niedziela, 2 kwietnia 2017

Rozdział 14

Bardzo WIELKIE przepraszam!!! Kompletnie zapomniałem! Nic mnie nie usprawiedliwia! Proszę was o wybaczenie! Mam nadzieję, że ten rozdział wynagrodzi wam to oczekiwanie. Dobranoc!



Rozdział 14

- Gotowi? A więc START!!! – na sygnał obaj chłopcy rzucili się na siebie.

Przez pierwsze minuty trwał zacięty pojedynek na taijutsu. Naruto, podobnie jak i jego przeciwnik stosowali różne poznane przez nich techniki walki wręcz, aby trafić i osłabić tego drugiego. Oboje jednak posiadali podobne umiejętności, dlatego żadnemu nie udało się zranić rywala. Po kilku minutach Naruto postanowił zmienić taktykę.

- Ok., Shin! Koniec rozgrzewki! – krzyknął blondyn i wykonał technikę.

- Kage Bunshin no jutsu! – a zaraz wokół niego pojawiło się 10 jego idealnych kopi. Ten ruch wywołał zdumienie nie tylko w oczach Shin’a, ale również u zebranych na sali jouninów. Naruto popatrzył na swoich bliźniaków i ryknął: - Na niego, chłopcy! – a gromada blondynów skoczyła na bruneta.

Shin przez chwilę był w lekkim szoku, dlatego trudno mu było bronić się przed atakami, które nadciągały ze wszystkich stron. Zarobił po kilka ciosów w różne części ciała, a ostatnie uderzenie odepchnęło go na kilka metrów. Chłopak potrzebował chwili, aby się pozbierać do kupy, a w między czasie blondyni przybijali sobie piątki. Naruto czuł już smak zwycięstwa, co jeszcze pogłębiały jego przyjaciółki, które kibicowały mu głośno i radośnie. Uzumaki posłał im swój szczęśliwy uśmiech, gdy nagle usłyszał śmiech swojego przeciwnika.

-Ha ha ha ha! Musze przyznać, że jesteś silniejszy, niż sądziłem. Ale jeśli myślisz, ze znów pozwolę się tak łatwo pokonać, to się grubo mylisz! – zrobił przerwę i wyciągnął za pleców katanę. – Miałeś rację, skończyła się zabawa! – krzyknął i tym razem to on zaatakował. Naruto nie stał bezczynie i znów wysłał swoje klony. Te jednak zaczęły padać jeden po drugim, a Shin dość szybko zbliżał się do oryginału. Blondyn zdążył jedynie wyciągnąć kunai i zablokować cios, który zmierzał prosto w jego głowę. Siłowali się przez chwilę, gdy wtem obaj odskoczyli od siebie i ponowili swoje ataki.

Naruto musiał przyznać, że brunet świetnie sobie radzi z kataną. Parował on każdy cios Uzumakiego, a sam wyprowadzał szybkie i celne kontry. Blondyn miał niemałe trudności, ale nie zamierzał się tak łatwo poddać. Obaj posiadali już mniejsze rany od cięć ich broni, a z każdą chwilą ich ilość rosła w przypadku Naruto. Blondyn postanowił działać na odległość.
Odskoczył on od przeciwnika i złożył kilka pieczęci.

- Fuuton: Daitoppa! – krzyknął i wydmuchał silny podmuch wiatru, kierując go na Shin’a. Ten się tego nie spodziewał, mimo to spróbował zablokować atak swoją kataną. Ostrze skierował tak, że udało mu się przeciąć technikę Naruto, jednak siła jutsu wytrąciła mu jego broń, która wbiła się w ziemię kilka metrów dalej. Brunet skierował wzrok na Uzumakiego i powiedział:

- A więc posiadasz żywioł wiatru. To stawia mnie w niefortunnej sytuacji, ale przekonajmy się, czy twój Fuuton jest dostatecznie silny, aby pokonać mój Raiton. – zakończył i wykonał technikę.

- Raiton: Raikyuu! – krzyknął, a przed nim pojawiła się kula elektryczna, która pomknęła w stronę Naruto. Blondyn wykonał szybki unik, ale w miejscu, gdzie uderzyła technika, nastąpił wybuch elektryczny, który poraził chłopaka i odrzucił na parę metrów. Shin był bardzo zadowolony z efektu.

- Ha ha ha! Wygląda na to, że szczęście jest po mojej stronie! – cieszył się brunet i obserwował, jak Naruto z trudnością staje na nogi.

- „Szlag, jest mocniejszy, niż mi się wydawało. Ta technika nie była najsilniejsza, ale nieźle mnie poraniła. Albo w barze miał takie same hamulce, jak ja, albo z zapałem trenował do ewentualnego rewanżu. Muszę się wziąć w garść, inaczej przegram.” – rozmyślał chłopak i starał się znaleźć skuteczny sposób na pokonanie przeciwnika. Ten bynajmniej nie chciał czekać na ruch blondyna i sam przystąpił do działania.

- Może teraz spróbuj uniknąć tego! – ryknął i rzucił w chłopaka kilka shuriken’ów i kunai’ów, w między czasie krzycząc – Raiton: Raiseishi! – a każda z broni została pokryta elektrycznym płaszczem, który nadał im szybkość i ostrość. Naruto nie zwlekał i złożył pieczęcie.

- Fuuton: Kamikaze! – a przed nim pojawiło się kilka małych tornad, które ruszyły w stronę lecących broni. Technika wiatru zdołała zneutralizować elektryczność i odrzucić ostrza, ale nie wszystkie, jednak dalej mknęła w stronę bruneta. Część z broni zdołała się przedrzeć, ale już ze zmniejszoną szybkością leciały w stronę Naruto. Ten odskoczył, unikając ataku, gdy wtem przed nim pojawił się uśmiechnięty Shin. Wcześniej chłopak zdołał uniknąć technikę blondyna i korzystając z jego odwróconej uwagi, zbliżył się do niego na odpowiednią odległość. Teraz na twarzy Naruto widniało zdumienie i szok, a brunet z triumfalnym uśmiechem zadał cios naładowanym elektrycznie kunai’em.

- Naruto!!! – krzyknęły Sakura i Natsumi, gdy odrzucony chłopak przeturlał się parę metrów po podłodze. Gdy się zatrzymał, wszyscy zebrani mogli ujrzeć głęboką ranę, która ciągnęła się od końca szyi do połowy głowy. Chłopak leżał na ziemi z zamkniętymi oczami, tak że nikt nie wiedział, czy jest nieprzytomny.

- Teraz na pewno nie wstanie! Zwycięstwo jest moje! – krzyczał triumfalnie Shin.

- Naruto! Dalej, podnieś się!

- Nie poddawaj się!

Tak krzyczały obie dziewczyny, które z niepokojem patrzyły na blondyna. Sędzia obserwował przez chwilę chłopaka, zakaszlał cicho i rzekł:

- Zwycięża Uzuta… - nie dokończył, ponieważ zauważył ruch Naruto. Shin zaobserwował to ze zdumieniem, a dziewczyny powoli zaczęły się uśmiechać. Blondyn z trudem przewrócił się na brzuch, a później krok po kroku zaczął wstawać na nogi. Głowę miał opuszczoną, dlatego nikt nie widział wyrazu jego twarzy.

- „Nie mogę się poddać. Nie teraz, skoro tak na mnie liczą. Dziękuję wam, Sakura i Natsumi. Za to, że we mnie wierzycie.” – w jego głowie pojawiła się twarz uśmiechającego się charakterystycznie Sasuke – „Nie mogę przegrać, ponieważ mam z tobą walczyć, Sasuke. Nie zamierzam pozbawić cię przyjemności walki ze mną. Co to, to NIE!” – zakończył i staną na nogi, podnosząc również twarz, na której widać było determinację.

- Nie zamierzam przegrać, ponieważ taka jest moja droga ninja! Stanę się przyszłym Hokage, a jak na Hokage przystało, nie rzucam słów na wiatr! – krzyknął w stronę Shin’a, a wszyscy zebrani byli zaskoczeni jego wypowiedzią, jak i determinacją, z jaką to powiedział. Brunet patrzył przez chwilę na blondyna, po czym na jego twarzy znów zawitał uśmiech.

- Jesteś uparty i wytrwały, muszę ci to przyznać. Zamierzasz zostać Hokage i mnie pokonać? To jest po prostu śmieszne! Ty ledwo na nogach stoisz, a ja jestem jeszcze w świetnej formie. Chyba jednak „rzucasz słowa na wiatr”. – zakończył z drwiną, a Naruto musiał niestety przyznać mu rację. Po ostatnim ataku blondyn miał lekkie zawroty głowy i niewyraźnie widział. Poznał, że to przez błyskawicę, która była na kunai’u. Mimo wszystko zaczął rozmyślać nad swoim ruchem. W zamyśleniu obrócił głowę i ujrzał za sobą wbitą katanę. Zdziwił się na ten widok, ale po chwili wyciągnął ostrze z podłogi.

- Chyba nie myślisz, że to w czymś pomoże? – spytał drwiąco Shin – Muszę cię ostrzec, że walka kataną jest inna od władania kunai’em. Może ci to zaprezentuję. – skończył i zaatakował blondyna. Ten szybko przygotował się do obrony i zaczął kolejne starcie z brunetem. Po chwili musiał przyznać, że walka kataną nie jest łatwa, ale z czasem nabrał już lekkiej wprawy, dlatego był w stanie parować ciosy przeciwnika. Brunet był tym faktem bardzo niezadowolony, dlatego postanowił zakończyć tę walkę. Odskoczył on od Naruto i złożył pieczęcie.

- Raiton: Raigeki! – krzyknął, a z jego wyciągniętej ręki wystrzelił prąd elektryczny, który po chwili się rozdzielił na mniejsze i tak wszystkie pomknęły w stronę chłopaka. Przerażony Naruto zaczął wykonywać uniki, ale większy z nich trafił tuż pod jego nogi. Nastąpił wybuch, po którym wzniosła się duża ilość dymu. Jednak Shin nie zamierzał czekać, aż pył opadnie, dlatego skoczył w stronę ostatniego miejsca przebywania blondyna. Po chwili poczuł, że jego kunai ściera się z ostrzem Naruto.

- Nie wygrasz ze mną! Jestem od ciebie silniejszy! – krzyczał z triumfem brunet, lecz gdy kurz opadł, na jego twarzy pojawiło się przerażenie. Pod nim leżał Naruto, którego dłonie formowały pieczęcie. Za to katana była wbita w ziemię pod takim kątem, że wydawało by się, że blondyn się nią bronił. Po chwili Uzumaki skończył, a na jego twarzy zawitał uśmiech.

- Wybacz, ale nici z rewanżu. – rzekł chłopak i krzyknął – Raiton: Gufutenka! – a z jego otwartych dłoni wystrzeliła błyskawica, która uderzyła Shin’a w pierś i odrzuciła go na najbliższą ścianę. Brunet dość mocno w nią łupną, a zaraz po tym padł nieprzytomny na ziemię.

- Zwycięża Uzumaki Naruto! – zawyrokował sędzia.

- Hurra!!! Udało ci się Naruto!

- Brawo!!! Gratulację! –krzyczały radośnie dziewczyny, a Kakashi uśmiechnął się radośnie. Musiał przyznać, że blondyn zrobił na nim wrażenie. Podziw wobec Uzumakiego podzielali również jego koledzy z klasy, którzy nie mogli uwierzyć, że Naruto jest tak silny.

- Trzeba przyznać, że Naruto nas zaskoczył. Jest już na całkiem niezłym poziomie. – odezwał się z uśmiechem Shikamaru, a kilka osób z jego rocznika pokiwało głową.

- Phi, jednak nadal uważam go za słabeusza. – odrzekł dumnie Kiba – Jestem pewny, że w starciu ze mną nie miałby szans. – zakończył, a jego pies Akamaru zaszczekał z poparciem.

- Nie da się stwierdzić, że masz rację, Kiba. – odpowiedział mu Shino – Dlaczego? Ponieważ uważaliśmy go za słabego, a tym czasem pokazał nam, co potrafi. Tym samym niewiadomy byłby wynik waszej walki. Dlaczego? Ponieważ nie wiemy, czy użył całej swojej siły, więc pojedynek z tobą mógłby być wielką dla ciebie niespodzianką. – zakończył, a wokół niego nastała głęboka cisza. Kiba jednak prychnął gniewnie.

- A ty znowu gadasz tak, że nikt cię nie rozumie.

- „K-k-kiba-kun.” – wyszeptała cichutko Hinata, patrząc smutno na przyjaciela. Nie podzielała jego zdania, ponieważ głęboko wierzyła w siłę Naruto. Podziwiała go za jego determinację, mimo że był krzywdzony przez całe swoje dzieciństwo. Jego postawa sprawiła, że dziewczyna już dawno się w nim zakochała. Była jednak bardzo nieśmiałą osobą, dlatego zawsze przy nim się jąkała. Również reszta ich kolegów nie podzielała zdania Kiby i nadal obserwowała Naruto z podziwem.
Jednak nie wszystkich zadowoliła walka Uzumakiego. Hokage, jak i inni jounini byli zdziwieni i zszokowani tym, co właśnie ujrzeli.

- „To zdumiewające! Naruto potrafi używać dwóch natur czakry? Przecież to prawdziwe wyzwanie dla większości jouninów, żeby posiadać przynajmniej dwie natury.” – myślał Sarutobi i przyglądał się zmęczonemu Naruto – „Ale widzę, że jeszcze tego nie opanował, ponieważ strasznie to go wykończyło. Nie miałem pojęcia, że Naruto tak szybko się rozwija. Cóż, mimo wszystko jestem bardzo ciekawy, co też mógłby nam jeszcze pokazać.” – zakończył uśmiechnięty Hokage i obserwował, jak do chłopca podchodzą jego koleżanki.

Uzumaki właśnie zdołał się podnieść, gdy poczuł, że ktoś rzucił mu się na szyję, przez co stracił równowagę i poleciał w stronę ziemi. Już przygotował się na bolesne spotkanie z podłogą, gdy nagle coś go przytrzymało i ustabilizowało w pionie. Gdy w końcu miał czas, aby poznać swoją sytuację, zauważył, że to Natsumi się na niego rzuciła, a przed upadkiem ochronił go Kakashi.

- Moje gratulacje, Naruto! Wiedziałam, ze możesz to zrobić! Pokazałeś, że jesteś silniejszy ode mnie! – krzyczała szczęśliwa dziewczyna, a gdy Naruto miał odpowiedzieć, uprzedził go Hatake.

- Też jestem zadowolony z występu Naruto, ale na twoim miejscu wolałbym uważać, bo jeszcze bardziej go posiniaczysz, niż w czasie walki. – rzekł ze spokojem sensei. Natsumi od razu się uspokoiła i odsunęła się od blondyna. Uzumaki odetchną spokojnie, jednak znów mu przerwała pewna osoba, która powtórzyła ruch szatynki, ale z tą różnicą, że zdołał sam złapać równowagę.

- Brawo Naruto! Pokonałeś go! Już się bałam, że ty również wylądujesz w szpitalu! – krzyczała ze łzami w oczach Haruno. Tym razem Naruto mógł odpowiedzieć.

- Wszystko w porządku, Sakura. Nie tak łatwo mnie pokonać. Wybaczcie, że was nastraszyłem. – odpowiedział zawstydzony chłopak. Sakura odsunęła się od niego i uśmiechnęła się przyjaźnie.

- „Wybacz Naruto, że wcześniej traktowałam cię tak źle. Rodzice zakazywali mi podchodzenia do ciebie, mówiąc, ze jesteś potworem. Teraz widzę, że nie mieli racji. Jesteś może wykurzający i denerwujący, ale nie można cię nazywać potworem. Mimo naszej wrogości wobec ciebie, ty nam pomagałeś i uznałeś w nas swoich przyjaciół. Dążysz również do swoich marzeń i nie rzucasz słów na wiatr. Jestem szczęśliwa, że mogę się nazywać twoją przyjaciółką.” – skończyła w myślach zarumieniona Sakura i patrzyła miło na blondyna. Ten akurat chwalił się swoja walką Kakashi’emu i nie zauważył wzroku swojej przyjaciółki.

Po chwili cała czwórka ruszyła na trybuny, aby ustąpić miejsce kolejnym osobom. Gdy przechodzili koło drużyny Kurenai, blondyn usłyszał cichy głos.

- N-n-naruto-kun. – wyszeptała speszona Hinata. Uzumaki odwrócił się zdziwiony w jej stronę, gdy wtem dziewczyna wyciągnęła do niego drżącą rękę. Trzymała w dłoni pudełko z maścią, która łagodziła ból w ranach.

- G-g-gratuluję wygranej walki, Naruto-kun. To była naprawdę pasjonująca walka. Jednak p-p-pomyślałam sobie, że może ci się to przydać. – wskazała na pudełeczko – T-t-twoje rany nie wyglądają dobrze, dlatego może z-z-zechciałbyś przyjąć to ode m-m-mnie? – spytała nieśmiało i odwróciła wzrok. Chłopak stał zamurowany, ponieważ po raz pierwszy ta dziewczyna się do niego odezwała. Miała bardzo miękki i miły głos, co oznaczało, że była dziewczyną o dobrym sercu. Nie tylko to go zaskoczyło. Nie mógł uwierzyć, że ktoś, oprócz Staruszka, chciał się z nim czymkolwiek podzielić, przez co blondyn się lekko zarumienił i zaniemówił. Hinata odebrała jego milczenie jako zły znak, dlatego się lekko zasmuciła, co od razu zauważyła jej mistrzyni.

- Naruto, może przyjmiesz ten prezent od Hinaty? Czeka na twoją odpowiedź. – odezwała się Kurenai i uśmiechnęła się przychylnie do blondyna. Znała ona swoja wychowanicę, dlatego poznała, że dziewczyna mocno się w nim zadurzyła, przez co jej nieśmiałość się zwielokrotniła. Naruto od razu się wybudził i wziął od niej pudełeczko, przez co jej cała twarz stała się czerwona.

- Eeee, no tak! To znaczy, bardzo ci dziękuję, Hinata. – poprawił się Naruto i posłał jej miły uśmiech. To sprawiło, że dziewczynie zakręciło się w głowie i ukryła twarz w dłoniach. Uzumaki patrzył na to ze zdziwieniem, gdy znikąd pojawiła się Natsumi.

- No co tak stoisz, Naruto! Za chwilę rozpocznie się kolejna walka. – powiedziała radośnie dziewczyna i pociągnęła chłopaka na miejsce. W między czasie posłała Hinacie dziwne, a nawet groźne spojrzenie. Biało-oka popatrzyła na to ze zdziwieniem, nie rozumiejąc, co takiego zrobiła. Gdy blondyn zajął swoje miejsce na trybunach, nie zauważył, że dwie osoby obserwowały go z otwartą wrogością. Naruto od razu użył podarowanego prezentu na swoich ranach, które na oczach zdziwionych znajomych zaczęły się szybko goić. Uzumaki nie mógł się nad tym zastanowić, ponieważ w tym momencie na ekranie pojawiła się kolejna para.

- Aburame Shino vs. Inuzuka Kiba!

 To ogłoszenie wywołało niemałe zdumienie, ponieważ obaj chłopcy należeli do tej samej drużyny. Nie byli tym faktem zadowoleni, ale postanowili się nie awanturować i razem zeszli na arenę.

- Gotowi? – spytał sędzia, a gdy oni pokiwali głowami, krzyknął – A więc START!!!

Podczas tego pojedynku wszyscy byli bardzo ciekawi, kto wyjdzie z tego zwycięski. Obaj znali swoje mocne i słabe strony, dlatego zapowiadała się interesująca walka. Po rozpoczęciu starcia Kiba od razu przystąpił do działania. Zmienił on psa w swoją wierną kopię i wykonał technikę „Gatsūga”. Polega ona na tym, że wykonawca wraz ze swoim zwierzakiem zaczynają się szybko kręcić, tworząc dwa pociski na kształt wiru, po czym razem atakują swojego przeciwnika. Ich ciosy są wtedy tak silne, że mogą nawet zrobić dziurę w ścianie. Shino znał jednak tą technikę, dlatego łatwiej było mu unikać tych ataków, choć mimo wszystko nie należało to do prostych zadań, więc chłopak pomagał sobie owadami, którymi blokował uderzenia przyjaciela. Izunuka był pewny swojej wygranej, ponieważ Shino preferował walkę na odległość, a z bliska nie radził sobie dobrze.

Po pewnym czasie Kiba szykował się właśnie do zadania ostatecznego ciosu, gdy wtem poczuł, że nagle odeszły od niego siły. Brunet upadł boleśnie na ziemię i nie potrafił nawet wstać.  Okazało się, że przy każdym jego ataku i uderzeniu w owadzią tarczę Shino, Aburame pozostawiał na ciele przyjaciela kilka owadów, które na pewien sygnał zaczęły absorbować czakrę Kiby. Po kilku minutach brunet został pozbawiony większości swojej czakry, dlatego mocno opadł z sił. Ogłoszono zwycięstwo Aburame i obaj chłopcy ruszyli na trybuny, choć jeden z nich wrócił w kiepskim humorze.

Nastąpiło kolejne losowanie, którego wynik wywołał niemałe zdumienie i szok.

- Hyuga Neji vs. Hyuga Hinata!

Ta walka nie zapowiadała się dobrze, mimo że odbywała się między rodziną. Było to spowodowane systemem, który panował w klanie Hyuga. Ich hierarchie można pokazać na przykładzie drzewa. 
Dzieli się ono na trzon i gałęzie. Trzon to linia pierworodnych, a ogólną władzę miała najstarsza osoba w tej grupie. Tym kimś był Hyuga Hiashi, ojciec Hinaty. Gałąź reprezentowała reszta członków klanu, do której należał Neji. Jednak nie to było powodem wrogości, a nawet nienawiści chłopaka do rodziny Hinaty. Trzon traktował z góry resztę klanu, przez co byli zmuszeni do usługiwania im, a nawet poświęcania własnego życia dla nich. Działo się to tak, ponieważ na każdego członka gałęzi nakładano pieczęć na czoło, dzięki któremu przywódca mógł panować nad klanem, np. wywołując ból u tych, którzy posiadali pieczęć. Ojciec Neji’ego i tata Hinaty byli bliźniakami, ale to jednak Hiashi pierwszy przyszedł na świat, dlatego to brunet należał do gałęzi, a nie dziewczyna. Nienawiść chłopaka powstała właśnie przez taki system i traktowanie jego podobnych. Czuł się, jak sam to określał, ptak w klatce lub niewoli. Sytuacja w rodzinie Hyuga była znana dla wszystkich starszych shinobi, a nawet wśród młodzieży, dlatego większość zebranych osób na tym etapie egzaminu współczuła Hinacie.

Neji bez żadnego słowa zszedł z trybun na arenę, ale Hinata się zawahała. Była nawet bardziej niż pewna, że przegra.

- Hinata, nie idź tam. – szeptał jej Kiba – Nie możesz się z nim równać, a na dodatek zrobi ci krzywdę. To nie jest zabawa, dlatego lepiej, żebyś się poddała. – próbował ją przekonać przyjaciel. Znał on dość dobrze Neji’iego i wiedział, jakie niebezpieczeństwo może spotkać Hinatę. Dziewczyna rozejrzała się smutno dookoła. Prawie każdy, na kogo spojrzała, posyłał jej współczujące spojrzenie, jakby również prośbę, aby zrezygnowała. Ale nie wszyscy tak na nią patrzyli. Gdy jej wzrok spoczął na Naruto, ten obserwował ją z zaciekawieniem. Dziewczyna od razu się zarumieniła, gdy nagle blondyn uśmiechnął się pokrzepiająco i uniósł kciuk w jej stronę.

Przed oczami kunoichi pokazał się obraz, który zaobserwowała niejednokrotnie. Ujrzała młodego blondyna, którego ludzie unikali, a nawet niektórzy go bili. Pamiętała, jak w oczach tego chłopca widziała niespotykany ból i rozpacz, ale mimo tego można było również dostrzec determinację. Ten chłopiec stał teraz niedaleko niej i dodawał jej odwagi. Na samą myśl o tym Hinata spłonęła rumieńcem, ale szybko spoważniała. W jednej chwili podjęła decyzję.

- Hinata, co ty robisz?! – spytał zaskoczony Kiba, ale nie mógł już nic zrobić, ponieważ Hinata zaczęła truchtem schodzić z trybun. Swoim zachowaniem wprawiła większość osób w osłupienie, ale na to nie zważała. Dotarła do areny i skłoniła głowę w geście skruchy.

- Przepraszam, że się ociągałam, ale już możemy zaczynać. – powiedziała cicho w stronę sędziego, a ten kiwnął głową. Brunetka podniosła wzrok i popatrzyła na kuzyna. – Powodzenia, Neji-kun. – odezwała się w jego stronę. Ten tylko posłał jej zimne spojrzenie.

- Gotowi? A więc START! – krzyknął sędzia.

Oboje przyjęli pozycje bojowe, a po chwili brunet rozpoczął starcie. Przez kilka minut to on głównie atakował, a Hinata mogła jedynie starać się unikać lub blokować jego ciosy. Już do tego momentu można było zauważyć różnicę między kuzynostwem. Neji miał poważny wyraz twarzy, za to u Hinaty można było ujrzeć strach i zwątpienie. W końcu brunetowi udało się trafić kuzynkę, a ta została odrzucona na niewielką odległość. Po minucie dziewczyna stanęła na nogi, choć było widać u niej zmęczenie.

- Hinata-sama, dam ci teraz pewną radę. – odezwał się do niej Neji – Lepiej się poddaj! – dodał, a na twarzy dziewczyny pojawiło się zdumienie. – Widzę to w tobie, że ty wcale nie chcesz walczyć. To twoja główna wada, przez którą mogę stwierdzić, że nie nadajesz się na shinobi! – rzekł z mocą, a oczy Hinaty rozszerzyły się ze strachu. Wszyscy obecni przysłuchiwali się tej wymianie zdań.

- A-a-ale jak to? P-przecież… - zaczęła dziewczyna, ale kuzyn jej przerwał.

- Jesteś zbyt miękka, nieśmiała i strachliwa. Pozwalasz sobą rządzić, robisz to, co inni ci każą. Domyślam się, że ty wcale nie chciałaś przystępować do egzaminu, ale powstrzymał cię fakt, że bez ciebie mogli go zdawać Kiba i Shino. To zachowanie potwierdza jedynie moje słowa. – mówił obojętnie Neji, a Hinata zaczęła lekko drżeć. – Ludzie dzielą się na geniuszy i słabeuszy. Człowiek może jedynie urodzić się jako geniusz, ale słabeusz pozostanie słabeuszem. – przerwał wypowiedź i obserwował dziewczynę, u której pojawiły się łzy. Nie mówiła tego, ale zgadzała się z kuzynem i czuła, że to wszystko prawda. Na trybunach atmosfera była napięta. Kurenai przypomniała sobie, jak ojciec Hinaty ją traktował. Dziewczyna miała być spadkobierczynią rodu Hyuga, ale przez swój charakter została pokonana nawet przez swoją młodszą o 5 lat siostrę. Od tamtej chwili Hiashi przestał w ogóle się interesować swoją córką. Kurenai mogła jedynie podejrzewać, jak teraz czuła się Hinata po tak ostrych słowach kuzyna. Kiba i Shino obserwowali to z niepokojem, ponieważ martwili się o przyjaciółkę nie pod względem fizycznym, ale psychicznym. Bali się, że ich niewinna Hinata może się kompletnie załamać. Reszta również obserwowała to ze złymi myślami. Poza jednym.

- „Jak ten debil śmie mówić takie głupoty?! Myśli, że jest nie wiadomo kim i może tak oceniać innych?!” – wrzał w myślach Naruto. Patrzył na to wszystko z gniewem i powoli zaczął tracić cierpliwość w słuchaniu słów bruneta.

- To jest ostatnia szansa, Hinata-sama. Poddaj się. – odezwał się po przerwie Neji. W głowie Hinaty panował istny zamęt i rozpacz, a sama dziewczyna nie wiedział, co począć. Gdy zaczęła już tracić nadzieję, po sali rozszedł się krzyk.

- Kim jesteś, aby oceniać innych po sobie?! Hinata, nie daj mu się i go pokonaj!!! – ryknął wściekle Naruto, a u osób wokół pojawiło się zdumienie. – Nie słuchaj go! Możesz go pokonać, tylko uwierz w siebie!

Hinata patrzyła na niego z niedowierzaniem, a brunet tylko zerknął zimno.

- „Naruto-kun.” – pomyślała dziewczyna, a w jej głowie pojawiły się sceny, kiedy to Naruto krzyczał do wszystkich, że się nie podda. Było to na egzaminie pisemnym i w czasie walki z Shin’em. On w siebie wierzył i wierzył również w nią. Po chwili dziewczyna starła rękawem łzy i zaczęła składać pieczęcie. Jej zachowanie wzbudziło niemałe zdziwienie, a Neji tylko zmrużył oczy. Po złożeniu ostatniej pieczęci dziewczyna krzyknęła – Byakugan! – uaktywniając swoją Linię Krwi. Po skończonej czynności Hinata przyjęła pozycję bojową i skupiła wzrok na Neji‘im. Ten ze spokojem powtórzył jej ruch i również się ustawiając z Byakugan’em. Po chwili oczekiwania oboje się na siebie rzucili.

Po kilku minutach walki można było stwierdzić, że ta wymiana ciosów różni się od poprzedniej. Tym razem to Hinata atakowała, a Neji musiał się bronić. Na twarzy dziewczyny widać było determinację, u chłopaka zaś wciąż pozostał spokój. Na widowni zaś czuło się zmianę atmosfery, ponieważ ten pojedynek zaczął przyciągać uwagę. Jednak u drużyny Kakashi’ego widać było skupienie. Naruto usłyszał niedawno, że w grupie Guy’a jest najsilniejszy genin w Konoha. Teraz oglądał żywy dowód, że ta wiadomość nie była przesadzona. Brunet zadawał celne i perfekcyjne ciosy, sama jego pozycja wydawała się ciężka do złamania. Hinata starała się jak mogła, aby nadążyć za kuzynem, ale ten nie traktował ją ulgowo.

Oboje używali klanowego stylu walki, nazywanego Jūken, uważanego za najpotężniejszy w Konoha. Różni się od innych stylów, np. Guy’a i Lee, że nie atakuje on zewnętrznych części organizmu, a wewnętrzne narządy, dzięki czemu jest on groźniejszy. Dzieje się tak, ponieważ w trakcie zadawania ciosów wyzwala się na dłoniach pewną ilość czakry i posyła się ją w wewnętrzy układ czakry przeciwnika, dotkliwie go uszkadzając. Wystarczy jedno mocne i celne uderzenie, żeby rozłożyć przeciwnika na cztery łopatki.

W pewnym momencie Neji był zmuszony odskoczyć od dziewczyny. Ta wyczuła od razu szanse, aby zadać cios kuzynowi. Szybko doskoczyła do bruneta i zaatakowała go, celując w serce. Nastąpiło uderzenie, a oboje znieruchomieli.

- Tak, udało jej się! – krzyczał radośnie Naruto, a reszta genin’ów mu zawtórowała. Jednak po chwili Hinata splunęła krwią. Jej ręka zatrzymała się tuż przy klatce piersiowej bruneta, ten z kolei jedną ręką uderzył ją w pierś, drugą zaś trafił w jeden z punktów czakry w jej ręce, powodując osłabnięcie i znieruchomienie kończyny. Po chwili dziewczyna ponowiła atak drugą ręką, lecz Neji złapał ją i zablokował kolejny tenketsu. To wszystko trwało kilka sekund.

- „Niewiarygodne.” – pomyślał Kakashi.

- „To właśnie siła najsilniejszego genina w Konoha.” – rzekł ponuro w myślał Guy.

- „Nic dziwnego, że jest nazywany geniuszem rodu Hyuga.” – pomyślał zainteresowany Hokage.

Mimo bólu, jaki czuła Hinata, dziewczyna nadal stała naprzeciwko swojego przeciwnika.

- „Nie mogę się poddać. Nie teraz, skoro przyciągnęłam jego uwagę.” – szeptała w głowie kunoichi. Neji obserwował ją przez chwilę, ale postanowił to zakończyć.

- Taka jest właśnie różnica między tobą, a mną. Słabeusz zawsze pozostanie słabeuszem. – rzekł zimno chłopak i zaraz po tym zadał potężny cios w samo serce Hinaty.

- HINATA!!! – krzyczał wraz z innymi Naruto i patrzył, jak dziewczyna mknie w stronę ściany. Nastąpiło zderzenie, a niebiesko-włosa upadła na ziemię.

- Zwycięża Hyuga Neji. – rzekł sędzia, który z niepokojem patrzył na Hinatę. Zaraz grupa ludzi zerwała się ze swoich miejsc i pobiegła na miejsce wraz z grupą medyków. Byli to mistrzyni Kurenai, Kiba, Shino, Sakura i Naruto. Stan dziewczyny był ciężki, ona sama krztusiła się krwią i nie miała sił, aby chociaż unieść lekko głowę. Lekarze szybko położyli ją na nosze i w szybkim tempie opuścili salę. Naruto obserwował to z bliska, kiedy usłyszał głos Neji’iego.

- Jej przeznaczeniem było walczyć ze mną i przegrać, mimo że miała szansę poddania się. Jest słaba i taka zawsze pozostanie. Nie ma innej możliwości. – rzekł i odwrócił się, aby odejść, gdy nagle dosięgły go słowa Naruto.

- Zaczekaj! – a gdy się odwrócił, blondyn dokończył – A więc według ciebie nikt nie może się zmienić? Że Hinatę czekał już taki los? Gadasz same brednie i mogę to udowodnić! – przerwał i pochylił się. Ręką dotknął krwi, która została po Hinacie i położył ją na piersi – Przysięgam, że cię pokonam! Czy to na egzaminie, czy poza nim! – zakończył. Wszyscy patrzyli na niego ze zdumieniem, a Neji tylko mruknął.

- Ty chcesz pokonać mnie? Mogę cię teraz zapewnić, że jako słabeusz nie masz ze mną szans. Taki już twój los. Dlatego nigdy nie będziesz w stanie ze mną walczyć. A jeśli chcesz to jakoś zmienić, to przestań użalać się nad sobą, czy innym słabeuszem, takim jakim jest Hinata-sama. – odpowiedział mu i odszedł w stronę swojej drużyny. Naruto obserwował go z gniewem.

- „Zapłacisz mi za to i za Hinatę. Nie rzucam słów na wiatr.”

Gdy wszyscy zeszli z areny, na ekranie pojawiły się końcowe nazwiska.

- Akimichi Chōji vs. Kamezane Hikaru!

Jednym z nich był towarzysz Shin’a, który bez zbędnych ceregieli zszedł na arenę. Jego przeciwnik miał jednak swoje hamulce.

- Nie pójdę tam! Jego kolega był silny, a sam nie wygląda na słabego! Proszę, zostawcie mnie! – krzyczał przestraszony chłopak, którego przyjaciele starali się skierować na schody. Może nie należał on do odważnych, ale za swoich przyjaciół był gotowy rzucić się w ogień. Teraz po prostu nie chciał się narażać. Jednak Ino mu na to nie pozwoliła.

- Choji, nawet nie próbuj nam tu uciekać. Nawet Shikamaru poszedł i wygrał, dlatego ty też pójdziesz, bez względu na wszystko! – rzekła dziewczyna i zaczęła ponownie popychać kolegę w stronę schodów.

- Nie ma mowy! Żadna siła nie zmusi mnie do zejścia! – krzyczał rozpaczliwie Akimichi. Cała ta sytuacja wzbudzała coraz to większe zainteresowanie. Zmęczony Asuma postanowił wziąć sprawy w swoje ręce.

- Posłuchaj Choji, a może zrobimy tak: jeśli zejdziesz na dół i wygrasz, to zabiorę was wszystkich na posiłek. – powiedział do chłopaka, który raptownie przestał walczyć. Spojrzał na mistrza i się upewnił.

- Naprawdę? – spytał z nadzieją.

- Tak, tylko musisz się postarać. – odpowiedział z uśmiechem sensei. Chociaż wiedział, że będzie tego żałować, to musiał dać mu jakąś motywację. Chłopak przez chwilę się zastanawiał, ale postanowił spróbować. Po chwili staną naprzeciw przeciwnika i czekał.

- Gotowi? A więc START! – rozpoczął walkę sędzia, ale nikt się nie ruszył. Choji stał dalej z lekką obawą, a Hikaru go obserwował. W końcu się odezwał.

- Zaatakujesz mnie, czy nie? – spytał z uśmiechem. Choji popatrzył się przerażony, ale nie odpowiedział. – Byliście dość głośni, więc nie rób sobie nadziei i się poddaj. Po co się narażać, skoro nie masz szans? – spytał zadziornie, a Akimichi pochylił głowę zasmucony. – Nie pokonasz mnie, ponieważ jesteś tylko przestraszoną grubą beką! – krzyknął, a Choji momentalnie zesztywniał.

- O nie. – wyszeptała Ino.

- Powiedziałeś słowo „Tabu”. – odezwał się zaniepokojony Shikamaru.

- Teraz się zacznie. – rzekł zainteresowany Asuma. Na arenie zaś Choji wciąż stał z opuszczoną głową.

- Co ty powiedziałeś? Chyba cię niedosłyszałem. – rzekł dziwnym tonem.

-Hę? – odpowiedział zaskoczony Hikaru – Powiedziałem, że mnie nie pokonasz, GRUBA BEKO! – krzyknął niezadowolony. Nastąpiła cisza, a po minucie Akimichi podniósł głowę i ryknął.

- NIE JESTEM GRUBY, TYLKO DOBRZE ZBUDOWANY! –  a po chwili wszyscy poczuli i niemal ujrzeli, jak wokół chłopaka pojawia się duża ilość chakry. To zdanie zrzuciło każdego z nóg.

- Chcesz się bić?! Więc zaczynajmy! – krzyknął Choji i złożył pieczęć.

- Baika no Jutsu (Technika Wielu Rozmiarów)! – krzyknął, a cała jego postać zwiększyła się znacznie, przypominając kulę. Po chwili chłopak schował ręce, nogi i głowę w głąb ubrań, a sam zaczął się kręcić z olbrzymią szybkością. - Nikudan Sensha (Pocisk Ludzkiego Czołgu)! – dokończył i ruszył na Hikaru. Ten zaskoczony zaczął unikać jego ataków, samemu myśląc, jak wygrać walkę. 

Trwało to już kilka minut, aż w pewnym momencie Choji skoczył, aby zaatakować od góry, lecz wtedy Hikaru zauważył swoją okazję. Złożył pieczęcie i krzyknął.

- Raiton: Gufutenka! – z jego dłoni wystrzeliła błyskawica, która trafiła w Choji’ego. Porażony chłopak zemdlał, a Kamezane uśmiechnął się zwycięsko. Ale po chwili dotarła do niego jedna rzecz: Choji spadał na ziemię, a pomiędzy nim, a podłogą był on. Dodatkowo brunet się nie zmniejszył.

Hikaru zdołał jedynie krzyknąć, gdy ciężkie ciało spadło prosto na niego. Zaraz pobiegło do nich kilku jounin’ów, w tym Asuma i przenieśli Choji’ego kilka metrów dalej. Kamezane leżał tylko wgnieciony w ziemię z dziwną miną. Z racji tego, że obaj byli nieprzytomni, sędzia ogłosił remis. Na cały ten pojedynek nikt nie wiedział, jak patrzyć. Powstrzymano się od komentarzy i przygotowywano się na dalsze informacje.

Na środek areny wszedł Hokage.

- Oficjalnie zakończyliśmy eliminacje do trzeciego etapu Egzaminu na Chunina. Proszę teraz zwycięzców, aby tutaj podeszli. – powiedział starzec, a poszczególne osoby zeszły na arenę. Byli to: Temari, Kankuro, Shikamaru, Gaara, Naruto, Shino i Neji. Gdy wszyscy się zebrali, Sarutobi kontynuował. – Teraz muszę wam wyjaśnić kilka spraw. Finały egzaminu odbędą się za miesiąc. Będzie to czas, aby zaprosić ważne osobistości, a wam przyda się na dodatkowy trening. Każdy z was poznał umiejętności swoich rywali, dlatego musicie się dobrze przygotować. Zanim jednak odejdziecie, musi jeszcze nastąpić losowanie. – skończył, a obok niego pojawiła się Anko z pudełkiem. Podeszła ona do każdego młodzika, aby wszyscy wylosowali karteczkę z numerem. Nie wylosowana karteczka należała do nieobecnego Sasuke. Po podaniu numerów, każdy już wiedział, z kim przyjdzie mu się zmierzyć. – Trzecim etapem jest turniej, dlatego zwycięscy będą walczyć z innymi zwycięzcami. Jest jeszcze jedna ważna zasada. Chuninem mogą zostać wszyscy, albo nawet nikt z was. Samo wygranie może nie wystarczyć, dlatego postarajcie się nie tylko ze swoimi umiejętnościami. To wszystko, możecie iść! – zakończył radośnie.

W czasie, kiedy wszyscy opuszczali budynek, Naruto rozmyślał.


- „W pierwszej walce zmierzę się z Neji’m. Będę mógł mu pokazać, jak bardzo się myli. Jak z nim wygram, moim następnym przeciwnikiem będzie Sasuke lub Gaara. Nie będzie łatwo, dlatego muszę się przyłożyć w czasie tego miesiąca. Obiecałem, a ja nie łamię obietnic!”


8 komentarzy:

  1. Kolejne bardzo dobre walki, które mi się bardzo podobały.
    Wiele oczekiwałam po walce Naruto z Shinem i się nie przeliczyłam - walka wypadła świetnie.Była gwoździem programu gdyby przyrównać ten rozdział do programu telewizyjnego. Naruto wreszcie miał okazję by pokazać pełnie swoich umiejętności i to zrobił pokazując Shinowi(choć on tak naprawdę to sobie uświadomi jak się ocknie w szpitalu), że jest silnym shinobi z którym należy się liczyć. Shin też pokazał , że sporo umie - byłby o wiele bardziej denerwujący gdyby jego przechwałki o jego sile nie miałyby choć częściowego pokrycia w rzeczywistości.
    Scena jak Natsumi i Sakura mu gratulowały po walce była dobrym jej zwieńczeniem, wewnętrzny monolog Sakury sprawił, że zaczynam się tu do niej coraz bardziej przekonywać i może nawet ją polubię.A to jak Hinata przekazała mu pudełko z maścią - wiem, że było coś takiego w mandze i nie powinno być jakąś szczególną niespodzianką ale to po prostu miło wypadło, dobrze, że tu Naruto jest trochę bardziej kumaty niż w kanonie - przynajmniej wie, że Hinata go lubi.
    Kolejne walki które choć nie były głównym punktem tego rozdziału też wypadły nieźle.Pojawił się Shino, który uważnie obserwuje i kieruje się logiką zarówno w swoich wypowiedziach jak i w walce - taki, którego znam i kocham.Kiba zapewne wiedział, że Shino może swoimi owadami wyssać z niego chakrę ale mimo tej wiedzy zdołał Aburame tak zareagować by móc to wykorzystać przeciwko Inuzuce.Trochę mnie zdziwiło to, że Kiba nie wierzy w siłę Naruto mimo, że widział ją na własne oczy ale to jest chyba kwestia tego, że jest bardzo pewny siebie i swoich umiejętności a przez całą Akademię prócz tej jednej walki z Sasuke Naruto nie wykazywał się przed innymi.Walka Nejiego z Hinatą była bardzo dobrze opisana jedynie zgrzytały mi w niej te próby psychicznego zmiażdżenia Hinaty - wiedziałam, że się pojawią, ze względu na to co Neji czuł wobec niej i co mu logika podpowiadała(psychiczne wyniszczenie przeciwnika znacznie ułatwia jego pokonanie a wobec Hinaty , która jest osobą bardzo nieśmiałą ten sposób jest wyjątkowo skuteczny), po prostu nie lubię takich zagrywek. W życiu bym się nie spodziewała takiego zakończenia walki Choujiego z Hikaru - całkiem fajnie to wypadło.
    Z klanem Hyuuga to jest tak, że używając Juukenu zadaje się wielkie szkody przeciwnikowi bo uderzając w punkt chakry blokuje się jego przepływ w tamtym miejscu linii układu chakry i nadwyręża się tkankę ciała zakłócając jej prawidłowe funkcjonowanie a że te linie przebiegają przez miejsca gdzie są ważne życiowo narządy więc przez takie uderzenie nie tylko pozbawia możliwości użycia chakry ale też uszkadza mięsień czy też narząd co w przypadku uderzenia w serce czy tez w głowę może nawet zabić.
    Pytania:O co chodziło z tymi hamulcami w barze - o to, że wtedy nie chcieli zdemolować tamtego miejsca więc nie używali obaj swojej pełnej siły?Jak Naruto wziął katanę Shina i walczył nią to czym wtedy walczył Shin z nim - druga kataną, kunaiem(wiem, że to tylko szczegół ale zauważyłam, że niektórzy shinobi mają szczególne preferencje co do użycia broni - na przykład Sasuke i Sai - choć obaj mieli kunaie pod ręką to tylko walczyli swoją preferowaną bronią - Sasuke kataną choć raz jak już się nią posługiwał to użył kunaiów do rzucania a Sai zawsze tanto)?
    Pozdrawiam, weny i wolnego czasu życzę!
    Anonimowa 2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło, że i te walki się tobie podobały. mam nadzieję, że innym także.
      1)Hamulce u obu były inne:
      Naruto - nie używał broni ani technik, aby nikogo nie skrzywdzić, bo jego drużyna miałaby przez to kłopoty i Kakashi musiałby przemawiać w imieniu wioski, prosząc o wybaczenie.
      Shin - mu bardziej chodziło, aby pobić Naruto bez zbędnych szkód w barze, aby nie mieli właściciele powodu, aby go oskarżyć o coś. Klient nasz pan, dopóki nie zacznie niszczyć restauracji.
      2) Walczył kunai'em. To podstawowa broń, którą opanować musiał każdy ninja, a katana, czy inne były wybierane jak kto wolał. Ale zawsze się miało kunai'e w rezerwie, na wypadek utraty głównej broni.
      Wielkie dzięki i pozdrawiam!

      Usuń
  2. Hej,
    walki wspaniale, Naruto pokazał co potrafi, zaskoczył wszystkich tym, że włada dwoma naturami chakry... mam nadzieję, że utrzyma ten wysoki poziom a raczej go podniesie i pokaże Nejemu, pięknie Hinata dała z siebie wszystko...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie dzięki, oby mój poziom też wzrastał. ;)
      Pozdrawiam! :D

      Usuń
  3. Hej,
    o tak Naruto pokazał co potrafi, wszyscy byli zaskoczeni, że włada dwoma naturami chakry... oby utrzymał ten taki wysoki poziom, no i nasza Hinatka dała z siebie wszystko...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka,
    cudownie, Naruto pokazał tutaj co potrafi... i ta reakcja wszystkich jak zobaczyli, że włada dwoma naturami chakry... nasza Hinata dała z siebie wszystko...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń