To tyle, ZAPRASZAM!!!
Rozdział 28
Po pokoju
rozległ się dźwięk budzika, a po kilku sekundach drobna dłoń chwyciła za
wibrującą komórkę, wyłączając natrętny hałas. Spod kołdry wyłoniła się zaspana
dziewczyna i przymrużonymi oczami rozejrzała się dookoła. Upewniając się w tym,
że już ranek, nastolatka rozciągnęłam się, po czym powoli zeszła z wygodnego
łóżka i chwiejnym krokiem ruszyła do łazienki, żeby się odświeżyć. Szybka
kąpiel w ciepłej wodzie rozluźniła ciemnowłosą, która z błogością i coraz
lepszym humorem zaczęła szykować się do wyjścia do szkoły. Jednak ta radość
zaczęła znikać, a na jej miejsce przyszło zwątpienie w czasie, gdy dziewczyna
suszyła włosy.
Marinette
przypomniała sobie niedawne zdarzenie sprzed dwóch dni. Kiedy to odbyła się
walka między nią, Czarnym Kotem i Volpiną, a Lilą oraz jej towarzyszem,
Portus’em. Później do akcji wkroczył także Shadow, ratując tym Biedronkę i Kota
z opresji. Rywal pokonał ostatecznie Portus’a, jednak złoczyńca zdążył przed
tym zagrozić uczniom i przyjaciołom Marinette w jej szkole. Z tego też powodu
Lila zdołała uciec, a bohaterowie pomogli w ewakuacji zawalającego się budynku.
I wtedy to właśnie wydarzyło się coś, czego Marinette się nie spodziewała: jej
znienawidzony znajomy i arogant, Geralt, został uratowany przez Shadow’a, który
wyniósł go ze szkoły. Niby nic, ale problem w tym wszystkim polegał na tym, że od
niedawna ciemnowłosa podejrzewała, że pod maską Shadow’a skrywa się nie kto
inny, jak właśnie Geralt.
* * *
- „Kim on w końcu jest? Kto kryje się
za tą maską? Przecież… Geralt jest niemal taki sam jak on! Ta sama pewność,
drwina i przebiegłość, a co za tym idzie też… inteligencja.” – z bólem
dziewczyna musiała to przyznać. – „Dodatkowo pojawił się w Paryżu równocześnie
z pokazaniem się Shadow’a. To musiał być ON! Ale… nie jest? Więc kto?” –
zastanawiała się Marinette, jednak niespodziewanie jej rozmyślenia przerwał Czarny
Kot.
- Uff! Muszę przyznać, że było ciężko
zdecydowanie dzisiaj. Na całe szczęście wszyscy zostali uratowani, a do tego
dzięki Akumie udało ci się odbudować szkołę, Biedronko. – uśmiechnął się do
przyjaciółki tymi słowami, a ta niemrawo odwzajemniła uśmiech.
- T-tak, ale to tylko dlatego, że
Shadow oddał nam tą Akumę.
- To nieważne! Liczy się to, że
ostatecznie nikomu nic się nie stało. Poza tym tylko dzięki tobie Paryż nie
stał się ruiną. – dodała entuzjastycznie Volpina, wpatrując się z wyraźnym
podziwem na ciemnowłosą. Ta również spojrzała na nią z uśmiechem, zdając sobie
w myślach z czegoś sprawę.
- „Tak…, oni mają rację. Trzeba
szukać pozytywnych stron, a nie rozmyślać i rozpaczać nieustannie nad błędami.
One są zawsze i nikt tego nie zmieni. Ważne jest, aby się nad nimi nie
zatrzymywać.” – stwierdziła wyraźnie uspokojona dziewczyna, nie spuszczając
wzroku z roześmianego Kota i wesołą Volpinę. Nieważne, kto kryje się za maską
Shadow’a. Ważne jest to, że z takimi przyjaciółmi wspólnie będzie broniła Paryż
przed wszelkimi niebezpieczeństwami.
* * *
Marinette
uśmiechnęła się na tą ostatnią myśl, wychodząc z łazienki i kierując się do
szafki z ubraniami. Zauważyła też wybudzoną Tikki, siedzącą na biurku i
przeglądającą jakieś magazyny. Ciemnowłosa przeszła obok, machając przy tym
radośnie ręką do stworzonka, na co od razu otrzymała podobną odpowiedź, po czym
skierowała swoje kroki do szafy. Otworzyła ją zamaszystym ruchem rąk, a po
krótkiej obserwacji zdecydowała się na swój codzienny strój. Zaczęła więc
zrzucać z siebie piżamę, przypominając sobie w tym momencie padłe wcześniej słowa Volpiny, które
zaskoczyły zarówno ją, jak i pewnie też Czarnego Kota.
* * *
- Volpino, chcemy ciebie bardzo
przeprosić. – odezwała się nagle dziwnie smutno Biedronka, na co rudowłosa
spojrzała na nią zaskoczona. – Przykro nam, że ci nie uwierzyliśmy, i że
daliśmy się tak zmanipulować. A przede wszystkim…, że ja dałam się oszukać. –
dodała łamiącym się głosem, przykuwając wzrok już nie tylko Alya’i, ale też i
Czarnego Kota. – Sprawiłam ci tak wiele bólu…! Kot nie przestał w ciebie
wierzyć, mimo to ja… - dziewczyna nie zdążyła dokończyć, ponieważ w tej samej
chwili objęła ją ciepło para rąk, słysząc cichy szept.
- To nic, Biedronko, to nic. Nie masz
za co przepraszać. Jak miałabym się na kogoś gniewać, skoro sama straciłam
wtedy wiarę w siebie? – rzekła żartobliwie, ściskając ciepło ciemnowłosą. Po
chwili odsunęła ją na długość rąk i rzekła głośno, patrząc jej w oczy. – Nie
jesteś niczego winna! To wszystko się stało przez kłamstwa i zwodzenia Lily.
Nie zachowałabym się lepiej na twoim miejscu. Liczy się to, że udało się nam ją
i jej pomocnika zdemaskować i pokonać, ratując tym samym Paryż. – oświadczyła
ze łzami radości Volpina, a jej słowa wstrząsnęły Biedronką. Ta po chwili
odwzajemniła uśmiech, po czym przytuliła serdecznie rudowłosą.
- Masz rację, Volpino! Teraz ważne
jest to, że znów działamy wspólnie dla bezpieczeństwa paryżan jako drużyna. I
nie ważne, co się stanie, nic tego nie zmieni! – dodał poważnie, ale też i
radośnie Kot, a dziewczyny spojrzały na niego z zadowoleniem, a Marinette
musiała przyznać, że coraz bardziej Czarny Kot zaczyna jej imponować.
- Volpina… - rzekła dziwnie poważnie
rudowłosa, a bohaterowie zwrócili na nią swoją uwagę. Ta zamyśliła się na
chwilę, po czym odezwała się stanowczo. – Nie zwracajcie się do mnie tym
imieniem!
- Co?! Dlaczego? – dwójka nastolatków
nie kryła wyraźnego szoku.
- Od kiedy Lila zaczęła podszywać się
pod nią, to imię straciło swoje piękno oraz dobro, i zaczęło się kojarzyć ze
strachem i oszustwem. Nie mogę go używać, dopóki Lila wciąż je kaleczy i
niszczy przez swoje czyny. Kiedy ostatecznie ją pokonamy i przestanie być
zagrożeniem dla Paryża, zacznę walczyć o przywrócenie tytułu „Volpiny” dawnego
szacunku i dobra! – oświadczyła dobitnie Alya, a Biedronka i Kot spoglądali na
nią z widocznym zaskoczeniem. Po chwili chłopak kiwnął głową z aprobatą, a
ciemnowłosa zwróciła się do rudowłosej.
- Skoro uważasz, że tak będzie
najlepiej…, to my nie mamy tu nic do powiedzenia. – rzekła z szerokim
uśmiechem, który pojawił się również na twarzy u drugiej dziewczyny. – Ale w
takim razie…, jak mamy się do ciebie zwracać? – po tych słowach Alya
wyprostowała się zdziwiona, po czym zaczęła intensywnie myśleć. Gdy jednak
spoglądnęła na swój rudy ogon, od razu przyszedł do niej pomysł.
- Już wiem! Od teraz mówcie do mnie…
Lisica! Bo jestem sprytna i przebiegła! – oświadczyła „przebiegłym” głosem, na
co zaśmiała się pozostała dwójka.
- Jestem skłonny w to uwierzyć! Na
całe szczęście jesteś po naszej stronie! – rzekł ze śmiechem Kot, a rudowłosa
dołączyła się do ogólnego śmiechu. – A więc, moje panie! Chyba w końcu należy
coś wspólnie stwierdzić… - zaczął z zadowoleniem, wyciągając przed siebie
pięść. Dziewczyny od razu zrozumiały i z szerokimi uśmiechami wstały, po czym
wszyscy wspólnie przybili sobie żółwika.
- ZALICZONE!!!
* * *
- „Tak…, ten dzień można było zaliczyć do
udanych.” – stwierdziła w myślach szczęśliwa Marinette, po czym już gotowa
do wyjścia, skierowała się w stronę zejścia do salonu. W tym samym momencie
zwinne kwami schowało się w jej torebce. Dziewczyna przywitała się ze swoją
mamą, krzątającą się przy śniadaniu. Ta z uśmiechem przysunęła w stronę córki
talerz z zapiekankami, a głodna nastolatka zabrała się łapczywie za jedzenie.
Chwilę też obie porozmawiały na typowo babskie sprawy, jednak upływający czas i
groźba kolejnego już w tym semestrze spóźnienia zmusiła Marinette do wstania z
miejsca, by w szybkim tempie wybiec z mieszkania, łapiąc po drodze ciepłą
kurtkę i fioletową czapkę, mijając też przy drzwiach pracującego ojca.
Wychodząc z budynku, ciemnowłosa nałożyła na siebie płaszcz, nagrzała się
chwilę, po czym ruszyła dziarskim krokiem w stronę budynku szkoły.
- „Przecież to już grudzień.” –
stwierdziła w myślach, czując panujący tego dnia chłód.
* * *
- HA!!! –
rozległ się krzyk, a w tej samej upadł boleśnie na ziemię chłopak w białym
skafandrze. Równocześnie do jego piersi przyłożona została szpada, a gdy trener
odgwizdał punkt, stojący na nogach nastolatek odsunął się, po czym zdjął maskę
ochronną i odetchnął głęboko.
- ŁAŁ, to
było niezłe, Adrien! Pokonałeś mnie w rekordowym czasie! Jakim cudem tak szybko
się polepszyłeś? – spytał z podziwem leżący chłopak, a blondyn z uśmiechem
pomógł mu wstać, po czym rzekł.
- Hehe, może
się zdziwisz, ale ja sam tego nie wiem! Niby trenuje taką samą ilość godzin, co
zwykle, i sam jestem tym zdziwiony. Może po prostu mam dzisiaj wenę do walki. –
odpowiedział ze śmiechem, gdy nagle usłyszeli głos trenera.
- Dobra,
dobra! Koniec tych pogaduszek, trening się jeszcze nie skończył. Jest jeszcze
trochę czasu, więc go wykorzystamy. Odpocznijcie chwilę, a potem kontynuujcie.
Adrien! – chłopak spojrzał z oczekiwaniem na mężczyznę. – Świetna robota. Masz
bardzo dobrą technikę. – pochwalił go pan D'Argencourt, a młody Agrest
uśmiechnął się szeroko na pochwałę. Obaj chłopcy usiedli równocześnie na jednej
ze szkolnych ławek. Z przyczyn niezależnych tego dnia trening szermierki
odbywał się wcześniej rano, aby zdążyć przed pierwszymi zajęciami w szkole.
Adrien’owi to nie przeszkadzało, więc poszedł wczoraj z tego powodu szybciej
spać, by móc wstać na taką godzinę.
Gdy blondyn wziął
łyk ze swojej butelki, zaczął zastanawiać się nad słowami kolegi oraz trenera.
- „Hmm, jakby się nad tym zastanowić, to
rzeczywiście coś zbyt łatwo udało mi się pokonać Daniela. A przecież dotąd
byliśmy cały czas na tym samym poziomie, a nasze pojedynki nie kończyły się
szybko. Nie mogę im tego powiedzieć, ale zauważyłem,… że coraz lepiej idzie mi
w szermierce,… od kiedy w Paryżu pojawił się… Shadow.” – stwierdził w
myślach ostrożnie, zastanawiając się nad każdą myślą. Jednak im dłużej rozważał
tą opcję, tym bardziej zaczynała mu ona pasować w tej sprawie. – „Od naszej pierwszej walki, za każdym razem
go obserwuję. Jego ruchy, zwinność, precyzja… są niebywałe! Ja, choć uczę się
szermierki od podstawówki, w życiu nawet nie śniłem, że kiedykolwiek osiągnę
taki poziom. A śledzę czasami olimpiady, czy inne zawody światowe. Jednak to,
co u niego widzę… jest po prostu niesamowite.” – przyznał przed sobą
Adrien, rozciągając się na ławce. Gdy poczuł błogie uczucie w mięśniach,
przypomniał sobie sytuację sprzed dwóch miesięcy, a konkretnie walkę z Lady
Teleki. To, co się wtedy wydarzyło, nie mieściło się chłopakowi w głowie. Dotąd
nie mógł uwierzyć, że Shadow zdołał odeprzeć atak Akumy tymi wszystkimi nożami,
posługując się wyłącznie swoją kataną. Od tamtej chwili, mimo panujących między
nimi wrogich relacji, zamaskowany zaczął niemal fascynować Adrien’a. Dodając
jeszcze jego niedawną walkę z Portuse’m, to…
- Dobra,
koniec przerwy, Adrien! Zostało już mało czasu, ale jeszcze jedną walkę zdążymy
przeprowadzić. Teraz zapraszam ciebie oraz Nicolas’a! – zarządził trener, a
jeden ze stojących przy ścianie chłopaków wyprostował się i podszedł do
mężczyzny. Po chwili to samo również uczynił Adrien.
Gdy obaj
stanęli naprzeciwko siebie, w oczach czarnowłosego ujrzał blondyn powagę i
determinację. Nicolas nie był może jednym z najlepszych, ale swoje umiał i
potrafił zaskoczyć. Adrien podejrzewał, że w tym pojedynku nie może tracić
czujności.
Nastąpił sygnał,
rozpoczynający starcie. Nicolas od razu ruszył do ataku, nacierając szpadą na
Adrien’a, który bronił się, cofając do tyłu. W końcu odbił miecz przeciwnika i
sam zaczął atakować, wyprowadzając szybkie cięcia z obu stron na rywala. Ten
zdołał przez chwilę parować te ataki, ale w pewnym momencie Adrien ponownie
odbił jego szpadę, po czym błyskawicznym pchnięciem trafił go w pierś. Na to
rozległ się gwizdek, świadczący o zdobytym punkcie.
- 1:0 dla
Adrien’a. Pozycja! – po tych słowach obaj chłopcy ponownie stanęli naprzeciwko
siebie, a po chwili rozległ się sygnał rozpoczynający walkę. Znowu do ofensywy
przeszedł Nicolas, ale tym razem wolniej i z wyraźną ostrożnością zaczął
atakować. Blondyn spróbował go odepchnąć i wymierzyć cios, jednak brunet
sparował atak, wyprowadzając równocześnie szybkie pchnięcie, lecz Adrien zdołał
odskoczyć, nim został trafiony.
- „Nieźle się poprawił. Widocznie dużo
trenował.” – ocenił chłopak, przyjmując pozycję bojową. Brunet powoli
zbliżał się do przeciwnika, by w końcu pchnąć na daleko szpadą w blondyna. On
zaś zablokował atak, po czym ruszył do kontrataku, zbliżając się szybko do
rywala, chcąc wykorzystać jego ustawienie. Nim ten zdołał się wyprostować,
został uderzony bronią w pierś.
- Pchnięcie!
2:0 dla Adrien’a! – ogłosił trener, kończąc rundę. Adrien odetchnął głęboko,
zaś Nicolas tupną w ziemię z wściekłością, po czym cały zaczął się lekko
trząść.
- Cholera! A
niech to…! W mordę…! – grzmiał cicho, wyraźnie roztrzęsiony przebiegiem
spotkania. Bojąc się jednak, że jeśli się nie uspokoi, to trener odwoła go z
zajęć, odetchnął kilka razy, uspokajając oddech. W końcu już bardziej spokojny
stanął na macie, dokładnie naprzeciw Adrien’a.
- „Dość mocno to przeżywa. A przecież to tylko
sparing.” – stwierdził w myślach blondyn, obserwując przeciwnika. Ustawił
się jednak w pozycję, a jego rywal uczynił to samo, potwierdzając gotowość do
walki. Po chwili rozległ się oczekiwany sygnał.
Adrien stał
w miejscu i czekał na ruch przeciwnika, jednak ten się nie ruszał. Po dłuższej
oczekiwaniu bez żadnej reakcji ze strony rywala, blondyn postanowił pierwszy
wykonać ruch. Zbliżał się powoli do bruneta, po czym z zaskoczenia zaczął
nacierać mocno na chłopaka, zmuszając go do cofania się. Ten blokował każdy
atak, gdy nagle ostatni cios odbił i przystąpił do kontrataku, jednak Adrien
zdołał odskoczyć, czujnie i w skupieniu śledząc ruchy przeciwnika.
Stali oni
tak przez krótką chwilę, gdy nagle Nicolas zaczął przybliżać się do Adrien’a,
wyciągając przed siebie szpadę. Blondyn ścisnął pewniej własną broń, gdy nagle
brunet zaczął dziwnie machać swoim mieczem. Kręcił ręką w lewą i prawą stronę
ciała, podchodząc powoli do Adrien’a. Ten stał i zastanawiał się, jaki ma cel
ten ruch, jednak nie zdołał wymyśleć nic racjonalnego na to. W końcu postanowił
spróbować i zaatakował bruneta. Poczekał na moment, kiedy to szpada będzie
znajdować się po prawej jego stronie, po czym w odpowiedniej chwili uderzył w
odsłonięty lewy bok. Jednak Nicolas błyskawicznie okręcił dłonią broń i odbił
uderzenie blondyna, i następnie z obrotem ciachnął szpadą w przeciwnika. W tej
chwili Adrien’a uratowało tylko jego zapobiegawcze skupienie, ale również
odrobina szczęścia, co sam mógł stwierdzić. Blondyn odskoczył w ostatniej
chwili, po czym ponownie przyjął pozycję, jednak zdziwiony ujrzał, że brunet
nie zmienił taktyki i wciąż zbliżał się do niego, machając nieustannie bronią,
a spod maski Adrien ujrzał u Nicolas’a pewny siebie uśmieszek.
- „Jest teraz bardzo pewny siebie. Myśli, że
ten ruch wystarczy mu do wygranej. Muszę jakoś złamać jego obronę.” –
skomentował w myślach Adrien, po czym przeszedł do działania.
Skoro atak w
odsłoniętą część ciała się nie powiódł, logicznie było więc spróbować
zaatakować odwrotnie. Adrien przystąpił do działania i uderzył w szpadę
bruneta, kiedy to miał ją po swojej lewej, chcąc ją odbić i natrzeć na
przeciwnika. Ten jednak sparował uderzenie, nie odbijając ręki od uderzenia
Adrien’a, tylko przerzucił szpadę blondyna zza siebie, z zamiarem wyprowadzenia
szybkiej riposty. Agreste jednak zdołał uchylić się przed pchnięciem,
wyswobodzić dłoń, po czym odsunął się szybko od przeciwnika.
- „Uff, mało brakowało! A niech to, nie mam
jak się przebić przez jego obronę. Całkiem cwany ruch poznał. Ale… może jeśli
nie działa atak, to może obrona coś zdziała.” – stwierdził chłopak,
przyjmując pozycję, po czym również zaczął zbliżać się do przeciwnika. Ten
tylko pogłębił uśmiech, po czym wyprowadził uderzenie z prawej na ukos. Adrien
wystawił rękę w prosty blok, gdy nagle Nicolas zwinnie wykręcił rękę, kierując
uderzenie w odsłonięty bok blondyna. Tylko gwałtowna reakcja uratowała chłopaka
przed trafieniem w jego pierś. Na tym jednak się nie skończyło. Brunet zaczął
nacierać na Adrien’a zasypując go gradem cięć i pchnięć, a wytrącony z
równowagi blondyn starał się każde uderzenie blokować. Gdy Adrien zaczął w
starciu przejmować inicjatywę, w tej samej chwili Nicolas, zupełnie jakby to
odczuł, odskoczył od Adrien’a na bezpieczną odległość, po czym już z wyraźną
drwiną ponownie zaczął zbliżać się do niego, kręcąc przed siebie szpadą.
Blondyn był już tą sytuacją lekko zdenerwowany.
- „Choroba, nie daje się podejść! I jeszcze
cały czas powtarza to samo, zamiast zaryzykować. Uważa, że ten ruch zapewni mu
wygraną, a to jest lekkie tchórzostwo. Ehh, nie mogę go oceniać, w końcu nie
świecę jakimś przykładem. Ale jeśli czegoś nie wymyślę, to rzeczywiście mnie
pokona. Szybko zdobędzie potrzebne punkty. Co mam zrobić, co mam zrobić?” –
zastanawiał się Adrien, chcąc znaleźć jakieś rozwiązanie. Jednak świadomość
zbliżającego się bruneta nie ułatwiała mu zadania, dlatego też odłożył te
przemyślenia, a skupił się na obronie. W tej samej chwili brunet zamachnął się
do następnego ciosu.
I nagle
Adrien to poczuł. Znajomy dreszcz przeszedł przez jego ciało, a konkretniej
okolice jego lewego boku. Wszystko nagle zadziało się jakby w zwolnionym
tempie. Nicolas na niego nacierał, zamachując się szpadą w kierunku prostym w
Adrien’a. Jednak podobny dreszcz, tylko delikatniejszy, pojawił się po prawej
stronie ciała blondyna. Idąc za tym, co aktualnie czuł, Adrien skierował szpadę
na lewo jakby z zamiarem bloku. W tym samym momencie brunet obrócił dłoń,
błyskawicznie zmieniając kierunek ataku na prawy bok blondyna. Adrien w równie
szybkim tempie przerzucił szpadę na drugi bok, wykorzystując wcześniejszy
fortel z blokiem, jednak na tym nie skończył. Bo Nicolas zamiast uderzyć,
okręcił się na pięcie, by szerokim zamachem ciąć ponownie blondyna w lewy bok.
Pewny zwycięstwa brunet spodziewał się trafienia, zdziwił się jednak ogromnie,
kiedy to usłyszał zgrzyt zderzenia metalu o metal, a stojący przed nim Adrien
zablokował atak, w skupieniu obserwując przeciwnika.
- "Co to było?"
- CO…?! -
Nicolas nie zdążył dokończyć, gdyż blondyn w tej samej chwili podbił broń
rywala i wykorzystując jego zdezorientowanie obrócił się na pięcie i uderzył
nogą w pierś, dosłownie zwalając go z nóg. Gdy obolały tym uderzeniem brunet
próbował wstać, poczuł krótkie dźgnięcie na swojej piersi.
- 3:0!
Wygrywa Adrien! – ogłosił trener, a wszyscy obserwujący szermierze zaczęli bić
brawo, zachwyceni przebiegiem spotkania. Nikt nie mógł zaprzeczyć, że odbyty
pojedynek był bardzo emocjonujący i nieobliczalny zarówno od strony Adrien’a,
jak i Nicolas’a . Blondyn zabrał szpadę i odwrócił się, oddychając głęboko. Nim
jednak zdołał zrobić krok, coś sobie uświadomił.
- „Bardzo pragnął tego zwycięstwa. Mógł
zawieść się mocno z powodu przegranej. A takie ofiary… najczęściej atakują
Akumy.” – stwierdził w myślach, ponownie stając naprzeciw bruneta. Nawet
skąd nastolatek mógł zauważyć, jak Nicolas jest targany przez emocje, wzięte
podczas walki, bijąc przy tym w ziemię i nie chcąc wstać. Adrien musiał
zadziałać.
- Dzięki! To
była wyrównana walka. – zwrócił się do rywala, a ten spojrzał na niego najpierw
zdziwiony, a później wściekły.
- Łatwo ci
mówić! Ty wygrałeś, a ja przegrałem. To, że była wyrównana nic nie znaczy. – odpowiedział
z wyraźnym smutkiem Nicolas.
- Nie zgodzę
się z tobą. To właśnie przebieg pojedynku świadczy o poziomie szermierzy, a nie
wygrana czy przegrana. Dzięki temu możesz poznać, na ile cię stać i z kim
możesz się mierzyć. Teraz wiesz, że możesz walczyć ze mną jak równy z równym. A
ja muszę się liczyć podczas walki z tobą. – odrzekł z szerokim uśmiechem
Adrien, na który to brunet zawahał się przez chwilę. Blondyn wykorzystał jego
milczenie, pochylając się do niego z wyciągniętą ręką. – To była przyjemność
walczyć z tobą.
Nicolas
wpatrywał się przez krótki moment na rękę, aż w końcu odwzajemnił uśmiech i
skorzystał z pomocy Adrien’a, który pociągnął go do góry.
- I
wzajemnie. – odpowiedział już bardziej zadowolony chłopak, a dookoła dało się
słyszeć małe oklaski.
- Bardzo
honorowe i godne wielkiego człowieka postępowanie. Jestem z was dumny, chłopcy.
– oświadczył z uśmiechem trener, zadowolony z postawy zarówno Adrien’a, jak i
Nicolas’a .
Nagle
wszyscy obecni usłyszeli z góry głos dyrektora.
- Panie D'Argencourt,
czy mógłby już pan zakończyć dzisiejszą lekcję szermierki? Zbliża się 8.00, a przed
szkołą zgromadzili się uczniowie, chcący wejść do środka. Im też należy się
chwila na przygotowanie się do zajęć. Proszę o jak najszybsze wysprzątanie
dziedzińca z mat i narzędzi do szermierki.
-
Oczywiście, dyrektorze. Właśnie skończyliśmy. No już, dzieci! Sprzątamy po
sobie! Évelyne, Blaise i Jacob, wy zbierzcie maty i zanieście je do magazynku! Nicolas,
Julie i Sophie, zbierzcie wszystkie szpady! Bastien, Adrien i Thomas, pochowajcie
pozostałą resztę! Raz, raz, raz! – zarządził trener, a uczniowie równocześnie
ruszyli wykonać powierzone zadanie. W kilka chwil dziedziniec został
wysprzątany dzięki współpracy wszystkich uczestników zajęć, co nie ominęło pana
D'Argencourt.
- Doskonała
robota! Zrobiliście to w rekordowym czasie! – pochwalił uczniów, po czym
odwrócił się w stronę dyrektora. – Panie Damocles, jesteśmy gotowi. Otworzyć
drzwi szkoły?
- Ma się
rozumieć. – odpowiedział z uśmiechem dyrektor, a po tych słowach skierował się
w stronę swojego gabinetu. Nauczyciel zaś podszedł i otworzył drzwi,
zapraszając czekających przed budynkiem uczniów do środka.
Adrien w tej
samej chwili wbiegał po schodach na platformę, spoglądając na wejście do
szkoły. W tłumie uczniów udało mu się dostrzec wchodzącą na dziedziniec
Marinette, opatuloną szczelnie płaszczem i z zimową czapką na głowie.
Spoglądając tak na nią, chłopak nawet nie spostrzegł, jak w okolicach serca
zaczęło go dziwnie mrowić. Gdy to zauważył, wzdrygnął się, ruszając biegiem do
klasy, a w głowie miał tylko jedno pytanie.
- „Co się ze mną dzieje?”
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, Adrien zaczął podziwiać Shadowa, choć muszę powiedzieć że ta iluzja Geralta była bardzo dobra, Adrien brawo to zachowanie w stosunku do Niholasa prawidłowe już pewnie władca ciem ręce zacierał a tutaj nici...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza