niedziela, 23 lipca 2017

Rozdział 28 Epilog

Witam i pozdrawiam! Trochę wcześnie, ale obiecałem sobie, że nie będę wam tego pokazywał w nocy, żebyście przeczytali to z czujnym i uważnym umysłem. mam nadzieję, że wam się spodoba i nie uczcimy końca tej serii upadkiem mojego bloga ;). Tak więc zapraszam! Przeczytaj! Oceń!! I skomentuj!!!
Ps. ten rozdział dedykuję tej, która jako pierwsza skomentowala moje opowiadania, czyli dla "Anonimowa 2"!



Rozdział 28

Nadszedł już nowy dzień, a Sasuke wciąż maszerował przez bujny las. Od początku podróży nie zatrzymał się ani razu, kierując się w stronę Doliny Końca. Po drodze wypytywał o kierunek kilku przypadkowych ludzi, którzy znali miejsce o takiej nazwie. Tak więc szatyn niestrudzenie szedł, gdy nagle tuż przed nim pojawiło się czworo mężczyzn z ochraniaczami wioski Dźwięku.

- Witamy, Sasuke-sama. Przysłał nas mistrz Orochimaru jako twoja osobista eskorta.

- Nie potrzebna mi żadna eskorta. – rzekł gniewnie Uchiha.

- Wiemy, że jesteś dość silny, aby bez problemu dostać się do naszego mistrza. Mimo wszystko Orochimaru-sama jest przekonany, że wioska Liścia nie będzie wobec ciebie obojętna. Mistrz podejrzewa, że już ruszył za tobą pościg.

- Nie obchodzi mnie to. Poradzę sobie z każdym, kto stanie mi na drodze.

- Jednak mistrz życzy sobie, żebyś przybył do niego w pełni sił, gdyż ma dla ciebie dar. Określił to jako dowód złożonej obietnicy. – odpowiedział z uśmiechem jeden z shinobi. Ta informacja mocno zaciekawiła Sasuke.

- Dobrze więc, chodźmy do Orochimaru.

* * *

Przez las skakała grupa pościgowa z wioski Liścia. Na przedzie biegł Neji, który skanował otoczenie Byakugan’em. Za nim znajdował się Kiba, który wraz z Akamaru próbował wywęszyć zapach, pozostawiony przez szatyna. Trzeci z kolei był Shikamaru, gdyż jako dowódca musiał być w stałym kontakcie ze wszystkimi przyjaciółmi. Przedostatni skakał Naruto, który od samego początku się nie odzywał, a za nim biegł Choji.

Byli w stałym ruchu już od kilku godzin. Mimo że mieli świadomość tego, że Sasuke może być już poza ich zasięgiem, nie poddawali się i nie tracili nadziei. W końcu z przodu grupy usłyszeli się głos Kiby.

- Czuję coś! To na pewno Sasuke! – krzyknął uradowany chłopak, poprawiając humor u towarzyszy.

- Jesteś tego całkowicie pewny? – spytał dla pewności Nara, a Kiba popatrzył na niego z uśmiechem.

- Oczywiście, że tak! Prawda, Akamaru? – zadał pytanie swojemu psu, a ten odszczekał radośnie, zgadzając się ze swoim właścicielem.

- Dobrze. Jak myślisz, gdzie się kieruje?

- Trudno stwierdzić. – rzekł z wahaniem brunet. – jego zapach trzyma się jeszcze ścieżki, ale za jakieś 100 metrów skręca on na południowy zachód. Ale jest coś jeszcze. Od tego skrętu wyczuwam jeszcze cztery nieznane mi zapachy. – poinformował resztę, psując im trochę humor. Sprawdziły się jednak domysły Hokage, że Sasuke będzie miał eskortę.

- Mimo wszystko musimy za nimi podążyć i odbić Sasuke bez względu na wszystko. Nie zamierzam zawieść Sakury i Natsumi! – odezwał się dotąd milczący blondyn, a reszta zgodziła się z nim. Po krótkim czasie zboczyli ze ścieżki i ruszyli w gęsty las za śladem zapachu. Neji bez ustanku obserwował okolice, aż w końcu i on miał dobre nowiny.

- Chyba ich widzę. Jakieś 5 kilometrów od nas. Idzie 4 mężczyzn i Sasuke na samym początku. – rzekł do przyjaciół, a oni pokiwali głowami. Przyśpieszyli więc tempo, przygotowując się do konfrontacji.

* * *

- Są blisko. – poinformował towarzyszy jeden z ninja Dźwięku. Sasuke odwrócił się w jego stronę.

- Ilu ich jest? – spytał dowódca, a shinobi się skupił.

- Piątka. Jeszcze dzieciaki, ale dwójka z nich ma interesującą czakrę. Jedną poznaję, czułem ją podczas ataku na Konohę. To jeden z tych Hyuga.

- A drugi?

- Tego nie znam. Jedno jest pewne, ma ukrytą, ogromną czakrę. – rzekł w stronę dowódcy, mrugając przy tym porozumiewawczo. Na twarzy mężczyzny zawitał uśmiech.

- Z tych informacji wynika, że to twoi przyjaciele, Sasuke-sama. Jednym z nich jest pewnie ten słynny Uzumaki Naruto. – zwrócił się zadziornie do chłopaka, który popatrzył na niego chłodno.

- To nieważne, czy to on, czy ktoś inny. Nikt nie jest w stanie mnie zatrzymać.

- Masz całkowitą rację. Jednakże to my tu zostaniemy i ich zatrzymamy. Ty, Sasuke-sama, nie musisz iść daleko. Dolina Końca jest jakiś kilometr stąd. – powiedział jounin, wskazując chłopcu kierunek. – Tam na ciebie czeka nasz Mistrz. Nie może się już doczekać tego spotkania.
Sasuke popatrzył w tym kierunku, po czym odwrócił wzrok na las za sobą.

- Czyżbyś czegoś żałował, Uchiha Sasuke? – zwrócił się do niego z pełnym nazwiskiem, a szatyn momentalnie się wyprostował.

- Niczego nie żałuję. – rzekł zimno, po czym pobiegł w stronę miejsca spotkania.

* * *

Drużyna Shikamaru biegła wytrwale już kilkanaście minut. Wszyscy byli gotowi na nadchodzącą walkę o ich przyjaciela.

- Zatrzymali się. Sasuke ruszył dalej, zaś pozostała czwórka została. Są zwróceni w naszą stronę. Jeden z nich musi być sensorem.

- A więc nici z ataku z zaskoczenia. – skomentował kwaśno Shikamaru. Gdy cała piątka dotarła na miejsce, zeskoczyli z drzew prosto naprzeciw czterech mężczyzn.

- Zgubiliście się, dzieciaki? – spytał z uśmiechem jeden z nich.

- Nieważne, jak bardzo jest to kłopotliwe, ale niestety nie. Nie zgubiliśmy się. Doskonale wiemy, gdzie idziemy i po kogo. – rzekł początkowo swoim głosem Shikamaru, ale dokończył zdanie już poważnym tonem. Na usta wszystkich pojawił się uśmiech.

- Szczery jesteś, to się ceni, chłopcze. Szkoda, że już za kilka chwil będziecie martwi. – odpowiedział z wrednym uśmiechem, a wszyscy jego towarzysze wyjęli kunai’e.

* * *

Z pomiędzy drzew wyszedł właśnie Sasuke na otwartą przestrzeń. Znajdował się na krawędzi klifu, z którego roztaczał się wspaniały widok. Na długość kilku kilometrów ciągnęła się głęboka dolina, w której płynęła potężna rzeka. Na samym zaś początku znajdowały się niewiarygodne posągi. 

Naprzeciw siebie, w pełnej zbroi stało dwóch mężczyzn, którzy mieli przed sobą wyciągnięte dłonie w sposób, który pokazuje się przed rozpoczęciem pojedynku, czy sparingu. Na głowie jednego z nich stał Orochimaru.

Gdy Sasuke do niego doszedł, ten uśmiechnął się na jego widok.

- Miło cię widzieć, Sasuke-kun. – zwrócił się miło, ale chłopak tylko burknął.

- Daruj sobie takie powitanie. Nie przyszedłem tu, abyś prowadził ze mną rozmowy, tylko mnie wyszkolił. Twoi „służący” wspominali, że masz coś dla mnie. – rzekł bez ogródek szatyn, a nukenin pokiwał twierdząco głową.

- Trafnie ich nazwałeś, Sasuke-kun. I prawda, mam coś dla ciebie. – odpowiedział Orochimaru, po czym wskazał na Przeklętą Pieczęć na barku szatyna. – Mówili ci, żebyś tego nie używał, zgadza się? Ponieważ przez to tracisz nad sobą panowanie, oddając się całkowicie wściekłości? Tak się staje z tymi, którzy nie są w stanie opanować mocy, jaką daje ta pieczęć. – wyjaśnił, a Sasuke zmrużył oczy.

- Czy ty przypadkiem mi nie insynuujesz, że jestem słaby? – spytał z gniewem szatyn, a mężczyzna uniósł dłonie w geście obrony.

- Nic takiego nie mówię, ale to prawda, że tylko niewielu jest w stanie opanować tę moc. Ale można to łatwo obejść. – rzekł z tajemniczym uśmiechem.

- Niby jak?

- Przechodząc na wyższy poziom pieczęci. Nie dość, że zyskujesz jeszcze większą potęgę, to jeszcze masz nad nią całkowitą kontrolę. – odsłonił tajemnicę, a Sasuke zamyślił się głęboko.

- A gdzie jest haczyk? Nie wydaje mi się, żeby taki sposób był całkowicie niegroźny. – spytał nieufnie.

- Masz rację, zupełnie jak geniusz rodu Uchiha. Tylko ci, którzy wytrzymują proces, mogą korzystać z drugiego poziomu Przeklętej Pieczęci.  Niepowodzenie może się skończyć śmiercią. – wyjaśnił Orochimaru. Sasuke przez chwilę stał zupełnie bez ruchu, zastanawiając się nad tym. – Czy to dla ciebie zbyt duże ryzyko? – spytał z niewinnym uśmiechem nukenin. Po kolejnych minutach Sasuke postanowił.

- Jeśli pomoże mi to zabić Itachi’ego, jestem na to gotowy. Jak to się odbywa? – odpowiedział zdecydowanie, powodując zadowolony uśmieszek u mężczyzny. Ten zaś sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej małą tabletkę.

- Musisz to połknąć. Zawiera substancje, które zaczną wpływać na rozwój Przeklętej Pieczęci. Nie potrwa to długo, ale na pewno nie będzie to bezbolesne. – rzekł z uśmiechem do chłopca. Wydawało się, że go nie obchodziło, czy Sasuke umrze, czy przeżyje. Szatyn wziął od niego tabletkę i obserwował ją przez chwilę.

- Mam nadzieję, że mnie nie oszukałeś. – odezwał się jeszcze, po czym połknął przedmiot.

- Gdzież bym śmiał,… Sasuke-kun. – odpowiedział wolno Orochimaru, a w tej właśnie chwili chłopak poczuł zniewalający ból, jaki nigdy w życiu nie czuł.

* * *

Minuty ciągnęły się wolno, od kiedy genin’i usłyszeli ostatnie zdanie od jednego z wrogów. Każdy z nich obserwował uważnie przeciwnika, myśląc nad strategią walki. Kłopot w tym, że naprzeciwko nich stało czterech doświadczonych shinobi, których umiejętności nie znali. Zapowiadała się ciężka walka.

Nagle w oddali dało się słyszeć przerażający wrzask. Mimo, że trwał tylko chwilę, Naruto i reszta poznali, że to Sasuke.

- Sasuke!!! – krzyknął wzburzony blondyn, po czym spojrzał ze złością na przeciwników. – Co się z nim dzieje?!! – ryknął w ich stronę.

- Zapewne właśnie spotkał naszego Mistrza. – odpowiedział jeden z nich. Naruto już miał zamiar się na nich rzucić, kiedy zatrzymał go Shikamaru.

- Naruto, ruszaj za Sasuke. – rzekł cicho, a blondyn popatrzył na niego zdziwiony. – Jest ich czwórka, więc my postaramy się ich zatrzymać, a ty pędź dalej. Wiedz jednak o czymś. Ci tutaj pochodzą z wioski Dźwięku. – wskazał na ochraniacze na ich głowach. – Więc ten, kto przekonał Sasuke do odejścia, to pewnie Orochimaru. Więc lepiej myśl podczas konfliktu. – rzekł jeszcze żartem Nara, ale Naruto zaprzeczył głową.

- Nie ma szans, abym was tutaj zostawił! W piątkę na pewno szybko ich pokonamy i razem pójdziemy po Sasuke. Nie zamierzam zostawić przyjaciół z tyłu. – próbował przekonać go Naruto, ale tym razem Nara zaprzeczył głową.

- Poradzimy sobie, Naruto. Może w końcu zacząłbyś w nas wierzyć. Nazywasz nas swoimi przyjaciółmi, więc ufaj nam jak przyjaciołom. – na usłyszane zdanie blondynowi odjęło mowę. Każdy z chłopaków popatrzył na nich i pokiwał twierdząco głową do Naruto. – Więc idź i uratuj naszego wspólnego przyjaciela.

Mimo, że chłopak pluł sobie w brodę, musiał przyznać rację Shikamaru. Tak więc cała piątka rzuciła się na wroga. Każdy z nich zajął się jednym przeciwnikiem, zaś Naruto minął wszystkich i ruszył w kierunku, skąd przybył krzyk Sasuke.

* * *

Gdy Naruto wyskoczył z lasu, stanął idealnie na głowie jednego z posągów. Z zaskoczenia chłopak omal się nie przewrócił. Jednak gdy podniósł wzrok na przeciwległy posąg, ujrzał tam Orochimaru oraz klęczącego Sasuke.

- Sasuke! – krzyknął w stronę przyjaciela, ale ten się nie poruszył. Zauważył go jednak nukenin, który uśmiechnął się na jego widok.

- Witamy, Naruto. Byłem ciekawy, kiedy do nas dotrzesz. – odezwał się zadowolony mężczyzna, po czym zwrócił się do leżącego szatyna. – Muszę przyznać, że spodziewałem się tego po tobie, Sasuke-kun. Może teraz wstaniesz i przywitasz się z przyjacielem? Przebył szmat drogi, aby cię dogonić.
Po jego słowach szatyn zaczął się podnosić. Gdy wstał na nogi, odwrócił się w stronę Naruto.

- Czego tu szukasz, Naruto? – rzekł groźnie, a blondyn przeraził się widokiem swojego przyjaciela. Jego lewa połowa twarzy była pokryta Przeklętą Pieczęcią, a jego oko zmieniło kolor. Źrenica zabarwiła się na żółto, zaś białko całkowicie sczerniało. Jego wzrok zaś był pozbawiony emocji i tylko patrzył na Naruto obojętnie. Jednak na ten widok Naruto oprócz strach poczuł też gniew.

- Że niby „czego tu szukam”?! Szukam CIEBIE, idioto! Jak mogłeś zrobić coś takiego Sakurze i Natsumi! One są twoimi przyjaciółkami, a potraktowałeś je jak wroga! – wykrzyczał do przyjaciela. Ten w ogóle się tym nie przejął.

- Próbowały stanąć mi na drodze, a każdy, kto tak zrobi, jest przeze mnie uznawany za wroga. Ostrzegałem je, ale nie chciały mnie słuchać. – rzekł obojętnie Sasuke. Naruto nie mógł uwierzyć, że jego przyjaciel i rywal mówi to z takim spokojem.

- Co się z tobą stało, Sasuke? – spytał kompletnie zaskoczony blondyn. – Dlaczego tak się zachowujesz? Co się w tobie zmieniło?

- Dużo się zmieniło, Naruto. Wiele się zdarzyło, a ty nawet tego nie zauważyłeś. Widziałeś jedynie swoje ambicje, nie bacząc zupełnie na innych. Cała ta sprawa jest spowodowana wyłącznie przez ciebie. – rzekł szatyn, szokując tym samym Naruto. – To wszystko tak się potoczyło, od kiedy przysiągłeś, że mnie przerośniesz. Że staniesz się ode mnie znacznie silniejszy. Ten fakt mówił mi, że nie mogę na to pozwolić. A wiesz, dlaczego? Ponieważ wtedy stanąłbyś mi na drodze do zabicia mojego brata. Gdybyś miał siłę większą ode mnie, wtedy zapragnąłbyś pokonać za mnie Itachi’ego. Zabrać obowiązek, który przypada wyłącznie mnie. Wkurzało mnie to tak bardzo, że odrzuciłem wszystko, aby stać się silniejszy. I jeśli będzie to konieczne, to mogę nawet odrzucić samego siebie, aby zemścić się na bracie, który wymordował moją rodzinę. Oto, co się zmieniło, Naruto. – skończył mówić, a blondyn obserwował go z szokiem w oczach.

- Uważasz, że to wszystko, co spotkało Sakurę, Natsumi i tych wszystkich, co teraz walczą o twój powrót, to zupełnie moja wina? Że to przeze mnie mogą teraz zginąć?! Czy ty myślisz, że mógłbym im coś takiego zrobić?! Jesteś w błędzie!!! To wszystko spowodował twój egoizm, Sasuke. Chciałem cię przewyższyć, ponieważ uważałem, i nadal uważam cię za mojego rywala. A wiesz, dlaczego wybrałem akurat ciebie? Ponieważ doświadczyłeś taki ból, jaki ja czułem przez całe me życie. Tak samo jak ja straciłeś rodzinę i zostałeś praktycznie sam. Wybrałem cię, ponieważ byłeś samotny, zupełnie jak ja. Z tego też powodu chciałem ci pomóc. Od tamtego czasu próbowałem zostać twoim przyjacielem. Wierzyłem, że razem będzie nam łatwiej walczyć z samotnością. Ty jeden mnie całkowicie rozumiałeś. W pewnym momencie poczułem się… jakbym…miał… brata. – rzekł z wahaniem Naruto, powodując zdziwienie u Sasuke. – Tak,… brata. Dlatego też, jako twój brat, rywal i przyjaciel nie pozwolę ci iść z Orochimaru i samemu walczyć z zemstą. Nie dopuszczę, abyś zdradził swoich przyjaciół. – rzekł poważnie blondyn, a Sasuke popatrzył na niego z gniewem.

- A więc myślisz, że czułeś się tak samo jak ja? Ty nigdy nie czułeś się tak jak ja! Ty od zawsze nie miałeś rodziny. Straciłeś ich zbyt szybko, aby poczuć, co to znaczy miłość do rodziców. Ja to poznałem i straciłem w jednej chwili. Ty nie wiesz, jak ja się wtedy czułem! – krzyknął Sasuke, a w jego oczach pojawił się Sharingan. Naruto zdziwił widok trzech łezek. Ale to nie był koniec. Z ciała Sasuke zaczęła wypływać mroczna, złowieszcza czakra. Wokół szatyna powstał fioletowy płaszcz z czakry, a wygląd Sasuke zaczął się zmieniać. Przeklęta Pieczęć powoli okryła jego ciało, nadając jej szary odcień. Z pleców chłopaka wyrosły wręcz demoniczne skrzydła, włosy się wydłużyły i zbielały, a na całej twarzy posiadał czarny tatuaż o kształcie shuriken’a. Gdy cały proces się zakończył, przed Naruto stał już całkowicie odmieniony Sasuke.

- Widzisz, słabeuszu? Posiadłem moc, jakiej ty nie masz. Już nigdy nie będziesz w stanie mnie przerosnąć. Tutaj, w tym miejscu mogę ci coś obiecać. Jednak zanim to zrobię, chcę cię o coś spytać. Czy wiesz, co oznacza „Dolina Końca”? – zadał pytanie Sasuke. Naruto nie znał niestety odpowiedzi, więc czekał, aż szatyn mu wyjaśni. – Nie wiesz? Byłem tego pewny. W tym oto miejscu stoczyli pojedynek Senju Hashirama i Uchiha Madara. Jak wiesz, jednym z nich był Pierwszy Hokage. I tak samo jak my, byli kiedyś przyjaciółmi. Jednak to się skończyło i obaj stali się śmiertelnymi wrogami. I właśnie tutaj stoczyli swój ostatni pojedynek, niszcząc kompletnie więź, jaka kiedyś ich łączyła. Dlatego też mogę ci obiecać, Naruto. – rzekł szatyn, a w jego lewej ręce pojawiło się Chidori. – Ta oto ręka będzie tą, która przerwie i zniszczy wszystko, co nas łączyło. – przysiągł Sasuke, przerażając tym Naruto. Po chwili jednak blondyn spojrzał na przyjaciela ze złością.

- „Kim się stałeś, Sasuke?! Nie rozumiesz, że tym samym łamiesz serca swoich przyjaciół? Nie pozwolę ci na to!!!” – krzyczał w myślach Naruto, czując coraz to większą złość. Tym samym z jego wnętrza zawarczał groźnie Kyubi. – „Kyubi, użycz mi swej czakry.” – rzekł do Lisa blondyn, a po chwili poczuł w sobie potężną moc. W jednej chwili całe jego ciało pokrył szkarłatny płaszcz, a oczy zmieniły kształt i kolor. Blizny na twarzy się pogłębiły, a zęby wydłużyły się w lekkie kły. Jego paznokcie zmieniły się w pazury, a z jego gardła roznosiło się groźne warczenie. Ten widok obserwował ze skupieniem Sasuke, a Orochimaru z radosnym zaciekawieniem.

- A więc takie jest twoje "przeznaczenie"? – odezwał się Naruto, a jego głos przypominał warknięcie groźnej bestii. – Teraz to ja mogę ci coś obiecać. – zatrzymał się, a w jego prawej ręce pojawił się Rasengan. Była to błękitna sfera, w której wnętrzu krążyła we wszystkich kierunkach czakra. Cała technika kształtem przypominała kulę. Co zdziwiło na moment Naruto, mógł ją wytworzyć bez użycia klona. Dotąd mógł wykonać tą technikę dzięki pomocy sobowtóra, z uwagi na to, że nie potrafił tak dokładnie kierować czakrą jak Jiraiya. Zostawił to jednak na później i ponownie zwrócił się do Sasuke. – Skoro twoja ręka zniszczy naszą więź, to mogę cię zapewnić, że moja ręka ją naprawi i przywróci. Nieważne, jak bardzo będziesz chciał tego uniknąć. Ja nie przestanę do tego dążyć. – obiecał poważnie Naruto. Po chwili Sasuke spojrzał wściekły na blondyna.

- Jesteś bardzo zuchwały, skoro myślisz, że tego dokonasz. Mam już dość tego całego gadania. Tutaj, w tym momencie, zginiesz z mojej ręki!

- Żebyś się nie przeliczył. Obiecałem przyjaciołom, że zaprowadzę cię z powrotem do wioski. I dotrzymam słowa!

Po wypowiedzeniu tych słów obaj odbili się mocno od posągów i skoczyli na siebie z niezwykłą szybkością. Naprzeciwko siebie stanęli: przyjaciel przeciwko przyjacielowi, rywal przeciwko rywalowi, Chidori zemsty przeciwko Rasengan’owi przyjaźni.

- NARUTO!!!

- SASUKE!!!

Nastąpiło zderzenie, podczas którego obaj spojrzeli sobie w oczy. Widać w nich było zawzięcie i słuszność swoich słów. Obaj wiedzieli, że któryś z nich obali obietnicę drugiego.

Powstał wybuch, który odrzucił obu chłopców, raniąc ich w ręce, w których dzierżyli techniki. Zanim Sasuke uderzył w skały, w porę złapał go Orochimaru. Zaś Naruto leciał z dużą prędkością w pobliskie drzewa. Nagle znikąd pojawił się Kakashi i zatrzymał chłopca, ratując go przed pewną śmiercią. Gdy blondyn otworzył oczy, zdziwił go widok nauczyciela.

- Kakashi-sensei?

- Przepraszam za spóźnienie, Naruto. – rzekł z uśmiechem jounin, również powodując uśmiech u Naruto. Mężczyzna po chwili postawił blondyna na ziemi, który ledwo co się trzymał na nogach. Gdy obaj spojrzeli na przeciwny klif, ujrzeli stojących Orochimaru i Sasuke, z czego ten drugi również wyglądał na wycieńczonego. Przez chwilę cała czwórka patrzyła na siebie czujnie, aż w końcu odezwał się Orochimaru.

- To był bardzo niezwykły pokaz, ale niestety nasz czas już mija. Musimy ruszać. – rzekł spokojnie nukenin, popychając Sasuke do pójścia w las. Mimo że zarówno Naruto, jak i Kakashi chcieli ich zatrzymać, to wiedzieli, że nie mogą pokonać tak potężnego shinobi jak Orochimaru, który dorównuje Jiraiya’i.

- Sasuke… – odezwał się jeszcze Naruto, a szatyn obrócił się w jego stronę. - … zawsze będziesz moim przyjacielem.

- Ale ty nie będziesz moim. – odpowiedział Uchiha, po czym zniknął wraz z nukenin’em w gęstym lesie. Naruto i Kakashi jeszcze stali przez chwilę, po czym również się odwrócili. Gdy ruszyli, odezwał się do chłopca jounin.

- Przepraszam, że przybyłem za późno, Naruto.

- Nic się nie stało, Kakashi-sensei. Widocznie tak miało być. – odpowiedział smętnie chłopak.

* * *

Minęły już dwa dni, odkąd z wioski odszedł Sasuke. Przez cały ten czas w grupie przyjaciół szatyna panowała smutna atmosfera. Wszyscy chodzili cicho, zastanawiając się nad całą tą sytuacją. Na szczęście nikt z drużyny pościgowej nie zginął, choć niektórzy byli w ciężkim stanie. Przez całe dwa dni o życie Neji’ego i Choji’ego walczyła grupa lekarzy, dowodzona przez samą Hokage. Shikamaru i Kiba nie byli tak poważnie ranni, choć mieli złamane kilka kości. Okazało się, że udało im się pokonać dwójkę przeciwników, ale pozostali nie byli już tak słabi. W krytycznym momencie przybyła do nich delegacja z Suny, składająca się z Gaary, Temari i Kankuro, którzy szli do wioski Liścia, prosząc o sojusz pomiędzy wioskami. Dzięki ich pomocy udało się uratować całą drużynę Shikamaru.

Przez ten czas Naruto w ogóle nie wychodził z domu. Uważał, że zawiódł swoje przyjaciółki. Bał się, że będą na niego spoglądać zawiedzione. Jednak los zaczął się do niego uśmiechać. Wieczorem przybył do niego z niezapowiedzianą wizytą Jiraiya. Gdy Naruto zobaczył swojego sensei’a w drzwiach, bardzo się ucieszył na jego widok.

- Witaj Ero-sennin! Długo cię nie widziałem!

- Siema Naruto! Wiem, że trochę czasu minęło, ale będziesz musiał mi to kiedyś wybaczyć. Jak samopoczucie? – spytał mężczyzna, a Naruto w oka mgnieniu spochmurniał.

- Nie najlepszym, sensei. Zawiodłem swoich przyjaciół i nie udało mi się ocalić Sasuke. Nigdy nie czułem się tak źle. – wyznał blondyn, a białowłosy obserwował go uważnie.

- I co zamierzasz z tym zrobić? Zaszyć się w tym domu na wieczność? Odciąć się zupełnie od świata? Czy tego właśnie chcesz? – pytał surowo Jiraiya, szokując tym samym chłopca. – Jeśli tak, to zawiodłeś nie tylko swoich przyjaciół, ale także i mnie. Miałem cię za kogoś, co idzie przed siebie, bez względu na przeszkody, jakie natrafi po drodze. Nie ważne, jak wielkie będą, poradzi sobie z nimi i ruszy dalej. – mówił z zawodem w głosie mężczyzna, a Naruto nie śmiał nawet spojrzeć mu w oczy. Po chwili kontynuował.

- Wiesz, kogo ci właśnie przedstawiłem? – spytał, a Naruto zaprzeczył głową. – Tą osobą jest właśnie Hokage. Idzie naprzód, nie baczy na przeszkody. Szuka rozwiązania najlepszego dla niego i jego przyjaciół, których chroni za cenę życia. Mówiłeś mi, że kimś takim się właśnie staniesz. A może chcesz mi powiedzieć, że zmieniłeś zdanie? – rzekł w stronę Naruto, który popatrzył na niego z determinacją.

- OCZYWIŚCIE, ŻE NIE! Zostanę Hokage i będę chronił swoich przyjaciół. Nigdy się nie poddam, cokolwiek się stanie. Nie spocznę, dopóki Sasuke nie powróci do wioski. Masz moje słowo, Ero-sennin. – przysiągł z uśmiechem blondyn, wywołując go również u Jiraiya’i.

- Jestem z ciebie dumny, Naruto. Teraz więc przedstawię ci moją propozycję.

- A jaką, sensei? 

- Otóż chcę, abyś wyruszył ze mną na trening. Jeśli chcesz pokonać Sasuke, to potrzebujesz szkolenia, a ja ci takie zapewnię. Jednak potrwa to całe trzy lata. Co ty na to? – Naruto nawet nie musiał się zastanawiać.

- Zgadzam się, Ero-sennin. Zrobię wszystko i ukończę każdy trening, byle tylko dotrzymać obietnicy.

- A więc postanowione!

* * *

Następnego dnia z rana z wioski Liścia wyruszył w podróż Jiraiya ze swoim uczniem. Mieli przed sobą całe trzy lata, po których dopiero wtedy wrócą z powrotem do domu. Mimo, że dopiero za kilka lat ponownie ujrzy swoich przyjaciół, to chłopak wiedział, że ten czas treningowy jest mu bardzo potrzebny i nie zamierzał go marnować.

Gdy obaj wyszli już za teren wioski, Naruto odwrócił się na chwilę i spojrzał na Górę Hokage.

- „Obiecuję, że stanę się silniejszy.” – rzekł w myślach, zwracając się do wszystkich Hokage. Po chwili pomyślał jeszcze: - „I nieważne, jak bardzo będziesz chciał się od nas odsunąć, ja nigdy się od ciebie nie odwrócę, Sasuke.”


Po tych słowach zarówno Naruto, jak i Jiraiya zniknęli w porannej mgle, która odsłoni ich dopiero za trzy lata.

                                                                                                                                                                  

To już jest koniec, nie ma już nic. Jesteśmy wolni, możemy iść. ............................................................
A wcale, że nie! To dopiero POCZĄTEK!!! Ale niestety na ten początek musimy trochę zaczekać. Ale tym razem ja Wam obiecuję: ten początek nadejdzie. Mam nadzieję, że w o wiele lepszej wersji i formie. Bardzo proszę o komentarze dotyczące tego rozdziału, jak i całej serii. Podobało się Wam? A może nie? Tego nie wiem na pewno ja!
Tak więc pozdrawiam! Życzę spokojnej i udanej niedzieli! Bezpiecznych i szczęśliwych wakacji! Widzimy się za dwa tygodnie, kiedy to wrzucę następny owoc mojej pracy. mam nadzieję, że się spodoba i cierpliwie go przyjmiecie. Tylko żebyście tej cierpliwości teraz nie stracili. xD
Siema!!!

12 komentarzy:

  1. Ten rozdział jest naprawdę dobrym zwieńczeniem tej serii. Wszystkie wydarzenia są ładnie opisane i oddane z wyczuciem rzeczywistości - Sasuke dostał eskortę by nikt go nie zatrzymał w drodze do Orochimaru(dzięki pracy zespołowej drużyna dowodzona przez Shikamaru by go pokonała, choć według mnie Neji czy też Shikamaru są wystarczającą dobrymi ninja by go pokonać samodzielnie), mógł odejść bo był wraz z Orochimaru a nie , że pokonał Naruto(który tu od początku jest dużo silniejszy niż w mandze czy anime więc to dobrze odzwierciedla realia; poza tym świadomość tego może być dla Sasuke dodatkowym źródłem motywacji do treningu). Świetnie zarysowani są tu Naruto(próbował przekonać go słowami a potem czynami na , które niestety dla niego zabrakło mu sił) i Sasuke(nabuzowany aż tak, że wścieka się na najdrobniejszą sugestie słabości; tak bardzo chce być silniejszy, że wziął pigułkę, która może go zabić - przypomina mi to jego z Shippudena gdy powiedział, że chętnie odda ciało Orochimaru bo ten wtedy będzie na siłach wykończyć Itachiego). Myślałam, że walka między Uchihą i Uzumakim będzie dłuższa i będzie w niej więcej akcji ale wypadła ciekawie więc mnie w oczy nie kłuje.
    Pytania:Czy jak się wypowiadał człowiek Orochimaru do Sasuke to nie powinno być Pan, Sasuke-sama lub samo Sasuke-sama zamiast Ty, Sasuke-sama(końcówka ta znaczy Pan/Pani kierowane do osoby dużo wyżej postawionej do siebie - kiedyś przeczytałam przypadkiem trochę o tym na Wikipedii ale czytając mangę czy oglądając anime można chyba dostrzec co oznacza ten zwrot; Ty, Panie Sasuke jak dla mnie brzmi dziwnie)?Kiedy Naruto próbował się zaprzyjaźnić z Sasuke(mówił o tym argumentując czemu z nim rywalizuje)- wtedy kiedy leżeli razem w szpitalu po walce z dwoma missing-ninami(poprzez rywalizację raczej się nie zaprzyjaźnili)?Naruto stwierdził, że wybrał go na rywala bo on pozostał całkiem sam po mordzie klanu Uchiha - to było za czasu nauki ich w Akademii więc dlaczego wtedy nie zaczął z nim rywalizować - bo był zajęty swoim swoim treningiem a Sasuke był jedną z dwudziestu-siedmiu osób w klasie( o ile dobrze pamiętam)a jak trafił z nim do drużyny to był jednym z trzech towarzyszy?
    Pozdrawiam, weny i wolnego czasu życzę!
    Anonimowa 2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1) Może powinno, ale to nie jest tak, że uważają go za jakoś wielkiego ninja'e. Ja to widzę tak, że mówią do niego "Sasuke-sama" aby pokazać, że jest ważny dla nich, ale nie jest ponad nimi. Inaczej nie zachowywali się wobec niego szyderczo. Tak samo Orochimaru mówi do niego "Sasuke-kun", a brzmi to jakoś "Sasek/Sasuś". Co najmniej jak pedofil, szczerze powiedziawszy. Mówią z szacunkiem, ale nie jest ponad nimi.
      2) Właśnie przez rywalizację chciał się z nim zaprzyjaźnić. Tak samo jak Kakashi i Guy. Dogonić, stać się z nim na równi. przecież dla Naruto rywalizacja to świetna sprawa i miał nadzieję, że Sasuke też tak myśli. W Akademiii słyszał o tym, ale się tym nie przejął. Dopiero jak Sasuke powiedział, że chce dorwać swojego brata, poznał jak bardzo musi to szatyn przeżywać. Od tamtego momentu postanowił się z nim zaprzyjaźnić. A skoro obaj trenowali, to Naruto zmienił to na rywalizację.
      Dzięki i pozdrawiam!

      Usuń
  2. Rozdział ogólnie dobry, jednak końcówka taka... Jakbyś chciał to po prostu skończyć, bo już nie miałeś siły :/ Pozostaje mi czekać na drugą serię, bo opowiadania, które będzie pomiędzy seriami Naruto raczej nie będę czytać ale powodzenia także z nim. Di następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ta końcówka, to od czego do czego? Bo mnie to bardzo interesuje.

      Usuń
    2. Rozchodzi mi się o opis rzeczy. Wszystko moim zdaniem na sam koniec tak mało opisane. Dodatkowo chyba trochę za łatwo Naruto zmienił się z smutnego na radosnego i zdeterminowanego. Fakt, on takim jest ale moim zdaniem powinny tam być jakieś jego przemyślenia na temat słów. Nie umiem tego za bardzo wytłumaczyć. Nie gniewaj się, rozdział i tak dobry ;)

      Usuń
    3. Niby a co mam się gniewać? Przedstawiłeś/aś swoją opinię i bardzo dobrze. Masz trochę racji, trochę się z nim śpieszyłem. Może jak znajdę chwilę i wenę, to to poprawię. Ale na pewno nie teraz. ;) Dzięki za wytłumaczenia. Pozdrawiam!!!
      Ps. A walka Naru vs Sasu też się do tego zalicza?

      Usuń
    4. Nie jestem za bardzo pewien. Myślę, że tutaj jeszcze jest ok, w końcu postanowiłeś pokazać walkę, a raczej uciąć ją tak aby pokazane było tylko zderzenie - kula z czakry i odrzut obydwu w przeciwne strony. Moim zdaniem tutaj nie musisz zmieniać.

      Usuń
    5. Dobrze wiedzieć. Pozdrawiam!!!

      Usuń
  3. Dzień dobry!
    Chcesz poćwiczyć swoje pisarskie umiejętności i przy okazji wygrać książki, upominki, reklamę bloga i grafikę? Tak? W takim razie zapraszam Cię serdecznie do konkursu literackiego „Już nie zapomnisz mnie”
    www.przedwojenny-konkurs.blogspot.com
    Wystarczy napisać opowiadanie o dowolnej tematyce do 5 stron i… co dalej? Dowiedz się szczegółów, czytając regulamin na blogu.
    Niech pamięć o naszych artystach nadal trwa, a osoby lubiące pisać – doskonalą swe pióro!
    Pozdrawiam ciepło!

    Ps. Przepraszam za autoreklamę, lecz nie znalazłam innej zakładki. Wiadomo, jak trudno jest się zareklamować. A może akurat Cię zainteresuje konkurs?

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    bardzo dobre zakończenie tej serii, choć szkoda że tak mało walki między Sasuke, a Naruto, jak dla mnie było...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Rzeczywiście mało, ale taki zabieg jest potrzebny na kontynuację. Może niewielki, ale zawsze... ;)
      I wzajemnie!

      Usuń
  5. Hejeczka,
    wspaniale, dobre zakończenie tej serii, a walka między Sasuke, a Naruto, jak dla mnie było mało...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń