niedziela, 7 maja 2017

Rozdział 19

Rozdział 19

Na arenie nadal panowało poruszenie. Część z obecnych wciąż pasjonowała się poprzednim pojedynkiem, a reszta zgromadzonych dyskutowała na temat następnej walki. W między czasie odział shinobi naprawiał szkody, wywołane przez poprzednią parę. Według planu to Uchiha Sasuke miał się właśnie pojedynkować z Gaarą, ale przez jego nieobecność walkę przeniesiono na koniec programu. Jeśli nie zjawi się do tego czasu, zostanie zdyskwalifikowany.  Ludzie zaczęli się więc zastanawiać, co jest powodem braku Uchihy. Nikt nie zaprzeczał, że jest to najbardziej oczekiwany pojedynek, który miał dać zebranym najwięcej emocji i adrenaliny. Mimo wszystko nie byli oni rozczarowani oczekiwaniem, ponieważ już pierwszy pojedynek był nieprzewidywalny przez cały czas. Teraz jednak nastąpiła kolej na następnych uczestników.

Po ogłoszeniu kolejnej pary, na środku areny wylądowała Temari, jedna z walczących. Zaś jej rywal, Shikamaru, nie miał najmniejszej ochoty, aby również zejść na dół.

- Eeej! Shikamaru, złaź w końcu! Teraz twoja kolej! – krzyczał radośnie Naruto do kolegi, który popatrzył na niego z niechęcią.

- Przestań się drzeć, Naruto. – zwrócił się do blondyna, a po chwili kontynuował. – Jakoś nie uważam, żebym miał jakiekolwiek szanse w walce z nią. Kobiety są zazwyczaj bardzo upierdliwe. 
Rozważam opcję poddania się.

- Ani mi się wasz! – ryknął wściekle Naruto i w szybkim tempie zaczął biec po ścianie w stronę balkonu finalistów. Gdy znalazł się na górze, zwrócił się do bruneta. – Nie po to tak dzielnie walczyłeś z Natsumi, aby teraz się poddać. Ta dziewczyna bardzo chciała być w finale, ale przegrała z tobą, więc teraz ty powinieneś walczyć w jej imieniu. Nawet nie chcę wiedzieć, co się stanie, jeśli usłyszy, że oddałeś miejsce, które mogło należeć do niej. – powiedział blondyn, a na twarzy Shikamaru pojawiło się zmęczenie i lekkie załamanie.

- Naruto, wiem, że może jest to dla ciebie ważne, ale naprawdę nie mam… - nie zdążył dokończyć, ponieważ przerwał mu Uzumaki.

- Słuchaj Shikamaru, jeśli nie chcesz tam zejść po dobroci, to sam cię tam zaniosę. – rzekł dobitnie blondyn i, zanim Nara się zorientował co się dzieje, złapał go za nogę i wyskoczył z balkonu, ciągnąc za sobą przerażonego bruneta. Naruto wylądował gładko, za to Shikamaru dość mocno łupnął plecami w ziemię. Na ten widok aż Genma odwrócił wzrok. – No, skoro jesteś na arenie, to już nie możesz się wycofać. Powodzenia, Shikamaru! – krzyknął z uśmiechem chłopiec i wrócił na balkon. Nara tylko go obserwował z ziemi, po chwili mrucząc gniewnie:

- Naruto, ażeby cię szlak trafił.

Cała ta sytuacja rozbawiła lekko Temari, która już czuła smak zwycięstwa. Gdy niezadowolony chłopak wreszcie wstał i zwrócił się w stronę przeciwniczki, ta uśmiechnęła się wrednie. Shikamaru tylko przełknął ślinkę.

- Jesteście gotowi? – spytał Genma, a oboje kiwnęli głowami. – W takim razie zaczynamy drugi pojedynek. Start!!!

Na sygnał pierwsza zaatakowała Temari. Za pomocą wachlarza odepchnęła się mocno od ziemi i w dość szybkim tempie zbliżyła się do bruneta, wyprowadzając uderzenie swoją bronią. Shikamaru zaś wyciągnął z kabury kunai ze stalową linką. Nastąpiło uderzenie, po którym obłok kurzu zasłonił bruneta. Blondynka już była pewna, że wygrała, gdy nagle ze zdziwieniem zobaczyła, że w miejscu uderzenia nie ma ciała Shikamaru. Sam zaś wymieniony znajdował się pod ścianą areny, wisząc za wcześniej wyciągnięty sznurek, przyczepiony do wbitego w mur kunai’a. Na jego twarzy widniał pewny uśmiech.

- Naprawdę nie chce mi się walczyć, ale skoro atakujesz, to nie dajesz mi wyboru. – na usłyszane zdanie Temari znów się uśmiechnęła groźnie.

- Ohh, a więc udało mi się cię przekonać do walki? Zobaczmy więc, czy zdołasz uciec przed tym. – skończyła, po czym zamachnęła się wachlarzem i krzyknęła: - Fuuton: Daitoppa! – a w stronę bruneta poleciał silny podmuch wiatru. Nastąpiło ponowne uderzenie, a gdy kurz opadł, na miejscu nie było leżącego przeciwnika. Udało się jej jednak usłyszeć szelest wśród drzew, które stały nieopodal przy ścianie.

- „Jak chce, to jest bardzo szybki. Ale samym uciekaniem nie wygra” – skomentowała w myślach i przygotowała się do ewentualnego ataku ze strony przeciwnika. Shikamaru zaś stał na drzewie i obserwował ją z ukrycia, zastanawiając się nad kolejnym ruchem. Wiedza na temat ich umiejętności działała na jego niekorzyść. Ona nie pokazała wiele, zaś on pokazał wszystko, co miał. Chociaż ona tego nie wiedziała, co dawało mu to lekką przewagę.

- „Dlaczego to ja muszę walczyć z kłopotliwymi dziewczynami?’’ – zapytał siebie w myślach, po czym westchnął rozżalony. – „Całe to pójście na egzamin było wystarczająco kłopotliwe”.
Sytuację chłopaka obserwował z uwagą jego mistrz, Asuma. Bardzo mu zależało, żeby Shikamaru zaliczył egzamin i został chuninem, ponieważ miał wystarczające preferencje. Wszystko planował z góry, był gotowy prawie na wszystko, ciężko go było zaskoczyć, a można też dodać, że świetnie kierował w walce innymi. Wszystkie misje, jakie razem wykonywali drużynowo, świadczyły, że Nara był urodzonym dowódcą. Dlatego też Asuma patrzył na ucznia spokojnie, wiedząc, że tylko przez jego lenistwo może przegrać walkę.

W tej samej chwili Temari zaczęła się już niecierpliwić.

- Myślisz, że ukrywanie coś ci pomoże?! – krzyknęła w jego stronę. – Skoro nie chcesz zaatakować, to ja to zrobię. – i dodała: - Fuuton: Dai Kamaitachi no Jutsu!

Gdy machnęła wachlarzem, wytworzył on silny podmuch wiatru, który skierowała w kryjówkę przeciwnika. Siła tej techniki sprawia, że wiatr ciacha, a nawet przecina wszystkie swoje przeszkody. 

Gdy uderzyła w drzewo, całe jutsu otoczyło Shikamaru. Dzięki zasłonie nie odczuł prawdziwych skutków ataku, ale zdołało go to lekko poranić po ciele. Chłopak nie był tym zadowolony, dlatego postanowił zadziałać. Usiadł on na gałęzi i złożył dłonie w kształt okręgu.

Na widowni zaszeleściło. Każdy ninja był zaskoczony ruchem bruneta, ponieważ nie znali takiego znaku. Tajemnicę zaś znał tylko jego nauczyciel, który uśmiechnął się zwycięsko.

- Widzę, że wziął walkę na poważnie. – oznajmił siedzącej koło niego Kurenai, która popatrzyła na niego zdziwiona.

- Co masz na myśli? Co oznacza ta pieczęć?

- To nie jest pieczęć. To jego pozycja umysłowa. – wyjaśnił mężczyzna.

- „Pozycja umysłowa”? – kobieta nie kryła zaskoczenia.

- Gdy Shikamaru chce dokładnie przemyśleć swój ruch, przyjmuje taką właśnie pozycję. Używa jej również, gdy gramy razem w shogi(aut. Japońska odmiana szachów). Pomaga mu to zbadać każde możliwe posunięcie, tym samym dając mu dużą przewagę nad przeciwnikiem. Jeszcze nigdy z nim nie wygrałem. – dodał lekko zawstydzony, a Kurenai słuchała go z uwagą. – Zazwyczaj gdy skończy, ma przed sobą scenariusz całej walki, bez względu, jak się ona potoczy. – zakończył wyjaśnienia i skupił się na pojedynku, za to kobieta nie mogła wyjść z szoku i również popatrzyła na arenę. Po chwili Shikamaru wstał i otworzył oczy.

- Teraz się zacznie. – oznajmił Asuma.

Nara zeskoczył z drzewa i zwrócił się w stronę blondynki, na której twarzy pojawił się uśmiech.

- Zaczniesz w końcu ze mną walczyć, czy to dla ciebie za dużo? – spytała wyzywająco, ale Shikamaru to przemilczał. Przykucnął i złożył pieczęcie.

- Ninpo: Kagemane no jutsu! – krzyknął, a jego cień pomknął w stronę Temari.  Jego ruch ją 
rozbawił.

- „Jeśli myśli, że mnie wystraszy, to się myli. Znam jego zasięg, a jestem o wiele dalej niż może wydłużyć swój cień.” – stwierdziła zadowolona i obserwowała atak ze spokojem. Po chwili jej uśmiech zmienił się na zwątpienie, a potem strach. Cień już dawno osiągną zasięg, a nadal zbliżał się do Temari. Ta zareagowała szybko i odskoczyła, unikając cienia w ostatniej chwili. Zaczęła więc uciekać, ale po kilku sekundach technika się zatrzymała, a na twarz blondynki powrócił spokój.

- „Uff, o mały włos. Ale jakim sposobem udało mu się tak daleko przedłużyć swój cień?” – zastanawiała się w myślach dziewczyna. Po chwili zauważyła, że Shikamaru stoi w miejscu dość ciemnym. – „A więc tak to robi. Jest w stanie wykorzystać cień innych obiektów, dlatego jego zasięg jest większy. Był całkiem blisko, ale następnym razem się nie nabiorę.” – stwierdził zadowolona, zaznaczając przy okazji wachlarzem, gdzie cień przeciwnika mógł dojść maksymalnie. Dziewczyna spojrzała tryumfalnie na bruneta, który ukrył się za drzewem. Temari przyjęła pozycję bojową, przygotowując się na ewentualny atak.

Stała tak przez kilka minut i już, gdy zaczęła się niecierpliwić, zza drzewa znów zaatakował cień  chłopaka. Blondynka zaś nie zamierzała popełnić tego samego błędu, dlatego obserwowała czujnie atak. Po raz kolejny poczuła zaskoczenie, gdy cień minął wcześniejszą linię. Zaczęło się kolejne unikanie, aż do ponownego zatrzymania się cienia. Temari nakreśliła kolejną linię, zastanawiając się przy okazji, jak udało się Shikamaru ponownie przedłużyć swój cień. Po chwili znalazła rozwiązanie.

- „Drań wykorzystał ruch słońca, które zdołało przez te kilka minut się obniżyć, przez co wydłużając cienie. Muszę przyznać, że chłopak ma rozum i potrafi go wykorzystać, ale takim sposobem tylko wydłuża walkę. Zanim cień dostatecznie się wydłuży, ja zdążę go wykończyć. Myślałam, że potrafi więcej, ale jak widać się przeliczyłam.” – stwierdziła rozczarowana i przygotowała się do ataku, gdy nagle Shikamaru wyszedł z kryjówki, zbliżył się lekko do Temari i, pozostawiając dalej w cieniu, po raz trzeci krzyknął:

- Ninpo: Kagemane no jutsu!

- „To się staje już nudne.” – skomentowała blondynka i ponownie zaczęła unikać techniki bruneta. Tym razem jednak zauważyła różnicę. Cień tak manewrował, że ataki przychodziły dosłownie ze wszystkich stron, dlatego Temari nie spuszczała wzroku z cienia Shikamaru, robiąc uniki we wszystkich kierunkach, byle nie zostać trafionym.

Trwało to tak już dłuższą chwilę, gdy w końcu cień się zatrzymał. Zadowolona dziewczyna zrobiła kolejną linię, po czym spojrzała przed siebie.  Momentalnie doznała szoku, ponieważ patrzyła na pustą ścianę areny, bez żadnych drzew, czy krzewów. Po chwili doznała olśnienia, że przez swoją nieuwagę zwróciła się plecami do przeciwnika. Przestraszona dziewczyna szybko się odwróciła, ale było już za późno. W tej właśnie chwili chłopak skoczył, przygotowując się do zadania ciosu pięścią. Ruch bruneta ją zaskoczył, ale dość szybko sparowała cios ręką. Na jej twarzy powrócił uśmiech, śmiejąc się w myślach z Shikamaru, gdy nagle zdała sobie sprawę, że nie może się ruszać. Przerażona dziewczyna uświadomiła sobie, że przez dotknięcie jej, Nara połączył ich cienie, łapiąc ją w swoją technikę. Temari nie kryła szoku, którego powodem była inteligencja i geniusz chłopaka.

- „Szach, mat.” – rzekł w myślach uśmiechnięty Asuma.

- No nareszcie! A już myślałem, że się pomyliłem w przemyśleniach. – odezwał się zadowolony Shikamaru i zaczął się rozciągać z ulgą, zmuszając przy okazji Temari do tego. Gdy skończył, rzekł już do dziewczyny: - Byłem pewny, że dłużej będzie trwała ta walka. Miałem w głowie plan na każdy twój ruch, czy posunięcie, ale ty jednak postąpiłaś bardziej przewidywalnie. – stwierdził leniwie chłopak, a na twarzy dziewczyny pojawiło się oburzenie.

Na widowni nastąpiło poruszenie. Ludzie nie mogli się nadziwić słowami, jakie wymówił chłopak. Jego inteligencja, jak i zmysł strategiczny budził podziw nie tylko wśród miejscowych ninja, ale i też tych z poza wioski. Świadczyło to o tym, ze w Konoha przebywają bardzo utalentowani shinobi. Również w loży dla uczestników nie było mowy o spokoju. Naruto wręcz skakał z radości, Shino się uśmiechnął pod płaszczem, a u rodzeństwa Sabaku nie było pozytywnej myśli. Kankuro patrzył na siostrę z grymasem niezadowolenia na twarzy, a Gaara obserwował to z obojętnością.

- TAK! Brawo Shikamaru! Miałem nadzieję, że wygrasz! – krzyczał w stronę bruneta Naruto. Wydawał się być najgłośniej chwalącym Narę, ale ktoś go przebił. Wśród trybun przebywała Ino, członkini drużyny Shikamaru, która w tej właśnie chwili dosłownie ryczała, skakała i machała rękami w stronę przyjaciela, gratulując mu wygranej.

- TAAAAK! WIEDZIAŁAM, ŻE TO ZROBISZ! OBY TAK DALEJ! MASZ POKAZAĆ INNYM, ŻE TO NASZA DRUŻYNA JEST NAJLEPSZA! ZAŁATW JĄ I PRZECHODŹ DALEJ! WIERZĘ W CIEBIE! – sąsiadujący kibice musieli się aż odsunąć i zasłonić uszy, aby nie stracić słuchu. Na ten widok Shikamaru westchnął.

- W jednym ma rację. Muszę to zakończyć. – odezwał się chłopak i ruszył w stronę Temari, która również się poruszyła. Na twarzy dziewczyny widać było strach i przerażenie, gdyż nie wiedziała, jaki kończący cios zada jej chłopak. Na widowni nastała cisza, gdyż pojedynek wciąż trwał. Sędzia obserwował czujnie ruchy rywali, zastanawiając się nad kolejnym posunięciem chłopaka. Gdy przeciwnicy stanęli naprzeciwko siebie, Shikamaru podniósł rękę, Temari zamknęła z przerażenia oczy, a po chwili brunet wypowiedział słowa:

- Poddaję się.

Nastała głęboka cisza. Słychać wręcz było odgłos świerszcza w okolicy. Ale jak szybko ona nastała, tak samo zniknęła. W jednej chwili podniósł się krzyk zaskoczenia, czy wręcz oburzenia. No bo od kiedy to gwarantowany zwycięzca oddaje walkę? Chyba jedynymi osobami, które nie czuły zawiedzenia, był zawstydzony Asuma i nic nie robiący z tego Choji, który wcinał tylko chipsy z uśmiechem na ustach. On od początku podejrzewał swojego najlepszego przyjaciela o coś takiego.

- HĘĘ?! ŻE NIBY CO?!!! – krzyknęli w tym samym czasie Naruto i Ino, nie dowierzając, że 
Shikamaru to zrobił. Blondynka nie mogła zrobić nic, ale Uzumaki od razu podbiegł do bruneta z pretensjami.

- Shikamaru, co ty wyrabiasz?! Przecież miałeś zwycięstwo w kieszeni, więc dlaczego się poddajesz? – te i inne pytania zadawał koledze, który tylko spojrzał na niego z przymrużonymi oczami.

- Ponieważ nie mam ochoty, aby nadal walczyć w tym turnieju. Poza tym, nie utrzymałbym jej już dłużej. – odpowiedział blondynowi i, jakby na potwierdzenie jego słów, cień się cofną, uwalniając zszokowaną dziewczynę. Naruto jednak nie odpuszczał i ze smutną miną próbował jeszcze uświadomić Shikamaru jego błąd, powołując się na min. zostanie silnym shinobi, czy honor Natsumi, ale Nara tylko pokiwał głowa i w końcu odpowiedział.

- Naruto, i tak jest już za późno, więc przestań się wysilać. Ale ty jesteś kłopotliwy. – rzekł w stronę blondyna, który wreszcie przestał paplać językiem. Całą tą wymianę zdań obserwowała wciąż zszokowana Temari, która nie mogła kompletnie zrozumieć działań bruneta. Również sędzia przez chwilę jeszcze czekał, ale w końcu zabrał głos.

- Zwycięża, Sabaku Temari! – ogłosił wynik, który jednak nie otrzymał aplauzu, ponieważ nadal było słychać podniesione głosy widowni po ostatniej akcji. Nad tym wydarzeniem również zastanawiał Hokage

- „Widzę, że zmysł taktyczny i strategię ma odziedziczone po ojcu.” – rzekł w myślach zadowolony Sarutobi. – „Ale jedno mnie zastanawia: po kim on jest tak mało aktywny?” – myślał przez chwilę, po czym stwierdził. – „Mimo wszystko jednego jestem pewien: nie odziedziczył tego po ojcu, a już szczególne nie po matce.” – na ten wniosek uśmiechnął się niepewnie pod nosem, przypominając sobie ostatni obiad w domu państwa Nara i reakcję Pani Domu na wieść, że nie może dokończyć posiłku. Od tamtej pory stale się pilnuje, aby podobna sytuacja nie zdarzyła się w żadnym innym domu. Zaśmiał się cicho, po czym dalej obserwował arenę.

Blondynka nie uśmiechnęła się zwycięsko na wieść o swoim zwycięstwie, tylko rzuciła Shikamaru wściekłe spojrzenie, po czym ruszyła na balkon uczestników. Gdy doszła na miejsce, bracia przywitali ją chłodnymi spojrzeniami.

- Nie postarałaś się, Temari. – odezwał się Kankuro, a dziewczyna spojrzała na niego groźnie.

- Miał dużo szczęścia i to go uratowało. Już ty się nie odzywaj, bo sama czuję się podle. Wolałabym przegrać, niż zwyciężyć w taki sposób. Przecież to wstyd. – odpowiedziała wściekle bratu, który uśmiechnął się szyderczo.

- A myślałem, że skoro jesteś najstarsza, to na więcej cię stać. – rzucił zaczepnie. Zagotowana wręcz blondynka już miała dość mocno go zripostować, gdy nagle odezwał się najmłodszy.

- Cicho bądźcie. – rzekł tylko, a wcześniejsza dwójka od razu zamilkła, patrząc z lekkim strachem na brata.

W tym samym czasie został ogłoszony kolejny pojedynek.

- Teraz rozpocznie się kolejne starcie. W tym pojedynku zmierzy się Sabaku Kankuro z Suny i Aburame Shino z Konohy. Proszę przeciwników o zejście na arenę. – powiedział Genma, a hałas na trybunach trochę ucichł.

Shino, w przeciwieństwie do pozostałych, preferował normalne zejście, dlatego odwrócił się i z rękami w kieszeniach ruszył ku zejściu z balkonu. Również Kankuro poszedł jego śladem, po czym obaj zniknęli we wnętrzu stadionu. Po kilku minutach zjawili się oni na arenie. Każdy z nich zajął swoje miejsce, po czym odwrócili się w swoją stronę. Po chwili odezwał się Genma.

- Możemy zaczynać?

- Oczywiście. – rzekł z pewnym uśmiechem Kankuro, a Shino tylko kiwnął głową.

- A więc, zaczynajcie! – dokończył sędzia dobitnie, a obaj chłopcy przyjęli pozycje bojowe. Sabaku zdjął szybko z pleców swoją lalkę i posłał ją w stronę Aburame. Chłopak zrobił szybki unik i sam rozpoczął atak.

- Ninpo: Bōsui no Jin! – rzekł Shino i posłał w stronę Kankuro owady, które zaatakowały chłopaka ruchem spiralnym. Sabaku szybko wycofał lalkę i przyjął postawę obronną. Atak uderzył dość mocno w kukłę, jednak po ciosie nie zostało nawet rysy. Na ten widok Kankuro uśmiechnął się jeszcze szerzej.

- To wszystko na co cię stać? Twoje ciosy nie pozostawią żadnego śladu na mojej lalce, dlatego wygrana już jest moja. – stwierdził brunet i zaśmiał się szyderczo. Shino jednak to nie ruszyło.

- Na twoim miejscu miałbym się na baczności. – odrzekł Aburame, a Sabaku przestał się śmiać. – Nie jest powiedziane, że z tego powodu wygrasz. Dlaczego? Ponieważ nie jesteś w stanie stwierdzić, że wszystkie moje techniki są słabe. Dlatego nie ciesz się jeszcze ze zwycięstwa. – dopowiedział spokojnie Shino, a na twarzy Kankuro pojawił się grymas niezadowolenia.

- Przestaniesz się wymądrzać, kiedy będziesz błagał mnie o litość! – krzyknął wkurzony, po czym ponowił atak kukłą, z której tym razem wysunęły się dwa ostrza, którymi lalka zaatakowała genina z Konohy. Shino uskoczył szybko w bok, ale w następnej próbie Kankuro zdołał zranić przeciwnika lekko w nogę. Chłopak uskoczył na dłuższą odległość, po czym spojrzał na ranę. Zamiast małego śladu krwi, na nodze zobaczył też jakiś płyn o dziwnym kolorze. Z racji tego, że poczuł małe zmęczenie, wywnioskował, ze ostrza lalki muszą być zatrute. Nie był z tego faktu zadowolony, ale musiał sobie jakoś poradzić. Gdy spojrzał na swojego przeciwnika, ten uśmiechał się pewnie w jego stronę.

- Domyślam się, że już odkryłeś obecność trucizny na ostrzach mojej lalki. Jest to dość sprytna metoda, aby szybko unieszkodliwić swojego przeciwnika. Ostrzegam, ze wystarczą jeszcze z dwa cięcia, a nie będziesz potrafił się poruszać. – zakończył wyjaśnienia, a Shino poczuł lekki niepokój. Jego sytuacja nie wyglądała różowo.

Gdy Shino miał się właśnie zastanawiać nad kolejnym ruchem, Kankuro niespodziewanie ponownie zaatakował. Nie zamierzał dopuścić, aby Aburame miał choć chwile czasu na zastanowienie. Chłopak musiał wykonać szybką obronę.

- Ninpo: Mushi Kame no Jutsu! – krzyknął brunet, a z pod jego płaszcza wyleciała cała chmara owadów, które utworzyły wokół niego kopułę obronną, bardzo podobną do techniki Hyuga. Cios lalki był na tyle silny, że po uderzeniu powstała chmura dymu, która całkowicie zasłoniła widok na genina. Po chwili jednak wyłonił się on z dymu, a w ślad za nim poleciała kukła. Nastąpiła kolejna seria uników, gdy nagle Shino potknął się o wystający kamyk, a Kankuro wykorzystał okazję do ataku. Machnął on kilkoma palcami, a laka zadała dość głębokie cięcie na brzuchu Aburame. 
Chłopak skrzywił się na zadany cios.

- Haha! I co, opadła szczęka?! – krzyknął szyderczo Sabaku, lecz po sekundzie mina mu zrzedła. – Nani?!

Ciało Shino zaczęło się rozwiewać, a tym, co z niego ulatywało, to były owady.

- „Klon z owadów? To on coś takiego potrafi?” – zapytał siebie niezadowolony chłopak, po czym zaczął się rozglądać za prawdziwym przeciwnikiem. Nagle z boku usłyszał szum, a gdy tam spojrzał, ujrzał lecące w niego owady. Skoczył on w bok, a atak uderzył w ziemię.

- Ruch z użyciem klona, aby zaatakować mnie z ukrycia był niezły, ale nieskuteczny. – rzekł z pewnym uśmiechem do Shino, który stał na drzewie. Shino tylko odrzekł:

- Skąd wiesz, ze to był mój prawdziwy ruch? – spytał, a Kankuro błyskawicznie przestał się uśmiechać. Za to spojrzał szybko na swoja lalkę i ujrzał, jak całe jej ciało otaczają owady. Przez chwilę był zaniepokojony, ale szybko odzyskał zimną krew. Wykonał szybko kilka ruchów palcami, a kukła zaczęła się kręcić wokół własnej osi, wyrzucając wszystkie owady z zewnątrz. Uśmiech powrócił na jego twarz.

- Chyba już wspominałem, że moja lalka jest zbudowana z bardzo twardego drewna i żadne robaki nie zrobią nawet rysy na jej ciele. – zwrócił się w stronę Shino, równocześnie wyprowadzając kolejny cios kukłą.

Przez kilka kolejnych minut Aburame blokował lub unikał ataków lalki Kankuro, starając się jednocześnie zadawać jakiekolwiek ciosy, ale niczym one nie skutkowały. Cała ta zabawa w kotka i myszkę zaczęła nużyć Sabaku, dlatego zwiększył on szybkość ruchów kukiełki. Gdy miał właśnie zadać kolejny cios, zauważył, ze jego lalka zaczęła się dziwnie trząść.

- Co jest grane?! Co się z nią stało?! – krzyczał zszokowany Kankuro, a Shino zatrzymał się przed nim.

- Byłeś zbyt pewny siebie i nieuważny. To się stało. – rzekł spokojnie, a Sabaku spojrzał na niego ze wściekłością.

- Cokolwiek zrobiłeś, to cię nie uratuje! – krzyknął i posłał lalkę w stronę chłopaka, który stał niewzruszony. Gdy już, już, kukła miała go zaatakować, dosłownie z kilka metrów przed nim rozpadła się na części. Kankuro nie potrafił zamaskować szoku, jaki doznał na widok resztek swojej zabójczej kukły. Po chwili jednak zauważył, że z kupki drewna zaczęły wychodzić jakieś owady. Nie musiał słuchać wyjaśnień Shino, aby zorientować się, że były to korniki.

- Po pozbyciu się owadów z kukły nie pomyślałeś, żeby dokładniej sprawdzić lalkę, tylko nadal wierzyłeś w jej trwałość. Wśród owadów, które tworzyły mojego klona, była też mała grupa korników, które dzięki osłonie z innych robaczków miały za zadanie wejść do wnętrza twojej kukły i zacząć niszczyć ją od środka. Nieważne, jak twarde jest drewno, z którego jest zbudowana lalka. Prędzej, czy później musi ulec kornikom. – zakończył wyjaśnienia z błyskiem w goglach. Następnie podniósł on rękę w stronę Kankuro i dodał: - A teraz czas zająć się tobą.

Sabaku błyskawicznie się zorientował, że stracił czujność. W czasie wyjaśnień Aburame nie zauważył, że zewsząd zaczęły go oblegać owady. Zaskoczony chłopak próbował się jeszcze uwolnić, ale było już za późno. Po chwili zaczął już odczuwać zanik czakry.

Gdy Shino w końcu uwolnił Kankuro, ten nie mógł się już ruszać. Sędzia zaś ogłosił:

- Zwycięża, Aburame Shino! – a z trybun odezwały się oklaski. Widzowie byli pod wrażeniem odbytej walki, a chunin’i i jounin’i podziwiali umiejętności Aburame. Hokage nie był wyjątkiem.

- „Shibi może być dumny z syna. Nie lekceważy przeciwnika i umie znaleźć rozwiązanie w czasie walki. To nowe pokolenie jest pełne niespodzianek.” – pomyślał z rozbawieniem, po czym kontynuował. – „Pozostaje jeszcze Sasuke, ale go wciąż nie ma. Co też mogło się stać?” – zapytał sam siebie, po czym popatrzył na Genme. Na widowni zaś czuło się narastający niepokój. Główny zainteresowany w tym turnieju wciąż się nie zjawił, przez co ludzie zaczęli się lekko burzyć. Tylko przyjaciele Uchihy w tej chwili się o niego martwili.

- No gdzie jest ten Sasuke? Przecież jeśli za chwilę się nie zjawi, ominie go szansa na walkę ze mną. – zastanawiał się pod nosem Naruto, rozglądając się na wszystkie strony, szukając wzrokiem Uchihy. 
Na widowni zaś Sakura była pełna niepokoju.

- „Sasuke-kun, proszę, przyjdź w końcu. Tak bardzo się martwię.” – błagała w myślach załamana dziewczyna, a pozostali przyjaciele również nawoływali w głowach Sasuke.

W końcu sędzia odczekał kilka minut, a później podniósł wzrok na Sarutobi’ego. Ten westchnął, ale kiwnął głową w jego stronę. Mężczyzna zaś ogłosił:

- Teraz miała nastąpić walka Uchiha Sasuke z Konohy i Sabaku Gaary z Suny, lecz z racji nieobecności jednego z uczestników, pojedynek kończy się wygraną Sabaku Gaary. Zaś Uchiha Sasuke zostaje oficjalnie dyskwali… - nie dokończył, ponieważ brama areny otworzyła się z hukiem.

U progu wejścia stali nie kto inny, jak Sasuke, a z nim Kakashi.

- Rany, rany. Bardzo przepraszamy, chyba za bardzo się nie spóźniliśmy? – spytał z przepraszającym uśmiechem Hatake, a Genma zaśmiał się pod nosem.

- Mogłem się domyślić, że twój uczeń nabierze od ciebie trochę złych nawyków, Kakashi. – odpowiedział sędzia, a jounin podrapał się lekko po głowie, zawstydzony.

Sam Sasuke wzbudził niemałe zaskoczenie zarówno wśród widowni, jak u swoich przyjaciół. Jego włosy znacznie urosły i dosięgały już jego szyi. Nosił czarną krótką koszulę, w tym samym kolorze spodenki, a lewą rękę miał całą obandażowaną. Na jego twarzy zaś znajdował się pewny siebie uśmiech.

- No, wreszcie jesteś, Sasuke! Już się bałem, że nie przyjdziesz, aby ze mną walczyć! – krzyczał radośnie do przyjaciela Naruto, a Uchiha uśmiechnął się w jego stronę.

- „A więc udało ci się pokonać Neji’ego. Urosłeś w siłę, Naruto. Ja też nie mogę się doczekać naszego pojedynku.” – rzekł w myślach Uchiha, po czym ruszył w stronę sędziego. Gdy staną przy nim, rzekł: - Jestem Uchiha Sasuke i zgłaszam swą obecność na egzaminie.
Genma zaś uśmiechnął się lekko i powiedział w stronę widowni:

- Uchiha Sasuke zjawił się na czas i nie zostanie zdyskwalifikowany. Zapraszam więc na arenę Sabaku Gaarę! – po jego słowach wszyscy popatrzyli na balkon uczestników, gdzie stał wyżej wymieniony. On zaś obserwował uważnie Sasuke, po czym bez żadnej odpowiedzi ruszył w stronę wyjścia, aby po chwili zjawić się na arenie. Gdy obaj stanęli na pozycjach, Genma rzekł:

- Rozpoczynamy więc czwarte spotkanie. Jesteście gotowi? – a gdy obaj kiwnęli głowami, krzyknął. – A więc zaczynajcie!

* * *

W między czasie:

W lasach wokół Wioski Liścia panował duży ruch. Miedzy drzewami przemykały liczne cienie, które zajmowały tylko im znane pozycje. Jednak na jednej z polan przebywała pewna czwórka ludzi.

- Gdy już wszyscy będą na swoich pozycjach, na znak ruszycie do ataku. Macie jak najszybciej wedrzeć się do wioski i zabić wszystkich napotkanych shinobi. Czy to jasne? – spytał białowłosy mężczyzna, a dwójka osób kiwnęła głowami. Trzecia zaś postać ośmieliła się zadać pytanie.

- Ale Kabuto-sama, dlaczego nie zaatakujemy w tej chwili? Przecież ten moment jest równie dobry, co inny, więc… - chciał dokończyć, ale usłyszał cichy śmiech tego, do którego się zwracał. Momentalnie stracił odwagę mówić.


- Dobre pytanie. Macie czekać na sygnał, ponieważ tak chce nasz mistrz. Pragnie on ujrzeć jeszcze jeden pojedynek, ponieważ osoba biorąca w niej udział, bardzo go zainteresowała i chce stwierdzić, czy może mu się przydać. – wyjaśnił ze strasznym uśmiechem. Na sam ten widok, pozostałych mężczyzn obleciał strach i nie ośmielili się więcej o nic pytać. 


8 komentarzy:

  1. A więc w następnym rozdziale będzie atak na konohe, jestem ciekaw czy wykorzystasz w nim Jiraiye, chyba jeszcze nie opuścił wioski? Czekam dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdradzać nie będę, ale miło mi, że podoba ci się rozdział. Pozdrawiam! :)

      Usuń
  2. Kolejne walki, które również mi się bardzo spodobały.
    Walka Shikamaru z Temari zapowiadała się interesująco i bardzo dobrze wypadła w Twoim wykonaniu - spodobał mi się jej przebieg i to jak cudownie naturalnie wypadł Shikamaru(by walka się zaczęła Naruto musiał go zrzucić na arenę - myślę, że ta scena idealnie oddaje charakter Nary i dobrze pokazuje zdecydowanie Naruto w jego działaniach - teraz jestem przekonana, że jeśli w przyszłości Sasuke ucieknie i Uzumaki zdoła go znaleźć i pokonać to przytarga go do wioski na własnych plecach). Skończyło się to jak myślałam - po niemal pewnym zwycięstwie się poddał - Naruto niestety się nie domyślił, że Shikamaru miał chakry mniej od użytkowniczki Fuutonu i wykorzystał ją niemal całą tak, że nie mógłby jej utrzymać a ona mogłaby go wtedy posiekać wiatrem na kawałki(i od początku walczyć mu się nie chciało). Ten słyszalny w powstałej ciszy odgłos świerszcza był wręcz ukoronowaniem całej sytuacji.W rzeczywistości wykazał się on nie mniej a nawet można powiedzieć, że więcej od Naruto - chuunin to nie tylko silny ninja ale też ktoś kto dowodzi grupą, a do tego potrzebna jest umiejętność dobrego wnioskowania i planowania oraz zdrowy rozsądek( w mandze było powiedziane, że pod tym względem to Neji i Naruto ten egzamin oblali). I jeszcze jedno - jeśli Ino przy Sasuke też się tak wydzierała jak przy tej walce to ja Ucisze szczerze współczuję tych lat spędzonych z nią w jednej klasie w Akademii.
    Spodobało mi się przedstawienie walki Shino z Kankuro - nie martwił się on tym, że inni poznają jak funkcjonuje jego lalka przed akcją i chyba był też przekonany, że szybko pokona Aburame więc do walki doszło;był bardzo pewny siebie a Shino jak to on po cichu zastosował swój plan i pokonał swojego przeciwnika. Myślę, że użytkownik owadów ma duże szanse na zostanie chuuninem.
    Do tekstu wkradł się drobny błąd - jak Naruto zrzucił Narę na arenę, to w wypowiedzi Shikamaru powinno być szlag zamiast szlak.
    Pytania:Kto zaoferował pomoc Naruto co pozwoliło mu żyć(zapomniałam napisać pod poprzednim rozdziałem)- chodziło tu o Trzeciego Hokage czy o Kyuubiego(wypowiedź Naruto brzmiała jak by chodziło o Lisiego Demona - wtedy nie znał on prawdziwych zamiarów demona i jego chakra naprawdę bardzo go wspomogła pozwalając mu efektywniej ćwiczyć)? Co to za jutsu otoczyło Shikamaru i ochroniło go przed wiatrem - nadał materialny wymiar swemu cieniowi by się nim zasłonić przed atakiem Temari(tak jak w tym swoim jutsu, którym przeszywał przeciwnika i mógł nim uwięzić go w jednym miejscu)? ,,Tylko przyjaciele Uchihy'' - ten zwrot w liczbie mnogiej bo chodzi tu razem o Naruto, Sakurę i Natsumi(jak dla mnie to z Naruto Sasuke łączy bardziej przynależność do jednej i rywalizacja niż przyjaźń,Sakura go kocha a on ją toleruje z konieczności obok siebie, prawdziwymi przyjaciółmi są raczej tylko z Natsumi)?
    Pozdrawiam, weny i wolnego czasu życzę!
    Anonimowa 2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1) W głównej mierze chodzi o Kuybi'ego, ale dotyczy to również Trzeciego, Kakashi'ego, Sasuke, itd. Z czasem coraz więcej ludzi przekonywało się do Naruto, a każda dodatkowa osoba uświadamiała mu, ze dla nich to właśnie warto żyć.
      2) Tu chodzi o technikę Temari. Dzięki zasłonie z drzewa główna siła wiatru skupiła się na pnie, a jedynie granice techniki zdołały dosięgnąć Shikamaru.
      3) Tu chodzi właśnie o nich, a też o innych. Sasuke był lubiany w Akademii, a teraz niektórzy uczniowie traktują go jak przyjaciela. To, że ktoś jest z rodziny, nie oznacza, że nie może być przyjacielem.
      Dzięki i również pozdrawiam!

      Usuń
  3. Hej,
    Naruto pięknie ściągnął Shikamaru na arenę, co za leń, już za niedługo będzie atak...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka,
    fantastycznie, Naruto w pięknym stylu ściągnął Shikamaru na arenę ;) co za leń z Shiki, no i  już za niedługo będzie atak...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    fantastycznie, o tak Naruto w bardzo pięknym stylu ściągnął Shikamaru na arenę ;) z Shikanaru to wielki leń jest... już za niedługo będzie atak...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń