Rozdział 5
Przez kilka następnych dni Marinette staranie przygotowywała
swój program wyborczy. Zrobiła listę rzeczy, które mogłaby zrobić jako kandydat
i przewodniczący, a już szczególną uwagę zwróciła na to, czego nie udało jej
się spełnić poprzednio dla swoich znajomych. Najbardziej bolał ją fakt, że nie
postarała się o poduchy na szkolne ławki, o które błagała ją wielokrotnie Rose.
Marinette wiedziała, że możliwa jest ta opcja, ale za każdym razem, gdy chciała
o tym porozmawiać w samorządzie, to akurat debatowali oni o czymś ważnym, przez
co kompletnie o tym zapominała. Domyślała się, że Rose jest nią lekko
zawiedziona, ale pewnie wierzyła, że Marinette to dla niej zrobi. Taka właśnie
była Rose – zawsze pomagała i wierzyła w innych. Dlatego też dziewczyna
postanowiła zrobić to podczas tych wyborów.
* * *
W końcu, po całym tym czasie ciężkich przygotowań, Marinette
kroczyła pewnym krokiem w stronę swojej szkoły, trzymając w rękach teczkę,
gdzie znajdowały się jej plany na kampanię wyborczą. Gdy weszła na szkolny
dziedziniec, została ona zauważona przez swoją przyjaciółkę Alya’ę, która
podeszła do niej szybkim krokiem.
- No i jak, dziewczyno?! Gotowa na podbój klasy?! – spytała
podekscytowana rudowłosa.
- Oczywiście! Wszystko mam tu. – pokazała na teczkę – Myślę,
że będziemy mogły zacząć już podczas pierwszej przerwy.
- To świetnie, bo już nie zaczniesz jako pierwsza z
kandydatów. – rzekła nagle Alya, a Marinette spojrzała na nią zdziwiona.
- A to dlaczego?
- Ponieważ Chloe już rozpoczęła swoją akcję. –
odpowiedziała, a na twarzy ciemnowłosej pojawił się szok.
- Już?! I co? Jak jej idzie? Zdołała kogoś przekonać? –
pytała panicznie przyjaciółkę, która z uśmiechem wskazała na coś za swoimi
plecami.
- Sama zobacz.
Gdy Marinette spojrzała w tamtym kierunku, ujrzała Chloe,
która stała aktualnie przed Max’em i odprawiała takie cuda, o które jedynie w
ostateczności mogła posądzić Marinette blondynkę. Z początku uprzejmie z nim
rozmawiała, a po krótkiej chwili zaczęła go,… jakby,… podrywać. Robiła „słodkie
oczka”, maszerowała palcami po jego ramieniu i patrzyła na niego „figlarnie”.
Max jednak twardo się trzymał i raczej miał też na uwadze fakt, że zna już ją
jakiś czas. W końcu Chloe wyciągnęła z kieszeni portfel i wyjęła z niego 20 funtów i podsunęła
pieniądze w stronę chłopaka. Ten jednak zaprzeczył głową i odepchnął rękę
blondynki. Rozłoszczona Chloe schowała monety i odwróciła się śmiertelnie
obrażona. Gdy odeszła, Marinette natychmiast podeszła do kolegi.
- Cześć, Max! Dlaczego Chloe chciała ci dać te pieniądze? –
spytała się wprost chłopaka, a ten spojrzał na nią lekko zdziwiony.
- Widziałaś? – zadał pytanie, a gdy dziewczyna kiwnęła
głową, ten kontynuował – Właśnie przed chwilą prosiła mnie, abym na nią
zagłosował. Kiedy odmówiłem, próbowała mnie jeszcze przekupić, ale kazałem jej
odejść. Nie spodziewałem się tego po niej! Wiem, że nie gra fair, ale to już
poniżej jej godności.
- Też tak uważam, ale to pewnie dlatego, że ostatnio nie
została przewodniczącą. Stare sposoby już nie działają, więc szuka nowych,
coraz to gorszych, niestety. Ale dziękuję ci, że się nie dałeś! Jesteś
porządny, Max. Zawsze o tym wiedziałam! – pogratulowała koledze, a ten
uśmiechnął się do niej, lekko zarumieniony.
- To nic takiego. Nie zasługuję na pochwały z tego powodu. –
odpowiedział zawstydzony, ale Marinette zaprzeczyła głową z uśmiechem.
- To nie jest wcale „nic takiego”. Takie czyny się chwali, a
ja dodatkowo jestem pewna, że zagłosujesz na takiego kandydata, który wyda ci
się odpowiedni. I nie mówię wcale o sobie. – dodała szybko, wywołując uśmiech u
kolegi.
- Mam nadzieję, że tym kandydatem będziesz ty, Marinette. No
cóż, muszę już lecieć. Do zobaczenia na lekcji. – rzekł chłopak, machając rękę
i skierował się szybko w stronę męskiej toalety.
- Dzięki i powodzenia! – odkrzyknęła wesoło ciemnowłosa, po
czym ruszyła w stronę Alya’i.
- Widzę, że już zyskałaś głos, który straciła Chloe. –
rzekła z uśmiechem rudowłosa.
- O ile dobrze pójdzie mi mój program. Nie zapominaj, że
naszymi przeciwnikami są jeszcze Adrien i Kim, ale jego nie za bardzo się obawiam.
– odpowiedziała Marinette. W tym samym momencie usłyszały dźwięk dzwonka, więc
ruszyły razem w stronę klasy, prowadząc przy tym ożywioną
rozmowę.
* * *
Gdy Marinette i Alya weszły do klasy, postanowiły się
przywitać ze wszystkimi znajomymi, zanim usiądą w swojej ławce. Można byłoby
powiedzieć, że ciemnowłosa chce podbudować tym swoją reputację, ale nie o to
jej chodziło. Po części z czystej życzliwości, ale też chciała sprawdzić
stosunek jej przyjaciół do niej na ten dzień, skoro miała właśnie dzisiaj
rozpocząć swoją kampanię.
Dlatego więc zaczęły od lewej kolumny ławek, patrząc ze
środka klasy. Przechodząc koło Chloe i Sabrine, Marinette pomachała im lekko
ręką, za to Alya przeszła bez słowa. Blondynka łypnęła spode łba na
ciemnowłosą, a dołączyła do niej również jej przyjaciółeczka.
- „No tak, czego
mogłam się spodziewać?” – spytała samą siebie, po czym ruszyła dalej.
Następne były Mylene i Alix. Obie dziewczyny odmachały na
powitanie Marinette, choć można by było to zaliczyć tylko Mylene. Alix niedbale
machnęła ręką w stronę Marinette, po czym powróciła wzrokiem na swoją komórkę.
Kolejni na drodze kandydatki byli Kim i Max. Obaj kiwnęli
uprzejmie głową, choć klasowy sportowiec zrobił to z pewną siebie miną.
- „Pewnie myśli, że
będzie mu dobrze szło w trakcie wyborów. Przyjmuję wyzwanie, Kim.” –
pomyślała Marinette i też kiwnęła w jego stronę, posyłając mu mały uśmieszek.
W ostatniej ławce siedział na całej jej szerokości Ivan,
który łypnął tylko na nie groźnie. Zaskoczona Marinette miała właśnie mu coś
powiedzieć, gdy nagle wzrok chłopaka przeniósł się z niej na coś za jej
plecami, a jego mina od razu się rozchmurzyła i pojawił się mały uśmiech na
męskiej twarzy. Dziewczyna odwróciła się szybko i zauważyła, jak Mylene patrzy
surowo na Ivana. Po chwili jednak uśmiechnęła się z pochwałą w jego stronę.
Ciemnowłosa nie mogła się powstrzymać i również na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- „Widzę, że tylko
Mylene potrafi ujarzmić potężnego Ivana. Ohh, słodko razem wyglądają!” –
zachwycała się dziewczyna, po czym ruszyła dalej, nie przeszkadzając zakochanej
parze.
Teraz zaczęła się prawa kolumna, a otwierali ją Lila i
Gerard. Tutaj sytuacja była odwrotna: to Alya pomachała im lekko ręką, zaś
Marinette przeszła bez słowa. Mimo tego aż czuła, jak chłopak się na nią
patrzy, szczerząc zęby w drwiącym uśmiechu. Nawet jeśli tego nie widziała, to
była pewna, że ma rację.
Następne były Rose i Juleka. Obie dziewczyny były całe
rozpromienione i pomachały energicznie do Marinette. Ciemnowłosą zdziwił też
fakt, że blondynka uśmiechała się do niej,… jakby z wdzięcznością. Marinette
nie miała pojęcia, czym sobie na to zasłużyła, ale uznała, że później się jej
spyta.
Następnie była ławka, w której siedziały na lekcjach
Marinette i Alya, więc pozostali im jeszcze Adrien i Nino. Gdy ciemnowłosa
stanęła przed blondynem, pomachała mu lekko ręką, uśmiechając się przy tym od
ucha do ucha. Adrien popatrzył na nią lekko zdziwiony, ale po chwili również
uśmiechnął się życzliwie w jej stronę, choć z małym wahaniem. Alya i Nino tylko
obrzucili się wyzywającymi spojrzeniami.
Po całym obchodzie dziewczyny w końcu skierowały się do
swojej ławki. Jednak gdy tylko usiadły na miejscach, obie stwierdziły z
zaskoczeniem, że jest im trochę za miękko jak na twarde drewno. Gdy spojrzały w
dół, ujrzały pod sobą poduszkę, długą na całą ławkę, o kolorze czerwonym.
- A skąd to się tu wzięło? – spytała się wciąż zaskoczona
Alya, a Marinette dodatkowo ogarnął szok. Błyskawicznie rozglądnęła się po
klasie, a wniosek udowodnił tylko jej obawy.
Na każdej ławce znajdowała się taka sama poducha, ale o
innym kolorze. Dla przykładu Chloe i Sabrine miały żółtą poduszkę, Max i Kim
zieloną, a Adrien i Nino niebieską. Do ciemnowłosej dotarł jeszcze jeden fakt,
który przeoczyła, a tłumaczył on również powód dobrego humoru Rose. Otóż ona i
Juleka siedziały zwykle w ostatniej ławce na lewej kolumnie. Teraz to miejsce
zajmował Kim, a dziewczyny znajdowały się tuż za Marinette i Alyą, mając pod
sobą poduchę o kolorze różowy. Rose była szczęśliwa z powodu poduchy i jej
koloru, zaś Juleka cieszyła się szczęściem przyjaciółki. Jedyne, co
powstrzymywało ciemnowłosą przed okazaniem tej samej radości, to był fakt, że
to nie ona się do tego przyczyniła.
* * *
Przez całą lekcję Marinette obawiała się nadejścia dzwonka.
Wesoły humor i spojrzenia Rose świadczyły, że dziewczyna będzie chciała
podziękować ciemnowłosej za dotrzymanie danego słowa. Tego właśnie najbardziej
się bała Dupain-Cheng. Blondynka do końca w nią wierzyła, jednak ostatecznie to
ona zawiodła koleżankę. Marinette miała jedynie nadzieję, że po tej rozmowie
Rose nie zmieni co do niej swojego zdania.
Jednak oprócz tych obaw ciemnowłosą męczyło jeszcze jedno
pytanie: kto w takim razie ją ubiegł? Kim raczej by na to nie wpadł, Chloe tym
bardziej, więc jedynym podejrzanym był Adrien Agrest. W tym momencie dziewczyna
nie wiedziała, czy ma się złościć na blondyna, czy mu wybaczyć z uwagi na jej
uczucia. Na samą myśl o tym Marinette czuła się wewnętrznie zagubiona.
* * *
Gdy zabrzmiał w końcu dzwonek, Marinette chwyciła Alya’ę za
rękę i w szybkim tempie opuściła salę, unikając spotkania z Rose. Ciemnowłosa
ciągnęła przyjaciółkę w stronę ich ulubionej ławki, a po drodze mijały one
uczniów z innych klas, którzy rozmawiali na temat nowych poduch, które były
wprowadzone na całą szkołę. Słysząc, jakie zadowolenie wzbudziło to ulepszenie,
Marinette tylko bardziej się podłamała.
Gdy w końcu doszły na miejsce, Marinette puściła rudowłosą,
a sama usiadła na ławce i zasłoniła oczy dłońmi.
- Więc…, jak się czujesz? – spytała ostrożnie Alya, a
ciemnowłosa potrząsnęła lekko głową.
- Jak ja jej teraz spojrzę w oczy? – zapytała cicho
Marinette, a rudowłosa spojrzała na nią z żalem.
Może i było to lekkie
wyolbrzymienie problemu, ale Marinette już taka jest. Ostatnie, czego by chciała, to zawieść osobę,
która obdarzyła ją swoim zaufaniem. I nie dotyczyło to już tylko wyborów na
przewodniczącego.
- Weź się ogarnij, dziewczyno! Nie jest tak źle, jak myślisz.
Rose cię przecież za to nie znienawidzi. Ostatecznie mamy te poduchy, o które
prosiła. Tyle, że to nie ty je załatwiłaś. – rzekła z niepewnym uśmiechem, a
jej przyjaciółka podniosła smutno głowę. Wiedziała, że Alya ma rację, ale mimo
tego wciąż czekała ją rozmowa z Rose, w trakcie której ujrzy jej smutną i
zawiedzioną minę. Serce się krajało na ten widok.
Jak na złość w tym właśnie momencie podeszły do nich Rose i
Juleka, z których blondynka szybko podbiegła do ciemnowłosej.
- Och Marinette! Nie mogę uwierzyć, że udało ci się załatwić
te poduszki. Tak się cieszę, tak się cieszę! – mówiła podekscytowana
dziewczyna, a Marinette czuła coraz bardziej, jak zapada się jej żołądek. Rose
mówiła tak jeszcze przez minutę, i pewnie mogłaby dłużej, ale ciemnowłosa nie
mogła już tego znieść. Gdy zmęczona blondynka łapała oddech, Marinette zdołała
się wtrącić.
- Też się cieszę, że jesteś szczęśliwa, Rose, ale nie
zasługuję na twoje podziękowania. – na usłyszane zdanie blondynkę okryło
zdumienie.
- Jak to ‘nie zasługujesz”? Oczywiście, że zasługujesz!
Przecież udało ci się przekonać dyrektora, że…
- Ale nie mi się to udało! – powiedziała już głośniej
ciemnowłosa, szokując tym samym Rose i Juleka.
- A-ale jak to?
- Ktoś inny to załatwił, nie ja. Przepraszam, Rose. –
odpowiedziała cicho, po czym spojrzała w twarz koleżanki. Zobaczyła to, czego
tak bardzo się obawiała, z tą różnicą, że widziała w niej wielkie zaskoczenie
oraz smutek. Nie miała pojęcia, które spojrzenie bardziej boli.
Po chwili jednak na twarz blondynki powrócił lekki uśmiech,
a ona sama kucnęła przed ciemnowłosą.
- To nic, Marinette. Nie musisz przepraszać. Wiem, że na
pewno starałaś się to dla mnie zrobić, ale miałaś pewnie ważniejsze rzeczy na
głowie. To też nie było takie konieczne, te poduchy. Sama nie przykładałam do
tego wielkiej nadziei. To ja powinnam cię przeprosić, Marinette. Przeze mnie
tylko zaprzątałaś sobie tym niepotrzebnie głowę. – skończyła mówić, po czym
przytuliła zdziwioną Marinette. Po chwili jednak odwzajemniła uścisk, czując,
że cały ciężar spada z jej serca. Taka Rose to po prostu najczystszy skarb.
- Dziękuję, Rose. – odpowiedział z wdzięcznością
ciemnowłosa. W końcu obie dziewczyny się od siebie odkleiły, a po chwili
milczenia odezwała się dotąd cicha Juleka.
- Ale Marinette, skoro nie ty nam to załatwiłaś, to kto
mógłby…?
- Siema, dziewczyny! – krzyknął niespodziewanie Nino, aż
każda z nich lekko podskoczyła. Po dwóch sekundach dołączyli do grupy Nino oraz
Adrien.
- No nie powiem, ale to była nawet przyjemna lekcja. Te
poduchy to bardzo dobry pomysł. Ciekawe, kto na nie niego wpadł? – zastanawiał
się na głos i spojrzał znacząco na Marinette. Dziewczyna, nie wiedzieć czemu,
odebrała to jako jawną prowokację. I nie ona jedyna.
- Nie masz za grosz godności, Nino! Jeszcze ci mało, że teraz
chcesz z nas się ponabijać?! Myślałam, że porządny z ciebie przyjaciel! –
odezwała się z wyrzutem Alya, a Nino momentalnie zesztywniał.
- Ale o co ci chodzi? Dlaczego miałbym się z was naśmiewać?
- A dlaczego nie? Przecież nas uprzedziliście z tymi
poduszkami, a ty jeszcze zgrywasz kretyna, że to niby nie wy! – odpowiedziała
wściekle dziewczyna, wskazując na nich oskarżycielsko palcem. Teraz u chłopaków
pojawił się autentyczny szok.
- Jakie „uprzedziliście”?! Myśleliśmy, że to wasza zasługa!
– krzyknął nagle Adrien, podnosząc z Nino ręce w geście obrony. Po jego słowach
Alya’i błyskawicznie zrzedła mina.
- Eee…, co?
- Mówię, to nie my! Wiedzieliśmy, że Rose prosiła o to
Marinette, ale nie ośmielilibyśmy się „podwędzić” tej prośby. – mówił już
spokojniej chłopak, opuszczając ręce wraz z Nino’em.
Wszystkie dziewczyny patrzyły uważnie na chłopaków przez
minutę, a żadna z nich nie wiedziała, czy może im wierzyć.
- „Hmm, oni nie
kłamią.” – stwierdziła w myślach Marinette, patrząc prosto w oczy Nino i
Adrien’a. Widziała u nich prawdziwe zdziwienie i szok, więc to nie mogli być
oni. A gdy skupiła swój wzrok tylko na Adrien’ie, poczuła wtedy miłe ciepło w
sercu.
- „Nie ośmieliłby się!
Całe szczęście!” – krzyknęła w myślach z rozmarzoną miną, lecz po chwili na
jej twarz wróciła powaga, gdy blondyn zadał bardzo istotne pytanie.
- Skoro ani wy, ani my tego nie zrobiliśmy, to kto?
- No oczywiście, że ja!
Jak na komendę nastolatkowie odwrócili jednocześnie wzrok w
kierunku głosu i zobaczyli, że należał on do… Kima!
- Ty??? – krzyknęli wszyscy, szczerze zdumieni.
- A myśleliście, że niby kto? Jestem zawiedziony, ze tak
słabo mnie oceniacie. Może teraz zaczniecie mnie brać na poważnie. – zrobił
przerwę, po czym zwrócił się do Marinette. – Wybacz, że zabrałem ci pomysł, ale
o to chodzi w byciu przewodniczącym. Trzeba wykorzystywać dobre pomysły, a kto
pierwszy ten lepszy. – mówił pewnym siebie głosem, a wszyscy patrzyli na niego
z szokiem.
- Ale jak ci się udało to zrobić? – spytała Marinette,
przypominając sobie charakter dyrektora.
- Ooo, nie było łatwo. Powiem szczerze, że nawet by się nie
udało, gdyby nie pomoc mojego zastępcy. – stwierdził Kim, a w tej samej chwili
zza jego pleców wyłonił się chłopak, na którego widok Marinette poczuła się,
jakby ktoś wylał na jej ciało pełne wiadro wody. Był to nie kto inny, jak
Gerard.
- To ty?!! – krzyknęła rozdrażniona dziewczyna, a większość
obecnych spojrzała na nią ze zdziwieniem. Większość.
- A ja! A kogo się spodziewałaś? – zapytał z drwiącym
uśmiechem, a Marinette obrzuciła go nienawistnym spojrzeniem. Ten chłopak bez
końca ją irytował.
- Dlaczego to jego wybrałeś?! A co z Max’em?! – pytała wciąż
wściekłym tonem, aż Kim cofnął się od niej o krok.
- Chciałem mu to zaproponować, ale za miesiąc ma się odbyć
konkurs gier i Max zamierza w nim startować. Po prostu wyjaśnił mi, że musi
poćwiczyć. Wtedy to właśnie spotkałem Gerarda, który stwierdził, że może mi
pomóc i jestem mu za to wdzięczny. Zdołał przekonać dyrektora, aby wprowadzić
te poduchy na czas próbny. Jeśli uczniowie będą zadowoleni, zostaną oficjalnie
wprowadzone. – mówił zadowolony Kim, ale mimo to Marinette zauważyła, że
powiedział to z wahaniem. Widać było, że to Gerard załatwił większość, a ten
fakt wcale nie poprawiał jej humoru.
Po wypowiedzi Kim’a inni zaczęli go o coś pytać, ale
Marinette utkwiła wzrok w Gerardzie. On również nie rozmawiał, tylko patrzył na
dziewczynę ze „standardowym” uśmiechem.
- Rzucasz mi wyzwanie?
Niech tak będzie, Gerard. – szepnęła cicho, a ten zmienił wyraz na
poważniejszy.
- To już druga, która
rzuca mi wyzwanie. Nie mogę się doczekać, Marinette. – odpowiedział również
szeptem, mrugając do niej.
Dziewczyna wyprostował się dumnie, po czym wzięła Alya’ę za
rękę.
- Wybaczcie, ale musimy już iść! Lekcja jest za minutę,
pamiętacie? – odezwała się z miłym uśmiechem, a już w następnej sekundzie
wszyscy szli szybkim krokiem w stronę sali.
* * *
Przez cały dzień Marinette nic nie zrobiła w sprawie swojej
kampanii. Nic. Sukces, jaki odniósł dzisiaj Kim, dostatecznie ją w tamtej
chwili pogrążył. Jednak dziewczyna postanowiła, że już
jutro wróci do szkoły z nową siłą. Kim i Gerard wykonali pierwszy ruch, teraz
kolej na nią. Już nieraz ktoś – Chloe – próbował ja zniechęcić szybkim
działaniem, więc tak samo teraz nie zamierzała się poddać. Starcie dopiero się
zaczynało.
Oł jee! Gerard rządzi. Ciekawi mnie co on powiedział dyrektorowi, że się zgodził. Koleś jest dobry i dość łatwo osiąga to czego chce. Biedronka za to zbyt szybko się załamuje i za bardzo przeżywa. No ale taki już jej urok. Mój synek zaczął oglądać tą bajkę, a my jak to zwykle bywa razem z nim, to też jej postać jest mi już nieco bardziej znana. To faktycznie dziwne, że nikt jeszcze się nie domyślił, kim oni są.
OdpowiedzUsuńNo to czekam na kolejne losy bohaterów i generalnie pomysły Gerarda 😀
Weny i chęci do pisania :)
Miło mi. Mam nadzieje, że emocje Cię nie opuszczą z biegiem kolejnych rozdziałów. Obym utrzymał poziom i żebym wciąż zwiększał moje umiejętności pisarskie. Bo mimo wszystko wciąż nie czuję się w tym dobry. Dziękuję, że jednak Ci się to podoba.
UsuńDziękuję i nawzajem. Pozdrawiam!!!
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, no tak właśnie myślałam, że to Kim stoi za tymi poduchami tym bardziej że zajmował inne miejsce... i jak widać Gabriel się przypałętal, jak widać bardzo chce Mariette pogrążyć...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
cześć!
UsuńDawno nie odpisywałem, ale wciąż czuwam :( Dziękuję za wytrwałość w mojej twórczości :D
Pozdrawiam i Ciebie!