Rozdział 8
Marinette i Adrien przebywali właśnie w gabinecie dyrektora.
Nastolatka kończyła wyjaśniać pomysł, na który wpadł blondyn. Oboje byli pełni
obaw, gdyż to, o co prosili, nie należało wcale do rzeczy łatwych, a opóźnienie
czy błąd może dużo szkołę kosztować. Jednak oboje stwierdzili, że trzeba
zaryzykować.
Gdy dziewczyna skończyła mówić, w gabinecie zapadła martwa
cisza. Mężczyzna obserwował ich surowo zza biurka, a jego spojrzenie sprawiło,
że Marinette i Adrien wrośli w swoje siedzenia. Żadne z nich nie miało siły,
aby choćby drgnąć. Już były takie sytuacje, kiedy to dyrektor nie zezwolił na
pewne działania, z uwagi na koszty lub zagrożenie dla szkoły. I właśnie teraz
dziewczyna była prawie stuprocentowo pewna, że będzie tak samo.
Dyrektor w końcu schylił głowę w geście zadumy, co dało
nastolatkom płomyczek nadziei. Mężczyzna nagle zadrżał lekko, po czym podniósł
głowę i rzekł:
- Niech będzie. Możecie tak zrobić. Ale macie czas tylko do
czwartku. W piątek ma to być gotowe, inaczej panna Marinette utraci szansę na
zostanie przewodniczącym klasy. – zwrócił się do uczniów, a oni popatrzyli na
siebie uradowani.
- „Udało się, Adrien!”
– krzyknęła w myślach dziewczyna, a na zewnątrz jej twarz przybrała kolor
bordowy od spojrzenia chłopaka. Nadal nie mogła inaczej w jego obecności. Nie
przerażała się tym, że ma tylko 3 dni. Jeśli znajdzie odpowiednią liczbę
chętnych, to uda się im zdążyć na czas.
* * *
Po wyjściu z gabinetu Marinette pożegnała się z Adrien’em,
po czym ruszyła w stronę toalety dla dziewczyn. Skończyli już lekcje i mogli
iść do domu, jednak ciemnowłosa musiała pilnie z niej skorzystać. Nie chciała
przecież przeżywać istnych tortur w drodze do mieszkania.
Gdy doszła do właściwych drzwi, z sąsiednich wrót dosięgnął
ją głos.
- Chłopie, no nie bądź taki! Musisz mi pomóc! – krzyknął
jakiś chłopak, a Marinette rozpoznała po głosie, że to Kim. Nie myśląc,
otworzyła szybko drzwi toalety, wbiegła i zamknęła je za sobą, po czym stanęła
przy nich i nasłuchiwała. Kim jeszcze nikogo o coś nie prosił tak błagalnie,
dlatego ciemnowłosa chciała tym bardziej się dowiedzieć, czego tak potrzebuje.
- Ile razy mam ci powtarzać, że sam tego chciałeś? –
usłyszała drugi głos, który z pewnością należał do Gerarda.
- Nie mówiłem tego na serio! Chyba się za to nie obraziłeś?
- Obrazić się? Skądże! Po prostu trzymam się twojej prośby.
Mówiłeś, że możesz sobie beze mnie poradzić, więc ci nie przeszkadzam.
- To nie było na poważnie! – ponownie krzyknął Kim, a
Marinette wyczuła, że jest on coraz bardziej przerażony.
- Ooo, brzmiałeś bardzo poważnie. „Ta Marinette ma tupet,
żeby mnie tak obrażać! Pokażę jej, że to nie tylko twoja zasługa! Nie pomagaj
mi, Gerard. Samotnie uda mi się zostać przewodniczącym.” Pamiętasz? Mniej
więcej tak mówiłeś, prawda? – rzekł trochę rozbawionym głosem Gerard.
- Przepraszam, to było pod wpływem emocji! Nie chciałem tak
do ciebie mówić. Przepraszam!
- Weź odpowiedzialność na swoje barki, Kim. Udowodnij, że
potrafisz. – powiedział już lekko zniecierpliwionym głosem.
- Proszę, musisz mi pomóc! Muszę ją pokonać! – błagał
rozpaczliwie Kim.
- To już nie mój problem. Już to mówiłem Adrien’owi: nie mam
ochoty zostać przewodniczącym. – rzekł stanowczo Gerard. Kim coś jeszcze mu
odpowiedział, jednak oddalili się już na tyle, że Marinette nie słyszała treści.
Dziewczyna stała wciąż oparta o drzwi, kompletnie zapominając o swojej
potrzebie. Emocje już dostatecznie odciągały jej uwagę.
- „A więc Gerard nie
pomaga już Kim’owi? I to z powodu mojego oskarżenia? Nie spodziewałam się, że
tak to się potoczy. Nie mogę zaprzeczyć, że jest mi to na rękę, ale jednak wolę
uczciwą rywalizację. Mogę jedynie życzyć Kim’owi powodzenia. Ja jednak miałam
szczęście, że spotkałam Adriena i że podzielił się swoim pomysłem. Może i Kim
na coś wpadnie? Ulżyło mi jednak, że Gerard nie jest już moim przeciwnikiem.
Trudno byłoby z nim wygrać. Ale nadal nie jesteśmy kolegami.” – rzekła w
myślach Marinette, po czym odsunęła się do drzwi, załatwiło to, po co tu
przyszła i wyszła, zmierzając w stronę wyjścia ze szkoły.
* * *
Następnego dnia Marinette przyszła do szkoły z gotowym
planem działania. Przez cały dzień dziewczyna chodziła po szkole i zbierała
ochotników do całej akcji, którą wymyślił Adrien. Sam wspomniany przesiadywał
każdą przerwę w bibliotece, aby dokładnie ją obejrzeć i ocenić ich granice
możliwości. Ogólnie cały pomysł spodobał się innym uczniom, którzy w dużej
liczbie postanowili pomóc w jego spełnieniu. Tak więc jeszcze tego samego dnia
spora część nastolatków została w szkole, aby rozpocząć ogólny plan. W całej
tej gromadzie nie brakowało również znajomych Marinette i Adrien’a.
Na początku uczniowie zaczęli ściągać z półek wszystkie
książki i pakowali je alfabetycznie do kartonów. Ale już na tym etapie
rozpoczęły się jakieś cyrki. Wśród uczniów byli też szkolne rozrabiaki, którzy
wszędzie szukali sposobu na utrudnienie komuś życia. Oni to właśnie zaczęli
przekładać książki do różnych kartonów, kompletnie myląc tym innych kolegów.
Sprawcy zostali jednak szybko złapani i wyrzuceni z biblioteki, zagrożeni
pójściem na dywanik do dyrektora. Bez kolejnych niespodzianek praca poszła
szybciej i skończyli jeszcze przed wieczorem. Tego dnia na tym skończyli, gdyż
Marinette uznała, że kolejny etap będzie trwał zbyt długo. Dlatego też
pożegnała z Adrien’em znajomych, po czym i oni rozeszli się do domów. Blondyn
jak dotąd nie powiedział ojcu, że już nie jest kandydatem na przewodniczącego.
Postanowił go poinformować po ponownym głosowaniu.
Następnego dnia Marinette zaplanowała przesuwanie półek i
regałów w bibliotece, jak również wniesienie kilka zapasowych ławek i krzeseł.
Tu jednak był pewien problem, gdyż w grupie ochotników mało zgłosiło się
chłopaków. Mimo tego ciemnowłosa otrzymała nagle niespodziewaną pomoc. Pod
koniec dnia zgłosiło się do niej kilku sportowców z różnych dziedzin i dyscyplin
sportu. Chcieli oni podziękować jakoś Marinette za poprowadzenie odremontowania
auli, gdzie oni ćwiczyli. Nastolatka mogła śmiało stwierdzić, że była to pomoc
prosto z nieba. Dzięki nowym pomocnikom zdołali skończyć akurat pod wieczór,
kiedy słońce jeszcze zachodziło. Wdzięczność dziewczyny była dla niej wręcz
nieopisana.
Marinette cieszyła się również, że w tamtych chwilach czas
spędzała z Adrien’em. Ona sama nie mogła uwierzyć w zachowanie blondyna. Dotąd
cichy i miły chłopak stał się aktywniejszy i jakby pewniejszy siebie. Zagadywał
do innych, rozmawiał i w razie potrzeby pomagał, czy kierował nimi wszystkimi.
Marinette nie mogła zaprzeczyć, że Adrien ma pewne cechy przywódcze i z
pewnością byłby świetnym przewodniczącym.
Adrien jednak tak nie myślał. On sam był zaskoczony swoją
śmiałością, jednak uważał, że to zmiana na lepsze. Podobało mu się to i
podejrzewał, czyja to jest zasługa. Gdy patrzył w tym czasie na Marinette, mógł
ujrzeć silną dziewczynę, która była gotowa ruszyć każdemu na pomoc. Jej odwaga
i pewność siebie pokazywała mu, jak jeszcze dużo musi nad sobą popracować.
Dlatego też był zadowolony, że nie kandyduje na przewodniczącego, tylko pomaga
jako zastępca Marinette.
W czwartek nastąpił koniec tego małego remontu. W dość
szybkim czasie, bez żadnych niespodzianek, uczniowie przenieśli książki na
swoje miejsca, a potem podziwiali swoje dzieło. Od tego momentu biblioteka
wyglądała trochę inaczej. Nie było już jednego, długiego ciągu ławek, tylko pod
przeciwległymi ścianami pomieszczenia ustawiono po kilka biurek, a nad każdym
znajdowała się tabliczka. Pod jedną ścianą były na niej słuchawki, a na drugiej
słuchawki przekreślone czerwoną kreską. Informowało to, że w jednym miejscu
gromadzą się ci, którzy słuchają muzyki, a w drugim ci, którzy wolą ciszę i
spokój. Marinette musiała przyznać, że wszyscy wykonali kawał dobrej roboty.
Premią całej pracy były ciasteczka, które przygotowała mama Marinette, jak
tylko usłyszała, że jej córka pracuje nad tak poważną sprawą. Tak więc po
skończonej robocie wszyscy usiedli sobie razem, zajadając się wyśmienitymi wyrobami państwa Dupein-Cheng.
* * *
W piątek nadszedł w końcu moment, który tak bardzo obawiała
się Marinette. Od 8.00 na dziedzińcu znajdowała się pani Bustier, która
pilnowała urny i kabiny, gdzie uczniowie zaznaczali nazwisko wybranego
kandydata. Ciemnowłosa dodatkowo się stresowała, gdyż tym razem udział brała
nie tylko jej klasa, a cała szkoła. Mimo ostatniego sukcesu dziewczyna była
pełna obaw. Tak się skupiła na swoim zadaniu, że nie zauważała, czy Kim czegoś
w międzyczasie nie zrobił. Nie słyszała o niczym nowym, ale mimo to obawy od
niej nie odchodziły.
W końcu zabrzmiał dzwonek, zwiastujący początek lekcji i
zakończenie głosowania. Wychowawczyni Marinette zabrała urnę, a wybrani przez nią
chłopcy ustawili kabinę na właściwe miejsce. Uczniowie ruszyli do swoich klas,
gdyż ogłoszenie zwycięscy miało nastąpić o godzinie 13.00. Jedynie, co można
powiedzieć o tym okresie, że był to najdłuższej trwający czas w życiu
Marinette.
* * *
Gdy wybiła pierwsza, wszyscy uczniowie wyszli z zajęć i
skierowali się do szkolnej auli. Na miejscu było już przygotowane podium, na
którym stał dyrektor i część rady pedagogicznej. Mężczyzna trzymał w dłoni małą
kopertę.
Gdy wszyscy stanęli przed podwyższeniem, do uczniów odezwał
się dyrektor.
- Witam was wszystkich na tym spotkaniu. Jak wiecie, dzisiaj
zakończyły się te długotrwające wybory. We większości klas przewodniczący
zostali wybrani już w pierwszej turze, ale w jednej nie. Z uwagi na ich
dokonania zdecydowałem, że ponowne głosowanie odbędzie się dzisiaj, i to z
udziałem was wszystkich. To wszystko już się zdarzyło, a wynik mam tutaj. –
wskazał na kopertę. – Dlatego też nie przedłużajmy. Poproszę do nas Marinette
Dupein-Cheng i Kim’a Lê
Chiên, a ich zastępcy niech do nich dołączą. – polecił dyrektor, a z
tłumy wyłoniły się żądane osoby. Gdy nastolatka zbliżała się do podium,
niezauważalnie cała drżała. Stresowała się straszliwie, bojąc się werdyktu.
Bardzo jej zależało, aby być w samorządzie, a miała tym razem silnych
przeciwników. W tym momencie nie mogła mieć stuprocentowej pewności, że
zostanie wybrana. Teraz jej przeciwnikiem nie była Chloe.
Gdy w końcu stanęli wszyscy na podwyższeniu, ciemnowłosa
zauważyła, że obok Kim’a nikt nie stoi.
- „Czyli jednak nie udało
mu się przekonać Gerarda. Ale nikt nie chciał mu pomóc i być tym samym w
samorządzie?” – zastanawiała się dziewczyna, jednak głos znów zabrał
dyrektor, więc przestała o tym myśleć i skupiła się na wypowiedzi pana Damocles’a
- Skoro wytypowani już tu są, to nadszedł czas na ogłoszenie
zwycięscy. – zwrócił się do uczniów, a kandydaci wstrzymali oddech. –
Przewodniczącym klasy i członkiem samorządu zostaje… - otworzył kopertę i
wyciągnął karteczkę – Marinette Dupein-Cheng!
Na sali zabrzmiały oklaski, a najgłośniej klaskali koledzy z
klasy nastolatki. Sama dziewczyna potrzebowała chwili, aby przyswoić tą
informację, kiedy ktoś klepną ją lekko w ramię.
- Udało ci się, Marinette! Gratuluję! – mówił zachwycony
Adrien, a nastolatka oblała się szkarłatnym rumieńcem. Mimo to zdołała
wyksztusić.
- N-n-nie, A-ad-drien. T-to na-nam się u-ud-dało. – wymówiła
z trudem, nie patrząc chłopakowi w oczy. Ten nie zwrócił uwagi na jej
jąknięcia, tylko podszedł i przytulił ją przyjacielsko.
- „Teraz mogę umrzeć
szczęśliwie.” – skomentowała wniebowzięta Marinette. Gdy chłopak ją puścił,
ona popatrzyła na twarze wszystkich zebranych. U każdego zauważyła przyjemny
uśmiech, co mógł świadczyć o tym, że jej ufają. Marinette nie zamierzała ich
zawieść. Największą radość ujrzała jednak, kiedy swój wzrok skierowała na
znajomych z klasy. Rose i Juleka klaskały głośno i skakały lekko w miejscu,
szczęśliwe. Mylene, Alix, Nathaniel, Max i Ivan uśmiechali się pokrzepiająco,
wierząc w możliwości Marinette. Nino uniósł w jej stronę kciuka, a gdy ujrzała
Alya’ę, w jej oczach zobaczyła łzy. Widać było, że cieszy się z sukcesu
przyjaciółki, zarówno w wyborach, jak jej kontaktu z blondynem. Zaś zarówno
Chloe i Sabine, jak i Lila nie patrzyły na nią przychylnie. Choć powodem tego
nie było samo zwycięstwo ciemnowłosej, a jej polepszony kontakt z Adrien’em.
Wisienka na torcie było zaś to, że oboje będą należeć do samorządu
uczniowskiego, a to oznacza częste spędzanie ze sobą czasu. Marinette mogła
stwierdzić z uśmiechem, że wyprzedziła swoje rywalki. Jednak wśród tego tłumu
nie mogła zlokalizować Gerada. Nie przejęła się tym za bardzo. Nikt nie mógł
zniszczyć jej tego dnia.
- Skoro to już mamy za sobą, to zapraszam tutaj pozostałą
część samorządu uczniowskiego. – odezwał się dyrektor, a z tłumu zaczęły
wychodzić wezwane osoby. Gdy wszyscy ustawili się na podwyższeniu, mężczyzna
kontynuował – Wszyscy wykonaliście kawał dobrej roboty i chciałbym wam szczerze
pogratulować. Życzę, abyście tej pomysłowości nie stracili, tylko ją rozwijali,
pracując wspólnie na rzecz szkoły. Gratuluję. A teraz proszę o oklaski! –
zakończył głośno dyrektor, a wszyscy uczniowie zaklaskali głośno na cześć
nowego samorządu. W tej garstce osób nie było kogoś, kto nie czułby w tym
momencie dumy.
* * *
Gdy Marinette w końcu zeszła z podium, zaraz okrążyli ją jej
znajomi z klasy. W ich oczach aż było czuć dumę i radość.
- Udało ci się, Marinette! Oj, tak się cieszę, tak się
cieszę! – krzyczała szczęśliwa Rose, skacząc w miejscu, biorąc w ramiona swą
przyjaciółkę Juleke. Ta się nie sprzeciwiała, tylko dała się ponieść radości
małej blondynki.
- Będziesz wspaniałą przewodniczącą, tak samo jak wcześniej,
tak i teraz. – mówiła miłym głosem Mylene, a stojący obok niej Ivan pokiwał z
uśmiechem głowę.
- Wierzymy, że nas wszystkich nie zawiedziesz, Marinette. –
odezwał się z lekkim rumieńcem Nathaniel.
- A ja będę inny! Bo pogratuluję na początku Adrien’owi, a
potem Marinette! – krzyknął żartobliwie Nino, a wszyscy się roześmiali.
- Normalnie nie wiem, co mam wam powiedzieć. Dziękuję. –
odezwała się wzruszona Marinette, nie mogąc powstrzymać kilku łez. Zaraz
pojawiła się Alya i przytuliła pokrzepiająco dziewczynę.
- Nie becz! Wszyscy mówimy prawdę, więc zrozum to w końcu,
że nie jesteś zwykłą dziewczyną, Marinette. A jeśli coś, to zawsze masz nasze
wsparcie.
- I moje, oczywiście. – rzekł niespodziewanie Adrien,
wywołując kolejną falę śmiechu. Ciemnowłosa od razu poczuła się pewniej.
- Wiedziałam, że cię wybiorą! I dojrzą w tobie to, co ja. –
cieszyła się bezustannie Rose, a Marinette spojrzała na nią z wdzięcznością.
- Coś tak czułam, że to ty na mnie zagłosujesz. Chociaż od
akcji z poduchami, to trochę straciłam nadzieję.
- Oczywiście, że na ciebie głosowałam. Juleka z resztą też.
– blondynka wskazała na przyjaciółkę, a ta pokiwała głową.
- Tak samo w ciebie wierzyłam. – dopowiedziała swoim tonem
dziewczyna, a Marinette rozejrzała się dookoła, myśląc, kto na nią głosował w
pierwszej turze. Nagle Alya zachowała się zupełnie tak, jakby czytała w jej
myślach, bo rzekła do reszty.
- No, to może teraz kawa na ławę! Kto na kogo głosował?! –
spytała ze swoim cwanym uśmiechem, dziwiąc tym resztę znajomych. Po chwili
odezwał się Max.
- Już po wszystkim, więc mogę powiedzieć. Głosowałem na
Kim’a. – wyznał, a gdy wszyscy na niego spojrzeli, dokończył. – Prosił mnie o
to, a ja chciałem mu dać szansę. Wybacz, Marinette. – zwrócił się do
nastolatki, jednak ta machnęła lekko ręką.
- Nic się nie stało. Miałeś do tego prawo.
- Ja też głosowałam na Kim’a. – odezwała się po Max’e
Mylene, dziwiąc tym samym resztę klasy. – Ivan chciał na niego zagłosować, a ja
nie chciałam go zostawić. Dziwnie bym się wtedy czuła. Również przepraszam,
Marinette. – rzekła pokornie dziewczyna.
- „To kto w końcu na
mnie głosował?” – pytała samą siebie ciemnowłosa, zastanawiając się nad
innymi.
- Ja jednak głosowałem na Marinette. – odezwał się
niespodziewanie Nathaniel, zaskakując tym faktem resztę. – Zawsze jej ufałem,
dlatego dla mnie była i jest odpowiednią osobą na to stanowisko. – zakończył
pewnym głosem, choć nie umknął nastolatkom lekki rumieniec na jego twarzy.
Marinette jednak nie zwracała na to uwagi, ciesząc się, że wreszcie ktoś
głosował na nią.
- Ja wspomogłam Kim’a. – przyznała się dotąd milcząca
Alix, dosłownie szokując resztę. Ta dwójka była zaciekłymi rywalami, dlatego
dziwnie brzmiało, że na niego głosowała. Po chwili jednak wszystko się
wyjaśniło. – Założył się ze mną, że nie będę miała odwagi zagłosować na niego.
Stawką były moje słuchawki. – zeznała dziewczyna, przekonując tym klasę. Nawet
jeśli założyliby się o coś małego i nieznaczącego, to Alix nie pozwoli wygrać
Kim’owi zakładu, nieważne jakiego.
- A na kogo głosowały Lila, Chloe i Sabrine? – spytała
Marinette, zauważając dopiero teraz, że wspomnianych osób nie widać.
- Aaa, na nich nie licz. – odpowiedziała Alya – Chloe i Lila
na pewno głosowali na Adriena. Widziałam, jak na niego patrzyły. A Sabrine na
bank wsparła Chloe.
- „W sumie racja.”
– zgodziła się Marinette.
- Kim sam się przyznał, że głosował na siebie, więc miał on
5 głosów, a Marinette na razie 4. – podsumowała Rose, a po chwili zwróciła się
z uśmiechem do Adrien’a – A więc to ty głosowałeś na Marinette, Adrien?
- Nie, nie głosowałem. – odpowiedział blondyn, a cała klasa
była tym mocno zdziwiona. – Ja na nikogo nie głosowałem. Po prostu uznałem, że
to nie fair. Zwłaszcza, kiedy się głosuje na siebie. – wyjaśnił chłopak z
nieśmiałym uśmiechem.
- To tak samo, jak ja! – krzyknęła uradowana ciemnowłosa,
jednak po chwili skłoniła nieśmiało głowę, gdy wszyscy na nią spojrzeli.
- Ale skoro żadne z was nie głosowało na Marinette, to kto
to zrobił, skoro dostała się ona do drugiej tury? – zadała pytanie Alya, a
reszta zaczęła się zastanawiać, kto to mógłby być. Po chwili w głowie Marinette
pojawiła się jedna osoba. Spytali wszystkich, oprócz…
- „To niemożliwe!”
– skomentowała dziewczyna, po czym rozejrzała się dookoła, szukając tej osoby.
W końcu ją odszukała. Niedaleko nich stał Gerard i rozmawiał z jakimiś
dziewczynami z innej klasy. Jednak chłopak zaraz podniósł głowę, wiedziony
zmysłem. Po chwili jego wzrok spotkał się ze spojrzeniem zszokowanej Marinette.
Ten obserwował ją przez kilka sekund, a gdy spostrzegł, że stoi ona obok prawie
całej klasy, na jego twarzy pojawił się pewny siebie uśmiech. Marinette mogła
się założyć o wszystko, że chłopak domyślił się, o co chodzi.
* * *
- Jeszcze raz wam gratuluję sukcesu w wyborach do samorządu
uczniowskiego. Wiem, że będzie to dobra współpraca i razem zadowolimy waszych
kolegów z klas. – mówił dyrektor do nowo wybranych przewodniczących i ich
zastępców. Wśród nich byli oczywiście Marinette i Adrien. –
Miejscem waszych
spotkań będzie oczywiście biblioteka. Dzięki pomocy jednej z przewodniczących
jest tam dość dużo miejsca. – ciemnowłosa zarumieniła się od słów dyrektora. –
Spotkanie dobędzie się już w następnym tygodniu w piątek. Liczę na to, że
wszyscy się zjawią. No, to tyle! Gratuluję raz jeszcze i życzę miłego dnia! Do
widzenia. – zakończył wreszcie mężczyzna. Uczniowie również się pożegnali i
wszyscy bez wyjątku zaczęli wychodzić z gabinetu.
Gdy uczniów już nie było, dyrektor zasiadł wygodnie w fotelu
i rzekł do siebie.
- Ach! W końcu mamy to za sobą. Nareszcie koniec.
- Masz rację… . To koniec. – zabrzmiał nagle głos, a
dyrektor znieruchomiał na fotelu. Po chwili zza pleców mężczyzny wyszła postać,
a na jej widok starszy pan rozluźnił się z westchnieniem.
- Aaa, to ty, Panie. Jak zawsze potrafisz mnie przerazić.
- Nie jesteś jedyny. – odpowiedział, zapewne, chłopak w
ciemnej masce. – Mam rozumieć, że wszystko poszło tak, jak kazałem?
- Oczywiście! Jak mi poleciłeś, zorganizowałem głosowanie na
całą szkołę, kiedy to zostali już tylko Kim i Marinette. Nie rozumiem jednak
czegoś, Panie. Na początku powiedziałeś, że mam przeszkadzać pannie
Dupein-Cheng jak mogę, ale dlaczego nagle zmieniłeś zdanie? Przecież mogłem jej
zabronić przekształcenia biblioteki.
- Po prostu uznałem, że tak będzie zabawniej. Poza tym ja
nie lubię oszustw, a teraz chciałem sprawdzić, jak ta dziewczyna sprawdzi się w
tamtym czasie. Wszystko jednak potoczyło się tak, jak chciałem. Dobra robota.
- Ooo, dziękuję, Panie! Jakie są teraz twoje rozkazy?
- To było wszystko. Nie jesteś mi już potrzebny. –
odpowiedział chłopak i zanim dyrektor zdołał choćby drgnąć, obrócił przed nim
długi przedmiot, który trzymał w ręku. Mężczyzna zatoczył się na krześle, nagle
czymś otumaniony, po czym zamknął oczy. Gdy je otworzył po kilku sekundach,
czuł w głowie lekki ból.
- Ała! C-co s-się stało? – zapytał sam siebie, a gdy
spojrzał na swój gabinet, w środku nie było nikogo oprócz niego.
* * *
Do domu wrócił właśnie zadowolony Adrien. Sukces jego i
Marinette bardzo go uszczęśliwił. Był z siebie dumny, że udało mu się pomóc
przyjaciółce w tej sprawie. Sam też bardzo się cieszył, gdyż należał on do
samorządu uczniowskiego, czego tak bardzo pragnął jego ojciec.
- Witaj, Adrien. – powitała chłopaka asystentka pana
Agresta.
- Witaj, Nathalie! – odpowiedział radośnie Adrien. – Jak
minął dzień?
- Bardzo dobrze, dziękuję. – odrzekła z lekkim uśmiechem
kobieta. – Twój ojciec na ciebie czeka. Mam po niego pój…
- Już tu jestem, Nathalie. – rozległ się głos ze szczytu
schodów. Stał tam oczywiście Gabriel Agrest, który obserwował syna z surową
miną. Adrien przełknął niezauważalnie ślinę.
- Witaj, ojcze.
- Co ty sobie myślisz, Adrien?! Przez cały tydzień mnie
unikałeś, choć kazałem ci przyjść do mnie! Jak ty się zachowujesz?!
- Jestem w samorządzie, tato. Udało się. – odezwał się
obojętnie Adrien, a Gabriel rozszerzył lekko oczy.
- Udało ci się? Bardzo dobrze, synu. Zrozumiałeś, że musisz
iść na szczyt. Byłem pewny, że cię wybiorą.
- Nie zostałem wybrany. Jestem zastępcą przewodniczącej -
Marinette. – wyjaśnił Adrien, szykując się na wybuch.
- Jak to „zastępcą przewodniczącego”?! – w głosie pana
Agrest’a znów zabrzmiał surowy i groźny ton - Jak mogłeś ulec jakiejś
dziewczynie, Adrien?! Przecież ty sam jesteś zdolny do bycia przewodniczący!
Nie możesz być zastępcą jakiejś podrzędnej dziewczyny, która… - chłopak w końcu
nie wytrzymał.
- NAWET NIE WAŻ SIĘ TAK O NIEJ MOWIĆ!!! – ryknął
rozwścieczony zdaniem ojca Adrien, szokując tym samym Gabriela. - To moja
przyjaciółka i nie pozwolę, aby ktoś ją obrażał! Jest mądra, przyjacielska i
wszystkim chce pomagać! Zasługuje na to stanowisko bardziej niż ja i nie mam
zamiaru jej tego odbierać! – skończył blondyn krzyczeć, po czym zaczął łapać
lekko oddech.
Zarówno jego ojciec, jak i Nathalie patrzyli na niego osłupieni.
Po chwili jednak Gabriel znów przyjął surowy wyraz twarzy.
- Już dość powiedziałeś. Porozmawiamy jutro. – rzekł
obojętnie, po czym zniknął w swoim gabinecie. Adrien przez chwilę stał w
miejscu, aż w końcu ruszył do swojego pokoju. Mimo całej sytuacji, w jakiej się
znalazł, chłopak czuł ulgę, że ojciec mu odpuścił. Przynajmniej taką miał
nadzieję.
* * *
Nad Paryżem zapadła właśnie noc, kiedy to w ciemnym salonie siedzieli
naprzeciwko siebie mistrz Fu i jego gość. Klęczeli na środku pokoju, próbując
się skupić i zebrać myśli. Przynajmniej takie odczucia miał staruszek wobec
tajemniczego chłopaka, gdyż uważnie go obserwował. Mimo, że należał on do ludzi
cierpliwych, to Fu nie mógł w końcu wytrzymać i zwrócił się z lekkim uśmiechem
do gościa.
- Okazało się jednak, że nie miałeś racji co do Marinette.
Świetnie sobie z tym wszystkim poradziła, choć uważałeś, że sobie nie poradzi.
- Nie zapominaj, że to w głównej mierze dzięki szczęściu.
Bez pomocy Adrien’a nic by nie zrobiła. – odpowiedział ze spokojem, nie
podnosząc nawet głowy. – Byłem świadom, że może jej się udać. Ale mimo jej
sukcesu i tak na tym nie skończę.
- Co ty znowu zamierzasz zrobić?! Nie dość już
nawyczyniałeś? – spytał gniewnie Fu, wstając gwałtownie z miejsca. Gdy jednak
chłopak podniósł na niego swój wzrok, staruszek zaczął żałować swojej
porywczości. Dobrze wiedział, że w starciu nie ma z nim szans.
- Nie,… nie dość. Będę to robił, dopóki sam nie zdecyduję,
że skończę. Pocieszę cię jednak. Biedronkę zostawię na razie w spokoju. – rzekł
ze spokojem, a Fu odetchnął na tą wiadomość. – Teraz zajmę się twoim mężnym
Czarnym Kotem. – dodał drwiąco, a staruszek popatrzył na niego z szokiem.
- Co zamierzasz z nim zrobić? Dlaczego nie… .
- Dowiesz się w swoim czasie. – uciął tylko chłopak, po czym
spojrzał na widok za oknem. Nastąpiła cisza, aż po chwili ponownie się odezwał.
- Wielu widzi Czarnego Kota jako nieustraszonego obrońcę.
Jego siła i umiejętności zachwycają zarówno panie, jak i doświadczonych
weteranów. Mnie jednak nie zaimponował. Widzą w nim jeszcze kogoś, kto dla
wszystkich poświęci wszystko. A zwłaszcza w razie niebezpieczeństwa bez
zastanowienia obroni swoją Biedronkę. Już za niedługo obaj się przekonamy, do
czego ten „bohater” może się posunąć, aby uratować swoją wybrankę. Ile poświęci…
i co, dla jej bezpieczeństwa. – wyjaśnił szyderczo, a po ciele mistrza
przeszedł dreszcz.
- Nie masz żadnych skrupułów?
- W tych sprawach? Nie mam. – odpowiedział zimno. Staruszek
chciał jeszcze coś powiedzieć, ale ponownie przerwał mu „gość”.
- Coś ci powiem, Fu. Wiesz, czym się różnię od Biedronki i
Czarnego Kota? – spytał, a gdy nie doczekał się odpowiedzi, kontynuował,
patrząc wprost w oczy staruszka. – Mimo tego, jak są wspaniali zdaniem innych,
oni ciągle stoją w miejscu. Nie znają prawdziwej mocy swoich miraculów. Ja
natomiast nieustannie się rozwijam. – skończył, a obok niego zajaśniało lekko,
oślepiając mistrza. Gdy jego wzrok się poprawił, obok chłopaka ujrzał coś, co
napawało go niepokojem i lekkim lękiem.
- „A więc mówił
prawdę. Bardzo szybko się rozwija.”
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, czyli to dyrektor wciąż sabotował Marinette w tej pierwszej turze wyborów, czyżby to Gabriel głosował na nią?...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza