Bardzo przepraszam za swoją sklerozę, ale koniec końców dotrzymuję terminu. Lepiej późno, niż wcale, co nie? Zapraszam!!!
Rozdział 21
Po tych
budzących strach słowach równocześnie nastąpiło kilka wydarzeń. Shinobi Liścia
i Piasku popatrzyli na siebie z widocznym szokiem, ale żadna ze stron nie
wyciągnęła broni. Na arenie zaś Gaara upadł na kolana, widocznie wycieńczony
niepełną transformacją. Ale wydarzyło się coś jeszcze, co wzbudziło strach i
przerażenie u wszystkich: dookoła Konohy, tuż przy murach nastąpiła seria
wybuchów. W wielkich ścianach powstały szczeliny czy wyrwy, przez które
przebiegały dziesiątki, czy nawet setki ninja ze znakiem Wioski Dźwięku na
czołach. Agresorzy wdarli się na tereny Wioski Liścia i zaczęli mordować
każdego z napotkanych ludzi Konoha. Jounin’i, którzy byli odpowiedzialni za
straż przy murach, próbowali się zorganizować i odpierać atakujących. Również w
głównej siedzibie wywiadu ogłoszono stan gotowości.
Na arenę
dotarła pierwsza fala przeciwników. Minęli oni shinobi z Suny, a zaatakowali
ninja z Konohy. Mieli bowiem rozkaz zgładzić mieszkańców Wioski Liścia, a
Piasek był ich tymczasowym sprzymierzeńcem. Zszokowani shinobi z Suny nie
wiedzieli, co robić, ale gdy zobaczyli, że Kazekage ich obserwuje z surowym
wyrazem twarzy, wyciągnęli broń i dołączyli do przeciwników.
Hokage
obserwował to wszystko ze strachem w oczach. Właśnie w tej chwili jego wioska,
jego dom był niszczony przez wroga oraz wiernego sojusznika. Nie rozumiał,
dlaczego Kazekage rozpoczął z nim wojnę. Obrócił więc głowę w stronę mężczyzny
i spytał:
- Dlaczego
to robisz? Co ja ci takiego zrobiłem, że krzywdzisz tych ludzi? Proszę,
zaprzestań tego! Masz przecież mnie, więc zostaw innych! – wręcz błagał
staruszek, myśląc o wszystkich mieszkańcach wioski. Na jego wypowiedź Kazekage
się tylko szerzej uśmiechnął.
- Ale
przecież mi chodzi właśnie o ciebie! – rzekł niemal radośnie mężczyzna. – Chcę
cię ukarać, to prawda. A przecież nie ma dla ciebie większego bólu, niż kiedy
patrzysz na tych wszystkich twoich przyjaciół, którzy już za niedługo zginął na
twoich oczach! – mówił rozbawiony, a Hokage był coraz bardziej przerażony.
- Ale
dlaczego to robisz?! Czego ode mnie chcesz?!
- Ooo, ja
chcę się tylko zemścić… sensei. – dokończył jadowitym tonem, a Sarutobi
momentalnie doznał szoku. Spojrzał Kazekage prosto w oczy i rozpoznał prawdziwą
osobę, skrywającą się pod postacią przywódcy Wioski Piasku.
-
Orochimaru!
* * *
Naruto nie
wiedział, co się dzieje. Wszędzie dookoła widział walczących shinobi, słyszał
dźwięk ścierających się ostrzy i krzyki różnych technik. I nie był jedyny.
Również jego przyjaciele rozglądali się po stadionie, kompletnie zagubieni.
- Shikamaru,
co się dzieje? – pytał zawzięcie chłopak kolegę, który obserwował wszystko
wyjątkowo skupiony.
- Z tego co
widzę, wnioskuję, że zostaliśmy zdradzeni, Naruto. – odpowiedział spokojnie
Nara, ale blondynowi to nie wystarczyło.
-
Zdradzeni?! Ale dlaczego?!
- Tego nie
wiem, ale musimy się mieć na baczności. – rzekł Shikamaru i, na potwierdzenie
tych słów, odwrócił się w stronę rodzeństwa Sabaku, przyjmując pozycję bojową.
Naruto poszedł w jego ślady. Ale zachowanie genin’ów z Suny ich zaskoczyło.
Zamiast atakować, to patrzyli się w stronę loży VIP-ów i krzyczeli w stronę
rodzica.
- Ojcze, co ty
wyrabiasz?! Przecież to nasi sojusznicy! Co cię napadło?! – próbowali przekonać
ojca, ale ten tylko spojrzał na nich z rozbawieniem.
- Już dość
przynieśliście mi wstydu. Gaara!!! – zwrócił się do wyczerpanego chłopaka,
który spojrzał na niego z wściekłością. – Twoje rodzeństwo właśnie usiłuje cię
zabić! Czy pamiętasz, jak to jest, gdy ktoś z rodziny czyha na twoje życie? –
spytał prawie że niewinnie, ale to wystarczyło, aby Gaara otworzył szeroko
oczy. W jego głowie pojawiły się sceny, które nigdy więcej nie chciał oglądać.
Zobaczył
swojego wujka. Ujrzał jedyną osobę, która się o niego troszczyła w czasach
młodości. To on go uczył, co jest w życiu ważne, co to znaczy „kochać”, a co
„nienawidzić”. Wszystko było w porządku, do czasu, kiedy pewnej nocy zaatakował
go zabójca. Chłopca ochronił wtedy piasek, który od narodzin go strzegł. Gdy
Gaara odsłonił twarz tej osoby, ku swojemu przerażeniu ujrzał swojego kochanego
wujka. I w tamtej chwili mężczyzna powiedział chłopcu, że tak naprawdę nigdy go
nie kochał i tylko szukał okazji do zgładzenia go. To wydarzenie odcisnęło
straszliwe piętno na małym Sabaku.
Gaara zaczął
wręcz szaleć na te wszystkie wspomnienia.
- „ZNOWU! ZNOWU KTOŚ CHCE MNIE ZABIĆ!
NIE WYBACZĘ IM! SKOŃCZĄŁ TAK, JAK KOŃCZY KAŻDY, KTO WEJDZIE MI W DROGĘ!!!” – krzyczał w myślach Sabaku, po czym
machnął on potężnie ręką, a w stronę trybun finalistów pomknął ogromny strumień
piasku.
-
Uciekajcie!!! – krzyknęła przerażona Temari, po czym razem z bratem zeskoczyła
na arenę. Shikamaru i Shino skoczyli na ścianę stadionu, jednak Naruto nie miał
tyle szczęścia. Zareagował za późno i został trafiony atakiem rudzielca. Z
ogromną siłą piasek porwał chłopca na ścianę, a zaraz potem pomknął z nim w
stronę drzew, znajdujących się na arenie, gdzie w jedno z nich dość mocno
łupnął. Po tym wszystkim blondyn padł nieprzytomny na ziemię.
- Już
następnym razem mnie nie obrazisz, głupcze! – rzekł szaleńczo Gaara, ale po
chwili ponownie lekko zasłabł. Momentalnie obok niego zjawiło się dwóch ninja z
wioski Dźwięku.
- Musimy go
stąd zabrać. Mistrz mówił, że jest on bardzo ważny w planie zniszczenia Konohy,
ale do tego musi przejść transformację do końca. Tutaj jest zbyt
niebezpiecznie. – stwierdzili mężczyźni, po czym wzięli chłopca pod ramiona.
Gaara nie miał nawet siły, aby chociaż unieść rękę, dlatego się im poddał.
Jednak na drodze shinobi stanęło rodzeństwo rudzielca.
- Nigdzie go
nie zabierzecie! – krzyknęła wojowniczo Temari, a Kankuro dopowiedział.
- Chyba nie
myśleliście, że damy wam od tak uciec z Gaarą.
Mężczyźni
popatrzyli spokojnie na genin’ów, po czym odrzekli.
- Nie
dostaliśmy rozkazów, aby was oszczędzić. Nie mamy więc żadnego powodu, aby was
teraz nie zabić. Zajmij się nimi, ja muszę go stąd zabrać! – po tych słowach
jeden z nich wziął Gaarę i przeskoczył z nim przez ścianę areny, a drugi
zwrócił się w stronę rodzeństwa. Błyskawicznie cała trójka rozpoczęła walkę.
Temari
krzyknęła: - Fuuton: Dai Kamaitachi no Jutsu! – i skierowała tnący wiatr w
stronę przeciwnika. Ten jednak szybko uskoczył w bok i popędził do dziewczyny,
zamachując się jednocześnie kunai’em. Blondynka sparowała cios wachlarzem,
jednak przeciwnik był szybszy i, wykorzystując jej nieuwagę, podciął jej nogi i
z kopniaka odrzucił ją na niewielką odległość. Nie miał jednak czasu na dobicie
Temari, gdyż na jej miejsce skoczył jej brat. Kankuro, za pomocą nitek czakry,
podczepił się do ocalałych rąk swojej lalki i skierował je w stronę przeciwnika.
Z każdej wysunęło się zatrute ostrze. Zaczęli się ze sobą ścierać, lecz jounin
lepiej panował nad swoją ręką, niż Kankuro nad drewnianymi. Celnymi uderzeniami
zniszczył jedną parę, a zostały mu jeszcze cztery sztuki. Jednak tym ruchem
poprawił sytuację chłopaka, gdyż mógł się lepiej skupić na mniejszej liczbie
połączonych obiektów, i dzięki temu zyskać na precyzji i celności. Podczas tego
pojedynku mężczyzna nie dostrzegł, że Temari wstała na nogi.
Kankuro
skierował jedną parę rąk na przeciwnika, a każda zaatakowała z innej strony
ciała jounin’a. Ten zdołał szybko sparować obie, lecz nie zauważył, ze
pozostała para zdołała dotrzeć pod jego stopy. Gdy złapały go za kostki, ten
spojrzał na nie zaskoczony, tracąc czujność i pozwalając, aby ostatnia para
złapała go za dłonie. Wtedy za pleców Kankuro wyskoczyła Temari i krzyknęła:
- Fuuton: Daitoppa!
– która wraz z machnięciem wachlarza skierowała silny podmuch wiatru w
zszokowanego mężczyznę, którego technika zdmuchnęła dość potężnie w ścianę.
Rodzeństwo było z siebie dumne i razem rozpoczęli pościg za porywaczem.
* * *
Z ziemi w
końcu zaczął się podnosić Naruto. Po ostatnim ataku był trochę skołowany, ale
po minucie wrócił do pełnej świadomości. Gdy się rozejrzał, na jego twarzy
pojawił się strach. Na całych trybunach widać było walczących shinobi.
Gdzieniegdzie padał albo ninja Konohy, albo przeciwnik. Blondyn od razu zaczął
się martwić o swoich przyjaciół, dlatego skoczył szybko na ścianę i pobiegł na
trybuny. Gdy dotarł na miejsce, zaczął przebiegać między walczących,
rozglądając się za znajomymi. Starał się nie wdawać w pojedynki, gdyż mógł
tylko pogorszyć sytuację shinobi z Konohy. Choć bardzo chciał się wykazać, nie
spodziewał się, że sojusznicy przyjmą z przyjemnością jego pomoc. Szukał więc
swojego sensei’a, Kakashi’ego, gdyż to on mógł mu powiedzieć, w czym może się
przydać.
Gdy tak
biegł, nagle usłyszał głośny krzyk. Przestraszony chłopak poznał, że to Hinata,
dlatego błyskawicznie skierował się ku jego źródle. W końcu ujrzał, jak
przerażona dziewczyna broni się przed jednym z ninja Dźwięku. Naruto ruszył jej
na pomoc, lecz miał do pokonania spory kawał drogi. W tym samym czasie Hinata
czuła się coraz gorzej, gdyż nadal nie wyleczyła się z ran, które zadał jej
kuzyn w czasie walk eliminacyjnych. Jej przeciwnik to wykorzystał i zadał jej
silny cios w brzuch. Po tym ataku dziewczynę kompletnie zwaliło z nóg. Mężczyzna
stanął tuż nad nią i uśmiechnął się:
- Jak na
dziedzica rodu Hyuga jesteś dość słaba. Mimo wszystko dziękuję ci, gdyż dzięki
temu zyskam te wasze słynne oczy. Z uwagi na moją litość najpierw cię zabiję, a
dopiero potem je wezmę. – rzekł z wrednym uśmiechem i zamachnął się kunai’em.
-
NIIIIEEEEE!!! – krzyknął przerażony Naruto, lecz nadal dzieliła go dość spora odległość,
dlatego mógł tylko patrzeć, jak ostrze zbliża się do serca przyjaciółki. Jednak
znikąd pojawiła się pięść, która błyskawicznie uderzyła w twarz mężczyznę,
przez co stracił na chwilę równowagę. Nim jounin zdążył dostrzec, kto to
zrobił, usłyszał ryk:
- Hakke
Rokujūyonshō! – i poczuł silne uderzenia na całym ciele. Cały atak wybawca
zakończył silnym ciosem w samo serce przeciwnika, posyłając go w najbliższą
ścianę. Na podłogę zaś padło już tylko martwe ciało. Po chwili wstrząsu Naruto
zauważył, ze obrońcą Hinaty był Neji. Brunet błyskawicznie się odwrócił w
stronę dziewczyny, biorąc ją pewnie w ramiona i zeskakując szybko ze stadionu do
miasta. Po całej tej akcji na twarzy blondyna pojawił się uśmiech.
- „Widzę, że już wie, co to znaczy rodzinna
miłość.” – stwierdził w myślach chłopak, po czym ruszył na dalsze
poszukiwania, wierząc, że jego przyjaciółka jest w dobrych rękach.
* * *
Naruto w końcu
znalazł swojego sensei’a. Był on otoczony przez trzech drani, lecz mimo tego
świetnie sobie radził. Unikał lub parował każdy ich cios, w odpowiednim
momencie zadając śmiertelne ataki. Nieopodal niego walczył również jego
przyjaciel, Guy. On sam atakował coraz to innych przeciwników, błyskawicznie
się do nich zbliżając i, z radosnym okrzykiem, uderzając ich z ogromną siłą.
Śmiało można powiedzieć, że jeden cios całkowicie kasował dorosłego mężczyznę.
Naruto dotarł do swego mistrza w momencie, gdy on uporał się z ostatnim
przeciwnikiem.
-
Kakashi-sensei! – krzyknął blondyn, zwracając dzięki temu uwagę białowłosego.
Na widok swojego ucznia jounin się uśmiechnął.
- Cieszę
się, że nic ci nie jest, Naruto. – rzekł na powitanie, dzięki czemu na ustach
chłopca pojawił się uśmiech. – Z radością mogę ci rzec, że twoi przyjaciele są
bezpieczni. Wysłałem ich do ewakuacji mieszkańców. – oznajmił mężczyzna, a
Naruto westchnął z ulgą.
- Uff, całe
szczęście! – odpowiedział blondyn, a po chwili obaj usłyszeli głos.
- Naruto! –
a gdy spojrzeli w tamtym kierunku, ujrzeli biegnąca ku nich Sakurę. Dziewczyna
z rozpędy uderzyła w chłopca, silnie go przytulając. – Jak się cieszę, nic ci
nie jest! Bałam się ,że tobie i Sasuke-kun coś się stało! –mówiła podniesionym
głosem dziewczyna, wzbudzając u blondyna niemały szok. Po chwili jednak się
uśmiechnął i odsunął dziewczynę na odległość swoich ramion.
- Jak
widzisz, nic mi nie jest. – rzekł radośnie w jej stronę. Różowo-włosa przez
chwilę patrzyła się na niego, gdy nagle zdzieliła go mocno po głowie.
- Tylko
sobie za dużo nie wyobrażaj, teme! – krzyknęła zagniewana. Mimo wszystko Naruto
wiedział, że to jej obowiązkowy nawyk, dlatego się nie pogniewał. Całą ta
sytuację obserwował zadowolony Kakashi. Po chwili jednak Naruto rozejrzał się
dookoła i spytał:
- A gdzie
jest Sasuke?
Uśmiech
momentalnie zszedł z twarzy sensei’a i dziewczyny, którzy również zadali sobie
to samo pytanie. Nigdzie nie było widać wspomnianego chłopaka, a walki na
stadionie zakończyły się wygraną jednostek z Konohy, które ruszyły odbić inne
części wioski. Jednak do głowy Kakashi’ego przyszła pewna myśl.
- „Chyba nie poszedł ścigać Gaary?” –
zadał sobie pytanie jounin, po czym postanowił się upewnić. Złożył potrzebne
pieczęcie i krzyknął, kładąc dłoń na ziemi: - Kuchiyose no Jutsu!
Z obłoku
dymu wyszedł nieduży pies o jasnobrązowym futrze i ciemnobrązowych uszach.
Ubrany był w cienką, niebieską kamizelkę, a na głowie miał ochraniacz wioski
Liścia. Po chwili odezwał się do Kakashi’ego.
- Witaj,
Kakashi. Już dawno mnie nie przywoływałeś. – rzekł dość głębokim głosem,
wzbudzając zdziwienie u genin’ów.
- Ty
gadasz?! – krzyknęła zszokowana dziewczyna, a piesek odwrócił się w jej stronę.
-
Oczywiście, że potrafię mówić. Nigdy nie widziałaś gadającego psa? – spytał
przywołaniec, a Sakurze momentalnie się zrobiło ciemno przed oczami. Naruto
tylko przez chwilę był w szoku, gdyż już w czasie treningu z Ero-seninem
spotkał gadające żaby. Dlatego wolał się nie odzywać.
- Cześć,
Pakkun. Mam dla ciebie zadanie, lecz najpierw poznaj moich uczniów. To jest
Naruto,… - wskazał na blondyna, który podniósł rękę – …a to jest Sakura. –
pokazał dziewczynę, która powoli przyswajała informację, że ten pies gada.
- Witajcie,
miło was poznać. - rzekł przyjacielsko Pakkun, a genin’i również się przywitali.
– To jakie masz dla mnie zadanie? – zwrócił się ponownie do Kakashi’ego.
- Chcę,
żebyś sprawdził, czy wyczuwasz gdzieś w pobliżu mojego trzeciego ucznia Sasuke.
Już go poznałeś na naszym treningu, dlatego pamiętasz jego zapach, prawda? –
rzekł Kakashi, a Pakkun pokiwał głową. Podniósł on łeb i zaczął węszyć, a
reszta go obserwowała.
- Nie
wyczuwam go nigdzie w wiosce. Za to czuję go jakiś kilometr za wioską Liścia.
Wygląda na to, ze ściga jakieś dwie osoby, które podążają za kolejną dwójką.
Niestety, nie mogę powiedzieć więcej. – skończył wypowiedź i spojrzał na
jounin’a. Ten zaczął szybko myśleć.
- „Jednak miałem rację. Sasuke ewidentnie ściga
Gaarę, którego zabrał jakiś mężczyzna. Tą pierwsza dwójką muszą być dzieci
Kazekage. Ale jednego nie rozumiem. Skoro to Piasek zaatakował i sprzymierzył
się z Dźwiękiem, to dlaczego Temari i Kankuro walczyli w obronie Gaary, skoro
zabrał go ninja Dźwięku? Wydaje mi się, że to nie Kazekage, a ktoś inny pociąga
za sznurki. Muszę to zbadać.” – stwierdził w myślach Kakashi, po czym
zwrócił się do uczniów.
-
Słuchajcie, mam dla was misję. – rzekł jounin, wzbudzając zdziwienie u
genin’ów. – Jestem pewny, że Sasuke podąża śladem Gaary i chce zakończyć
pojedynek z nim. Musicie go znaleźć i najlepiej szybko wrócić, gdyż jest to
bardzo niebezpieczne. Pójdzie z wami Pakkun, który wskaże wam drogę. Możecie
uznać, ze jest to misja rangi S. – zakończył Kakashi i obserwował, jak na
twarzy Naruto pojawia się radość.
- O TAK!
Mamy misję rangi S! – krzyknął zadowolony blondyn. Sakura jednak nie podzielała
jego optymizmu.
- Ale
sensei, czy my sobie z tym poradzimy? – spytała lekko przestraszona, ale
Kakashi szybko jej odpowiedział z uśmiechem.
- Jestem
pewny, że dacie sobie radę. Wierzę, że tak będzie. – po tych słowach dziewczyna
się uspokoiła.
- No więc na
co czekamy? W drogę!!! – ryknął Naruto i z okrzykiem zeskoczył z stadionu.
- Naruto! To
nie w tę stronę! – krzyknął poważnie Pakkun. Na usłyszane zdanie Naruto
zaliczył glebę. Sakura zaś pokiwała głową ze zrezygnowaniem. W błyskawicznym
tempie blondyn się podniósł i wspiął z powrotem na budynek.
- Może
lepiej, żebyś ty prowadził. – rzekł z przepraszającym uśmiechem. Pakkun również
się uśmiechnął, po czym ruszył naprzód, a genin’i tuż za nim. Kakashi jeszcze
przez chwilę ich obserwował, a jak zniknęli mu z oczu, pobiegł w stronę loży
VIP-ów.
* * *
To wszystko,
co się działo w wiosce, obserwowali Hokage i Kazekage. Widok nie był przyjemny,
zwłaszcza dla Sarutobi’ego. Z wielu miejsc leciał dym, słychać było krzyki i
wrzaski oraz gdzieniegdzie wybuchy. Jednak było też coś, co pocieszało lekko
staruszka. To wszystko świadczyło, że jego przyjaciele wciąż walczą i się nie
poddają. Dostrzegał czasem chmury owadów klanu Aburame, zwiększone do
gigantycznych rozmiarów postacie klanu Akimichi, wybuchy czakry, które
świadczyły o obecności członków klanu Hyuga i wiele innych znaków, że jest
jeszcze nadzieja. Również ze zdziwieniem, ale i z
radością zauważył, że w wiosce pojawiły się olbrzymie ropuchy, które świadczyły
o obecności jego ucznia, Jirayia’i. Ale nadal pozostawała sprawa jego drugiego
podopiecznego, który wziął go sobie za zakładnika. W końcu odwrócił się w jego
stronę i rzekł:
-
Orochimaru, czy ciebie obchodzi już tylko zemsta? Zostałeś osądzony za swe
przestępstwa i groziła ci śmierć, ale poprzestaliśmy na wygnaniu. Dlaczego
wciąż żywisz urazę do wioski Liścia?
-
Poprzestaliście na wygnaniu? – mężczyzna omal się nie roześmiał. – Prawda jest
taka, że ty nigdy w życiu byś mnie nie zabił. I to jest właśnie twoja słabość.
– dokończył Sennin i zaczął ciągnąć za sobą Hokage. Po kilku minutach obaj
doszli na dach stadionu, gdzie mieli widok na całą wioskę Liścia.
- Wiesz,
jaka jest między nami różnica? – zadał nagle pytanie, po czym popatrzył w oczy
dawnemu sensei’owi. – Ty nie mógłbyś mnie zabić, ale ja ciebie i owszem. Teraz,
na oczach wszystkich, zginiesz z moich rąk. –rzekł złowrogo Orochimaru i wziął
zamach trzymanym kunai’iem. Sarutobi zamknął oczy, gotowy na swój los, gdy
nagle spod dachu wyskoczył Kakashi. Nim nukenin zdążył zadać cios, jounin
podbiegł błyskawicznie do nich i szybkim kopniakiem trafił przeciwnika w twarz,
uwalniając jednocześnie Hokage. Staruszek nie krył ulgi.
- Przybyłeś
w ostatniej chwili, Kakashi. Jeszcze sekunda i ponownie byś się spóźnił.
- Gdyby tak
było, to byłoby to już moje ostatnie spóźnienie.
- Jeszcze
trochę, a zacznę żałować, że mnie uratowałeś. – rzekł z uśmiechem Sarutobi, a
Kakashi odwzajemnił uśmiech. Jednak miny im zrzedły, ponieważ usłyszeli głos.
- Witaj,
Kakashi. Kilka lat minęło od naszego ostatniego spotkania. – odezwał się
„słodko” Orochimaru. Gdy obaj spojrzeli w jego stronę, ujrzeli, jak z jego
twarzy schodzi skóra, ujawniając bladą cerę i gadzie oczy.
- A jednak
to ty, Orochimaru. Zaczynałem podejrzewać, że to nie Kazekage wypowiedział nam
wojnę. – odpowiedział chłodno Hatake i przyjął pozycję bojową.
- Jakoś nie
miał do tego sposobności. – rzekł z jadowitym uśmiechem Orochimaru, a po chwili
dokończył. – Nie żebym się czepiał, ale właśnie mi przerwałeś rozmowę z dawnym
mistrzem.
- Uznałem,
że warto się wtrynić, by zakończyć niezałatwione sprawy.
- To bardzo
proszę, abyś ustawił się w kolejce. Powtórzę, że to sprawa między nim, a mną. –
odpowiedział nukenin i klasnął w dłonie. W jednej chwili dookoła dachu pojawiło
się sześcioro ninja Dźwięku. Dwójka z nich rzuciła się na Kakashi’ego,
odpychając go od Hokage, a pozostała czwórka błyskawicznie ustawiła się w równy
kwadrat. Wszyscy złożyli kilka pieczęci i krzyknęli:
- Ninpo: Shishienjin!(Formacja
Czterech Fioletowych Płomieni) – a wokół nich powstał sześcian z fioletowych
płomieni. Ta bariera była niemal niezniszczalna od zewnątrz. Jedynym słabym
punktem tej techniki byli jej wykonawcy, ponieważ wystarczyło przeszkodzić
jednemu z nich, a całe jutsu było anulowane. Każdy, kto próbował przez tą
barierę przejść, zostawał natychmiast spalony.
W środku
tego sześcianu stali Orochimaru, już w swoim normalnym stroju, oraz Hokage,
który uważnie go obserwował.
- Pozwól, że
teraz dokończymy nasze niedokończone sprawy. Postaram zadam ci szybką śmierć. –
zwrócił się do staruszka pewny siebie Orochimaru. Sarutobi westchnął smutno, po
czym spojrzał gniewnie na dawnego ucznia.
- Tamtej
nocy pozwoliłem ci uciec. – rzekł Hokage, a po chwili zrzucił z siebie szaty,
ukazując się w swojej pełnej zbroi. – Nie popełnię już tego samego błędu. W tej
walce zginiesz tylko ty, Orochimaru! – krzyknął na zakończenie i w tym samym
czasie obaj rzucili się do pojedynku.
* * *
Przez las
biegli genin’i z wioski Liścia, prowadzeni przez psa ninja. Oboje martwili się
o swojego przyjaciela, któremu groziło śmiertelne niebezpieczeństwo. Naruto aż
się palił na spotkanie jakiś przeciwników, ale Sakura podchodziła do tego
ostrożnie, gdyż obawiała się, że na nic się nie przyda. Mimo wszystko obiecała
sobie, że zrobi wszystko, co w jej mocy.
Pakkun,
który biegł kawałeczek przed nimi, gwałtownie się zatrzymał.
- Uważajcie!
Sasuke jest niedaleko nas. Ale również blisko są nasi przeciwnicy. Wyczuwam
kurz i podmuch wiatru. Wydaje mi się, że rozgrywa się tam walka. – uprzedził
genin’ów, którzy kiwnęli głowami. Zaczęli się powoli skradać, aż w końcu
usłyszeli odgłosy walki. Dotarli na polanę, gdzie ujrzeli rozgrywający się tam
pojedynek.
Niedaleko
nich z ninja Dźwięku
walczyła Temari wraz z Kankuro. Blondynka starała się trafić go którąś z
powietrznych technik, a chłopak próbował go zaatakować ostatnią parą
drewnianych rąk. Jednak było widać, że wszyscy troje są już bardzo zmęczeni.
- Nie widzę
nigdzie Sasuke-kun! Gdzie on jest? Może coś mu się stało?! – szeptała przestraszona dziewczyna, rozglądając się
gwałtownie za szatynem.
- Przykro
mi, ale nie potrafią go wyczuć. Pełno tu kurzu, który maskuje zapach. Ale musi
gdzieś tu być. – odezwał się Pakkun, który obserwował uważnie walkę. Naruto zaś
szukał wzrokiem Gaary, którego nigdzie nie można było dostrzec. Wreszcie
zauważył rudzielca, który leżał nieruchomo przy krawędzi polany. Blondyn
zastanawiał się, co tak wykończyło potężnego genina.
Walka
zaczęła przybierać niekorzystny obrót dla rodzeństwa Sabaku. Kankuro stracił
właśnie ostatnie ramiona swojej lalki, a Temari nie mogła już machać wachlarzem
z wyczerpania. Jounin wykorzystał swą przewagę i powalił szybko dwójkę genin’ów.
Gdy już rodzeństwo leżało wyczerpane na ziemi, mężczyzna stanął nad nimi i
rzekł:
- Trzeba
było się nie wtrącać, tylko wykonać rozkaz Kazekage. Przynieśliście mu wstyd.
- Myślisz,
ze ci uwierzymy? – spytała ze wściekłym wzrokiem Temari. – Jestem pewna, że to
wy w jakiś sposób zahipnotyzowaliście naszego ojca, żeby wam pomógł. Tak
naprawdę jest niewinny. – na usłyszane zdanie przeciwnik się uśmiechnął.
- Jesteś
bardzo mądrą dziewczynką, ale to nie jest do końca prawda. W planie naszego
mistrza nie było mowy o wykorzystanie Kazekage. Musiał, niestety, oddać swoje
miejsce. – odpowiedział wrednie, a rodzeństwo otworzyło oczy z przerażenia. –
Nie wiem, czy was pocieszę, ale za chwilę go spotkanie. Pozdrówcie go ode mnie.
– zakończył i złożył pieczęcie.
- Fuuton:
Kazekiri no Ju…! – umilkł
nagle, a na jego twarzy pojawił się szok i przerażenie. Tuż za nim stał Sasuke,
który trzymał w dłoni naelektryzowany kunai, wbity w ciało jounin’a. Wszyscy
genin’i patrzyli na niego ze zdziwieniem.
- Sam go
sobie pozdrów. Shinobi nigdy nie traci czujności. – rzekł groźnym głosem i
odepchnął mężczyznę, który upadł na brzuch z głośnym uderzeniem. Szatyn
popatrzył na Temari i Kankuro, po czym rzekł:
- Wy mi nie
zagrażacie. Teraz zakończę walkę z waszym bratem. – chłopak odwrócił się i
ruszył w stronę leżącego rudzielca. Nie zamierzał czekać, aż chłopak wstanie,
dlatego zaczął składać pieczęcie.
- Ciekawe,
czy teraz twój piasek cię osłoni. Katon: Gōkakyū no…! – nie dokończył, bo nagle
Gaara podniósł rękę i zaatakował Sasuke strumieniem piasku. Zaskoczony chłopak
nie zdołał zrobić uniku, dlatego atak zabrał go prosto na drzewo, po czym upadł
głośno na ziemię. Gdy oszołomiony Sasuke podniósł wzrok, ujrzał stojącego na
nogach rudzielca, w pełni wypoczętego, uzbrojonego w piaskowe łapy.
- Trzeba
było stosować własne zasady ninja, prostaku. – odezwał się prowokująco Gaara i
popatrzył na trójkę genin’ów. - Wy wszyscy już zbyt długo gracie mi na nerwach.
Do wieczora będziecie martwi. Dopilnuję tego! – rzekł z szaleńczym uśmiechem, a
po genin’ach z Suny i Konohy przeszedł dreszcz przerażenia.
Bardzo fajny początek rozpadu Konohy. Podoba mi się przedstawienie tego etapu historii w Twoim wykonaniu.
OdpowiedzUsuńOrochimaru rozpoczął atak i ujawnił swoją tożsamość. Sprytny manewr był z jego strony by w tej sytuacji zmanipulować Gaarę i posłać go przeciwko shinobi Liścia - sensem jego życia jest jak na razie zabijanie, prawie przegrana z Sasuke go z pewnością rozdrażniła a jeszcze dodatkowo rozjuszony będzie chciał wytłuc wszystkich w Liściu(przez co odwali część roboty za Orochimaru). Dodatkowo, Wężowaty Sannin wie doskonale, że Sasuke teraz będzie chciał go pokonać za wszelką cenę(by udowodnić sobie, że jest najlepszym geninem)a przeciwko sakryfikantowi Shukaku używającego mocy zapieczętowanego demona nie ma za wielkich szans a jak Naruto się wtrąci do walki...nawet jeśli Sasuke go pokona razem z Naruto to i tak będzie wściekły, że nie zrobił tego sam i że Naruto jest tak silny a po walce na arenie z pewnością musi być już trochę zmęczony(chyba, że zażył jakieś pigułki odżywcze regenerujące siły zanim pognał za Sabaku).
Podobało mi się również to, że rodzeństwo z Piasku broniło Gaarę(mimo jego stosunku do nich oni go wciąż traktują jak brata) i że ma na tyle zdrowego rozsądku by uważać tą akcję za szaleństwo(działania Konohy sprawiły, że spadły zarobki wioski Piasku i musieli oni zredukować liczbę shinobi ale tak po prostu zaatakować sojuszniczą osadę?). I miło wypadło jak Neji obronił Hinatę(ale po tej akcji sądzę, że za parę lat jak Hinata stanie się kobietą to znacząco spadnie liczba napaleńców a za to wzrośnie liczba zajętych łóżek w w szpitalu).
Pytania: Kakashi wysłał Sakurę razem z Naruto bo akurat obydwoje byli na miejscu i dwoje więcej zdziałają niż jeden(przecież ona nie zdziała za wiele przeciwko Gaarze - chyba tylko rozwalać jego piasek kunaiami z przyczepionymi notkami wybuchowymi)? Dlaczego Natsumi nić nie zrobiła(nie poszła za nim, nie zawiadomiła nikogo o decyzji Sasuke) kiedy widziała, że jej kuzyn pognał za jinchuuriki Piasku - nie zauważyła tego, zauważyła, że zniknął ale nie sądziła, że za Gaarą, dostała rozkaz ewakuacji mieszkańców więc się na razie tym zajęła;choć wiem, że ona przy teraźniejszych jej umiejętnościach raczej nie jest w stanie zrobić coś Sabaku ale z sharinganem może unikać jego ataków i mogła by wspomóc Naruto lepiej niż Sakura)?
Pozdrawiam, weny i wolnego czasu życzę!
Anonimowa 2
1) Wybrał ich, ponieważ są przyjaciółmi Sasuke i mają tym samym najwięcej szans, że zdołają go zawrócić. Zakazał im walczyć, ponieważ wie, że Gaara jest niebezpieczny.
Usuń2) Nawet jeśli zauważyła, to prawie oczywistym było, że walczy w wiosce. Podczas ataku jest zamęt, wszędzie walczą, trudno kogokolwiek zauważyć. Genin'ów wysłano do ewakuacji, ponieważ nie mają zdolności walczyć z wyszkolonymi ninja. poza tym jak się dostanie rozkaz od jounin'a, zwłaszcza od słynnego Kakashi'ego, to trzeba się słuchać. Nie bez powodu jest się jounin'em.
Dzięki i pozdrawiam!!!
Rozdział przeczytany, jak zwykle dobry. Jestem ciekaw co zrobisz z fantem, gdy Naruto wejdzie do walki. Przywołać Gamabunty nie może, bo Jiraiya już to zrobił. Dodatkowo jestem ciekaw jak wykaże się Jiraiya oraz jak poprowadzisz to wszystko. Powodzenia w dalszym pisaniu, do następnego. :)
OdpowiedzUsuńWielkie dzięki! Mam nadzieję, że nie zawiodę ;)
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńnaprawdę pięknie Orochimaru zmanipulował, ciekawe jak teraz Naruto sie wtrąci to może i Kyuubiego przywoła...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Zobaczymy, zobaczymy. ;) Dziękuję bardzo i wzajemnie!!! :D
UsuńHejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, ciekawe czy jak teraz Naruto się wtrąci to Kyuubiego przywoła...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
;)
UsuńDziękuję i wzajemnie!!!
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, ciekawe czy Naruto jak się wtrąci to i Kyuubiego przywoła...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza