środa, 5 czerwca 2019

Miraculum: Rozdział 29

Witam Wszystkich!
Przepraszam, ale to bardzo przepraszam za tak długą zwłokę w wstawianiu postów. Niestety, ale coś dziwnego się działo z tym rozdziałem. Początkowo całkiem szybko szło, że już myślałem, że napiszę w dużej części jeszcze jeden rozdział, jednak potem wyszła majówka (co się równa z lenistwem), a po tym już coś słabo to szło. Nawet się nie obejrzałem, a już czerwiec się stał. Oby jakość rozdziału Was udobruchała. :D
A Wam jak mija czas? Spokojnie? Bo to już za niedługo koniec roku szkolnego/akademickiego i wakacje tuż tuż. Życzę już teraz odpoczynku i jak najwięcej zabawy. A teraz bawcie się dobrze, czytając te moje bazgroły. ;) Zapraszam!!!



Rozdział 29

Przez próg szkoły przeszła właśnie na dziedziniec uśmiechnięta Alya. Dziewczyna była w bardzo dobrym humorze, który trzymał się jej już od dwóch dni, od czasu walki przeciwko złej Volpina’ie oraz Portus’owi, stając ramię w ramię z Biedronką oraz Czarnym Kotem. Sukces i zwycięstwo, które udało jej się wtedy wywalczyć w starciu z Lilą wprawiało ją w zadowolenie, jednak głównym powodem jej radości była świadomość, że w tamtym momencie dołączyła ona do Biedronki oraz Czarnego Kota jako towarzyszka i kolejny bohater Paryża. A przede wszystkim jako ich przyjaciółka.

Podczas tego weekendu Alya starała się jak mogła, aby przywrócić dobre imię jej Miraculum. Gdziekolwiek spostrzegła, że ktoś ma kłopoty lub potrzebuje pomocy, bez zastanowienia w ukryciu przemieniała się w Lisicę i pomagała każdemu bez wyjątku. Nie były to może jakieś poważne, czy niebezpieczne akcje, ale dziewczynie to wystarczało. Chciała tylko udzielać innym pomocy, nic więcej nie oczekiwała. Powoli, ale do celu, nastolatka widziała, jak ludzie zaczynają się do niej przekonywać.

Jednak teraz skończył się ciężki, bohaterski weekend, a zaczął ciężki, szkolny tydzień. Opatulona w ciepły płaszcz rudowłosa kierowała swe kroki w stronę schodów na wyższe piętro, gdy nagle usłyszała, jak ktoś woła ją po imieniu.

- Alya! Alya! – a gdy się odwróciła, ujrzała biegnącą w jej stronę Marinette, również skrytą pod ciepłą kurtką i z fioletową czapką na głowie. Po chwili obie przyjaciółki uścisnęły się serdecznie, odchodząc po chwili na bok, przepuszczając przechodzących uczniów.

- Marinette, hejka! Dziewczyno, gdzieś ty się wczoraj podziewała? Szukałam Cię wszędzie!

- Ja?! A co ty masz do powiedzenia? Szkoła się zawalała, a ty nie wracałaś! Pobiegłam sprawdzić toaletę, ale ciebie już tam nie było. Chciałam cię poszukać, ale inni zaczęli uciekać na zewnątrz. Wtedy już tylko się modliłam, byś się uratowała z tego wszystkiego.

- Ojj, Marinette. Wiem, masz rację, zawaliłam. Jak się ogarnęłam, pomyślałam, czy nie spróbować jakoś nagrać na bloga tego, co się działo przed szkołą. Biegałam po całej szkole, chcąc znaleźć dobre miejsce. Nim jednak mi się to udało, szkoła zaczęła się walić. W pierwszej chwili pomyślałam, by uciec, ale chciałam się upewnić, że wam nic nie jest. Jednak w klasie już cię nie znalazłam. Przepraszam cię za to! Ponownie zaczęłam bardziej myśleć o blogu niż o bezpieczeństwie. – wyjaśniła ze spuszczoną głową Alya, którą po chwili objęła delikatnie ciemnowłosa.

- Nic się nie stało, Alya. Najważniejsze, że obie jesteśmy całe, a także że nikomu innemu nic się nie stało. Nie masz za co przepraszać, przecież to ty częściej mnie szukasz, bo gdzieś umykam w środku akcji. I nie można z tym dyskutować. – odpowiedziała z uśmiechem Marinette, a rudowłosa odwzajemniła uśmiech, po czym obie ponownie się uściskały. W głębi duszy obie jednak westchnęły głęboko, ciesząc się, że udało się im zachować tajemnicę, ale też nie były zadowolone z faktu, że musiały okłamać swoją przyjaciółkę. I w tej właśnie chwili obie były w tym idealnie zgodne.

* * *

Obie przyjaciółki otworzyły z uśmiechem drzwi do klasy, pogrążone w wesołej rozmowie, która nagle została przerwana, gdy tylko przekroczyły próg. Od razu spostrzegły, że coś się dzieje dziwnego w sali. Wszyscy ich znajomi siedzieli spięci w ławkach, a na ich twarzach zauważalny był niepokój. Co chwilę też spoglądali ukradkiem na tylną część klasy. Gdy również Marinette i Alya spojrzały w tamtą stronę, z szoku stanęły jak wryte w ziemię.

W ostatniej ławce, tuż obok siedzącego prosto Gerald’a, choć wciąż uśmiechniętego, ale z widoczną różnicą w poczuciu własnej swobody, z założoną nogą na nogę siedziała wyluzowana Lila. Tak…, ta słynna…

- LILA?! – rozbrzmiało głośne pytanie ze strony drzwi, a Marinette, choć stała z otwartymi ustami, zdziwiła się, że to nie ona krzyknęła. Tą pytającą była Alya, która przez chwilę wpatrywała się z wyraźnym szokiem na brązowowłosą, ale z każdą sekundą to zdziwienie przeobrażało się w złość. – Co ty tutaj robisz?!

- Jak to „co”? Przyszłam na lekcje.

- Co?!

- Przecież po to jesteśmy szkole, nie?

- Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi!

- Nie? A więc o co? – zapytała ze zdziwieniem Lila. Na ten widok Alya niemal wybuchła.

- Jak to „o co”?! Po tym, jak bezwstydnie oszukałaś Biedronkę i Czarnego Kota, próbowałaś zhańbić dobre imię prawdziwej Volpiny i doprowadziłaś do licznych zniszczeń w Paryżu, masz wystarczający tupet, aby przyjść tutaj jak gdyby nigdy nic i udawać, że wszystko jest w porządku?! – wykrzyczała wściekła Alya, ruszając z miejsca i wchodząc po stopniach w stronę Lily.

- To oszczerstwo! Nie mam nic wspólnego z tą złą „Volpiną”! – odpowiedziała zirytowana dziewczyna, wstając z ławki, mierząc się wzrokowo z przybyłą Alyą.

- Nie udawaj głupiej! Twierdzisz, że ta przestępczyni na usługach Władcy Ciem to był twój klon?!

- Nie! Twierdzę, że jesteś uprzedzona co do mnie i oskarżasz mnie o jakieś okropieństwa bez jakichkolwiek dowodów!

- A potrzeba dowodów?! Przecież TY tam byłaś!

- NIE! Ja próbowałam się ratować przed niebezpieczeństwem, a przed szkołą znajdowała się jakaś zamaskowana przestępczyni, do której cały czas mnie przyrównujesz! To mnie obraża!

- Żartujesz sobie?!

- Poczekaj, Alya… - Marinette próbowała uspokoić przyjaciółkę, jednak ta ją zignorowała, dalej wpatrując się wściekła na Lilę.

- Mamy niby uwierzyć, że to nie byłaś TY?!

- Wierz sobie, w co chcesz. Ja mówię tylko prawdę. – oświadczyła dumne szatynka, prostowując się z godnością.

- O ty…! – Alya chciała coś dodać ostrego, jednak niespodziewanie ktoś położył dłoń na jej ramieniu.

- Alya, przestań. – oświadczył dobitnie Adrien, stojąc za rudowłosą z wyciągniętą ręką. Tuż za nim znajdowała się Marinette, zaskoczona jego nagły zjawieniem się oraz trzymający się blisko 
przyjaciela Nino. Alya bez zastanowienia chciała fuknąć na blondyna, jednak zauważając jego poważne spojrzenie, dziewczyna momentalnie się uspokoiła. – Nie warto podnosić tutaj głosu, uwierz mi. Poza tym Lila ma rację. Nie możesz jej oskarżać bez dowodów. Tamta dziewczyna była zamaskowana i nie można stwierdzić, kim ona jest. Lila naprawdę może nie mieć z nią związku.

- Dziękuję, Adrien! Zawsze wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć. – odezwała się z wyraźną wdzięcznością Lila, uśmiechając się przy tym miło do chłopaka. Ten zaś spojrzał na nią obojętnie, dodając.

- Ja tylko nie chcę, aby padły tutaj słowa, które później będziemy żałować. Chcę po prostu zakończyć ten niepotrzebny konflikt. – stwierdził krótko, kończąc tym samym rozmowę. Sam zaś podzielał tak naprawdę zdanie Alya’i, jednak w obecnej sytuacji racje leżały po stronie Lily, dlatego też nie chciał, aby Alya wpadła przez te oskarżenia w kłopoty. Po tej wypowiedzi stojąca za plecami chłopaka Marinette wpatrywała się w niego z wyraźnym podziwem.

- Doskonałe podsumowanie. Wielkie brawa dla kolegi. – odezwał się nagle dotąd milczący Gerard, który zaklaskał w dłonie i skłonił głowę z wyraźnym podziwem w stronę Adrien’a. Blondyn popatrzył na niego z wyraźnym zaskoczeniem, jednak odwzajemnił skłon, wysilając się na mały uśmiech.

W tej samej chwili rozległ się dźwięk dzwonka, a do klasy weszła właśnie ich wychowawczyni.

- Dobrze, dzieci, koniec przerwy, zaczynamy zajęcia! – ogłosiła pani Bustier, stając na środku klasy i wpatrując się w uczniów. – Marinette, Alya, Adrien i Nino, co wy robicie na górze? Wasze miejsca są przecież na dole. – zwróciła uwagę na stojących uczniów.

- Już siadamy, pani Bustier . Przepraszamy za problem. – odpowiedziała z ukłonem Marinette, odwracając się do Alya’i i łapiąc ją za rękę. – Chodźmy, Alya.

- T-tak. – odrzekła cicho rudowłosa, dając się poprowadzić. Tuż za nimi ruszyli się z miejsca Adrien i Nino, pozostawiając uśmiechającą się w ławce Lilę. Dopiero teraz nauczycielka zauważyła obecność szatynki, na co zdziwiła się widocznie, ale przemilczała to, obiecując sobie poruszyć temat dziewczyny na najbliższym spotkaniu z dyrektorem.

Gdy wszyscy usiedli na swoich miejscach i zwrócili swój wzrok na wychowawczynię, ta zaczęła mówić.

- Dzieci, dzisiaj mamy szczególny dzień. Otóż specjalnie dla was, za zgodą dyrektora oczywiście, zaprosiłam na dzisiejszą lekcję historii gościa z Uniwersytetu Paryskiego, będącego również jednym ze specjalistów w Muzeum Luwr, posiadający szeroką wiedzę na temat starożytnych Chin. Pomyślałam, że skoro zaczynamy przerabiać na historii ten temat, to warto, byście poznali informacje z pierwszej ręki. Zapraszamy do środka. – zwróciła się w stronę drzwi, przez które przeszedł właśnie wysoki mężczyzna, w jasnej marynarce i ciemnych spodniach, z przewieszoną przez ramię torbą. Miał on krótkie, brązowe włosy, lekki zarost na twarzy oraz okrągłe okulary, przez które odbijały się pogodne oczy uśmiechniętego profesora.

- Uczniowie, oto profesor Nicolas Le Guerrier , który poprowadzi dzisiejszą lekcję. Proszę, oddaję panu głos. – zwróciła się z uśmiechem do mężczyzny, schodząc z podwyższenia i siadając z boku na krześle. Profesor zaś rozejrzał się i z uśmiechem zaczął.

- Witam was. Jak już wiecie, nazywam się Nicolas Le Guerrier i wykładam na Uniwersytecie Paryskim, i tak dalej, i tak dalej. – skomentował, na co młodzież zaśmiała się krótko. Nie przestając się uśmiechać, ciągnął dalej. – Po co wam to mówić, skoro już to wiecie i poza tym na nic wam ta wiedza. Może, jeśli planujecie studiować w tym kierunku, to prędzej czy później traficie właśnie na mnie, a wtedy… huu, nie chcecie wiedzieć. – mrugnął znacząco, na co ponownie w sali nastąpił śmiech. – Dobrze, to tak tytułem wstępu! Przejdźmy zatem do lekcji, bo czas nas goni. Na początek, czy może macie jakieś propozycje, o czym mam zacząć?

I tak rozpoczęła się ta szczególna lekcja. Od pierwszego pytania się zaczęło, a z czasem dochodziły coraz to nowe, a im dalej profesor tłumaczył i opowiadał, tym więcej zyskiwał słuchaczy w klasie. Marinette, Alya, Adrien i Nino słuchali go od początku, tak samo Rose i Juleka, potem doszedł Kim z Maksem, Gerard również wychylił się zainteresowany, nawet wszechwiedząca Chloe przestała przeglądać się w lusterku i siedziała niby od niechcenia, ale widać było skupienie na jej twarzy. Czuć było prawdziwą pasję w głosie profesora, kiedy opowiadał o kulturze, historii i ważnych wydarzeniach w Chinach, dzięki czemu zjednał sobie sympatię uczniów.

Nie wszystkich jednak. Tuż obok Gerard’a z widocznym znużeniem siedziała Lila, wiercąc się w krześle i rozglądając się dookoła, nie skupiając się wcale na wykładzie mężczyzny. Tylko co kilka minut spoglądała na dół, a jej wzrok skupiał się na blondwłosym nastolatku, z wyraźnym smutkiem obserwując go, ale z ukrytą wewnątrz siebie determinacją.

- „Choćby nie wiem co, będziemy razem, Adrien.”

Gdy lekcja powoli zaczęła się kończyć, na zakończenie profesor Le Guerrier poruszył jeszcze jeden temat.

- Na koniec jeszcze taka ciekawostka dla was. Według ekspertów, a także i moim zdaniem, w starożytnych Chinach rozwinął się jeden z najlepszych stylów walki, obejmujący większą część Azji. Tamtejsze szkolnictwo różniło się na przykład od Europejskiego tym, że w trening nie polegał na tylko wyćwiczeniu ciała i aktywności fizycznej, ale też na ćwiczeniach ducha. Pozwalało to im wczuwać się w walkę, stosować takie style walki jak dzisiejsze Kendo, Shaolin, czy wiele innych. Dało im to stworzyć jedną z najlepszych armii w starożytnym świecie.

- Naprawdę dawało im to taką przewagę w świecie? – zapytał Adrien, którego temat ten mocno zainteresował.

- Oczywiście, nie mam co do tego wątpliwości. Pozwolę sobie twierdzić, że w tej kategorii wiedzy jestem największym ekspertem w Paryżu. Poza tym, ty sam stosujesz bardzo ciekawy styl walki. Adrien, tak? – oświadczył z uśmiechem profesor, na co blondyn wyszczerzył szeroko oczy.

- J-ja? – wyjąkał, mając już w głowie scenariusz, jak mężczyzna oświadcza, że zna jego sekret.

- Tak, ty. Miałem przyjemność obserwować odbywające się rano zajęcia szermierki. – zaczął wyjaśniać profesor, nie zauważając jak chłopak westchnął cicho z ulgą. – W czasie ostatniego pojedynku zachwyciło mnie, jak udało ci się przełamać obronę przeciwnika. Podejrzewam, że „przewidziałeś” jego ruchy? – zapytał, a Adrien kiwnął zauważalnie głową. – To się nazywa ”instynkt”. To właśnie starali się wyćwiczyć starożytni wojownicy. Zdolność przewidywania ruchu przeciwnika. Dawało to przewagę w walce, samuraje nie mogli zostać zaskoczeni, a sami potrafili wykorzystać to do uśmiercenia przeciwnika. Na przykład według mnie ten nowy zamaskowany bohater stosuje styl walki bardzo podobny do wschodniego. – stwierdził nagle profesor, na co cała klasa się dziwnie ożywiła.

- Naprawdę? Jest pan pewien? – zadał pytanie Kim, wychylając się ze swojej ławki.

- Tak. Ostatnio zacząłem bardzo dokładnie obserwować jego walki i jestem pod głębokim wrażeniem. Chyba jeszcze nigdy nie widziałem kogoś z takimi umiejętnościami. Ale udało mi się zauważyć, że jego styl składa się z Kendo i Kung-fu, a także miejscami z naszego europejskiego stylu walki mieczem. Zaskakujące jest to, że potrafi on je płynnie ze sobą łączyć. – stwierdził na koniec, ale widząc wciąż wpatrzone w niego zdziwione oczy uczniów, uśmiechnął się i dodał. – No co? Przecież mówiłem, że się na tym znam.

- Dziękujemy bardzo, profesorze Le Guerrier, za te słowa i pańską otwartość. Cieszymy się, że znalazł pan czas, aby przyjść i się z nami podzielić swoją wiedzą. Pańska znajomość kultury starożytnych Chin była rzeczywiście wyczuwalna. Nie mam racji? – zadała pytanie klasie, na co uczniowie zaczęli bić gromkie brawa.

- Dziękuję bardzo za miłe słowa. Mam nadzieję, że czymś jednak udało mi się z wami podzielić. I kto jest chętny, tego zapraszam na zajęcia na Uniwersytecie. – odpowiedział ze śmiechem profesor, po czym uścisnął rękę pani Bustier i wyszedł z sali, machając do zebranych.

- „To akurat było bardzo ciekawe. Zainteresowałeś mnie tym, panie Le Guerrier” – ta myśl pojawiła się niespodziewanie w głowie Lily, która wsłuchiwała się z góry w ostatnią wypowiedź profesora zaintrygowana, uśmiechając się przy tym chytrze.

- A wam dziękuję za uwagę i wzorowe zachowanie, dzieci. Jestem szczęśliwa, że z taką uwagą słuchaliście słów naszego gościa. Na pewno dla niego to też była przyjemność. – zwróciła się do uczniów z uśmiechem i w tej samej chwili zabrzmiał na korytarzu dzwonek. – Dobrze, to wszystko. Jesteście wolni. – oświadczyła kobieta, a nastolatkowie równocześnie wstali z ławek i udali się do wyjścia z sali.

Po przyjściu na korytarz uczniowie zaczęli dzielić się swoimi odczuciami na temat odbytej niedawno lekcji.

- Ten profesor to rzeczywiście prawdziwy specjalista od Chin! Sam trochę na ten temat czytałem, a nawet połowy nie wiedziałem z tego, co mówił. – rzekł z zafascynowaniem Max, a część klasy pokiwała twierdząco głową na jego słowa.

- A tamtejsza sztuka jest jedyna na całym świecie. Malarstwo porcelanowe i „precyzyjne machnięcia pędzlem” to coś niezwykłego! – dodał zachwycony Nathaniel.

- E tam, „sztuka”! Chiny są bardzo rozwinięte technologicznie! Jestem ciekawa, czy nie wynaleźli tam już może odrzutowych rolek. Chciałabym takie! – wtrąciła niemal natychmiast Alix.

- Ohh, jakie to romantyczne, kiedy zakochany chłopak wręcza swojej wybrance kwiat sakury na znak miłości! To takie słodkie! – rozmarzyła się Rose, a stojąca za nią Juleka musiała aż chwycić przyjaciółkę za ramiona, bo zaczęła się niebezpiecznie chwiać.

- Mnie natomiast najbardziej zainteresowała tamtejsza kultura. Architektura, obyczaje, czy święta. Niesamowite, jak bardzo jest ona odmienna od kultury w Europie. Może kiedyś założę bloga o kulturach świata. – stwierdziła niby zamyślona Alya, jednak po chwili zaśmiała się głośno, a z nią cała reszta klasy. – A co u ciebie, Marinette? Pewnie zainteresował cię temat tamtejszej mody. – szturchnęła zaczepnie przyjaciółkę, która uśmiechnęła się i odpowiedziała, uprzednio oddając szturchnięcie.

- Może bardziej nie mogę uwierzyć, że dziewczyny potrafią czasem tak mało na siebie włożyć i twierdzą, że są ubrane. Wolę jednak naszą kulturę mody. Tamtej nie mogę miejscami zrozumieć.

- Ha, być może dlatego, że się na tym nie znasz. Może to stwierdzić każdy, kto tylko spojrzy na twoje ciuchy. – wtrąciła się z wyraźną drwiną Chloe, wychodząc z grupy i stając naprzeciw Marinette.

- O czym ty mówisz, Chloe? To, że ktoś ma swój własny styl, nie znaczy też, że innymi poglądami na modę się nie interesuje. Dobrze o tym wiem, bo sama projektuję i ciekawi mnie światowy modeling.

- Może dla ciebie, ale twoje ciuchy jasno świadczą o twoim braku wiedzy na ten temat, a także o twoim „projektowaniu”. Myślisz, że kogokolwiek zainteresują twoje tam bazgroły, które nazywasz „projektami”? Nie rozśmieszaj mnie!

- Może dla CIEBIE to „bazgroły”, ale mnie interesują opinie znających się na tym projektantów. Nie zapominaj, że mój projekt kapelusza docenił sam Gabriel Agreste. – odpowiedziała hardo ciemnowłosa i uśmiechnęła się zwycięsko, widząc jak blondynce zrzedła mina.

- Hym, miałaś po prostu szczęście. Poza tym przy słabej konkurencji nawet największe paskudztwa mogą wygrać jakiś tam konkurs.

- Może, ale nie kiedy sędzią był sam pan Agreste. – odrzekła krótko Marinette, a rozzłoszczona tym Chloe zawarczała cicho.

- Wasza dyskusja jest naprawdę bardzo komiczna. Obie myślicie, że macie jakiekolwiek pojęcie na temat mody, a tak naprawdę w ogóle się nie znacie. – doszła nagle wypowiedź z grupy, a gdy wszyscy odwrócili się w stronę źródła, ujrzeli stojącą blisko nich Lilę.

- Hęę? A co to ma niby znaczyć?! Wiedź, że dzięki mojemu papie mam dostęp do wszelkich zagranicznych, topowych ciuchów, tak więc nie mów mi tu, że się na tym nie znam! – odpowiedziała obrażona tym stwierdzeniem Chloe, na co brunetka zaśmiała się drwiąco.

- Naprawdę? I myślisz, że dzięki temu masz pojęcie na temat mody? Bo twój „tatuś” ci je załatwia? Śmieszna jesteś, Chloe. Możesz tam być córką burmistrza, ale przez to jesteś uwięziona w swoim małym świecie. – stwierdziła Lila, dziwiąc tym blondynkę, jak i Marinette. – Ja nie potrzebowałam sprowadzać sobie ciuchów. Sama jeździłam tam, gdzie je produkowano. Spotykałam się z najważniejszymi osobami w świecie projektantów. To oczywiste, że znamienite osoby spotykają się tylko z ludźmi na poziomie, a ja, oczywiście, należę do takich osób. – mówiąc to, zbliżała się powoli do dziewczyn, by w końcu minąć zaskoczoną Chloe, a stając naprzeciw Marinette, która to spojrzała z poważną miną na uśmiechającą się drwiąco Lilę. – Taka jest różnica między wami, a mną. A zwłaszcza… między tobą a mną. – zakończyła już szeptem, który usłyszeć mogła tylko ciemnowłosa.
Nim jednak Marinette zdążyła odpowiedzieć, między nią a Lilą stanął niespodziewanie Adrien, który z powagą zwrócił się do brunetki.

- Chyba trochę przesadzasz, Lila. Poza tym nie możesz tak oceniać innych ludzi.

- Adrien! – krzyknęła Lila, zaskoczona nagłym pojawieniem się blondyna, po którym to uśmiechnęła się lekko i rzekła już łagodniej. – Ja tylko powiedziałam prawdę, Adrien. Przecież nie trudno się domyślić, że to ja znam się najbardziej na projektowaniu i modzie, a…

- Nawet jeśli brałaś udział w licznych podróżach, nie znaczy to, że posiadasz większą wiedzą na ten temat. Marinette już wielokrotnie pokazała, że projektowanie to jej pasja. – odrzekł stanowczo Adrien, a ciemnowłosa patrzyła na niego z coraz większym szokiem.

- Co ty mówisz, Adrien? Popatrz tylko na nią, co ona ma, czego ja nie mam? To oczywiste, że…

- Wartość człowieka nie płynie z tego, co posiada, a tego, co daje innym. Tym właśnie się zdobywa szacunek i przyjaźń innych ludzi. Takie osoby są dla mnie bardzo ważne. –oświadczył krótko Adrien, a Lila zaniemówiła na jego wypowiedź. W grupie również zaległa cisza, gdy nagle na niespodziewającego się tego Adrien’a wpadła z entuzjazmem Chloe, która objęła go za szyję i rzekła aż „przesłodko” radośnie.

- A JA, Adrien?! Jestem dla ciebie ważna?! Wiedz, że ja bardzo dużo daję od siebie! Spójrz tylko na Sabrinę! Ile ona zyskuje ode mnie, będąc moją przyjaciółką! A ja z wieloma rzeczami się z nią dzielę! – mówiła głośno blondynka, a kompletnie zaskoczony tym Adrien zdołał tylko wydukać.

- T-tak, C-Chloe. T-ty t-też j-jesteś dla m-mnie w-ważna.

Stojąca zaś za nimi Marinette wpatrywała się z zaskoczeniem na Adrien’a. Dziewczyna nie mogła nie zauważyć, że ostatnimi czasu blondyn zaczął coraz bardziej aktywnie dzielić się swoim zdaniem „na forum”, a zwłaszcza, gdy to ciemnowłosa brała również w tym udział. A może jej się to pomyliło? A co jest najdziwniejsze, Marinette odczuwała to zupełnie inaczej, niż by sama się tego po sobie spodziewała. Dawniej pewnie by niemal skakała ze szczęścia, a teraz? Jedynie poczuła, jak przyjemniej się jej zrobiło z tego względu, że ją broni. Ale nic więcej, i to ją zaskoczyło. Myśląc nad tym, w głowie zamyślonej dziewczyny pojawiała się coraz wyraźniej postać Czarnego Kota. Otrząsnęła się jednak z tej myśli i przestała nad tym rozmyślać, szczerze obawiając się nawet swoich myśli.

W tym samym momencie usłyszała nagle głos osoby, która właśnie wyszła z tłumu.

- Wszystko to ładne i piękne, ale przejdźmy teraz na „bardziej” poważne tematy. – oświadczył głośno Gerard, stając naprzeciw Adrien’a i Chloe, na którego widok Marinette skrzywiła się lekko.

- A tobie o co chodzi?! Przecież rozmawiamy na poważny temat: Mój i Adrien’a! – odpowiedziała 
surowo Chloe, patrząc na bruneta spod byka.

- Nie mówię, że wasza rozmowa jest jakaś gorsza, ale ta sytuacja zdążyła się już tyle razy, że aż straciłem rachubę. A przecież jestem z wami dopiero od tego roku. – odrzekł spokojnie i z uśmiechem chłopak, a po jego słowach blondynka zarumieniła się lekko zawstydzona, a prawie cała klasa zaśmiała się krótko. – Jestem pewny, że się ze mną zgodzicie, że to nie był najciekawszy temat, o jakim nam opowiadał. A szczególnie jedno wyłapałem. Jego komentarz na temat Adrien’a. – rzekł Gerard do grupy, a wszyscy w tym samym momencie odwrócili się w stronę wspomnianego chłopaka.

- Co? Na „mój” temat? – zdziwił się Adrien, jednak po chwili przypomniał sobie, że rzeczywiście profesor Le Guerrier coś o nim powiedział. – Taak…, twierdził, że zdołałem pokonać rano Nicolas'a dzięki… „instynktowi”. – przyznał zamyślony Adrien.

- Właśnie, to mnie zaciekawiło! Że poza sztuką walki wojownicy starali się też dojść do takiego „instynktu”. Jestem ciekawy, czy teraz też się nad tym pracuje, bo w światowych zawodach jakoś nie ma o tym mowy.

- Nie wiem, Gerard. Ja też dopiero dzisiaj się o tym dowiedziałem.

- Na własnym przykładzie też, nie? – wyszczerzył się brunet do Adrien’a, na co ten uśmiechnął się zawstydzony. – Jeszcze to, o czym mówił na temat tego zamaskowanego, eee, bohatera. Ciekawe, 
czy…

- A co ty tam możesz na ten temat wiedzieć?! – odezwał się nagle głośno Kim, wychodząc z grupy i odpychając zaskoczonego Gerarda na bok. – Wszyscy tutaj wiedzą, że w takich sprawach to ja jestem tu największym ekspertem. – oświadczył chłopak, prostując się dumnie.

- Nie jestem tego taka pewna. W tym to chyba Adrien… - zaczęła Alix po chwili ciszy, jednak Kim przerwał jej gwałtownie.

- To nic nie znaczy! Ja tu jestem specem od sportu i wszelkich konkurencji. Uważam, że profesorek słusznie stwierdził, że Shadow jest niezwykłym przykładem umiejętności walki na wysokim poziomie.

- A skąd ty taki pewny jesteś? – spytała ze słyszalną srogością Alya, a Kim machnął tylko ręką na jej słowa.

- Wiem, bo się znam. Tyle ci wystarczy. W końcu Paryż ma porządnego obrońcę, a nie jak dotąd pokroju Biedronki i Czarnego Kota. – stwierdził pewnym swego uśmiechem, na co ponownie nastąpiła chwila ciszy. Szybko jednak została ona przerwana.

- Czyli uważasz, że to, co dotąd dla nas zrobili Biedronka i Czarny Kot to nic w porównaniu z tym, jak działa Shadow, tak? – rzekła z wyczuwalną złością Marinette, wychodząc z tłumu i stając naprzeciwko Kim’a. W tym samym momencie wokół nich nastąpiła głęboka cisza.

- Tak, Marinette. Tak właśnie uważam. Wszyscy tutaj wiedzą, że jesteś fanką naszych „bohaterów”, ale spójrz prawdzie w oczy. Dużo dla nas zrobili, ale w porównaniu z tym, co osiąga Shadow to nic. Musisz przyznać, że jest on od nich lepszy.

- Ach tak? Czyli też kiedy ratowali mnie, ciebie, czy każdego z nas z opresji to również było „nic”? Kiedyś inaczej do tego podchodziłeś.

- Czasy się zmieniają. Trzeba stawać za silniejszymi. – odrzekł chłopak, prostując się dumnie.

- A więc kiedy ten „bohater” groził zabójstwem Biedronki i zmuszaniem Czarnego Kota do zaatakowania burmistrza, to wtedy właśnie był „lepszy” od nich, tak?! – spytała już z mocno wyczuwalną grozą ciemnowłosa, na co Kim przez chwilę nie wiedział, co może powiedzieć.
Gdy jednak już otwierał zdenerwowany usta w celu udzielenia siarczystej odpowiedzi, nagle między nim a Marinette wskoczył szybko Adrien.

- Dość! Skończcie to, zanim ktoś powie o jedno słowo za dużo! – zwrócił się do kłócących, na co tamci wstrzymali się na chwilę i spojrzeli zdziwieni na chłopaka. – Nie drążcie tak tego tematu, bo schodzicie na na niebezpieczną drogę. Każdy z tej trójki, a również Volpina coś wnosi dla Paryża i nie należy się wykłócać, kto bardziej działa. Ważne jest, by ze wszystkich czynić coś dla innych, okej? – wyjaśnił stanowczym głosem swój punkt widzenia, wpatrując się to na dziewczynę, to na Kim’a. Zarówno Marinette jak i Kim zastanowili się nad słowami Adrien’a, zerknęli na siebie szybko, aż w końcu ciemnowłosa westchnęła uspokajająco i rzekła.

- Zgadzam się. Stoi, Kim? – zwróciła się do chłopaka, wyciągając przy tym rękę. Ten popatrzył się na nią, po czym odtrącił ją mocno.

- Nie. – odpowiedział tylko, odwracając się i kierując w stronę wyjścia. Reszta klasy obserwowała go z widocznym zdziwieniem, który zagościł również u Adrien’a, jak i Marinette.

- „Dlaczego się tak zachowujesz, Kim? Przecież dotąd byliśmy dobrymi znajomymi, a tu nagle… zmieniłeś się. Co się z tobą dzieje?” – zastanawiała się dziewczyna, gdy nagle usłyszała zmartwiony głos blondyna.

- Trzymasz się, Marinette? – spytał z wyraźnym współczuciem, na co ciemnowłosa spojrzała na niego i pokiwała przecząco głową.

- Nie, nic się nie stało, Adrien. Po prostu… dziwi mnie zachowanie Kim’a. Dotąd nie wyrażał się tak źle o Biedronce i Czarnym Kotu.

- Tak, też mnie to zastanawia. Zupełnie jakby kompletnie się zmienił.

- Racja. Dziękuję ci bardzo za pomoc, Adrien. I za to, że się za mną wstawiłeś. – zwróciła się z uśmiechem do chłopaka, na co ten pokłonił się głęboko.

- To była czysta przyjemność, Marinette. Zawsze staram się pomagać przyjaciołom. – odpowiedział oficjalnie, ale też i zabawnie chłopak, odwzajemniając uśmiech. – „A zwłaszcza tym bliskim memu sercu.” – dodał już mimochodem w myślach.

- Dobra, to my już się powoli zbieramy, Marinette. Już czas, abyśmy wyszły gdzieś wspólnie na zakupy. – odezwała się głośno Alya, szturchając lekko przyjaciółkę w ramię.

- Haha, dobrze. Może zobaczę coś, co mnie zainspiruje. Do jutra!

- Cześć! – pożegnały się wspólnie z klasą, po czym wyszły w szybkim tempie z budynku szkoły. Reszta zaś ich znajomych równie zaczęła się żegnać i ruszać do domu lub na miasto. Tylko Gerard szedł z skrzywioną miną i rozmasowywał sobie kark. To uderzenie od Kim'a nie było lekkie.

- A my, Adrien? Może przejdziemy się po sklepach z grami i coś zagramy u ciebie w chacie? Może twój ojciec nie będzie miał nic przeciwko. – zwrócił się z uśmiechem Nino do przyjaciela, jednak nie otrzymał odpowiedzi. – Hej, ziemia do Adrien'a! Słyszysz mnie?! – zawołał już głośniej, na co blondyn wzdrygnął się przestraszony i spojrzał z zaskoczeniem na rudzielca.

- C-co? – zdołał wydukać, a Nino potrząsnął głową z niedowierzaniem.

- Ehh, ostatnio jakoś rozkojarzony jesteś, brachu. Wszystko z tobą w porządku? Czy może… „ktoś” zaprząta twoje myśli? – rzekł z cwanym uśmieszkiem, szturchając łokciem przyjaciela. Ten tylko zaśmiał się krótko i odtrącił rękę Nina.

- Heh, chyba śnisz, Nino. Tylko jedno ci w głowie. – odpowiedział ze śmiechem, po czym dodał. – Dobra, to chodźmy. Zapraszam do siebie!

* * *

- „Władco Ciem! Tu Lila. Chyba odkryłam coś, co cię może bardzo zainteresować.”



1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniały rozdział,  czyżby Adrien był coraz bardziej zainteresowany Marionette ale z Kimem nie był wczesniej taki...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń