niedziela, 21 maja 2017

Rozdział 21

Bardzo przepraszam za swoją sklerozę, ale koniec końców dotrzymuję terminu. Lepiej późno, niż wcale, co nie? Zapraszam!!!

Rozdział 21

Po tych budzących strach słowach równocześnie nastąpiło kilka wydarzeń. Shinobi Liścia i Piasku popatrzyli na siebie z widocznym szokiem, ale żadna ze stron nie wyciągnęła broni. Na arenie zaś Gaara upadł na kolana, widocznie wycieńczony niepełną transformacją. Ale wydarzyło się coś jeszcze, co wzbudziło strach i przerażenie u wszystkich: dookoła Konohy, tuż przy murach nastąpiła seria wybuchów. W wielkich ścianach powstały szczeliny czy wyrwy, przez które przebiegały dziesiątki, czy nawet setki ninja ze znakiem Wioski Dźwięku na czołach. Agresorzy wdarli się na tereny Wioski Liścia i zaczęli mordować każdego z napotkanych ludzi Konoha. Jounin’i, którzy byli odpowiedzialni za straż przy murach, próbowali się zorganizować i odpierać atakujących. Również w głównej siedzibie wywiadu ogłoszono stan gotowości.

Na arenę dotarła pierwsza fala przeciwników. Minęli oni shinobi z Suny, a zaatakowali ninja z Konohy. Mieli bowiem rozkaz zgładzić mieszkańców Wioski Liścia, a Piasek był ich tymczasowym sprzymierzeńcem. Zszokowani shinobi z Suny nie wiedzieli, co robić, ale gdy zobaczyli, że Kazekage ich obserwuje z surowym wyrazem twarzy, wyciągnęli broń i dołączyli do przeciwników.

Hokage obserwował to wszystko ze strachem w oczach. Właśnie w tej chwili jego wioska, jego dom był niszczony przez wroga oraz wiernego sojusznika. Nie rozumiał, dlaczego Kazekage rozpoczął z nim wojnę. Obrócił więc głowę w stronę mężczyzny i spytał:

- Dlaczego to robisz? Co ja ci takiego zrobiłem, że krzywdzisz tych ludzi? Proszę, zaprzestań tego! Masz przecież mnie, więc zostaw innych! – wręcz błagał staruszek, myśląc o wszystkich mieszkańcach wioski. Na jego wypowiedź Kazekage się tylko szerzej uśmiechnął.

- Ale przecież mi chodzi właśnie o ciebie! – rzekł niemal radośnie mężczyzna. – Chcę cię ukarać, to prawda. A przecież nie ma dla ciebie większego bólu, niż kiedy patrzysz na tych wszystkich twoich przyjaciół, którzy już za niedługo zginął na twoich oczach! – mówił rozbawiony, a Hokage był coraz bardziej przerażony.

- Ale dlaczego to robisz?! Czego ode mnie chcesz?!

- Ooo, ja chcę się tylko zemścić… sensei. – dokończył jadowitym tonem, a Sarutobi momentalnie doznał szoku. Spojrzał Kazekage prosto w oczy i rozpoznał prawdziwą osobę, skrywającą się pod postacią przywódcy Wioski Piasku.

- Orochimaru!

* * *

Naruto nie wiedział, co się dzieje. Wszędzie dookoła widział walczących shinobi, słyszał dźwięk ścierających się ostrzy i krzyki różnych technik. I nie był jedyny. Również jego przyjaciele rozglądali się po stadionie, kompletnie zagubieni.

- Shikamaru, co się dzieje? – pytał zawzięcie chłopak kolegę, który obserwował wszystko wyjątkowo skupiony.

- Z tego co widzę, wnioskuję, że zostaliśmy zdradzeni, Naruto. – odpowiedział spokojnie Nara, ale blondynowi to nie wystarczyło.

- Zdradzeni?! Ale dlaczego?!

- Tego nie wiem, ale musimy się mieć na baczności. – rzekł Shikamaru i, na potwierdzenie tych słów, odwrócił się w stronę rodzeństwa Sabaku, przyjmując pozycję bojową. Naruto poszedł w jego ślady. Ale zachowanie genin’ów z Suny ich zaskoczyło. Zamiast atakować, to patrzyli się w stronę loży VIP-ów i krzyczeli w stronę rodzica.

- Ojcze, co ty wyrabiasz?! Przecież to nasi sojusznicy! Co cię napadło?! – próbowali przekonać ojca, ale ten tylko spojrzał na nich z rozbawieniem.

- Już dość przynieśliście mi wstydu. Gaara!!! – zwrócił się do wyczerpanego chłopaka, który spojrzał na niego z wściekłością. – Twoje rodzeństwo właśnie usiłuje cię zabić! Czy pamiętasz, jak to jest, gdy ktoś z rodziny czyha na twoje życie? – spytał prawie że niewinnie, ale to wystarczyło, aby Gaara otworzył szeroko oczy. W jego głowie pojawiły się sceny, które nigdy więcej nie chciał oglądać.

Zobaczył swojego wujka. Ujrzał jedyną osobę, która się o niego troszczyła w czasach młodości. To on go uczył, co jest w życiu ważne, co to znaczy „kochać”, a co „nienawidzić”. Wszystko było w porządku, do czasu, kiedy pewnej nocy zaatakował go zabójca. Chłopca ochronił wtedy piasek, który od narodzin go strzegł. Gdy Gaara odsłonił twarz tej osoby, ku swojemu przerażeniu ujrzał swojego kochanego wujka. I w tamtej chwili mężczyzna powiedział chłopcu, że tak naprawdę nigdy go nie kochał i tylko szukał okazji do zgładzenia go. To wydarzenie odcisnęło straszliwe piętno na małym Sabaku.

Gaara zaczął wręcz szaleć na te wszystkie wspomnienia.

- „ZNOWU! ZNOWU KTOŚ CHCE MNIE ZABIĆ! NIE WYBACZĘ IM! SKOŃCZĄŁ TAK, JAK KOŃCZY KAŻDY, KTO WEJDZIE MI W DROGĘ!!!” – krzyczał w myślach Sabaku, po czym machnął on potężnie ręką, a w stronę trybun finalistów pomknął ogromny strumień piasku.

- Uciekajcie!!! – krzyknęła przerażona Temari, po czym razem z bratem zeskoczyła na arenę. Shikamaru i Shino skoczyli na ścianę stadionu, jednak Naruto nie miał tyle szczęścia. Zareagował za późno i został trafiony atakiem rudzielca. Z ogromną siłą piasek porwał chłopca na ścianę, a zaraz potem pomknął z nim w stronę drzew, znajdujących się na arenie, gdzie w jedno z nich dość mocno łupnął. Po tym wszystkim blondyn padł nieprzytomny na ziemię.

- Już następnym razem mnie nie obrazisz, głupcze! – rzekł szaleńczo Gaara, ale po chwili ponownie lekko zasłabł. Momentalnie obok niego zjawiło się dwóch ninja z wioski Dźwięku.

- Musimy go stąd zabrać. Mistrz mówił, że jest on bardzo ważny w planie zniszczenia Konohy, ale do tego musi przejść transformację do końca. Tutaj jest zbyt niebezpiecznie. – stwierdzili mężczyźni, po czym wzięli chłopca pod ramiona. Gaara nie miał nawet siły, aby chociaż unieść rękę, dlatego się im poddał. Jednak na drodze shinobi stanęło rodzeństwo rudzielca.

- Nigdzie go nie zabierzecie! – krzyknęła wojowniczo Temari, a Kankuro dopowiedział.

- Chyba nie myśleliście, że damy wam od tak uciec z Gaarą.

Mężczyźni popatrzyli spokojnie na genin’ów, po czym odrzekli.

- Nie dostaliśmy rozkazów, aby was oszczędzić. Nie mamy więc żadnego powodu, aby was teraz nie zabić. Zajmij się nimi, ja muszę go stąd zabrać! – po tych słowach jeden z nich wziął Gaarę i przeskoczył z nim przez ścianę areny, a drugi zwrócił się w stronę rodzeństwa. Błyskawicznie cała trójka rozpoczęła walkę.

Temari krzyknęła: - Fuuton: Dai Kamaitachi no Jutsu! – i skierowała tnący wiatr w stronę przeciwnika. Ten jednak szybko uskoczył w bok i popędził do dziewczyny, zamachując się jednocześnie kunai’em. Blondynka sparowała cios wachlarzem, jednak przeciwnik był szybszy i, wykorzystując jej nieuwagę, podciął jej nogi i z kopniaka odrzucił ją na niewielką odległość. Nie miał jednak czasu na dobicie Temari, gdyż na jej miejsce skoczył jej brat. Kankuro, za pomocą nitek czakry, podczepił się do ocalałych rąk swojej lalki i skierował je w stronę przeciwnika. Z każdej wysunęło się zatrute ostrze. Zaczęli się ze sobą ścierać, lecz jounin lepiej panował nad swoją ręką, niż Kankuro nad drewnianymi. Celnymi uderzeniami zniszczył jedną parę, a zostały mu jeszcze cztery sztuki. Jednak tym ruchem poprawił sytuację chłopaka, gdyż mógł się lepiej skupić na mniejszej liczbie połączonych obiektów, i dzięki temu zyskać na precyzji i celności. Podczas tego pojedynku mężczyzna nie dostrzegł, że Temari wstała na nogi.

Kankuro skierował jedną parę rąk na przeciwnika, a każda zaatakowała z innej strony ciała jounin’a. Ten zdołał szybko sparować obie, lecz nie zauważył, ze pozostała para zdołała dotrzeć pod jego stopy. Gdy złapały go za kostki, ten spojrzał na nie zaskoczony, tracąc czujność i pozwalając, aby ostatnia para złapała go za dłonie. Wtedy za pleców Kankuro wyskoczyła Temari i krzyknęła:

- Fuuton: Daitoppa! – która wraz z machnięciem wachlarza skierowała silny podmuch wiatru w zszokowanego mężczyznę, którego technika zdmuchnęła dość potężnie w ścianę. Rodzeństwo było z siebie dumne i razem rozpoczęli pościg za porywaczem.

* * *

Z ziemi w końcu zaczął się podnosić Naruto. Po ostatnim ataku był trochę skołowany, ale po minucie wrócił do pełnej świadomości. Gdy się rozejrzał, na jego twarzy pojawił się strach. Na całych trybunach widać było walczących shinobi. Gdzieniegdzie padał albo ninja Konohy, albo przeciwnik. Blondyn od razu zaczął się martwić o swoich przyjaciół, dlatego skoczył szybko na ścianę i pobiegł na trybuny. Gdy dotarł na miejsce, zaczął przebiegać między walczących, rozglądając się za znajomymi. Starał się nie wdawać w pojedynki, gdyż mógł tylko pogorszyć sytuację shinobi z Konohy. Choć bardzo chciał się wykazać, nie spodziewał się, że sojusznicy przyjmą z przyjemnością jego pomoc. Szukał więc swojego sensei’a, Kakashi’ego, gdyż to on mógł mu powiedzieć, w czym może się przydać.

Gdy tak biegł, nagle usłyszał głośny krzyk. Przestraszony chłopak poznał, że to Hinata, dlatego błyskawicznie skierował się ku jego źródle. W końcu ujrzał, jak przerażona dziewczyna broni się przed jednym z ninja Dźwięku. Naruto ruszył jej na pomoc, lecz miał do pokonania spory kawał drogi. W tym samym czasie Hinata czuła się coraz gorzej, gdyż nadal nie wyleczyła się z ran, które zadał jej kuzyn w czasie walk eliminacyjnych. Jej przeciwnik to wykorzystał i zadał jej silny cios w brzuch. Po tym ataku dziewczynę kompletnie zwaliło z nóg. Mężczyzna stanął tuż nad nią i uśmiechnął się:

- Jak na dziedzica rodu Hyuga jesteś dość słaba. Mimo wszystko dziękuję ci, gdyż dzięki temu zyskam te wasze słynne oczy. Z uwagi na moją litość najpierw cię zabiję, a dopiero potem je wezmę. – rzekł z wrednym uśmiechem i zamachnął się kunai’em.

- NIIIIEEEEE!!! – krzyknął przerażony Naruto, lecz nadal dzieliła go dość spora odległość, dlatego mógł tylko patrzeć, jak ostrze zbliża się do serca przyjaciółki. Jednak znikąd pojawiła się pięść, która błyskawicznie uderzyła w twarz mężczyznę, przez co stracił na chwilę równowagę. Nim jounin zdążył dostrzec, kto to zrobił, usłyszał ryk:

- Hakke Rokujūyonshō! – i poczuł silne uderzenia na całym ciele. Cały atak wybawca zakończył silnym ciosem w samo serce przeciwnika, posyłając go w najbliższą ścianę. Na podłogę zaś padło już tylko martwe ciało. Po chwili wstrząsu Naruto zauważył, ze obrońcą Hinaty był Neji. Brunet błyskawicznie się odwrócił w stronę dziewczyny, biorąc ją pewnie w ramiona i zeskakując szybko ze stadionu do miasta. Po całej tej akcji na twarzy blondyna pojawił się uśmiech.

- „Widzę, że już wie, co to znaczy rodzinna miłość.” – stwierdził w myślach chłopak, po czym ruszył na dalsze poszukiwania, wierząc, że jego przyjaciółka jest w dobrych rękach.

* * *

Naruto w końcu znalazł swojego sensei’a. Był on otoczony przez trzech drani, lecz mimo tego świetnie sobie radził. Unikał lub parował każdy ich cios, w odpowiednim momencie zadając śmiertelne ataki. Nieopodal niego walczył również jego przyjaciel, Guy. On sam atakował coraz to innych przeciwników, błyskawicznie się do nich zbliżając i, z radosnym okrzykiem, uderzając ich z ogromną siłą. Śmiało można powiedzieć, że jeden cios całkowicie kasował dorosłego mężczyznę. Naruto dotarł do swego mistrza w momencie, gdy on uporał się z ostatnim przeciwnikiem.

- Kakashi-sensei! – krzyknął blondyn, zwracając dzięki temu uwagę białowłosego. Na widok swojego ucznia jounin się uśmiechnął.

- Cieszę się, że nic ci nie jest, Naruto. – rzekł na powitanie, dzięki czemu na ustach chłopca pojawił się uśmiech. – Z radością mogę ci rzec, że twoi przyjaciele są bezpieczni. Wysłałem ich do ewakuacji mieszkańców. – oznajmił mężczyzna, a Naruto westchnął z ulgą.

- Uff, całe szczęście! – odpowiedział blondyn, a po chwili obaj usłyszeli głos.

- Naruto! – a gdy spojrzeli w tamtym kierunku, ujrzeli biegnąca ku nich Sakurę. Dziewczyna z rozpędy uderzyła w chłopca, silnie go przytulając. – Jak się cieszę, nic ci nie jest! Bałam się ,że tobie i Sasuke-kun coś się stało! –mówiła podniesionym głosem dziewczyna, wzbudzając u blondyna niemały szok. Po chwili jednak się uśmiechnął i odsunął dziewczynę na odległość swoich ramion.

- Jak widzisz, nic mi nie jest. – rzekł radośnie w jej stronę. Różowo-włosa przez chwilę patrzyła się na niego, gdy nagle zdzieliła go mocno po głowie.

- Tylko sobie za dużo nie wyobrażaj, teme! – krzyknęła zagniewana. Mimo wszystko Naruto wiedział, że to jej obowiązkowy nawyk, dlatego się nie pogniewał. Całą ta sytuację obserwował zadowolony Kakashi. Po chwili jednak Naruto rozejrzał się dookoła i spytał:

- A gdzie jest Sasuke?

Uśmiech momentalnie zszedł z twarzy sensei’a i dziewczyny, którzy również zadali sobie to samo pytanie. Nigdzie nie było widać wspomnianego chłopaka, a walki na stadionie zakończyły się wygraną jednostek z Konohy, które ruszyły odbić inne części wioski. Jednak do głowy Kakashi’ego przyszła pewna myśl.

- „Chyba nie poszedł ścigać Gaary?” – zadał sobie pytanie jounin, po czym postanowił się upewnić. Złożył potrzebne pieczęcie i krzyknął, kładąc dłoń na ziemi: - Kuchiyose no Jutsu!
Z obłoku dymu wyszedł nieduży pies o jasnobrązowym futrze i ciemnobrązowych uszach. Ubrany był w cienką, niebieską kamizelkę, a na głowie miał ochraniacz wioski Liścia. Po chwili odezwał się do Kakashi’ego.

- Witaj, Kakashi. Już dawno mnie nie przywoływałeś. – rzekł dość głębokim głosem, wzbudzając zdziwienie u genin’ów.

- Ty gadasz?! – krzyknęła zszokowana dziewczyna, a piesek odwrócił się w jej stronę.

- Oczywiście, że potrafię mówić. Nigdy nie widziałaś gadającego psa? – spytał przywołaniec, a Sakurze momentalnie się zrobiło ciemno przed oczami. Naruto tylko przez chwilę był w szoku, gdyż już w czasie treningu z Ero-seninem spotkał gadające żaby. Dlatego wolał się nie odzywać.

- Cześć, Pakkun. Mam dla ciebie zadanie, lecz najpierw poznaj moich uczniów. To jest Naruto,… - wskazał na blondyna, który podniósł rękę – …a to jest Sakura. – pokazał dziewczynę, która powoli przyswajała informację, że ten pies gada.

- Witajcie, miło was poznać. - rzekł przyjacielsko Pakkun, a genin’i również się przywitali. – To jakie masz dla mnie zadanie? – zwrócił się ponownie do Kakashi’ego.

- Chcę, żebyś sprawdził, czy wyczuwasz gdzieś w pobliżu mojego trzeciego ucznia Sasuke. Już go poznałeś na naszym treningu, dlatego pamiętasz jego zapach, prawda? – rzekł Kakashi, a Pakkun pokiwał głową. Podniósł on łeb i zaczął węszyć, a reszta go obserwowała.

- Nie wyczuwam go nigdzie w wiosce. Za to czuję go jakiś kilometr za wioską Liścia. Wygląda na to, ze ściga jakieś dwie osoby, które podążają za kolejną dwójką. Niestety, nie mogę powiedzieć więcej. – skończył wypowiedź i spojrzał na jounin’a. Ten zaczął szybko myśleć.

- „Jednak miałem rację. Sasuke ewidentnie ściga Gaarę, którego zabrał jakiś mężczyzna. Tą pierwsza dwójką muszą być dzieci Kazekage. Ale jednego nie rozumiem. Skoro to Piasek zaatakował i sprzymierzył się z Dźwiękiem, to dlaczego Temari i Kankuro walczyli w obronie Gaary, skoro zabrał go ninja Dźwięku? Wydaje mi się, że to nie Kazekage, a ktoś inny pociąga za sznurki. Muszę to zbadać.” – stwierdził w myślach Kakashi, po czym zwrócił się do uczniów.

- Słuchajcie, mam dla was misję. – rzekł jounin, wzbudzając zdziwienie u genin’ów. – Jestem pewny, że Sasuke podąża śladem Gaary i chce zakończyć pojedynek z nim. Musicie go znaleźć i najlepiej szybko wrócić, gdyż jest to bardzo niebezpieczne. Pójdzie z wami Pakkun, który wskaże wam drogę. Możecie uznać, ze jest to misja rangi S. – zakończył Kakashi i obserwował, jak na twarzy Naruto pojawia się radość.

- O TAK! Mamy misję rangi S! – krzyknął zadowolony blondyn. Sakura jednak nie podzielała jego optymizmu.

- Ale sensei, czy my sobie z tym poradzimy? – spytała lekko przestraszona, ale Kakashi szybko jej odpowiedział z uśmiechem.

- Jestem pewny, że dacie sobie radę. Wierzę, że tak będzie. – po tych słowach dziewczyna się uspokoiła.

- No więc na co czekamy? W drogę!!! – ryknął Naruto i z okrzykiem zeskoczył z stadionu.

- Naruto! To nie w tę stronę! – krzyknął poważnie Pakkun. Na usłyszane zdanie Naruto zaliczył glebę. Sakura zaś pokiwała głową ze zrezygnowaniem. W błyskawicznym tempie blondyn się podniósł i wspiął z powrotem na budynek.

- Może lepiej, żebyś ty prowadził. – rzekł z przepraszającym uśmiechem. Pakkun również się uśmiechnął, po czym ruszył naprzód, a genin’i tuż za nim. Kakashi jeszcze przez chwilę ich obserwował, a jak zniknęli mu z oczu, pobiegł w stronę loży VIP-ów.

* * *

To wszystko, co się działo w wiosce, obserwowali Hokage i Kazekage. Widok nie był przyjemny, zwłaszcza dla Sarutobi’ego. Z wielu miejsc leciał dym, słychać było krzyki i wrzaski oraz gdzieniegdzie wybuchy. Jednak było też coś, co pocieszało lekko staruszka. To wszystko świadczyło, że jego przyjaciele wciąż walczą i się nie poddają. Dostrzegał czasem chmury owadów klanu Aburame, zwiększone do gigantycznych rozmiarów postacie klanu Akimichi, wybuchy czakry, które świadczyły o obecności członków klanu Hyuga i wiele innych znaków, że jest jeszcze nadzieja. Również ze zdziwieniem, ale i z radością zauważył, że w wiosce pojawiły się olbrzymie ropuchy, które świadczyły o obecności jego ucznia, Jirayia’i. Ale nadal pozostawała sprawa jego drugiego podopiecznego, który wziął go sobie za zakładnika. W końcu odwrócił się w jego stronę i rzekł:

- Orochimaru, czy ciebie obchodzi już tylko zemsta? Zostałeś osądzony za swe przestępstwa i groziła ci śmierć, ale poprzestaliśmy na wygnaniu. Dlaczego wciąż żywisz urazę do wioski Liścia?

- Poprzestaliście na wygnaniu? – mężczyzna omal się nie roześmiał. – Prawda jest taka, że ty nigdy w życiu byś mnie nie zabił. I to jest właśnie twoja słabość. – dokończył Sennin i zaczął ciągnąć za sobą Hokage. Po kilku minutach obaj doszli na dach stadionu, gdzie mieli widok na całą wioskę Liścia.

- Wiesz, jaka jest między nami różnica? – zadał nagle pytanie, po czym popatrzył w oczy dawnemu sensei’owi. – Ty nie mógłbyś mnie zabić, ale ja ciebie i owszem. Teraz, na oczach wszystkich, zginiesz z moich rąk. –rzekł złowrogo Orochimaru i wziął zamach trzymanym kunai’iem. Sarutobi zamknął oczy, gotowy na swój los, gdy nagle spod dachu wyskoczył Kakashi. Nim nukenin zdążył zadać cios, jounin podbiegł błyskawicznie do nich i szybkim kopniakiem trafił przeciwnika w twarz, uwalniając jednocześnie Hokage. Staruszek nie krył ulgi.

- Przybyłeś w ostatniej chwili, Kakashi. Jeszcze sekunda i ponownie byś się spóźnił.

- Gdyby tak było, to byłoby to już moje ostatnie spóźnienie.

- Jeszcze trochę, a zacznę żałować, że mnie uratowałeś. – rzekł z uśmiechem Sarutobi, a Kakashi odwzajemnił uśmiech. Jednak miny im zrzedły, ponieważ usłyszeli głos.

- Witaj, Kakashi. Kilka lat minęło od naszego ostatniego spotkania. – odezwał się „słodko” Orochimaru. Gdy obaj spojrzeli w jego stronę, ujrzeli, jak z jego twarzy schodzi skóra, ujawniając bladą cerę i gadzie oczy.

- A jednak to ty, Orochimaru. Zaczynałem podejrzewać, że to nie Kazekage wypowiedział nam wojnę. – odpowiedział chłodno Hatake i przyjął pozycję bojową.

- Jakoś nie miał do tego sposobności. – rzekł z jadowitym uśmiechem Orochimaru, a po chwili dokończył. – Nie żebym się czepiał, ale właśnie mi przerwałeś rozmowę z dawnym mistrzem.

- Uznałem, że warto się wtrynić, by zakończyć niezałatwione sprawy.

- To bardzo proszę, abyś ustawił się w kolejce. Powtórzę, że to sprawa między nim, a mną. – odpowiedział nukenin i klasnął w dłonie. W jednej chwili dookoła dachu pojawiło się sześcioro ninja Dźwięku. Dwójka z nich rzuciła się na Kakashi’ego, odpychając go od Hokage, a pozostała czwórka błyskawicznie ustawiła się w równy kwadrat. Wszyscy złożyli kilka pieczęci i krzyknęli:

- Ninpo: Shishienjin!(Formacja Czterech Fioletowych Płomieni) – a wokół nich powstał sześcian z fioletowych płomieni. Ta bariera była niemal niezniszczalna od zewnątrz. Jedynym słabym punktem tej techniki byli jej wykonawcy, ponieważ wystarczyło przeszkodzić jednemu z nich, a całe jutsu było anulowane. Każdy, kto próbował przez tą barierę przejść, zostawał natychmiast spalony.
W środku tego sześcianu stali Orochimaru, już w swoim normalnym stroju, oraz Hokage, który uważnie go obserwował.

- Pozwól, że teraz dokończymy nasze niedokończone sprawy. Postaram zadam ci szybką śmierć. – zwrócił się do staruszka pewny siebie Orochimaru. Sarutobi westchnął smutno, po czym spojrzał gniewnie na dawnego ucznia.

- Tamtej nocy pozwoliłem ci uciec. – rzekł Hokage, a po chwili zrzucił z siebie szaty, ukazując się w swojej pełnej zbroi. – Nie popełnię już tego samego błędu. W tej walce zginiesz tylko ty, Orochimaru! – krzyknął na zakończenie i w tym samym czasie obaj rzucili się do pojedynku.

* * *

Przez las biegli genin’i z wioski Liścia, prowadzeni przez psa ninja. Oboje martwili się o swojego przyjaciela, któremu groziło śmiertelne niebezpieczeństwo. Naruto aż się palił na spotkanie jakiś przeciwników, ale Sakura podchodziła do tego ostrożnie, gdyż obawiała się, że na nic się nie przyda. Mimo wszystko obiecała sobie, że zrobi wszystko, co w jej mocy.

Pakkun, który biegł kawałeczek przed nimi, gwałtownie się zatrzymał.

- Uważajcie! Sasuke jest niedaleko nas. Ale również blisko są nasi przeciwnicy. Wyczuwam kurz i podmuch wiatru. Wydaje mi się, że rozgrywa się tam walka. – uprzedził genin’ów, którzy kiwnęli głowami. Zaczęli się powoli skradać, aż w końcu usłyszeli odgłosy walki. Dotarli na polanę, gdzie ujrzeli rozgrywający się tam pojedynek.

Niedaleko nich z ninja Dźwięku walczyła Temari wraz z Kankuro. Blondynka starała się trafić go którąś z powietrznych technik, a chłopak próbował go zaatakować ostatnią parą drewnianych rąk. Jednak było widać, że wszyscy troje są już bardzo zmęczeni.

- Nie widzę nigdzie Sasuke-kun! Gdzie on jest? Może coś mu się stało?! – szeptała  przestraszona dziewczyna, rozglądając się gwałtownie za szatynem.

- Przykro mi, ale nie potrafią go wyczuć. Pełno tu kurzu, który maskuje zapach. Ale musi gdzieś tu być. – odezwał się Pakkun, który obserwował uważnie walkę. Naruto zaś szukał wzrokiem Gaary, którego nigdzie nie można było dostrzec. Wreszcie zauważył rudzielca, który leżał nieruchomo przy krawędzi polany. Blondyn zastanawiał się, co tak wykończyło potężnego genina.

Walka zaczęła przybierać niekorzystny obrót dla rodzeństwa Sabaku. Kankuro stracił właśnie ostatnie ramiona swojej lalki, a Temari nie mogła już machać wachlarzem z wyczerpania. Jounin wykorzystał swą przewagę i powalił szybko dwójkę genin’ów. Gdy już rodzeństwo leżało wyczerpane na ziemi, mężczyzna stanął nad nimi i rzekł:

- Trzeba było się nie wtrącać, tylko wykonać rozkaz Kazekage. Przynieśliście mu wstyd.

- Myślisz, ze ci uwierzymy? – spytała ze wściekłym wzrokiem Temari. – Jestem pewna, że to wy w jakiś sposób zahipnotyzowaliście naszego ojca, żeby wam pomógł. Tak naprawdę jest niewinny. – na usłyszane zdanie przeciwnik się uśmiechnął.

- Jesteś bardzo mądrą dziewczynką, ale to nie jest do końca prawda. W planie naszego mistrza nie było mowy o wykorzystanie Kazekage. Musiał, niestety, oddać swoje miejsce. – odpowiedział wrednie, a rodzeństwo otworzyło oczy z przerażenia. – Nie wiem, czy was pocieszę, ale za chwilę go spotkanie. Pozdrówcie go ode mnie. – zakończył i złożył pieczęcie.

- Fuuton: Kazekiri no Ju…! – umilkł nagle, a na jego twarzy pojawił się szok i przerażenie. Tuż za nim stał Sasuke, który trzymał w dłoni naelektryzowany kunai, wbity w ciało jounin’a. Wszyscy genin’i patrzyli na niego ze zdziwieniem.

- Sam go sobie pozdrów. Shinobi nigdy nie traci czujności. – rzekł groźnym głosem i odepchnął mężczyznę, który upadł na brzuch z głośnym uderzeniem. Szatyn popatrzył na Temari i Kankuro, po czym rzekł:

- Wy mi nie zagrażacie. Teraz zakończę walkę z waszym bratem. – chłopak odwrócił się i ruszył w stronę leżącego rudzielca. Nie zamierzał czekać, aż chłopak wstanie, dlatego zaczął składać pieczęcie.

- Ciekawe, czy teraz twój piasek cię osłoni. Katon: Gōkakyū no…! – nie dokończył, bo nagle Gaara podniósł rękę i zaatakował Sasuke strumieniem piasku. Zaskoczony chłopak nie zdołał zrobić uniku, dlatego atak zabrał go prosto na drzewo, po czym upadł głośno na ziemię. Gdy oszołomiony Sasuke podniósł wzrok, ujrzał stojącego na nogach rudzielca, w pełni wypoczętego, uzbrojonego w piaskowe łapy.


- Trzeba było stosować własne zasady ninja, prostaku. – odezwał się prowokująco Gaara i popatrzył na trójkę genin’ów. - Wy wszyscy już zbyt długo gracie mi na nerwach. Do wieczora będziecie martwi. Dopilnuję tego! – rzekł z szaleńczym uśmiechem, a po genin’ach z Suny i Konohy przeszedł dreszcz przerażenia. 


9 komentarzy:

  1. Bardzo fajny początek rozpadu Konohy. Podoba mi się przedstawienie tego etapu historii w Twoim wykonaniu.
    Orochimaru rozpoczął atak i ujawnił swoją tożsamość. Sprytny manewr był z jego strony by w tej sytuacji zmanipulować Gaarę i posłać go przeciwko shinobi Liścia - sensem jego życia jest jak na razie zabijanie, prawie przegrana z Sasuke go z pewnością rozdrażniła a jeszcze dodatkowo rozjuszony będzie chciał wytłuc wszystkich w Liściu(przez co odwali część roboty za Orochimaru). Dodatkowo, Wężowaty Sannin wie doskonale, że Sasuke teraz będzie chciał go pokonać za wszelką cenę(by udowodnić sobie, że jest najlepszym geninem)a przeciwko sakryfikantowi Shukaku używającego mocy zapieczętowanego demona nie ma za wielkich szans a jak Naruto się wtrąci do walki...nawet jeśli Sasuke go pokona razem z Naruto to i tak będzie wściekły, że nie zrobił tego sam i że Naruto jest tak silny a po walce na arenie z pewnością musi być już trochę zmęczony(chyba, że zażył jakieś pigułki odżywcze regenerujące siły zanim pognał za Sabaku).
    Podobało mi się również to, że rodzeństwo z Piasku broniło Gaarę(mimo jego stosunku do nich oni go wciąż traktują jak brata) i że ma na tyle zdrowego rozsądku by uważać tą akcję za szaleństwo(działania Konohy sprawiły, że spadły zarobki wioski Piasku i musieli oni zredukować liczbę shinobi ale tak po prostu zaatakować sojuszniczą osadę?). I miło wypadło jak Neji obronił Hinatę(ale po tej akcji sądzę, że za parę lat jak Hinata stanie się kobietą to znacząco spadnie liczba napaleńców a za to wzrośnie liczba zajętych łóżek w w szpitalu).
    Pytania: Kakashi wysłał Sakurę razem z Naruto bo akurat obydwoje byli na miejscu i dwoje więcej zdziałają niż jeden(przecież ona nie zdziała za wiele przeciwko Gaarze - chyba tylko rozwalać jego piasek kunaiami z przyczepionymi notkami wybuchowymi)? Dlaczego Natsumi nić nie zrobiła(nie poszła za nim, nie zawiadomiła nikogo o decyzji Sasuke) kiedy widziała, że jej kuzyn pognał za jinchuuriki Piasku - nie zauważyła tego, zauważyła, że zniknął ale nie sądziła, że za Gaarą, dostała rozkaz ewakuacji mieszkańców więc się na razie tym zajęła;choć wiem, że ona przy teraźniejszych jej umiejętnościach raczej nie jest w stanie zrobić coś Sabaku ale z sharinganem może unikać jego ataków i mogła by wspomóc Naruto lepiej niż Sakura)?
    Pozdrawiam, weny i wolnego czasu życzę!
    Anonimowa 2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1) Wybrał ich, ponieważ są przyjaciółmi Sasuke i mają tym samym najwięcej szans, że zdołają go zawrócić. Zakazał im walczyć, ponieważ wie, że Gaara jest niebezpieczny.
      2) Nawet jeśli zauważyła, to prawie oczywistym było, że walczy w wiosce. Podczas ataku jest zamęt, wszędzie walczą, trudno kogokolwiek zauważyć. Genin'ów wysłano do ewakuacji, ponieważ nie mają zdolności walczyć z wyszkolonymi ninja. poza tym jak się dostanie rozkaz od jounin'a, zwłaszcza od słynnego Kakashi'ego, to trzeba się słuchać. Nie bez powodu jest się jounin'em.
      Dzięki i pozdrawiam!!!

      Usuń
  2. Rozdział przeczytany, jak zwykle dobry. Jestem ciekaw co zrobisz z fantem, gdy Naruto wejdzie do walki. Przywołać Gamabunty nie może, bo Jiraiya już to zrobił. Dodatkowo jestem ciekaw jak wykaże się Jiraiya oraz jak poprowadzisz to wszystko. Powodzenia w dalszym pisaniu, do następnego. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie dzięki! Mam nadzieję, że nie zawiodę ;)

      Usuń
  3. Hej,
    naprawdę pięknie Orochimaru zmanipulował, ciekawe jak teraz Naruto sie wtrąci to może i Kyuubiego przywoła...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy, zobaczymy. ;) Dziękuję bardzo i wzajemnie!!! :D

      Usuń
  4. Hejka,
    wspaniale, ciekawe czy jak teraz Naruto się wtrąci to Kyuubiego przywoła...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    wspaniale, ciekawe czy Naruto jak się wtrąci to i Kyuubiego przywoła...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń