Rozdział 3
Następnego dnia:
Wcześnie rano z łóżka wstała znana już nam ciemnowłosa
dziewczyna. Od razu po przebudzeniu rozciągnęła się z jękiem, czując dopiero
teraz skutki wczorajszej walki. Miała wrażenie, jakby całe jej ciało było
porażone prądem, który wyzwalał się z każdym jej ruchem. Mówiąc wprost: czuła
olbrzymie wręcz zakwasy.
Mimo, że Marinette ledwo mogła się ruszać, nie zamierzała
zrezygnować z dzisiejszych zajęć szkolnych, gdyż mogła w ten sposób wywołać
niepokój, czy nawet podejrzenia u jej rodziców. Tak więc z zaciśniętymi zębami
nastolatka ruszyła w stronę łazienki, aby wziąć poranny, orzeźwiający prysznic.
Po skończonej toalecie mogła na spokojnie twierdzić, że czuła się zupełnie jak
w raju.
Marinette wyszła z domu około godziny 8.40. Mieszkała zaraz
przy budynku szkoły, więc miała jeszcze mnóstwo czasu, ale dziewczyna lubiła
przed zajęciami spotkać się ze swoimi przyjaciółmi. Idąc przez jezdnie,
nastolatka zauważyła jadące po ulicy ciężarówki pełne gruzu i kamieni. Na ten
widok na twarzy dziewczyny pojawił się smutek. Bardzo ją bolało, że nie była w
stanie pomóc tym ludziom. Wszystko przez to, że nie zdołała schwytać Akumy,
którą zabrał i własnoręcznie oczyścił ich przeciwnik.
Marinette nie mogła zaprzeczyć, że spotkany wczoraj chłopak mocno
ją zaintrygował. Przewyższał ich w umiejętnościach bojowych, znał ich
zdolności, a przede wszystkim wiedział o istnieniu kwami. To właśnie
najbardziej niepokoiło dziewczynę i wzbudzało u niej niewielki strach.
- „Skąd on o tym
wszystkim wiedział? Przecież tylko posiadacze miraculum znają swoje kwami. Ja
dotąd nie wiem, jak się nazywa towarzysz Czarnego Kota. Sama też nikomu nie
powiedziałam o istnieniu Tikki, więc skąd on o tym wiedział? Kim on jest?”
– zadawała sobie pytanie Marinette, wchodząc już do ogromnego budynku.
* * *
Gdy wszyscy przyjaciele Marinette usiedli do swoich ławek,
do klasy wbiegł zmachany Adrien. Oparł się on o swoje kolana i przez kilka
sekund próbował złapać oddech. Ten widok zdziwił wszystkich zgromadzonych.
Blondyn przecież świetnie sobie radził na zajęciach w-f’u, a na dodatek do
szkoły przywozi go codziennie jego osobisty opiekun. Skąd więc u niego takie
zmęczenie?
Przyjaciele Adriena nie mieli pojęcia, że również i jego
dokuczały niemiłosierne zakwasy. Już sama świadomość, że będzie musiał w jakiś
sposób usiąść na tym szkolnym krześle, wprawiała go w niemałe przerażenie.
Dlatego więc wpadł na pomysł, aby przekonać ojca, by okazyjnie pozwolił mu
przyjść do szkoły na piechotę. Uważał, że jeśli zażyje trochę ruchu, zakwasy
nie będą mu tak dokuczały. Jakimś cudem udało mu się przekonać ojca, ale gdy
tak spacerował sobie po mieście, kompletnie stracił poczucie czasu i musiał w
te pędy ruszyć na zajęcia.
- „Czuję się, jakbym
wygrał najdłuższy na świecie maraton.” - stwierdził w myślach chłopak, po
czym ruszył wolnym krokiem do ławki, gdzie czekał już na niego Nino. Przywitał
się z przyjacielem i usiadł w miarę łatwo na krześle. Jedno musiał przyznać,
ten pomysł jednak miał swoje dobre strony.
Gdy już wszyscy siedzieli na swoich miejscach, do klasy
weszła ich wychowawczyni.
- Drodzy uczniowie, chciałabym wam coś ogłosić, zanim
zaczniemy. Niedawno do naszej szkoły przepisał się nowy uczeń. Pochodzi z
Paryża, ale przez ostatnie lata dużo podróżował, a dopiero w ostatnim czasie
wrócił do swojego rodzinnego miasta. Przez kilka dni zastanawialiśmy się, do
której klasy go wpisać, aż w końcu postanowiono, że to ja go przygarnę i
dołączy on do naszej grupy. Tak więc dzisiaj jest jego pierwszy dzień w tej
szkole, dlatego też miło go przywitajcie. – skończyła mówić, zaskakując tą
wiadomością swoich uczniów. Każdy z nich miał inne odczucia wobec tej sytuacji.
Zdecydowana większość była ciekawa nowego kolegi, ale część z nich zamierzało
mieć się na baczności. Wciąż pamiętali, co się stało z ich niedawno przyjętą
„koleżanką”, Lilą. Podejrzewali, że może nastąpić powtórka z rozrywki. Mimo
wszystko uczniowie pokiwali twierdząco głową, obiecując dobre zachowanie wobec
nowego kolegi.
Nauczycielka podeszła do drzwi, po czym je otworzyła i
wpuściła do środka wspomnianego ucznia. Był to wysoki chłopak o lekko opalonej
cerze. Miał on krótkie, ciemne włosy i brązowe oczy. Twarz była prosta, czy
wręcz normalna. Zdaniem niektórych dziewczyn był nawet przystojny. Posturę zaś
miał szczupłą, choć widać było zarys umięśnionych ramion i klatki piersiowej. Miał
na sobie ciemne jeansy, białą koszulkę i czarną, rozpinaną bluzę.
Gdy wszyscy wpatrywali się w nowego, Marinette ogarnął lekki
niepokój. Nie wiedziała czemu, ale najbardziej zaintrygowały ją jego oczy.
Wydawały się bystre i wręcz przenikliwe. W tym momencie chłopak patrzył się na
wszystkich uczniów, przeskakując z jednego na drugiego. Wydawałoby się, że bada
i sprawdza każdego z nich. Mimo, że dziewczynie nie podobało się jego
postępowanie, stwierdziła, że chłopak po prostu ich nie zna i nie wie, czego ma
się po nich ma spodziewać.
- Moi drodzy! To jest Gerard de‘Nogard. Będzie chodził z
wami do klasy. – przedstawiła wychowawczyni nowego ucznia, a on pokłonił się
lekko i rzekł.
- Witam was. Mam nadzieję, że zdołamy wszyscy przeżyć ten
nasz wspólny czas. – zwrócił się do nowych kolegów, uśmiechając się przy tym
pewnie. Po jego słowach zapadła głucha cisza. Nikt nie zdołał mu odpowiedzieć,
gdyż zaskoczyło ich jego powitanie. Przez chwilę obserwował on zachowanie
nowych znajomych, aż w końcu lekko się zaśmiał i dopowiedział. – Tak ja się
właśnie witam, takim małym żartem. – po czym spojrzał na nauczycielkę. –
Powiedziałem coś złego?
- Nie nie, skąd. Sama nie wiem, dlaczego tak wszyscy
umilkli. – odpowiedziała mu kobieta, po czym rzuciła na swoich wychowanków
srogie spojrzenie. Błyskawicznie zrozumieli sygnał.
- Cześć! Jestem Alya. Bardzo miło mi cię poznać. – odezwała
się z szerokim uśmiechem rudowłosa, wstając z ławki i kierując się do Gerarda z
wyciągniętą ręką. Ten uścisnął jej dłoń, po czym podniósł ją i ucałował.
- Mi również miło cię poznać. – rzekł z zadziornym
uśmiechem, kompletnie szokując dziewczynę i wszystkich w sali. Ten ponownie się
zaśmiał i zwrócił się do reszty. – Tak się właśnie wita nowe, piękne koleżanki
ze szkoły. Zapamiętajcie to sobie, chłopaki.
- Niezły jesteś, podobasz mi się. – odpowiedziała zadziornie
Alya, rozumiejąc szybko jego wypowiedź.
- No dobrze, koniec już tego powitania. Gerard, twoje
miejsce będzie koło Lily, tam w ostatniej ławce. – rzekła nauczycielka do chłopaka.
Ten pokiwał głową i ruszył do wskazanego miejsca. Gdy usiadł na miejscu, jego
współlokatorka odwróciła od niego wzrok. Ten popatrzył na nią przez chwilę z
rozbawieniem, po czym skupił swoje spojrzenie na swojej wychowawczyni.
Cała lekcja przebiegła dość szybko. Kobieta rozmawiała z
uczniami o ich postępach i ocenach, wyjaśniając w tym samym czasie Gerardowi,
co się w tej szkole odbywa. W końcu nadszedł upragniony dzwonek, zwiastując
koniec lekcji, a uczniowie wyszli po kolei na szkolny dziedziniec.
* * *
Przerwa szkolna trwał już od kilku minut. Na terenie budynku
można było zauważyć liczne grupy uczniów, rozmawiających na tematy, które razem
dzielili. Jednak na tej akurat przerwie działo się coś zupełnie innego. Część
osób, nie stojących w tych samych grupach, rozprawiało na ten sam temat: o ich
nowym koledze, Gerardzie. Na pierwszy rzut oka wydawał im się porządnym i
koleżeńskim chłopakiem. Mówił trochę dziwnie, ale jak widać była to po prostu
jego cecha charakteru. Sam obgadywany siedział właśnie na jednej z ławek i
rozglądał się dookoła z zaciekawieniem.
Na szkolnym dziedzińcu znajdowała się również ciemnowłosa
Marinette. Stała ona wraz z Alya’ą pod ścianą jednej z klas i rozmawiały na
typowo babskie tematy. Jednak rudowłosa nie mogła nie zauważyć, że jej
przyjaciółka co chwilę zerka na nowego kolegę. Dziewczyna czekała cierpliwie z
nadzieją, że ciemnowłosa w końcu powie coś na jego temat, ale po kilku minutach
uznała, że traci tylko na tym czas. Dlatego więc postanowiła zadać Marinette
pytanie.
- Hej, dziewczyno! Kogo tak obserwujesz? – rzekła z chytrym
uśmiechem, by po chwili obserwować z uciechą, jak twarz nastolatki okrywa się
rumieńcami.
- Co?! J-ja na nikogo nie patrzę! O czym ty mówisz? –
odpowiedziała zawstydzona dziewczyna, a Alya zaśmiała się lekko.
- Czyli uważasz, że jestem ślepa i nie widzę, jak patrzysz
na Gerarda? Bo tak mogę zrozumieć twoje słowa. Nie zaprzeczaj, gdyż mnie nie
oszukasz. Znam cię na wylot, Marinette. – odrzekła z uśmiechem w stronę
przyjaciółki, „grożąc” przyjaciółce palcem. Ciemnowłosa poznała, że nie ma
wyboru i musi Alya’i to wyjaśnić.
- Szczerze, to coś mnie w nim zaintrygowało. Nie wiem
jeszcze co, ale bardzo mnie to ciekawi. – odpowiedziała ściszonym głosem. Alya
spojrzała na nią ze zdziwieniem, po czym popatrzyła w stronę Gerarda, a po
chwili odpowiedziała.
- Wiesz, myślę, że cię trochę rozumiem. Teraz jak na niego
patrzę, to widzę, że coś w nim jest innego. Jakby to powiedzieć,… -
zastanawiała się rudowłosa, wprawiając Marinette w zdziwienie. Myślała, że
tylko ona coś takiego zauważyła, a jednak los się do niej uśmiechnął i znalazła
jednak prawdziwą bratnią duszę. Alya była wręcz doskonałą dla niej
przyjaciółką.
Obie dziewczyny zaczęły się zastanawiać wspólnie, co takiego
widzą w nowym koledze, gdy nagle coś przykuło ich uwagę. Oto uwielbiana przez
wszystkich Chloe szła ze swoją przyjaciółką Sabriną w stronę ławki, na której
właśnie siedział Gerard. Marinette i Alya patrzyły na to z niesmakiem. Domyślały
się, że oto nastał ten moment, kiedy to blondynka chce osobiście „przywitać”
nową osobę w klasie. Jak dotąd z takich sytuacji nic dobrego nie wynikało.
- A ta już chce pokazać, że niby jest najważniejszą
dziewczyną w szkole. – rzekła Alya z niezadowoloną miną.
- Chodź, musimy ją zatrzymać, zanim stanie się coś złego. –
odpowiedziała zdecydowanie Marinette, a rudowłosa pokiwała twierdząco głową.
Jednak nie zdążyły one dogonić Chloe, która w tej samej chwili podeszła do
Gerarda.
- Ej, ty! To moja ławka. – odezwała się na „dzień dobry”
blondynka do chłopaka, a pozostałe dziewczyny zaczęły przysłuchiwać się tej
rozmowie.
- Ooo, muszę przyznać, że jest całkiem wygodna. Nie
spodziewałbym się, że jesteś stolarzem. – odpowiedział z uśmiechem Gerard, szokując
tym zdaniem nie tylko Chloe, ale również Sabrine i stojące z tyłu Marinette i
Alya’e. Blondynka aż na chwilę straciła wątek, ale szybko się opamiętała i
ponownie odezwała się do bruneta.
- Zwykle nie mam ochoty tłumaczyć sytuacji, jaka panuje w
tej szkole, ale dzisiaj zrobię wyjątek. Właśnie zająłeś moją ulubioną ławkę,
więc zjeżdżaj stąd. Ale już! – rzekła niezadowolona dziewczyna. Jednak pomimo
jej słów Gerard nie ruszył się z miejsca, wciąż z zadowolonym uśmiechem na
twarzy.
- Tu jest dość dużo miejsca. Możesz usiąść koło mnie.
- To ja siedzę koło Chloe! – odezwała się nagle Sabrine’a,
bojąc się, że chłopak chce jej „zabrać” przyjaciółkę. Ten spojrzał na nią i
odpowiedział z zadziornym uśmiechem.
- Nie ma problemu, nikt ci nie broni. Wszyscy możemy się tu
zmieścić. Chyba że o czymś nie wiem i ukrywacie co nie co pod tymi obcisłymi
ubraniami.
Teraz Chloe była nie tylko zszokowana, ale też i wściekła.
Zgrzytała groźnie zębami, przerażając lekko Sabrine, a u Marinette i Alya’i
wywołując chichot. Po raz pierwszy widziały, żeby ktoś tak załatwił ich klasową
„królową”.
- Jak śmiesz tak do mnie mówić?! Kim jesteś, że masz prawo
tak mnie obrażać?!
- A ty niby kim jesteś, że możesz patrzeć na mnie z góry? –
spytał nagle chłodno Gerard.
- Ja jestem Chloe Bourgeois,
córka burmistrza. – odpowiedziała z dumą blondynka, oczekując, że chłopak teraz
okaże jej należyty szacunek. Jednak gdy na niego spojrzała, wydawało się, jakby
nie wiedział, o co teraz chodzi.
- I??? – przeciągnął pytanie, kompletnie ogłupiając
dziewczynę. Teraz już Chloe kompletnie się pogubiła.
- No… ja… ten… - próbowała się wysłowić, ale nie miała
żadnej odpowiedzi na to pytanie.
- Właśnie. To, że jesteś córką niewiadomo kogo, nie daje ci
prawo na puszenie się po całej szkole. Ta gadka może działa na jakiś pacanów z
tej szkoły, ale na mnie nie robi to wrażenia, „blondyneczko”. – rzekł stanowczo
chłopak, wstając z ławki, a Chloe patrzyła na niego w osłupieniu, dopiero teraz
zauważając, że jest on od niej wyższy. Po chwili jednak na jej twarzy ponownie
pojawiła się wściekłość.
- Nie będziesz się tak do mnie odzywał, prostaku. Przekonasz
się, że nie warto ze mną walczyć. Pokażę ci, do czego jestem zdolna. –
odpowiedziała dziewczyna, po czym odwróciła się i odeszła w stronę jednej z sal,
a za nią pobiegła, niczym pies, wierna Sabrine.
- Nie mogę się doczekać. – odpowiedział cicho Gerard,
śledząc blondynkę wzrokiem, aż zniknęła mu z oczu.
W tej właśnie chwili podeszły do niego Marinette i Alya.
- Nie mogę uwierzyć, że wreszcie ktoś jej to powiedział. –
odezwała się radośnie rudowłosa do chłopaka, a gdy odwrócił się on w jej stronę,
dopowiedziała – Widzę, że już poznałeś Chloe. Już od niepamiętnych czasów
myśli, że jest od wszystkich lepsza, bo jej ojciec jest burmistrzem. Naprawdę,
z tego powodu była bardzo wkurzająca. – skończyła mówić, a u bruneta pojawił
się mały uśmiech.
- Ktoś w końcu musiał. – po czym spojrzał na towarzyszkę
Alya’i. Marinette stała nieruchomo i obserwowała uważnie chłopaka. A gdy
spojrzała w jego oczy, nie mogła odwrócić od nich wzroku. Wydawało jej się, że
on może zobaczyć w jej oczach wszystko, a ona sama zaś kompletnie nic. Trwało
to dłuższą chwilę, kiedy rudowłosa sobie o czymś przypomniała.
- Aaa, przecież wy się nie znacie! To moja przyjaciółka,
Marinette. Jest przewodniczącą klasy. – przedstawiła koleżankę Alya, a
ciemnowłosa podniosła rękę w geście przywitania. Ten ją uścisnął, jednak jej
nie puścił, patrząc wciąż w oczy dziewczyny. Jego wzrok sprawiał, że Marinette
czuła się nieswojo, czy wręcz niezręcznie. Gdy już chciała coś powiedzieć,
chłopak w końcu zabrał swoją dłoń.
- Miło mi. – rzekł krótko, a po chwili ponownie się odezwał.
– Skoro jesteś przewodniczącą klasy, Marinette, to czemu pozwalałaś na takie
zachowanie Chloe? – spytał nagle chłopak, wprawiając obie dziewczyny w
osłupienie. Po kilku sekundach ciemnowłosa rzekła.
- O czym ty mówisz?
- Z tego, czego się orientuję, to zadaniem przewodniczącego
jest dbanie o dobro swoich kolegów i koleżanek z klasy. Stara się z nimi
rozmawiać, pomagać im, czy, w razie konieczności, rozdziela ich. Dlaczego więc,
skoro Chloe od dawna taka jest, nie porozmawiałaś z nią, aby ją przekonać do
zmiany zachowania, skoro krzywdzi tak swoich znajomych? – pytał poważnie
Gerard, a oczy Marinette rozszerzyły się z przerażenia. Słowa chłopaka grzmiały
w jej głowie, dając jej do myślenia, że jest złą przewodniczącą. Odrzuciła
jednak te myśli i spojrzała twardo na bruneta.
- Już nie raz próbowałam, ale nic to nie pomogło. Chloe to
uparta, zarozumiała dziewczyna i trudno do niej dotrzeć, ponieważ myśli, że od
nas wszystkich wie najlepiej. Nie myśl sobie, że skoro teraz udało ci się ją
zagiąć, to od razu przestanie się tak zachowywać. – odezwała się w jego stronę
rozłoszczona dziewczyna. Ten nie przejął się jej ostrym tonem i odpowiedział na
spokojnie.
- Teraz właśnie ci pokazałem, że do „Panny Bourgeois” można łatwo dotrzeć. Po prostu
nikomu z was nie wpadło do głowy, że stanowisko jej ojca nic tutaj nie znaczy.
Nieświadomie zaczęliście myśleć, że ma nad wami władzę, strasząc swoim ojcem.
Przez udawany strach nie mieliście odwagi jej tego powiedzieć. Wierzyliście, że
z nią walczycie, a tak naprawdę ona was już dawno pokonała. To twoje „staranie”
było taką małą rebelią, która nawet nie wierzyła w swój sukces. –
skończył mówić, tym samym dosłownie paraliżując Marinette i Alya’ę. Patrzył na
nie przez chwilę, po czym odwrócił się i rzekł na odchodnym – Mam nadzieję, że
zapamiętacie tę lekcję. Przyda się to wam, gwarantuję. – po tych słowach ruszył
w stronę sali.
Obie dziewczyny stały wciąż nieruchomo tam, gdzie je
zostawił. Pierwsza do żywych wróciła Alya, która zamrugała i zwróciła się do
przyjaciółki.
- Słyszałaś to, co ja? Trzeba przyznać, że ma trochę racji.
Nigdy nie patrzyłam na to z tej strony, ale rzeczywiście mogło tak być. –
mówiła z przejęciem, wybudzając tym samym Marinette.
- O czym ty mówisz?! Przecież to się w ogóle kupy nie
trzyma. On niby twierdzi, że od zawsze się bałyśmy Chloe z uwagi na jej
tatusia? To jest po prostu śmieszne! Jak możesz mu wierzyć? – spytała z
wyrzutem Alya’ę, która miała niepewną minę.
- Ale Marinette, jeśli spojrzysz na to z tej strony…
- Nie zamierzam słuchać jego słów nigdy więcej. On jest taki
sam jak Chloe. Myśli, że wie wszystko i może nam wmawiać, że tak jest. Przecież
robi to samo, co sam mówił o Chloe. Nie zamierzam dać się zmanipulować. –
rzekła wściekła dziewczyna, dygocąc od stóp do głów. Niezręczną ciszę przerwał
szkolny dzwonek, ogłaszający koniec przerwy. W przypadku Alya’i był on wręcz
zbawieniem.
* * *
Przez następne zajęcia szkolne Marinette uważnie obserwowała
znielubionego kolegę. Po jego wcześniejszej wypowiedzi dziewczyna była pewna,
że jest on egoistycznym i pewnym siebie bubkiem, takim samym, jakim była Chloe.
Dlatego też ciemnowłosa szukała dowodu, aby ostrzec swoich przyjaciół przed
jego manipulacjami. Okazało się, że to wcale nie będzie takie łatwe. Gerard
dobrze sobie radził z każdym przedmiotem, chętnie pomagał i tłumaczył innym
znajomym z klasy, jak również pokazał, co umie na zajęciach z w-f, gdzie tylko
Kim był od niego lepszy. Tak więc, ku niezadowoleniu Marinette, chłopak
zyskiwał w oczach jej przyjaciół.
Gdy wszystkie lekcje dobiegły końca, Marinette wraz z Alyą
wyszły z budynku szkolnego, zastanawiając się nad dalszymi planami. Ciemnowłosa
na dodatek była w dość nieprzyjemnym humorze. Rudowłosa podejrzewała, co może
być tego powodem, ale nie zamierzała teraz o tym z nią rozmawiać. Marinette
wyglądała na dość mocno wybuchającą bombę.
Gdy tak szły w milczeniu, przed nimi pojawili się Nino i
Adrien.
- Cześć dziewczyny! – krzyknął radośnie szkolny DJ, a
blondyn uśmiechnął się szeroko, również się witając.
- Siema Nino, Adrien. CO tam u was? – spytała zadowolona
Alya, dziękując Bogu za to spotkanie, gdyż na widok swojej miłości Marinette
oblała się rumieńcem, a na twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Wszystko w porządku. Właśnie szliśmy do kina na jakiś film
s-f, aby wykorzystać czas, kiedy tata Adriena nie katuje swojego syna.
- Nino, przestań, proszę. – odezwał się cicho blondyn,
uśmiechając się z zażenowania.
- Ale to prawda i nie zaprzeczaj mi tu. A więc po prostu
chcemy spędzić trochę czasu. A może chciałybyście pójść z nami? Im nas więcej,
tym weselej. – zaproponował, a dziewczyny popatrzyły na siebie. Obie kiwnęły
głowami i odpowiedziały razem
- Chętnie!
Tak więc czterech przyjaciół ruszyło wspólnie do
najbliższego kina. Alya szła na przedzie z Nino, a Marinette i Adrien byli tuż
za nimi. Rozmowa między rudowłosą a DJ przebiegała świetnie, zaś u pozostałej
dwójki nie szło najlepiej. Adrien kilkukrotnie próbował zacząć rozmowę, ale na
każde jego pytanie dziewczyna odpowiadała z trudem, jąkając się straszliwie,
przez co ledwo mógł ją zrozumieć. A ciemnowłosa nie miała odwagi, by sama
zacząć rozmowę, przez co w myślach pluła sobie w brodę.
Wreszcie cała ekipa doszła na miejsce. Nino zajął się
rezerwacją miejsc, a Adrien ruszył z dziewczynami do stoiska, gdzie sprzedawali
jedzenie i napoje. Gdy je zapytał, co chciałyby otrzymać, Alya zamówiła mały
popcorn i colę, a Marinette tylko coś tam jąknęła. Zdziwiony chłopak spojrzał na rudowłosą, a ta odrzekła, że dziewczyna prosiła o to samo. Ciemnowłosa
czuła, że zaraz spłonie ze wstydu.
Wybrany film był bardzo ciekawy, pełny akcji, wybuchów i
walk. Alya, Nino i Adrien głośno się nad nim zachwycali, zaś Marinette
siedziała cicho, wpatrzona nie w film, a w blondyna, który siedział tuż obok. W
tamtych chwilach tyle jej do szczęścia wystarczało.
W końcu na ekranie pojawiły się napisy końcowe, a oglądający
zaczęli wychodzić z sali. Czwórka przyjaciół zatrzymała się jeszcze przed
kinem, aby wspólnie przedyskutować oglądaną fabułę, po czym pożegnali się i
odeszli w różnych kierunkach. Przez następne kilka minut do ciemnowłosej
dziewczyny nie docierały żadne słowa przyjaciółki.
Zaraz po odejściu grupki nastolatków, z kina wyszedł pewien
chłopak. Popatrzył na odchodzące dziewczyny, a po chwili skupił swój wzrok na
dwójce chłopaków. Na jego ustach pojawił się drwiący uśmiech.
- „Nie mogę uwierzyć,
że Adrien nadal niczego nie widzi. Ciągle mnie dziwi, że cała klasa nie
podejrzewa, że Marinette jest zakochana w tym blondynie. Chyba nadal jestem
jedyny, który ich rozgryzł. A mieli tak dużo czasu.” – pomyślał nastolatek,
po czym ruszył w stronę ciemnej alejki. Gdy w nią wchodził, w jego głowie
pojawiła się jeszcze jedna myśl. – „Mistrz
Fu na poważnie ich wybrał? To mi przypomina kabaret, a nie poważnych
bohaterów.”
* * *
Nastał w końcu wieczór, a cały Paryż zaczęły oświetlać
latarnie i światła, dochodzące z różnych miejsc i mieszkań miasta. Jednak w
jednym pokoju, mimo obecności właściciela, nie paliło się światło.
W pewnym salonie panował półmrok. Na środku pomieszczenia
klęczał wyprostowany chłopak w masce i ciemnym stroju. Nie poruszał się, a
głowę miał uniesioną przed siebie. Widać było, że próbował się skupić. W rogu
salonu, przy stoliku z ziołową herbatą, siedział znany nam staruszek. Pił on
wolno napój, nie spuszczając jednak wzroku ze swojego „gościa”. Przez jego
głowę od kilku godzin przelatywała ta sama myśl.
- „Nie mogę uwierzyć,
że dane mi jest ponownie go ujrzeć.”
Oboje spotkali się około 10 lat temu, a po tym spotkaniu
mistrz Fu miał nadzieję, że już nigdy więcej go nie zobaczy. Już sama jego
obecność napawała go lekkim strachem.
- O czym myślisz? – usłyszał pytanie ze strony chłopaka.
Staruszek nie odpowiedział. – Wyczuwam twój lęk i strach. Aż tak się mnie
boisz?
- Jesteś nieobliczalny. – rzekł kwaśno, obserwując czujnie
chłopaka. Ten zaśmiał się na jego odpowiedź.
- Masz rację. Masz stuprocentową rację. Ale nie tego się
obawiasz. – zwrócił się ponownie do mistrza, a ten zagryzł lekko wargę. Nie
zamierzał jednak kłamać.
- Martwię się o Biedronkę i Czarnego Kota.
- Taak,… boisz się, że ich stracisz. Tych młodych bohaterów,
których wybrałeś do obrony Paryża. Masz rację, twój strach jest trafny. – mówił
chłopak, a po chwili spojrzał on na staruszka. – Stracisz ich bezpowrotnie,
jeśli nie będą w stanie mnie pokonać.
- Dobrze wiesz, że cię nie pokonają! – rzucił zezłoszczony
Fu, a ten się lekko zaśmiał na jego słowa.
- A więc możesz już ich spisać na straty. Ale dam im szansę
i pozwolę się przygotować na spotkanie ze mną. Do tego czasu trochę się
zabawię. – rzekł wrednym tonem, a Fu
zmrużył czujnie oczy.
- Co zamierzasz zrobić?
- Zobaczysz,… mistrzu. Zobaczysz, i to bardzo wyraźnie. –
odpowiedział tajemniczo chłopak, patrząc przez okno na Paryż.
To straszne, że potrzebowałam kilka dni, aby napisać komentarz. Czytam na raty, komentuję na raty, ech. Mam nadzieję, że nic nie pomieszanie. Podoba mi się nowa postać. Rozdział fajny 😁
OdpowiedzUsuńNiestety już nie pamiętam co chciałam napisać po przeczytaniu, dlatego będzie bardzo krótko. Kibicuję nowemu bohaterowi. Jest średnio dobry, ale coś w nim jest 😁 Koleś ma rację, że to dziwne iż biedronka i czarny kot jeszcze się nie domyśliłem kto kryje się pod maską drugiej strony.
Weny i chęci do dalszego pisania 😁
I tak miło, że wciąż czytasz, chociaż na raty XD. W swoim życiu trzeba mieć hierarchię, na co poświęcać czas, a moje opowiadanie jest pewnie na końcu. ja to całkowicie rozumiem :D. Dzięki i również zyczę weny w twórczości, bo widziałem, że coś nowego jest. Może się zaciekawię?
UsuńPozdrawiam!!!
no nie przesadzajmy :) Twoje opowiadanie nie jest na końcu. Ja teraz ze wszystkim jestem do tyłu. Mogłabym się bardziej skupić na czytaniu, ale pisać czasem też coś muszę, więc dzielę swój zlepek czasu na te dwie czynności. To co zajmuje pierwsze miejsce, to wiadomo, rodzina i tu nic nie da się zrobić. No i mamy listopad. Według mnie idealny miesiąc na zrobienie zakupów świątecznych, aby nie denerwować się później i nie stać w wielkich kolejkach. Jako, że ja jestem fanem prezentów twórczych, które sama robię, to mam tez kilka zaczętych już projektów i z doświadczenia wiem, że muszę zacząć teraz, aby wyrobić się do świat, bo to bardzo szybko minie. Więc czasu u mnie jak na lekarstwo.
UsuńCo do mojej twórczości, to fakt, że coś nowego zaczęłam. Po prostu przestałam walczyć z tym pomysłem i zaczęłam go spisywać. Można śmiało powiedzieć, że posłuchałam rady czytelników. Nie wiem czy się zachęcisz. Możliwe, że spodoba Ci się początek, bo mojemu mężczyźnie przypadł do gustu, ale jak to będzie dalej, to kto to wie :))
PS. Nadrabiając opowiadania, które czytam, kieruję się zasadą, że robię to w kolejności jakiej zostały dodane. Zanim zasiądę do kolejnego rozdziału o Biedronce, czeka mnie długi wpis o braciach Uchiha :) To tak na wszelki wypadek piszę, abyś wiedział, że przez jakiś czas może mnie tu nie być :)
Ja cię! Nie dość, że kobieta opanowana i ogarnięta (planuje dokładnie czas i przyszły plan.), to jeszcze twórcza! Czuję się taki mały... Ogółem bardzo mi miło, że cenisz moje opowiadanie, i za to Ci dziękuję. Oczywiście też reszcie czytelników, bo chyba te wyświetlenia nie pojawiają się znikąd :D. A więc do następnego, jak tylko przeczytasz o geniuszach Uchiha. Pozdrawiam i na razie!!!
Usuńhehe :) no nie przesadzajmy. Ja po prostu lubię robić wiele rzeczy i chętnie próbuje sił w różnych dziedzinach :) Nie jestem też pewna czy można mnie nazwać opanowaną. Mój mężczyzna często mówi do mnie: "mój śmieszku".
UsuńHejka,
OdpowiedzUsuńfantastyczny rozdział, już mi się spodobała nowa postać, Biedronka i Czarny Kot muszą się mieć na baczności...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Dziękuję bardzo! :D
Usuń