Mam nadzieję, że czas Wam radośnie mija, choć być może dla niektórych nie jest to szczęśliwy okres. Wakacje powoli się kończą, zwiastując ponowną niewolę w przerażającym więzieniu, które nazywa się "szkoła". U mnie to jednak nie problem, ale za to ja idę do wyższego kicia. "Uczelnia"!
Wracając do sprawy. Otóż kładę na Wasze dłonie początek tej nowej serii. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu i nie zwyzywacie mnie od parodii autora. Jak wygląda ten rozdział to dowiem się dopiero od Was.
Ps. Małe ogłoszenie: za tydzień w niedzielę wyjeżdżam na dwa tygodnie w miejsce, gdzie nie będę mógł wstawić rozdziału. Dlatego też w przyszłą sobotę opublikuję kolejny rozdział, a następny po moim powrocie. Mam nadzieję, że się nie obrazicie.
Dobra, dosyć gadania! Zapraszam do czytania!!!
Prolog
Jednym z
najpiękniejszych miast na świecie było miasto Paryż. To tutaj znajdowała się
np. Katedra Notre Dam, czy wieża Eiffla. Można tu było zobaczyć różne
arcydzieła, stworzone przez dawnych artystów. Jednak jednym z głównych powodów,
dla którego przyjeżdżała tu masa turystów, był tytuł, jaki nosiło to miasto.
„Miasto Zakochanych”!
O poranku, w
jednym z domów, budziła się właśnie młoda dziewczyna o imieniu Marinette. Miała
ona ciemnoniebieskie włosy oraz fiołkowe oczy. Wydaje się być zwyczajną
nastolatką, która musi chodzić do szkoły, uczyć się, czy podrywać przystojnych
chłopaków. „Wydaje się”.
Ów
dziewczyna jest w tajemnicy superbohaterką, która pod imieniem „Biedronka”
pomaga i ratuje mieszkańców Paryża. To wszystko zawdzięcza tajemniczej istocie,
zwanej kwami o imieniu Tikki, którą dostała wraz z kolczykami Biedronki.
W tej
właśnie chwili Marinette wyskoczyła jak poparzona ze swojego łóżka. Po
wcześniejszym sprawdzeniu komórki i wywnioskowaniu, że skończyła się bateria,
poznała, że jest już spóźniona.
- O nie, o
nie, o nie! Znowu się spóźnię! Tikki, to już trzeci raz. Jak tak dalej pójdzie,
to nauczycielka wlepi mi uwagę. – krzyczała przerażona dziewczyna.
- O
Marinette, czemu ty zawsze zapominasz o podłączeniu ładowarki do telefonu? –
zapytała z uroczym uśmiechem kwami. – Jako Biedronka zwalczasz różnych
przestępców, ratujesz ludzi, a jako Marinette nie potrafisz nauczyć się ładować
wieczorem komórki? – spojrzała rozbawiona na dziewczynę, która posłała do niej
obrażone spojrzenie.
- Nie moja
wina, że prawie codziennie muszę walczyć z przestępcami, a później wracam
wycieńczona do domu. Już sama nie wiem, jakim cudem udaje mi się rozwiązywać
wszystkie zadania domowe. – zauważyła zdziwiona nastolatka. – Ohh! To takie
męczące!
- Nie martw
się Marinette! Zobaczysz, wszystko będzie dobrze. – zapewniała Tikki,
przytulając się pocieszająco do Marinette, która od razu poczuła się lepiej.
Jednak tą miłą atmosferę przerwał głos matki Marinette.
- Skarbie!
Jest 7.55! Znów spóźnisz się do szkoły!
Nastolatka
szybko oprzytomniała, wsadziła kwami do torebki i zbiegła po schodach do
salonu. Tam chwyciła swoje śniadanie, ucałowała mamę w policzek i czym prędzej
wybiegła do szkoły. Na ten widok na twarzy pani Cheng zagościł piękny uśmiech.
Powyższy obrazek przypomniał jej, jak ona się zachowywała na wieść, że się
spóźni.
***
Marinette
dobiegła do szkoły o 8.10. Jak huragan wbiła do klasy, krzycząc:
-
PRZEPRASZAM ZA SPÓŹNIENIE!
Na widok
uczennicy nauczycielka schyliła głowę, załamana. Do ciągłych spóźnień Marinette
zdążyła się przyzwyczaić, ale to już zaczynało ją męczyć.
- Marinette,
dlaczego tym razem się spóźniłaś? – spytała, wydaje się, smutnym tonem.
- Bardzo
przepraszam, ale wczoraj byłam bardzo zmęczona i z tego powodu zapomniałam
naładować komórki, przez co nie zadziałał budzik. Jeszcze raz przepraszam i
postaram się poprawić. – zapewniała pokornie dziewczyna.
- Już
dobrze, nic się nie stało. Jeszcze nie zaczęliśmy lekcji, więc nic nie
przerwałaś. Proszę jednak, abyś przychodziła o czasie na lekcję, albo będę
zmuszona wezwać twoich rodziców.
-
Oczywiście, będę pamiętać. Dziękuję pani. – odpowiedziała szczęśliwa dziewczyna
i ruszyła na swoje miejsce, rozglądając się po swoich znajomych z klasy. Była
„wielce wielbiona” Chloe, jej przyjaciółka Sabrina, przemiła Mylene, wyluzowana
Alix, wysportowany Kim, mistrz gier Max, kochana Rosie, milcząca Juleka,
artysta Nathanael, wielki Ivan, najlepsza przyjaciółka Alya oraz DJ Nino.
Oczywiście,
był jeszcze ON! Piękny jak zawsze, hipnotyzujące zielone oczy, przystojna
twarz. Mowa tu oczywiście o Adrien'ie Agreście, znanym modelu i źródle
westchnień wielu nastolatek. Jednak na początku ich znajomości dziewczyna czuła
do niego wyraźną niechęć, spowodowaną niesłusznym oskarżeniem chłopaka o
poniżanie innych uczniów. Załamany chłopak próbował kilkukrotnie porozmawiać z
Marinette, a gdy to się mu wreszcie udało, wyznał jej prawdę, oddając jej
jednocześnie swoją parasolkę w czasie deszczu przy wyjściu ze szkoły. W tamtym momencie, jakby na
skutek uderzenia magicznej różdżki, nastolatka zakochała się szczerze w
chłopaku, którego wcześniej nie lubiła. Tak więc na jego widok dziewczynie
zaczęły drzeć kolana, w brzuchu czuła motylki, język zaczął się plątać, a sama
z rozmarzonym wzrokiem próbowała dojść do swojej ławki. W jednym zdaniu: czuła
to, co każda zakochana osoba czuje na widok swojego ukochanego.
Każdy z
zebranych uczniów kiwnął z uśmiechem w stronę Marinette, poza jedną. Tym kimś
była Lila, nowa uczennica, która niedawno zaczęła chodzić do tej szkoły. Ona
sama nie wzbudzała dużego zaufania, z racji tego, że była nie tak dawno jedną
ze złoczyńców, których musi zwalczać Biedronka. Obie dziewczyny nie przypadły
sobie do gustu, czego przyczyną było to, że obie próbują zdobyć Adrien’a. Sam
wymieniony nie potrafi nawet tego dostrzec, przynajmniej w przypadku Marinette.
* * *
Gdy nadeszła oczekiwana przerwa, Marinette udało się w końcu spokojnie pogadać ze swoją
najlepszą przyjaciółką, Alyą.
-
Dziewczyno, poważnie? Znów zapomniałaś nastawić budzika? Pamiętasz o wszystkich
zajęciach dodatkowych Adrien’a, a sama nie możesz załadować komórki? – pytała
rozbawiona rudowłosa.
- Nie
dobijaj mnie. – odpowiedziała załamana dziewczyna. – Muszę się teraz pilnować,
albo nauczycielka wezwie moich rodziców. To będzie straszne!
- Nie martw
się, mam świetny pomysł na poprawienie twojego humoru.
- Niby jaki?
- Dostałam
dzisiaj info, że „twój przyszły chłopak” Adrien ma dzisiaj sesje zdjęciową pod
wieżą Eiffla.
- Co?!
Naprawdę?! – w Marinette znów wstąpiła energia.
-
Oczywiście. – odpowiedział rudowłosa z pewnym siebie uśmiechem. - Przecież
wiesz, że ja zawsze mam rację.
- Ohh, to cudownie! Będę mogła napawać się
widokiem Adrien’a! Może uda mi się go później zaprosić na lody? – zapytała
podekscytowana dziewczyna Alya’ę, która od samego patrzenia na przyjaciółkę
omal nie wybuchnęła śmiechem.
- Na twoim
miejscu byłabym ostrożna. Podejrzewam, że na tą sesję może przyjść Lila i
będzie sama szukała szczęścia. – rzekł spostrzegawczo Alya, a Marinette od razu
sposępniała.
* * *
Po skończeniu zajęć z budynku wyszli dwaj
przyjaciele, Adrien i Nino.
- No
nareszcie koniec. Nie mogę się doczekać, kiedy położę się na łóżku i popracuję
nad nowymi bitami. Ale zanim to nastąpi, Adrien, nie chcesz może skoczyć do
kina, czy do któregoś salonu gier? – spytał Nino. Adrien tylko uśmiechną się
przepraszająco.
- Wybacz
Nino, ale teraz nie mam czasu. Muszę iść na kolejną sesję zdjęciową. Ale za to
możemy gdzieś wyskoczyć jutro lub później, co ty na to?
- Pomysł
dobry, tylko chłopie, czy ty się nie przepracowujesz?
- Przecież
wiesz, jaki jest mój ojciec, a tak poza tym to się już do tego przyzwyczaiłem.
No wybacz, ale muszę już lecieć, bo się spóźnię. – odpowiedział Adrien i ruszył
w stronę wieży Eiffla, machając na pożegnanie do przyjaciela. Gdy już się
oddalił, z jego białej koszuli wyleciał Plagg, małe czarne kwami.
- Adrien, a
nie moglibyśmy wpaść do jakiegoś sklepu, aby kupić camembert? Zgłodniałem od
tego przebywania w twojej szkole. – rzekł smętnie Plagg, a chłopak od razu się
uśmiechnął.
- Ty tylko
szukasz byle jakiego pretekstu, aby wcinać ser. Może na początku bym ci
uwierzył, ale znam cię nie od dziś, Plagg. – odpowiedział wesoło Adrien i
schował przyjaciela z powrotem do koszuli. Adrien był drugim superbohaterem,
który jako „Czarny Kot” bronił Paryża wraz z Biedronką. Chłopak darzył
dziewczynę silnym uczuciem, ale za każdym razem, kiedy próbował ją poderwać, ta
odrzucała jego zaloty, nie wiedząc, że zbywa tym samym swojego ukochanego Adrien’a. Ironia losu, co?
Podczas
kiedy chłopak kierował się na miejsce sesji, tuż za nim szły: wniebowzięta
Marinette i wspierająca przyjaciółkę Alya. Na miejscu rozpoczęła się sesja
zdjęciowa, a dziewczyny usiadły w okolicy, z czego tylko jedna napawała się
widokiem pozowanego blondyna, a druga poprawiała sobie humor przez obserwowanie
zachowań przyjaciółki. Całe wydarzenie trwało aż do wieczora, z czego w między
czasie potwierdziły się słowa Alya’i: Lila zjawiła się na sesji i ponownie
podjęła próbę rozkochania w sobie Adrien’a. Przez swą nieśmiałość Marinette
mogła tylko zgrzytać zębami na ten widok, ale humor jej się poprawił, kiedy
Lila odeszła spod wieży z niczym.
* * *
Gdy
dziewczyna doszła wieczorem do domu i weszła do swojego pokoju, rozmarzona
rzuciła się na swoje łóżko.
- Ohh Tikki!
Adrien tak świetnie dzisiaj wyglądał podczas sesji. Jak ja bym chciała, aby
poszedł gdzieś ze mną np. do kina. Wyobrażasz sobie taką sytuację?
-
Oczywiście, Marinette. – odpowiedziała radośnie kwami i zaczęła naśladować głos
Marinette. – Adrien, czy po-po-do-ba ci się ten fi-film? – jąkała się Tikki, a
dziewczyna rzuciła w jej stronę poduszką.
- Bardzo
śmieszne. – rzekła Marinette, śmiejąc się przy okazji. – Muszę przyznać, że był
to bardzo udany dzień. Nie wlepiono mi nagany, patrzyłam na Adrien’a, Lila nie
poderwała MOJEGO Adrien’a, a przez cały dzień nie potrzebowano Biedronki. Mimo
wszystko jestem padnięta. – zakończyła wypowiedź dziewczyna i na potwierdzenie
swoich słów ziewnęła potężnie.
- Tylko nie
zapomnij podłączyć ładowarki. – przypomniała Tikki, śmiejąc się cicho, a
dziewczyna rzuciła jej pozytywnie gniewną minę. Po kilku minutach Marinette
ułożyła się wygodnie na łóżku, a kwami obok niej na poduszce.
* * *
W tej samej
chwili również Adrien kładł się do łóżka, a Plagg wcinał jeszcze resztki
camembert’a przed snem. Po kilku minutach i on pofrunął spokojnie do chłopaka,
aby ułożyć się obok niego.
Cały Paryż
zaczynał powoli cichnąć, a jego mieszkańcy zapadali jeden po drugim w sen,
śniąc o swoich jutrzejszych planach i późniejszych marzeniach. Jednak nie
wszyscy.
***
W jednej z
uliczek stała w ciemności pewna postać w dość młodym wieku. Obok niej w
powietrzu unosiła się tajemnicza istota, lecz nie można było wywnioskować jaka,
przez panujący wszędzie mrok.
- Zapytam
ostatni raz, czy jesteś tego pewny? Wiedz, że masz wybór, a potem już nie
będzie odwrotu. Znasz tego skutki. – odezwała się dziwna istota, a odpowiedział
jej męski głos.
- Moja
decyzja się nie zmieniła. Jestem na to gotowy i chcę tego. – odezwał się
zdecydowanie, przypuszczając, chłopak. W ciemnościach błysnęły czerwone oczy,
które spoglądały uważnie na młodą postać.
- Więc niech
tak będzie. – zawyrokował i wleciał w tajemniczy przedmiot, noszony przez
chłopaka. Nastąpiła przemiana, podczas której zmienił się wygląd tej osoby. Po
chwili jednak ruszył on w głąb Paryża, pod nową postacią.
- Niech więc
się zacznie. – rzucił w przestrzeń i zniknął w mroku.
***
Gdzie
indziej ze snu obudził się właśnie Wayzz, zielony kwami żółwia. Przerażony tym,
co poczuł, wyleciał z gramofonu, w którym mieszka, wprost do Mistrza Fu,
opiekuna miraculum.
- Mistrzu!
Mistrzu! – krzyczał nagląco Wayzz, co wprawiło staruszka w niemałe zaskoczenie.
- Co się
stało, mój przyjacielu? Ostatni raz tak przerażony byłeś ładnych kilkadziesiąt
lat temu. – odpowiedział żartem Fu i zaczął nalewać sobie herbatę do filiżanki.
- Mistrzu,
to znów się dzieje! To, co ostatnio! Wyczułem aktywację miraculum Wielkiego
Strażnika! – wręcz wykrzyczał kwami, a mężczyzna znieruchomiał, nie zwracając
uwagi na lejącą się na stół herbatę.
- Przecież to niemożliwe. Przecież nie minęło
nawet 10 lat od jego poprzedniego pojawienia. To zdecydowanie za wcześnie. –
odpowiedział ponuro Mistrz, odstawiając dzbanek, po czym zaczął krążyć po
pokoju. Wayzz przez chwilę obserwował swojego opiekuna, a potem spytał.
- Więc, co to oznacza? – na to pytanie staruszek się zawahał, a
jego wzrok spoczął na gramofonie, skrywającym Szkatułkę Miraculum.
- Że tych
dwoje czeka najtrudniejszy w życiu czas. – odpowiedział ponuro.
O matko!! Pewnie byś się uśmiał, gdybyś widział moją minę. Weszłam aby jakoś odszukać, który ostatnio rozdział czytałam, a tu jakaś nowa historia. No to myślę, czemu nie? Jak przeczytałam: "Jednak jednym z głównych powodów, dla którego przyjeżdżała tu masa turystów, był tytuł, jaki nosiło to miasto. „Miasto Zakochanych”!" to pomyślałam, że śmierdzi to jakimś kiepskim romansem. Potem tekst o biedronce spowodował, że moją twarz wykrzywił bardzo dziwny wyraz twarzy. No to sobie myślę, a sprawdzę co znaczy tytuł i BOOM! Biedronka istnieje!!! Sprawdzałam również, co to jest to kawami.
OdpowiedzUsuńChwała Ci za wprowadzenie do historii i upchnięcie w jednym rozdziale tego jakie relacje mają u rządzić. Choć początkowo miałam mieszane podejście do tego co tu będzie, to teraz czuję się zaciekawiona. Już nie przeszkadza mi biedroneczka i inne zwierzątka, bo w tej historii chyba o to chodzi, że pokazuje się postacie w nieco przerysowanych sytuacjach. Ciekawa tylko jestem jak pokażesz miłosne perypetie głównych bohaterów. Mam nadzieję, że nie zabraknie dobrego humoru i zabawnych sytuacji.
Teraz mam już na tego bloga oko, więc o ile nie przestaniesz pisać, to będę mogła sprawdzać jak Ci idzie.
Weny i chęci do pisania :)
Witam i pozdrawiam!!! Jak idzie SŻ i PG? W tych i innych opowiadaniach też życzę Ci weny i chęci do pisania! ;)
UsuńKiepski, dobry, czy jakikolwiek romans to nie dla mnie. Takie sytuacje mnie nie interesują. Wolę akcję i ciekawą fabułę. Mam nadzieję, że jednak tego wszystkiego tu nie zabraknie. Przynajmniej w Waszym i Twoim odczuciu. Jestem zaszczycony, że taż tak bardzo Cię zaciekawiłem, że aż sprawdziłaś, co czytasz. Szczere gratulacje! I spokojnie, moja mina, kiedy po raz pierwszy usłyszałem o tym serialu też nie była lepsza. Właśnie przede wszystkim przez "Biedronkę". Ale w końcu się zmusiłem i oglądnąłem pierwszy, drugi i tak dalej, aż do końca. Bardzo mnie zaciekawiło, ale coś mi się tam nie spodobało. I właśnie tu zamierzam to pokazać. A w relacjach i miłości to życz mi powodzenia! W takich sprawach nie jestem najlepszy.
Wielkie dzięki za komentarz i mam nadzieję, że nie zawiodę ani Ciebie, ani innych czytelników.
Pozdrawiam!!!
Teraz zastanawiam się co Ci się nie spodobało w oryginalnej wersji. Ja nie widziałam żadnego z odcinków i ma to plusy, bo nie będę się czepiać, że coś mi nie pasuje, no bo nie mam z czym porównać. Co do romansów, to nie musi być żadnego, aby historia była ciekawa. Choć wątki miłosne dodają smaku, szczególnie, gdy nie przychodzą bohaterom zbyt łatwo. Nie jesteś najlepszy? Przy którymś razie załapiesz i wejdzie Ci to samo do głowy. Musisz tylko znaleźć swój sposób na takie tematy. Poza tym dostrzegam w śród prawdziwych autorów książek dużą różnicę w opisywaniu takich tematów w zależności czy pisze mężczyzna czy kobieta. Kiedy mam ochotę na zapoznanie się z nową pozycją (czytaj: szukam kolejnego audiobooka, który umili mi czas w pracy i zajmie niesforną część mnie), to płeć pisarza ma znaczenie. Z bólem serca muszę przyznać, że chyba wolę mężczyzn :) ale czy mogę się dziwić? W młodości byłam poniekąd chłopczycą i wolałam męskie towarzystwo, mimo bardzo dziewczęcego wyglądu. Choć pewnie bardziej chodzi o styl pisania :))
UsuńDobra, bo poemat piszę, a Ciebie może to w ogóle nie interesować :) Co do Twojego pytania, to chwilowo łapię oddech od pisania. Jak wracam do domu, po prostu zasypiam ze zmęczenia, a wolne chwilę poświęcam innym pasją. Łapię oddech, aby ruszyć w PG i coś naklikać. Za to zakończyłam SŻ, więc chwila przerwy mi się chyba należy.
Za jakiś czas, gdy znowu znajdę trochę czasu, ponownie tu zajrzę, aby dokończyć czytać o Naruto. W sumie to już teraz ciśnie mi się kilka słów, jakie chciałam Ci o nim napisać, ale pohamuję się i odezwę się, gdy już to zbiorę do kupy ;)
Nic się nie stało, dzięki za wyjaśnienia. Ja tam nie widzę różnic w zależności, czy pisze kobieta, czy mężczyzna. pewnie dlatego, że często nie wiem, kim jest autor ;)
UsuńCzekam na Twoją wypowiedź w sprawie Naruto. Pozdrawiam!!!
Przeczytałam i myślę, że jest to całkiem niezły rozdział, ta tematyka mnie zbytnio nie pociąga i tu pojawiać się nie będę, poczekam na Naruto).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Anonimowa 2
Hej,
OdpowiedzUsuńnie zwlekam więc zaczynam już komentować...
jestem bardzo ciekawa perypeti obojga naszych bohaterów...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Szanuję mocno za szybkie komentowanie. ;) Liczę na to, że Cię ta historia nie zawiedzie. :D
UsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, jestem ciekawa perypetii naszych bohaterów...
wiesz obejrzałam kilka odcinków tej bajki? kreskówki? zwał jak zwał... ale nie wciągnęło mnie tak jak ten prolog...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga