Dobra, bez większego przedłużania, zapraszam Was na kontynuację tej historii!!!
Rozdział 10
Adrien nie
wiedział, jakim cudem dotarł do własnego domu. Pamiętał jedynie, że z trudem
wdrapał się na mur jego posiadłości, a w następnej chwili leżał w swoim łóżku,
wycierając łzy w poduszkę. Zasnął również dopiero po dłuższym czasie. Dopóki
sen całkowicie go nie opanował, chłopak bez przerwy zadawał sobie pytanie.
- „Gdzie jesteś, Biedronko? Co on ci zrobił?”
* * *
Ze snu
powracała właśnie pewna ciemnowłosa dziewczyna. Była całkowicie skołowana i nie
pamiętała, jak się tu znalazła. Nawet nie wiedziała, gdzie jest to „tu”.
Jedynie, co mogła w tej chwili stwierdzić, to to, że ma za plecami ciasno
związane ręce. Marinette, gdyż tak się nazywała, rozejrzała się nieprzytomnie
dookoła. Na pierwszy rzut oka zdawało jej się, że otacza ją ciemność. Po chwili
jednak zauważyła, jak spod sufitu wpływa do pomieszczenia światło, oświetlając
lekko otoczenie. Po kilku minutach łapania ostrości, dziewczyna zaczęła widzieć
kontury różnych skrzyń i beczek z nieznaną zawartością. Sama Marinette
znajdowała się na tuż przy jednej ze ścian, a dokładnie to opierała się właśnie
o nią. Z tego miejsca ciemnowłosa nie mogła zauważyć żadnej drogi ucieczki.
Gdy tak się
rozglądała dookoła, dziewczyna nagle przypomniała sobie ostatnie wydarzenie
przed utratą zmysłów. Została złapana przez nielubianego chłopaka, który co
rusz naśmiewał się z jej i Czarnego Kota poczynań. Ze zgrozą stwierdziła, że
została porwana, a cena za jej uwolnienie była wysoka. Biedronka nawet nie
chciała wiedzieć, jak się teraz musiał czuć Czarny Kot.
Nagle dziewczynę
ogarnęła lekka obawa. Spojrzała szybko na swoje ciało, i z westchnieniem ulgi
poznała, że nie minęła jeszcze przemiana i jej tożsamość nadal pozostała
tajemnicą.
- Nie martw
się. Przemiana tak szybko nie minie. – Marinette pisnęła cicho przestraszona,
słysząc znienacka głos. Dziewczyna rozglądała się uważnie dookoła, szukając
źródła, jednak nic nie mogła zobaczyć w tej ciemności. Nagle dobiegł ją dźwięk
kroków. Ktoś zbliżał się do niej z naprzeciwka, a ten odgłos napawał Biedronkę
lękiem. Po chwili dziewczyna ujrzała przed sobą kontury postaci, a gdy weszła
ona w strumień światła, ujrzała przed sobą znienawidzoną osobę.
Przez kilka
minut trwała napięta cisza. Ona leżała na ziemi, oparta o ścianę ze związanymi
rękami, a on stał nad nią, z dłońmi schowanymi za plecy, bacznie ją obserwując.
Marinette w końcu nie wytrzymała tej ciszy.
- Gdzie ja
jestem? – spytała wrogim tonem, chcąc pokazać, że się go nie boi.
- W
bezpiecznym miejscu.
-
„Bezpiecznym” dla mnie, czy dla ciebie? – zauważyła nieufnie, wywołują lekki
śmiech u chłopaka.
- I to, i
to. Dla ciebie, ponieważ nikt tu nie wejdzie i nic ci nie zrobi. A dla mnie,
ponieważ nie masz stąd drogi ucieczki.
- Nie bądź
tego taki pewny. – odrzekła drwiąco, jednak chłopak ponownie się zaśmiał.
- Wiem, że
jesteś sprytna i będziesz główkować, jak stąd wyjść. Nawet się tego po tobie
spodziewam. – rzekł kpiąco, cały czas patrząc na Biedronkę – Ale proponuję ci
tego nie robić. Nie bez przyczyny wybrałem to miejsce. – wskazał ręką dookoła,
po czym kontynuował – To istny labirynt. Dla kogoś, kto nie jest w stanie
skoczyć na skrzynki, by obejrzeć teren z góry, może być trudne znalezienie
drogi ucieczki.
- A jednak
spróbuję. – odpowiedziała pewnie Marinette, obiecując sobie, że zacznie od razu
po jego odejściu.
- W takim
razie lepiej się pośpiesz. – rzekł chłopak, dziwiąc trochę dziewczynę.
- A niby
dlaczego? – spytała wojowniczo, jednak nie otrzymała odpowiedzi. Chłopak za to
kucnął przy Biedronce, po czym złapał ją lekko pod głowę i obrócił na bok.
Marinette chciała się bronić, jednak chwyt był dla niej zbyt silny.
- Zostały ci
jeszcze trzy kropki, ale po godzinie zniknie kolejna. Tak na oko to po północy
energia ci się skończy i wrócisz do swojej postaci. A chyba nie chcesz, aby od
razu po wyjściu stąd ktoś cię zauważył bez stroju, co? Dlatego się pośpiesz.
Zapewniam, że szybko stąd nie wyjdziesz. – mówił szyderczo chłopak, a po chwili
puścił dziewczynę, która spojrzała na niego z wściekłością.
- Czego ty
chcesz? Dlaczego nam to robisz?! Kim ty w ogóle jesteś?! – krzyczała wściekle,
próbując trafić chłopaka nogą. Ten szybko odskoczył na bezpieczną odległość, po
czym ponownie zaczął obserwować dziewczynę.
- W sumie
racja. No gdzie są moje maniery? Przecież jeszcze się nie przedstawiłem. –
mówił żartobliwie, jednak Biedronce nie było do śmiechu – Skoro tak bardzo
chcesz to wiedzieć, to ci powiem. – zwrócił się do Marinette, odchodząc tym
samym od niej. Im bardziej znikał w ciemnościach, tym bardziej dziewczynę
opuszczała odwaga, a przybywał lęk – Me imię to… Shadow. – w tej samej chwili
chłopak zniknął z oczu Marinette, pozostawiając ją zupełnie samą w tym jedynym
jasnym miejscu.
* * *
Z własnego
łóżka właśnie starał się wygramolić wycieńczony Adrien. Może fizycznie nic mu
nie dolegało, jednak pod względem psychicznym to chłopak ledwo się trzymał.
Jeszcze nigdy tak bardzo nie chciało mu się wstawać z wygodnego posłania,
jednak zdawał sobie sprawę, że takim zachowaniem wzbudzi podejrzenie u swojego
ojca i jeszcze swoich przyjaciół z klasy. Miał możliwość, żeby wmówić panu Agrest’owi,
że jest chory, ale chłopak znał na tyle swojego ojca, że wiedział, że spadłby z
deszczu pod rynnę. Rodzic pewnie zabroniłby mu wychodzić z domu przez tydzień
lub dwa, a dodatkowo dookoła niego pewnie biegałaby dziesiątka lekarzy,
zatrudnionych przez ojca, aby „pomóc” synowi. Nie była to ciekawa wizja, jednak
zachęciła ona blondyna do zejścia z łóżka. Następnie chłopak udał się do
łazienki na poranna toaletę, a po założeniu codziennych ubrań zszedł do jadalni
na śniadanie. W zasadzie nie można to nazwać „śniadaniem”, gdyż Adrien wszedł
tylko do pomieszczenia, chwycił pierwszą z brzegu rzecz, po czym wyszedł z
domu, kierując się w stronę szkoły.
* * *
Czas biegł
strasznie wolno dla Adrien’a. Mimo, że fizycznie znajdował się w klasie, to
chłopak myślami był gdzie indziej. Konkretnie, to myślał tylko i wyłącznie o
Biedronce, której los spoczywał na jego barkach. Blondyn kompletnie nie
wiedział, co ma zrobić. Skontaktować się z dziewczyną nie miał jak, a szukać to
on mógł równie igły w stogu siana. Jednocześnie w klasie zauważono dziwną
nieobecność Marinette. Nawet, jeśli dziewczyna spóźniała się często na lekcje,
to zawsze przychodziła do szkoły. A teraz nawet Alya nie miała od niej żadnych
informacji, co było właśnie dziwne. W sprawach spóźnień to Marinette zawsze
informowała przyjaciółkę, ale dzisiaj - zupełna cisza. Sama Alya chodziła od
osoby do osoby, pytając się o Marinette, jednak z negatywnym skutkiem. Nawet
sam Gerard się tym zainteresował i rozmawiał dłuższą chwilę z Alyą na ten
temat.
Jednak nie wszyscy przejęli się nieobecnością koleżanki z klasy. Jedną z
tych osób była oczywiście Chloe, która stwierdziła, że to nie jest ważne i na
pewno ciemnowłosa urządziła sobie wagary. Nikt w to nie uwierzył. O dziwo,
nieobecność Marinette nie ruszyła także Kim’a, który nawet nie odpowiedział
Alya’i, kiedy spytała go o przyjaciółkę. Większość jednak stwierdziła, że dalej
nie może się pogodzić z tym, że przegrał w wyborach.
Im bardziej
Adrien o tym myślał, tym w większą wpadał rozpacz. Dotąd wiedział, że dla Biedronki
może zrobić naprawdę wszystko, jednak w tym momencie był niemalże sparaliżowany
strachem. Chłopak zdawał sobie sprawę, że żądania porywacza są dla niego
całkowicie niedostępne. Nie był na to przygotowany, to go wręcz przerażało.
Czas uciekał, a w głowie Adrien’a nie stworzył się żaden plan.
* * *
Gdy ostatnia
lekcja dobiegła końca, Adrien ruszył bez życia do wyjścia ze szkoły. Przez cały
dzień nic nie mogło poprawić mu humoru, choć Nino niejednokrotnie się starał.
Tylko jego przyjaciel zauważył dziwnie ponury nastrój blondyna, jednak niczego
nie mógł się od niego dowiedzieć. Znał już Adrien’a na tyle, że szybko poznał,
iż humor blondyna nie jest zwykły, wywołany np. przez jego ojca. Tutaj chodziło
o coś innego, a skoro Adrien nie chciał się z nim tym podzielić, to nie
zamierzał się wtrącać. Najwyraźniej blondyn musiał uporać się z tym sam.
Zaraz po
wyjściu z budynku Adrien skierował swe kroki do czekającej na niego limuzyny.
Jednak zanim do niej doszedł, usłyszał niedaleko siebie wołanie.
- Uwaga!
Najnowsze wydanie gazety, a w niej sensacja! Burmistrz Paryża zagrożony
zamachem, którego twórcą jest sam Czarny Kot! – ogłaszał chłopiec, stojący obok
tablicy ogłoszeniowej i trzymającego w rękach kilka egzemplarzy papierowych
informacji. Już pewna część osób w okolicy kupiła tę gazetę, a u każdego na
twarzy pojawiał się szok i zdumienie, im dalej szedł z czytanym tekstem. Dla
blondyna nie był to dobry znak.
Adrien
odwrócił się i pobiegł szybko do chłopca, w biegu rzucając mu monety do pobliskiego
koszyka, po czym krzyknął do niego:
- Poproszę
jedną! – wyrywając mu przy tym gazetę z ręki. Takie zachowanie niemal
przeraziło chłopca, jednak blondyn nie zwrócił na to uwagi, tylko z powrotem
kierował się w stronę samochodu. Gdy znalazł się w środku, zaczął czytać
artykuł.
- Dzięki nagraniu i relacji z miejsca
zdarzenia możemy zapewnić, że burmistrz Paryża jest zagrożony. Podczas
wczorajszej walki z kolejną ofiarą Władcy Ciem, Biedronka została uprowadzona
przez nieznanego przestępcę, który uwolni ją, jeśli Czarny Kot przeprowadzi
zamach na burmistrza. Z tego też powodu burmistrz zaostrzył swoją ochronę i
jest gotowy negocjować z Czarnym Kotem.
Adrien nie
mógł już tego znieść. Chłopaka zdziwiło, że dziennikarze dowiedzieli się o
wczorajszej akcji, ale jednocześnie przerażały go kłamstwa, jakie o nim
podawali.
- „Dlaczego oni tak myślą? Przecież dotąd
pomagałem wszystkim i nikogo niepotrzebnie nie narażałem. Dlaczego więc
uważają, że planuję zamordować burmistrza? To niepojęte! Naprawdę wierzą, że
jestem do tego zdolny?” – pytał sam siebie załamany blondyn, przejęty tymi
oszczerstwami na jego temat. Ale po chwili ujrzał światełko w tunelu. – „Alya! Jej Biedroblog! Tam na pewno znajdę
osoby, które nie wierzą w ten artykuł i z pewnością życzą mi powodzenia w
uratowaniu Biedronki!” – pokrzepiony tą myślą Adrien wyjął swoją komórkę,
po czym wpisał nazwę bloga przyjaciółki. Już na wejściu zobaczył nowy wpis
sprzed kilku godzin.
- Biedronka Porwana! – głosił tytuł – Wczoraj wieczorem stała się rzecz straszna, moi
drodzy! Nasza bohaterka została uprowadzona, a przestępcą jest ten, którego
wcześniej uważaliśmy za nowego obrońcę Paryża. Za cenę jej uwolnienia porywacz
przedstawił niedorzeczne żądania, zmuszając Czarnego Kota do zamordowania
burmistrza. W tej chwili los naszej bohaterki jest w rękach naszego herosa,
który pewnie już teraz stara się ocalić Biedronkę z łap złoczyńcy. Czarny
Kocie! Jeśli to czytasz, to wiedz, że my w ciebie wierzymy! Na pewno znajdziesz
wyjście z tej sytuacji. Powodzenia!
Gdy Adrien
skończył czytać, momentalnie w jego oczach pojawiły się łzy. Tego mógł się
spodziewać po Alya’i. Na niej zawsze mógł polegać, tak samo jak na Biedronce.
Pod wpisem zauważył też wypowiedzi innych, również życzących mu „powodzenia”.
Ale była też całkiem duża grupa osób, którzy nie podzielali optymizmu Alya’i.
- Dlaczego to akurat od Czarnego Kota zależy życie
Biedronki? Przecież on jest nieodpowiedzialny i na pewno coś zepsuje,
zagrażając prawdziwej bohaterce.
- Jak stracimy Biedronkę, to kto nas
ocali od Władcy Ciem?! Przecież to ona ratowała nas od Akum, a Czarny Kot tylko
przeszkadzał.
- Ten koleś działa impulsywnie i na
pewno będzie chciał spełnić żądanie porywacza, zamiast spróbować uratować jakoś
Biedronkę.
Takie, ale i
inne komentarze zauważał czujny wzrok blondyna. Chłopaka ponownie opanował
strach i przerażenie, jednak tym razem czuł coś jeszcze. Pocieszał go lekko
fakt, że prawie na każdy podobny komentarz odpowiadała ostro Alya, jednak nie
mógł się tym dostatecznie uspokoić.
- „… niedoceniany… i słabszy od Biedronki…” –
w jego głowie pojawiło się wspomnienie. Słowa porywacza ukazywały się w jego
myślach bez przerwy.
- „On to poznał. Wiedział o tym, zanim ja się
zorientowałem. Tak o mnie myślą inni. Za takiego mnie uważają. Ile razy ich
ratowałem? Tyle dla nich robię, a oni we mnie nie wierzą. Widzą tylko
Biedronkę, a mnie nie zauważają.” – Adrien coraz mocniej czuł gniew i
niechęć do innych ludzi. Jego czyny były całkowicie olewane, zauważając tylko
jego błędy i wypadki. Impulsywny, nieodpowiedzialny, niepotrzebny – takie mieli
o nim zdanie.
- „...ale jednak równy jej mocą…”
- „Dobrze. Skoro takiego mnie chcą, to takiego
dostaną.”
* * *
Na szczycie
budynku stał gotowy już Czarny Kot. Z tego miejsca miał dobry widok na swój
cel: ratusz. Przy okazji na sąsiedniej ulicy mógł dostrzec stary zegar,
pilnując przy tym godziny.
- „Dochodzi 19.00. Już czas. Nie wiem, ile
czasu mi to zajmie.” – postanowił w myślach Kot, odbijając się mocno od
dachu budynku, lądując zaraz potem na kolejnym. Przez cały dzień myślał nad
każdą możliwością, jednak doszedł w końcu do wniosku, że tylko to mu pozostało.
Biegnąc tak, blondyn wyciągnął zza pleców złożony kij, po czym otworzył w nim
mały ekranik. Zielona ikonka koło zdjęcia Biedronki świadczyła, że dziewczyna
ma wciąż aktywne Miraculum. Po chwili kliknął na nią, wyświetlając możliwość
zadzwonienia. Zawahał się jednak, czując, że to niedorzeczne. Przecież szansa
na to, że dziewczyna odbierze, była bardzo mała. Ten przestępca mógł zabrać jej
jo-jo, albo po prostu ją pilnuje, by w razie kontaktu Biedronki z Kotem
skrzywdzić dziewczynę. Po chwili namysłu Adrien uznał, że jednak warto
zaryzykować, klikając przy tym przycisk.
* * *
Nagły dźwięk
dzwonka przeraził Marinette nie na żarty. Dziewczyna już od kilku godzin
próbowała się wydostać z tej kryjówki, jednak musiała przyznać, że Shadow
trafnie określił to miejsce. To pomieszczenie było ogromne, a każda ścieżka szła tak, że dziewczyna miała
wrażenie, że kreci się w kółko. Biedronka śledziła czas swojej przemiany, i
jeśli chłopak mówił prawdę, to została jej jeszcze jedna kropka, a to
oznaczało, że ma bardzo mało czasu.
Marinette
chwyciła za plecami jo-jo, po czym odebrała połączenie. Jednak w tym stanie nie
mogła się porozumieć z Kotem, a nie wiedziała, gdzie jest włącznik trybu
głośnomówiącego. Po chwili nastolatka wpadła na pomysł. Obok niej leżała
nieduża skrzynia, która sięgała jej do bioder. Rzuciła tam zza pleców jo-jo’em,
a gdy przedmiot celnie wylądował, podeszła szybko i spojrzała na ekranik.
Zobaczyła tam twarz Czarnego Kota, który mówił coś do niej przestraszony,
jednak nie mogła go zrozumieć. Schyliła się więc, po czym uderzyła podbródkiem
w odpowiedni przycisk, zwiększając głośność.
- Biedronko! Biedronko, jesteś tam?! –
pytał głośno chłopak, a Marinette zdała sobie sprawę, że stoi ona w całkowitej
ciemności. Jej oczy przyzwyczaiły się do otoczenia, ale Kot nie mógł jej
widzieć przez ekranik, mimo naturalnej zdolności kociego wzroku.
- Czarny
Kocie! Słyszysz mnie? – odpowiedziała dziewczyna, a na twarzy chłopaka pojawiła
się ulga.
- Biedronko!
Jednak nic ci nie jest! Całe szczęście. Gdzie jesteś? Jesteś bezpieczna?
- Wszystko
dobrze. Tego przestępcy tu nie ma. Za to ja nie wiem, gdzie jestem. Spróbuj
wyśledzić sygnał z mojego jo-jo’a! Tak mnie na pewno znajdziesz. – rzekła do
niego szybko, a Kot rozpromienił się na tę wiadomość.
- Dobry
pomysł! Już namierzam.
- Tylko się
pośpiesz. Nie wiem, kiedy on wr… - nie dokończyła, ponieważ nagle ktoś zakrył
jej usta dłonią, przyciągając ją mocno do siebie. Gdy Marinette podniosła wzrok,
z przerażeniem zobaczyła swojego wroga.
- Biedronko? Moja pani, czy coś się
stało?
- Naprawdę
myślałaś, że cię tak po prostu zostawię, w ogóle nie pilnując? – spytał z
rozbawieniem – Nie jesteś taka mądra, za jaką cię biorą. Ale w sumie dobrze się
stało. Oszczędziłaś mi fatygi. – skończył mówić, po czym chwycił drugą
ręką czerwone jo-jo. Oboje widzieli, jak
Kot trzyma swój kij obiema rekami, nawołując do ekranu.
- Czekam. –
odpowiedział mu Shadow, a blondyn momentalnie zbladł, po czym chłopak wyłączył
tryb głośnomówiący, ale zostawił włączone połączenie. Umieścił jo-jo z powrotem
na biodra dziewczyny, by zaraz odsunąć się, uwalniając przy tym dziewczynę.
- Za późno!
Choćbyś teraz nawet zerwał połączenie, to Czarny Kot już ma współrzędne tego
miejsca i przybędzie, aby cię pokonać. – krzyknęła pewnie Marinette, czując że
szczęście znów jej sprzyja.
- Na twoim
miejscu bym się tak nie cieszył. – odezwał się spokojnie Shadow, sprowadzając
Biedronkę na ziemię – Jego przyjście bez wykonania żądania nie skończy się dla
ciebie dobrze, pamiętasz? – dokończył wypowiedź, a Marinette przeszedł lekki
dreszcz. Jego ton i spokój mówił dziewczynie, że on jest pewny swoich słów, jak
i czynów, a to wcale nie pocieszało nastolatki.
- „Nie,… to niemożliwe. On zmyśla, na pewno!
Przecież jest w podobnym wieku, co ja,
więc nie może tego zrobić. Nie mógłby.” – a już na głos rzekła odważnie –
Myślisz, że dam się na to nabrać? Znam cię dostatecznie i mimo, że tak mówisz,
to na pewno tego nie zrobisz! Może i jesteś zły, ale…
- Ooo, i tu
się,…Biedronko,… bardzo mylisz. – przerwał jej chłopak, po czym kontynuował –
Możesz mówić, że jestem zły, nikczemny, czy wstrętny - to prawda. Ale zapewniam
cię… - zatrzymał się, równocześnie podnosząc rękę za głowę. Gdy lekko
pociągnął, ukazała się dziewczynie rękojeść i fragment ostrza czarnej katany.
Na ten widok Marinette straciła odwagę. - … nie znasz mnie, ani nie wiesz, do
czego jestem zdolny. – zakończył zimnym, wręcz groźnym głosem.
* * *
Do Czarnego
Kota wreszcie powróciła nadzieja. Ta minutowa rozmowa dała mu więcej, niż mógł
oczekiwać. Po pierwsze dowiedział się, że Biedronce nic nie jest, a po drugie w
końcu wiedział, gdzie ona się znajduje. Dzięki sygnału z jo-jo’a bohaterki,
blondyn zdołał zlokalizować jego położenie. Było to na obrzeżach Paryża, w
jednym z tamtejszych magazynów. Raz tamtędy przejeżdżał i jeśli dobrze
zapamiętał, to odbywała się tam właśnie przebudowa kilku z nich, przez co ich
zawartość wylądowała w największym magazynie. Sam Adrien był pod wrażeniem jego
długości, wyobrażając sobie istny labirynt między ścianami, stworzonymi ze
skrzynek. Nagle blondyn zdał sobie sprawę, że może być bardzo blisko prawdy,
więc będzie musiał się spieszyć. Odnalezienie Biedronki w tamtym miejscu może
nie być proste.
Gdy Kot
skierował się w kierunku sygnału, w jego głowie pojawiły się słowa.
- „Ile warte jest życie
twojej przyjaciółki.” – na to wspomnienie Adrien
momentalnie się zatrzymał. Choć dusza wprost rwała się na spotkanie z
porywaczem jego Pani, to mimo wszystko rozsądek utrzymywał go w miejscu.
- „A co, jeśli to podstęp? Może tego właśnie
ode mnie chce? Wciąż odbieram sygnał z jo-jo’a Biedronki, zupełnie jakby wcale
go nie wyłączył. To wygląda zupełnie jak zaproszenie, abym dał mu powód do
skrzywdzenia Biedronki. Nie mogę tam iść!” – rzekł w myślach blondyn,
cofając się kilka kroków do tyłu. Cała jego nadzieja legła w gruzach. Wrócił do
punktu wyjścia, przy czym dobrze wiedział, że pozostało mu już tylko jedno. –
Jednak muszę to zrobić. Dla dobra Biedronki.
* * *
Przed
ratuszem działo się istne pospolite ruszenie. Pod przednią ścianą budynku stał
rządek radiowozów, a w każdym siedziało przynajmniej dwóch policjantów.
Pojazdów było ok. dziesięciu. Dodatkowo przy każdym rogu ratusza znajdowała się
furgonetka z „policyjnych sił specjalnych”. W powietrzu zaś latało z pięć
śmigłowców, obserwujących otoczenie za pomocą reflektorów. Ogólnie zamiast
spokojnego ratusza wszyscy widzieli teraz niedostępną twierdzę. Czarny Kot,
który stał na pobliskim budynku, nie miał wątpliwości, że to dla niego specjalnie
przygotowany „komitet powitalny”.
Nie chcąc
tego dłużej ciągnąc, Adrien zeskoczył z dachu na środek placu przed ratuszem. W
jednej chwili skierowały się na niego światła śmigłowców, a z samochodów wyszli
funkcjonariusze policji, ustawiając się w kilkurzędowy mur.
- Stój,
Czarny Kocie! – krzyknął jeden z nich, zapewne komisarz – Ani kroku dalej!
- Chcę
porozmawiać z burmistrzem. – rzekł sucho Kot, obserwując wszystkich czujnie.
- A on chce
rozmawiać z tobą. – odpowiedział mężczyzna, po czym wskazał ręką na ekrany nad
wejściem do ratusza. Po chwili pojawiła się na nich postać burmistrza.
- Witam,
Czarny Kocie. W jakiej sprawie do mnie przychodzisz? – spytał „uprzejmie” Bourgeois, jednak blondynowi nie
umknęło jego zachowanie. Nawet przez ekran chłopak dostrzegł, że burmistrz
lekko drży, a w dłoni trzyma białą chusteczkę. To ewidentnie wskazywało, że
ojciec Chloe jest mocno zestresowany, choć próbował to ukryć.
- Chcę z panem
porozmawiać na osobności. – przedstawił prośbę Kot, wywołując u mężczyzny tylko
większy niepokój.
- Posłuchaj, Czarny
Kocie. Wiem, co się stało z Biedronką i szczerze się o nią martwimy. Jednak
dowiedziałem się, jakie żądania przedstawił ci ten chłopak, dlatego zrozum, że
nie mogę z tobą rozmawiać na osobności. Oczywiście możemy się spotkać, jednak
tylko wtedy, kiedy oddasz swój kij, pozwolisz się zakuć w kajdany i i
eskortować w liczbie pięciu funkcjonariuszy policji. – przedstawił propozycje
burmistrz, jednak Adrien nie mógł już tego słuchać. Ten brak zaufania tylko
pogłębiał jego gniew.
- Nie mamy na to czasu,
burmistrzu! Biedronka jest w śmiertelnym zagrożeniu i jeśli mam ją ocalić, to
muszę z panem pomówić na osobności. Już wiem, jak ją uratować. – chłopak
próbował przekonać burmistrza, jednak ten zaprzeczył energicznie głową.
- Nie mogę się na to
zgodzić! Jesteś zbyt niebezpieczny, a ja nie mogę ryzykować…
- MAM TEGO DOŚĆ! –
krzyknął rozwścieczony Kot, wyciągając zza pleców swój koci kij – Nie zamierzam
ryzykować życie Biedronki! Skoro nie chce pan zejść, to ja pójdę do pana. –
dokończył chłopak, a burmistrz momentalnie zbladł.
- ZATRZYMAĆ GO!!! –
krzyknął nie ukrywając już przerażenia, a policjanci rzucili się jednocześnie
na blondyna. Ten również skoczył, biorąc zamach swoją bronią.
Chłopak uderzył w
przeciwników z dużą siłą, od razu przewracając kilku mężczyzn. Nie zatrzymując
się, Kot biegł wciąż w stronę wejścia do ratusza, uderzając we wszystkich,
którzy próbowali mu przeszkodzić. Już raz pokonał podobną armię, tak więc i
teraz był pewny, że mu się uda przejść.
Po dość szybkim czasie
Adrien dobiegł do ratusza i pognał korytarzami do gabinetu burmistrza,
nokautując spotkanych strażników. Za sobą słyszał hałas i odgłos licznych
butów, co świadczyło o dość dużym pościgu. W końcu dobiegł do właściwych drzwi.
Nie patyczkując się otworzył je z kopa, wdzierając się do pomieszczenia na
oczekiwane spotkanie z burmistrzem.
Mężczyzna stał zza
swoim biurkiem i mówił coś akurat do swojej komórki, którą trzymał w dłoni. Na
widok Czarnego Kota zbladł jeszcze bardziej, po czym zaczął głośno krzyczeć.
- ON TU JEST! DO MNIE,
ON TU JEST! – jednak nawet nie musiał tego robić, gdyż na końcu korytarza,
prowadzącego do gabinetu, pojawiło się jego wsparcie. Na ten widok blondyn nie
zamierzał już czekać. Zamknął szybko drzwi, po czym rzucił się w stronę
najbliższej szafy i zaczął ją przesuwać pod wejście do biura. Zdążył w
ostatniej chwili, czego dowodem było mocne walenie we
wrota.
Czarny Kot z chęcią by
teraz odpoczął, jednak zdawał sobie sprawę, że ma coraz mniej czasu. Porywacz
nakazał mu przyjść wieczorem z dowodem spełnienia żądania, a zbliżała się już
20.00. Chłopak więc nie zamierzał ryzykować, dlatego przeszedł on do działania.
- P-p-proszę, n-nie rób
t-tego! – błagał burmistrz, śmiertelnie tym wszystkim przerażony. Sroga mina
Adrien’a tylko pogłębiała ten stan.
- Mówiłem, że mam do
ciebie sprawę.
- B-bła-gam! Zrobię, co
zechcesz, ale nie rób mi krzywdy! Mam córkę, jedyną córeczkę! Proszę, zrozum!
- A Biedronka nie ma
własnej rodziny?! Rodziny, która chce ją pewnie z powrotem odzyskać?! Mówisz,
że zrobisz dla mnie wszystko, ale ja zrobię też wszystko dla Biedronki.
* * *
Przed wejściem do
magazynu stali: wyprostowany Shadow, a tuż zanim lekko wyczerpana Biedronka.
Dziewczyna od niedawna zaczęła odczuwać zmęczenie, co nie wróżyło dla niej
dobrze. Po raz pierwszy znajdowała się w takim stanie, dlatego nie wiedziała,
do czego to prowadzi. Domyśliła się jednak, że za niedługo skończy się czas jej
przemiany, a Tikki, resztkami sił, próbuje utrzymać ją jak najdłużej, używając
pewnie do tego jeszcze energii Marinette. Pocieszało to trochę nastolatkę,
ponieważ dzięki temu jej przyjaciółka dała ciemnowłosej więcej czasu.
Jednak mimo tej
krótkiej radości, dziewczynę znów ogarnęły obawy. Czarny Kot już dawno temu
powinien się zjawić, aby spróbować ją uratować. Nie obawiała się, gdyż szczerze
wierzyła, że chłopakowi uda się ją uwolnić, by razem zmierzyć się z
przeciwnikiem. Jednak dotąd nigdzie nie było widać blondyna, a czas powoli się
kończył. Dziewczyna zaczęła się obawiać, że chłopak naprawdę zamierzał spełnić
żądania złoczyńcy.
Jej rozmyślenia
przerwało nagłe pojawienie się przyjaciela, który zeskoczył z dachu innego
magazynu i wylądował naprzeciw porywaczowi. Na jego twarzy gościł chłodny
spokój.
- Wypuść ją.
– rzekł na powitanie, przybierając surowszy wyraz. Na jego słowa Shadow tylko
wzruszył ramionami.
- Nie
zgrywaj twardziela, skoro nim nie jesteś. To bardzo dziecinne zachowanie z
twojej strony. – odpowiedział zaczepnie, ale Kot trzymał się twardo i nie dał
się sprowokować – Dowód?
- Włącz
jakikolwiek program, to się dowiesz. – odrzekł tylko blondyn, a przeciwnik
zaśmiał się lekko.
-
Spodziewałem się, że powiesz coś takiego. I słusznie! To chyba najlepszy dowód,
jaki mi możesz dać. – odpowiedział wesoło, po czym odwrócił się i podszedł on
do Biedronki. Ta śledziła jego ruchy z lekką obawą, jednak on tylko wziął z jej
bioder jo-jo i zaraz potem wrócił do Kota.
- Nie
obrazicie się, że skorzystam z tego? Nie chce mi się szukać najbliższego sklepu
AGD. – spytał uprzejmie, ale nie dostał odpowiedzi. Oboje parzyli na niego
czujnie i w skupieniu. – Milczenie oznacza zgodę, więc… - rzekł chłopak, po
czym uruchomił jo-jo. Złapał on częstotliwość wieży telewizyjnej i włączył
pierwszy lepszy program.
- Wiadomość z ostatniej chwili! Burmistrz Bourgeois nie żyje!!! Kilkanaście minut temu na ratusz napadł Czarny Kot, żądając
spotkania z burmistrzem! Po niespełnieniu warunków ze strony władzy,
niegdysiejszy bohater zaatakował funkcjonariuszy policji, po czym wtargnął do
budynku i doszedł do gabinetu, gdzie przebywał burmistrz. Policjanci próbowali
się dostać do pomieszczenia, gdy jednak im się to udało, okazało się, że było
już za późno. Na miejscu jest nasz reporter. – zakończyła prezenterka, a na ekranie pokazał się
gabinet burmistrza.
- Jak państwo widzą, pomieszczenie jest mocno
uszkodzone. Szafki, krzesła i biurko nadają się już tylko na opał. Jednak
najstraszniejszą rzeczą w tym gabinecie było ciało naszego burmistrza. –
mówił komentator, a obraz skierował się na sytuację, jak lekarze okrywają ciało
prześcieradłem – Z obserwacji lekarzy
dowiedzieliśmy się, że na ciele burmistrza nie ma żadnych ran, które mogłyby
skutkować śmierć. Podejrzewamy jednak, że Kot mógł użyć Kotaklizmu. – po
tych słowach, jak na potwierdzenie tych słów, Kot uniósł dłoń, pokazując
pierścień. Zarówno Shadow, jak i Biedronka ujrzeli widoczne dwa ostatnie
znaczki na Miraculum Kota. – Oczywiście w
celu schwytania Kota wysłano wszystkie jednostki paryskiej poli… - głos
prezenterki się urwał, kiedy Shadow zamknął ekran jo-jo’a, przerywając sygnał.
Przez kilka minut trwała niepewna cisza, kiedy to bohaterowie patrzyli uważnie
na przeciwnika. Zarówno Kot, jak i Biedronka przygotowywali się na ewentualną
walkę.
- Ha ha ha
ha! – młodzież wzdrygnęła się zaskoczona, słysząc nagły śmiech chłopaka. Śmiał
się tak przez chwilę, a gdy skończył, zwrócił się do blondyna.
- Słowo się
rzekło. – rzekł tylko, po czym podszedł on do Biedronki, po chwili ją
uwalniając. Gdy Biedronka masowała dłonie w miejscach więzów, Shadow odezwał
się do niej.
- To chyba
twoje. – w tym samym momencie unosząc w ręku jo-jo. Nim dziewczyna zdołała się
ruszyć, tuż za nią pojawił się Kot, łypiąc gniewnie na chłopaka. Nie
spuszczając wzroku z „oczu”” przeciwnika, Biedronka podniosła dłoń i wzięła
przedmiot, odchodząc zaraz potem od niego na krok. – Do następnego spotkania. –
rzekł jeszcze na pożegnanie, po czym odwrócił się i ruszył w mrok.
- Shadow! –
krzyknęła nagle ciemnowłosa, a wspomniany chłopak odwrócił się w jej stronę –
Pokonamy cię. – rzekła poważnie w jego stronę, a Shadow zaśmiał się lekko.
-
Udowodnijcie to. – po czym zniknął im oczu pod zasłoną nocy. Bohaterowie stali
tak przez chwilę, aż w końcu Kot zwrócił się do dziewczyny.
- Shadow?
- Tak się
nazywa. – odpowiedziała Biedronka, wciąż obserwując miejsce, gdzie zniknął. Po
chwili jednak poczuła, jak przyjaciel obejmuje ją lekko, zaskakując tym samym
dziewczynę.
- Całe
szczęście, że nic ci się nie stało. – odezwał się cicho Kot, a Marinette
poczuła nagle coś mokrego na ramieniu. Prawda zaskoczyła dziewczynę. Nie mogła
uwierzyć, że Kot naprawdę płakał z jej powodu. Wzruszona Biedronka oddała
uścisk, odpowiadają szeptem przyjacielowi.
- Dziękuję,
że po mnie przyszedłeś.
Stali tak
przez chwilę, gdy nagły dźwięk z pierścienia Kota otrząsnął ich oboje. Odsunęli
się od siebie, po czym blondyn popatrzył na Miraculum, a później na dziewczynę.
- Mam już
bardzo mało czasu.
- Ja pewnie
tak samo.
-
Odprowadzić cię gdzieś? – spytał z nadzieją w głosie, jednak Biedronka
zaprzeczyła z uśmiechem głową.
- Spokojnie,
poradzę sobie. Nic mi już nie grozi, więc nie musisz się martwić. –
odpowiedziała, a blondyn pokiwał lekko głowa.
- A więc, do
zobaczenia, moja Pani. – rzekł z ukłonem, po czym pobiegł w jedną stronę ulicy,
a Biedronka w drugą.
- Do
zobaczenia, Czarny Kocie. – pożegnała się radośnie dziewczyna, kierując się w
stronę swojego kochanego domu, gdzie pewnie jej rodzice odchodzą od zmysłów.
* * *
Jednak to
nie był jeszcze koniec dnia dla Czarnego Kota. Blondyn ukrył się miedzy
magazynami, anulując przemianę w bohatera. Tej nocy musiał jeszcze coś zrobić.
Dzięki temu, że z uwagi na Plaga zawsze ma przy sobie jego ulubiony ser,
chłopak mógł już po kilku minutach ruszać dalej w drogę jako Czarny Kot. Jego
celem był jeden, szczególny budynek.
W końcu
blondyn doszedł na miejsce. Stał przed dużym, białym szpitalem. Nie czekając na
nikogo, Adrien wszedł do budynku. W środku znajdowało się kilku pacjentów,
oczekujących na lekarzy oraz pielęgniarka przy recepcji. Gdy kobieta ujrzała
Kota, uśmiechnęła się lekko do niego, po czym kiwnęła głową w stronę schodów.
Blondyn również się uśmiechnął, po czym ruszył na następne piętro.
Po pewnym
czasie chłopak stanął przed drzwiami jednego z pomieszczeń dla pacjentów. Gdy
chłopak zapukał, usłyszał głos.
- Proszę
wejść. – a gdy otworzył drzwi, uśmiechnął się do osoby lezącej na łóżku,
obejmując przy okazji blondwłosą nastolatkę.
- Czarny
Kot! I jak poszło? Jest bezpieczna?
- Tak,…
dzięki Panu, panie burmistrzu. – odpowiedział Kot, kłaniając się lekko w stronę
mężczyzny. Pan Bourgeois oddał gest, po chwili mówiąc.
- Wybacz, że w ciebie wątpiłem.
Oj Saydovur, coś Ci tu nie pykło. Tekstu momentami nie widać, bo są białe linie. Oczywiście można sobie zaznaczyć tekst, to literki robią się widoczne. W poprzednim rozdziale też coś takiego było, ale na mniejszą skalę.
OdpowiedzUsuńJa tam wierzyłam w Czarnego Kota. Nie mógł by kogoś zabić. Ten warunek w ogóle był dziwny. Ciekawe co zrobi koło, jak się dowie, że Kotek zrobił go w balona. W tym rozdziale jakoś nie pałałam wielką sympatią do mojego ulubieńca. Co on w ogóle kombinuje? Trochę mnie to zastanawia. Ciekawe jak długo każesz nam czekać, zanim się tego dowiemy.
Rozdział fajny. Ciekawy i jakoś szybko się go czytało.
Weny, motywacji, klikochęci do twórczej pracy 😀
AJAJAJ! Wielkie dzięki, że o tym napisałaś, bo nie wiadomo, kiedy bym się skapnął. To już występowało w rozdziała o Naruto i dotąd nie wiem, dlaczego to się pojawia. Poprawiłem to jakoś i mam nadzieję, że nie będzie przeszkadzał ten sposób.
OdpowiedzUsuńO to tu właśnie chodzi. Czas zadać sobie pytanie, czy on jest pozytywny, czy negatywny. ;) Odpowiedź nadejdzie z czasem i mam nadzieję, ze nikogo nie zawiodę. I że nieraz Ciebie i Was zaskoczę :D.
Dziękować i nawzajem! Ps. Lecę do Ciebie, bo też zauważyłem coś nowego.
Pozdrawiam!!!
No to faktycznie dobre pytanie. Ja myślę, że on jest pozytywny i po prostu sprawdza, czy Biedronka i Czarny Kot są godni być superbohaterami. Zobaczymy czy mam rację czy źle główkę.
UsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, tak właśnie myślałam że bezkarnie nie zostawił Biedronki samej w tym magazynie i obserwuje ją... jak mogli z wątpić w Czarnego kota, ale ta mistyfikacja się szybko wyda....
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza