Rozdział 24
Następnego
ranka z pewnej wioski wyszedł białowłosy mężczyzna oraz młody blondyn. Ten
chłopak, Naruto, szykował się do kontynuowania ćwiczeń, związanych z nauką
poznanego jutsu. Mimo, że miał prawie całą nieprzespaną noc, to chłopak nie
mógł przestać czuć się zadowolony i zdumiony. Wczorajsza impreza była w
porządku, pomimo początkowych trudności. Jednak mimo wszystko musiał się
przyznać do błędu. Ero-sennin tak się poruszał na parkiecie, że aż nie mógł się
odgonić od kobiet, które bardzo chciały z nim zatańczyć. Naruto podpatrzył
kilka kroków od sensei’a i spróbował je wykorzystać u siebie. Na początku szło
mu opornie, ale na szczęście była to ogólna impreza, więc przyszła też młodzież
w jego wieku. Dzięki otwartości i cierpliwości młodych pań mógł na spokojnie
szlifować swoje umiejętności taneczne, aż pod koniec balu dostawał bardzo miłe
podziękowania za taniec. Był z siebie bardzo zadowolony.
- Hej,
Ero-sennin! To dokąd teraz idziemy? – spytał ciekawy blondyn. – Chyba, że ta
cała „wyprawa po informacje” się nieudała pod tym względem?
- Zapamiętaj
sobie jedną rzecz: Takie wyprawy zawsze się sprawdzają, bez względu na
wszystko! – rzekł poważnie Jiraiya, a po plecach chłopaka przeszedł dreszcz. Po
chwili się jednak uśmiechnął. – Może nie zdobywa się czasem odpowiednich
informacji, ale za to bardzo przyjemnie spędza się noc. – dodał rozmarzonym
głosem, a Naruto omal nie zwymiotował.
- Ty jak
zawsze o jednym, stary zboczeńcu! Ciebie pewnie nie obchodzi nasza misja! Tylko
amory ci w głowie!
- Licz się
ze słowami, chłoptasiu! Sam nie poszedłeś dalej w ćwiczeniach techniki, którą
ci pokazałem. Myślałem, że masz więcej talentu. – na usłyszane zdanie blondyn
się lekko zasmucił, ale po chwili spoważniał. Tak się okazało, że w czasie
imprezy wpadł na pewien pomysł. Doznał olśnienia, gdy tańczył z kimś pośrodku
sali. Tak więc stanął plecami do nauczyciela i zabrał się do czynu. Po kilku
sekundach na ziemię spłynęła woda z balonika.
- Etap
pierwszy, ZALICZONY! – krzyknął uradowany chłopak. Mężczyzna nie mógł wyjść ze
zdziwienia.
- Jak ty to
zrobiłeś? – spytał zainteresowany nauczyciel, a Naruto się szerzej uśmiechnął.
-
Zauważyłem, że żeby rozbić balon, sprawiłeś, że woda uderzała we wszystkie
strony, a ja mogłem nią tylko zakręcić. Gdy zaś na tańcach byłem na środku
sali, poczułem, jak ze wszystkich stron poruszało się powietrze i mocno na mnie
napierało. Zrozumiałem, że podobna siła działa na balon od środka. – wyjaśnił
dumnie blondyn, po czym wziął kolejny przedmiot do ręki. Tym razem posłużył się
obiema rękami. Jedną trzymał balon, wprawiając wodę w obroty, a drugą uderzał,
powodując ciągłe zmiany kierunku płynu, czego skutkiem było rozciąganie się
gumy we wszystkie strony, a po chwili wybuch balonu. Jiraiya był bardzo
zadowolony.
- Przyznam,
że mnie zaskoczyłeś. Może jednak masz jakiś mały procent talentu.
- Wielkie
dzięki, naprawdę mi schlebiasz. – rzekł sarkastycznie Naruto.
- Oj, nie
dąsaj się. Skoro jednak przeszedłeś próbę balonu z wodą, czas przejść do
drugiego etapu. – odezwał się spokojnie Jiraiya.
- CO TO
BĘDZIE? CO TO BĘDZIE?! – pytał podekscytowany chłopak. Mężczyzna zaś sięgnął do
kieszeni.
- Teraz
będziesz ćwiczył na… !
* * *
W godzinach
przedpołudniowych po wiosce spacerował jounin Kakashi. Od wczorajszego
spotkania z Sasuke nie mógł przestać myśleć o zachowaniu szatyna. Szczerze go
martwiło, że chłopak tak bardzo przeżywa sukces przyjaciela.
- „Ewidentnie chowa urazę do Naruto, że zdołał
on pokonać Gaarę, kończąc tak naprawdę pojedynek Sasuke z nim. Muszę go
przekonać, że poprawa swoich zdolności przez zawiść jest nieodpowiednia. Z
każdą sytuacją, kiedy Naruto będzie go przewyższał, Sasuke będzie żył z takim
nastawieniem, co może zniszczyć ich więź. Nie mogę na to pozwolić. Nie może
popełnić tego samego błędu, jaki zrobiłem ja.” – myślał zaniepokojony
mężczyzna, gdy nagle minął on dwie osoby w czarnych płaszczach z chmurami.
Momentalnie coś poczuł, ale się nie zatrzymał. Skupił jednak całą uwagę na tej
dwójce. Czuć było, że to potężni shinobi, a na dodatek poznał czakrę jednego z
nich. Bardzo go to niezadowoliło.
- „Czemu akurat dzisiaj,… Itachi?”
* * *
Po ulicach
Konohy maszerowali we dwójkę jounin Asuma i Kurenai. Od pewnego czasu stale
spacerują po wiosce, czując, że mają wiele wspólnego. Oboje jednak nie
podejrzewali, dlaczego tak dobrze im się rozmawia. Jednak te miłe chwile
musiały zostać przerwane.
Gdy właśnie
mijali pewien zakręt, tuż przed twarzą Asumy przeleciał shuriken, wbijając się
mocno w ścianę. Jeszcze niecały miesiąc temu Sarutobi byłby tylko zdziwiony,
ale teraz, kiedy niedawno przeżywali atak, jego czujność wzrosła. Uspokoił się
jednak, gdy zauważył na przedmiocie przywiązaną kartkę. Kurenai nie była
niestety tak spokojna.
- Kto to
był?! – krzyknęła na ulicy, dobywając kunai.
- Spokojnie,
Kurenai. To tylko wiadomość od Kakashi’ego. – rzekł uspokajająco mężczyzna i
sięgnął po karteczkę. Kobieta nie mogła wyjść ze zdziwienia.
- Ale jak on
może tak wysyłać wiadomości? Przecież to niebezpieczne. – na usłyszane zdanie
Asuma się uśmiechnął.
- Ten jego
Sharingan bywa bardzo przydatny. – po czym zaczął czytać. Treść była krótka i
niejasna, przez co Asuma zmrużył oczy.
- Co pisze?
– spytała ciekawa Kurenai.
- „Przyjdź
natychmiast pod ulubiony bar Anko z dango.” – przeczytał mężczyzna. – Dlaczego
pisze, że mam tam być natychmiast? – dziwił się mężczyzna.
- A jak
myślisz, o co może mu chodzić?
- Nie wiem,
ale on korzysta z takiej komunikacji, kiedy nie może skontaktować się przez
Pakkuna czy klona, więc musi to być coś ważnego. – stwierdził Sarutobi, po czym
spojrzał na przyjaciółkę. – Nie traćmy czasu. Chodźmy.
* * *
Przy barze z
dango stał oparty o ścianę Kakashi. Ze skupieniem pilnował dwóch obcych, którzy
siedzieli w środku lokalu. Choć jeden z nich wyglądał na groźnego, zwłaszcza
przez ogromny zabandażowany miecz na plecach, to Hatake głównie obawiał się o
Itachi’ego, dawnego towarzysza. Skoro nie było go przez kilka lat, a jeśli jako
nastolatek był w stanie zamordować cały swój klan, to jego aktualny poziom mógł
być niezwykle niebezpieczny. Dlatego też wezwał Asumę, żeby w razie
konieczności spróbować schwytać nukenin’a.
W tej samej
chwili do Kakashi’ego dobiegł Asuma z Kurenai.
- Jestem,
Kakashi. Czy coś się stało? – zapytał szybko Sarutobi, a Hatake ogarnęło
zaniepokojenie.
- „A niech to! Przyszedł za wcześnie. Nie
zamierzałem teraz spróbować obezwładnić Itachi’ego, tu jest za dużo ludzi. A
pewnie ci dwaj słyszą, o czym rozmawiamy. Myśl, myśl, myśl! Jaki mogę mieć
powód?!” – zastanawiał się gorączkowo białowłosy, a Asuma zaczął się lekko
niecierpliwić. W końcu się odezwał:
- Aaa!
Pytasz, po co cię wzywałem? No więc… - „Myśl,
MYŚL!” – A tak! Przypomniałem sobie, że bardzo chciałeś pożyczyć jedną z
moich książek, więc pomyślałem, że teraz się do mnie przejdziemy. – rzekł
szybko Kakashi. Na twarzach jounin’ów zagościło zaskoczenie, a po chwili
zniesmaczenie. Mina samego mówiącego nie była lepsza. – „Poważnie?! Tylko na tyle mnie stać?” – spytał retorycznie samego
siebie.
Kurenai już
miała zrugać na początku Kakashi’ego, a potem również Asumę za taką zbereźną
prośbę, kiedy nagle uciszył ją ruchem ręki Sarutobi, który obserwował bacznie
przyjaciela.
- „Coś jest nie tak. Kakashi ewidentnie
zmyśla, co nie jest w jego stylu, oprócz w sytuacji jego spóźnień. O co może mu
chodzić?” – zastanawiał się jounin, kiedy wyczuł blisko siebie dwa duże
źródła czakry, należące do dwóch osób. Znajdowały się w pobliskim barze z
dango. Asuma popatrzył przez chwilę na lokal, a potem spojrzał w oczy
Kakashi’ego. Ten zaś kiwnął lekko głową.
- Aaa, więc
o to ci chodzi! Wybacz, że zaprzątasz sobie głowę takim drobiazgiem. Na
spokojnie mogę poczekać. Przecież lektura nie ucieknie, prawda? – spytał
Sarutobi, ciągnąc grę przyjaciela. Kurenai obserwował zachowanie obu facetów,
gdy w końcu i ona wyczuła źródło całej tej sytuacji. Gdy jednak spojrzała do
środka wraz z Kakashi’m i Asumą, w pomieszczeniu nie było wspomnianej dwójki.
Białowłosy popatrzył na jounin’ów.
-
Zatrzymajcie ich, za chwilę do was dołączę. – nakazał przyjaciołom, którzy
kiwnęli głowami i zniknęli w obłokach dymu. On sam zaś ruszył szybko znaleźć
jakiś papier i ołówek.
- „Muszę go wysłać jak najdalej od Itachi’ego,
inaczej źle się to może skończyć.”
* * *
Z łóżka
wstawał właśnie chłopak o imieniu Sasuke. Poprzedniego dnia do późna ćwiczył na
polu treningowym i wrócił do domu już koło rana. Mimo to zdziwił się, że spał
aż do południa, gdyż z niego był raczej ranny ptaszek. Swoje kroki skierował od
razu do łazienki, a po odświeżeniu się poszedł w stronę kuchni, aby zrobić
szybkie, spóźnione śniadanie. Jego plan był prosty: ćwiczyć do upadłego. Tak
więc po zjedzonym posiłku ruszył do wyjścia. Jednak kiedy otwierał drzwi, pod
progiem zauważył kopertę. Podniósł ją, po czym otworzył. W środku był list.
- „Dzień
dobry, Sasuke. Mam nadzieję, że wczorajszego dnia nie zużyłeś swoich wszystkich
sił i masz ochotę teraz odbyć ze mną trening. Spotkajmy się na polu treningowym
nr. 12, a
tam wszystko ci wytłumaczę. Możliwe, że się spóźnię, więc wytrzymaj. Kakashi.”
– przeczytał Sasuke, dokładnie sprawdzając każde słowo. Na jego twarzy zagościł
pewny siebie uśmiech. Kakashi w końcu zrozumiał swój błąd i wziął go sobie na
poważnie. Dlatego więc zamknął swoje mieszkanie i ruszył na wspomniane pole
treningowe.
- „Ale dlaczego akurat tam? Przecież to pole
jest po drugiej stronie wioski, a mamy o wiele bliższe tereny, gdzie możemy
ćwiczyć. Mam nadzieję, że się dobrze wytłumaczy.”
* * *
Przez park
szła dwójka osób, ubranych w czarne płaszcze z czerwonymi chmurami. Mieli
właśnie przejść przez mostek, gdy nagle przed nimi pojawili się Asuma i
Kurenai.
- Witam! Mam
nadzieję, że nie przeszkodziliśmy panom w czymś? – odezwał się na powitanie
Sarutobi z uśmiechem na ustach. Przez chwilę obaj mężczyźni stali w milczeniu,
gdy spod jednego kapelusza usłyszeli spokojny głos.
- Witaj
ponownie, Asuma-sensei. – odpowiedział przybysz, a Sarutobi momentalnie
zesztywniał. Ten głos, pełen spokoju i opanowania, mógł należeć tylko do jednej
osoby.
- Nie
spodziewałem się, że cię ponownie spotkam, chłopcze. – rzekł poważnie, bacznie
obserwując obcego.
- Czyli
wciąż mnie pamiętasz? Bardzo mi miło.
- Może
mógłbyś ściągnąć ten kapelusz? Chciałbym się upewnić, że to ty.
-
Oczywiście, proszę o wybaczenie. – odpowiedział mężczyzna, po czym podniósł
rękę i ukazał jounin’om swą twarz.
- A więc
jednak to ty,… Itachi.
Oto przed
nimi stał geniusz klanu Uchiha oraz ten, który owy klan wybił jako nastolatek.
Był to już dorosły chłopak, w wieku około 18, czy 19 lat. Posiadał ciemne,
długie włosy, które z przodu opadały mu na twarz, a z tyłu miał je związane w
krótkiego kucyka. Można śmiało stwierdzić,
że urodę miał czysto klanową. Prosta, acz przystojna twarz, ciemne jak noc
oczy, opanowane i wręcz tajemnicze spojrzenie. Kilka lat temu młody geniusz
Uchiha, a obecnie - zbieg rangi S.
Itachi w
końcu spojrzał na towarzyszkę Asumy, która patrzyła na niego z lekkim lękiem.
- Miło mi
cię znów widzieć, Kurenai. Widzę, że awansowałaś na jounin’a. – rzekł ze
spokojem, a kobieta przełknęła ślinę.
- Dziękuję,
ale nie mogę tego samego powiedzieć o tobie. – odpowiedziała hardo, obrzucając
go niezadowolonym wzrokiem. Tę rozmowę przerwał towarzysz Uchihy, który lekko
się zaśmiał i rzekł:
- A więc to
są twoi starzy znajomi, Itachi? – spytał zadowolonym głosem. – To gdzież są
moje maniery! Chyba należy się przedstawić. – dokończył i również zdjął swój
kapelusz. Asuma na widok jego twarzy lekko się wzdrygnął.
- Chyba cię
gdzieś widziałem. – rzekł, a obcy uśmiechnął się, pokazując usta pełne ostrych
kłów.
- To bardzo
możliwe. Pozwólcie, nazywam się Hoshigaki Kisame. – przedstawił się mężczyzna,
powodując zaskoczenie u shinobi Liścia. Był on muskularną osobą o jasno-niebieskiej
skórze. Posiadał małe, rekinie oczka, skrzela na twarzy, oraz wspomniane ostre
zęby. Włosy miał ciemno-niebieskie, sterczące do góry. Ale nie to było
najgorsze.
- Czyli mamy
do czynienia z jednym z Siedmiu Mistrzów Miecza z Kirigakure, zwanym „Potworem
z Kiri”. – odezwał się z uśmieszkiem Asuma, który od teraz był już gotowy na
wszystko. Przed sobą miał dwóch potężnych i niebezpiecznych ninja, których siła
i moc należała do wręcz unikalnych.
- Widzę, że
moja sława mnie prześciga. – odpowiedział rozbawiony nukenin.
- Twojej
byłej wiosce bardzo zależy, aby cię pochwycić, bądź zabić. Zlecenie nie jest
małe, a wierzę, że są ku temu powody. – rzekł ostrożnie Asuma. Zanim Kisame
zdążył odpowiedzieć, do dyskusji dołączył Itachi.
-
Przepraszam, ale nam się śpieszy. Przybyliśmy załatwić jedną rzecz.
- Ach tak? A
można zapytać, jaką? – na zadane pytanie Uchiha umilkł, ale po chwili
odpowiedział.
- To proste.
Przybyliśmy po Kyubi’ego i bardzo bym prosił, żebyście nam nie przeszkadzali. –
odpowiedział młodzieniec, a jounin’ów zamurowało. Jednak po chwili wyprostowali
się groźnie.
- Nie wiem,
po co on wam, ale dobrze wiesz, że nie możemy was zostawić w spokoju. Powiem
więcej, nie pozwolimy wam go zabrać. – odpowiedział Sarutobi, a Kurenai
pokiwała głową. Itachi zamknął spokojnie oczy.
- Rozumiem.
Bardzo mi przykro, że tak się to potoczy. – rzekł opanowany chłopak, a Kisame
chwycił swój miecz z zadowolonym
uśmiechem, zaś Asuma wyciągnął swoje specjalne ostrza, a Kurenai wzięła do ręki
kunai. Na obu ostrzach Sarutobi’ego pojawiła się czakra.
- Nam
również…, Itachi.
* * *
Przez wioskę
szły właśnie dwie dziewczyny. Były to Sakura i Natsumi. Obie kierowały się w
stronę pola treningowego nr. 12, gdyż zostały poproszone osobiście przez
Kakashi’ego, aby spędziły czas z Sasuke. Nawet jeśli jedna przyjęła to ze
spokojem, to druga omal nie wpadała w każdą przeszkodę po drodze, gdyż euforia
kompletnie ją wyłączyła. Sakura, ta dziewczyna, nie mogła sobie wyobrazić
lepszego momentu, aby spędzić z chłopakiem romantycznie czas. Natsumi z
pewnością odejdzie na jej prośbę, a Sasuke będzie cały jej. Na samą myśl już
chciała fruwać.
Gdy
dziewczyny weszły na pole, ujrzały Sasuke, opartego o jeden z pali. Uchiha
dokładnie się rozglądał, widocznie na kogoś czekał. Kunoichi nie zamierzały tak
stać i od razu do niego podeszły.
- Witaj,
Sasuke-kun! – krzyknęła radośnie Sakura, uśmiechając się, zapewne, zalotnie.
Natsumi tylko dopowiedziała:
- Cześć,
kuzynie! – na obie dziewczyny spojrzał zdziwiony chłopak.
- A wy co tu
robicie? – spytał, a dziewczyny popatrzyły na siebie zaskoczone.
-
Kakashi-sensei nas wezwał i poprosił, abyśmy tu przyszły. Mówił, że mamy razem
spędzić czas. – odpowiedziała spokojnie szatynka, a różowo-włosa kiwnęła
potwierdzająco głową. Chłopak był przez chwilę w szoku, jednak zaraz potem się
lekko wściekł.
- Co on
powiedział?! Przecież obiecał, że będzie ze mną dziś trenował! Jak on śmiał
myśleć, że wasza obecność wystarczy mi w treningu?! – krzyczał wkurzony szatyn,
wywołując szok, a nawet przerażenie u dziewczyn.
- Spokojnie,
Sasuke-kun! To nie musi być zmarnowany czas. Przecież możemy potrenować razem!
– odpowiedziała szybko Sakura, jednak to tylko bardziej rozsierdziło chłopaka.
- Nie
potrzebuję waszej pomocy! Niczego mnie nie nauczycie, a ja muszę być jeszcze
silniejszy! Heh, heh… - na chwilę umilkł, łapiąc szybko oddech. – Gdzie on
jest? – spytał zimno, przerażając Haruno i swoją kuzynkę.
- Wydawało
mi się, że kierował się w stronę parku. – odpowiedziała
zszokowana Natsumi, a Sasuke kiwnął głową.
- Jeśli
zobaczę, że czyta tam swoje zboczone książki, to gorzko tego pożałuje. – i
ruszył z powrotem do wioski. Dziewczyny popatrzyły na siebie szybko, po czym
ruszyły tuż za nim, próbując go uspokoić.
Rzeczywiście, na spokojnie wszystko to wyszło. Jest to bardzo dobry początek akcji(wszystko tak płynnie i lekko opisane tylko paru wypowiedzi Kakashiego nie rozumiem) i chętnie poznam dalszy ciąg zdarzeń.
OdpowiedzUsuńNaruto na razie jest z daleka od akcji, chyba należy mu się czas by na spokojnie mógł się nauczyć nowej techniki. Jiraiya brylował na balu - ktoś komu tak bardzo zależało na żeńskim towarzystwie i ma lata doświadczeń w podrywie i pokazywaniu się z jak najlepszej strony przed paniami musi być niezły w tańcu. Naruto też sobie dobrze poradził z nauką tańca i wpadł na jak się robi pierwszy etap Rasengana.
Najbardziej w tym całym rozdziale spodobało mi się spotkanie Asumy i Kurenai z Itachim i Kisame, to był istny majstersztyk ale też mi się bardzo podobały akcje Kakashiego. Zauważył on nieproszonych gości i nawet jednego z nich po chakrze zidentyfikował - to była reakcja jak na jounina przystało. Zawiadomił Asumę i Kurenai oraz razem z nimi zaczął się przygotowywać do pokonania dwójki nukeninów - zajął się porządnie sytuacją(choć ten pretekst do spotkania to był rzeczywiście kiepski). Nie zapomniał również o Sasuke - zamierzał z nim porozmawiać by ten przestał reagować z taką zawiścią ale po wyczuciu chakry Itachiego nie mógł się z nim tak po prostu spotkać więc wysłał Natsumi i Sakurę(ją tu akurat uważam za niepotrzebną w tej sytuacji i gdyby to była sama jego kuzynka to może by pozostał na tym polu treningowym). Zatrzymanie Sasuke z daleka od akcji i starszego brata raczej słabo mu się udało, jestem ciekawa jak się to rozwinie.
Pytania: Jaki błąd popełnił Kakashi przed którym chce ustrzec swojego młodego podopiecznego -komu mógłby tak bardzo zazdrościć, że to zniszczyło więź między nimi(był lepszy od swoich kompanów drużynie - osiągał sukcesy znacznie szybciej niż Obito i nie wydaje mi się by zazdrościł czegoś Rin, Minato mógłby być osobą, której by zazdrościł zdolności ale był jego nauczycielem i to też mi nie pasuje, czyżby tu chodziło o Gaia czy o kogoś innego)? Co takiego sobie Kakashi myślał wysyłając do Sasuke oprócz Natsumi Haruno ( może on nie zajmować się za bardzo swoją drużyną ale chyba wie jakie w niej panują stosunki i , że normalnie Sasuke nie przepada za spędzaniem z nią czasu a teraz jest on wyjątkowo drażliwy i wścieka się na wszystko - zamiast obiecanego treningu z Hatake Natsumi może by go namówiła do pozostania jeszcze na polu treningowym ale pokazanie mu Sakury było niczym dolanie oliwy do ognia) - argument , że dwie maja większe szansę niż tylko Natsumi zatrzymać go tam jest trochę głupi, nie mógł za długo się tym zajmować bo pozbycie się dwójki członków Akatsuki ma pierwszeństwo więc po prostu wybrał dwie bliższe mu osoby nie biorąc pod uwagi tego jaki ma stosunek do jednej z nich i jak ona(Sakura) może się przy nim zachować czy tez myślał, że jednak trochę lepiej się z nią dogaduje i aż tak się nie wścieknie?
Pozdrawiam, weny i wolnego czasu życzę!
Anonimowa 2
1) Tu bardziej chodzi o to, żeby nie skupił się tylko na szlifowaniu umiejętności, kompletnie zapominając o przyjaciołach. Kakashi przecież aż do "śmierci" Obito żył tylko dlatego, aby być idealnym shinobi i odzyskać utracony przez ojca szacunek. Sasuke teraz zachowuje się jak on w młodości. Zdolności stawia na pierwszym miejscu, całkowicie olewając przyjaciół.
Usuń2) Sakura należy do drużyny i też zna trochę Sasuke. Tu jednak chodzi głównie o to, żeby w jakiś sposób zatrzymać szatyna na polu. Czy to kłótnią, czy współpracą. juz lepiej, aby się pokłócili i się obrazili na siebie, niż żeby Sasuke spotkał znienawidzonego brata. To był też plan na szybko, ponieważ kakashi musiał lecieć na pomoc przyjaciołom.
Dzięki i pozdrawiam!
Nieźle wszystko wymyślone, ciekawe jak zaplanujesz walkę. Ogólnie ciekawi mnie zakończenie, co do rozdziału... Jak zwykle bardzo dobry! Weny życzę, powodzenia!
OdpowiedzUsuńJak zwykle bardzo dziękuję! :)
UsuńWpadłem na bloga przez przypadek ale historia bardzo przypadła mi do gustu :D
OdpowiedzUsuńCiekawie prowadzisz historie :) zycze weny i obiecuje wpadac częściej
Witam w naszym gronie! Mam nadzieję, że kontynuacja również przypadnie ci do gustu. Postaram się ze wszystkich sił. Pozdrawiam!
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńNaruto udało się opanować ten pierwszy etap, ojć coraz ciekawiej, dobrze że Asuma zrozumiał, że Kakashi ściemnia, ta walka może być bardzo ciekawa i czyżby Sasuke miał spotkać braciszka...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Tzw. spotkanie po latach. ;)
UsuńPozdrawiam również!
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwow Naruto udało się opanować ten pierwszy etap... dobrze, że Asuma zrozumiał, że Kakashi ściemnia, walka może być bardzo ciekawa...
Pozdrawiam serdecznie Aga