niedziela, 12 marca 2017

Rozdział 11

Przepraszam za późną porę! Cały dzień poza domem, ale zawsze pamiętam o wrzuceniu rozdziału. Liczę na odzew w postaci komentarzy (wszyscy mile widziani).


Rozdział 11

Wieczór, poprzedniego dnia:

Niedaleko zniszczonej polany leżała drużyna z wioski Dźwięku. Przez te kilka godzin udało się im ”dosłownie” doczołgać w spokojniejsze miejsce. W tej chwili Zaku leżał oparty o drzewo, z rękami położonymi przed siebie, Kin miała unieruchomioną lewą rękę i nogę, a Dosu leżał zmęczony na trawie, ponieważ to jemu przypadło zadanie, aby wspomóc towarzyszy. Nie było to łatwe, gdyż miał on na większej części ciała dość mocne poparzenia skóry, które bolały go przy najmniejszym ruchu.

- Nie sądziłem, że skończę w takim stanie. – odezwał się zmęczony Dosu.

- Morda w kubeł, kretynie! Przynajmniej możesz poruszać rękami. – odpowiedział mu wściekły Zaku.

- Mów za siebie, mój stan jest niewiele lepszy od twojego.

- Zamknijcie się obaj! Teraz nie ma czasu na kłótnie. – uspokoiła ich Kin. Chłopcy natychmiast umilkli i zaczęli rozmyślać nad wydarzeniami sprzed kilku godzin.

- Jedno jest pewne, Orochimaru nas oszukał. Nic nie wspomniał, że spotka się z Sasuke, nie zabije go, a nawet podaruje mu Przeklętą Pieczęć. W co on w ogóle gra? – zapytał się Dosu.

- Nie mam pojęcia, ale nie darujemy mu tego tak łatwo. – odpowiedział mu Zaku.

- Masz rację, jak tylko go spotkamy, to go…

- To go co? – usłyszeli rozbawiony głos w trakcie wypowiedzi genina. Cała trójka wytrzeszczyła oczy, zaniemówiła i bała się odwrócić w stronę źródła głosu. Gdy w końcu się odważyli, zobaczyli mężczyznę, który szedł spokojnie w ich stronę. Był on wysoki, miał czarne, długie włosy oraz bladą skórę. Najbardziej przerażające w tym człowieku były oczy, które wyglądem przypominały gadzie.

W chwili, kiedy podszedł do drużyny z Oto, zauważyli, że wciąż się uśmiechał z rozbawieniem. To im jednak nie pomogło, ponieważ za tym wyrazem twarzy mógł się ukrywać groźny potwór.

- Oro-chi-maru-sama! Pro-szę o wybaczenie, nie wiedziałem co mówię! – zaczął przepraszać Dosu, ale mężczyzna tylko uniósł dłoń, aby go uciszyć.

- Nie kłopocz się, wiem co chciałeś powiedzieć. – zwrócił się do chłopaka, a ten przełknął ślinę. – Nie wykonaliście rozkazu, choć wydawał się bardzo prosty. Mieliście zabić Sasuke-kun’a, a tymczasem on sobie żyje i ma się dobrze. Wiecie, jak oceniam wasz wynik? – spytał się retorycznie i dokończył. – Nigdy nie wykonaliście lepiej żadnego zadania niż tu. Bardzo dobra robota. – pogratulował im, a oni spojrzeli na niego w szoku.

- Al-le jak to? – spytał zdezorientowany Zaku.

- Zrobiliście dokładnie to, co zaplanowałem. Jednak mimo wszystko nie wykonaliście zadania, dlatego czeka was kara. – skończył niewinnie i zaczął zbliżać się do leżącej trójki, do której wrócił strach.

- Pro-szę, nie za-bijaj nas! – błagali rozpaczliwie. Orochimaru tylko pogłębił uśmiech.

- Zabić was? O nie, jeszcze mi się do czegoś przydacie.

* * *

Następnego dnia:

W południe drużyna 7 dotarła do wieży, która była położona na środku Lasu Śmierci. Przez całą drogę kroczyła z nimi cisza. Sasuke przypominał sobie, jaką czuł moc w trakcie walki z geninami z Oto. Sakura zastanawiała się nad wydarzeniami, kiedy to widziała kompletnie innego Sasuke. A Naruto był z nich najbardziej nadąsany, ponieważ nie mógł uwierzyć, że rozgrywała się wtedy bardzo ciekawa walka, a on smacznie spał. Nie potrafił sobie wybaczyć, że ominęła go szansa na sprawdzenie swojej siły i pochwalenia się przyjaciołom. Jednak kiedy zatrzymali się przed budynkiem, cała trójka odetchnęła z radości i przestała się zamartwiać rzeczami przeszłymi.

Gdy weszli do środka, zobaczyli już kilka drużyn, które doszły tu przed nimi. Znaleźli się tam: drużyna Guy’a, drużyna z Suny oraz ich znajomi z Akademii. Byli to z drużyny Kurenai: Kiba, Hinata, Shino i z drużyny Asumy: Ino, Shikamaru i Choiji. Przywitali się z nimi i razem czekali na przybycie pozostałych drużyn. W między czasie Sakura zdążyła pokłócić się z Ino, z powodu flirtowania blondyny z Sasuke. Gdy obie dziewczyny się ze sobą żarły, do pokoju weszła kolejna drużyna, w której skład wchodzili Shibiki, Hitomi i Natsumi. Szatynka od razu podbiegła do kuzyna, aby się przywitać i pogratulować zaliczenia zadania.

- Ohaj Sasuke-kun, Naruto-kun! – krzyknęła na powitanie i przytuliła przyjacielsko obu chłopaków. Sasuke tylko się uśmiechnął, a Naruto zdębiał. Po raz pierwszy jakaś dziewczyna go przytuliła. To była dla niego nowość. Jednak szybko wrócił na ziemię i również się uśmiechnął.

- Ohaj Natsumi. Widzę, że udało wam się dotrzeć tu na czas. Gratuluję! – odpowiedział z podziwem blondyn. Dziewczyna podziękowała i, co dziwne, zarumieniła się.

- Oczywiście, że jej się udało! Przecież należy do najpotężniejszego klanu w wiosce. – odezwał się dumnie Sasuke. Naruto tylko się skrzywił.

- To, czy jest się z Uchiha czy nie, nie oznacza, że należy się do najlepszych. Jestem pewny, że mogę cię z łatwością pokonać. – odpowiedział mu pewny siebie blondyn.

- Ach tak?!

- Tak!!!

Chłopcy zamierzali właśnie zacząć bójkę, gdy nagle pojawiła się znikąd pięść Sakury. Siła była wystarczająca, aby posłać obu na ścianę.

  - USPOKÓJCIE SIĘ OBAJ!!! Wszyscy na was patrzą! – wydarła się w ich stronę. Choć w myślach była wściekła na siebie za uderzenie szatyna, to nie mogła pozwolić, aby ktoś go wkurzył. Wciąż pamiętała, co się wydarzyło poprzedniego dnia, a wiedziała, że jedyną osobą zdolną wyprowadzić Sasuke z równowagi był właśnie Naruto. Musiała więc ostudzić zapał u chłopaków. W czasie, kiedy cała trójka się ze sobą kłóciła, do pomieszczenia weszła ostatnia drużyna z Kumo.

Nagle dało się słyszeć głos z głośników.

- Wszystkich uczestników prosimy o wejście do sali głównej. – zakomunikował głos, a wszyscy zebrani ruszyli do wskazanego miejsca. Gdy przekroczyli próg, ujrzeli pokaźnych rozmiarów salę, która po środku miała dużo wolnej przestrzeni, a po obu stronach znajdowały się balkony do oglądania odbywających się walk. Naprzeciw geninów znajdował się przy ścianie posąg, pod którym stało kilku chuninów, jouninów oraz Hokage. Wśród nich byli sensei’owie zebranych drużyn. Po chwili odezwał się Hokage.

- Witam i gratuluję ukończenia drugiego etapu Egzaminu na Chunina. Mam nadzieję, że te kilka dni pomogło wam odszukać się w świecie shinobi oraz udoskonaliło wasze dotychczasowe umiejętności. Mam jednak smutną wiadomość. Otóż przybyło tutaj więcej drużyn niż się spodziewaliśmy, dlatego za kilka minut odbędą się tutaj eliminacje do finału egzaminu. – oznajmił im staruszek, a wiadomości lekko wstrząsnęły genin’ami. Jednak gdy tylko Sarutobi podniósł rękę, wszelkie szepty od razu ucichły. – Będzie to polegało na tym, że na ekranie będą się pojawiały imiona i nazwiska osób, które zostały wylosowane do wspólnej walki. Każda walka ma nieograniczony zasięg czasowy i trwa albo do poddania się, albo kiedy osoba nie potrafi już dalej walczyć. Sędzią będzie utalentowany ninja, Hayate Gekkō. – zakończył i na środek wyszedł młody mężczyzna, który co chwila kaszlał w chusteczki. Po chwili to on zabrał głos.

- Po pierwsze, czy ktoś zechciałby zrezygnować z dalszej części egzaminu? Jest taka możliwość, z racji tego, że możecie być zmęczeni lub niezdolni do walki. – zakończył i czekał na ochotników. Przez kilka minut panowała cisza, aż zgłosił się jeden chłopak z Kumo. Hayate tylko kiwnął głową na znak, że może odejść. Po wyjściu genina, jounin zabrał głos.

- Proszę wszystkich o zebranie się na trybunach, a gdy ujrzycie swoje nazwisko na ekranie, macie zejść i stanąć na środku sali. – ogłosił, a genin'i rozdzielili się, aby stanąć na wyznaczonych miejscach. W tym samym czasie ze ściany wyłonił się ekran, który po kilku minutach pokazał nazwiska osób w pierwszej walce.

- Tenten vs. Sabaku Temari

Wylosowane dziewczyny zeszły na pole walki. Jedna z nich należała do drużyny Guy’a, a druga pochodziła z Suny. Miała ona długie blond włosy, związane w dwa kucyki, a ubrana była w krótką koszulkę, średniej długości spódniczkę oraz buty shinobi. Posiadała również wachlarz, zamocowany na plecach. Z jej twarzy biła pewność siebie, powaga, ale też arogancja. Krótko mówiąc, miała cwany uśmiech i nie należała do miłych. Gdy obie dziewczyna stanęły na swoich miejscach, sędzia krzyknął:

- Zaczynajcie.

Tenten wyjęła kilka shuriken’ów i rzuciła je w przeciwniczkę. Dziwnym trafem żaden nie trafił, co wzbudziło zdziwienie u brunetki i reszty jej drużyny. Wiadome było, że Tenten nigdy nie chybiała, nawet kiedy cel był ruchomy. Dziewczyna nie zamierzała się nad tym zastanawiać i przywołała kilkanaście rodzajów broni i cisnęła je wszystkie w Temari. Zanim doleciały do celu, wszystkie opadły na ziemię przed dziewczyną.

- Nani!? Jak to możliwe, że żaden ją nie trafił?! – odezwała się dziewczyna. Blondynka tylko się uśmiechnęła.

- To wszystko na co cię stać? Myślałam, że zapewnisz mi więcej zabawy. –odezwała się prowokacyjnie do brunetki. – Takim sposobem walki mnie nawet nie zadraśniesz.

- Jesteś pewna?! – odpowiedziała jej wściekła kunoichi i ruszyła na dziewczynę. Wyciągnęła dwa zwoje, naznaczyła je krwią i skoczyła nad przeciwniczką. Wykonała przywołanie, a z obu zwojów przywołała istny grad wszelkiej broni, które pomknęły w stronę Temari. Ta wyjęła szybko wachlarz i machnęła nim krzycząc:

- Fuuton: Kamaitachi!

Utworzyła silny podmuch wiatru, który zmiótł cały arsenał brunetki, a nią samą posłał na ścianę. Gdy Tenten zsunęła się na ziemię, z jej ust popłynęła krew, a sama była wyczerpana. Przywołanie kosztuje znaczną ilość czakry, a same obrażenia nie pomagały w zachowaniu dobrej kondycji. Kunoichi z trudem stanęła na nogi i ruszyła wolnym tempem w stronę przeciwnika.

- Na twoim miejscu bym się poddała. Nie chcę tracić na ciebie więcej czasu. – powiedziała w jej stronę blondynka. Tenten tylko jej odpowiedziała:

- Póki mam energię, nie zamierzam się poddać.

- Twoja wola, zakończmy to! – krzyknęła Temari i ponowiła technikę. Tenten resztkami sił skoczyła do góry, aby uniknąć ataku, gdy nagle nad nią pojawiła się blondynka i po raz trzeci machnęła wachlarzem. Zszokowana dziewczyna nie miała możliwości uniknięcia jutsu i z siłą techniki uderzyła w ziemię.

- TENTEN!!! – krzyknął Lee i zeskoczył z trybun, aby sprawdzić stan przyjaciółki. Gdy do niej podbiegł, ujrzał ją mocno poranioną, ale oddychającą, więc odetchnął z ulgą. Jednak zaraz po tym spojrzał groźnie na Temari. – Mogłaś ją zabić!

- Nie moja wina, że nie chciała się poddać, tylko uparta dalej próbowała walczyć. A gdybym chciała ją zabić, mogłabym to zrobić z łatwością. Takie życie shinobi. – odpowiedział mu z drwiącym uśmieszkiem i ruszyła, aby zająć miejsce obok braci.

- Zwycięża Sabaku Temari. – odezwał się sędzia.

- Zapłacicie mi za to, obiecuję! – krzyknął w ich stronę z wyciągniętą ręką. Odpowiedział mu czerwono włosy.

- Zaczynasz mnie irytować, dziwaku. – odezwał się w jego stronę, a każdy wokół nich przeraził się. W tonie jego głosu nie czuło się nic, kompletny brak emocji. Również jego spojrzenie wyglądało na wyprane z uczuć. Jego postawa zaskoczyła również jouninów.

- „Gdy on mówi, wydaje mi się, jakbym rozmawiał z jednym z ANBU.” – pomyślał Hokage i zaczął poważnie obserwować genina. ANBU to była wyszkolona jednostka shinobi, która likwidował groźnych zbiegów lub zdrajców. Byli znani z tego, że zabijali bez mrugnięcia okiem i jakichkolwiek skrupułów. Mówiono, że ten, kto odejdzie z ANBU, już nigdy nie będzie taki, jak kiedyś.

Po kilku minutach Tenten została wyniesiona przez medyków z sali i rozpoczęto kolejne losowanie. Po chwili na ekranie pokazały się nazwiska:

- Sabaku Kankuro vs. Huyga Hitomi!
Na twarzy nastolatka wystąpił zadowolony uśmieszek, a na dziewczynie determinacja.

- Dasz radę, Hitomi! Wierzymy w ciebie! – dodawała jej odwagi Natsumi. Shibiki tylko dodał:

- Idź i wracaj zwycięsko.

- Dziękuję wam, postaram się. – odpowiedziała z uśmiechem dziewczyna i wyszła naprzeciw Kankuro.

- Jesteście gotowi? – spytał się słabo sędzia. Oboje kiwnęli głowami. – A więc, zaczynajcie.

 Dziewczyna przyjęła pozycję obronną i uaktywniła Byakugan’a, a Kankuro odczepił dość duże zawiniątko, które miał na plecach. Sam chłopak był ubrany w czarną bluzę, która obejmowała również spodnie i kaptur z uszami. Na twarzy posiadał fioletowe, pionowe kreski, wyglądające jak barwy wojenne. Po odłożeniu zawiniątka, opadły bandaże, które skrywały w sobie… lalkę. Zbudowana była z drewna, miała okrągły kształt, 3 pary rąk oraz głowę z trzema oczami i paskudną twarzą. Na sam widok jeżyły się włosy na całym ciele.

- Zobaczmy więc, na co cię stać! – krzyknął, a kukiełka pomknęła w stronę dziewczyny. Ta szybko zrobiła unik i zaczęła walkę z kukiełką. Taijutsu nie było najlepszym sposobem, ponieważ pancerz lalki był zrobiony z mocnego drewna, dlatego ciosy pozostawiały tylko niewielkie wgniecenia.

- Co się tam dzieje? Jakim cudem ta lalka się porusza? – pytał zdziwiony Naruto. Odpowiedział mu Kakashi:

- W Sunagakure można się szkolić na shinobi zwanych lalkarzami, z racji tego, że korzystają w walce z różnych typów kukiełek. Polega to na tym, że osoba tworzy cienkie nitki czakry, które przyczepia do swojej lalki i za pomocą specjalnych ruchów kieruje nią. Tacy przeciwnicy są bardzo niebezpieczni, ponieważ kukła może posiadać całkiem groźne ulepszenia. – zakończył wykład i znów spojrzał na arenę. Naruto był zaskoczony wypowiedzią sensei’a i również skupił wzrok na walce.

Tymczasem trwający pojedynek stawał się coraz bardziej groźny dla dziewczyny. Jako członek potężnego klanu miała obowiązek, aby poznać kulturę każdej wioski. Czytała niedawno o właśnie tego typu shinobi i wiedziała, że jedyną szansą na wygranie jest albo zniszczenie marionetki albo zaatakowanie lalkarza. Pierwszą opcje odrzuciła z racji tego, że nie potrafiła jej zniszczyć, dlatego pozostało jej przybliżyć się do przeciwnika. Jedyne, co ją zastanawiało, to to, że marionetka jeszcze ani razu nie użyła jakiejkolwiek broni. Uznała to za jawne lekceważenie, więc to już była sprawa osobista.

- „Nikt nie będzie lekceważył mojego klanu” – pomyślała wściekła i ruszyła na Kankuro. Ten wycofał lalkę i postawił ją w pozycji obronnej. Dziewczyna wyciągnęła z kabury bomby dymne i rzuciła je na podłogę. Powstała zasłona dymna kompletnie zasłoniła Hitomi, przez co chłopak się zaniepokoił.

- „Ona jest z klanu Hyuga, więc pewnie widzi mnie wyraźnie, co daje jej przewagę. Muszę być ostrożny.” – pomyślał genin, a po chwili z dymu wyleciały trzy kunai’e. Chłopak zasłonił się kukłą, gdy wtem po jego bokach pojawiły się dwa shuriken’y, które zmierzały wprost na niego. Ten jednak tylko wykonał gest dłońmi, a marionetka zablokowała rękami po jednym shuriken’ie.

- Tylko na tyle cię stać?! – krzyknął w stronę dymu, gdy nagle wyskoczyła z niej Hitomi i w szybkim tempie zbliżała się do lalkarza. Ten chciał ją zaatakować, ale z przerażeniem stwierdził, że nie może poruszać marionetką. Dziewczyna wykorzystała jego nieuwagę i doskoczyła do niego na wystarczającą odległość.

- Hakke Rokujuyonsho! – krzyknęła i zadała przeciwnikowi wszystkie 64 uderzeń w punkty czakry. Poraniony chłopak upadł na podłogę i ciężko oddychał. Uspokojona dziewczyna dezaktywowała Byakugan’a i pomachała w stronę przyjaciół. Ci jej odmachali i uśmiechnęli się radośnie.

- Ja-k t-o zro-biłaś, że nie mogłem kierować moją marionetką? – spytał się słabo Kankuro. Dziewczyna na niego spojrzała i odpowiedziała:

- Czytałam o waszych technikach, dlatego wiedziałam, że stosujecie nitki czakry do władania nad kukłą. Zastosowałam więc ten sposób przeciwko tobie. Gdy twoja marionetka broniła cię przed kunai’ami i shuriken’ami, nie zauważyłeś, że każda miała podczepioną podobną nitkę i w chwili zderzenia przylepiło ją do twojej lalki. Ostatecznie ja też mogłam poruszać tą kukłą, dlatego starałam się, abyś nie mógł nią poruszać. Ułatwiłeś mi też zadanie, ponieważ po pierwszym niepowodzeniu kompletnie straciłeś czujność i mogłam to wykorzystać. – odpowiedziała dumna ze swojego pomysłu. Większość zebranych była pod wrażeniem jej inteligencji i pomysłowości. Ona również była szczęśliwa, ale nie trwało to długo, ponieważ usłyszała wypowiedź Kankuro:

- Na twoim miejscu jeszcze bym się nie cieszył.

Hitomi odwróciła się w jego stronę i od razu zauważyła, że coś jest nie tak. Z twarzy chłopaka zaczęła odpadać skóra, lecz po chwili zorientowała się, że to wcale nie jest „skóra”. Wyglądało to na skorupę, którą był okryty genin. Hitomi zastanawiała się, co to znaczy, gdy nagle usłyszała krzyk przyjaciółki.

- Hitomi! Za tobą!!! – na dźwięk tych słów dziewczyna szybko się odwróciła, a po sekundzie zrobiła unik przed rzuconymi kunai’ami, które trafiły w „ciało” Kankuro. Gdy stanęła na nogi, ujrzała kolejnego Kankuro, który stał na miejscu lalki. Hitomi była mocno zszokowana tym faktem.

- Aa-le jak? Skąd się tu wziąłeś? – spytała swojego przeciwnika. Ten tylko się uśmiechnął.

- To proste. Po prostu cały czas walczyłaś ze mną, a nie z kukiełką. Przerobiłem moją marionetkę, aby wyglądała jak ja, a sam schowałem się w podobnej skorupie. Całkiem prosty sposób na zabezpieczenie. – zakończył z uśmiechem. Hitomi przez minutę miała zawzięty wyraz twarzy, lecz później również się uśmiechnęła.

- Sprytny plan, ale ja wciąż mam nad tobą przewagę. Ty nie masz swojej lalki, a ja mam wciąż energię na dalszą walkę. – zakończyła z kpiącym uśmiechem. Chłopak tylko się zaśmiał.

- Słyszałaś może powiedzenia, że ogień najlepiej zwalczyć ogniem? – spytał i za nim Hitomi zdążyła zrozumieć znaczenie tych słów, Kankuro zaczął machać rękami, a marionetka się podniosła i ruszyła w szybkim tempie na dziewczynę. Ta nie zdążyła nawet mrugnąć, gdy kukiełka otworzyła komorę i wrzuciła tam kunoichi.

- Haha, przegrałaś! Radzę ci się poddać, stąd nie ma ucieczki. – krzyknął w stronę lalki, która więziła w sobie Hitomi.

- Nigdy, ani mi się śni! – krzyczała na wszystkie strony i próbowała wszelkich sposobów na uwolnienie się. W międzyczasie Kankuro wymyślił sposób, aby ją przekonać. Wykonał gest, przez co od kukiełki odłączyły się wszystkie ręce, a na ich początkach wyszły naostrzone ostrza.

- Masz 3 sekundy, aby się poddać albo zginiesz tam w środku! – krzyknął, a dziewczyna momentalnie się przeraziła.

- Raz! – „Hitomi poddaj się, nie ryzykuj!”, „Nie chcemy cię stracić!”.

- Dwa! – „Niech ktoś coś zrobi, on ją zabije!”, „Zostaw ją!”

- Trzy! – w momencie wypowiedzenia tego słowa, Natsumi i Shibiki nie wytrzymali i zeskoczyli na arenę, aby uwolnić przyjaciółkę. Nie zdążyli jednak i obserwowali, jak ostrza mknął w stronę kukły, gdy odezwał się zrozpaczony głos.

-P-p-po-pod-daje się! – odezwała się Hitomi, a ostrza zatrzymały się tuż przy marionetce. Zaraz później z lalki została wypuszczona dziewczyna. Całą twarz miała zalaną łzami i ledwo mogła chodzić. Wszyscy na sali odetchnęli uspokojeni, a jej towarzysze szybko do niej podbiegli.

- Nic ci się nie stało? – spytała troskliwie szatynka. Hitomi tylko odpowiedziała:

- Przepraszam, zawiodłam was.

- Nie gadaj głupot! Dałaś z siebie wszystko, a to się liczy. – odrzekł do niej Shibiki. – Popatrz na trybuny. – skończył, a Hyuga spojrzała na widownię. Większość osób zaczęła bić brawo i krzycząc: „Brawo! Dobra walka!” w przypadku Naruto. Jednak Hitomi szukała wzrokiem specjalnej osoby, a jej spojrzenie utkwiło w długowłosym brunecie. Był to Hyuga Neji. Dziewczyna słyszała, że był on jednym z najbardziej utalentowanych członków klanu, mimo że należał do gałęzi rodu. Chciała wiedzieć, co on uważa na temat jej walki, ponieważ bardzo szanowała jego zdanie. Gdy ten zobaczył, że mu się przygląda, uśmiechnął się lekko i kiwnął głową w jej stronę. Momentalnie dziewczyna się uradowała, ponieważ tak chłopak gratulował udanej walki. Nic więcej od życia nie chciała.

- Zwycięża Sabaku Kankuro – usłyszeli głos sędziego i popatrzyli, jak zadowolony chłopak idzie w stronę rodzeństwa.

- To już drugi z ich drużyny, który przeszedł dalej. – zauważyła Sakura i popatrzyła na przyjaciół. Ci kiwnęli głowami, a odpowiedział jej Naruto.

- Są bardzo silni. Mam nadzieję, że będę mógł z nimi powalczyć! – krzyknął radośnie chłopak, przez co dostał od dziewczyny po głowie.

- CICHO BĄDŹ, BAKA!!! – ryknęła Haruno. Ten tylko pomasował bolące miejsce i skupił wzrok na arenę.

- „Mnie zastanawia jedno: jak silny jest trzeci członek drużyny.” – zaczął rozmyślać Sasuke i spojrzał na rudowłosego, który stał oparty o ścianę z zamkniętymi oczami. – „Sprawia wrażenie, jakby go nic nie obchodziło. Że to nie jego poziom. Gdy się odezwał, zauważyłem, że jego towarzysze spojrzeli na niego ze strachem, co znaczy, że jest od nich silniejszy. Chętnie bym sprawdził, jak bardzo.” – skończył z uśmiechem. Akurat w tym momencie rudowłosy otworzył oczy i spojrzał na Uchihę, jakby wiedział, że o nim myślał. Obaj mocowali się wzrokowo, gdy genin z Suna burknął i przeniósł wzrok na ekran. Sasuke również tam spojrzał, gdy nagle wyświetliła się kolejna para walczących.

- Nara Shikamaru vs. Uchiha Natsumi!  





8 komentarzy:

  1. Mam wrażenie, że ten rozdział jest wstępem do jakiejś większej akcji(a na pewno jest - to dopiero początek pojedynków).
    Nie spodziewałam się początku rozdziału ze spotkaniem trójki z Dźwięku z Orochimaru, już od tego jednego zdania Kabuto wiedziałam, że będzie coś kombinował(a przynajmniej tak mi zabrzmiał, w końcu dopiero tu się okaże czy jest szpiegiem Orochimaru) a tu zdradza im, że jeszcze żywi się mu przydadzą...cóż, okaże się co z tego wyjdzie.
    Podoba mi się już bardziej dalsza część rozdziału.Sakura znów się pokazała z dobrej strony próbując uciszyć chłopaków(wiem,że zrobiła to bo się tylko martwiła o Sasuke by ten nie użył Przeklętej pieczęci). I Natsumi też dobrze wypadła...wydaje mi się, że jest tu ona na razie jedyną miłą i w miarę normalną osobą w tym opowiadaniu, wiadomo też, że walczyć całkiem nieźle umie - myślę, że jej pojedynek z Shikamaru będzie bardzo ciekawym widowiskiem i czekam na niego z niecierpliwością.
    Naruto zachowuje się tak jakby jego marzeniem było walczyć z Sasuke i wygrać - to byłaby jeszcze lepsze widowisko i niezależnie od tego kto wygra miałoby daleko idące konsekwencje(choć chyba raczej jakby Naruto wygrał - coś takiego dla Sasuke mogłoby się stać bodźcem do ucieczki z wioski i przyłączenia się do Orochimaru, Naruto po swojej przegranej raczej by się wściekł ale by nic nie odwalił). Z kimkolwiek innym wypadnie im walczyć w eliminacjach - myślę, że też to będzie wyglądać świetnie.Najbardziej podobały mi się walki - bardzo dobrze została w nich przedstawiona akcja i dwoje z rodzeństwa z Piasku.Wiadome było, że wiatr Temari pokona Tenten i do czego może uciec się Kankuro ale czytając o nich czułam Twoją inwencję twórczą.
    Pytania:Czemu Orochimaru ma skórę określoną jako bladą a ma białą(podczas egzaminu na chunnina nie ma białej skóry tylko jak się przebrał za nastolatka z Trawy)? Tenten ma ciemnobrązowe włosy a jest określona jako brunetka - z Twojego wyboru(mam nieco inne zdanie na temat zwrotów szatyn/, brunet ale to Twoje opowiadanie i stosuj je jak chcesz byleby pamiętać jaki ma kolor włosów) czy to pomyłka?Czy dobrze zrozumiałam, że Kankuro ochronił swoje punkty chakry okrywając się wyglądającą jak on marionetką?Czy mi się wydaje czy Neji pochwalił ją nie tyle za to , że dobrze walczyła ale za to, że oprócz pokazania umiejętności poddała się kiedy nie miałam szans(pamiętam, że w kanonie Neji sprzed egzaminu nie cierpiał osób,które są zbyt słabe by wygrać a mimo to walczą dalej)?
    Pozdrawiam, weny i wolnego czasu życzę!
    Anonimowa 2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1) Biały kolor, a blady to prawie to samo. Może tylko blady jest lekko szarawy. Orochimaru nie jest tak czysto biały, jak papier, ale bardziej go widzę jako bladego. Po prosty biały to za dużo powiedziane, według mnie.
      2) Ciemnobrązowe to chyba zbyt duże wdrażanie się w szczegóły. Mi to wygląda na zwykły brąz. A brunet to od zawsze mi się kojarzył z kolorem brunatnym (brązowym). Wolę tego nie zmieniać, bo będę zmuszony poprawić wszystkie rozdziały i na przyszłość się pilnować. niech zostanie jak jest, ponieważ jest to ogólna kwestia sporna na świecie.
      3) Hitomi nie zaatakowała Kankuro, ponieważ był przebrany za swoją lalkę. Ona uderzyła w prawdziwą kukłę, którą przerobił Kankuro na swój wygląd. Jak napisałem, to on walczył z Hitomi, a kukła tylko udawała, że nim steruje. mam nadzieję, że bardziej nie pogmatwałem. :)
      4) To bardziej ze względu na umiejętności i to, że też pochodzi z gałęzi. Neji miał chyba uraz przede wszystkim do trzonu, a gałąź była mu trochę bardziej przyjazna. Też ją pochwalił za spryt w walce.
      Dzięki i nawzajem!

      Usuń
  2. Hej,
    bardzo jestem ciekawa tej walki Nanami z Shikamaru ;) a Hanami pięknie sobie poradziła...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuje za miłe słowa. :D
      Dzięki raz jeszcze i pozdrawiam!!! (i przepraszam za spóźnioną odpowiedź)

      Usuń
  3. Hej,
    wspaniały rozdział, bardzo jestem ciekawa walki Nanami z Shikamaru biorąc tutaj pod uwagę "kłopotliwe" Nary...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    o tak cudo ten rozdział, och nawet nie wiesz jak jestem ciekawa tej walki Nanami z Shikamaru jak to będzie wyglądać, czy Shikamaru chociaż się ruszy czy od razu powie "ale to kłopotliwe"...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czego się spodziewasz od naszego oszczędnego w czynach Shikamaru? ;)
      Dziękuję i pozdrawiam!

      Usuń