Ale koniec takiego gadania po próżnicy. Nie po to ty zaglądacie. mam nadzieję, że ten rozdział Wam się spodoba i wynagrodzi ten długi okres oczekiwania.
Zapraszam!!!
Rozdział 2
Na środku
ulicy stali wciąż zszokowani Biedronka i Czarny Kot, a naprzeciwko nich
znajdował się ich nowy przeciwnik. Oboje byli zaskoczeni, że ten domniemany
sojusznik okazał się jednak ich następnym wrogiem, a na dodatek nie takim
słabym. Nie mieli zbyt optymistycznych myśli na ten temat.
Chłopak
wciąż stał spokojnie i obserwował tutejszych bohaterów. Po chwili zaś rzekł:
- Widzę, że
jeśli ja nie zacznę, to nikt tego nie zrobi. – odezwał się obojętnie, po czym
skoczył szybko w stronę Czarnego Kota i, zanim on zdążył choćby mrugnąć,
uderzył go mocno w brzuch, posyłając przerażonego chłopaka na ścianę.
- CZARNY
KOCIE!!! – krzyknęła wstrząśnięta dziewczyna, a po chwili spojrzała ze złością
na agresora.
- Teraz
jesteśmy sami,… Biedronko.
Bohaterka
nie wytrzymała i zaatakowała przeciwnika. Zaczęła bić, kopać, zadawać ciosy,
byle trafić tego, kto skrzywdził jej przyjaciela. On zaś ze spokojem parował
każde jej uderzenie jedną dłonią. Przemieszczali się tak przez kilka minut, gdy
nagle przeciwnik zaczął mówić.
-
Biedronka,... bohaterka Paryża,… posiadająca moc tworzenia i oczyszczania,…
mająca miraculum Biedronki,… a więc będąca przyjaciółką kwami,… Tikki. Można
rzec, że jest światłem tego miasta. Pewna siebie dziewczyna,… a zarazem tak
zagubiona pod względem swoich możliwości. – mówił powoli, ze spokojem, a
dziewczyna słuchała go z otwartymi szeroko oczami.
- S-skąd ty
to w-wiesz? – spytała z szokiem Biedronka, ale nie otrzymała odpowiedzi. Oprócz
tego chłopak po raz pierwszy zadał cios, jednak dziewczyna zdołała go uniknąć.
Teraz role się odwróciły i to Biedronka zaczęła unikać uderzeń. Po ostatnim
ciosie dziewczyna szybko odskoczyła na niewielką odległość i spojrzała na
przeciwnika.
- Skąd ty to
wiesz?! – spytała poważnie, jednak ponownie nie otrzymała odpowiedzi. Chłopak
zaś stanął wyprostowany i wyciągnął w jej stronę rękę, „zapraszając” ją do
walki. Marinette spochmurniała, gdyż odczytała znaczenie tego posunięcia.
Chciał jej powiedzieć: - „Odpowiem ci, jak mnie pokonasz”. Dziewczyna
wyprostowała się i wyciągnęła swoje jo-jo. Nieważne, jaki jest silny, wydusi z
niego odpowiedź.
Biedronka
zamachnęła się i rzuciła jo-jo’em w przeciwnika. Ten szybko uniknął ciosu, ale
nie minęła sekunda, a już leciał kolejny atak. Teraz odbił przedmiot dłonią, a
dziewczyna zgrzytnęła zębami. Gdy po raz trzeci rzuciła jo-jo’em, stało się coś
nieprawdopodobnego. Chłopak nie uniknął, nie sparował, a złapał przedmiot i,
korzystając z nieuwagi dziewczyny, pociągnął mocno za sznurek. Biedronkę
dosłownie ściągnęło z nóg i wręcz uniosła się w stronę przeciwnika. Jednak to
nie był koniec. Chłopak zaczął kręcić linką tak, że wokół dziewczyny uformowały
się kręgi. Gdy ponownie pociągnął za sznurek, dziewczyna została mocno związana
swoim własnym jo-jo’em. Biedronka upadła boleśnie na ziemię i poturlała się tuż
pod nogi przeciwnika. Ten zaś położył jedną nogę na jej pierś, zupełnie jak na
upolowaną zwierzynę.
- To już
chyba koniec, Biedronko. – rzekł w jej stronę, a sama dziewczyna miała już dość
tego jego spokoju.
- CZEGO OD
NAS CHCESZ?! O CO CI CHODZI?! Dlaczego pokonałeś Zapaśnika, skoro mogłeś
poczekać, aż nas wykończy?! Po ci to było?! – pytała wściekła, próbując się
uwolnić, jednak linka mocno ją ściskała.
- Pytasz,
dlaczego? A o cóż innego może mi chodzić? Oczywiście, że chcę wasze miracula. –
wyjaśnił w końcu, a Marinette otworzyła szeroko oczy.
- Ty też
chcesz je nam odebrać?! Ale dlaczego tak wam na nich zależy?! A skoro tak, to
czemu nie pomogłeś Władcy Ciem nam je zabrać?!
- Ponieważ
są mi do czegoś potrzebne, a Władca Ciem to jedynie drobna przeszkoda. Nie
interesują mnie jego motywy. – odpowiedział wciąż spokojnie, po czym wyciągnął
rękę w stronę kolczyków. – Przykro mi to mówić, ale to koniec,… Biedronko. –
rzekł jeszcze na zakończenie, wywołując strach u dziewczyny. Jednak zanim
zdążył zabrać jej miraculum, został odepchnięty przez wydłużający się koci kij
Czarnego Kota. Chłopak szybko odbił się od przedmiotu i wylądował w pewnej
odległości od Biedronki. W tej samej chwili przy dziewczynie zjawił się jej
przyjaciel.
-
Przepraszam ponownie, moja pani. Ten ostatni atak trochę mnie ogłuszył. –
wyjaśnił z przepraszającym uśmiechem, a Biedronka westchnęła z ulgą.
- Całe
szczęście, że przyszedłeś. Teraz szybko, rozwiąż mnie! Razem damy mu radę.
–poprosiła, a bohater kiwnął głową. Jednak w tym momencie zjawił się ich
przeciwnik i odepchnął Kota z dala od dziewczyny.
- Wybacz,
ale z tobą też mam do pogadania, a nie chciałbym, żeby ona nam przeszkadzała.
- Przepuść
mnie. – rzekł zimno Adrien, ale tamten nie ruszył się z miejsca.
- Zmuś mnie.
– odpowiedział, a Kot zaatakował go błyskawicznie swoim kijem. Rozpoczęła się
kolejna potyczka, gdzie Czarny Kot zadawał ciosy swoją bronią, a przeciwnik je
unikał, bądź parował. Nieważne, jak Adrien się starał, ten drugi zdawał się
przewidywać jego ataki. I tu również nagle odezwała się tajemnicza postać.
- Czarny
Kot,… siła i podpora Biedronki,… chłopak władający zniszczeniem i chaosem,…
posiadający miraculum Kota,… a więc mającego za towarzysza… leniwego Plagg’a.
Wydawałoby się,… że jest niedoceniany… i słabszy od Biedronki,… ale jednak
równy jej mocą. Doskonały chłopak,… a mimo to więzień spoza więzienia. – na
usłyszane słowa Adrien przeraził się.
- „T-to… t-tak podobne do mnie! Skąd on o tym
wie?! Jak się dowiedział?” – zadawał sobie pytanie, ale po chwili
postanowił później to przemyśleć, by teraz skupić się na walce. Tym razem
wymierzył cios w jego nogę, mając nadzieję, że zwali go tym na ziemię. Ale się
przeliczył.
Jego
przeciwnik nie cofnął nogi, tylko ustawił ją pewniej, przyjmując uderzenie.
Zanim Kot zdołał zabrać kij, rywal zrobił szybki obrót na jednej nodze,
uderzając drugą kończyną w broń, wyrywając ją tym samym z rąk Adrien’a. Blondyn
był tym mocno zszokowany.
- I jak
teraz sobie poradzisz bez swojego kijka? – zadał prowokacyjne pytanie, a Kot
popatrzył na niego z obojętnym wyrazem twarzy.
- Nie
potrzebuję go, aby cię pokonać. – odpowiedział zimno, po czym zamachnął się
pięścią, jednak przeciwnik sparował cios. Nastąpiła kolejna wymiana ciosów, w
trakcie której żaden z walczących nie otrzymał ciosu.
- „Cholera, dobry jest. Dotąd nikomu nie
udawało się unikać wszystkich moich uderzeń. Gdzie on ćwiczył?” – zapytał
siebie w myślach Kot, gdy nagle jego przeciwnik chwycił go za wyciągniętą rękę,
obrócił się szybko i przerzucił Kota nad sobą, uderzając nim z ogromną siłą w
ziemię. Adrien jękną z bólu, ale to nie był koniec. Rywal, wciąż trzymając
Kota, zrobił pełny obrót i cisnął bohaterem w pobliski budynek. Blondyn
pogodził się z myślą o kolejnym ataku bólu, gdy nagle z boku wyskoczyła
Biedronka i złapała zszokowanego chłopaka, ratując go przed pewnym złamaniem.
Dziewczyna
postawiła przyjaciela na ziemi, a uratowany westchnął z ulgą.
- Dziękuję,
moja pani. Już myślałem, że jest po mnie.
- Teraz
jesteśmy kwita, Kocie. Nie mogłam pozwolić, abyś odszedł stąd ze świadomością,
że wiszę ci przysługę. – odpowiedziała z uśmiechem, a chłopak popatrzył na nią
podejrzliwie.
- A
złapałabyś mnie, gdybym ci wcześniej nie uratował życia?
- Hmm,
musiałabym się zastanowić. – odrzekła zadumana Biedronka, lecz po niecałej
chwili zaczęła się śmiać wraz z blondynem, kompletnie zapominając o
przeciwniku. Z lepszym humorem dziewczyna pomogła wstać przyjacielowi, po czym
razem odwrócili się w stronę wroga.
- Jak
widzisz, teraz jesteśmy razem. Od tej chwili wszystko się zmieni. – rzekła
pewnie w jego stronę.
- Radziłbym
ci się poddać. Może osobno miałeś z nami szansę, ale skoro jesteśmy tu we
dwójkę, to jesteś na przegranej pozycji. – dopowiedział też Kot. Przeciwnik
jednak wciąż stał w tym samym miejscu i obserwował ich ze spokojem. To
zachowanie już powoli irytowało bohaterów, ale nie zamierzali pozwolić wytrącić
się z równowagi.
-
Zaczynajmy, Czarny Kocie. – rzekła poważnie Biedronka, po czym oboje krzyknęli:
- Szczęśliwy
traf!!!
- Kotaklizm!!!
Na prawej
ręce Kota pojawiła się czarna poświata, zaś dziewczyna wypuściła z jo-jo’a
małe, czerwone motylki, które zaczęły zmieniać się w losową rzecz. Biedronka
już wyciągnęła rękę, aby przechwycić stworzony przedmiot, gdy nagle ogarnęło ją
zdumienie. Tym „szczęśliwym trafem” była… jasno-czerwona chusteczka,
przymocowana do krótkiego patyka. Gdy zszokowana dziewczyna podniosła ten
przedmiot, nie mogła odgonić wrażenia, że wygląda jakby miała się zaraz poddać.
Zdumienie Biedronki podzielał również jej przyjaciel, który patrzył na
przedmiot z lekkim strachem.
- Dlaczego
ci się stworzyło właśnie to? Przecież dotąd przy każdej walce „szczęśliwy traf”
wytwarzał nam bardzo przydatne przedmioty. Więc dlaczego wypadła ta chusta? –
zastanawiał się na głos chłopak, a dziewczyna sama nie potrafiła wytłumaczyć
tego, co się stało.
- Czy to nie
oczywiste? – usłyszeli przed sobą głos, a nastolatkowi podnieśli wzrok na
przeciwnika. Biedronka mogła przysiąc, że usłyszała u niego drwinę.
- Nie wiem,
co za bzdury układasz w swojej głowie, ale wiec, że my się nie poddajemy. Nie,
kiedy od tego zależy bezpieczeństwo mieszkańców Paryża. – odpowiedziała twardo
dziewczyna i przygotowała się do ataku. Zanim jednak ruszyła, szepnęła jeszcze
w stronę Kota.
- Nadal nie
wiemy z kim walczymy, Kocie. Możesz spróbować zniszczyć jego maskę? - spytała
dziewczyna, a chłopak się uśmiechnął w odpowiedzi.
- Postaram
się. – odpowiedział, po czym skoczył w stronę przeciwnika. Teraz miał
utrudnioną sytuację, gdyż miał do dyspozycji tylko lewą rękę. W prawej
uaktywnił Kotaklizm, więc pierwsze, co zdoła dotknąć, zostanie obrócone w
proch. Mimo to chłopak nie zamierzał się poddać i walczył zaciekle, próbując
dostać się do celu.
W między
czasie Marinette obserwowała cały teren dookoła. Miała nadzieję, że uda jej się
znaleźć coś, co będzie mogła wykorzystać w walce. Jednak wszystko poszło na
marne, gdyż ani jeden przedmiot nie został przez nią wychwycony, nawet przez
jej „instynkt Biedronki”. Zawiedziona dziewczyna spojrzała na walczących chłopców
i czekała na odpowiedni moment, aby wkroczyć do akcji.
W końcu
nadarzyła się okazja. Czarny Kot został odepchnięty na kilka metrów, a ich
przeciwnik brał zamach, aby wymierzyć potężny cios. Wtedy właśnie Marinette
rzuciła jo-jo’em w chłopaka, łapiąc go za rękę, wybijając go przy tym z rytmu.
Tę chwilę nieuwagi wykorzystał Kot i kiedy przeciwnik spojrzał na Biedronkę,
blondyn podbiegł szybko i wyciągnął prawą rękę w stronę maski.
- „Uda mi się!”
- „Dawaj, Czarny Kocie!”
Jednak
radość bohaterów trwała tylko chwilę. Przeciwnik odchyli szybko głowę, unikając
ataku Kota, po czym złapał go za prawą rękę, jednocześnie podcinając jego nogi,
by po chwili przycisnąć go mocno do ziemi. Przytrzymując blondyna, chłopak
złapał unieruchomioną ręką za linkę jo-jo’a, po czym zrobił potężny zamach,
ciągnąc przy tym przerażoną dziewczynę. Marinette z szokiem zauważyła, że leci
centralnie w ścianę. Błyskawicznie zrozumiała, że ma dwa wyjścia. Albo puścić
jo-jo, unikając spotkania ze ścianą, ale przy tym tracąc swoją broń, która
wyląduje u przeciwnika, lub uwolnić go, tym samym również udaremnić spotkanie z
przeszkodą. Biedronka wiedziała, że nie ma wyboru, więc pociągnęła za linkę,
odwiązując tym samym jo-jo od chłopaka, po czym odskoczyła szybko w bok, jednak
prędkość była zbyt duża i dziewczyna nie zdążyła się zatrzymać, przez co uderzyła
w inną ścianę. Marinette zsunęła się po chwili oszołomiona z przeszkody.
Na polu
walki pozostał już tylko Kot, który był przytrzymywany za rękę przez swojego
przeciwnika.
Dodatkowo chłopak przygniótł bohatera kolanem, a drugą ręką
unieruchomił lewą dłoń. Tak więc Adrien nie miał jak się ruszyć.
- Plan był
niezły, muszę wam to przyznać. Mógłby się nawet powieść, gdyby nie fakt, że już
was trochę znam. Jesteście bardzo przewidujący. – skomentował przeciwnik, a
blondyn popatrzył na niego ze złością.
- Miałeś po
prostu szczęście, i dobrze o tym wiesz. – rzucił wściekle, próbując się przy
tym uwolnić, ale bez skutku.
- Może tak,
może nie. Niestety, ale raczej się tego nie dowiecie. – odpowiedział spokojnie
chłopak. Jednak na tym nie skończył i po chwili podniósł on dłoń Czarnego Kota,
chwytając go za nadgarstek.
- Mam
pytanie. Masz może pojęcie, jak potężną dzierżysz moc? – spytał on blondyna.
Adrien na chwilę zaniemówił i zdziwił się tym pytaniem. Wydawać się może, że
odpowiedź jest prosta, ale teraz chłopak czuł, że jest zupełnie inaczej.
- Widzę w
twoich oczach, że nie znasz prawdy. Wiedz, że ta moc jest w stanie zniszczyć…
miraculum! – rzekł z mocą przeciwnik, po czym chwycił on dłoń Kota od zewnątrz
i zacisnął ją mocno w pięść. Adrien krzyknął z bólu i ponowił próbę uwolnienia,
ale wciąż bez skutku. Po chwili jednak poczuł, jak wróg luzuje uchwyt na jego
środkowym i serdecznym palcu, by błyskawicznie odgiąć boleśnie środkowego.
Adrien ponownie krzyknął, gdyż czuł się, jakby miał już złamany palec. A jeśli
nie był uszkodzony, to wiedział, że wystarczy jeden ruch, aby się taki stał.
Kot w końcu
otworzył z trudem oczy, ale gdy spojrzał na swoją dłoń, momentalnie zapomniał o
bólu. Jego prawą dłoń przytrzymywał przeciwnik jedną ręką, zaś drugą trzymał
jego dwa „luźne” palce, z czego środkowy znajdował się idealnie nad
pierścieniem. Po tym widoku do chłopaka doszła wcześniejsza odpowiedź
przeciwnika. Teraz już czuł wyłącznie strach.
- Wystarczy
jeden ruch, a zniszczenie przeleje się do pierścienia. Jeden ruch, a stracisz
zarówno moc,… jak i przyjaciela. – rzekł chłopak, a Adrien patrzył na niego z
przerażeniem. – Ale masz szczęście. Twoje miraculum jest mi do czegoś
potrzebne, a szkoda byłoby je teraz zniszczyć. – dopowiedział przeciwnik, po
czym rozluźnił lekko palce Kota, wciąż jednak mocno go trzymając. Mimo, że tego
nie okazywał, to Adrien westchnął z ulgą w myślach.
Nagle zza
pleców przeciwnika pojawiła się Biedronka, która rzuciła się na niego z krzykiem:
- ZOSTAW
GO!!! – i wymierzyła cios ręką w jego głowę. Chłopak jednak nie dał się
zaskoczyć. Obrócił się szybko w jej stronę, złapał za jej dłoń, po czym z
rozmachem rzucił ją w stronę najbliższej ściany. Czarny Kot, widząc sytuację
swojej przyjaciółki, korzystając z uwolnionych rąk, też się zamachnął na
przeciwnika. Ten jednak zrobił to samo, co wcześniej z dziewczyną i cisnął
chłopakiem w ślad za Biedronką.
Uderzenia obojga bohaterów były bardzo bolesne.
Gdy kurz
opadł, na ziemi leżeli Biedronka i Czarny Kot. Oboje byli zupełnie wyczerpani,
tak że nie mieli siły nawet usiąść. Po chwili jednak, z grymasem bólu na
twarzy, udało im się obrócić na plecy. Gdy otworzyli oczy, zobaczyli nad sobą stojącego
przeciwnika.
- N-na c-co
cz-czekasz? – wyszeptała z trudem Biedronka, patrząc prosto w „oczy” maski. –
W-wygrałeś. Skończ już tę farsę. – dokończyła dziewczyna, zgadzając się na ten
los. Chłopak patrzył na nich przez chwilę, po czym rzekł.
- Mógłbym,
ale jednak tego nie zrobię. Powiedźmy, że dam wam jeszcze jedną szansę. – na
jego słowa młodzież otwarła oczy ze zdziwienia. – Bo co to za zabawa, kiedy
pokonuje się kogoś z taką łatwością. Zachowajcie wasze miracula. Mój cel nie
jest taki pilny. Macie szczęście, że jeszcze mam coś do zrobienia. – zakończył
wypowiedź, po czym spojrzał w bok. Między ruinami mieszkań zauważył kamery i
reporterów, którzy śledzili każdy jego ruch. Po raz pierwszy przy kimś
westchnął.
- „Nienawidzę telewizji.” – rzekł w
myślach i ponownie spojrzał na zszokowanych bohaterów. – Ale ostrzegam was.
Kiedy skończę swoje sprawy, przyjdę ponownie, a wtedy nie będzie odwrotu. Radzę
wam się przygotować, albo na zawsze stracicie moc. To samo tyczy się Władcy
Ciem. – rzekł chłopak, wyciągając jednocześnie z kieszeni Akumę. Co od razu
bohaterowie zauważyli, motyl nie odlatywał, tylko stał na wyciągniętym palcu
przeciwnika. Ten zaś odwrócił w jego stronę głowę, po czym powiedział.
- Słyszałeś,
Władco Ciem? Przygotuj się, gdyż za niedługo przyjdzie twoja kolej. - po czym
odwrócił się od nastolatków i ruszył na drugą stronę placu. Po kilku krokach
zrobił coś, co wywołało przerażenie u bohaterów: postawił on Akumę na środku
dłoni, po czym zacisnął ją w pięść. A gdy po chwili rozluźnił palce, z jego
dłoni wyleciał oczyszczony i piękny biały motyl. Biedronka i Czarny Kot nie
mogli wyjść z szoku. Po chwili chłopak skoczył na najbliższy budynek i zniknął
im z oczu.
Biedronka i
Czarny Kot leżeli tak przez chwilę, gdy nagle chłopak usłyszał słaby głos
przyjaciółki.
- Czarny
Kocie… – a gdy na nią spojrzał, ta zadała pytanie, które nurtowało ich oboje. –
…kim on jest?
Nastolatkowie
nie wiedzieli, że to samo pytanie zadaje sobie pewien dorosły mężczyzna, który
obserwował miasto przez szybę ze wzorem motyla.
* * *
Nadszedł
wieczór, a do domu wróciła właśnie Marinette. Przeprosiła rodziców za tak późne
przyjście, uściskała oboje z czułością, po czym ruszyła do swojego pokoju. Gdy
zamknęła za sobą klapę, z jej torebki wyleciała zatroskana Tikki. Zmęczona
dziewczyna podeszła do swojego łóżka, po czym usiadła wyczerpana. Zdjęła kurtę,
którą założyła po wyjściu ze szkoły i popatrzyła na swoje ramiona. Na obu
znajdowały się lekkie zadrapania i nic nieznaczące rany. Wyjęła po chwili z
najbliższej szuflady wodę utlenioną i wacik, nasączyła przedmiot płynem, po
czym zaczęła obmywać ślady po niedawnej walce.
- Jak się
czujesz, Marinette? – spytała z czułością kwami, a dziewczyna popatrzyła na nią
smutno.
- A jak mam
się czuć, Tikki? Jak mam się czuć po tym, jak dzisiaj o mało cię nie
straciłam?! – odpowiedziała z przejęciem Marinette.
- Ale nie
straciłaś i to się liczy. – odrzekła z lekkim uśmiechem istotka, jednak
Marinette nie ucieszył ten fakt.
- Ale było
za blisko, Tikki. Jednak sam fakt stracenia cię nie jest tak przygnębiający,
jak ten, że nie byłam w stanie cię ochronić. Gdyby nie to, że dał nam szansę,
już dzisiaj bym z tobą nie rozmawiała. To mnie przeraża, Tikki. – odpowiadała z
coraz większymi łzami dziewczyna, a kwami widząc to, podleciała szybko do
Marinette i przytuliła ją w policzek.
- Proszę,
nie zamartwiaj się! Damy radę, wiesz o tym. Tak łatwo cię nie opuszczę,
Marinette. – rzekła cicho Tikki, głaszcząc nastolatkę lekko po policzku. Ten
gest wystarczył, aby uspokoić lekko dziewczynę
- Dziękuję
ci, Tikki. – odpowiedziała z uśmiechem ciemnowłosa, po czym przytuliła do
siebie swoje kwami. W tym momencie nie martwiła się już, co się później stanie.
Tak łatwo nie dadzą się rozdzielić.
* * *
- Wciąż trwają naprawy, spowodowane niedawną
walką, jaką stoczyli Biedronka i Czarny Kot z nieznanym przeciwnikiem. Na
szczęście nie ma żadnych poszkodowany wśród mieszkańców. Na tym kończymy
dzisiejsze wiadomości. …Teraz z pewnością wszyscy zadają sobie to samo pytanie:
kim jest ten przestępca? – dochodziło z miejskiego radia, zamontowanego na
jednym z przystanków paryskiego metra. Z niedawno przybyłego pociągu wychodzili
ludzie, idący do swoich domów, a wśród nich przebywał pewien staruszek w
hawajskiej koszuli i krótkich spodenkach. Mężczyzna szedł w kierunku wyjścia,
zastanawiając się nad usłyszanymi informacjami. Nie poprawiały mu one humoru.
Po kilku
minutach doszedł on do bloku, gdzie aktualnie mieszkał. Wszedł do środka, po
czym ruszył na właściwe piętro, by po chwili znaleźć się przed odpowiednimi
drzwiami. Przekręcił on kluczyk w zamku i sięgnął ręką w stronę klamki. Nagle
momentalnie zadrżał, lekko czymś zaniepokojony. Mimo wszystko otworzył jednak
drzwi.
Wszedł do
pomieszczenia z uśmiechem, po czym zamknął za sobą drzwi. Zdjął buty i ruszył
przez cały pokój w stronę stolika z herbatą, mijając po drodze stojącą postać.
Wrzucił torebkę z herbatą do dzbanka, po czym nastawił wodę. Gdy jednak to
zrobił, z jego twarzy zniknął uśmiech, a na jego miejscu pojawił się niepokój.
- A jednak
przyszedłeś. – rzekł na głos staruszek, zwracając się do swojego „gościa”.
- Dobrze
wiesz, po co przybyłem. – odpowiedział chłopak, a mężczyzna odwrócił się w jego
stronę. Mimo, że w pokoju panował półmrok, mistrz Fu widział doskonale całą
postać natręta. Musiał przyznać, że ten ubiór sam mówił o sile jego nosiciela.
- Skąd mam
mieć pewność, że to ty?
- Jak mi nie
wierzysz, to znajdź dowód. – odpowiedział ze spokojem chłopak. Mistrz Fu zaś
szybko spojrzał w stronę gramofonu, który leżał w rogu pokoju. W tubie ujrzał
błysk oczu jego kwami, Wayzz’a. Gdy ponownie skupił wzrok na przybyszu, ten
jakby znając jego myśli, wyszeptał:
- Zrób to.
Staruszek z
grymasem na twarzy podniósł rękę, na której miał zamocowaną bransoletkę Żółwia,
po czym krzyknął:
- Wayzz, nakładaj
pancerz!
Po jego
słowach z tuby wyskoczyła zielona smuga, która pomknęła błyskawicznie w stronę
mistrza Fu. Jednak znikąd pojawiła się dłoń chłopaka, który złapał zwinnie
kwami. Staruszek opuścił rękę i spojrzał zimno na gościa.
- A jednak
to ty.
- W końcu mi
uwierzyłeś. – odpowiedział z lekkim rozbawieniem chłopak, po czym wypuścił
zmęczonego Wayzz’a. Ten podleciał szybko do Fu i zatrzymał się koło jego głowy,
również patrząc na przeciwnika.
- Dlaczego
tu jesteś? – zadał pytanie staruszek, patrząc w „oczy” maski niezapowiedzianego
gościa.
Trochę mi to zajęło, ale jestem i powoli będę nadrabiać zaległości 😁
OdpowiedzUsuńNiestety nie mogłam przeczytać całości na raz z powodów osobistych, a takie opowiada najlepiej jest czytać ciągiem. Mam jednak nadzieję, że nic ważnego mi przez to nie umknęło. Bardzo intryguje mnie ta zła postać. Choć gra tu raczej negatywną osobę, to póki co żywię do niego pozytywne uczucia. Może dlatego, że w gruncie rzeczy nie znam tego anime zbyt dobrze i nie lubuję się w Biedronce i Kocie jakoś szczególnie. Może to kwestia tajemnicy jaką wprowadziłeś. Chciałbym wiedzieć co kombinuje ten chłopak, jak wygląda i czemu nosi maskę nawet podczas odwiedzin u mistrza Fu.
No i właśnie na moich ustach zagościł duży uśmiech. W niedługim czasie może czegoś się dowiem, bo przecież jest jeszcze kilka rozdziałów, które czekają na przeczytanie.
Weny przy pracy nad tekstami 😂
Bardzo mi miło ponownie zobaczyć Twój nick na blogu! XD Jak idą Twoje opowiadania? Bo ja też mam na Twoje dzieła chrapkę. Ogólnie cieszę się, że historia Ci się podoba, oraz mam nadzieję, że będzie tak do końca. Z każdym rozdziałem będzie odkrywany rąbek tajemnicy, więc spokojnie. Z czasem się wszystkiego dowiesz ;) ja wiem, że moje opowiadanie nie są tak dobre, aby dla nich poświęcać życie osobiste, więc spokojnie! nie pospieszam XD. Powodzenia i, mam nadzieję, miłego czytania.
UsuńPozdrawiam!!!
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, bardzo intryguje mnie ta "zła postać" do czego tutaj zmierza... no i chciałabym wiedzieć co kombinuje ten chłopak, czemu cały czas nosi maskę nawet odwiedzajac mistrza Fu...
sorki, że tak długo się nie odzywałam, niestety takie życie... i nie widać jak na razie szans na poprawę, ale spokojne pod koniec października powinno być lepiej, chyba...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Hej, cieszę się, że Ci się podoba! :D
UsuńDawno się nie pojawiałem, a ze mną rozdział, za co mogę jedynie przeprosić. Dziękuję, że mimo małej ilości czasu to wciąż masz chwilkę na czytanie. ;) I za to dziękuję!
Pozdrawiam, dziękuję i wzajemnie! Zdrowia!!! :D
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, intryguje mnie to "zła postać", do czego zmierza, co chce osiągnąć...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga