Na arenie
nadal panowało poruszenie. Część z obecnych wciąż pasjonowała się poprzednim
pojedynkiem, a reszta zgromadzonych dyskutowała na temat następnej walki. W
między czasie odział shinobi naprawiał szkody, wywołane przez poprzednią parę.
Według planu to Uchiha Sasuke miał się właśnie pojedynkować z Gaarą, ale przez
jego nieobecność walkę przeniesiono na koniec programu. Jeśli nie zjawi się do
tego czasu, zostanie zdyskwalifikowany.
Ludzie zaczęli się więc zastanawiać, co jest powodem braku Uchihy. Nikt
nie zaprzeczał, że jest to najbardziej oczekiwany pojedynek, który miał dać
zebranym najwięcej emocji i adrenaliny. Mimo wszystko nie byli oni rozczarowani
oczekiwaniem, ponieważ już pierwszy pojedynek był nieprzewidywalny przez cały
czas. Teraz jednak nastąpiła kolej na następnych uczestników.
Po
ogłoszeniu kolejnej pary, na środku areny wylądowała Temari, jedna z
walczących. Zaś jej rywal, Shikamaru, nie miał najmniejszej ochoty, aby również
zejść na dół.
- Eeej!
Shikamaru, złaź w końcu! Teraz twoja kolej! – krzyczał radośnie Naruto do
kolegi, który popatrzył na niego z niechęcią.
- Przestań
się drzeć, Naruto. – zwrócił się do blondyna, a po chwili kontynuował. – Jakoś
nie uważam, żebym miał jakiekolwiek szanse w walce z nią. Kobiety są zazwyczaj
bardzo upierdliwe.
Rozważam opcję poddania się.
- Ani mi się
wasz! – ryknął wściekle Naruto i w szybkim tempie zaczął biec po ścianie w
stronę balkonu finalistów. Gdy znalazł się na górze, zwrócił się do bruneta. –
Nie po to tak dzielnie walczyłeś z Natsumi, aby teraz się poddać. Ta dziewczyna
bardzo chciała być w finale, ale przegrała z tobą, więc teraz ty powinieneś
walczyć w jej imieniu. Nawet nie chcę wiedzieć, co się stanie, jeśli usłyszy,
że oddałeś miejsce, które mogło należeć do niej. – powiedział blondyn, a na
twarzy Shikamaru pojawiło się zmęczenie i lekkie załamanie.
- Naruto,
wiem, że może jest to dla ciebie ważne, ale naprawdę nie mam… - nie zdążył
dokończyć, ponieważ przerwał mu Uzumaki.
- Słuchaj
Shikamaru, jeśli nie chcesz tam zejść po dobroci, to sam cię tam zaniosę. –
rzekł dobitnie blondyn i, zanim Nara się zorientował co się dzieje, złapał go
za nogę i wyskoczył z balkonu, ciągnąc za sobą przerażonego bruneta. Naruto
wylądował gładko, za to Shikamaru dość mocno łupnął plecami w ziemię. Na ten
widok aż Genma odwrócił wzrok. – No, skoro jesteś na arenie, to już nie możesz
się wycofać. Powodzenia, Shikamaru! – krzyknął z uśmiechem chłopiec i wrócił na
balkon. Nara tylko go obserwował z ziemi, po chwili mrucząc gniewnie:
- Naruto,
ażeby cię szlak trafił.
Cała ta
sytuacja rozbawiła lekko Temari, która już czuła smak zwycięstwa. Gdy
niezadowolony chłopak wreszcie wstał i zwrócił się w stronę przeciwniczki, ta uśmiechnęła
się wrednie. Shikamaru tylko przełknął ślinkę.
- Jesteście
gotowi? – spytał Genma, a oboje kiwnęli głowami. – W takim razie zaczynamy
drugi pojedynek. Start!!!
Na sygnał
pierwsza zaatakowała Temari. Za pomocą wachlarza odepchnęła się mocno od ziemi
i w dość szybkim tempie zbliżyła się do bruneta, wyprowadzając uderzenie swoją
bronią. Shikamaru zaś wyciągnął z kabury kunai ze stalową linką. Nastąpiło
uderzenie, po którym obłok kurzu zasłonił bruneta. Blondynka już była pewna, że
wygrała, gdy nagle ze zdziwieniem zobaczyła, że w miejscu uderzenia nie ma
ciała Shikamaru. Sam zaś wymieniony znajdował się pod ścianą areny, wisząc za
wcześniej wyciągnięty sznurek, przyczepiony do wbitego w mur kunai’a. Na jego
twarzy widniał pewny uśmiech.
- Naprawdę nie
chce mi się walczyć, ale skoro atakujesz, to nie dajesz mi wyboru. – na
usłyszane zdanie Temari znów się uśmiechnęła groźnie.
- Ohh, a
więc udało mi się cię przekonać do walki? Zobaczmy więc, czy zdołasz uciec
przed tym. – skończyła, po czym zamachnęła się wachlarzem i krzyknęła: -
Fuuton: Daitoppa! – a w stronę bruneta poleciał silny podmuch wiatru. Nastąpiło
ponowne uderzenie, a gdy kurz opadł, na miejscu nie było leżącego przeciwnika.
Udało się jej jednak usłyszeć szelest wśród drzew, które stały nieopodal przy
ścianie.
- „Jak chce, to jest bardzo szybki. Ale samym
uciekaniem nie wygra” – skomentowała w myślach i przygotowała się do
ewentualnego ataku ze strony przeciwnika. Shikamaru zaś stał na drzewie i
obserwował ją z ukrycia, zastanawiając się nad kolejnym ruchem. Wiedza na temat
ich umiejętności działała na jego niekorzyść. Ona nie pokazała wiele, zaś on
pokazał wszystko, co miał. Chociaż ona tego nie wiedziała, co dawało mu to
lekką przewagę.
- „Dlaczego to ja muszę walczyć z
kłopotliwymi dziewczynami?’’ – zapytał siebie w myślach, po czym westchnął rozżalony. – „Całe to pójście na egzamin było
wystarczająco kłopotliwe”.
Sytuację
chłopaka obserwował z uwagą jego mistrz, Asuma. Bardzo mu zależało, żeby
Shikamaru zaliczył egzamin i został chuninem, ponieważ miał wystarczające
preferencje. Wszystko planował z góry, był gotowy prawie na wszystko, ciężko go
było zaskoczyć, a można też dodać, że świetnie kierował w walce innymi.
Wszystkie misje, jakie razem wykonywali drużynowo, świadczyły, że Nara był urodzonym
dowódcą. Dlatego też Asuma patrzył na ucznia spokojnie, wiedząc, że tylko przez
jego lenistwo może przegrać walkę.
W tej samej
chwili Temari zaczęła się już niecierpliwić.
- Myślisz,
że ukrywanie coś ci pomoże?! – krzyknęła w jego stronę. – Skoro nie chcesz
zaatakować, to ja to zrobię. – i dodała: - Fuuton: Dai Kamaitachi no Jutsu!
Gdy machnęła
wachlarzem, wytworzył on silny podmuch wiatru, który skierowała w kryjówkę
przeciwnika. Siła tej techniki sprawia, że wiatr ciacha, a nawet przecina
wszystkie swoje przeszkody.
Gdy uderzyła w drzewo, całe jutsu otoczyło
Shikamaru. Dzięki zasłonie nie odczuł prawdziwych skutków ataku, ale zdołało go
to lekko poranić po ciele. Chłopak nie był tym zadowolony, dlatego postanowił
zadziałać. Usiadł on na gałęzi i złożył dłonie w kształt okręgu.
Na widowni
zaszeleściło. Każdy ninja był zaskoczony ruchem bruneta, ponieważ nie znali
takiego znaku. Tajemnicę zaś znał tylko jego nauczyciel, który uśmiechnął się
zwycięsko.
- Widzę, że
wziął walkę na poważnie. – oznajmił siedzącej koło niego Kurenai, która
popatrzyła na niego zdziwiona.
- Co masz na
myśli? Co oznacza ta pieczęć?
- To nie
jest pieczęć. To jego pozycja umysłowa. – wyjaśnił mężczyzna.
- „Pozycja
umysłowa”? – kobieta nie kryła zaskoczenia.
- Gdy
Shikamaru chce dokładnie przemyśleć swój ruch, przyjmuje taką właśnie pozycję.
Używa jej również, gdy gramy razem w shogi(aut. Japońska odmiana szachów).
Pomaga mu to zbadać każde możliwe posunięcie, tym samym dając mu dużą przewagę
nad przeciwnikiem. Jeszcze nigdy z nim nie wygrałem. – dodał lekko zawstydzony,
a Kurenai słuchała go z uwagą. – Zazwyczaj gdy skończy, ma przed sobą
scenariusz całej walki, bez względu, jak się ona potoczy. – zakończył
wyjaśnienia i skupił się na pojedynku, za to kobieta nie mogła wyjść z szoku i
również popatrzyła na arenę. Po chwili Shikamaru wstał i otworzył oczy.
- Teraz się
zacznie. – oznajmił Asuma.
Nara
zeskoczył z drzewa i zwrócił się w stronę blondynki, na której twarzy pojawił
się uśmiech.
- Zaczniesz
w końcu ze mną walczyć, czy to dla ciebie za dużo? – spytała wyzywająco, ale
Shikamaru to przemilczał. Przykucnął i złożył pieczęcie.
- Ninpo:
Kagemane no jutsu! – krzyknął, a jego cień pomknął w stronę Temari. Jego ruch ją
rozbawił.
- „Jeśli myśli, że mnie wystraszy, to się
myli. Znam jego zasięg, a jestem o wiele dalej niż może wydłużyć swój cień.”
– stwierdziła zadowolona i obserwowała atak ze spokojem. Po chwili jej uśmiech
zmienił się na zwątpienie, a potem strach. Cień już dawno osiągną zasięg, a
nadal zbliżał się do Temari. Ta zareagowała szybko i odskoczyła, unikając
cienia w ostatniej chwili. Zaczęła więc uciekać, ale po kilku sekundach
technika się zatrzymała, a na twarz blondynki powrócił spokój.
- „Uff, o mały włos. Ale jakim sposobem udało
mu się tak daleko przedłużyć swój cień?” – zastanawiała się w myślach
dziewczyna. Po chwili zauważyła, że Shikamaru stoi w miejscu dość ciemnym. – „A więc tak to robi. Jest w stanie
wykorzystać cień innych obiektów, dlatego jego zasięg jest większy. Był całkiem
blisko, ale następnym razem się nie nabiorę.” – stwierdził zadowolona,
zaznaczając przy okazji wachlarzem, gdzie cień przeciwnika mógł dojść
maksymalnie. Dziewczyna spojrzała tryumfalnie na bruneta, który ukrył się za
drzewem. Temari przyjęła pozycję bojową, przygotowując się na ewentualny atak.
Stała tak
przez kilka minut i już, gdy zaczęła się niecierpliwić, zza drzewa znów
zaatakował cień chłopaka. Blondynka zaś
nie zamierzała popełnić tego samego błędu, dlatego obserwowała czujnie atak. Po
raz kolejny poczuła zaskoczenie, gdy cień minął wcześniejszą linię. Zaczęło się
kolejne unikanie, aż do ponownego zatrzymania się cienia. Temari nakreśliła
kolejną linię, zastanawiając się przy okazji, jak udało się Shikamaru ponownie
przedłużyć swój cień. Po chwili znalazła rozwiązanie.
- „Drań wykorzystał ruch słońca, które zdołało
przez te kilka minut się obniżyć, przez co wydłużając cienie. Muszę przyznać,
że chłopak ma rozum i potrafi go wykorzystać, ale takim sposobem tylko wydłuża
walkę. Zanim cień dostatecznie się wydłuży, ja zdążę go wykończyć. Myślałam, że
potrafi więcej, ale jak widać się przeliczyłam.” – stwierdziła rozczarowana
i przygotowała się do ataku, gdy nagle Shikamaru wyszedł z kryjówki, zbliżył
się lekko do Temari i, pozostawiając dalej w cieniu, po raz trzeci krzyknął:
- Ninpo:
Kagemane no jutsu!
- „To się staje już nudne.” – skomentowała
blondynka i ponownie zaczęła unikać techniki bruneta. Tym razem jednak
zauważyła różnicę. Cień tak manewrował, że ataki przychodziły dosłownie ze
wszystkich stron, dlatego Temari nie spuszczała wzroku z cienia Shikamaru,
robiąc uniki we wszystkich kierunkach, byle nie zostać trafionym.
Trwało to
tak już dłuższą chwilę, gdy w końcu cień się zatrzymał. Zadowolona dziewczyna
zrobiła kolejną linię, po czym spojrzała przed siebie. Momentalnie doznała szoku, ponieważ patrzyła
na pustą ścianę areny, bez żadnych drzew, czy krzewów. Po chwili doznała
olśnienia, że przez swoją nieuwagę zwróciła się plecami do przeciwnika.
Przestraszona dziewczyna szybko się odwróciła, ale było już za późno. W tej
właśnie chwili chłopak skoczył, przygotowując się do zadania ciosu pięścią.
Ruch bruneta ją zaskoczył, ale dość szybko sparowała cios ręką. Na jej twarzy
powrócił uśmiech, śmiejąc się w myślach z Shikamaru, gdy nagle zdała sobie sprawę,
że nie może się ruszać. Przerażona dziewczyna uświadomiła sobie, że przez
dotknięcie jej, Nara połączył ich cienie, łapiąc ją w swoją technikę. Temari
nie kryła szoku, którego powodem była inteligencja i geniusz chłopaka.
- „Szach, mat.” – rzekł w myślach
uśmiechnięty Asuma.
- No
nareszcie! A już myślałem, że się pomyliłem w przemyśleniach. – odezwał się
zadowolony Shikamaru i zaczął się rozciągać z ulgą, zmuszając przy okazji
Temari do tego. Gdy skończył, rzekł już do dziewczyny: - Byłem pewny, że dłużej
będzie trwała ta walka. Miałem w głowie plan na każdy twój ruch, czy
posunięcie, ale ty jednak postąpiłaś bardziej przewidywalnie. – stwierdził
leniwie chłopak, a na twarzy dziewczyny pojawiło się oburzenie.
Na widowni
nastąpiło poruszenie. Ludzie nie mogli się nadziwić słowami, jakie wymówił
chłopak. Jego inteligencja, jak i zmysł strategiczny budził podziw nie tylko
wśród miejscowych ninja, ale i też tych z poza wioski. Świadczyło to o tym, ze
w Konoha przebywają bardzo utalentowani shinobi. Również w loży dla uczestników
nie było mowy o spokoju. Naruto wręcz skakał z radości, Shino się uśmiechnął
pod płaszczem, a u rodzeństwa Sabaku nie było pozytywnej myśli. Kankuro patrzył
na siostrę z grymasem niezadowolenia na twarzy, a Gaara obserwował to z
obojętnością.
- TAK! Brawo
Shikamaru! Miałem nadzieję, że wygrasz! – krzyczał w stronę bruneta Naruto.
Wydawał się być najgłośniej chwalącym Narę, ale ktoś go przebił. Wśród trybun
przebywała Ino, członkini drużyny Shikamaru, która w tej właśnie chwili dosłownie
ryczała, skakała i machała rękami w stronę przyjaciela, gratulując mu wygranej.
- TAAAAK!
WIEDZIAŁAM, ŻE TO ZROBISZ! OBY TAK DALEJ! MASZ POKAZAĆ INNYM, ŻE TO NASZA
DRUŻYNA JEST NAJLEPSZA! ZAŁATW JĄ I PRZECHODŹ DALEJ! WIERZĘ W CIEBIE! –
sąsiadujący kibice musieli się aż odsunąć i zasłonić uszy, aby nie stracić
słuchu. Na ten widok Shikamaru westchnął.
- W jednym
ma rację. Muszę to zakończyć. – odezwał się chłopak i ruszył w stronę Temari,
która również się poruszyła. Na twarzy dziewczyny widać było strach i
przerażenie, gdyż nie wiedziała, jaki kończący cios zada jej chłopak. Na
widowni nastała cisza, gdyż pojedynek wciąż trwał. Sędzia obserwował czujnie
ruchy rywali, zastanawiając się nad kolejnym posunięciem chłopaka. Gdy
przeciwnicy stanęli naprzeciwko siebie, Shikamaru podniósł rękę, Temari
zamknęła z przerażenia oczy, a po chwili brunet wypowiedział słowa:
- Poddaję
się.
Nastała
głęboka cisza. Słychać wręcz było odgłos świerszcza w okolicy. Ale jak szybko
ona nastała, tak samo zniknęła. W jednej chwili podniósł się krzyk zaskoczenia,
czy wręcz oburzenia. No bo od kiedy to gwarantowany zwycięzca oddaje walkę?
Chyba jedynymi osobami, które nie czuły zawiedzenia, był zawstydzony Asuma i
nic nie robiący z tego Choji, który wcinał tylko chipsy z uśmiechem na ustach.
On od początku podejrzewał swojego najlepszego przyjaciela o coś takiego.
- HĘĘ?! ŻE
NIBY CO?!!! – krzyknęli w tym samym czasie Naruto i Ino, nie dowierzając, że
Shikamaru to zrobił. Blondynka nie mogła zrobić nic, ale Uzumaki od razu
podbiegł do bruneta z pretensjami.
- Shikamaru,
co ty wyrabiasz?! Przecież miałeś zwycięstwo w kieszeni, więc dlaczego się
poddajesz? – te i inne pytania zadawał koledze, który tylko spojrzał na niego z
przymrużonymi oczami.
- Ponieważ
nie mam ochoty, aby nadal walczyć w tym turnieju. Poza tym, nie utrzymałbym jej
już dłużej. – odpowiedział blondynowi i, jakby na potwierdzenie jego słów, cień
się cofną, uwalniając zszokowaną dziewczynę. Naruto jednak nie odpuszczał i ze
smutną miną próbował jeszcze uświadomić Shikamaru jego błąd, powołując się na
min. zostanie silnym shinobi, czy honor Natsumi, ale Nara tylko pokiwał głowa i
w końcu odpowiedział.
- Naruto, i
tak jest już za późno, więc przestań się wysilać. Ale ty jesteś kłopotliwy. –
rzekł w stronę blondyna, który wreszcie przestał paplać językiem. Całą tą
wymianę zdań obserwowała wciąż zszokowana Temari, która nie mogła kompletnie
zrozumieć działań bruneta. Również sędzia przez chwilę jeszcze czekał, ale w
końcu zabrał głos.
- Zwycięża,
Sabaku Temari! – ogłosił wynik, który jednak nie otrzymał aplauzu, ponieważ
nadal było słychać podniesione głosy widowni po ostatniej akcji. Nad tym
wydarzeniem również zastanawiał Hokage
- „Widzę, że zmysł taktyczny i strategię ma
odziedziczone po ojcu.” – rzekł w myślach zadowolony Sarutobi. – „Ale jedno mnie zastanawia: po kim on jest tak
mało aktywny?” – myślał przez chwilę, po czym stwierdził. – „Mimo wszystko jednego jestem pewien: nie
odziedziczył tego po ojcu, a już szczególne nie po matce.” – na ten wniosek
uśmiechnął się niepewnie pod nosem, przypominając sobie ostatni obiad w domu
państwa Nara i reakcję Pani Domu na wieść, że nie może dokończyć posiłku. Od
tamtej pory stale się pilnuje, aby podobna sytuacja nie zdarzyła się w żadnym
innym domu. Zaśmiał się cicho, po czym dalej obserwował arenę.
Blondynka
nie uśmiechnęła się zwycięsko na wieść o swoim zwycięstwie, tylko rzuciła
Shikamaru wściekłe spojrzenie, po czym ruszyła na balkon uczestników. Gdy
doszła na miejsce, bracia przywitali ją chłodnymi spojrzeniami.
- Nie postarałaś
się, Temari. – odezwał się Kankuro, a dziewczyna spojrzała na niego groźnie.
- Miał dużo
szczęścia i to go uratowało. Już ty się nie odzywaj, bo sama czuję się podle.
Wolałabym przegrać, niż zwyciężyć w taki sposób. Przecież to wstyd. –
odpowiedziała wściekle bratu, który uśmiechnął się szyderczo.
- A
myślałem, że skoro jesteś najstarsza, to na więcej cię stać. – rzucił
zaczepnie. Zagotowana wręcz blondynka już miała dość mocno go zripostować, gdy
nagle odezwał się najmłodszy.
- Cicho
bądźcie. – rzekł tylko, a wcześniejsza dwójka od razu zamilkła, patrząc z
lekkim strachem na brata.
W tym samym
czasie został ogłoszony kolejny pojedynek.
- Teraz
rozpocznie się kolejne starcie. W tym pojedynku zmierzy się Sabaku Kankuro z
Suny i Aburame Shino z Konohy. Proszę przeciwników o zejście na arenę. –
powiedział Genma, a hałas na trybunach trochę ucichł.
Shino, w
przeciwieństwie do pozostałych, preferował normalne zejście, dlatego odwrócił
się i z rękami w kieszeniach ruszył ku zejściu z balkonu. Również Kankuro
poszedł jego śladem, po czym obaj zniknęli we wnętrzu stadionu. Po kilku
minutach zjawili się oni na arenie. Każdy z nich zajął swoje miejsce, po czym
odwrócili się w swoją stronę. Po chwili odezwał się Genma.
- Możemy
zaczynać?
-
Oczywiście. – rzekł z pewnym uśmiechem Kankuro, a Shino tylko kiwnął głową.
- A więc,
zaczynajcie! – dokończył sędzia dobitnie, a obaj chłopcy przyjęli pozycje
bojowe. Sabaku zdjął szybko z pleców swoją lalkę i posłał ją w stronę Aburame.
Chłopak zrobił szybki unik i sam rozpoczął atak.
- Ninpo: Bōsui
no Jin! – rzekł Shino i posłał w stronę Kankuro owady, które zaatakowały
chłopaka ruchem spiralnym. Sabaku szybko wycofał lalkę i przyjął postawę
obronną. Atak uderzył dość mocno w kukłę, jednak po ciosie nie zostało nawet
rysy. Na ten widok Kankuro uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- To
wszystko na co cię stać? Twoje ciosy nie pozostawią żadnego śladu na mojej
lalce, dlatego wygrana już jest moja. – stwierdził brunet i zaśmiał się
szyderczo. Shino jednak to nie ruszyło.
- Na twoim
miejscu miałbym się na baczności. – odrzekł Aburame, a Sabaku przestał się
śmiać. – Nie jest powiedziane, że z tego powodu wygrasz. Dlaczego? Ponieważ nie
jesteś w stanie stwierdzić, że wszystkie moje techniki są słabe. Dlatego nie
ciesz się jeszcze ze zwycięstwa. – dopowiedział spokojnie Shino, a na twarzy
Kankuro pojawił się grymas niezadowolenia.
-
Przestaniesz się wymądrzać, kiedy będziesz błagał mnie o litość! – krzyknął
wkurzony, po czym ponowił atak kukłą, z której tym razem wysunęły się dwa ostrza,
którymi lalka zaatakowała genina z Konohy. Shino uskoczył szybko w bok, ale w
następnej próbie Kankuro zdołał zranić przeciwnika lekko w nogę. Chłopak
uskoczył na dłuższą odległość, po czym spojrzał na ranę. Zamiast małego śladu
krwi, na nodze zobaczył też jakiś płyn o dziwnym kolorze. Z racji tego, że
poczuł małe zmęczenie, wywnioskował, ze ostrza lalki muszą być zatrute. Nie był
z tego faktu zadowolony, ale musiał sobie jakoś poradzić. Gdy spojrzał na
swojego przeciwnika, ten uśmiechał się pewnie w jego stronę.
- Domyślam
się, że już odkryłeś obecność trucizny na ostrzach mojej lalki. Jest to dość
sprytna metoda, aby szybko unieszkodliwić swojego przeciwnika. Ostrzegam, ze
wystarczą jeszcze z dwa cięcia, a nie będziesz potrafił się poruszać. – zakończył
wyjaśnienia, a Shino poczuł lekki niepokój. Jego sytuacja nie wyglądała różowo.
Gdy Shino
miał się właśnie zastanawiać nad kolejnym ruchem, Kankuro niespodziewanie
ponownie zaatakował. Nie zamierzał dopuścić, aby Aburame miał choć chwile czasu
na zastanowienie. Chłopak musiał wykonać szybką obronę.
- Ninpo: Mushi
Kame no Jutsu! – krzyknął brunet, a z pod jego płaszcza wyleciała cała chmara
owadów, które utworzyły wokół niego kopułę obronną, bardzo podobną do techniki
Hyuga. Cios lalki był na tyle silny, że po uderzeniu powstała chmura dymu,
która całkowicie zasłoniła widok na genina. Po chwili jednak wyłonił się on z
dymu, a w ślad za nim poleciała kukła. Nastąpiła kolejna seria uników, gdy
nagle Shino potknął się o wystający kamyk, a Kankuro wykorzystał okazję do
ataku. Machnął on kilkoma palcami, a laka zadała dość głębokie cięcie na
brzuchu Aburame.
Chłopak skrzywił się na zadany cios.
- Haha! I
co, opadła szczęka?! – krzyknął szyderczo Sabaku, lecz po sekundzie mina mu
zrzedła. – Nani?!
Ciało Shino zaczęło
się rozwiewać, a tym, co z niego ulatywało, to były owady.
- „Klon z owadów? To on coś takiego potrafi?”
– zapytał siebie niezadowolony chłopak, po czym zaczął się rozglądać za
prawdziwym przeciwnikiem. Nagle z boku usłyszał szum, a gdy tam spojrzał,
ujrzał lecące w niego owady. Skoczył on w bok, a atak uderzył w ziemię.
- Ruch z
użyciem klona, aby zaatakować mnie z ukrycia był niezły, ale nieskuteczny. –
rzekł z pewnym uśmiechem do Shino, który stał na drzewie. Shino tylko odrzekł:
- Skąd
wiesz, ze to był mój prawdziwy ruch? – spytał, a Kankuro błyskawicznie przestał
się uśmiechać. Za to spojrzał szybko na swoja lalkę i ujrzał, jak całe jej
ciało otaczają owady. Przez chwilę był zaniepokojony, ale szybko odzyskał zimną
krew. Wykonał szybko kilka ruchów palcami, a kukła zaczęła się kręcić wokół
własnej osi, wyrzucając wszystkie owady z zewnątrz. Uśmiech powrócił na jego
twarz.
- Chyba już
wspominałem, że moja lalka jest zbudowana z bardzo twardego drewna i żadne
robaki nie zrobią nawet rysy na jej ciele. – zwrócił się w stronę Shino,
równocześnie wyprowadzając kolejny cios kukłą.
Przez kilka
kolejnych minut Aburame blokował lub unikał ataków lalki Kankuro, starając się
jednocześnie zadawać jakiekolwiek ciosy, ale niczym one nie skutkowały. Cała ta
zabawa w kotka i myszkę zaczęła nużyć Sabaku, dlatego zwiększył on szybkość
ruchów kukiełki. Gdy miał właśnie zadać kolejny cios, zauważył, ze jego lalka
zaczęła się dziwnie trząść.
- Co jest
grane?! Co się z nią stało?! – krzyczał zszokowany Kankuro, a Shino zatrzymał
się przed nim.
- Byłeś zbyt
pewny siebie i nieuważny. To się stało. – rzekł spokojnie, a Sabaku spojrzał na
niego ze wściekłością.
- Cokolwiek
zrobiłeś, to cię nie uratuje! – krzyknął i posłał lalkę w stronę chłopaka,
który stał niewzruszony. Gdy już, już, kukła miała go zaatakować, dosłownie z
kilka metrów przed nim rozpadła się na części. Kankuro nie potrafił zamaskować
szoku, jaki doznał na widok resztek swojej zabójczej kukły. Po chwili jednak
zauważył, że z kupki drewna zaczęły wychodzić jakieś owady. Nie musiał słuchać
wyjaśnień Shino, aby zorientować się, że były to korniki.
- Po
pozbyciu się owadów z kukły nie pomyślałeś, żeby dokładniej sprawdzić lalkę,
tylko nadal wierzyłeś w jej trwałość. Wśród owadów, które tworzyły mojego
klona, była też mała grupa korników, które dzięki osłonie z innych robaczków
miały za zadanie wejść do wnętrza twojej kukły i zacząć niszczyć ją od środka.
Nieważne, jak twarde jest drewno, z którego jest zbudowana lalka. Prędzej, czy
później musi ulec kornikom. – zakończył wyjaśnienia z błyskiem w goglach.
Następnie podniósł on rękę w stronę Kankuro i dodał: - A teraz czas zająć się
tobą.
Sabaku
błyskawicznie się zorientował, że stracił czujność. W czasie wyjaśnień Aburame
nie zauważył, że zewsząd zaczęły go oblegać owady. Zaskoczony chłopak próbował
się jeszcze uwolnić, ale było już za późno. Po chwili zaczął już odczuwać zanik
czakry.
Gdy Shino w
końcu uwolnił Kankuro, ten nie mógł się już ruszać. Sędzia zaś ogłosił:
- Zwycięża,
Aburame Shino! – a z trybun odezwały się oklaski. Widzowie byli pod wrażeniem
odbytej walki, a chunin’i i jounin’i podziwiali umiejętności Aburame. Hokage
nie był wyjątkiem.
- „Shibi może być dumny z syna. Nie lekceważy
przeciwnika i umie znaleźć rozwiązanie w czasie walki. To nowe pokolenie jest
pełne niespodzianek.” – pomyślał z rozbawieniem, po czym kontynuował. – „Pozostaje jeszcze Sasuke, ale go wciąż nie
ma. Co też mogło się stać?” – zapytał sam siebie, po czym popatrzył na
Genme. Na widowni zaś czuło się narastający niepokój. Główny zainteresowany w
tym turnieju wciąż się nie zjawił, przez co ludzie zaczęli się lekko burzyć.
Tylko przyjaciele Uchihy w tej chwili się o niego martwili.
- No gdzie
jest ten Sasuke? Przecież jeśli za chwilę się nie zjawi, ominie go szansa na
walkę ze mną. – zastanawiał się pod nosem Naruto, rozglądając się na wszystkie
strony, szukając wzrokiem Uchihy.
Na widowni zaś Sakura była pełna niepokoju.
- „Sasuke-kun, proszę, przyjdź w końcu. Tak
bardzo się martwię.” – błagała w myślach załamana dziewczyna, a pozostali przyjaciele
również nawoływali w głowach Sasuke.
W końcu
sędzia odczekał kilka minut, a później podniósł wzrok na Sarutobi’ego. Ten
westchnął, ale kiwnął głową w jego stronę. Mężczyzna zaś ogłosił:
- Teraz
miała nastąpić walka Uchiha Sasuke z Konohy i Sabaku Gaary z Suny, lecz z racji
nieobecności jednego z uczestników, pojedynek kończy się wygraną Sabaku Gaary.
Zaś Uchiha Sasuke zostaje oficjalnie dyskwali… - nie dokończył, ponieważ brama
areny otworzyła się z hukiem.
U progu
wejścia stali nie kto inny, jak Sasuke, a z nim Kakashi.
- Rany,
rany. Bardzo przepraszamy, chyba za bardzo się nie spóźniliśmy? – spytał z
przepraszającym uśmiechem Hatake, a Genma zaśmiał się pod nosem.
- Mogłem się
domyślić, że twój uczeń nabierze od ciebie trochę złych nawyków, Kakashi. –
odpowiedział sędzia, a jounin podrapał się lekko po głowie, zawstydzony.
Sam Sasuke
wzbudził niemałe zaskoczenie zarówno wśród widowni, jak u swoich przyjaciół.
Jego włosy znacznie urosły i dosięgały już jego szyi. Nosił czarną krótką
koszulę, w tym samym kolorze spodenki, a lewą rękę miał całą obandażowaną. Na
jego twarzy zaś znajdował się pewny siebie uśmiech.
- No,
wreszcie jesteś, Sasuke! Już się bałem, że nie przyjdziesz, aby ze mną walczyć!
– krzyczał radośnie do przyjaciela Naruto, a Uchiha uśmiechnął się w jego
stronę.
- „A więc udało ci się pokonać Neji’ego.
Urosłeś w siłę, Naruto. Ja też nie mogę się doczekać naszego pojedynku.” –
rzekł w myślach Uchiha, po czym ruszył w stronę sędziego. Gdy staną przy nim,
rzekł: - Jestem Uchiha Sasuke i zgłaszam swą obecność na egzaminie.
Genma zaś
uśmiechnął się lekko i powiedział w stronę widowni:
- Uchiha
Sasuke zjawił się na czas i nie zostanie zdyskwalifikowany. Zapraszam więc na
arenę Sabaku Gaarę! – po jego słowach wszyscy popatrzyli na balkon uczestników,
gdzie stał wyżej wymieniony. On zaś obserwował uważnie Sasuke, po czym bez
żadnej odpowiedzi ruszył w stronę wyjścia, aby po chwili zjawić się na arenie.
Gdy obaj stanęli na pozycjach, Genma rzekł:
-
Rozpoczynamy więc czwarte spotkanie. Jesteście gotowi? – a gdy obaj kiwnęli
głowami, krzyknął. – A więc zaczynajcie!
* * *
W między czasie:
W lasach
wokół Wioski Liścia panował duży ruch. Miedzy drzewami przemykały liczne
cienie, które zajmowały tylko im znane pozycje. Jednak na
jednej z polan przebywała pewna czwórka ludzi.
- Gdy już
wszyscy będą na swoich pozycjach, na znak ruszycie do ataku. Macie jak
najszybciej wedrzeć się do wioski i zabić wszystkich napotkanych shinobi. Czy
to jasne? – spytał białowłosy mężczyzna, a dwójka osób kiwnęła głowami. Trzecia
zaś postać ośmieliła się zadać pytanie.
- Ale
Kabuto-sama, dlaczego nie zaatakujemy w tej chwili? Przecież ten moment jest
równie dobry, co inny, więc… - chciał dokończyć, ale usłyszał cichy śmiech
tego, do którego się zwracał. Momentalnie stracił odwagę mówić.
- Dobre
pytanie. Macie czekać na sygnał, ponieważ tak chce nasz mistrz. Pragnie on
ujrzeć jeszcze jeden pojedynek, ponieważ osoba biorąca w niej udział, bardzo go
zainteresowała i chce stwierdzić, czy może mu się przydać. – wyjaśnił ze
strasznym uśmiechem. Na sam ten widok, pozostałych mężczyzn obleciał strach i
nie ośmielili się więcej o nic pytać.
A więc w następnym rozdziale będzie atak na konohe, jestem ciekaw czy wykorzystasz w nim Jiraiye, chyba jeszcze nie opuścił wioski? Czekam dalej ;)
OdpowiedzUsuńZdradzać nie będę, ale miło mi, że podoba ci się rozdział. Pozdrawiam! :)
UsuńKolejne walki, które również mi się bardzo spodobały.
OdpowiedzUsuńWalka Shikamaru z Temari zapowiadała się interesująco i bardzo dobrze wypadła w Twoim wykonaniu - spodobał mi się jej przebieg i to jak cudownie naturalnie wypadł Shikamaru(by walka się zaczęła Naruto musiał go zrzucić na arenę - myślę, że ta scena idealnie oddaje charakter Nary i dobrze pokazuje zdecydowanie Naruto w jego działaniach - teraz jestem przekonana, że jeśli w przyszłości Sasuke ucieknie i Uzumaki zdoła go znaleźć i pokonać to przytarga go do wioski na własnych plecach). Skończyło się to jak myślałam - po niemal pewnym zwycięstwie się poddał - Naruto niestety się nie domyślił, że Shikamaru miał chakry mniej od użytkowniczki Fuutonu i wykorzystał ją niemal całą tak, że nie mógłby jej utrzymać a ona mogłaby go wtedy posiekać wiatrem na kawałki(i od początku walczyć mu się nie chciało). Ten słyszalny w powstałej ciszy odgłos świerszcza był wręcz ukoronowaniem całej sytuacji.W rzeczywistości wykazał się on nie mniej a nawet można powiedzieć, że więcej od Naruto - chuunin to nie tylko silny ninja ale też ktoś kto dowodzi grupą, a do tego potrzebna jest umiejętność dobrego wnioskowania i planowania oraz zdrowy rozsądek( w mandze było powiedziane, że pod tym względem to Neji i Naruto ten egzamin oblali). I jeszcze jedno - jeśli Ino przy Sasuke też się tak wydzierała jak przy tej walce to ja Ucisze szczerze współczuję tych lat spędzonych z nią w jednej klasie w Akademii.
Spodobało mi się przedstawienie walki Shino z Kankuro - nie martwił się on tym, że inni poznają jak funkcjonuje jego lalka przed akcją i chyba był też przekonany, że szybko pokona Aburame więc do walki doszło;był bardzo pewny siebie a Shino jak to on po cichu zastosował swój plan i pokonał swojego przeciwnika. Myślę, że użytkownik owadów ma duże szanse na zostanie chuuninem.
Do tekstu wkradł się drobny błąd - jak Naruto zrzucił Narę na arenę, to w wypowiedzi Shikamaru powinno być szlag zamiast szlak.
Pytania:Kto zaoferował pomoc Naruto co pozwoliło mu żyć(zapomniałam napisać pod poprzednim rozdziałem)- chodziło tu o Trzeciego Hokage czy o Kyuubiego(wypowiedź Naruto brzmiała jak by chodziło o Lisiego Demona - wtedy nie znał on prawdziwych zamiarów demona i jego chakra naprawdę bardzo go wspomogła pozwalając mu efektywniej ćwiczyć)? Co to za jutsu otoczyło Shikamaru i ochroniło go przed wiatrem - nadał materialny wymiar swemu cieniowi by się nim zasłonić przed atakiem Temari(tak jak w tym swoim jutsu, którym przeszywał przeciwnika i mógł nim uwięzić go w jednym miejscu)? ,,Tylko przyjaciele Uchihy'' - ten zwrot w liczbie mnogiej bo chodzi tu razem o Naruto, Sakurę i Natsumi(jak dla mnie to z Naruto Sasuke łączy bardziej przynależność do jednej i rywalizacja niż przyjaźń,Sakura go kocha a on ją toleruje z konieczności obok siebie, prawdziwymi przyjaciółmi są raczej tylko z Natsumi)?
Pozdrawiam, weny i wolnego czasu życzę!
Anonimowa 2
1) W głównej mierze chodzi o Kuybi'ego, ale dotyczy to również Trzeciego, Kakashi'ego, Sasuke, itd. Z czasem coraz więcej ludzi przekonywało się do Naruto, a każda dodatkowa osoba uświadamiała mu, ze dla nich to właśnie warto żyć.
Usuń2) Tu chodzi o technikę Temari. Dzięki zasłonie z drzewa główna siła wiatru skupiła się na pnie, a jedynie granice techniki zdołały dosięgnąć Shikamaru.
3) Tu chodzi właśnie o nich, a też o innych. Sasuke był lubiany w Akademii, a teraz niektórzy uczniowie traktują go jak przyjaciela. To, że ktoś jest z rodziny, nie oznacza, że nie może być przyjacielem.
Dzięki i również pozdrawiam!
Hej,
OdpowiedzUsuńNaruto pięknie ściągnął Shikamaru na arenę, co za leń, już za niedługo będzie atak...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Hejka,
OdpowiedzUsuńfantastycznie, Naruto w pięknym stylu ściągnął Shikamaru na arenę ;) co za leń z Shiki, no i już za niedługo będzie atak...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Za wsparcie dziękuję! :D
UsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńfantastycznie, o tak Naruto w bardzo pięknym stylu ściągnął Shikamaru na arenę ;) z Shikanaru to wielki leń jest... już za niedługo będzie atak...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia