niedziela, 6 sierpnia 2017

One-shot 1.

Co tu będę dużo mówił. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Nawet jeśli nie interesuje was ta historia, to proszę, żebyście to jednak przeczytali i mi napisali, jakie macie odczucia. Chodzi mi o styl, możliwe błędy, lub jak coś kuje was w oczy i przyprawia o mdłości. Bo jak mi takowe wskażecie, to być może przyszli czytelnicy ujrzą to już poprawione i nadające się do czytania. Bardzo o to proszę!
Pomysł przyszedł mi do głowy dawno, ale napisałem to dość szybko. Nieraz poprawiałem i mam nadzieję, że to już wszystko, co mogłem zrobić. Jest to na podstawie trylogii autora R. A. Knaak'a. jak ktoś się zainteresuje, to znajdzie. Polecam. Jest to już typowy paring, mój pierwszy, więc liczę na waszą szczerość i, jeśli będzie trzeba, konkretną krytykę. Bardzo chcę wiedzieć, co udało mi się napisać.
Dobra, bez zbędnego gadania. Zapraszam!!!



- „Ból… zmęczenie… strach.”

To właśnie czuł w tej chwili Illidan Stormrage. Tuż pod jego nogami walały się truchła zabitych demonów, a wokół niego znajdowała się jeszcze spora ich grupa. Nawet nie wiedział, czy stoi on na ziemi, czy na ciałach poległych już pomiotów. Jego miecz był cały zielony od krwi demonów, a w jego lewej ręce bez ustanku płoną demoniczny ogień. Sam młodzieniec czuł coraz większe zmęczenie.

W jego kierunku ruszył kolejny już Felguard (demoniczny strażnik). Ten niebiesko-skóry pomiot zamachną się potężnym toporem w stronę elfa, który obserwował go czujnie przez opaskę na swojej twarzy. Czas, który spędził, udając sprzymierzeńca Płonącego Legionu, pozwolił mu poznać mocne i słabe strony poszczególnych ras demonów. Ten zaś osobnik miał dość dużą siłę uderzenia, ale on i jemu podobni byli za to powolni i często przygłupi. Dlatego też młodzieniec uniknął zwinnie ciosu, po czym wykonał szybkie cięcie przez brzuch i pierś przeciwnika. Felguard zdołał jedynie stęknąć, po czym poległ martwy. Illidan nie miał czasu na przerwę, gdyż już w jego stronę biegł rozwścieczony Felhound (demoniczny ogar). Te zwierzęta były wręcz zabójcze przeciwko magom i czarodziejom. Na zewnątrz pokrywała je czerwona skóra, z grzbietu wyrastało kilka par ohydnych macek, zaś pysk posiadał ogromne kły, gotowe rozszarpać każdego wroga w ich pobliżu. Za pomocą swoich macek były w stanie wyczuwać i wysysać energię magiczną z dowolnej istoty. Zaś sama ich budowa nadawała im szybkości i siły. Może przy pierwszym spotkaniu były one dużym wyzwaniem dla Illidan’a, ale teraz uważał je jedynie za zwierzynę. Kluczem do sukcesu było pozbycie się ich macek, dzięki czemu można później zabić je za pomocą magii. Tak więc gdy demon zaatakował, elf wykonał szybki skok, tnąc przy okazji cały grzbiet potwora. Zwierzę zaskowyczało, a przez brak swoich macek Illidan rzucił tylko w jego stronę ognistą kulę, spalając przeciwnika na popiół.

Gdy młodzieniec walczył z kolejnym demonem, nie zauważył on, jak jeden z Felguard’ów go okrążył i już wymierzał silny cios w plecy Illidan’a. Jednak kiedy elf się odwrócił, tamten demon akurat został trafiony strzałą w głową. Gdy Illidan popatrzył, skąd przybyła ta strzała, ujrzał swoją przyjaciółkę, Tyrande Whisperwind. Stała ona w pewnej odległości od przyjaciela, mierząc już ze swojego łuku w kolejnego demona. Była ona znajomą Illidana już od najmłodszych lat, a niedawno została przyjęta w poczet kapłanek bogini Elune. Miała ona długie, zielone włosy, fioletową cerę oraz świecące na niebiesko oczy, jak większość elfów. Była bardzo piękną i urodziwą dziewczyną, choć w tej chwili nie reprezentowała się znakomicie. Ubrana była w poszarpaną, białą sukienkę, na której znajdowały się też ślady własnej krwi. Jej twarz zaś nie została w żaden sposób zraniona.

Ci dwoje walczyli z siłami Płonącego Legionu wśród ruin jakiejś posiadłości, niedaleko Studni Wieczności. Studnia zaś była olbrzymim jeziorem, o barwie ciemnej jak węgiel. Była ona najpotężniejszym źródłem magicznym na świecie, z której korzystali elfi magowie. Jednak wraz z przywołaniem demonów, jej moc została użyta do stworzenia portalu do świata tych potworów. To przejście miało być tak potężne i stabilne, aby mógł przez nie przejść sam Władca Legionu, Upadły Tytan, Sargeras. Jego przybycie równało się z zagładą tego świata.

Po pewnym czasie Illidan’owi udało się w końcu pokonać ostatniego demona. Wiedział on jednak, że na ich miejsce przybędą kolejne demony, przysyłane przez jednego z generałów Płonącego Legionu, o imieniu Mannoroth. Wyczerpany młodzieniec upadł z wycieńczenia na ziemię.

- Illidan! – krzyknęła przerażona Tyrande, podbiegając szybko do przyjaciela. Gdy go obejrzała, ujrzała dwie świeże rany, zadane z demonicznej broni. – Jesteś ranny!

- T-to n-nic, Tyrande. – sapnął młodzieniec, tamując ręką krwotok z jednej rany. Ostrza demonów były najczęściej zatrute, a wśród elfów nie było jeszcze na nie odtrutki. Lecz Illidan, z racji tego, że otrzymał trochę demonicznej mocy od samego Sargeras’a, był na nią uodporniony.

- Nie ruszaj, zaraz cię uleczę. – rzekła twardo dziewczyna, wznosząc modlitwę do Elune. Każda kapłanka tej bogini potrafiła leczyć wszelkie rany, uprzednio prosząc o łaskę bogini. Z niejasnych powodów Elune była bardzo przychylna w stosunku do młodej dziewczyny. W jednej chwili wokół dłoni Tyrande zajaśniała jasna poświata, którą skierowała na rany przyjaciela. Po kilku minutach nie było po nich śladu.

- Dziękuję,… Tyrande. – rzekł z małym uśmiechem elf, powodując rumieniec u przyjaciółki. Za każdym razem, kiedy albo on, albo jego brat chwalili jej umiejętności, dziewczyna momentalnie się rumieniła. Illidan, jego bliźniak Malfurion, oraz  Tyrande stanowili zgraną paczkę. Całe dzieciństwo spędzali na wspólnych zabawach i przygodach. I właśnie wtedy, w nieokreślonym czasie, obaj bracia zaczęli darzyć przyjaciółkę czymś więcej niż przyjacielską miłością. Nawet się nie zorientowali, kiedy zaczęli rywalizować o serce Tyrande. Mimo starań Illidan’a, uczucia dziewczyny zaczęły kierować się w stronę jego brata. Gdy oboje przyznali się do swoich uczuć, Illidan nie mógł tego znieść, co skutkowało jego odejście od przyjaciół i dołączenie do demonów, szukając własnego sposobu na ich zniszczenie. Wtedy to właśnie Sargeras obdarował go demoniczną mocą, ale miało to swoją cenę. Jego oczy zostały wypalone, zaś na piersi pojawiły się magiczne tatuaże, dzięki którym mógł posługiwać się magią Fel. W miejsce zaś oczu zostały wstawione płonące zielonym światłem kamienie, za których pomocą był w stanie widzieć magię we wszystkich obiektach na świecie.

W czasie, gdy realizował on plan pokonania Legionu, Tyrande została złapana przez demony. Przyprowadzili oni ją do pałacu Azshary, królowej Nocnych Elfów, która była w zmowie z Sargeras’em. To właśnie dzięki niej i jej wiernym czarodziejom udało się wprowadzić demony do Azeroth. Rozkazała ona zamknąć Tyrande w pałacowym więzieniu, nic przy tym nie mówiąc, że Illidan ją „zdradził”. Wkrótce dziewczyna została uwolniona przez grupę elfickich magów, którzy nie podzielali wizji Azshary. Postanowili oni uciec z pałacu i przyłączyć się do elfów walczących o przywrócenie pokoju. Jednak w czasie ucieczki zostali oni zaatakowani przez demony, a w całym tym gwarze Tyrande zleciała z wierzchowca i została całkowicie sama. Wtedy właśnie została ona odnaleziona przez Illidan’a.

* * *

Wspominając całą tą historię, młodzieniec nie spuszczał wzroku z ukochanej. Mógł sobie wmawiać, co chciał, ale wiedział, że Tyrande zawsze będzie tak piękna. Choć zdawał sobie sprawę, że jej serce jest oddane Malfurion’owi, to był pewny, że nigdy nie przestanie jej kochać. To patrzenie na nią zaczynało ją trochę krępować, aż nagle te miłe chwile zostały przerwane. Po okolicy rozniósł się tupot dużych nóg, a po chwili obecna para ujrzała ich właściciela. Był to potężnie zbudowany Doomguard (strażnik zagłady). Demon ten miał ciemnozieloną skórę, umięśnione ręce i nogi, a z pleców wyrastały mu wielkie demoniczne skrzydła. Szedł on spokojnie w stronę Illidan’a i Tyrande, a za nim przemierzała grupa służących mu demonów. Strażnicy Zagłady byli całkiem wysoko postawieni w szeregach Płonącego Legionu.

Gdy demon zbliżył się do elfów, odezwał się do nich suchym, acz wręcz piekielnym głosem.

- Muszę przyznać, że silni z was przeciwnicy. Aż trudno uwierzyć, że udało się wam zabić tak wielu naszych żołnierzy. – na usłyszane zdanie Illidan wyprostował się dumnie.

- To tylko nic niewarte pomioty, które trzeba zabić. Nie są dla nas żadnym zagrożeniem. Większą uwagę zwracam na groźniejszych przeciwników. – oświadczył poważnie, zaś demon spojrzał na niego z lekkim rozbawieniem.

- Domyślam się.  Uprzykrzaliście życie Mannoroth’a tak długo, aż wreszcie kazał mi was niezwłocznie zgładzić. A zwłaszcza ciebie, zdrajco. – rzekł w stronę Illidan’a. – Twoja pomoc w tworzeniu portalu była bardzo przydatna, ale przestałeś być nam już potrzebny. Dobrze się złożyło, że akurat teraz postanowiłeś wrócić do swych marnych przyjaciół. Nie martw się, spotka ich taki sam los, co twój. A zaczniemy od twojej słodkiej przyjaciółeczki. – wyszczerzył zęby w stronę przerażonej Tyrande, gdy dokładnie pomiędzy nimi staną wściekły Illidan.

- Będziesz musiał najpierw minąć mnie, demonie! Już wkrótce twoje ciało będzie leżeć pod moimi stopami.

Strażnik zaśmiał się zuchwale na oświadczenie elfa, a po chwili ponownie spojrzał w jego stronę.

- Chyba pomyliły ci się miejsca, marna istoto. To ja postaram się z tobą szybko skończyć. – rzekł pewnie, a w jednej chwili w jego dłoniach pojawiła się niezwykła broń. Były to podwójne ostrza, złączone za pomocą uchwytu, który był zasłonięty przez bogato zdobioną płytę. W każdej dłoni trzymał jedną taką broń. – I nie nazywaj mnie „demonem”, jak jakiegoś podrzędnego sługę. Moje imię to Azzinoth, jeden z dowódców Płonącego Legionu. Zapamiętaj sobie to imię. Wiedź, że nie jesteś gotowy na walkę ze mną. – oświadczył Azzinoth, przygotowując się do starcia. Illidan również podniósł miecz, a w lewej ręce zapłoną demoniczny ogień.

- To raczej ty będziesz pamiętany jako ten, który został pokonany przez Illidan’a Stormrade’a! – krzyknął elf, po czym obaj rzucili się na siebie.

Elf i demon ścierali się przez kilka minut. Mimo swoich dużych umiejętności w władaniu mieczem, Illidan musiał przyznać, że Azzinoth jest równie biegły w swoich ostrzach. Panowanie nad dwoma takimi broniami było bardzo skomplikowane, ale to również sprawiało, że ich ataki były trudne do sparowania. Młodzieniec ciął przeciwnika w bok, ale ten zablokował atak jednym ostrzem, a drugim wymierzył pchnięcie w odsłonięty brzuch elfa. Illidan zdołał uniknąć ciosu, rzucając demonicznym ogniem prosto w twarz agresora. Czar jednak również zablokował za pomocą szerszej strony jednego z ostrzy. Taka potyczka trwała jeszcze jakiś czas, a szala przewagi przechylała się z każdym krokiem na stronę Azzinoth’a. Illidan był już bardzo zmęczony, ale w ogóle nie prosił o pomoc od Tyrande. Sama dziewczyna nie wspomagała go, choć bardzo tego chciała. Wiedziała jednak, że przyjaciel by sobie tego nie życzył. Był uparty i dumny, jeśli chodzi o walkę. Jedyne, co mogła robić, to obserwować pojedynek z coraz większym przerażeniem. Sytuacja nie była kolorowa, a ona martwiła się coraz bardziej.

W pewnym momencie młodzieniec nie wytrzymał już tempa w walce z Azzinoth’em. Zablokował on cięcie z góry, wymierzone w jego twarz, ale wtedy sapnął ze zmęczenia, tracąc czujność. Demon to wykorzystał i, nadal przytrzymując miecz jednym ostrzem, drugim zaś zadał cios od dołu w broń elfa, łamiąc ją w tym miejscu. Siła tego ataku odrzuciła Illidan’a na kilka metrów. Azzinoth zaś zaśmiał się tryumfalnie.

- Haha! Tylko na tyle cię stać? Inni przeciwnicy byli bardziej upierdliwi. Twoja porażka zaczęła się już wtedy, kiedy po raz pierwszy mnie ujrzałeś. Jednak nie uda ci się ocalić przyjaciółki. – rzekł demon, pewny wygranej i wykonał potężny zamach oburącz w leżącego na ziemi elfa. Ten zaś spojrzał na przerażoną twarz ukochanej, której oczy rozszerzały się z coraz większym niedowierzaniem. Ten moment nim wstrząsnął.

- „Już… nigdy… więcej!” – krzyknął w myślach i przeturlał się szybko w bok, unikając ciosu w ostatniej chwili. Na twarzy Azzinoth’a pojawiło się zdziwienie, a Illidan wykorzystał jego nieuwagę i wycelował obiema dłońmi w jego złożone ręce. Wykonał czar, wystrzeliwując większy demoniczny pocisk, powodując wybuch. Po okolicy rozniósł się ryk Azzinoth’a, który złapał się za zewnętrzną stronę jednej z dłoni, gubiąc tym samym jedną broń. Gdy spojrzał na przeciwnika, w jego oczach Illidan widział już tylko czystą wściekłość.

- ZAPŁACISZ MI ZA TO!!! – ryknął złowieszczo, rzucając się na Illidan’a. Ten uskoczył przed ciosem i wylądował koło zostawionych przez właściciela podwójnych ostrzach. Nie mając innej opcji, chwycił za rączkę i podniósł broń. Nie była taka ciężka, na jaką wyglądała. Nie miał jednak czasu, aby się z nią przyswoić, gdyż Azzinoth ponowił atak.

Nastąpiła kolejna wymiana ciosów, w której nastąpiło wyrównanie szans. Illidan czuł się świetnie z tymi ostrzami i szybko uczył się ich używać. Każda kolejna minuta walki zwiększała jego umiejętności. Zadawał więc coraz to inne ciosy w demona, rzucając w tym samym czasie ogniste czary. Było widać, że Azzinoth jest coraz bardziej zdezorientowany. Jednak to sprawiało, że czuł tylko większą złość do Illidan’a. Gdy młodzieniec zablokował następny atak demona, ten kopnął elfa z dużą siłą, przewracając go na ziemię kilka metrów dalej. Nie czekając, rzucił się w stronę przeciwnika, z zamiarem przybicia go do ziemi mocnym zamachem jednym z ostrzy. Mimo wszystko Illidan nie stracił czujności i zauważył nieostrożne odsłonięcie się demona. W odpowiednim momencie elf obrócił się na brzuch i wykonał szybki skok tuż przy ziemi, prosto w między nogi Azzinoth’a, unikając ataku. Nie wahając się, w chwili dotknięcia ziemi rzucił się tyłem w stronę Azzinoth’a, obrócił się w locie i ciął demona przez całą długość pleców. Przeciwnik skrzywił się zaskoczony, ale gdy chciał się odwrócić, Illidan właśnie zadał cios z obrotu, odrąbując czerep Azzinoth’a.

Straż przyboczną objął strach, a Tyrande westchnęła z ulgą. Illidan stał wyprostowany, patrząc władczym wzrokiem na demony, ale dziewczyna widziała, że to tylko pozory. Jej przyjaciel ledwo stał na nogach, a czekała ich jeszcze 10-cioosobowa grupa przeciwników. Podniosła więc łuk i wypuściła strzałę w pierwszego demona. Ten padł natychmiast, raniony w głowę. Młodzieniec zaś schylił się i podniósł drugie ostrze Azzinoth’a, po czym ruszył na przeciwników. Choć czuł, że ledwo może się poruszać, Illidan wykrzesał z siebie ukryte siły, zabijając ostatnie pomioty. Na widok jego ataku, demony zaczęły wrzeszczeć i uciekać przed nim, ale on nie zamierzał im na to pozwolić. Wśród tych krzyków zdołał usłyszeć zdanie:

- Włada nad nimi! Dzierży glewie Azzinoth’a! Jak tego dokonał?!

Gdy wszystkie demony leżały martwe, Illidan zaczął się przypatrywać nowo zdobytej broni.

- „A więc to glewie Azzinoth’a. Taką mają nazwę. Muszę przyznać, że dobrze na mnie leżą te ostrza. …Chyba je zatrzymam.” – pomyślał zadowolony, a po chwili usłyszał głos ukochanej.

- Illidan! – krzyczała ze łzami w oczach, a gdy na nią spojrzał, momentalnie sobie przypomniał, jak bardzo jest wyczerpany. W jednej chwili upadł na ziemię. – Illidan! Co za szczęście, nic ci nie jest! Tak się martwiłam! – krzyczała szczęśliwa dziewczyna, przytulając chłopaka do siebie. Ten zrobił głupią minę i się lekko zmieszał. – Nigdy więcej tak nie rób! Nawet nie próbuj! Jeśli coś by ci się stało, nie zniosłabym tego! – mówiła szlochając, a chłopakowi całkowicie odjęło mowę. Po chwili również ją objął i gładził uspokajająco.

- Spokojnie, Tyrande. Nic mi nie jest. No już, uspokój się, już dobrze. – szeptał jej do ucha, powoli ją uspokajając. Odsunął się lekko od niej i położył dłoń na jej policzku, ścierając łzę. – Nie pozwolę, abyś kiedykolwiek płakała z mojego powodu. Już nigdy, Tyrande.

Przez kilka sekund patrzyli sobie w oczy, a dziewczyna czuła się coraz bardziej zawstydzona. Gdy patrzyła w demoniczne światło spod opaski Illidana, Tyrande miała wrażenie, jakby widziała jego dawne oczy. W tej chwili dar od demonów nie sprawiał wrażenie czysto złej magii. W tych „oczach” widziała uczucie, jakie zaobserwowała u przyjaciela już jakiś czas temu. Za każdym razem, kiedy tak na nią patrzył, czuła się nieswojo. Zupełnie jakby chłopak ją uwielbiał, a ona na to nie zasługiwała.

* * *

Zanim oboje mogli zrobić cokolwiek więcej, usłyszeli w oddali potężny wstrząs. Coś się działo nad Studnią Wieczności. Portal stawał się coraz większy, a tuż nad jeziorem lewitowała Dusza Smoka, magiczny smoczy dysk. To właśnie w tym przydał się Illidan Legionowi. Ten artefakt posiadał moc Pięciu Smoczych Aspektów, strażników Azeroth, które otrzymały swą moc od samych Tytanów. Miał zostać użyty do zniszczenia demonów, ale niespodziewanie smoki zostały zdradzone. Neltharion, Aspekt Ziemi, przywódca czarnych smoków, odwrócił się przeciwko własnym przyjaciołom. To on stworzył dysk i przekonał pozostałe Aspekty, aby wlały swą moc w artefakt. Gdy tak się stało, w odpowiednim momencie zaczął realizować swój prawdziwy, szaleńczy plan. Zamierzał zgładzić wszystkie smoki, dając władzę nad Azeroth tylko swoim dzieciom. Przy życiu pozostawiłby tylko Alexstrasze, Aspekt Życia, i Ysere, Aspekt Snów, aby posłużyły mu do zwiększania swego potomstwa. Jednak moc w Duszy Smoka była większa, niż się tego spodziewał. On sam nie był w stanie nad nią zapanować, przez co jej potęga wpłynęła na wygląd i szaleństwo Neltharion’a, niszcząc jego ciało. Dodatkowo Aspekt został dotkliwie poraniony przez inne smoki, przez co musiał uciec z pola walki.

 Zarówno Illidan, jak i Malfurion zdołali odnaleźć jego kryjówkę. Gdy druid uciekł z legowiska z Duszą Smoka, na drodze stanął mu Illidan. Brat odebrał mu artefakt i zabrał go do pałacu Azshary. Stąd właśnie Dusza Smoka stała się źródłem mocy, potrzebnej do otwarcia portalu dla Sargeras’a.

 Gdy Illidan i Tyrande spojrzeli w niebo, zza chmur wyłonił się Neltharion, Aspekt Ziemi w swej nowej postaci. Z ciała wytryskała lawa, oczy wręcz płonęły, a spojrzenie miał utkwione w swoim tworze. W pewnym momencie nastąpił grzmot. Wokół Duszy Smoka była postawiona magiczna bariera, która miała chronić artefakt w czasie rytuału. Mimo tak potężnej osłony, czarny smok parł naprzód, nie zważając na ból, jaki mu to sprawiało. Gdy dotarł do Duszy Smoka, chwycił ją z triumfem w oczach. Ten ruch złamał zaklęcia Duszy, wywołując potężny wybuch, który odrzucił zszokowanego smoka poza horyzont. Sam zaś artefakt leciał wprost do portalu, ale w ostatniej został złapany przez odział elfów, które latały na smokach nad portalem. Tym, kto ją pochwycił, był właśnie Malfurion.

Na twarzach przyjaciół pojawił się uśmiech. Brak zasilania powodowało przerwanie się rytuału i zamknięcie portalu. Tyrande już zaczęła dziękować Elune, jednak Illidan miał złe przeczucia. Portal nadal trwał i kształtował się, choć dla młodego czarodzieja było to niemożliwe. Nie rozumiał, jak to się dzieje, ale po chwili ujrzał, co się stało. Dzięki swoim nowym oczom mógł ujrzeć strumienie magii na świecie. Widział, że od tej strony nic nie zasila portalu, ale za to od strony świata demonów w przejście wlewano olbrzymią moc magiczną. Wniosek sparaliżował Illidan’a. Portal stał się na tyle stabilny, że sam Sargeras mógł kontrolować jego pełne otwarcie, używając do tego swojej mocy.

- T-to… niemożliwe. To… nie… może… się… dziać. – mówił wolno chłopak, a Tyrande spojrzała na niego zdziwiona. – To… już… koniec. Nadchodzi… Sargeras. – dokończył i upadł na ziemię. Ta informacja zszokowała dziewczynę, która popatrzyła na portal ze strachem w oczach. Nawet ona dostrzegła, że wrota powoli stają się otwarte dla zguby ich świata.

- „Cholera. Cholera! CHOLERA!” – krzyczał w myślach Illidan, uderzając pięściami o ziemię. To było dla niego nieprawdopodobne. Tyle walki, tyle poświęcenia, a ostatecznie mieli zostać zgładzeni. – Cho…le…ra. – wyszeptał cicho i schylił głowę. W tej chwili nie czuł nic innego, jak strach. On, nieustraszony Illidan, drżał z przerażenia. To, o co walczył, miało się skończyć już w najbliższym czasie.

Gdy tak leżał, nagle poczuł, jak coś pali go na policzkach. Starł to dłonią i spojrzał, co to. Ku jego zdziwieniu, była to płomienna, zielona esencja, która wypływała spod jego opaski.

- „Czy… ja…płaczę?” – spytał sam siebie, nie mogąc wyjść z szoku. Przecież stracił on oczy i teraz posiadał tylko demoniczne kamienie, dające mu nowy wzrok. Jak to więc możliwe?

Tyrande również patrzyła na niego z szokiem. To nie był już ten sam uparty, zarozumiały Illidan. W tej chwili widziała zdjętego strachem elfa, który zdał sobie sprawę ze swojej niemocy. Przed nią klęczał pokorny, ulękły mężczyzna, który wreszcie pokazał, że też odczuwa strach. Mimo że jego postępowanie nie było według niej odpowiednie, to w tej chwili cieszyła się lekko, że jej przyjaciel przeszedł taką przemianę.

Rozmyślałaby nad tym dłużej, ale w tej chwili usłyszała w głowie głos, który był dla niej jakby płomykiem nadziei.

- „Tyrande? Tyrande, czy mnie słyszysz?” – wołał głos, który od razu rozpoznała. Był to Malfurion, brat Illidana. Między bliźniakami, a później nawet również między Tyrande powstała magiczna więź. Pozwalała ona porozumieć się ze sobą na odległość, gdy bardzo mocno się nad tym skupią. To, co słyszała Tyrande, słyszał również Illidan.

- „Malfurionie! Ukochany, słyszę cię! Co za szczęście, tak się martwiłam!”

- „Ja też się martwiłem, ukochana! Nie mogłem znieść myśli, że jesteś uwięziona przez demony. Jak zdołałaś uciec? Chcieliśmy cię uratować, ale magowie powiedzieli nam, że cię gdzieś zgubili. Jesteś ranna?” – mówił z troską, a Tyrande szybko odpowiedziała.

- „Nic mi nie jest, Malfurionie. Elune nade mną czuwała. Illidan mnie uratował i razem broniliśmy się przeciwko demonom.”

- „Illidan?” – spytał zszokowany Malfurion, mając w głowie wspomnienia, kiedy to jego własny brat z nim walczył. To prawda, wyczuł blisko ukochanej obecność swojego bliźniaka.

- „Malfurion.” – rzekł sucho Illidan, gdy nagle poczuł ból w całym swoim ciele. Młodzieniec upadł na ziemię, ciężko dysząc. Choć go to zszokowało, to zdał sobie sprawę, że to wkurzony druid zadaje mu cierpienie.

- „Nie!!! Stój, Malfurionie! Zabijesz go!” – krzyczała przestraszona Tyrande, a w tym samym momencie Illidan przestał się trząść. Jednego był pewny: jego brat w końcu zmężniał.

- „Całkiem nieźle, bracie. W końcu stałeś się mężczyzną.” – rzekł zaczepnie do brata.

- „Zamilcz, Illidan'ie! Popełniłeś straszne czyny, za które będziesz musiał odpowiedzieć. Za wszystko, co uczyniłeś, słono zapłacić.”

- „Niech tak będzie, bracie.” – rzekł gniewnie Illidan i ponownie spojrzał na portal, zrywając połączenie z bratem. Mógł jednak dalej słyszeć, o czym rozmawiają jego przyjaciele.

- „Nic ci nie zrobił?” – spytał z obawą druid, martwiąc się o Tyrande.

- „Nic mi nie jest, słowo. On mnie ocalił. Gdyby nie on, to demony już dawno by mnie złapały.” – wyjaśniła dziewczyna. Nastąpiła cisza, po której odezwała się powtórnie do ukochanego. – „Malfurionie! Portal nadal się otwiera. Czy ty i inni magowie możecie coś zrobić?”

- „Niestety nie, ukochana. Staramy się, jak możemy, ale nasza siła jest niczym w porównaniu z potęgą Władcy Legionu. Nie wiemy, co mamy zrobić, ale staramy się jak możemy. Czekaj!” – krzyknął nagle chłopak, przykuwając swoim głosem uwagę Illidan’a. – „Brox, co ty wyrabiasz? To szaleństwo, nie rób tego! Broxigar, nie!!!” – krzyczał pewnie na głos Malfurion, jednak nadal był dobrze słyszany przez Tyrande i Illidan’a. Oboje jednocześni podnieśli głowy w stronę stada smoków, lecących nad Studnią Wieczności. Z jednego wierzchowca zeskoczyła jakaś postać, dobrze umięśniona, o zielonym kolorze skóry. Para poznała, że jest to Broxigar, ork, który przybył wraz z tajemniczymi przybyszami, którzy swoimi umiejętnościami pomagali w walce z Legionem. Nazywali się Kracus i Rhonin. Co zszokowało Illidan’a i Tyrande, Broxigar właśnie skoczył na pewną śmierć w świat demonów.

- Brox… - szepnęła załamana dziewczyna, ubolewając nad przyjacielem. Przez ostatni czas bardzo się zżyła z zieloną postacią. Po chwili schowała twarz w dłoniach.

Illidan jednak nie spuszczał wzroku z portalu. Czyn orka podsunął mu pewien pomysł. Było to jedyne wyjście z tej sytuacji, choć wiedział, że jeśli się tego podejmie, już nigdy nie zobaczy brata i ukochanej. Popatrzył przez chwilę na smutną Tyrande, po czym postanowił. Zrobi wszystko, aby była szczęśliwa.

- Tyrande. – rzekł dziwnie spokojnie, a dziewczyna spojrzała na niego. – Muszę ci coś powiedzieć.

- Co? – spytała zaskoczona dziewczyna, a chłopak kontynuował.

- Ale bez żadnych świadków. – po wypowiedzeniu tych słów, Illidan skupił się, blokując więź swoją i Tyrande z Malfurion’em.  Bliźniak to poczuł i chciał jakoś to przerwać, ale nie potrafił.

- „Illidan, co ty wyprawiasz?! Co się tam dzieje?! Słyszysz mnie?! Tyrande, odezwij się!!!” – krzyczał wystraszony chłopak. Choć dziewczyna chciała mu odpowiedzieć, to mimo wszystko wiedziała, że nie może. Illidan już o to zadbał. Teraz jedynie, co mogła zrobić, to patrzeć ostrożnie na młodzieńca. Ten stał wyprostowany i obserwował ją spokojnym wzrokiem.

- Illidan’ie, dlaczego to zrobiłeś? – spytała lekko przestraszona.

- Ponieważ chcę z tobą porozmawiać, a Malfurion tylko by przeszkadzał. – odpowiedział Illidan. – Posłuchaj mnie. Muszę teraz coś zrobić. Coś, co może ocalić nas wszystkich. Mam plan, który pozwoli mi tego dokonać.

- Naprawdę? To wspaniale! Co musimy zrobić? Proszę, powiedź, nie ma czasu! – ucieszyła się Tyrande i pytała chłopaka o szczegóły. Ten jednak zaprzeczył głową.

- To jest coś, co muszę zrobić sam. Nie możesz mi w tym pomóc, Tyrande. – rzekł, wydawałoby się, smutno. Dziewczynę zaskoczył jego ton.

- Jak to „sam”? Nie rozumiem…

- Wybacz, ale nie mogę ci powiedzieć, co to za plan.

- Ale dlaczego?! Dlaczego to ukrywasz?! – krzyczała na niego zła, myśląc, że znów samodzielnie chce zostać bohaterem.

- Ponieważ gdybym ci powiedział, to chciałabyś mnie zatrzymać. – odpowiedział Illidan, a Tyrande momentalnie znieruchomiała.

- J-jak t-to? – zająknęła się, kompletnie zszokowana.

- Tyrande, posłuchaj mnie. Jest sposób, aby to zatrzymać. Jeśli się uda, wszystko wróci do normy, a demony zostaną pokonane. Jednak zanim to zrobię, mam do ciebie prośbę. – rzekł, a dziewczyna patrzyła na niego zdziwiona.

- Prośbę? – spytała upewniając się, a Illidan ruszył w jej stronę. Im bardziej się zbliżał, tym Tyrande miała większe podejrzenia. To zachowanie nie pasowało do chłopaka, który raczej szedł na żywioł, a nie planował. Już sama jego postać wprawiała dziewczynę w zakłopotanie. Chciała się cofnąć, ale natrafiła na kawałek ściany otaczających ich ruin.

- „Tyrande, proszę, odezwij się!!! Wiem, gdzie jesteście. Lecę po was! Proszę, odpowiedź mi!!!”

- Tyrande… - szepnął cicho Illidan, stając dokładnie przed dziewczyną. On patrzył na nią z góry, a ona musiała podnieść głowę, aby spojrzeć mu w oczy, coraz bardziej zakłopotana. - …, czy mogę cię pocałować? - Tyrande przeżyła szok na usłyszane pytanie.

- C-co? J-ja… - próbowała odpowiedzieć, ale Illidan jej przerwał.

- Proszę. – szepnął wręcz błagająco. Dziewczyna patrzyła z przerażeniem w oczy przyjaciela. – ten pierwszy… i ostatni raz.

- Illidan’ie, nie rozum… - nie dokończyła, ponieważ chłopak ją pocałował. Zszokowana Tyrande stała przez moment bezruchu, ale po chwili zamknęła oczy i oddała pocałunek.

To było coś, czego Illidan nigdy nie czuł. Wyobrażał sobie tę chwilę wiele razy, ale nawet w połowie nie czuł się tak dobrze, jak teraz. Co go ucieszyło, dziewczyna go nie odtrąciła, ale też przyłączyła się do pocałunku. Chłopak, nie kończąc czynności, objął ją w pasie, zaś Tyrande wsunęła mu palce we włosy. W tej chwili Illidan’owi spełniało się jego marzenie. Całował tą, którą kochał i za którą mógł oddać dosłownie wszystko. Choć bardzo tego pragnął, to mimo wszystko wiedział, że ta chwila nie będzie trwała wiecznie. Jeśli pozwolą sobie na więcej, to w końcu Tyrande go odrzuci, a do tego nie chciał dopuścić.

W końcu odsunął się od niej i spojrzał prosto w jej oczy. Dziewczyna stała z otwartymi szeroko oczami, kompletnie sparaliżowana. Illidan na chwilę popatrzył w niebo. Nad nimi w powietrzu leciało stado Felbat’ów (demoniczne nietoperze). Były to dużej wielkości zwierzęta na usługach Płonącego Legionu. Jeden z nich był potrzebny w planie elfa. Ponownie spojrzał on na ukochaną, która wciąż patrzyła na niego z szokiem.

- Wybacz… - szepnął z lekkim uśmiechem. - … i żegnaj, Tyrande. – rzekł nagle, po czym odwrócił się i pobiegł w stronę Studni. Ten ruch otrzeźwił dziewczynę.

- Illidan’ie? Co ty wyprawiasz?! Wracaj!!! – krzyczała przerażona dziewczyna, puszczając się biegiem za przyjacielem. Był on jednak dużo szybszy od niej i odległość miedzy nimi coraz bardziej się zwiększała. – Co chcesz zrobić?!! – pytała, ale nie otrzymywała odpowiedzi. Nagle nad nią przeleciał jakiś cień. Ujrzała Felbat’a, który kierował się w stronę jej przyjaciela.

- Illidanie, uważaj!!! – krzyknęła, ale po chwili stanęła zdziwiona. Potwór nie zaatakował chłopaka, tylko zniżył się do niego, a Illidan wskoczył na jego grzbiet. Zanim polecieli, Tyrande zobaczyła, jak w jej stronę odwraca się chłopak. Nawet stąd widziała w jego oczach smutek.

- Illidan’ie… - szepnęła kompletnie załamana, nie mając pojęcia, co chłopak zamierza zrobić. Nagle tuż nad nią rozległ się głos.

- Tyrande! Tutaj, ukochana! – a gdy spojrzała w górę, ujrzała ogromnego, zielonego smoka, który lądował tuż obok niej. Była to Ysera, a z jej grzbietu zeskoczył rozpromieniony Malfurion. – Całe szczęście, wszystko z tobą dobrze. Tak się martwiłem! Dziękuję Elune za jej opiekę. – po czym przytulił ukochaną. W normalny okolicznościach dziewczyna chciałaby, aby ta chwila trwała jak najdłużej, ale nie miała na to czasu, więc odsunęła się szybko i powiedziała.

- Malfurionie, nie mamy na to czasu! Twój brat, Illidan…, nie wiem, co chce zrobić. Powiedział mi, że ma plan pokonania demonów, ale nie wiem jaki. Gdy to powiedział, uciekł ode mnie i wsiadł na latającego demona. Malfurion’ie, ja się boję! Nie mam pojęcia, co on chce zrobić! Proszę, lećmy i go powstrzymajmy.

- Dobrze, ukochana. Lećmy. – zgodził się bliźniak, po czym wsiedli na grzbiet Ysery i ruszyli w pogoń za Illidan’em.

* * *

W stronę centrum Studzi Wieczności szybował Illidan na grzbiecie Felbat’a. Im bardziej się zbliżał, tym większe miał co do tego wątpliwości. A jeśli się nie uda i jego poświęcenie pójdzie na marne? Chłopak odgonił te myśli. Nie ważne, czy zdoła to zrobić, czy nie. Musi spróbować. Dla niej.

- Illidan’ie!!! – usłyszał głos za sobą. Gdy się odwrócił, ujrzał olbrzymiego zielonego smoka, na którym siedział Malfurion i Tyrande. To właśnie ona wykrzyczała jego imię.

- „Nie mogą mnie zatrzymać.” – pomyślał młodzieniec i zmusił potwora do szybszego lotu. Miał nadzieję, że zanim smok zdąży go dogonić, to będzie on już dokładnie nad portalem.

- Illidan’ie, zaczekaj! Co chcesz zrobić?! – krzyczała wystraszona dziewczyna.

- To, co trzeba. – odpowiedział jej krótko.

- Ale co to jest, bracie? Zatrzymaj się! Możemy ci pomóc! – dołączył się Malfurion.

- Nikt nie może mi pomóc. Muszę to zrobić sam.

- Ale dlaczego musisz to zrobić sa… - Tyrande nie dokończył, gdyż w tym momencie spojrzała na Studnię Wieczność. Błyskawicznie przypomniała sobie niedawny czyn Broxigar’a. W jednej chwili rozszerzyła oczy z przerażenia.

- Nie!!! Illidan’ie, nie możesz tego zrobić!!!

- Muszę,… Tyrande. – rzekł spokojnie Illidan i przygotował się do czynu.

- Malfurion’ie, powstrzymaj go!!! Nie pozwól mu!!! – błagała rozpaczliwie.
Illidan ponownie się odwrócił. Przyjaciele byli tuż-tuż, a smok już wyciągał wielką łapę, aby go złapać. Z pewnością by mu się to udało, ale chłopak wpadł na pewien pomysł.

- Smoku, nie wiem, czy kiedykolwiek mi to wybaczysz,… ale w sumie nie obchodzi mnie to. – rzekł z wrednym uśmiechem i, zanim ktokolwiek zauważył co się dzieje, strzelił ognistym pociskiem prosto w oko Ysery. Smoczyca ryknęła z bólu, obracając się nagle, a Malfurion i Tyrande w ostatniej chwili zdołali utrzymać się na jej grzebiecie. Ysera obróciła się w taki sposób, że jej ogon kierował się wprost w Felbat’a.

- „Wszystko przemyślane.” – rzekł zadowolony w myślach Illidan, po czym zeskoczył z wierzchowca, który został uderzony z dużą siłą ogonem smoka.

Malfurion i Tyrande obserwowali z przerażeniem, jak ich przyjaciel spada wprost do portalu. Czas jakby zwolnił. Tyrande próbowała jeszcze wykrzyczeć jego imię, ale nagle usłyszała w swojej głowie głos Illidan’a.

- „Posłuchaj mnie, Malfurionie. Musisz wiedzieć, że jeśli nawet teraz pokonamy Płonący Legion, to nie będzie koniec. Wszystko, co widziałem i czułem, ujrzysz ty. Wykorzystaj to do obrony przyszłości, mój bracie.” – powiedział spokojnie Illidan, a Malfurion ledwo skinął w jego stronę głową, nadal zszokowany. Zobaczyli, jak chłopak się lekko uśmiecha, a po chwili skupia swój wzrok na Tyrande. – „I jeszcze jedno. Opiekuj się Tyrande, bracie.” – a gdy dolatywał do portalu, w umyśle dziewczyny pojawiła się wiadomość, przekazana tylko jej.

„Żegnaj… i nie płacz już, Tyrande.” – po czym zniknął w otchłani.

- NIIIIEEEE!!! ILLIDAN’IE!!!
* * *

Młody elf wylądował spokojnie na nogach. Czuł wokół siebie popiół i żar. Gdy podniósł wzrok, ujrzał przed sobą świat demonów. Czarna, spaczona ziemia, rzeki pełne zielonych płomieni, wulkany wypluwające strumienie demonicznej lawy. A niedaleko niego znajdowały się nieskończone wojska demonów. Nie zbliżały się jednak do portalu, który znajdował się za Illidan’em, ponieważ na ich drodze stał nie kto inny, jak Broxigar. Wokół orka leżały już całe stosy trupów, ale jemu, jak widać, nie było dość. Każdy demon, który podszedł do niego za blisko, kończył na czubku jego topora. Illidan nie zamierzał stać bezczynnie i sam ruszył do ataku.

Na jego widok Brox’a przepełniło zdziwienie.

- Co ty tu wyprawiasz, mały elfie? Jak się tutaj znalazłeś?

- Tak samo jak ty i z tego samego powodu. Aby zabijać demony. – odpowiedział szorstko Illidan, przebijając pierś Doomguard’a. Na twarzy wojownika pojawił się mały uśmieszek.

- To będzie zaszczyt, umrzeć obok ciebie w walce.
- Przy tobie również. – odpowiedział podobnie elf, po czym obaj rzucili się na kolejne zastępy demonów.

* * *

Ich walka trwała już przez jakiś czas, gdy niespodziewanie została przerwana. Illidan właśnie odciął jednemu demonowi łeb, gdy nagle poczuł przejmującą wściekłość i zło. Jakaś niematerialna siła odrzuciła jego i Broxigar’a do tyłu, wywracając ich na ziemię. Gdy próbowali się podnieść, wtedy spadł na nich olbrzymi cień.

- Cóż za ciekawe połączenie. Maszyna do zabijania i zdrajca. Żałuję, że obaj odmówiliście przyłączenia się do moich szeregów. – odezwał się olbrzym, a jego głos był jak popiół i ogień. Pożoga i chaos. Gdy Illidan i Broxigar unieśli wzrok, nad sobą ujrzeli samego Władcę Płonącego Legionu, Sargeras’a. Jego skóra była jak zagrzana lawa, potężna zbroja o miedzianym kolorze, a w ręku trzymał olbrzymi miecz, który był złamany w połowie. Górną część jego ciała spowijał mrok, jednak bohaterom udało się ujrzeć płonące szkarłatnym ogniem oczy. Obaj już wiedzieli, że przyszła ich zagłada.

- Tobą zajmę się później, i to osobiście. Każdy zdrajca otrzymuje los gorszy od jakiejkolwiek śmierci. – zwrócił się zimno do Illidan’a, na którego w tej właśnie chwili rzuciła się grupa demonów. – A co do ciebie, to szkoda zabijać tak doskonałego wojownika. Byłbyś potężnym sprzymierzeńcem w mojej armii. – zwrócił się do Broxigar’a, który patrzył na niego spode łba.

- Nigdy! Za Hordę! – krzyknął i zadał cios w potężną stopę Tytana, gdyż wyżej nie mógł doskoczyć. Raczej nie wierzył, że może coś zrobić tak potężnej istocie, ale się zdziwił. Topór zdołał wbić się w skórę tytana. Niewiele, ale jednak. Sargeras ryknął straszliwie, po czym spojrzał z wściekłością na orka.

- To był błąd, nędzniku. – rzekł tylko i wymierzył silne pchnięcie olbrzymim mieczem. Rozległ się głośny łomot, a gdy podniósł on złamane ostrze, na jego czubku wisiało martwe, zielone ciało. – Nadszedł czas, aby Azeroth spłonął. – odezwał się Upadły Tytan, po czym ruszył on w stronę prawie już gotowego portalu.

Illidan mocował się z demonami, które próbowały go ogłuszyć. Jednak było ich za dużo, a on czuł już porządne zmęczenie. Mimo wszystko wciąż walczył, gdyż nie wypełnił swojego zadania. Odepchnął szybko kilka demonów, po czym przeskoczył nad kolejnymi i pognał za Sargeras’em.

- „Muszę całkowicie odwrócić jego uwagę od portalu. Tylko wtedy będzie można go zamknąć. Tylko jak?” – myślał w biegu Illidan, gdy jego wzrok zatrzymał się na drobnej ranie, zadanej przez orka. – „No jasne! Przecież on nigdy wcześniej nie został zraniony.” – wpadł na pomysł Illidan, po czym przyśpieszył tempo. Gdy znalazł się tuż przy Tytanie, skoczył on szybko i zatopił oburącz glewie w skórze Sargerasa, wystrzeliwując przy okazji w ranę dwa pociski demonicznego ognia. Tytan momentalnie się zatrzymał i spojrzał zdziwiony na elfa. Jego uwaga skupiła się tylko i wyłącznie na nim. To była ta szansa.

- „TERAZ, MALFURIONIE!!!”

* * *

Młody druid wzdrygnął się na usłyszany głos brata. Nie czekał ani chwili dłużej i krzyknął do Krasus’a i Rhonin’a.

- Teraz!!! – po czym cała trójka rzuciła czar, który zachwiał stabilność portalu. Wtedy to właśnie z głębi przejścia wyczuli olbrzymią wściekłość, należącą do samego Sargerasa. Tytan próbował coś jeszcze zdziałać, ale nie mógł już nic zrobić. Potężny portal zaczął się rozpadać.

- Nadciąga katastrofa! Musimy uciekać! – krzyknął Krasus, a reszta się z nim zgodziła. Zawrócili smoki i zaczęli oddalać się jak najdalej od Studni. Tyrande ostatni raz odwróciła głowę i spojrzała na portal, w którym znikną ten, który ją kochał.

- Illidan’ie… - szepnęła smutno, opłakując młodego elfa.

* * *

Po spaczonej ziemi tarzał się Illidan, krzycząc w niebogłosy. Takiego bólu nie czuł nigdy, a torturował go rozwścieczony Sargeras. Nagle cierpienie ustało, a chłopak popatrzył wyczerpany na swojego kata.

- Nie zamierzam dłużej się tobą zajmować, Illidan’ie. Miałem w planach uczynić cię demonem, abyś wiernie służył Legionowi. Ale to z twojej winy nie przybyłem do Azeroth, więc nie dam ci już drugiej szansy. Teraz umrzesz, a twoja dusza na zawsze pozostanie w rozpaczy. – zawyrokował Tytan, po czym wziął zamach swoim mieczem. Illidan obserwował ze spokojem, jak ostrze zbliża się do niego. W jego głowie przeleciały wspomnienia z całego życia. Dzieciństwo u boku brata i przyjaciółki, nauka magii, wspólne wypady w czasach młodości, leżenie na polanie we trójkę, nieudana nauka druidyzmu u nauczyciela Malfurion’a, pocieszanie i motywowanie Tyrande do zostania kapłanką, aż wreszcie ich ostatnie spotkanie. Na to wspomnienie Illidan uśmiechnął się smutno i zdążył jedynie wyszeptać:


- „Za twoje serce, ukochana.” – po czym nastąpiło potężne uderzenie i pochłonął go mrok.


8 komentarzy:

  1. Nie czytałam tej trylogii i nie pociąga mnie ta tematyka ale przeczytałam i uważam, że jest to całkiem dobrze napisane.
    Pozdrawiam, Anonimowa 2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo dziękuję za poświęcenie! Bardzo mi miło z tego powodu. Mam nadzieję, że nie tylko Ty tak uważasz.
      Pozdrawiam!!!

      Usuń
  2. Witam,
    no jestem, mam nadzieję, że przerwy nie będą zbyt odległe, w razie czego jak będę widziała, że się przedłuża, to będę się odzywała informacyjnie ;]
    a nie przedłużając, cóż ja kogę powiedzieć, nie znam tego świata, więc no moja wiedza znikoma, bodajże mi się podobało i to bardzo, i chętnie przeczytałabym coś jeszcze...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za komentarz! Miło mi, że się podobało, ale przede wszystkim za to, że napisałaś. mam w planach napisać jakąś dłuższą historię, może nie konkretnie w tym uniwersum, ale w rzeczywistości. Ale są to szczątki, ledwie zarys, ale może jak czas pozwoli i wena, kto wie. To, że nie jest ci to znane, nie oznacza, że się tu nie znajdziesz. bardzo mi zależny na opinii wszystkich, a nie tylko fanów. Daje to obiektywną ocenę, na czym bardzo mi zależy.
      Dziękuję raz jeszcze i zdrowia życzę. Pozdrawiam!!!

      Usuń
  3. Witam,
    to ja drogi autorze... ponownie, no cóż trochę czasu minęło, ale niestety nic na to nie poradzę, cóż jak mam się usprawiedliwić to no cóż ponad miesiąc spędziłam w szpitalu, no i jeszcze doszła taka sprawa, że blogi na onecie miały być usunięte, więc bardzo ucieszył mnie fakt, że termin został zmieniony na koniec lutego, dzięki temu mogłam coś zdziałać jeszcze...
    ale tak wracając do tego tekstu... tematyka mi zupełnie obca... no cóż bywam w tematyce Naruto i Pottera ostatnio, ale tak powiem czytało mi się rewelacyjnie, po prostu bardzo ciekawie przedstawiasz wszystko, i nie mówię nie, że nie zagłębię tej tematyki bardziej, więc wniosek taki, że rewelacja... i chętnie jeszcze coś w tej tematyce przeczytam.... no więc teraz zabieram się za „Naruto” ;]
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A odpowiedź mi tak szczerze: z powyższą Anonimową się znacie?! Bo tak podobnie piszecie, czuć podobne charaktery. oczywiście tak z ciekawości pytam, nie trzeba odpowiadać. :D
      Mniejsza o to, mam nadzieję, że wszystko dobrze, po szpitalu obyś była zdrowa, oraz dziękuję za komentarz. Chciałbym co nie co tutaj jeszcze napisać, ale to zależy od weny i pomysłowości. Więc szanse podobne, jakby piorun miał strzelić w to samo miejsce. :D
      Zdrowia życzę i pozdrawiam!!!

      Usuń
  4. Hej, hej, hej,
    dopiero co zawitałam tutaj, a już mi się bardzo podoba... ale zacznijmy od początku, przyznam się tak bez bicia, nie znam tej tematyki, tego świata, (czytanie blogów zaczęłam od naruto wiele lat temu, a teraz czytam opowiadania stilles/derek, no i przekonuję się powoli do tematyki pottetowskiej), ale tak wspaniale tutaj wszystko ukazałeś, że chce się po prostu więcej, no i tekst bardzo wciąga...
    za witam tutaj na bardzo długo...
    a teraz zabiorę się chyba za naruto, albo za miraculum, jeszcze się zobaczy ;)
    Multum weny Tobie życzę...
    Pozdrawiam serdecznie i cieplutko Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie za komentarz i życzenia! Miło mi, że cię ta historia zainteresowała. Dziękuję za miłe słowa i życzę podobnych wrażeń z czytania. Pozdrawiam!!!

      Usuń