Pomysł przyszedł mi do głowy dawno, ale napisałem to dość szybko. Nieraz poprawiałem i mam nadzieję, że to już wszystko, co mogłem zrobić. Jest to na podstawie trylogii autora R. A. Knaak'a. jak ktoś się zainteresuje, to znajdzie. Polecam. Jest to już typowy paring, mój pierwszy, więc liczę na waszą szczerość i, jeśli będzie trzeba, konkretną krytykę. Bardzo chcę wiedzieć, co udało mi się napisać.
Dobra, bez zbędnego gadania. Zapraszam!!!
- „Ból…
zmęczenie… strach.”
To właśnie
czuł w tej chwili Illidan Stormrage. Tuż pod jego nogami walały się truchła
zabitych demonów, a wokół niego znajdowała się jeszcze spora ich grupa. Nawet
nie wiedział, czy stoi on na ziemi, czy na ciałach poległych już pomiotów. Jego
miecz był cały zielony od krwi demonów, a w jego lewej ręce bez ustanku płoną
demoniczny ogień. Sam młodzieniec czuł coraz większe zmęczenie.
W jego
kierunku ruszył kolejny już Felguard (demoniczny strażnik). Ten niebiesko-skóry
pomiot zamachną się potężnym toporem w stronę elfa, który obserwował go czujnie
przez opaskę na swojej twarzy. Czas, który spędził, udając sprzymierzeńca
Płonącego Legionu, pozwolił mu poznać mocne i słabe strony poszczególnych ras
demonów. Ten zaś osobnik miał dość dużą siłę uderzenia, ale on i jemu podobni
byli za to powolni i często przygłupi. Dlatego też młodzieniec uniknął zwinnie
ciosu, po czym wykonał szybkie cięcie przez brzuch i pierś przeciwnika.
Felguard zdołał jedynie stęknąć, po czym poległ martwy. Illidan nie miał czasu
na przerwę, gdyż już w jego stronę biegł rozwścieczony Felhound (demoniczny
ogar). Te zwierzęta były wręcz zabójcze przeciwko magom i czarodziejom. Na
zewnątrz pokrywała je czerwona skóra, z grzbietu wyrastało kilka par ohydnych
macek, zaś pysk posiadał ogromne kły, gotowe rozszarpać każdego wroga w ich
pobliżu. Za pomocą swoich macek były w stanie wyczuwać i wysysać energię
magiczną z dowolnej istoty. Zaś sama ich budowa nadawała im szybkości i siły.
Może przy pierwszym spotkaniu były one dużym wyzwaniem dla Illidan’a, ale teraz
uważał je jedynie za zwierzynę. Kluczem do sukcesu było pozbycie się ich macek,
dzięki czemu można później zabić je za pomocą magii. Tak więc gdy demon
zaatakował, elf wykonał szybki skok, tnąc przy okazji cały grzbiet potwora.
Zwierzę zaskowyczało, a przez brak swoich macek Illidan rzucił tylko w jego
stronę ognistą kulę, spalając przeciwnika na popiół.
Gdy
młodzieniec walczył z kolejnym demonem, nie zauważył on, jak jeden z Felguard’ów
go okrążył i już wymierzał silny cios w plecy Illidan’a. Jednak kiedy elf się
odwrócił, tamten demon akurat został trafiony strzałą w głową. Gdy Illidan
popatrzył, skąd przybyła ta strzała, ujrzał swoją przyjaciółkę, Tyrande Whisperwind.
Stała ona w pewnej odległości od przyjaciela, mierząc już ze swojego łuku w
kolejnego demona. Była ona znajomą Illidana już od najmłodszych lat, a niedawno
została przyjęta w poczet kapłanek bogini Elune. Miała ona długie, zielone
włosy, fioletową cerę oraz świecące na niebiesko oczy, jak większość elfów.
Była bardzo piękną i urodziwą dziewczyną, choć w tej chwili nie reprezentowała
się znakomicie. Ubrana była w poszarpaną, białą sukienkę, na której znajdowały
się też ślady własnej krwi. Jej twarz zaś nie została w żaden sposób zraniona.
Ci dwoje
walczyli z siłami Płonącego Legionu wśród ruin jakiejś posiadłości, niedaleko
Studni Wieczności. Studnia zaś była olbrzymim jeziorem, o barwie ciemnej jak
węgiel. Była ona najpotężniejszym źródłem magicznym na świecie, z której
korzystali elfi magowie. Jednak wraz z przywołaniem demonów, jej moc została
użyta do stworzenia portalu do świata tych potworów. To przejście miało być tak
potężne i stabilne, aby mógł przez nie przejść sam Władca Legionu, Upadły
Tytan, Sargeras. Jego przybycie równało się z zagładą tego świata.
Po pewnym czasie
Illidan’owi udało się w końcu pokonać ostatniego demona. Wiedział on jednak, że
na ich miejsce przybędą kolejne demony, przysyłane przez jednego z generałów
Płonącego Legionu, o imieniu Mannoroth. Wyczerpany młodzieniec upadł z
wycieńczenia na ziemię.
- Illidan! –
krzyknęła przerażona Tyrande, podbiegając szybko do przyjaciela. Gdy go
obejrzała, ujrzała dwie świeże rany, zadane z demonicznej broni. – Jesteś
ranny!
- T-to
n-nic, Tyrande. – sapnął młodzieniec, tamując ręką krwotok z jednej rany.
Ostrza demonów były najczęściej zatrute, a wśród elfów nie było jeszcze na nie
odtrutki. Lecz Illidan, z racji tego, że otrzymał trochę demonicznej mocy od
samego Sargeras’a, był na nią uodporniony.
- Nie
ruszaj, zaraz cię uleczę. – rzekła twardo dziewczyna, wznosząc modlitwę do
Elune. Każda kapłanka tej bogini potrafiła leczyć wszelkie rany, uprzednio
prosząc o łaskę bogini. Z niejasnych powodów Elune była bardzo przychylna w
stosunku do młodej dziewczyny. W jednej chwili wokół dłoni Tyrande zajaśniała
jasna poświata, którą skierowała na rany przyjaciela. Po kilku minutach nie
było po nich śladu.
- Dziękuję,…
Tyrande. – rzekł z małym uśmiechem elf, powodując rumieniec u przyjaciółki. Za
każdym razem, kiedy albo on, albo jego brat chwalili jej umiejętności, dziewczyna
momentalnie się rumieniła. Illidan, jego bliźniak Malfurion, oraz Tyrande stanowili zgraną paczkę. Całe
dzieciństwo spędzali na wspólnych zabawach i przygodach. I właśnie wtedy, w
nieokreślonym czasie, obaj bracia zaczęli darzyć przyjaciółkę czymś więcej niż
przyjacielską miłością. Nawet się nie zorientowali, kiedy zaczęli rywalizować o
serce Tyrande. Mimo starań Illidan’a, uczucia dziewczyny zaczęły kierować się w
stronę jego brata. Gdy oboje przyznali się do swoich uczuć, Illidan nie mógł
tego znieść, co skutkowało jego odejście od przyjaciół i dołączenie do demonów,
szukając własnego sposobu na ich zniszczenie. Wtedy to właśnie Sargeras
obdarował go demoniczną mocą, ale miało to swoją cenę. Jego oczy zostały
wypalone, zaś na piersi pojawiły się magiczne tatuaże, dzięki którym mógł
posługiwać się magią Fel. W miejsce zaś oczu zostały wstawione płonące zielonym
światłem kamienie, za których pomocą był w stanie widzieć magię we wszystkich
obiektach na świecie.
W czasie,
gdy realizował on plan pokonania Legionu, Tyrande została złapana przez demony.
Przyprowadzili oni ją do pałacu Azshary, królowej Nocnych Elfów, która była w
zmowie z Sargeras’em. To właśnie dzięki niej i jej wiernym czarodziejom udało
się wprowadzić demony do Azeroth. Rozkazała ona zamknąć Tyrande w pałacowym
więzieniu, nic przy tym nie mówiąc, że Illidan ją „zdradził”. Wkrótce
dziewczyna została uwolniona przez grupę elfickich magów, którzy nie podzielali
wizji Azshary. Postanowili oni uciec z pałacu i przyłączyć się do elfów
walczących o przywrócenie pokoju. Jednak w czasie ucieczki zostali oni
zaatakowani przez demony, a w całym tym gwarze Tyrande zleciała z wierzchowca i
została całkowicie sama. Wtedy właśnie została ona odnaleziona przez Illidan’a.
* * *
Wspominając
całą tą historię, młodzieniec nie spuszczał wzroku z ukochanej. Mógł sobie
wmawiać, co chciał, ale wiedział, że Tyrande zawsze będzie tak piękna. Choć
zdawał sobie sprawę, że jej serce jest oddane Malfurion’owi, to był pewny, że
nigdy nie przestanie jej kochać. To patrzenie na nią zaczynało ją trochę
krępować, aż nagle te miłe chwile zostały przerwane. Po okolicy rozniósł się
tupot dużych nóg, a po chwili obecna para ujrzała ich właściciela. Był to
potężnie zbudowany Doomguard (strażnik zagłady). Demon ten miał ciemnozieloną skórę,
umięśnione ręce i nogi, a z pleców wyrastały mu wielkie demoniczne skrzydła.
Szedł on spokojnie w stronę Illidan’a i Tyrande, a za nim przemierzała grupa
służących mu demonów. Strażnicy Zagłady byli całkiem wysoko postawieni w
szeregach Płonącego Legionu.
Gdy demon
zbliżył się do elfów, odezwał się do nich suchym, acz wręcz piekielnym głosem.
- Muszę
przyznać, że silni z was przeciwnicy. Aż trudno uwierzyć, że udało się wam
zabić tak wielu naszych żołnierzy. – na usłyszane zdanie Illidan wyprostował się
dumnie.
- To tylko
nic niewarte pomioty, które trzeba zabić. Nie są dla nas żadnym zagrożeniem.
Większą uwagę zwracam na groźniejszych przeciwników. – oświadczył poważnie, zaś
demon spojrzał na niego z lekkim rozbawieniem.
- Domyślam
się. Uprzykrzaliście życie Mannoroth’a
tak długo, aż wreszcie kazał mi was niezwłocznie zgładzić. A zwłaszcza ciebie,
zdrajco. – rzekł w stronę Illidan’a. – Twoja pomoc w tworzeniu portalu była
bardzo przydatna, ale przestałeś być nam już potrzebny. Dobrze się złożyło, że
akurat teraz postanowiłeś wrócić do swych marnych przyjaciół. Nie martw się,
spotka ich taki sam los, co twój. A zaczniemy od twojej słodkiej
przyjaciółeczki. – wyszczerzył zęby w stronę przerażonej Tyrande, gdy dokładnie
pomiędzy nimi staną wściekły Illidan.
- Będziesz
musiał najpierw minąć mnie, demonie! Już wkrótce twoje ciało będzie leżeć pod
moimi stopami.
Strażnik
zaśmiał się zuchwale na oświadczenie elfa, a po chwili ponownie spojrzał w jego
stronę.
- Chyba
pomyliły ci się miejsca, marna istoto. To ja postaram się z tobą szybko
skończyć. – rzekł pewnie, a w jednej chwili w jego dłoniach pojawiła się
niezwykła broń. Były to podwójne ostrza, złączone za pomocą uchwytu, który był
zasłonięty przez bogato zdobioną płytę. W każdej dłoni trzymał jedną taką broń.
– I nie nazywaj mnie „demonem”, jak jakiegoś podrzędnego sługę. Moje imię to Azzinoth,
jeden z dowódców Płonącego Legionu. Zapamiętaj sobie to imię. Wiedź, że nie
jesteś gotowy na walkę ze mną. – oświadczył Azzinoth, przygotowując się do
starcia. Illidan również podniósł miecz, a w lewej ręce zapłoną demoniczny
ogień.
- To raczej
ty będziesz pamiętany jako ten, który został pokonany przez Illidan’a
Stormrade’a! – krzyknął elf, po czym obaj rzucili się na siebie.
Elf i demon
ścierali się przez kilka minut. Mimo swoich dużych umiejętności w władaniu
mieczem, Illidan musiał przyznać, że Azzinoth jest równie biegły w swoich
ostrzach. Panowanie nad dwoma takimi broniami było bardzo skomplikowane, ale to
również sprawiało, że ich ataki były trudne do sparowania. Młodzieniec ciął
przeciwnika w bok, ale ten zablokował atak jednym ostrzem, a drugim wymierzył
pchnięcie w odsłonięty brzuch elfa. Illidan zdołał uniknąć ciosu, rzucając
demonicznym ogniem prosto w twarz agresora. Czar jednak również zablokował za
pomocą szerszej strony jednego z ostrzy. Taka potyczka trwała jeszcze jakiś
czas, a szala przewagi przechylała się z każdym krokiem na stronę Azzinoth’a.
Illidan był już bardzo zmęczony, ale w ogóle nie prosił o pomoc od Tyrande.
Sama dziewczyna nie wspomagała go, choć bardzo tego chciała. Wiedziała jednak,
że przyjaciel by sobie tego nie życzył. Był uparty i dumny, jeśli chodzi o
walkę. Jedyne, co mogła robić, to obserwować pojedynek z coraz większym
przerażeniem. Sytuacja nie była kolorowa, a ona martwiła się coraz bardziej.
W pewnym
momencie młodzieniec nie wytrzymał już tempa w walce z Azzinoth’em. Zablokował
on cięcie z góry, wymierzone w jego twarz, ale wtedy sapnął ze zmęczenia,
tracąc czujność. Demon to wykorzystał i, nadal przytrzymując miecz jednym
ostrzem, drugim zaś zadał cios od dołu w broń elfa, łamiąc ją w tym miejscu.
Siła tego ataku odrzuciła Illidan’a na kilka metrów. Azzinoth zaś zaśmiał się
tryumfalnie.
- Haha!
Tylko na tyle cię stać? Inni przeciwnicy byli bardziej upierdliwi. Twoja
porażka zaczęła się już wtedy, kiedy po raz pierwszy mnie ujrzałeś. Jednak nie
uda ci się ocalić przyjaciółki. – rzekł demon, pewny wygranej i wykonał potężny
zamach oburącz w leżącego na ziemi elfa. Ten zaś spojrzał na przerażoną twarz
ukochanej, której oczy rozszerzały się z coraz większym niedowierzaniem. Ten
moment nim wstrząsnął.
- „Już… nigdy… więcej!” – krzyknął w
myślach i przeturlał się szybko w bok, unikając ciosu w ostatniej chwili. Na
twarzy Azzinoth’a pojawiło się zdziwienie, a Illidan wykorzystał jego nieuwagę
i wycelował obiema dłońmi w jego złożone ręce. Wykonał czar, wystrzeliwując
większy demoniczny pocisk, powodując wybuch. Po okolicy rozniósł się ryk
Azzinoth’a, który złapał się za zewnętrzną stronę jednej z dłoni, gubiąc tym
samym jedną broń. Gdy spojrzał na przeciwnika, w jego oczach Illidan widział
już tylko czystą wściekłość.
- ZAPŁACISZ
MI ZA TO!!! – ryknął złowieszczo, rzucając się na Illidan’a. Ten uskoczył przed
ciosem i wylądował koło zostawionych przez właściciela podwójnych ostrzach. Nie
mając innej opcji, chwycił za rączkę i podniósł broń. Nie była taka ciężka, na
jaką wyglądała. Nie miał jednak czasu, aby się z nią przyswoić, gdyż Azzinoth
ponowił atak.
Nastąpiła
kolejna wymiana ciosów, w której nastąpiło wyrównanie szans. Illidan czuł się
świetnie z tymi ostrzami i szybko uczył się ich używać. Każda kolejna minuta
walki zwiększała jego umiejętności. Zadawał więc coraz to inne ciosy w demona,
rzucając w tym samym czasie ogniste czary. Było widać, że Azzinoth jest coraz
bardziej zdezorientowany. Jednak to sprawiało, że czuł tylko większą złość do
Illidan’a. Gdy młodzieniec zablokował następny atak demona, ten kopnął elfa z
dużą siłą, przewracając go na ziemię kilka metrów dalej. Nie czekając, rzucił
się w stronę przeciwnika, z zamiarem przybicia go do ziemi mocnym zamachem
jednym z ostrzy. Mimo wszystko Illidan nie stracił czujności i zauważył
nieostrożne odsłonięcie się demona. W odpowiednim momencie elf obrócił się na
brzuch i wykonał szybki skok tuż przy ziemi, prosto w między nogi Azzinoth’a,
unikając ataku. Nie wahając się, w chwili dotknięcia ziemi rzucił się tyłem w
stronę Azzinoth’a, obrócił się w locie i ciął demona przez całą długość pleców.
Przeciwnik skrzywił się zaskoczony, ale gdy chciał się odwrócić, Illidan
właśnie zadał cios z obrotu, odrąbując czerep Azzinoth’a.
Straż
przyboczną objął strach, a Tyrande westchnęła z ulgą. Illidan stał
wyprostowany, patrząc władczym wzrokiem na demony, ale dziewczyna widziała, że
to tylko pozory. Jej przyjaciel ledwo stał na nogach, a czekała ich jeszcze
10-cioosobowa grupa przeciwników. Podniosła więc łuk i wypuściła strzałę w
pierwszego demona. Ten padł natychmiast, raniony w głowę. Młodzieniec zaś
schylił się i podniósł drugie ostrze Azzinoth’a, po czym ruszył na
przeciwników. Choć czuł, że ledwo może się poruszać, Illidan wykrzesał z siebie
ukryte siły, zabijając ostatnie pomioty. Na widok jego ataku, demony zaczęły
wrzeszczeć i uciekać przed nim, ale on nie zamierzał im na to pozwolić. Wśród
tych krzyków zdołał usłyszeć zdanie:
- Włada nad
nimi! Dzierży glewie Azzinoth’a! Jak tego dokonał?!
Gdy
wszystkie demony leżały martwe, Illidan zaczął się przypatrywać nowo zdobytej
broni.
- „A więc to glewie Azzinoth’a. Taką mają
nazwę. Muszę przyznać, że dobrze na mnie leżą te ostrza. …Chyba je zatrzymam.”
– pomyślał zadowolony, a po chwili usłyszał głos ukochanej.
- Illidan! –
krzyczała ze łzami w oczach, a gdy na nią spojrzał, momentalnie sobie
przypomniał, jak bardzo jest wyczerpany. W jednej chwili upadł na ziemię. –
Illidan! Co za szczęście, nic ci nie jest! Tak się martwiłam! – krzyczała
szczęśliwa dziewczyna, przytulając chłopaka do siebie. Ten zrobił głupią minę i
się lekko zmieszał. – Nigdy więcej tak nie rób! Nawet nie próbuj! Jeśli coś by
ci się stało, nie zniosłabym tego! – mówiła szlochając, a chłopakowi całkowicie
odjęło mowę. Po chwili również ją objął i gładził uspokajająco.
- Spokojnie,
Tyrande. Nic mi nie jest. No już, uspokój się, już dobrze. – szeptał jej do
ucha, powoli ją uspokajając. Odsunął się lekko od niej i położył dłoń na jej
policzku, ścierając łzę. – Nie pozwolę, abyś kiedykolwiek płakała z mojego
powodu. Już nigdy, Tyrande.
Przez kilka
sekund patrzyli sobie w oczy, a dziewczyna czuła się coraz bardziej
zawstydzona. Gdy patrzyła w demoniczne światło spod opaski Illidana, Tyrande
miała wrażenie, jakby widziała jego dawne oczy. W tej chwili dar od demonów nie
sprawiał wrażenie czysto złej magii. W tych „oczach” widziała uczucie, jakie
zaobserwowała u przyjaciela już jakiś czas temu. Za każdym razem, kiedy tak na
nią patrzył, czuła się nieswojo. Zupełnie jakby chłopak ją uwielbiał, a ona na
to nie zasługiwała.
* * *
Zanim oboje
mogli zrobić cokolwiek więcej, usłyszeli w oddali potężny wstrząs. Coś się
działo nad Studnią Wieczności. Portal stawał się coraz większy, a tuż nad
jeziorem lewitowała Dusza Smoka, magiczny smoczy dysk. To właśnie w tym przydał
się Illidan Legionowi. Ten artefakt posiadał moc Pięciu Smoczych Aspektów,
strażników Azeroth, które otrzymały swą moc od samych Tytanów. Miał zostać
użyty do zniszczenia demonów, ale niespodziewanie smoki zostały zdradzone. Neltharion,
Aspekt Ziemi, przywódca czarnych smoków, odwrócił się przeciwko własnym
przyjaciołom. To on stworzył dysk i przekonał pozostałe Aspekty, aby wlały swą
moc w artefakt. Gdy tak się stało, w odpowiednim momencie zaczął realizować
swój prawdziwy, szaleńczy plan. Zamierzał zgładzić wszystkie smoki, dając
władzę nad Azeroth tylko swoim dzieciom. Przy życiu pozostawiłby tylko
Alexstrasze, Aspekt Życia, i Ysere, Aspekt Snów, aby posłużyły mu do
zwiększania swego potomstwa. Jednak moc w Duszy Smoka była większa, niż się
tego spodziewał. On sam nie był w stanie nad nią zapanować, przez co jej potęga
wpłynęła na wygląd i szaleństwo Neltharion’a, niszcząc jego ciało. Dodatkowo
Aspekt został dotkliwie poraniony przez inne smoki, przez co musiał uciec z
pola walki.
Zarówno Illidan, jak i Malfurion zdołali
odnaleźć jego kryjówkę. Gdy druid uciekł z legowiska z Duszą Smoka, na drodze
stanął mu Illidan. Brat odebrał mu artefakt i zabrał go do pałacu Azshary. Stąd
właśnie Dusza Smoka stała się źródłem mocy, potrzebnej do otwarcia portalu dla
Sargeras’a.
Gdy Illidan i Tyrande spojrzeli w niebo, zza
chmur wyłonił się Neltharion, Aspekt Ziemi w swej nowej postaci. Z ciała
wytryskała lawa, oczy wręcz płonęły, a spojrzenie miał utkwione w swoim tworze.
W pewnym momencie nastąpił grzmot. Wokół Duszy Smoka była postawiona magiczna
bariera, która miała chronić artefakt w czasie rytuału. Mimo tak potężnej
osłony, czarny smok parł naprzód, nie zważając na ból, jaki mu to sprawiało.
Gdy dotarł do Duszy Smoka, chwycił ją z triumfem w oczach. Ten ruch złamał
zaklęcia Duszy, wywołując potężny wybuch, który odrzucił zszokowanego smoka
poza horyzont. Sam zaś artefakt leciał wprost do portalu, ale w ostatniej
został złapany przez odział elfów, które latały na smokach nad portalem. Tym,
kto ją pochwycił, był właśnie Malfurion.
Na twarzach
przyjaciół pojawił się uśmiech. Brak zasilania powodowało przerwanie się
rytuału i zamknięcie portalu. Tyrande już zaczęła dziękować Elune, jednak
Illidan miał złe przeczucia. Portal nadal trwał i kształtował się, choć dla
młodego czarodzieja było to niemożliwe. Nie rozumiał, jak to się dzieje, ale po
chwili ujrzał, co się stało. Dzięki swoim nowym oczom mógł ujrzeć strumienie
magii na świecie. Widział, że od tej strony nic nie zasila portalu, ale za to
od strony świata demonów w przejście wlewano olbrzymią moc magiczną. Wniosek
sparaliżował Illidan’a. Portal stał się na tyle stabilny, że sam Sargeras mógł
kontrolować jego pełne otwarcie, używając do tego swojej mocy.
- T-to…
niemożliwe. To… nie… może… się… dziać. – mówił wolno chłopak, a Tyrande
spojrzała na niego zdziwiona. – To… już… koniec. Nadchodzi… Sargeras. –
dokończył i upadł na ziemię. Ta informacja zszokowała dziewczynę, która
popatrzyła na portal ze strachem w oczach. Nawet ona dostrzegła, że wrota
powoli stają się otwarte dla zguby ich świata.
- „Cholera. Cholera! CHOLERA!” – krzyczał w myślach Illidan,
uderzając pięściami o ziemię. To było dla niego nieprawdopodobne. Tyle walki,
tyle poświęcenia, a ostatecznie mieli zostać zgładzeni. – Cho…le…ra. –
wyszeptał cicho i schylił głowę. W tej chwili nie czuł nic innego, jak strach.
On, nieustraszony Illidan, drżał z przerażenia. To, o co walczył, miało się
skończyć już w najbliższym czasie.
Gdy tak
leżał, nagle poczuł, jak coś pali go na policzkach. Starł to dłonią i spojrzał,
co to. Ku jego zdziwieniu, była to płomienna, zielona esencja, która wypływała
spod jego opaski.
- „Czy… ja…płaczę?” – spytał sam siebie,
nie mogąc wyjść z szoku. Przecież stracił on oczy i teraz posiadał tylko
demoniczne kamienie, dające mu nowy wzrok. Jak to więc możliwe?
Tyrande
również patrzyła na niego z szokiem. To nie był już ten sam uparty, zarozumiały
Illidan. W tej chwili widziała zdjętego strachem elfa, który zdał sobie sprawę
ze swojej niemocy. Przed nią klęczał pokorny, ulękły mężczyzna, który wreszcie
pokazał, że też odczuwa strach. Mimo że jego postępowanie nie było według niej
odpowiednie, to w tej chwili cieszyła się lekko, że jej przyjaciel przeszedł taką
przemianę.
Rozmyślałaby
nad tym dłużej, ale w tej chwili usłyszała w głowie głos, który był dla niej
jakby płomykiem nadziei.
- „Tyrande? Tyrande, czy mnie słyszysz?” –
wołał głos, który od razu rozpoznała. Był to Malfurion, brat Illidana. Między
bliźniakami, a później nawet również między Tyrande powstała magiczna więź.
Pozwalała ona porozumieć się ze sobą na odległość, gdy bardzo mocno się nad tym
skupią. To, co słyszała Tyrande, słyszał również Illidan.
- „Malfurionie! Ukochany, słyszę cię! Co za
szczęście, tak się martwiłam!”
- „Ja też się martwiłem, ukochana! Nie mogłem
znieść myśli, że jesteś uwięziona przez demony. Jak zdołałaś uciec? Chcieliśmy
cię uratować, ale magowie powiedzieli nam, że cię gdzieś zgubili. Jesteś
ranna?” – mówił z troską, a Tyrande szybko odpowiedziała.
- „Nic mi nie jest, Malfurionie. Elune nade
mną czuwała. Illidan mnie uratował i razem broniliśmy się przeciwko demonom.”
- „Illidan?” – spytał zszokowany
Malfurion, mając w głowie wspomnienia, kiedy to jego własny brat z nim walczył.
To prawda, wyczuł blisko ukochanej obecność swojego bliźniaka.
- „Malfurion.” – rzekł sucho Illidan, gdy
nagle poczuł ból w całym swoim ciele. Młodzieniec upadł na ziemię, ciężko
dysząc. Choć go to zszokowało, to zdał sobie sprawę, że to wkurzony druid
zadaje mu cierpienie.
- „Nie!!! Stój, Malfurionie! Zabijesz go!”
– krzyczała przestraszona Tyrande, a w tym samym momencie Illidan przestał się
trząść. Jednego był pewny: jego brat w końcu zmężniał.
- „Całkiem nieźle, bracie. W końcu stałeś się
mężczyzną.” – rzekł zaczepnie do brata.
- „Zamilcz, Illidan'ie! Popełniłeś straszne
czyny, za które będziesz musiał odpowiedzieć. Za wszystko, co uczyniłeś, słono
zapłacić.”
- „Niech tak będzie, bracie.” – rzekł
gniewnie Illidan i ponownie spojrzał na portal, zrywając połączenie z bratem.
Mógł jednak dalej słyszeć, o czym rozmawiają jego przyjaciele.
- „Nic ci nie zrobił?” – spytał z obawą
druid, martwiąc się o Tyrande.
- „Nic mi nie jest, słowo. On mnie ocalił.
Gdyby nie on, to demony już dawno by mnie złapały.” – wyjaśniła dziewczyna.
Nastąpiła cisza, po której odezwała się powtórnie do ukochanego. – „Malfurionie! Portal nadal się otwiera. Czy
ty i inni magowie możecie coś zrobić?”
- „Niestety nie, ukochana. Staramy się, jak
możemy, ale nasza siła jest niczym w porównaniu z potęgą Władcy Legionu. Nie
wiemy, co mamy zrobić, ale staramy się jak możemy. Czekaj!” – krzyknął
nagle chłopak, przykuwając swoim głosem uwagę Illidan’a. – „Brox, co ty wyrabiasz? To szaleństwo, nie rób tego! Broxigar, nie!!!”
– krzyczał pewnie na głos Malfurion, jednak nadal był dobrze słyszany przez
Tyrande i Illidan’a. Oboje jednocześni podnieśli głowy w stronę stada smoków,
lecących nad Studnią Wieczności. Z jednego wierzchowca zeskoczyła jakaś postać,
dobrze umięśniona, o zielonym kolorze skóry. Para poznała, że jest to Broxigar,
ork, który przybył wraz z tajemniczymi przybyszami, którzy swoimi
umiejętnościami pomagali w walce z Legionem. Nazywali się Kracus i Rhonin. Co
zszokowało Illidan’a i Tyrande, Broxigar właśnie skoczył na pewną śmierć w
świat demonów.
- Brox… -
szepnęła załamana dziewczyna, ubolewając nad przyjacielem. Przez ostatni czas
bardzo się zżyła z zieloną postacią. Po chwili schowała twarz w dłoniach.
Illidan
jednak nie spuszczał wzroku z portalu. Czyn orka podsunął mu pewien pomysł.
Było to jedyne wyjście z tej sytuacji, choć wiedział, że jeśli się tego
podejmie, już nigdy nie zobaczy brata i ukochanej. Popatrzył przez chwilę na
smutną Tyrande, po czym postanowił. Zrobi wszystko, aby była szczęśliwa.
- Tyrande. –
rzekł dziwnie spokojnie, a dziewczyna spojrzała na niego. – Muszę ci coś
powiedzieć.
- Co? –
spytała zaskoczona dziewczyna, a chłopak kontynuował.
- Ale bez
żadnych świadków. – po wypowiedzeniu tych słów, Illidan skupił się, blokując
więź swoją i Tyrande z Malfurion’em.
Bliźniak to poczuł i chciał jakoś to przerwać, ale nie potrafił.
- „Illidan, co ty wyprawiasz?! Co się tam
dzieje?! Słyszysz mnie?! Tyrande, odezwij się!!!” – krzyczał wystraszony
chłopak. Choć dziewczyna chciała mu odpowiedzieć, to mimo wszystko wiedziała,
że nie może. Illidan już o to zadbał. Teraz jedynie, co mogła zrobić, to
patrzeć ostrożnie na młodzieńca. Ten stał wyprostowany i obserwował ją
spokojnym wzrokiem.
- Illidan’ie,
dlaczego to zrobiłeś? – spytała lekko przestraszona.
- Ponieważ
chcę z tobą porozmawiać, a Malfurion tylko by przeszkadzał. – odpowiedział
Illidan. – Posłuchaj mnie. Muszę teraz coś zrobić. Coś, co może ocalić nas
wszystkich. Mam plan, który pozwoli mi tego dokonać.
- Naprawdę?
To wspaniale! Co musimy zrobić? Proszę, powiedź, nie ma czasu! – ucieszyła się
Tyrande i pytała chłopaka o szczegóły. Ten jednak zaprzeczył głową.
- To jest
coś, co muszę zrobić sam. Nie możesz mi w tym pomóc, Tyrande. – rzekł,
wydawałoby się, smutno. Dziewczynę zaskoczył jego ton.
- Jak to
„sam”? Nie rozumiem…
- Wybacz,
ale nie mogę ci powiedzieć, co to za plan.
- Ale
dlaczego?! Dlaczego to ukrywasz?! – krzyczała na niego zła, myśląc, że znów
samodzielnie chce zostać bohaterem.
- Ponieważ
gdybym ci powiedział, to chciałabyś mnie zatrzymać. – odpowiedział Illidan, a
Tyrande momentalnie znieruchomiała.
- J-jak
t-to? – zająknęła się, kompletnie zszokowana.
- Tyrande,
posłuchaj mnie. Jest sposób, aby to zatrzymać. Jeśli się uda, wszystko wróci do
normy, a demony zostaną pokonane. Jednak zanim to zrobię, mam do ciebie prośbę.
– rzekł, a dziewczyna patrzyła na niego zdziwiona.
- Prośbę? –
spytała upewniając się, a Illidan ruszył w jej stronę. Im bardziej się zbliżał,
tym Tyrande miała większe podejrzenia. To zachowanie nie pasowało do chłopaka,
który raczej szedł na żywioł, a nie planował. Już sama jego postać wprawiała
dziewczynę w zakłopotanie. Chciała się cofnąć, ale natrafiła na kawałek ściany
otaczających ich ruin.
- „Tyrande, proszę, odezwij się!!! Wiem, gdzie
jesteście. Lecę po was! Proszę, odpowiedź mi!!!”
- Tyrande… -
szepnął cicho Illidan, stając dokładnie przed dziewczyną. On patrzył na nią z
góry, a ona musiała podnieść głowę, aby spojrzeć mu w oczy, coraz bardziej
zakłopotana. - …, czy mogę cię pocałować? - Tyrande przeżyła szok na usłyszane
pytanie.
- C-co?
J-ja… - próbowała odpowiedzieć, ale Illidan jej przerwał.
- Proszę. –
szepnął wręcz błagająco. Dziewczyna patrzyła z przerażeniem w oczy przyjaciela.
– ten pierwszy… i ostatni raz.
- Illidan’ie,
nie rozum… - nie dokończyła, ponieważ chłopak ją pocałował. Zszokowana Tyrande
stała przez moment bezruchu, ale po chwili zamknęła oczy i oddała pocałunek.
To było coś,
czego Illidan nigdy nie czuł. Wyobrażał sobie tę chwilę wiele razy, ale nawet w
połowie nie czuł się tak dobrze, jak teraz. Co go ucieszyło, dziewczyna go nie
odtrąciła, ale też przyłączyła się do pocałunku. Chłopak, nie kończąc
czynności, objął ją w pasie, zaś Tyrande wsunęła mu palce we włosy. W tej chwili
Illidan’owi spełniało się jego marzenie. Całował tą, którą kochał i za którą
mógł oddać dosłownie wszystko. Choć bardzo tego pragnął, to mimo wszystko
wiedział, że ta chwila nie będzie trwała wiecznie. Jeśli pozwolą sobie na
więcej, to w końcu Tyrande go odrzuci, a do tego nie chciał dopuścić.
W końcu odsunął
się od niej i spojrzał prosto w jej oczy. Dziewczyna stała z otwartymi szeroko
oczami, kompletnie sparaliżowana. Illidan na chwilę popatrzył w niebo. Nad nimi
w powietrzu leciało stado Felbat’ów (demoniczne nietoperze). Były to dużej
wielkości zwierzęta na usługach Płonącego Legionu. Jeden z nich był potrzebny w
planie elfa. Ponownie spojrzał on na ukochaną, która wciąż patrzyła na niego z
szokiem.
- Wybacz… -
szepnął z lekkim uśmiechem. - … i żegnaj, Tyrande. – rzekł nagle, po czym
odwrócił się i pobiegł w stronę Studni. Ten ruch otrzeźwił dziewczynę.
- Illidan’ie?
Co ty wyprawiasz?! Wracaj!!! – krzyczała przerażona dziewczyna, puszczając się
biegiem za przyjacielem. Był on jednak dużo szybszy od niej i odległość miedzy
nimi coraz bardziej się zwiększała. – Co chcesz zrobić?!! – pytała, ale nie
otrzymywała odpowiedzi. Nagle nad nią przeleciał jakiś cień. Ujrzała Felbat’a,
który kierował się w stronę jej przyjaciela.
- Illidanie,
uważaj!!! – krzyknęła, ale po chwili stanęła zdziwiona. Potwór nie zaatakował
chłopaka, tylko zniżył się do niego, a Illidan wskoczył na jego grzbiet. Zanim
polecieli, Tyrande zobaczyła, jak w jej stronę odwraca się chłopak. Nawet stąd
widziała w jego oczach smutek.
- Illidan’ie…
- szepnęła kompletnie załamana, nie mając pojęcia, co chłopak zamierza zrobić.
Nagle tuż nad nią rozległ się głos.
- Tyrande!
Tutaj, ukochana! – a gdy spojrzała w górę, ujrzała ogromnego, zielonego smoka,
który lądował tuż obok niej. Była to Ysera, a z jej grzbietu zeskoczył
rozpromieniony Malfurion. – Całe szczęście, wszystko z tobą dobrze. Tak się
martwiłem! Dziękuję Elune za jej opiekę. – po czym przytulił ukochaną. W
normalny okolicznościach dziewczyna chciałaby, aby ta chwila trwała jak
najdłużej, ale nie miała na to czasu, więc odsunęła się szybko i powiedziała.
-
Malfurionie, nie mamy na to czasu! Twój brat, Illidan…, nie wiem, co chce
zrobić. Powiedział mi, że ma plan pokonania demonów, ale nie wiem jaki. Gdy to
powiedział, uciekł ode mnie i wsiadł na latającego demona. Malfurion’ie, ja się
boję! Nie mam pojęcia, co on chce zrobić! Proszę, lećmy i go powstrzymajmy.
- Dobrze,
ukochana. Lećmy. – zgodził się bliźniak, po czym wsiedli na grzbiet Ysery i
ruszyli w pogoń za Illidan’em.
* * *
W stronę
centrum Studzi Wieczności szybował Illidan na grzbiecie Felbat’a. Im bardziej
się zbliżał, tym większe miał co do tego wątpliwości. A jeśli się nie uda i
jego poświęcenie pójdzie na marne? Chłopak odgonił te myśli. Nie ważne, czy
zdoła to zrobić, czy nie. Musi spróbować. Dla niej.
- Illidan’ie!!!
– usłyszał głos za sobą. Gdy się odwrócił, ujrzał olbrzymiego zielonego smoka,
na którym siedział Malfurion i Tyrande. To właśnie ona wykrzyczała jego imię.
- „Nie mogą mnie zatrzymać.” – pomyślał
młodzieniec i zmusił potwora do szybszego lotu. Miał nadzieję, że zanim smok
zdąży go dogonić, to będzie on już dokładnie nad portalem.
- Illidan’ie,
zaczekaj! Co chcesz zrobić?! – krzyczała wystraszona dziewczyna.
- To, co
trzeba. – odpowiedział jej krótko.
- Ale co to
jest, bracie? Zatrzymaj się! Możemy ci pomóc! – dołączył się Malfurion.
- Nikt nie
może mi pomóc. Muszę to zrobić sam.
- Ale
dlaczego musisz to zrobić sa… - Tyrande nie dokończył, gdyż w tym momencie
spojrzała na Studnię Wieczność. Błyskawicznie przypomniała sobie niedawny czyn
Broxigar’a. W jednej chwili rozszerzyła oczy z przerażenia.
- Nie!!!
Illidan’ie, nie możesz tego zrobić!!!
- Muszę,…
Tyrande. – rzekł spokojnie Illidan i przygotował się do czynu.
- Malfurion’ie,
powstrzymaj go!!! Nie pozwól mu!!! – błagała rozpaczliwie.
Illidan
ponownie się odwrócił. Przyjaciele byli tuż-tuż, a smok już wyciągał wielką
łapę, aby go złapać. Z pewnością by mu się to udało, ale chłopak wpadł na pewien pomysł.
- Smoku, nie
wiem, czy kiedykolwiek mi to wybaczysz,… ale w sumie nie obchodzi mnie to. –
rzekł z wrednym uśmiechem i, zanim ktokolwiek zauważył co się dzieje, strzelił
ognistym pociskiem prosto w oko Ysery. Smoczyca ryknęła z bólu, obracając się
nagle, a Malfurion i Tyrande w ostatniej chwili zdołali utrzymać się na jej
grzebiecie. Ysera obróciła się w taki sposób, że jej ogon kierował się wprost w
Felbat’a.
- „Wszystko przemyślane.” – rzekł
zadowolony w myślach Illidan, po czym zeskoczył z wierzchowca, który został
uderzony z dużą siłą ogonem smoka.
Malfurion i
Tyrande obserwowali z przerażeniem, jak ich przyjaciel spada wprost do portalu.
Czas jakby zwolnił. Tyrande próbowała jeszcze wykrzyczeć jego imię, ale nagle
usłyszała w swojej głowie głos Illidan’a.
- „Posłuchaj mnie, Malfurionie. Musisz
wiedzieć, że jeśli nawet teraz pokonamy Płonący Legion, to nie będzie koniec.
Wszystko, co widziałem i czułem, ujrzysz ty. Wykorzystaj to do obrony
przyszłości, mój bracie.” – powiedział spokojnie Illidan, a Malfurion ledwo
skinął w jego stronę głową, nadal zszokowany. Zobaczyli, jak chłopak się lekko
uśmiecha, a po chwili skupia swój wzrok na Tyrande. – „I jeszcze jedno. Opiekuj się Tyrande, bracie.” – a gdy dolatywał
do portalu, w umyśle dziewczyny pojawiła się wiadomość, przekazana tylko jej.
- „Żegnaj… i nie płacz już, Tyrande.” – po
czym zniknął w otchłani.
-
NIIIIEEEE!!! ILLIDAN’IE!!!
* * *
Młody elf
wylądował spokojnie na nogach. Czuł wokół siebie popiół i żar. Gdy podniósł
wzrok, ujrzał przed sobą świat demonów. Czarna, spaczona ziemia, rzeki pełne
zielonych płomieni, wulkany wypluwające strumienie demonicznej lawy. A
niedaleko niego znajdowały się nieskończone wojska demonów. Nie zbliżały się
jednak do portalu, który znajdował się za Illidan’em, ponieważ na ich drodze stał
nie kto inny, jak Broxigar. Wokół orka leżały już całe stosy trupów, ale jemu,
jak widać, nie było dość. Każdy demon, który podszedł do niego za blisko,
kończył na czubku jego topora. Illidan nie zamierzał stać bezczynnie i sam
ruszył do ataku.
Na jego
widok Brox’a przepełniło zdziwienie.
- Co ty tu
wyprawiasz, mały elfie? Jak się tutaj znalazłeś?
- Tak samo
jak ty i z tego samego powodu. Aby zabijać demony. – odpowiedział szorstko
Illidan, przebijając pierś Doomguard’a. Na twarzy wojownika pojawił się mały
uśmieszek.
- To będzie
zaszczyt, umrzeć obok ciebie w walce.
- Przy tobie
również. – odpowiedział podobnie elf, po czym obaj rzucili się na kolejne
zastępy demonów.
* * *
Ich walka
trwała już przez jakiś czas, gdy niespodziewanie została przerwana. Illidan
właśnie odciął jednemu demonowi łeb, gdy nagle poczuł przejmującą wściekłość i
zło. Jakaś niematerialna siła odrzuciła jego i Broxigar’a do tyłu, wywracając
ich na ziemię. Gdy próbowali się podnieść, wtedy spadł na nich olbrzymi cień.
- Cóż za ciekawe połączenie. Maszyna do zabijania i zdrajca.
Żałuję, że obaj odmówiliście przyłączenia się do moich szeregów. –
odezwał się olbrzym, a jego głos był jak popiół i ogień. Pożoga i chaos. Gdy
Illidan i Broxigar unieśli wzrok, nad sobą ujrzeli samego Władcę Płonącego
Legionu, Sargeras’a. Jego skóra była jak zagrzana lawa, potężna zbroja o
miedzianym kolorze, a w ręku trzymał olbrzymi miecz, który był złamany w
połowie. Górną część jego ciała spowijał mrok, jednak bohaterom udało się
ujrzeć płonące szkarłatnym ogniem oczy. Obaj już wiedzieli, że przyszła ich
zagłada.
- Tobą
zajmę się później, i to osobiście. Każdy zdrajca otrzymuje los gorszy od
jakiejkolwiek śmierci. – zwrócił się zimno do Illidan’a, na którego w
tej właśnie chwili rzuciła się grupa demonów. – A co do ciebie, to szkoda
zabijać tak doskonałego wojownika. Byłbyś potężnym sprzymierzeńcem w mojej
armii. – zwrócił się do Broxigar’a, który patrzył na niego spode łba.
- Nigdy! Za
Hordę! – krzyknął i zadał cios w potężną stopę Tytana, gdyż wyżej nie mógł doskoczyć.
Raczej nie wierzył, że może coś zrobić tak potężnej istocie, ale się zdziwił.
Topór zdołał wbić się w skórę tytana. Niewiele, ale jednak. Sargeras ryknął
straszliwie, po czym spojrzał z wściekłością na orka.
- To
był błąd, nędzniku. – rzekł tylko i wymierzył silne pchnięcie olbrzymim
mieczem. Rozległ się głośny łomot, a gdy podniósł on złamane ostrze, na jego
czubku wisiało martwe, zielone ciało. – Nadszedł czas, aby Azeroth spłonął.
– odezwał się Upadły Tytan, po czym ruszył on w stronę prawie już gotowego
portalu.
Illidan
mocował się z demonami, które próbowały go ogłuszyć. Jednak było ich za dużo, a
on czuł już porządne zmęczenie. Mimo wszystko wciąż walczył, gdyż nie wypełnił
swojego zadania. Odepchnął szybko kilka demonów, po czym przeskoczył nad
kolejnymi i pognał za Sargeras’em.
- „Muszę całkowicie odwrócić jego uwagę od
portalu. Tylko wtedy będzie można go zamknąć. Tylko jak?” – myślał w biegu
Illidan, gdy jego wzrok zatrzymał się na drobnej ranie, zadanej przez orka. – „No jasne! Przecież on nigdy wcześniej nie
został zraniony.” – wpadł na pomysł Illidan, po czym przyśpieszył tempo.
Gdy znalazł się tuż przy Tytanie, skoczył on szybko i zatopił oburącz glewie w
skórze Sargerasa, wystrzeliwując przy okazji w ranę dwa pociski demonicznego
ognia. Tytan momentalnie się zatrzymał i spojrzał zdziwiony na elfa. Jego uwaga
skupiła się tylko i wyłącznie na nim. To była ta szansa.
- „TERAZ, MALFURIONIE!!!”
* * *
Młody druid
wzdrygnął się na usłyszany głos brata. Nie czekał ani chwili dłużej i krzyknął
do Krasus’a i Rhonin’a.
- Teraz!!! –
po czym cała trójka rzuciła czar, który zachwiał stabilność portalu. Wtedy to
właśnie z głębi przejścia wyczuli olbrzymią wściekłość, należącą do samego
Sargerasa. Tytan próbował coś jeszcze zdziałać, ale nie mógł już nic zrobić.
Potężny portal zaczął się rozpadać.
- Nadciąga
katastrofa! Musimy uciekać! – krzyknął Krasus, a reszta się z nim zgodziła.
Zawrócili smoki i zaczęli oddalać się jak najdalej od Studni. Tyrande ostatni
raz odwróciła głowę i spojrzała na portal, w którym znikną ten, który ją
kochał.
- Illidan’ie…
- szepnęła smutno, opłakując młodego elfa.
* * *
Po spaczonej
ziemi tarzał się Illidan, krzycząc w niebogłosy. Takiego bólu nie czuł nigdy, a
torturował go rozwścieczony Sargeras. Nagle cierpienie ustało, a chłopak
popatrzył wyczerpany na swojego kata.
- Nie
zamierzam dłużej się tobą zajmować, Illidan’ie. Miałem w planach uczynić cię
demonem, abyś wiernie służył Legionowi. Ale to z twojej
winy nie przybyłem do Azeroth, więc nie dam ci już drugiej szansy. Teraz
umrzesz, a twoja dusza na zawsze pozostanie w rozpaczy. – zawyrokował
Tytan, po czym wziął zamach swoim mieczem. Illidan obserwował ze spokojem, jak
ostrze zbliża się do niego. W jego głowie przeleciały wspomnienia z całego
życia. Dzieciństwo u boku brata i przyjaciółki, nauka magii, wspólne wypady w
czasach młodości, leżenie na polanie we trójkę, nieudana nauka druidyzmu u
nauczyciela Malfurion’a, pocieszanie i motywowanie Tyrande do zostania
kapłanką, aż wreszcie ich ostatnie spotkanie. Na to wspomnienie Illidan
uśmiechnął się smutno i zdążył jedynie wyszeptać:
- „Za twoje
serce, ukochana.” – po czym nastąpiło potężne uderzenie i pochłonął go mrok.
Nie czytałam tej trylogii i nie pociąga mnie ta tematyka ale przeczytałam i uważam, że jest to całkiem dobrze napisane.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Anonimowa 2
To bardzo dziękuję za poświęcenie! Bardzo mi miło z tego powodu. Mam nadzieję, że nie tylko Ty tak uważasz.
UsuńPozdrawiam!!!
Witam,
OdpowiedzUsuńno jestem, mam nadzieję, że przerwy nie będą zbyt odległe, w razie czego jak będę widziała, że się przedłuża, to będę się odzywała informacyjnie ;]
a nie przedłużając, cóż ja kogę powiedzieć, nie znam tego świata, więc no moja wiedza znikoma, bodajże mi się podobało i to bardzo, i chętnie przeczytałabym coś jeszcze...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Dziękuję bardzo za komentarz! Miło mi, że się podobało, ale przede wszystkim za to, że napisałaś. mam w planach napisać jakąś dłuższą historię, może nie konkretnie w tym uniwersum, ale w rzeczywistości. Ale są to szczątki, ledwie zarys, ale może jak czas pozwoli i wena, kto wie. To, że nie jest ci to znane, nie oznacza, że się tu nie znajdziesz. bardzo mi zależny na opinii wszystkich, a nie tylko fanów. Daje to obiektywną ocenę, na czym bardzo mi zależy.
UsuńDziękuję raz jeszcze i zdrowia życzę. Pozdrawiam!!!
Witam,
OdpowiedzUsuńto ja drogi autorze... ponownie, no cóż trochę czasu minęło, ale niestety nic na to nie poradzę, cóż jak mam się usprawiedliwić to no cóż ponad miesiąc spędziłam w szpitalu, no i jeszcze doszła taka sprawa, że blogi na onecie miały być usunięte, więc bardzo ucieszył mnie fakt, że termin został zmieniony na koniec lutego, dzięki temu mogłam coś zdziałać jeszcze...
ale tak wracając do tego tekstu... tematyka mi zupełnie obca... no cóż bywam w tematyce Naruto i Pottera ostatnio, ale tak powiem czytało mi się rewelacyjnie, po prostu bardzo ciekawie przedstawiasz wszystko, i nie mówię nie, że nie zagłębię tej tematyki bardziej, więc wniosek taki, że rewelacja... i chętnie jeszcze coś w tej tematyce przeczytam.... no więc teraz zabieram się za „Naruto” ;]
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Aga
A odpowiedź mi tak szczerze: z powyższą Anonimową się znacie?! Bo tak podobnie piszecie, czuć podobne charaktery. oczywiście tak z ciekawości pytam, nie trzeba odpowiadać. :D
UsuńMniejsza o to, mam nadzieję, że wszystko dobrze, po szpitalu obyś była zdrowa, oraz dziękuję za komentarz. Chciałbym co nie co tutaj jeszcze napisać, ale to zależy od weny i pomysłowości. Więc szanse podobne, jakby piorun miał strzelić w to samo miejsce. :D
Zdrowia życzę i pozdrawiam!!!
Hej, hej, hej,
OdpowiedzUsuńdopiero co zawitałam tutaj, a już mi się bardzo podoba... ale zacznijmy od początku, przyznam się tak bez bicia, nie znam tej tematyki, tego świata, (czytanie blogów zaczęłam od naruto wiele lat temu, a teraz czytam opowiadania stilles/derek, no i przekonuję się powoli do tematyki pottetowskiej), ale tak wspaniale tutaj wszystko ukazałeś, że chce się po prostu więcej, no i tekst bardzo wciąga...
za witam tutaj na bardzo długo...
a teraz zabiorę się chyba za naruto, albo za miraculum, jeszcze się zobaczy ;)
Multum weny Tobie życzę...
Pozdrawiam serdecznie i cieplutko Iza
Dzięki wielkie za komentarz i życzenia! Miło mi, że cię ta historia zainteresowała. Dziękuję za miłe słowa i życzę podobnych wrażeń z czytania. Pozdrawiam!!!
Usuń