wtorek, 2 kwietnia 2019

Miraculum: Rozdział 28

Dzień dobry Wszystkim! Jak to wychodzi w praniu, moja produktywność, wena i chęci powalają mi na ten czas tworzyć rozdział tak średnio co miesiąc. Plus też kilka dni spóźnienia. ;) Obym jakoś Wam to wynagradzał jakością tekstu. Wyszedłem lekko z wprawy w komentowaniu wrzucanego postu, tak więc powiem, że rozdział taki... "zwyczajny". Jeśli trafi się jakiś spec w sprawach zawartych w rozdziale, to chętnie wysłucham wszelkich błędów, które tam zamieściłem. na przyszłość lepiej się do tego będę przygotowywał.
To tyle, ZAPRASZAM!!!


Rozdział 28

Po pokoju rozległ się dźwięk budzika, a po kilku sekundach drobna dłoń chwyciła za wibrującą komórkę, wyłączając natrętny hałas. Spod kołdry wyłoniła się zaspana dziewczyna i przymrużonymi oczami rozejrzała się dookoła. Upewniając się w tym, że już ranek, nastolatka rozciągnęłam się, po czym powoli zeszła z wygodnego łóżka i chwiejnym krokiem ruszyła do łazienki, żeby się odświeżyć. Szybka kąpiel w ciepłej wodzie rozluźniła ciemnowłosą, która z błogością i coraz lepszym humorem zaczęła szykować się do wyjścia do szkoły. Jednak ta radość zaczęła znikać, a na jej miejsce przyszło zwątpienie w czasie, gdy dziewczyna suszyła włosy.

Marinette przypomniała sobie niedawne zdarzenie sprzed dwóch dni. Kiedy to odbyła się walka między nią, Czarnym Kotem i Volpiną, a Lilą oraz jej towarzyszem, Portus’em. Później do akcji wkroczył także Shadow, ratując tym Biedronkę i Kota z opresji. Rywal pokonał ostatecznie Portus’a, jednak złoczyńca zdążył przed tym zagrozić uczniom i przyjaciołom Marinette w jej szkole. Z tego też powodu Lila zdołała uciec, a bohaterowie pomogli w ewakuacji zawalającego się budynku. I wtedy to właśnie wydarzyło się coś, czego Marinette się nie spodziewała: jej znienawidzony znajomy i arogant, Geralt, został uratowany przez Shadow’a, który wyniósł go ze szkoły. Niby nic, ale problem w tym wszystkim polegał na tym, że od niedawna ciemnowłosa podejrzewała, że pod maską Shadow’a skrywa się nie kto inny, jak właśnie Geralt.

* * *

- „Kim on w końcu jest? Kto kryje się za tą maską? Przecież… Geralt jest niemal taki sam jak on! Ta sama pewność, drwina i przebiegłość, a co za tym idzie też… inteligencja.” – z bólem dziewczyna musiała to przyznać. – „Dodatkowo pojawił się w Paryżu równocześnie z pokazaniem się Shadow’a. To musiał być ON! Ale… nie jest? Więc kto?” – zastanawiała się Marinette, jednak niespodziewanie jej rozmyślenia przerwał Czarny Kot.

- Uff! Muszę przyznać, że było ciężko zdecydowanie dzisiaj. Na całe szczęście wszyscy zostali uratowani, a do tego dzięki Akumie udało ci się odbudować szkołę, Biedronko. – uśmiechnął się do przyjaciółki tymi słowami, a ta niemrawo odwzajemniła uśmiech.

- T-tak, ale to tylko dlatego, że Shadow oddał nam tą Akumę.

- To nieważne! Liczy się to, że ostatecznie nikomu nic się nie stało. Poza tym tylko dzięki tobie Paryż nie stał się ruiną. – dodała entuzjastycznie Volpina, wpatrując się z wyraźnym podziwem na ciemnowłosą. Ta również spojrzała na nią z uśmiechem, zdając sobie w myślach z czegoś sprawę.

- „Tak…, oni mają rację. Trzeba szukać pozytywnych stron, a nie rozmyślać i rozpaczać nieustannie nad błędami. One są zawsze i nikt tego nie zmieni. Ważne jest, aby się nad nimi nie zatrzymywać.” – stwierdziła wyraźnie uspokojona dziewczyna, nie spuszczając wzroku z roześmianego Kota i wesołą Volpinę. Nieważne, kto kryje się za maską Shadow’a. Ważne jest to, że z takimi przyjaciółmi wspólnie będzie broniła Paryż przed wszelkimi niebezpieczeństwami.

* * *

Marinette uśmiechnęła się na tą ostatnią myśl, wychodząc z łazienki i kierując się do szafki z ubraniami. Zauważyła też wybudzoną Tikki, siedzącą na biurku i przeglądającą jakieś magazyny. Ciemnowłosa przeszła obok, machając przy tym radośnie ręką do stworzonka, na co od razu otrzymała podobną odpowiedź, po czym skierowała swoje kroki do szafy. Otworzyła ją zamaszystym ruchem rąk, a po krótkiej obserwacji zdecydowała się na swój codzienny strój. Zaczęła więc zrzucać z siebie piżamę, przypominając sobie w tym momencie  padłe wcześniej słowa Volpiny, które zaskoczyły zarówno ją, jak i pewnie też Czarnego Kota.

* * *

- Volpino, chcemy ciebie bardzo przeprosić. – odezwała się nagle dziwnie smutno Biedronka, na co rudowłosa spojrzała na nią zaskoczona. – Przykro nam, że ci nie uwierzyliśmy, i że daliśmy się tak zmanipulować. A przede wszystkim…, że ja dałam się oszukać. – dodała łamiącym się głosem, przykuwając wzrok już nie tylko Alya’i, ale też i Czarnego Kota. – Sprawiłam ci tak wiele bólu…! Kot nie przestał w ciebie wierzyć, mimo to ja… - dziewczyna nie zdążyła dokończyć, ponieważ w tej samej chwili objęła ją ciepło para rąk, słysząc cichy szept.

- To nic, Biedronko, to nic. Nie masz za co przepraszać. Jak miałabym się na kogoś gniewać, skoro sama straciłam wtedy wiarę w siebie? – rzekła żartobliwie, ściskając ciepło ciemnowłosą. Po chwili odsunęła ją na długość rąk i rzekła głośno, patrząc jej w oczy. – Nie jesteś niczego winna! To wszystko się stało przez kłamstwa i zwodzenia Lily. Nie zachowałabym się lepiej na twoim miejscu. Liczy się to, że udało się nam ją i jej pomocnika zdemaskować i pokonać, ratując tym samym Paryż. – oświadczyła ze łzami radości Volpina, a jej słowa wstrząsnęły Biedronką. Ta po chwili odwzajemniła uśmiech, po czym przytuliła serdecznie rudowłosą.

- Masz rację, Volpino! Teraz ważne jest to, że znów działamy wspólnie dla bezpieczeństwa paryżan jako drużyna. I nie ważne, co się stanie, nic tego nie zmieni! – dodał poważnie, ale też i radośnie Kot, a dziewczyny spojrzały na niego z zadowoleniem, a Marinette musiała przyznać, że coraz bardziej Czarny Kot zaczyna jej imponować.

- Volpina… - rzekła dziwnie poważnie rudowłosa, a bohaterowie zwrócili na nią swoją uwagę. Ta zamyśliła się na chwilę, po czym odezwała się stanowczo. – Nie zwracajcie się do mnie tym imieniem!

- Co?! Dlaczego? – dwójka nastolatków nie kryła wyraźnego szoku.

- Od kiedy Lila zaczęła podszywać się pod nią, to imię straciło swoje piękno oraz dobro, i zaczęło się kojarzyć ze strachem i oszustwem. Nie mogę go używać, dopóki Lila wciąż je kaleczy i niszczy przez swoje czyny. Kiedy ostatecznie ją pokonamy i przestanie być zagrożeniem dla Paryża, zacznę walczyć o przywrócenie tytułu „Volpiny” dawnego szacunku i dobra! – oświadczyła dobitnie Alya, a Biedronka i Kot spoglądali na nią z widocznym zaskoczeniem. Po chwili chłopak kiwnął głową z aprobatą, a ciemnowłosa zwróciła się do rudowłosej.

- Skoro uważasz, że tak będzie najlepiej…, to my nie mamy tu nic do powiedzenia. – rzekła z szerokim uśmiechem, który pojawił się również na twarzy u drugiej dziewczyny. – Ale w takim razie…, jak mamy się do ciebie zwracać? – po tych słowach Alya wyprostowała się zdziwiona, po czym zaczęła intensywnie myśleć. Gdy jednak spoglądnęła na swój rudy ogon, od razu przyszedł do niej pomysł.

- Już wiem! Od teraz mówcie do mnie… Lisica! Bo jestem sprytna i przebiegła! – oświadczyła „przebiegłym” głosem, na co zaśmiała się pozostała dwójka.

- Jestem skłonny w to uwierzyć! Na całe szczęście jesteś po naszej stronie! – rzekł ze śmiechem Kot, a rudowłosa dołączyła się do ogólnego śmiechu. – A więc, moje panie! Chyba w końcu należy coś wspólnie stwierdzić… - zaczął z zadowoleniem, wyciągając przed siebie pięść. Dziewczyny od razu zrozumiały i z szerokimi uśmiechami wstały, po czym wszyscy wspólnie przybili sobie żółwika.

- ZALICZONE!!!

* * *

- „Tak…, ten dzień można było zaliczyć do udanych.” – stwierdziła w myślach szczęśliwa Marinette, po czym już gotowa do wyjścia, skierowała się w stronę zejścia do salonu. W tym samym momencie zwinne kwami schowało się w jej torebce. Dziewczyna przywitała się ze swoją mamą, krzątającą się przy śniadaniu. Ta z uśmiechem przysunęła w stronę córki talerz z zapiekankami, a głodna nastolatka zabrała się łapczywie za jedzenie. Chwilę też obie porozmawiały na typowo babskie sprawy, jednak upływający czas i groźba kolejnego już w tym semestrze spóźnienia zmusiła Marinette do wstania z miejsca, by w szybkim tempie wybiec z mieszkania, łapiąc po drodze ciepłą kurtkę i fioletową czapkę, mijając też przy drzwiach pracującego ojca. Wychodząc z budynku, ciemnowłosa nałożyła na siebie płaszcz, nagrzała się chwilę, po czym ruszyła dziarskim krokiem w stronę budynku szkoły.

- „Przecież to już grudzień.” – stwierdziła w myślach, czując panujący tego dnia chłód.

* * *

- HA!!! – rozległ się krzyk, a w tej samej upadł boleśnie na ziemię chłopak w białym skafandrze. Równocześnie do jego piersi przyłożona została szpada, a gdy trener odgwizdał punkt, stojący na nogach nastolatek odsunął się, po czym zdjął maskę ochronną i odetchnął głęboko.

- ŁAŁ, to było niezłe, Adrien! Pokonałeś mnie w rekordowym czasie! Jakim cudem tak szybko się polepszyłeś? – spytał z podziwem leżący chłopak, a blondyn z uśmiechem pomógł mu wstać, po czym rzekł.

- Hehe, może się zdziwisz, ale ja sam tego nie wiem! Niby trenuje taką samą ilość godzin, co zwykle, i sam jestem tym zdziwiony. Może po prostu mam dzisiaj wenę do walki. – odpowiedział ze śmiechem, gdy nagle usłyszeli głos trenera.

- Dobra, dobra! Koniec tych pogaduszek, trening się jeszcze nie skończył. Jest jeszcze trochę czasu, więc go wykorzystamy. Odpocznijcie chwilę, a potem kontynuujcie. Adrien! – chłopak spojrzał z oczekiwaniem na mężczyznę. – Świetna robota. Masz bardzo dobrą technikę. – pochwalił go pan D'Argencourt, a młody Agrest uśmiechnął się szeroko na pochwałę. Obaj chłopcy usiedli równocześnie na jednej ze szkolnych ławek. Z przyczyn niezależnych tego dnia trening szermierki odbywał się wcześniej rano, aby zdążyć przed pierwszymi zajęciami w szkole. Adrien’owi to nie przeszkadzało, więc poszedł wczoraj z tego powodu szybciej spać, by móc wstać na taką godzinę.

Gdy blondyn wziął łyk ze swojej butelki, zaczął zastanawiać się nad słowami kolegi oraz trenera.

- „Hmm, jakby się nad tym zastanowić, to rzeczywiście coś zbyt łatwo udało mi się pokonać Daniela. A przecież dotąd byliśmy cały czas na tym samym poziomie, a nasze pojedynki nie kończyły się szybko. Nie mogę im tego powiedzieć, ale zauważyłem,… że coraz lepiej idzie mi w szermierce,… od kiedy w Paryżu pojawił się… Shadow.” – stwierdził w myślach ostrożnie, zastanawiając się nad każdą myślą. Jednak im dłużej rozważał tą opcję, tym bardziej zaczynała mu ona pasować w tej sprawie. – „Od naszej pierwszej walki, za każdym razem go obserwuję. Jego ruchy, zwinność, precyzja… są niebywałe! Ja, choć uczę się szermierki od podstawówki, w życiu nawet nie śniłem, że kiedykolwiek osiągnę taki poziom. A śledzę czasami olimpiady, czy inne zawody światowe. Jednak to, co u niego widzę… jest po prostu niesamowite.” – przyznał przed sobą Adrien, rozciągając się na ławce. Gdy poczuł błogie uczucie w mięśniach, przypomniał sobie sytuację sprzed dwóch miesięcy, a konkretnie walkę z Lady Teleki. To, co się wtedy wydarzyło, nie mieściło się chłopakowi w głowie. Dotąd nie mógł uwierzyć, że Shadow zdołał odeprzeć atak Akumy tymi wszystkimi nożami, posługując się wyłącznie swoją kataną. Od tamtej chwili, mimo panujących między nimi wrogich relacji, zamaskowany zaczął niemal fascynować Adrien’a. Dodając jeszcze jego niedawną walkę z Portuse’m, to…

- Dobra, koniec przerwy, Adrien! Zostało już mało czasu, ale jeszcze jedną walkę zdążymy przeprowadzić. Teraz zapraszam ciebie oraz Nicolas’a! – zarządził trener, a jeden ze stojących przy ścianie chłopaków wyprostował się i podszedł do mężczyzny. Po chwili to samo również uczynił Adrien.

Gdy obaj stanęli naprzeciwko siebie, w oczach czarnowłosego ujrzał blondyn powagę i determinację. Nicolas nie był może jednym z najlepszych, ale swoje umiał i potrafił zaskoczyć. Adrien podejrzewał, że w tym pojedynku nie może tracić czujności.

Nastąpił sygnał, rozpoczynający starcie. Nicolas od razu ruszył do ataku, nacierając szpadą na Adrien’a, który bronił się, cofając do tyłu. W końcu odbił miecz przeciwnika i sam zaczął atakować, wyprowadzając szybkie cięcia z obu stron na rywala. Ten zdołał przez chwilę parować te ataki, ale w pewnym momencie Adrien ponownie odbił jego szpadę, po czym błyskawicznym pchnięciem trafił go w pierś. Na to rozległ się gwizdek, świadczący o zdobytym punkcie.

- 1:0 dla Adrien’a. Pozycja! – po tych słowach obaj chłopcy ponownie stanęli naprzeciwko siebie, a po chwili rozległ się sygnał rozpoczynający walkę. Znowu do ofensywy przeszedł Nicolas, ale tym razem wolniej i z wyraźną ostrożnością zaczął atakować. Blondyn spróbował go odepchnąć i wymierzyć cios, jednak brunet sparował atak, wyprowadzając równocześnie szybkie pchnięcie, lecz Adrien zdołał odskoczyć, nim został trafiony.

- „Nieźle się poprawił. Widocznie dużo trenował.” – ocenił chłopak, przyjmując pozycję bojową. Brunet powoli zbliżał się do przeciwnika, by w końcu pchnąć na daleko szpadą w blondyna. On zaś zablokował atak, po czym ruszył do kontrataku, zbliżając się szybko do rywala, chcąc wykorzystać jego ustawienie. Nim ten zdołał się wyprostować, został uderzony bronią w pierś.

- Pchnięcie! 2:0 dla Adrien’a! – ogłosił trener, kończąc rundę. Adrien odetchnął głęboko, zaś Nicolas tupną w ziemię z wściekłością, po czym cały zaczął się lekko trząść.

- Cholera! A niech to…! W mordę…! – grzmiał cicho, wyraźnie roztrzęsiony przebiegiem spotkania. Bojąc się jednak, że jeśli się nie uspokoi, to trener odwoła go z zajęć, odetchnął kilka razy, uspokajając oddech. W końcu już bardziej spokojny stanął na macie, dokładnie naprzeciw Adrien’a.

- „Dość mocno to przeżywa. A przecież to tylko sparing.” – stwierdził w myślach blondyn, obserwując przeciwnika. Ustawił się jednak w pozycję, a jego rywal uczynił to samo, potwierdzając gotowość do walki. Po chwili rozległ się oczekiwany sygnał.

Adrien stał w miejscu i czekał na ruch przeciwnika, jednak ten się nie ruszał. Po dłuższej oczekiwaniu bez żadnej reakcji ze strony rywala, blondyn postanowił pierwszy wykonać ruch. Zbliżał się powoli do bruneta, po czym z zaskoczenia zaczął nacierać mocno na chłopaka, zmuszając go do cofania się. Ten blokował każdy atak, gdy nagle ostatni cios odbił i przystąpił do kontrataku, jednak Adrien zdołał odskoczyć, czujnie i w skupieniu śledząc ruchy przeciwnika.

Stali oni tak przez krótką chwilę, gdy nagle Nicolas zaczął przybliżać się do Adrien’a, wyciągając przed siebie szpadę. Blondyn ścisnął pewniej własną broń, gdy nagle brunet zaczął dziwnie machać swoim mieczem. Kręcił ręką w lewą i prawą stronę ciała, podchodząc powoli do Adrien’a. Ten stał i zastanawiał się, jaki ma cel ten ruch, jednak nie zdołał wymyśleć nic racjonalnego na to. W końcu postanowił spróbować i zaatakował bruneta. Poczekał na moment, kiedy to szpada będzie znajdować się po prawej jego stronie, po czym w odpowiedniej chwili uderzył w odsłonięty lewy bok. Jednak Nicolas błyskawicznie okręcił dłonią broń i odbił uderzenie blondyna, i następnie z obrotem ciachnął szpadą w przeciwnika. W tej chwili Adrien’a uratowało tylko jego zapobiegawcze skupienie, ale również odrobina szczęścia, co sam mógł stwierdzić. Blondyn odskoczył w ostatniej chwili, po czym ponownie przyjął pozycję, jednak zdziwiony ujrzał, że brunet nie zmienił taktyki i wciąż zbliżał się do niego, machając nieustannie bronią, a spod maski Adrien ujrzał u Nicolas’a pewny siebie uśmieszek.

- „Jest teraz bardzo pewny siebie. Myśli, że ten ruch wystarczy mu do wygranej. Muszę jakoś złamać jego obronę.” – skomentował w myślach Adrien, po czym przeszedł do działania.

Skoro atak w odsłoniętą część ciała się nie powiódł, logicznie było więc spróbować zaatakować odwrotnie. Adrien przystąpił do działania i uderzył w szpadę bruneta, kiedy to miał ją po swojej lewej, chcąc ją odbić i natrzeć na przeciwnika. Ten jednak sparował uderzenie, nie odbijając ręki od uderzenia Adrien’a, tylko przerzucił szpadę blondyna zza siebie, z zamiarem wyprowadzenia szybkiej riposty. Agreste jednak zdołał uchylić się przed pchnięciem, wyswobodzić dłoń, po czym odsunął się szybko od przeciwnika.

- „Uff, mało brakowało! A niech to, nie mam jak się przebić przez jego obronę. Całkiem cwany ruch poznał. Ale… może jeśli nie działa atak, to może obrona coś zdziała.” – stwierdził chłopak, przyjmując pozycję, po czym również zaczął zbliżać się do przeciwnika. Ten tylko pogłębił uśmiech, po czym wyprowadził uderzenie z prawej na ukos. Adrien wystawił rękę w prosty blok, gdy nagle Nicolas zwinnie wykręcił rękę, kierując uderzenie w odsłonięty bok blondyna. Tylko gwałtowna reakcja uratowała chłopaka przed trafieniem w jego pierś. Na tym jednak się nie skończyło. Brunet zaczął nacierać na Adrien’a zasypując go gradem cięć i pchnięć, a wytrącony z równowagi blondyn starał się każde uderzenie blokować. Gdy Adrien zaczął w starciu przejmować inicjatywę, w tej samej chwili Nicolas, zupełnie jakby to odczuł, odskoczył od Adrien’a na bezpieczną odległość, po czym już z wyraźną drwiną ponownie zaczął zbliżać się do niego, kręcąc przed siebie szpadą. Blondyn był już tą sytuacją lekko zdenerwowany.

- „Choroba, nie daje się podejść! I jeszcze cały czas powtarza to samo, zamiast zaryzykować. Uważa, że ten ruch zapewni mu wygraną, a to jest lekkie tchórzostwo. Ehh, nie mogę go oceniać, w końcu nie świecę jakimś przykładem. Ale jeśli czegoś nie wymyślę, to rzeczywiście mnie pokona. Szybko zdobędzie potrzebne punkty. Co mam zrobić, co mam zrobić?” – zastanawiał się Adrien, chcąc znaleźć jakieś rozwiązanie. Jednak świadomość zbliżającego się bruneta nie ułatwiała mu zadania, dlatego też odłożył te przemyślenia, a skupił się na obronie. W tej samej chwili brunet zamachnął się do następnego ciosu.

I nagle Adrien to poczuł. Znajomy dreszcz przeszedł przez jego ciało, a konkretniej okolice jego lewego boku. Wszystko nagle zadziało się jakby w zwolnionym tempie. Nicolas na niego nacierał, zamachując się szpadą w kierunku prostym w Adrien’a. Jednak podobny dreszcz, tylko delikatniejszy, pojawił się po prawej stronie ciała blondyna. Idąc za tym, co aktualnie czuł, Adrien skierował szpadę na lewo jakby z zamiarem bloku. W tym samym momencie brunet obrócił dłoń, błyskawicznie zmieniając kierunek ataku na prawy bok blondyna. Adrien w równie szybkim tempie przerzucił szpadę na drugi bok, wykorzystując wcześniejszy fortel z blokiem, jednak na tym nie skończył. Bo Nicolas zamiast uderzyć, okręcił się na pięcie, by szerokim zamachem ciąć ponownie blondyna w lewy bok. Pewny zwycięstwa brunet spodziewał się trafienia, zdziwił się jednak ogromnie, kiedy to usłyszał zgrzyt zderzenia metalu o metal, a stojący przed nim Adrien zablokował atak, w skupieniu obserwując przeciwnika.

- "Co to było?"

- CO…?! - Nicolas nie zdążył dokończyć, gdyż blondyn w tej samej chwili podbił broń rywala i wykorzystując jego zdezorientowanie obrócił się na pięcie i uderzył nogą w pierś, dosłownie zwalając go z nóg. Gdy obolały tym uderzeniem brunet próbował wstać, poczuł krótkie dźgnięcie na swojej piersi.

- 3:0! Wygrywa Adrien! – ogłosił trener, a wszyscy obserwujący szermierze zaczęli bić brawo, zachwyceni przebiegiem spotkania. Nikt nie mógł zaprzeczyć, że odbyty pojedynek był bardzo emocjonujący i nieobliczalny zarówno od strony Adrien’a, jak i Nicolas’a . Blondyn zabrał szpadę i odwrócił się, oddychając głęboko. Nim jednak zdołał zrobić krok, coś sobie uświadomił.

- „Bardzo pragnął tego zwycięstwa. Mógł zawieść się mocno z powodu przegranej. A takie ofiary… najczęściej atakują Akumy.” – stwierdził w myślach, ponownie stając naprzeciw bruneta. Nawet skąd nastolatek mógł zauważyć, jak Nicolas jest targany przez emocje, wzięte podczas walki, bijąc przy tym w ziemię i nie chcąc wstać. Adrien musiał zadziałać.

- Dzięki! To była wyrównana walka. – zwrócił się do rywala, a ten spojrzał na niego najpierw zdziwiony, a później wściekły.

- Łatwo ci mówić! Ty wygrałeś, a ja przegrałem. To, że była wyrównana nic nie znaczy. – odpowiedział z wyraźnym smutkiem Nicolas.

- Nie zgodzę się z tobą. To właśnie przebieg pojedynku świadczy o poziomie szermierzy, a nie wygrana czy przegrana. Dzięki temu możesz poznać, na ile cię stać i z kim możesz się mierzyć. Teraz wiesz, że możesz walczyć ze mną jak równy z równym. A ja muszę się liczyć podczas walki z tobą. – odrzekł z szerokim uśmiechem Adrien, na który to brunet zawahał się przez chwilę. Blondyn wykorzystał jego milczenie, pochylając się do niego z wyciągniętą ręką. – To była przyjemność walczyć z tobą.

Nicolas wpatrywał się przez krótki moment na rękę, aż w końcu odwzajemnił uśmiech i skorzystał z pomocy Adrien’a, który pociągnął go do góry.

- I wzajemnie. – odpowiedział już bardziej zadowolony chłopak, a dookoła dało się słyszeć małe oklaski.

- Bardzo honorowe i godne wielkiego człowieka postępowanie. Jestem z was dumny, chłopcy. – oświadczył z uśmiechem trener, zadowolony z postawy zarówno Adrien’a, jak i Nicolas’a .
 Nagle wszyscy obecni usłyszeli z góry głos dyrektora.

- Panie D'Argencourt, czy mógłby już pan zakończyć dzisiejszą lekcję szermierki? Zbliża się 8.00, a przed szkołą zgromadzili się uczniowie, chcący wejść do środka. Im też należy się chwila na przygotowanie się do zajęć. Proszę o jak najszybsze wysprzątanie dziedzińca z mat i narzędzi do szermierki.

- Oczywiście, dyrektorze. Właśnie skończyliśmy. No już, dzieci! Sprzątamy po sobie! Évelyne, Blaise i Jacob, wy zbierzcie maty i zanieście je do magazynku! Nicolas, Julie i Sophie, zbierzcie wszystkie szpady! Bastien, Adrien i Thomas, pochowajcie pozostałą resztę! Raz, raz, raz! – zarządził trener, a uczniowie równocześnie ruszyli wykonać powierzone zadanie. W kilka chwil dziedziniec został wysprzątany dzięki współpracy wszystkich uczestników zajęć, co nie ominęło pana D'Argencourt.

- Doskonała robota! Zrobiliście to w rekordowym czasie! – pochwalił uczniów, po czym odwrócił się w stronę dyrektora. – Panie Damocles, jesteśmy gotowi. Otworzyć drzwi szkoły?

- Ma się rozumieć. – odpowiedział z uśmiechem dyrektor, a po tych słowach skierował się w stronę swojego gabinetu. Nauczyciel zaś podszedł i otworzył drzwi, zapraszając czekających przed budynkiem uczniów do środka.

Adrien w tej samej chwili wbiegał po schodach na platformę, spoglądając na wejście do szkoły. W tłumie uczniów udało mu się dostrzec wchodzącą na dziedziniec Marinette, opatuloną szczelnie płaszczem i z zimową czapką na głowie. Spoglądając tak na nią, chłopak nawet nie spostrzegł, jak w okolicach serca zaczęło go dziwnie mrowić. Gdy to zauważył, wzdrygnął się, ruszając biegiem do klasy, a w głowie miał tylko jedno pytanie.

- „Co się ze mną dzieje?”


1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniale, Adrien zaczął podziwiać Shadowa, choć muszę powiedzieć że ta iluzja Geralta była bardzo dobra, Adrien brawo to zachowanie w stosunku do Niholasa prawidłowe już pewnie władca ciem ręce zacierał a tutaj nici...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń