niedziela, 28 stycznia 2018

Miraculum: Rozdział 11

Dobry wieczór wszystkim!!! Zdrówko dopisuje? Mam nadzieję, że tak. Już teraz zapraszam Was na kolejną cześć przygód Biedronki i Czarnego Kota. Oby ten rozdział spełnił Wasze oczekiwania i żebyście miło spędzili przy nim czas. ZAPRASZAM!!!


Rozdział 11

Do jednego z mieszkań w Paryżu wpadało przez okno poranne światło. Na środku jednego z pokoi klękał znany nam staruszek, który wpatrywał się w telewizor, oglądając poranne wiadomości. Po chwili jednak poczuł, jak ktoś staje za nim. Ktoś dobrze mu znany.

- Wróciłeś. – rzekł tylko, sięgając po pilot, aby wyłączyć urządzenie.

- Zostaw. Za chwilę będzie najciekawsze. – odezwał się zamaskowany chłopak, a mistrz Fu ponownie utkwił wzrok w ekran. Po kilku minutach prezenterka podała kolejne wiadomości.

- A na koniec mamy dla państwa wspaniałą wiadomość. Biedronka została uwolniona z rąk porywaczy! Dzięki nowym informacjom możemy was poinformować, że zawdzięczamy jej wolność dzięki Czarnemu Kotu. To on wpadł na wspaniały pomysł, jak odbić bohaterkę, a dzięki współpracy z burmistrzem Czarny Kot zdołał przechytrzyć przestępcę, ratując tym samym życie zarówno Biedronki, jak i naszemu burmistrzowi . Szczegóły dotyczące planu naszego bohatera usłyszą państwo już…

- To wszystko. Nic ciekawego dalej nie ma. – zwrócił się do staruszka chłopak, a Fu wyłączył po chwili telewizor. Zaraz potem wstał i obrócił się do „gościa” z pogodnym uśmiechem.

- Musisz przyznać, że Czarny Kot cię zaskoczył. Przecież myślałeś, że impulsywnie rzuci się na pomoc Biedronce, kompletnie zapominając o jej bezpieczeństwie. Udało mu się nawet ciebie oszukać. – rzekł spokojnie Fu, obserwując przez cały czas chłopaka. Ten pokręcił lekko głowę, po chwili odpowiadając.

- Nie oszukał mnie. Doskonale wiedziałem, że tak się sprawy mają. – po usłyszanym zdaniu Fu zmrużył czujnie oczy, tracąc tą niedawną pewność siebie.

- A jak się domyśliłeś? – spytał staruszek, a Shadow niemal natychmiast odpowiedział.

- Czarny Kot nie przemyślał dokładnie całego planu. Umknęło mu kilka dostrzegalnych szczegółów. – zaczął wyjaśniać, w między czasie podchodząc do leżącego na ziemi pilota. Podniósł go, by po chwili włączyć przewijanie. – Interes widzę się kręci, skoro masz takie luksusy. – skomentował z drwiną, a Fu zmrużył gniewnie oczy. – Ale do rzeczy. Najbardziej widoczne szczegóły zdradza sam burmistrz. – dokończył wypowiedź, zatrzymując przewijanie na wczorajszych wiadomościach. Było widać, jak lekarze przykrywają „ciało” burmistrza płachtą.

- Widzisz już tą różnicę? – spytał staruszka, a ten musiał przyznać chłopakowi rację.

- Kotaklizm…

- Nie zostawia śladów. Obraca wszystko w proch. A mam jeszcze jeden szczegół, trochę śmieszny. – mów dalej Shadow, śmiejąc się lekko pod nosem. – Przypatrz się burmistrzowi. – polecił, a Fu przez chwilę skupiał się na celu.

- Nic nie widzę.

- Na starość wzrok już nie ten, co? – spytał zaczepnie, ale mistrz go olał. – Jak myślisz, ile trupów ma przylizane, ładnie ułożone włosy? – zapytał retorycznie, zaskakując tym mocno Fu. Kiedy staruszek ponownie spojrzał na burmistrza, również zauważył tą niedorzeczną rzecz.

- Naprawdę to zauważyłeś, oglądając to za pierwszym razem?

- Życie mnie nauczyło, że zawsze trzeba dostrzegać szczegóły. Są mało zauważalne, ale wręcz kluczowe.

- To dlaczego puściłeś Biedronkę, skoro przejrzałeś plan Kota? – spytał podejrzliwie Fu.

- Sam to powiedziałeś: „myślałeś, że impulsywnie rzuci się na pomoc Biedronce, kompletnie zapominając o jej bezpieczeństwie”. Zaskoczył mnie, i choć nie dopracował planu, to działał trzeźwo. Oboje wciąż się uczą, a ja chcę wycisnąć z nich wszystko, zanim ponownie przed nimi stanę. – odpowiedział wrednym głosem, a na twarz Fu powróciła powaga.

- Jesteś strasznym sadystą, wiesz?

- Takie jest moje zadanie, Fu.

* * *

Z łóżka wstawała właśnie wyczerpana Marinette. Mimo, że przez całą noc spała jak zabita, to dziewczyna nie czuła się dużo lepiej niż poprzedniego dnia. Jak tylko oddaliła się od miejsca, gdzie spotkała Kota, przemieniła się z powrotem w zwykłą dziewczynę. Nie mogła jednak znów założyć kostium, ponieważ Tikki była tak wyczerpana, że nie miała siły zjeść nawet kawałka ciastka. Marinette musiała sama wrócić do domu, co zajęło jej trochę czasu, gdyż miała przed sobą dość długą drogę. Gdy dotarła na miejsce, jej rodzice rzucili się na nią jak boa dusiciel na ofiarę. Zdołała jakoś wytłumaczyć swoje zniknięcie i jakimś cudem udało jej się dojść do pokoju bez asysty mamy i taty. Jak tylko zamknęła drzwi, postawiła małą Tikki na poduszkę, a sama, bez zdejmowania ubrań, poległa na łóżko, zasypiając w jednej sekundzie.

Nie budząc Tikki, Marinette zeszła z łóżka i podeszła do swojego biurka. Na zegarku obok była pokazana godzina 11.00, ale akurat w soboty nie trzeba chodzić do szkoły, więc miała ona czas na przemyślenia. Jak tylko pomyślała o swoim wrogu, momentalnie odzyskała przytomność umysłu.

- „Kim jest ten chłopak,… Shadow? Zdaje się dobrze znać Miraculum, wiedział, że nasz czas przemiany pokazują nasze miracula, ale również mógł określić, jak długo one działają. Doskonale trafił z czasem mojego powrotu do normalnej postaci. Do tego jest groźny i bez skrupułów. Chciał mnie zabić. Jeśli Kot by nie „zabił” burmistrza, to wtedy zginęłabym z jego rąk. Ja… naprawdę… mogłam… umrzeć. – zdała sobie wreszcie sprawę, przerażona tą sytuacją. Dotąd nie groziła jej śmierć, więc to uczucie, które czuła po raz pierwszy, przerażało Biedronkę. – „Nie mogę się bać! Muszę zacząć z nim walczyć. Jeśli nic nie będę robiła, to on w końcu zwycięży, odbierając nam nasze miracula. Nie mogę do tego dopuścić.” – postanowiła zmotywowana dziewczyna, pewna swoich słów. Po chwili zaczęła się zastanawiać, jak to zrobić.

* * *

Oczywiście łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Marinette zastanawiała się przez kilkadziesiąt minut, jednak nie mogła na nic wpaść. Shadow był nieuchwytny, to musiała mu przyznać. Znikał i pojawiał się zawsze niespodziewanie i nie wiadomo skąd. Jakby miała kogoś takiego złapać, a co dopiero pokonać?

- Hmm…, Marinette? – dziewczyna usłyszała głos, dochodzący z jej łóżka. Gdy się obróciła dostrzegła wybudzającą się Tikki.

- Tikki! Całe szczęście, nic ci nie jest. Już się bałam, że coś podejrzanego się stało, skoro tak długo byłaś wyczerpana po tym wszystkim.

- Hehe, nic mi nie jest, nie martw się. Taka sytuacja jest zawsze, jeśli zbyt długo będziemy trzymać przemianę. Po prostu potrzebowałam czasu. – odpowiedziała z uśmiechem kwami, podlatując szybko do dziewczyny, przytulając ją w policzek.

- Miło znów cię widzieć, Tikki.

- I ciebie też, Marinette.

Stały tak przez chwilę, aż w końcu Tikki odsunęła się od ciemnowłosej, wpatrując się w nią uważnie.

- Jak się trzymasz? To wszystko musiało cię mocno przerażać. – spytała zmartwiona istotka, jednak Marinette machnęła ręką, wciąż się lekko uśmiechając.

- To prawda, ale już mi przeszło. Co było, to już nie wróci, Tikki. Nie musisz się martwić. – odpowiedziała pewnie, ciesząc tym lekko przyjaciółkę. - Ale jest coś innego, co mnie mocno zastanawia. – dodała nagle poważniejszym tonem, zaskakując tym Tikki.

- Co to takiego? – spytała zaciekawiona, ale nie od razu otrzymała odpowiedź. Marinette przez chwilę miała nieobecny wzrok, wpatrując się w ścianę pokoju. Po kilku minutach otrzeźwiała, po czym zwróciła się do kwami.

- Czy to możliwe, aby Shadow posiadał Miraculum? – zadała gnębiące ją pytanie, a Tikki momentalnie spoważniała.

- Nie wiem, Marinette. Wyraźnie czuję w nim dziwną moc, ale nie przypominam sobie Miraculum o takiej naturze. Trudno mi stwierdzić, jaką on jest postacią. – odpowiedziała wolno, a Marinette słuchała ją uważnie. Po wypowiedzi przyjaciółki, dziewczyna ponownie się zamyśliła.

- „A niech to! Nawet Tikki nie jest tego pewna. Chyba tak łatwo nie dowiem się, kim on jest.” – stwierdziła podłamana nastolatka. – „Gdybyśmy miały coś, gdzie są informacje o Miraculum. Jakieś pismo, książkę, list, COKOLWIEK!... Książka? Księga?!”. KSIĘGA!!! – krzyknęła nagle uradowana Marinette, strasząc lekko Tikki. – Tikki, to jest to! Księga! Ta, którą oddaliśmy Mistrzowi Fu. Stamtąd na pewno się dowiemy. – przekazała swój pomysł, a kwami uniosło się szczęśliwe.

- To naprawdę świetny pomysł, Marinette. – pochwaliła przyjaciółkę, przytulając ją lekko. Po chwili dziewczyna przebrała się w czyste rzeczy, założyła buty i wzięła torebkę, gdzie ukryła się mała Tikki. Po tych czynnościach nastolatka zeszła w końcu na dół.

Zanim udało jej się dopaść drzwi, musiała stoczyć istny mecz rugby ze swoimi rodzicami. Blokowali, tworzyli mur, byle tylko nie puścić Marinette bez przynajmniej wiedzy, gdzie zamierza się wybrać. W końcu przekonała rodzinę, że wybiera się do znajomego starszego pana, który poprosił ją do pomocy w pewnej sprawie. Takie wyjaśnienie wystarczyło państwu Dupein-Cheng, dlatego też puścili swoją córeczkę, prosząc ją, aby na siebie uważała.

* * *

Po kilkudziesięciu minutach jazdy komunikacją miejską, Marinette nareszcie dotarła pod blok, w którym mieszkał Mistrz Fu. Dotąd była tam dwa razy, kiedy to szła pomóc Tikki, a później żeby oddać księgę. Teraz przybyła, aby tą książkę lepiej zbadać.

Dziewczyna weszła do środka i udała się na odpowiednie piętro. Będąc na miejscu, odnalazła w końcu mieszkanie Mistrza.

- Uff, no to wio. – rzekła dla motywacji, po czym zapukała do drzwi.

- Proszę. – słyszała zaproszenie, więc otworzyła wolno drzwi, rozglądając się nieśmiało. Jakoś nigdy nie chciała wchodzić do czyjegoś mieszkania jak do siebie, nawet jeśli już tu kiedyś była. Taka jej wrodzona cecha. Gdy otworzyła szerzej drzwi, zobaczyła znany jej już salon, umeblowany w chińskim stylu. Na środku pomieszczenia siedział znajomy staruszek, który patrzył na nią z uśmiechem.

- Witaj, Marinette. I ty, Tikki. – powitał je miło, a obie weszły do mieszkania, zamykając za sobą drzwi i siadając naprzeciwko Fu.

- Dzień dobry, Mistrzu Fu. – odpowiedziała z ukłonem Marinette, po czym dopowiedziała. – Miło cię widzieć! Czy zdrowie dopisuje?

- Jak na stare lata jest dość znośnie, dziękuję za troskę. Miło, że postanowiłyście mnie odwiedzić. Jednak na spokojnie mogę stwierdzić, że przyszłyście do mnie po radę, prawda? – spytał z uśmiechem, powodując lekki rumieniec na twarzy dziewczyny.

- To prawda. Tak jakoś wyszło. Przepraszam.

- Nie masz za co przepraszać, Marinette. Przecież nie będę od was wymagał, żebyście przychodziły do mnie co niedziele i na dodatek z ciastem. – mówił rozbawionym tonem. – Macie własne życie i własne problemy. Ja jestem tylko pomocnikiem. Zawsze możecie przyjść i zapytać o radę. Moje drzwi są dla was otwarte. – zakończył wypowiedź, a na twarzy nastolatki znów pojawił się uśmiech.

- Dziękuję ci, Mistrzu Fu. – ponownie się skłoniła, po czym kontynuowała. – Przyszłyśmy właśnie, aby mistrza o coś poprosić.

- O co?

- Czy mogłybyśmy przeglądnąć księgę Miraculum? – spytała na jednym wydechu, czekając na odpowiedź.

- Hmm, nie widzę przeszkód. Pewnie macie poważne powody, aby do niej zaglądnąć, a nie mogę wam tego zabronić. Oczywiście, że możecie. Wayzz! – zawołał staruszek, a po chwili z gramofonu wyleciał zielony kwami żółwia.

- Tak, Mistrzu?

- Możesz przynieść księgę? Nasza Biedronka musi do niej zajrzeć. – zwrócił się do Wayzz’a, a ten skłonił się lekko i rzekł.

- Oczywiście. Zaraz przyniosę. – po czym odleciał w stronę sąsiedniego pokoju. Marinette była zdziwiona takim postępowaniem.

- Ale Mistrzu, czy to dobry pomysł? Ta księga jest duża, a Wayzz…

- Nie oceniaj kwami i ludzi po wyglądzie zewnętrznym, Marinette. Wayzz może wygląda niepozornie, ale swoje ciężary może unieść. Poza tym to dobrze wpływa na rozwój fizyczny, jak i psychiczny. – odpowiedział spokojnie staruszek, a nastolatka ucichła, lekko zawstydzona. Po chwili do pokoju wleciało małe kwami, dźwigając na plecach brązową księgę. Gdy doleciał na miejsce, Fu odebrał od niego przedmiot, mówiąc z uśmiechem.

- Dziękuję, Wayzz.

- Nie ma za co, Mistrzu. – odpowiedział z szacunkiem, po czym zawisł koło głowy mężczyzny, wpatrując się w książkę.

- Proszę, oto ona. Jak tylko znajdziecie interesujący was temat, powiedźcie, a postaram się przetłumaczyć lub wyjaśnić.

- Dziękujemy bardzo, Mistrzu Fu! – odpowiedziały razem, ukłoniwszy się lekko.

-A nie macie może ochoty na herbatę? Mam całkiem nową i bardzo dobrą, a ze swojego doświadczenia wiem, że pomaga się skupić. – zaproponował z serdecznym uśmiechem.

- Jeśli nie sprawi to problemu, to z chęcią. – odpowiedziała z wdzięcznością Marinette, również się uśmiechając.

- Nie sprawi, zapewniam. – odrzekł staruszek, wstają z miejsca i kierując się w stronę małego stoliczka z herbatą.

* * *

Już od kilkunastu minut zarówno Marinette, jak i Tikki przeglądały wspomnianą księgę, szukając informacji na temat ich przeciwnika. Im dalej szły, tym bardziej nastolatka nie mogła się nadziwić, ile jest jeszcze na świecie Miraculum’ów. Do każdego był zarówno rysunek przedmiotu Miraculum, jak i wygląd bohatera, który daną moc posiada. Widziała siebie i Czarnego Kota, również Żółwia, Lisa, Ćmę, Pawia i wiele innych, o których istnieniu by nawet nie podejrzewała.

 Jednak im dalej szła, tym miała mniejsze szanse na znalezienie tego, którego szukały. Żadne z Miraculum nie przypominało stroju Shadow’a, a kartki upływały powoli. Gdy dotarły na koniec, Marinette była bliska rozpaczy.

- Nie ma go tu?! Ale jak to?! Po tych poszukiwaniach nadal nie wiemy, kim on jest?! – pytała sama siebie, a po chwili odrzuciła lekko księgę. – To niemożliwe. Jak mam z nim walczyć, skoro nawet nie wiem, kim on jest? – mówiła zrozpaczona dziewczyna, a Tikki podleciała do niej, przytulając się lekko.

- Spokojnie, Marinette. Wszystko będzie dobrze. – mówiła uspokajająco, ale ciemnowłosa niemal natychmiast otworzyła oczy. Jej wzrok przykuła księga, która gdy spadła na ziemię, otworzyła się, a kartki zaczęły opadać po obu stronach. W tym wszystkim usłyszała dziwny dźwięk, kiedy to z jednej kartki odkleiła się druga, pokazując ukryte strony.

Gdy obie przyjaciółki popatrzyły na treść, wspólnie doznały szoku. Obie strony były niemal puste, jednak na jednej znajdował się dziwny rysunek i krótka notka. W tamtym miejscu kartka została specjalnie wybielona, a na niej narysowano zarys ciemnej postaci, zupełnie jakby stała ona na tle słońca. Gdy tak się wpatrywały obie w rysunek, Marinette ogarnął dziwny dreszcz. Nie wiedziała czemu, ale miała wrażenie, jakby była obserwowana. Dziewczyna podniosła szybko głowę i spojrzała w stronę Mistrza. Stał on odwrócony do niej plecami i dyskutował zażarcie z Wazyy’em na temat herbaty, którą bronił całą piersią. A skoro nie oni ją obserwowali, to kto? Dziewczyna przestała czuć się tu bezpiecznie.

Nie zwracając uwagi na to uczucie, Marinette poczekała, aż Mistrz do niej podejdzie z herbatą, po czym zadała mu pytanie.

- Mistrzu Fu, znalazłam taki rysunek i tę notkę. Czy mógłbyś mi to przetłumaczyć? – poprosiła, a Fu uśmiechnął się w jej stronę.

- Oczywiście. – odpowiedział, a dziewczyna przysunęła do niego księgę. Jednak gdy staruszek spojrzał na daną stronę, momentalnie spoważniał, wpatrując się z powagą na rysunek postaci. Po chwili omiótł czujnie całe otoczenie, wprawiając Marinette w coraz większy szok. Zachowanie Mistrza nie było normalne, dlatego dziewczyna również zachowała czujność.

- Hmm, nie muszę chyba pytać, dlaczego akurat to wybrałaś. – zaczął Fu, a nastolatka kiwnęła lekko głową. Po chwili staruszek wskazał palcem na tytuł, mówiąc. – Ten napis oznacza „Tajemnicze Miraculum”.

- „Tajemnicze Miraculum”? – upewniła się Marinette, zaskoczona taką nazwą.

- Nie będę tłumaczył treści, gdyż łatwiej mi będzie to objaśnić słownie. Jak widzisz, na świecie istnieje wiele Miraculum’ów, jednak z nich wszystkich ten jeden został tak mało poznany. Jego cechą charakterystyczną jest to, że nie zostaje wybrany przez opiekuna. To Miraculum samo wybiera posiadacza. Nigdy nie wiadomo, kiedy się ukarze i jaką ma naturę. Nikt nawet nie wie, jaka jest jego misja. Pojawia się raz na kilkanaście lub kilkadziesiąt lat, a potem znika. – skończył wyjaśniać, a nastolatka otrząsnęła się z zasłuchania.

- Mistrzu, a czy słyszałeś o tym nowym przestępcy, który grasuje po Paryżu?

- Słyszałem.

- A czy wiesz może, czy to jest właśnie ten posiadacz „tajemniczego Miraculum”?

- Niestety, ale nie mam pojęcia. – odpowiedział smutno, a Marinette skłoniła głowę, lekko zawiedziona. Siedzieli tak przez chwilę w ciszy, aż w końcu ciemnowłosa odezwała się do staruszka.

- Przepraszam, ale mam jeszcze jedno pytanie.

- Pytaj.

- Czy Władca Ciem… to posiadacz Miraculum Ćmy? – zapytała dziewczyna, a Fu popatrzył na nią uważnie.

- A skąd pomysł, że to Miraculum Ćmy?

- No bo… - zaczęła niepewnie. - Każdy posiadacz ma imię zgodne z naturą danego Miraculum. A już wcześniej widziałam w księdze rysunek Władcy Ciem, dlatego tak sobie pomyślałam…

- Heh heh, nie jesteś tak daleko od prawdy. – przerwał jej lekko rozbawionym tonem, ponownie przykuwając jej uwagę. – Ale nie tak nazywa się to Miraculum. Jej prawdziwa natura to Motyl.

- Motyl? To dlaczego siebie nazywa „Władcą Ciem”?

- Bo nie wykorzystuje swej mocy dla dobra innych, tylko przeciwko nim. Jeśli motyl lata w świetle, to ćma żyje w ciemności. – wyjaśnił Mistrz, wzbudzając u Marinette lekki strach.

- A-a-le co się wtedy dzieje z kwami?! Przecież to istoty, które chcą pomagać innym, więc nie powinny brać udziału w knowaniach ich posiadaczy.

- I nie biorą. Jednak każde kwami jest zależne od swojego posiadacza i w ostateczności muszą się ich słuchać, nawet jeśli tego nie chcą lub się boją. Mogą próbować ich przekonać, że robią źle, ale nie mogą im się sprzeciwiać. – odpowiedział poważnie Fu. Nastolatka przez chwilę siedziała cicho, a dopiero po kilku minutach zadała pytanie, którego odpowiedź przerażała lekko dziewczynę.

- A co się wtedy dzieje z kwami?

- Natura Miraculum zostaje naruszona, a kwami przemienia się w obraz tego, co tworzy. – odpowiedział smutno, potwierdzając obawy ciemnowłosej. Jednak mimo strachu, jaki wywołała ta odpowiedź, dziewczyna zaczęła czuć narastającą wściekłość wobec swojego pierwotnego wroga.

- Jak można pozwolić, aby takie dobre kwami było zmuszona do tak niecnych celów? Mistrzu Fu,  mogę obiecać, że to zakończę! Znajdę Władce Ciem, pokonam go i uratuję kwami Motyla. Znów będzie pomagać innym, działając zgodnie ze swoja naturą. – rzekła poważnie dziewczyna, wywołując uśmiech u staruszka.

- Nigdy w to nie wątpiłem, Marinette. – odpowiedział, a na twarzy dziewczyny również pojawił się uśmiech.

Chwilę później nastolatka spojrzała na zegarek, zwracając się ponownie do Mistrza.

- Bardzo dziękuję za pomoc, Mistrzu Fu. Muszę już wracać do domu. Moi rodzice pewnie się o mnie martwią.

- Zawsze do usług, Marinette. Moje drzwi są zawsze otwarte. – odrzekł Fu, wstając razem z nastolatką, która wypiła szybko herbatę,  po czym odstawiła kubek. Odprowadził obie do drzwi i pożegnał serdecznie. – Do widzenia, Marinette i Tikki.

- Do widzenia, Mistrzu Fu. – odpowiedziały wspólnie, po czym ruszyły w stronę windy.

Gdy Fu zamknął drzwi, odwrócił się w stronę stolika na herbatę, jednak niemal natychmiast usłyszał za sobą głos.

- Ładnie mnie opisałeś, Fu. – odezwał się ktoś, a staruszek po chwili spojrzał na tego „kogoś”. W miejscu, gdzie wcześniej drzwi dotykały ściany, stał jego nieproszony gość, którym był oczywiście Shadow.

- O co ci znów chodzi? Przecież nie powiedziałem, kim jesteś.

- To jest akurat jasne. Dobrze wiem, że nawet gdybyś chciał, to byś im o mnie nie powiedział. 
Wiadomo przecież,… dlaczego. – zakończył wrednie, a Mistrz zagryzł lekko wargi.

- Czego znowu chcesz? Mało ci, że nawet porwanie Biedronki dla ciebie nie wystarcza? Kiedy w końcu przestaniesz ich terroryzować? – pytał zrozpaczony staruszek, jednak chłopak przerwał mu ruchem ręki.

- Wtedy, kiedy postanowię. Nie do ciebie należy ta decyzja. – odpowiedział srogo, napełniając Mistrza obawami.

- Wiesz co, Fu? Z tej twojej rozmowy z Biedronką zapamiętałem coś ciekawego.

- A co takiego cię zainteresowało?

- Jej chęć niesienia pomocy kwami. – odpowiedział poważnie, dziwiąc tym samym Mistrza.

- A co w tym dziwnego? Ona jedynie pokazuje, że zależy jej na dobru zarówno ludzkiego, jak i małych kwami. To bardzo dobra cecha. – odrzekł lekko zły, jednak zamarł, kiedy usłyszał śmiech chłopaka.


- Ha ha ha! Masz co do tego rację, Fu. Jednak co się stanie, kiedy będzie musiała wybrać pomiędzy jednym a drugim? – spytał groźnie Shadow, szokując tym samym staruszka. – Jej obietnica dała mi pomysł, jak sprawdzić, co jest dla niej ważniejsze. I coś czuję, że tym razem się co do niej nie pomylę, i nieźle się przy tym zabawię. 


3 komentarze:

  1. no no, jest zagwozdka. Jakoś ten rozdział minął szybko. Czy Shadow jest niewidzialny? Potrafi taki być? Albo zna super skrytki w mieszkaniu mistrza :) W sumie koleś jest naprawdę dobry, więc nie zdziwiłabym się, że potrafi duuuużo, duuużo więcej niż zakładamy i wiemy :) Z przestępcami też radzi sobie nadzwyczaj dobrze i szybko. Biedronka i Czarny Kot we dwójkę nie są tak dobrzy jak on. Ciekawi mnie dlaczego. Czy to kwestia tego, że nie trenują, tylko ślizgają się na tym co już potrafią i znają?
    Fajny rozdział. Pozostawia nutkę tego, że chce się już następny :)
    Weny i chęci do pisania :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie dzięki za komentarz! Wszystkie karty na stole, co jakiś czas odsłania się jedną. Do końca historii wszystkie ujrzą światło dzienne. ;)
      Dzięki i nawzajem życzę!!!

      Usuń
  2. Hejeczka,
    rozdział wspaniały, czyli przejrzał podstep... wszystko przemyślał i nie rzucił sie od razu w celu ratowania...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń