Przepraszam, ale to bardzo przepraszam za tak długą zwłokę w wstawianiu postów. Niestety, ale coś dziwnego się działo z tym rozdziałem. Początkowo całkiem szybko szło, że już myślałem, że napiszę w dużej części jeszcze jeden rozdział, jednak potem wyszła majówka (co się równa z lenistwem), a po tym już coś słabo to szło. Nawet się nie obejrzałem, a już czerwiec się stał. Oby jakość rozdziału Was udobruchała. :D
A Wam jak mija czas? Spokojnie? Bo to już za niedługo koniec roku szkolnego/akademickiego i wakacje tuż tuż. Życzę już teraz odpoczynku i jak najwięcej zabawy. A teraz bawcie się dobrze, czytając te moje bazgroły. ;) Zapraszam!!!
Rozdział 29
Przez próg szkoły
przeszła właśnie na dziedziniec uśmiechnięta Alya. Dziewczyna
była w bardzo dobrym humorze, który trzymał się jej już od dwóch
dni, od czasu walki przeciwko złej Volpina’ie oraz Portus’owi,
stając ramię w ramię z Biedronką oraz Czarnym Kotem. Sukces i
zwycięstwo, które udało jej się wtedy wywalczyć w starciu z Lilą
wprawiało ją w zadowolenie, jednak głównym powodem jej radości
była świadomość, że w tamtym momencie dołączyła ona do
Biedronki oraz Czarnego Kota jako towarzyszka i kolejny bohater
Paryża. A przede wszystkim jako ich przyjaciółka.
Podczas tego weekendu Alya
starała się jak mogła, aby przywrócić dobre imię jej Miraculum.
Gdziekolwiek spostrzegła, że ktoś ma kłopoty lub potrzebuje
pomocy, bez zastanowienia w ukryciu przemieniała się w Lisicę i
pomagała każdemu bez wyjątku. Nie były to może jakieś poważne,
czy niebezpieczne akcje, ale dziewczynie to wystarczało. Chciała
tylko udzielać innym pomocy, nic więcej nie oczekiwała. Powoli,
ale do celu, nastolatka widziała, jak ludzie zaczynają się do niej
przekonywać.
Jednak teraz skończył
się ciężki, bohaterski weekend, a zaczął ciężki, szkolny
tydzień. Opatulona w ciepły płaszcz rudowłosa kierowała swe
kroki w stronę schodów na wyższe piętro, gdy nagle usłyszała,
jak ktoś woła ją po imieniu.
- Alya! Alya! – a gdy
się odwróciła, ujrzała biegnącą w jej stronę Marinette,
również skrytą pod ciepłą kurtką i z fioletową czapką na
głowie. Po chwili obie przyjaciółki uścisnęły się serdecznie,
odchodząc po chwili na bok, przepuszczając przechodzących uczniów.
- Marinette, hejka!
Dziewczyno, gdzieś ty się wczoraj podziewała? Szukałam Cię
wszędzie!
- Ja?! A co ty masz do
powiedzenia? Szkoła się zawalała, a ty nie wracałaś! Pobiegłam
sprawdzić toaletę, ale ciebie już tam nie było. Chciałam cię
poszukać, ale inni zaczęli uciekać na zewnątrz. Wtedy już tylko
się modliłam, byś się uratowała z tego wszystkiego.
- Ojj, Marinette. Wiem,
masz rację, zawaliłam. Jak się ogarnęłam, pomyślałam, czy nie
spróbować jakoś nagrać na bloga tego, co się działo przed
szkołą. Biegałam po całej szkole, chcąc znaleźć dobre miejsce.
Nim jednak mi się to udało, szkoła zaczęła się walić. W
pierwszej chwili pomyślałam, by uciec, ale chciałam się upewnić,
że wam nic nie jest. Jednak w klasie już cię nie znalazłam.
Przepraszam cię za to! Ponownie zaczęłam bardziej myśleć o blogu
niż o bezpieczeństwie. – wyjaśniła ze spuszczoną głową Alya,
którą po chwili objęła delikatnie ciemnowłosa.
- Nic się nie stało,
Alya. Najważniejsze, że obie jesteśmy całe, a także że nikomu
innemu nic się nie stało. Nie masz za co przepraszać, przecież to
ty częściej mnie szukasz, bo gdzieś umykam w środku akcji. I nie
można z tym dyskutować. – odpowiedziała z uśmiechem Marinette,
a rudowłosa odwzajemniła uśmiech, po czym obie ponownie się
uściskały. W głębi duszy obie jednak westchnęły głęboko,
ciesząc się, że udało się im zachować tajemnicę, ale też nie
były zadowolone z faktu, że musiały okłamać swoją przyjaciółkę.
I w tej właśnie chwili obie były w tym idealnie zgodne.
* * *
Obie przyjaciółki
otworzyły z uśmiechem drzwi do klasy, pogrążone w wesołej
rozmowie, która nagle została przerwana, gdy tylko przekroczyły
próg. Od razu spostrzegły, że coś się dzieje dziwnego w sali.
Wszyscy ich znajomi siedzieli spięci w ławkach, a na ich twarzach
zauważalny był niepokój. Co chwilę też spoglądali ukradkiem na
tylną część klasy. Gdy również Marinette i Alya spojrzały w
tamtą stronę, z szoku stanęły jak wryte w ziemię.
W ostatniej ławce, tuż
obok siedzącego prosto Gerald’a, choć wciąż uśmiechniętego,
ale z widoczną różnicą w poczuciu własnej swobody, z założoną
nogą na nogę siedziała wyluzowana Lila. Tak…, ta słynna…
- LILA?! – rozbrzmiało
głośne pytanie ze strony drzwi, a Marinette, choć stała z
otwartymi ustami, zdziwiła się, że to nie ona krzyknęła. Tą
pytającą była Alya, która przez chwilę wpatrywała się z
wyraźnym szokiem na brązowowłosą, ale z każdą sekundą to
zdziwienie przeobrażało się w złość. – Co ty tutaj robisz?!
- Jak to „co”?
Przyszłam na lekcje.
- Co?!
- Przecież po to jesteśmy
szkole, nie?
- Dobrze wiesz, że nie o
to mi chodzi!
- Nie? A więc o co? –
zapytała ze zdziwieniem Lila. Na ten widok Alya niemal wybuchła.
- Jak to „o co”?! Po
tym, jak bezwstydnie oszukałaś Biedronkę i Czarnego Kota,
próbowałaś zhańbić dobre imię prawdziwej Volpiny i
doprowadziłaś do licznych zniszczeń w Paryżu, masz wystarczający
tupet, aby przyjść tutaj jak gdyby nigdy nic i udawać, że
wszystko jest w porządku?! – wykrzyczała wściekła Alya,
ruszając z miejsca i wchodząc po stopniach w stronę Lily.
- To oszczerstwo! Nie mam
nic wspólnego z tą złą „Volpiną”! – odpowiedziała
zirytowana dziewczyna, wstając z ławki, mierząc się wzrokowo z
przybyłą Alyą.
- Nie udawaj głupiej!
Twierdzisz, że ta przestępczyni na usługach Władcy Ciem to był
twój klon?!
- Nie! Twierdzę, że
jesteś uprzedzona co do mnie i oskarżasz mnie o jakieś
okropieństwa bez jakichkolwiek dowodów!
- A potrzeba dowodów?!
Przecież TY tam byłaś!
- NIE! Ja próbowałam się
ratować przed niebezpieczeństwem, a przed szkołą znajdowała się
jakaś zamaskowana przestępczyni, do której cały czas mnie
przyrównujesz! To mnie obraża!
- Żartujesz sobie?!
- Poczekaj, Alya… -
Marinette próbowała uspokoić przyjaciółkę, jednak ta ją
zignorowała, dalej wpatrując się wściekła na Lilę.
- Mamy niby uwierzyć, że
to nie byłaś TY?!
- Wierz sobie, w co
chcesz. Ja mówię tylko prawdę. – oświadczyła dumne szatynka,
prostowując się z godnością.
- O ty…! – Alya
chciała coś dodać ostrego, jednak niespodziewanie ktoś położył
dłoń na jej ramieniu.
- Alya, przestań. –
oświadczył dobitnie Adrien, stojąc za rudowłosą z wyciągniętą
ręką. Tuż za nim znajdowała się Marinette, zaskoczona jego nagły
zjawieniem się oraz trzymający się blisko
przyjaciela Nino. Alya
bez zastanowienia chciała fuknąć na blondyna, jednak zauważając
jego poważne spojrzenie, dziewczyna momentalnie się uspokoiła. –
Nie warto podnosić tutaj głosu, uwierz mi. Poza tym Lila ma rację.
Nie możesz jej oskarżać bez dowodów. Tamta dziewczyna była
zamaskowana i nie można stwierdzić, kim ona jest. Lila naprawdę
może nie mieć z nią związku.
- Dziękuję, Adrien!
Zawsze wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć. – odezwała się z
wyraźną wdzięcznością Lila, uśmiechając się przy tym miło do
chłopaka. Ten zaś spojrzał na nią obojętnie, dodając.
- Ja tylko nie chcę, aby
padły tutaj słowa, które później będziemy żałować. Chcę po
prostu zakończyć ten niepotrzebny konflikt. – stwierdził krótko,
kończąc tym samym rozmowę. Sam zaś podzielał tak naprawdę
zdanie Alya’i, jednak w obecnej sytuacji racje leżały po stronie
Lily, dlatego też nie chciał, aby Alya wpadła przez te oskarżenia
w kłopoty. Po tej wypowiedzi stojąca za plecami chłopaka Marinette
wpatrywała się w niego z wyraźnym podziwem.
- Doskonałe podsumowanie.
Wielkie brawa dla kolegi. – odezwał się nagle dotąd milczący
Gerard, który zaklaskał w dłonie i skłonił głowę z wyraźnym
podziwem w stronę Adrien’a. Blondyn popatrzył na niego z wyraźnym
zaskoczeniem, jednak odwzajemnił skłon, wysilając się na mały
uśmiech.
W tej samej chwili rozległ
się dźwięk dzwonka, a do klasy weszła właśnie ich
wychowawczyni.
- Dobrze, dzieci, koniec
przerwy, zaczynamy zajęcia! – ogłosiła pani Bustier, stając na
środku klasy i wpatrując się w uczniów. – Marinette, Alya,
Adrien i Nino, co wy robicie na górze? Wasze miejsca są przecież
na dole. – zwróciła uwagę na stojących uczniów.
- Już siadamy, pani Bustier .
Przepraszamy za problem. – odpowiedziała z ukłonem Marinette,
odwracając się do Alya’i i łapiąc ją za rękę. – Chodźmy,
Alya.
- T-tak.
– odrzekła cicho rudowłosa, dając się poprowadzić. Tuż za
nimi ruszyli się z miejsca Adrien i Nino, pozostawiając
uśmiechającą się w ławce Lilę. Dopiero teraz nauczycielka
zauważyła obecność szatynki, na co zdziwiła się widocznie, ale
przemilczała to, obiecując sobie poruszyć temat dziewczyny na
najbliższym spotkaniu z dyrektorem.
Gdy wszyscy usiedli na
swoich miejscach i zwrócili swój wzrok na wychowawczynię, ta
zaczęła mówić.
- Dzieci, dzisiaj mamy
szczególny dzień. Otóż specjalnie dla was, za zgodą dyrektora
oczywiście, zaprosiłam na dzisiejszą lekcję historii gościa z
Uniwersytetu
Paryskiego, będącego również jednym ze
specjalistów w Muzeum
Luwr, posiadający szeroką wiedzę na
temat starożytnych Chin. Pomyślałam, że skoro zaczynamy
przerabiać na historii ten temat, to warto, byście poznali
informacje z pierwszej ręki. Zapraszamy do środka. – zwróciła
się w stronę drzwi, przez które przeszedł właśnie wysoki
mężczyzna, w jasnej marynarce i ciemnych spodniach, z przewieszoną
przez ramię torbą. Miał on krótkie, brązowe włosy, lekki zarost
na twarzy oraz okrągłe okulary, przez które odbijały się pogodne
oczy uśmiechniętego profesora.
- Uczniowie, oto profesor
Nicolas Le Guerrier , który poprowadzi dzisiejszą lekcję. Proszę,
oddaję panu głos. – zwróciła się z uśmiechem do mężczyzny,
schodząc z podwyższenia i siadając z boku na krześle. Profesor
zaś rozejrzał się i z uśmiechem zaczął.
- Witam was. Jak już
wiecie, nazywam się Nicolas Le Guerrier i wykładam na Uniwersytecie
Paryskim, i tak dalej, i tak dalej. – skomentował, na co młodzież
zaśmiała się krótko. Nie przestając się uśmiechać, ciągnął
dalej. – Po co wam to mówić, skoro już to wiecie i poza tym na
nic wam ta wiedza. Może, jeśli planujecie studiować w tym
kierunku, to prędzej czy później traficie właśnie na mnie, a
wtedy… huu, nie chcecie wiedzieć. – mrugnął znacząco, na co
ponownie w sali nastąpił śmiech. – Dobrze, to tak tytułem
wstępu! Przejdźmy zatem do lekcji, bo czas nas goni. Na początek,
czy może macie jakieś propozycje, o czym mam zacząć?
I tak rozpoczęła się ta
szczególna lekcja. Od pierwszego pytania się zaczęło, a z czasem
dochodziły coraz to nowe, a im dalej profesor tłumaczył i
opowiadał, tym więcej zyskiwał słuchaczy w klasie. Marinette,
Alya, Adrien i Nino słuchali go od początku, tak samo Rose i
Juleka, potem doszedł Kim z Maksem, Gerard również wychylił się
zainteresowany, nawet wszechwiedząca Chloe przestała przeglądać
się w lusterku i siedziała niby od niechcenia, ale widać było
skupienie na jej twarzy. Czuć było prawdziwą pasję w głosie
profesora, kiedy opowiadał o kulturze, historii i ważnych
wydarzeniach w Chinach, dzięki czemu zjednał sobie sympatię
uczniów.
Nie wszystkich jednak. Tuż
obok Gerard’a z widocznym znużeniem siedziała Lila, wiercąc się
w krześle i rozglądając się dookoła, nie skupiając się wcale
na wykładzie mężczyzny. Tylko co kilka minut spoglądała na dół,
a jej wzrok skupiał się na blondwłosym nastolatku, z wyraźnym
smutkiem obserwując go, ale z ukrytą wewnątrz siebie determinacją.
- „Choćby
nie wiem co, będziemy razem, Adrien.”
Gdy lekcja powoli zaczęła
się kończyć, na zakończenie profesor Le Guerrier poruszył
jeszcze jeden temat.
- Na koniec jeszcze taka
ciekawostka dla was. Według ekspertów, a także i moim zdaniem, w
starożytnych Chinach rozwinął się jeden z najlepszych stylów
walki, obejmujący większą część Azji. Tamtejsze szkolnictwo
różniło się na przykład od Europejskiego tym, że w trening nie
polegał na tylko wyćwiczeniu ciała i aktywności fizycznej, ale
też na ćwiczeniach ducha. Pozwalało to im wczuwać się w walkę,
stosować takie style walki jak dzisiejsze Kendo, Shaolin, czy wiele
innych. Dało im to stworzyć jedną z najlepszych armii w
starożytnym świecie.
- Naprawdę dawało im to
taką przewagę w świecie? – zapytał Adrien, którego temat ten
mocno zainteresował.
- Oczywiście, nie mam co
do tego wątpliwości. Pozwolę sobie twierdzić, że w tej kategorii
wiedzy jestem największym ekspertem w Paryżu. Poza tym, ty sam
stosujesz bardzo ciekawy styl walki. Adrien, tak? – oświadczył z
uśmiechem profesor, na co blondyn wyszczerzył szeroko oczy.
- J-ja? – wyjąkał,
mając już w głowie scenariusz, jak mężczyzna oświadcza, że zna
jego sekret.
- Tak, ty. Miałem
przyjemność obserwować odbywające się rano zajęcia szermierki.
– zaczął wyjaśniać profesor, nie zauważając jak chłopak
westchnął cicho z ulgą. – W czasie ostatniego pojedynku
zachwyciło mnie, jak udało ci się przełamać obronę przeciwnika.
Podejrzewam, że „przewidziałeś” jego ruchy? – zapytał, a
Adrien kiwnął zauważalnie głową. – To się nazywa ”instynkt”.
To właśnie starali się wyćwiczyć starożytni wojownicy. Zdolność
przewidywania ruchu przeciwnika. Dawało to przewagę w walce,
samuraje nie mogli zostać zaskoczeni, a sami potrafili wykorzystać
to do uśmiercenia przeciwnika. Na przykład według mnie ten nowy
zamaskowany bohater stosuje styl walki bardzo podobny do wschodniego.
– stwierdził nagle profesor, na co cała klasa się dziwnie
ożywiła.
- Naprawdę? Jest pan
pewien? – zadał pytanie Kim, wychylając się ze swojej ławki.
- Tak. Ostatnio zacząłem
bardzo dokładnie obserwować jego walki i jestem pod głębokim
wrażeniem. Chyba jeszcze nigdy nie widziałem kogoś z takimi
umiejętnościami. Ale udało mi się zauważyć, że jego styl
składa się z Kendo i Kung-fu, a także miejscami z naszego
europejskiego stylu walki mieczem. Zaskakujące jest to, że potrafi
on je płynnie ze sobą łączyć. – stwierdził na koniec, ale
widząc wciąż wpatrzone w niego zdziwione oczy uczniów, uśmiechnął
się i dodał. – No co? Przecież mówiłem, że się na tym znam.
-
Dziękujemy bardzo, profesorze Le Guerrier, za te słowa i pańską
otwartość. Cieszymy się, że znalazł pan czas, aby przyjść i
się z nami podzielić swoją wiedzą. Pańska znajomość kultury
starożytnych Chin była rzeczywiście wyczuwalna. Nie mam racji? –
zadała pytanie klasie, na co uczniowie zaczęli bić gromkie brawa.
- Dziękuję bardzo za
miłe słowa. Mam nadzieję, że czymś jednak udało mi się z wami
podzielić. I kto jest chętny, tego zapraszam na zajęcia na
Uniwersytecie. – odpowiedział ze śmiechem profesor, po czym
uścisnął rękę pani Bustier i wyszedł z sali, machając do
zebranych.
- „To
akurat było bardzo ciekawe. Zainteresowałeś mnie tym, panie Le
Guerrier” – ta myśl pojawiła się
niespodziewanie w głowie Lily, która wsłuchiwała się z góry w
ostatnią wypowiedź profesora zaintrygowana, uśmiechając się przy
tym chytrze.
- A wam dziękuję za
uwagę i wzorowe zachowanie, dzieci. Jestem szczęśliwa, że z taką
uwagą słuchaliście słów naszego gościa. Na pewno dla niego to
też była przyjemność. – zwróciła się do uczniów z uśmiechem
i w tej samej chwili zabrzmiał na korytarzu dzwonek. – Dobrze, to
wszystko. Jesteście wolni. – oświadczyła kobieta, a
nastolatkowie równocześnie wstali z ławek i udali się do wyjścia
z sali.
Po przyjściu na korytarz
uczniowie zaczęli dzielić się swoimi odczuciami na temat odbytej
niedawno lekcji.
- Ten profesor to
rzeczywiście prawdziwy specjalista od Chin! Sam trochę na ten temat
czytałem, a nawet połowy nie wiedziałem z tego, co mówił. –
rzekł z zafascynowaniem Max, a część klasy pokiwała twierdząco
głową na jego słowa.
- A tamtejsza sztuka jest
jedyna na całym świecie. Malarstwo porcelanowe i „precyzyjne
machnięcia pędzlem” to coś niezwykłego! – dodał zachwycony
Nathaniel.
- E tam, „sztuka”!
Chiny są bardzo rozwinięte technologicznie! Jestem ciekawa, czy nie
wynaleźli tam już może odrzutowych rolek. Chciałabym takie! –
wtrąciła niemal natychmiast Alix.
- Ohh, jakie to
romantyczne, kiedy zakochany chłopak wręcza swojej wybrance kwiat
sakury na znak miłości! To takie słodkie! – rozmarzyła się
Rose, a stojąca za nią Juleka musiała aż chwycić przyjaciółkę
za ramiona, bo zaczęła się niebezpiecznie chwiać.
- Mnie natomiast
najbardziej zainteresowała tamtejsza kultura. Architektura,
obyczaje, czy święta. Niesamowite, jak bardzo jest ona odmienna od
kultury w Europie. Może kiedyś założę bloga o kulturach świata.
– stwierdziła niby zamyślona Alya, jednak po chwili zaśmiała
się głośno, a z nią cała reszta klasy. – A co u ciebie,
Marinette? Pewnie zainteresował cię temat tamtejszej mody. –
szturchnęła zaczepnie przyjaciółkę, która uśmiechnęła się i
odpowiedziała, uprzednio oddając szturchnięcie.
- Może bardziej nie mogę
uwierzyć, że dziewczyny potrafią czasem tak mało na siebie włożyć
i twierdzą, że są ubrane. Wolę jednak naszą kulturę mody.
Tamtej nie mogę miejscami zrozumieć.
- Ha, być może dlatego,
że się na tym nie znasz. Może to stwierdzić każdy, kto tylko
spojrzy na twoje ciuchy. – wtrąciła się z wyraźną drwiną
Chloe, wychodząc z grupy i stając naprzeciw Marinette.
- O czym ty mówisz,
Chloe? To, że ktoś ma swój własny styl, nie znaczy też, że
innymi poglądami na modę się nie interesuje. Dobrze o tym wiem, bo
sama projektuję i ciekawi mnie światowy modeling.
- Może dla ciebie, ale
twoje ciuchy jasno świadczą o twoim braku wiedzy na ten temat, a
także o twoim „projektowaniu”. Myślisz, że kogokolwiek
zainteresują twoje tam bazgroły, które nazywasz „projektami”?
Nie rozśmieszaj mnie!
- Może dla CIEBIE to
„bazgroły”, ale mnie interesują opinie znających się na tym
projektantów. Nie zapominaj, że mój projekt kapelusza docenił sam
Gabriel Agreste. – odpowiedziała hardo ciemnowłosa i uśmiechnęła
się zwycięsko, widząc jak blondynce zrzedła mina.
- Hym, miałaś po prostu
szczęście. Poza tym przy słabej konkurencji nawet największe
paskudztwa mogą wygrać jakiś tam konkurs.
- Może, ale nie kiedy
sędzią był sam pan Agreste. – odrzekła krótko Marinette, a
rozzłoszczona tym Chloe zawarczała cicho.
- Wasza dyskusja jest
naprawdę bardzo komiczna. Obie myślicie, że macie jakiekolwiek
pojęcie na temat mody, a tak naprawdę w ogóle się nie znacie. –
doszła nagle wypowiedź z grupy, a gdy wszyscy odwrócili się w
stronę źródła, ujrzeli stojącą blisko nich Lilę.
- Hęę? A co to ma niby
znaczyć?! Wiedź, że dzięki mojemu papie mam dostęp do wszelkich
zagranicznych, topowych ciuchów, tak więc nie mów mi tu, że się
na tym nie znam! – odpowiedziała obrażona tym stwierdzeniem
Chloe, na co brunetka zaśmiała się drwiąco.
- Naprawdę? I myślisz,
że dzięki temu masz pojęcie na temat mody? Bo twój „tatuś”
ci je załatwia? Śmieszna jesteś, Chloe. Możesz tam być córką
burmistrza, ale przez to jesteś uwięziona w swoim małym świecie.
– stwierdziła Lila, dziwiąc tym blondynkę, jak i Marinette. –
Ja nie potrzebowałam sprowadzać sobie ciuchów. Sama jeździłam
tam, gdzie je produkowano. Spotykałam się z najważniejszymi
osobami w świecie projektantów. To oczywiste, że znamienite osoby
spotykają się tylko z ludźmi na poziomie, a ja, oczywiście,
należę do takich osób. – mówiąc to, zbliżała się powoli do
dziewczyn, by w końcu minąć zaskoczoną Chloe, a stając naprzeciw
Marinette, która to spojrzała z poważną miną na uśmiechającą
się drwiąco Lilę. – Taka jest różnica między wami, a mną. A
zwłaszcza… między tobą a mną.
– zakończyła już szeptem, który usłyszeć mogła tylko
ciemnowłosa.
Nim jednak Marinette
zdążyła odpowiedzieć, między nią a Lilą stanął
niespodziewanie Adrien, który z powagą zwrócił się do brunetki.
- Chyba trochę
przesadzasz, Lila. Poza tym nie możesz tak oceniać innych ludzi.
- Adrien! – krzyknęła
Lila, zaskoczona nagłym pojawieniem się blondyna, po którym to
uśmiechnęła się lekko i rzekła już łagodniej. – Ja tylko
powiedziałam prawdę, Adrien. Przecież nie trudno się domyślić,
że to ja znam się najbardziej na projektowaniu i modzie, a…
- Nawet jeśli brałaś
udział w licznych podróżach, nie znaczy to, że posiadasz większą
wiedzą na ten temat. Marinette już wielokrotnie pokazała, że
projektowanie to jej pasja. – odrzekł stanowczo Adrien, a
ciemnowłosa patrzyła na niego z coraz większym szokiem.
- Co ty mówisz, Adrien?
Popatrz tylko na nią, co ona ma, czego ja nie mam? To oczywiste, że…
- Wartość człowieka nie
płynie z tego, co posiada, a tego, co daje innym. Tym właśnie się
zdobywa szacunek i przyjaźń innych ludzi. Takie osoby są dla mnie
bardzo ważne. –oświadczył krótko Adrien, a Lila zaniemówiła
na jego wypowiedź. W grupie również zaległa cisza, gdy nagle na
niespodziewającego się tego Adrien’a wpadła z entuzjazmem Chloe,
która objęła go za szyję i rzekła aż „przesłodko”
radośnie.
- A JA, Adrien?! Jestem
dla ciebie ważna?! Wiedz, że ja bardzo dużo daję od siebie!
Spójrz tylko na Sabrinę! Ile ona zyskuje ode mnie, będąc moją
przyjaciółką! A ja z wieloma rzeczami się z nią dzielę! –
mówiła głośno blondynka, a kompletnie zaskoczony tym Adrien
zdołał tylko wydukać.
- T-tak, C-Chloe. T-ty
t-też j-jesteś dla m-mnie w-ważna.
Stojąca zaś za nimi
Marinette wpatrywała się z zaskoczeniem na Adrien’a. Dziewczyna
nie mogła nie zauważyć, że ostatnimi czasu blondyn zaczął coraz
bardziej aktywnie dzielić się swoim zdaniem „na forum”, a
zwłaszcza, gdy to ciemnowłosa brała również w tym udział. A
może jej się to pomyliło? A co jest najdziwniejsze, Marinette
odczuwała to zupełnie inaczej, niż by sama się tego po sobie
spodziewała. Dawniej pewnie by niemal skakała ze szczęścia, a
teraz? Jedynie poczuła, jak przyjemniej się jej zrobiło z tego
względu, że ją broni. Ale nic więcej, i to ją zaskoczyło.
Myśląc nad tym, w głowie zamyślonej dziewczyny pojawiała się
coraz wyraźniej postać Czarnego Kota. Otrząsnęła się jednak z
tej myśli i przestała nad tym rozmyślać, szczerze obawiając się
nawet swoich myśli.
W tym samym momencie
usłyszała nagle głos osoby, która właśnie wyszła z tłumu.
- Wszystko to ładne i
piękne, ale przejdźmy teraz na „bardziej” poważne tematy. –
oświadczył głośno Gerard, stając naprzeciw Adrien’a i Chloe,
na którego widok Marinette skrzywiła się lekko.
- A tobie o co chodzi?!
Przecież rozmawiamy na poważny temat: Mój i Adrien’a! –
odpowiedziała
surowo Chloe, patrząc na bruneta spod byka.
- Nie mówię, że wasza
rozmowa jest jakaś gorsza, ale ta sytuacja zdążyła się już tyle
razy, że aż straciłem rachubę. A przecież jestem z wami dopiero
od tego roku. – odrzekł spokojnie i z uśmiechem chłopak, a po
jego słowach blondynka zarumieniła się lekko zawstydzona, a prawie
cała klasa zaśmiała się krótko. – Jestem pewny, że się ze
mną zgodzicie, że to nie był najciekawszy temat, o jakim nam
opowiadał. A szczególnie jedno wyłapałem. Jego komentarz na temat
Adrien’a. – rzekł Gerard do grupy, a wszyscy w tym samym
momencie odwrócili się w stronę wspomnianego chłopaka.
- Co? Na „mój” temat?
– zdziwił się Adrien, jednak po chwili przypomniał sobie, że
rzeczywiście profesor Le Guerrier coś o nim powiedział. – Taak…,
twierdził, że zdołałem pokonać rano Nicolas'a dzięki…
„instynktowi”. – przyznał zamyślony Adrien.
- Właśnie, to mnie
zaciekawiło! Że poza sztuką walki wojownicy starali się też
dojść do takiego „instynktu”. Jestem ciekawy, czy teraz też
się nad tym pracuje, bo w światowych zawodach jakoś nie ma o tym
mowy.
- Nie wiem, Gerard. Ja też
dopiero dzisiaj się o tym dowiedziałem.
- Na własnym przykładzie
też, nie? – wyszczerzył się brunet do Adrien’a, na co ten
uśmiechnął się zawstydzony. – Jeszcze to, o czym mówił na
temat tego zamaskowanego, eee, bohatera. Ciekawe,
czy…
- A co ty tam możesz na
ten temat wiedzieć?! – odezwał się nagle głośno Kim, wychodząc
z grupy i odpychając zaskoczonego Gerarda na bok. – Wszyscy tutaj
wiedzą, że w takich sprawach to ja jestem tu największym
ekspertem. – oświadczył chłopak, prostując się dumnie.
- Nie jestem tego taka
pewna. W tym to chyba Adrien… - zaczęła Alix po chwili ciszy,
jednak Kim przerwał jej gwałtownie.
- To nic nie znaczy! Ja tu
jestem specem od sportu i wszelkich konkurencji. Uważam, że
profesorek słusznie stwierdził, że Shadow jest niezwykłym
przykładem umiejętności walki na wysokim poziomie.
- A skąd ty taki pewny
jesteś? – spytała ze słyszalną srogością Alya, a Kim machnął
tylko ręką na jej słowa.
- Wiem, bo się znam. Tyle
ci wystarczy. W końcu Paryż ma porządnego obrońcę, a nie jak
dotąd pokroju Biedronki i Czarnego Kota. – stwierdził pewnym
swego uśmiechem, na co ponownie nastąpiła chwila ciszy. Szybko
jednak została ona przerwana.
- Czyli uważasz, że to,
co dotąd dla nas zrobili Biedronka i Czarny Kot to nic w porównaniu
z tym, jak działa Shadow, tak? – rzekła z wyczuwalną złością
Marinette, wychodząc z tłumu i stając naprzeciwko Kim’a. W tym
samym momencie wokół nich nastąpiła głęboka cisza.
- Tak, Marinette. Tak
właśnie uważam. Wszyscy tutaj wiedzą, że jesteś fanką naszych
„bohaterów”, ale spójrz prawdzie w oczy. Dużo dla nas zrobili,
ale w porównaniu z tym, co osiąga Shadow to nic. Musisz przyznać,
że jest on od nich lepszy.
- Ach tak? Czyli też
kiedy ratowali mnie, ciebie, czy każdego z nas z opresji to również
było „nic”? Kiedyś inaczej do tego podchodziłeś.
- Czasy się zmieniają.
Trzeba stawać za silniejszymi. – odrzekł chłopak, prostując się
dumnie.
- A więc kiedy ten
„bohater” groził zabójstwem Biedronki i zmuszaniem Czarnego
Kota do zaatakowania burmistrza, to wtedy właśnie był „lepszy”
od nich, tak?! – spytała już z mocno wyczuwalną grozą
ciemnowłosa, na co Kim przez chwilę nie wiedział, co może
powiedzieć.
Gdy jednak już otwierał
zdenerwowany usta w celu udzielenia siarczystej odpowiedzi, nagle
między nim a Marinette wskoczył szybko Adrien.
- Dość! Skończcie to,
zanim ktoś powie o jedno słowo za dużo! – zwrócił się do
kłócących, na co tamci wstrzymali się na chwilę i spojrzeli
zdziwieni na chłopaka. – Nie drążcie tak tego tematu, bo
schodzicie na na niebezpieczną drogę. Każdy z tej trójki, a
również Volpina coś wnosi dla Paryża i nie należy się wykłócać,
kto bardziej działa. Ważne jest, by ze wszystkich czynić coś dla
innych, okej? – wyjaśnił stanowczym głosem swój punkt widzenia,
wpatrując się to na dziewczynę, to na Kim’a. Zarówno Marinette
jak i Kim zastanowili się nad słowami Adrien’a, zerknęli na
siebie szybko, aż w końcu ciemnowłosa westchnęła uspokajająco i
rzekła.
- Zgadzam się. Stoi, Kim?
– zwróciła się do chłopaka, wyciągając przy tym rękę. Ten
popatrzył się na nią, po czym odtrącił ją mocno.
- Nie. – odpowiedział
tylko, odwracając się i kierując w stronę wyjścia. Reszta klasy
obserwowała go z widocznym zdziwieniem, który zagościł również
u Adrien’a, jak i Marinette.
- „Dlaczego
się tak zachowujesz, Kim? Przecież dotąd byliśmy dobrymi
znajomymi, a tu nagle… zmieniłeś się. Co się z tobą dzieje?”
– zastanawiała się dziewczyna, gdy nagle usłyszała zmartwiony
głos blondyna.
- Trzymasz się,
Marinette? – spytał z wyraźnym współczuciem, na co ciemnowłosa
spojrzała na niego i pokiwała przecząco głową.
- Nie, nic się nie stało,
Adrien. Po prostu… dziwi mnie zachowanie Kim’a. Dotąd nie
wyrażał się tak źle o Biedronce i Czarnym Kotu.
- Tak, też mnie to
zastanawia. Zupełnie jakby kompletnie się zmienił.
- Racja. Dziękuję ci
bardzo za pomoc, Adrien. I za to, że się za mną wstawiłeś. –
zwróciła się z uśmiechem do chłopaka, na co ten pokłonił się
głęboko.
- To była czysta
przyjemność, Marinette. Zawsze staram się pomagać przyjaciołom.
– odpowiedział oficjalnie, ale też i zabawnie chłopak,
odwzajemniając uśmiech. – „A zwłaszcza
tym bliskim memu sercu.” – dodał już
mimochodem w myślach.
- Dobra, to my już się
powoli zbieramy, Marinette. Już czas, abyśmy wyszły gdzieś
wspólnie na zakupy. – odezwała się głośno Alya, szturchając
lekko przyjaciółkę w ramię.
- Haha, dobrze. Może
zobaczę coś, co mnie zainspiruje. Do jutra!
- Cześć! – pożegnały
się wspólnie z klasą, po czym wyszły w szybkim tempie z budynku
szkoły. Reszta zaś ich znajomych równie zaczęła się żegnać i
ruszać do domu lub na miasto. Tylko Gerard szedł z skrzywioną miną i rozmasowywał sobie kark. To uderzenie od Kim'a nie było lekkie.
- A my, Adrien? Może
przejdziemy się po sklepach z grami i coś zagramy u ciebie w
chacie? Może twój ojciec nie będzie miał nic przeciwko. –
zwrócił się z uśmiechem Nino do przyjaciela, jednak nie otrzymał
odpowiedzi. – Hej, ziemia do Adrien'a! Słyszysz mnie?! – zawołał
już głośniej, na co blondyn wzdrygnął się przestraszony i
spojrzał z zaskoczeniem na rudzielca.
- C-co? – zdołał
wydukać, a Nino potrząsnął głową z niedowierzaniem.
- Ehh, ostatnio jakoś
rozkojarzony jesteś, brachu. Wszystko z tobą w porządku? Czy może…
„ktoś” zaprząta twoje myśli? – rzekł z cwanym uśmieszkiem,
szturchając łokciem przyjaciela. Ten tylko zaśmiał się krótko i
odtrącił rękę Nina.
- Heh, chyba śnisz, Nino.
Tylko jedno ci w głowie. – odpowiedział ze śmiechem, po czym
dodał. – Dobra, to chodźmy. Zapraszam do siebie!
* * *
- „Władco
Ciem! Tu Lila. Chyba odkryłam coś, co cię może bardzo
zainteresować.”
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, czyżby Adrien był coraz bardziej zainteresowany Marionette ale z Kimem nie był wczesniej taki...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza