niedziela, 11 lutego 2018

Miraculum: Rozdział 12

Dzień dobry, wszystkim!!! Dzisiaj dość wcześnie, jak zapewne zauważycie, ale spowodowane jest to tym, że później nie będę w stanie Wam tego pokazać, gdyż wyjeżdżam na króciutką wyprawę w góry i mnie nie będzie. Tak dla wyjaśnienia. Mam nadzieje, że wy też wykorzystujecie okazję i wyjeżdżacie, bądź wyjechaliście wcześniej gdzieś, gdzie zima panuje. Chyba że macie tak na co dzień, a to inna sprawa. :D
Rozdział trochę dłuższy, ale coś mi śmierdzi, że jakość przez to upadła. Starałem się go poprawić i to, co wyszło macie tutaj. Ufam jednak, że miło będzie się czytało. Koniec wyjaśnień i wymówek. Zapraszam!!!


Rozdział 12

Przez kilka kolejnych dni Marinette nie mogła przestać myśleć o tym, co usłyszała od Mistrza Fu. Choć staruszek przyznał, że nie zna pochodzenia tego przestępcy, to dziewczyna miała przeczucie, że to „tajemnicze Miraculum” jest z nim mocno powiązane. Co lekko wkurzało i dołowało zarazem nastolatkę, zarówno ona jak i Czarny Kot nie dowiedzieli się niczego o zdolnościach Shadow’a. Podczas tych wszystkich starć chłopak nie pokazał żadnych, powiedzmy, unikalnych zdolności, dzięki których mogliby poznać naturę jego Miraculum. Bo dziewczyna była już pewna, że skoro Władca Ciem działa za pomocą Miraculum, to Shadow tym bardziej.

Władca Ciem to drugi najczęstszy temat w głowie Marinette. Świadomość, że ten podlec zmusza niewinną istotę do czynienia zła, napełniała ją wściekłością. Obiecała zarówno sobie, jak i Mistrzowi Fu, że uratuje kwami Motyla i zamierzała dotrzymać słowa. Przy pierwszej nadarzającej się okazji.

* * *

Przez ten ostatni czas nastolatka ponownie musiała zmagać się z wymaganiami jej szkoły. Ale to wszystko było niczym w porównaniu ze wściekłą Alya’ą, która dorwała ciemnowłosą już pierwszego dnia od jej porwania. Przez kilka ładnych minut rudowłosa ubliżała przyjaciółce, nazywając ją od najgorszych i bezdusznych osób w klasie, którym nie zależy na emocjach jej skromnej osoby. Oczywiście na wstępie uściskała Marinette, ciesząc się, że nic jej nie jest, jednak nie przeszkodziło jej to udzielić ciemnowłosej małej reprymendy. Ogólnie to Alya dała przyjaciółce do zrozumienia, że bardzo się martwiła i ma ona nadzieję, że Marinette już więcej jej do tego stanu nie doprowadzi. Finałem tego spotkania był długi, serdeczny przytulas, po którym obie dziewczyny miały łzy w oczach. Alya z radości i ulgi, Marinette ze wzruszenia i podziękowania.

Jednak dla ciemnowłosej nie był to koniec szkolnych problemów. Oprócz lekkich zaległości związanych z zajęciami, Marinette zdała sobie sprawę, że od kilku dni ktoś ją obserwuje. Na każdych zajęciach dziewczyna czuła dziwne mrowienie na plecach, świadczące o czyimś wzroku, skupionym na jej osobie. Po kilku lekcjach udało jej się dostrzec, że tym obserwatorem jest Gerard. Co zdziwiło dziewczynę, chłopak nawet nie krył się z tym, że ją obserwował. Kiedy nastolatka przyłapywała go na obserwacji, Gerard wciąż na nią patrzył w skupieniu, by po chwili uśmiechnąć się drwiąco i wrócić do lekcji. Ciemnowłosa nie miała pojęcia, na czym polegają te „podchody”, ale nie zamierzała tego tak zostawić. W końcu postanowiła porozmawiać z chłopakiem w cztery oczy.

* * *

Okazja nadarzyła się kilka dni później. Klasa Marinette skończyła właśnie ostatnią tego dnia lekcję i wszyscy kierowali się w stronę wyjścia ze szkoły. Wszyscy, oprócz jednej osoby. Nastolatka zauważyła, jak Gerard odłącza się od reszty i rusza w kierunku toalety. Marinette ujrzała w tym swoją szansę.

- Poczekaj na mnie na zewnątrz, Alya. Muszę coś załatwić. – odezwała się w stronę przyjaciółki, obserwując chłopaka wchodzącego do łazienki. Rudowłosa chciała coś odpowiedzieć, jednak ciemnowłosa już ruszyła w swoim kierunku, nie oglądając się za siebie.

Gdy Gerard załatwił potrzebę i wyszedł z toalety, niemal natychmiast został pchnięty na drzwi od łazienki, po czym poczuł, jak ktoś opiera rękę o jego bark. Cała ta sytuacja zdziwiła chłopaka, ale gdy ujrzał sprawcę, jego zaskoczenie się lekko powiększyło.

- No dobra, Gerard. – usłyszał poważny i „groźny” głos. – Nie zamierzam bawić się w te twoje gierki. Powiem wprost: dlaczego cały czas mnie obserwujesz? – zadała pytanie Marinette, robiąc „złą” minę.

- A co? To już nie można patrzeć na koleżankę z klasy? – spytał z szyderczym uśmiechem, irytując tym trochę dziewczynę.

- Można, jeśli nie gapi się na nią przez większość czasu jak sroka w gnat.

- Wydaje ci się. – odrzekł spokojnym tonem, próbując ominąć ciemnowłosą. Jednak powtórnie poczuł ból z tyłu głowy, ponownie pchnięty przez nastolatkę.

- Jeszcze nie skończyłam. – odezwała się groźnie, po czym kontynuowała. – Mam do ciebie jeszcze jedno pytanie.

- Kolejne? Wiesz, że trochę niewygodnie się odpowiada w takiej pozycji?

- Dlaczego na mnie zagłosowałeś? – zapytała Gerarda, nie zwracając uwagi na jego komentarz.

- „Dlaczego na ciebie zagłosowałem”? O co ci chodzi? – odpowiedział zdziwiony chłopak, jednak Marinette zauważyła, że tylko udaje zaskoczonego. Wystarczyło spojrzeć w jego oczy, aby ujrzeć to typowe rozbawienie. Nastolatka miała już tego dość, dlatego zamierzała wyjaśnić mu to tak, że będzie musiał jej odpowiedzieć.

- Dlaczego zagłosowałeś na mnie w pierwszej turze wyborów do samorządu? Popytałam wszystkich i okazuje się, że bez twojego głosu nie mogłabym rywalizować z Kim’em.

- A skąd wiesz, że to byłem akurat ja? Może to inni nie powiedzieli ci prawdy, na kogo głosowali.

- Ufam im. To są moi przyjaciele i wiem, że mnie by nie okłamali. – odpowiedziała pewnie Marinette, cały czas obserwując Gerarda. Miała nadzieję ujrzeć jakiś znak, zawahanie, które by świadczyło o jej przewadze nad nim. Jednak chłopak wciąż uśmiechał się spokojnie, całkowicie rozluźniony.

- Zaufanie to bardzo piękna rzecz.  Ale, niestety, jest też równie zdradziecka. Wystarczy zaufać nieodpowiedniej osobie, a może cię spotkać koniec.

- Dlatego nigdy tobie nie zaufam. – rzekła z drwiącym uśmiechem, jednak Gerard nie zmienił wyrazu twarzy.

- To prawda. Za mało się znamy, żebyś mi zaufała. A może masz ochotę to zmienić? – spytał z flirciarskim uśmiechem, zbijając dziewczynę z tropu. Po chwili jednak ponownie przybrała surowy wyraz twarzy.

- Żartujesz sobie ze mnie?!

- Oczywiście, że tak! Nie masz poczucia humoru? – spytał z rozbawionym uśmiechem i, nie czekając na odpowiedź, kontynuował. – No, skoro odpowiedziałem na twoje pytanie, to chyba sobie już pójdę. – skończył mówić, wymijając dziewczynę.

- O nie! Wcale mi nie odpo…! – krzyknęła Marinette, powtórnie próbując przytrzymać chłopaka. Jednak tym razem się przeliczyła.

Gerard złapał ją szybko lewą ręką za bark, prawą za ramię, którym popychała go na ścianę i, korzystając z elementu zaskoczenia, obrócił dziewczynę w stronę toalety. Ostatecznie to role się odwróciły. Teraz to nastolatka stała oparta o drzwi, przytrzymywana przez chłopaka.

- Aż tak bardzo cię to interesuje, dlaczego na ciebie zagłosowałem? Ponieważ chciałem, abyście oboje udowodnili, że nadajecie się na przewodniczącego i członka rady. Pierwsza tura była za krótka i nic ciekawego nie pokazaliście. A wystarczyło tylko popytać naszych znajomych, aby dowiedzieć się, na kogo głosują. Nie powiedzieli tego wprost, ale po ich wypowiedział można było się tego domyślić. To wszystko. Oto cała tajemnica. – zakończył przemowę, zaskakując tym samym dziewczynę. Jednak po chwili nastolatkę również ogarnęła złość.

- A ty to kto, jakiś sędzia, że tak się bawisz naszym kosztem? Kto ci dał prawo, żeby tak oceniać innych? To dlaczego sam nie kandydowałeś, skoro z ciebie taki spec od tych spraw?

- Już to mówiłem. Bo mnie to nie interesuje. Ja tam wolę, jak to mówią,… pozostać w cieniu. – odpowiedział z powagą, a Marinette momentalnie rozszerzyła oczy z szoku.

- „Pozostać w cieniu?”

- Teraz to już naprawdę skończyliśmy. – odezwał się nagle Gerard, otrzeźwiając tym dziewczynę. – Chyba, że jednak naprawdę chcesz poznać mnie bliżej. – dodał jeszcze z rozbawionym uśmiechem, ale nie doczekał się odpowiedzi, gdyż Marinette wciąż stała nieruchomo w miejscu i patrzyła na niego, nie mogąc nawet drgnąć. Chłopak się tym nie przejął, tylko puścił nastolatkę, po czym sam ruszył w stronę wyjścia. Gdy powoli znikał jej z oczu, w głowie Marinette pojawiła się pewna teoria.

- „Pozostać w cieniu? Czy to naprawdę może być…?” – nie dokończyła, gdyż nagle dosięgną ją nagły wstrząs, przewracając ją tym samym na ziemię. – „Trzęsienie ziemi?! Tutaj?!” – pytała siebie zszokowana dziewczyna. Nie było jednak czasu na myślenie o tym. Ten wstrząs mógłby być naturalny, ale mógł też zostać wywołany sztucznie. Na scenę powinna wskoczyć teraz Biedronka.

Gdy Marinette w końcu wstała, pojawił się kolejny wstrząs, a po nim następny i następny. Zupełnie jakby coś ogromnego uderzało o ziemię. Nastolatka poczekała, aż nastąpi przerwa w wstrząsach, a gdy takowa nastąpiła, wstała szybko i wbiegła w najbliższe pomieszczenie.

- Czas na przemianę. – rzekła w stronę torebki, z której wyleciało radośnie czerwone kwami. – Tikki, kropkuj! – krzyknęła Marinette, a po chwili, na miejscu zwykłej dziewczyny, pojawiła się paryska bohaterka.

Nie czekając ani chwili dłużej, Biedronka wybiegła z pokoju, a zaraz potem z budynku, rozglądając się za Alya’ą. Martwiła się o nią, ponieważ prosiła ją, aby została przed wejściem do szkoły. Nie było jej jednak w okolicy, więc ciemnowłosa domyśliła się, że musiała pobiec w stronę źródła wstrząsów, zaopatrzona w swoją wierną komórkę, aby zdać relację na Biedroblog. Marinette westchnęła z politowaniem na ten wniosek. Ale taka właśnie była Alya.

Oprócz tego nastolatkę zdziwił fakt, że w okolicy nie ma też Gerarda. Przecież raptem minutę temu stąd wyszedł, więc powinna go przynajmniej zobaczyć na końcu dowolnej ulicy. Do tego dochodzą też wstrząsy, które powinny go dodatkowo spowolnić. A tu ani widu, ani słychu po nim. Dla dziewczyny było to bardzo podejrzane. Nie mogła jednak czekać, dlatego też ruszyła w stronę, skąd pochodziły wstrząsy.

* * *

Na jeden z budynków skoczył właśnie młody Czarny Kot, który z uwagą patrzył na dzielnicę, z której dochodziły wstrząsy i głośne huki. Aktualnie był on w złym humorze, bo niedawno siedział w barze i zamierzał właśnie zjeść swojego ulubionego burgera, kiedy nagle zaczęły się te trzęsienia. Wtedy to właśnie jego burger i cała zawartość wylądowała na jego twarzy. Dla Adrien’a była to już sprawa osobista.

- Długo na mnie czekasz, Kocie? – usłyszał za sobą miły głos, który wszędzie by rozpoznał. Obrócił głowę i z szarmanckim uśmiechem odpowiedział ukochanej.

- Na ciebie mógłbym czekać całą wieczność. I jeden dzień dłużej.

- Tylko jeden dzień? Myślałam, że bardziej ci na mnie zależy.

- Wystarczy słowo, Moja Pani. – Kot ukłonił się ekstrawagancko, a Biedronka zachichotała lekko.

- Dobra, koniec tych żartów. Mieszkańcy Paryża nas potrzebują.

- Ja nigdy nie żartuję z takich spraw, Biedronsiu. – rzekł jeszcze pochylony Adrien, jednak gdy podniósł głowę, przed nim nikogo nie było. Za to dobiegł go śmiech Biedronki, która skakała już po budynkach w stronę źródła wstrząsów. Blondyn zaśmiał się cicho, po czym ruszył za nią w pogoń.

* * *

Gdy bohaterowie dotarli na miejsce, ujrzeli przed sobą ruiny niegdyś ładnej dzielnicy. Teraz wszędzie walały się gruzy i kamienie, dookoła unosił się gęsty kurz, a ludzie uciekali z tamtego miejsca, prowadząc bliskich i rannych. W końcu młodzież ujrzała sprawcę tego zamieszania. Był to postawny, szeroki w barach mężczyzna. Ubiór złoczyńcy świadczył, że pracował on w budownictwie, ponieważ miał na sobie ciemną kurtkę roboczą, czerwoną kamizelkę ze znaczkiem ćmy na piersi, ciężkie buty i czarne spodnie, a na głowie znajdował się ciemnożółty kask ochronny, również ze znaczkiem ćmy. W rękach zaś dzierżył dość dużą kulę wyburzeniową, zawieszoną na długim łańcuchu.
Biedronka i Czarny Kot obserwowali przez chwilę swojego przeciwnika, po czym Biedronka odezwała się do przyjaciela.

- No dobrze, Kocie. Jeszcze nas nie zobaczył, więc możemy wykorzystać element zaskoczenia. Myślę, że Akuma znajduje się w jego kasku, więc musimy go jakoś przechwycić. Spróbuj może odwrócić jego uwagę, a ja postaram się zabrać mu kask. – przedstawiła swój plan, a blondyn odpowiedział z uśmiechem.

- Dobry pomysł, Moja Pani! Jak mówiłem, potrafię odwrócić czyjąś uwagę.

- Tak, pamiętam. Skup się na zadaniu, a resztę zostaw mnie.

- Ciągle mnie to zastanawia, dlaczego on pozwala ci się tak rządzić, mała Biedronko. – usłyszeli nagle głos, który sprawił, że dreszcz przeszedł im po plecach. W swoim życiu słyszeli go tylko raz i myśleli, że trochę czasu minie, zanim ponownie go usłyszą. Jak na komendę odwrócili głowy w stronę źródła głosu. Na sąsiednim budynku, wyższym od tego, na którym stali, znajdował się nie kto inny, jak Władca Ciem. Choć jeszcze nigdy go nie widzieli, to instynktownie poznali, że to był jednak on. Ubrany w ciemno-fioletową koszulę i fioletowy garnitur z czarnym kołnierzem, a prawie cała twarz była zasłonięta srebrną maską.

Młodzież nie mogła wyjść z szoku, że widzą teraz swojego największego wroga, który dotąd tylko wysyłał na nich swoje Akumy. Pierwsza otrząsnęła się Biedronka, gdyż przypomniała sobie swoją ostatnią wizytę u Mistrza Fuu i poznane tam fakty na temat Władcy Ciem. W jednej chwili jej zaskoczenie zmieniło się w wściekłość.

- Jak możesz?! – spytała podniesionym głosem, zaskakując tym Kota, który popatrzył na nią zdziwiony. – Jak możesz to robić swojemu kwami? Nie rozumiesz, że to piękne istoty, które dają innym dobro i radość? Jak ty możesz tak traktować swojego towarzysza? Masz pojęcie, jak musi się ono czuć, krzywdząc innych, a tym samym siebie?

- „Jak mogę”? – odezwał się pewnym siebie głosem. – Mogę, ponieważ każde Miraculum ma służyć i być posłuszne swojemu właścicielowi. Takie jest ich zadanie. Bez nas nie mogą zrobić nic, dlatego też powinny być nam wdzięczne, że dajemy im możliwość posługiwania się swoją mocą. A jeśli są one „istotami dobra”, to dlaczego potrafię posługiwać tak się jej zdolnościami? Przecież według twoich słów nie powinienem mieć takiej możliwości. – mówił prowokująco, uśmiechając się przy tym wrednie. Z każdym jego słowem Marinette była bliska wybuchu.

- I ty śmiesz nazywać się jej „właścicielem”?! Jesteś TYRANEM!!! Co jest tak ważne, że krzywdzisz zarówno swoje kwami, jak i innych mieszkańców Paryża?! Nasze Miracula?! Czy one naprawdę są tego warte?!

- Oj, uwierz mi. Są warte nawet więcej. – odezwał się poważnie, po czym ponownie uśmiechnął się z wyższością. – No, ale na mnie już czas. Chciałem osobiście was spotkać i poznać, ale nie wywarliście na mnie dobrego wrażenia. Jak zresztą się spodziewałem. Moja kolejna ofiara niedługo się wami zajmie. – po tych słowach odwrócił się i zaczął się oddalać od młodych bohaterów. Marinette nie zamierzała pozwolić mu uciec.

- Nie pozwolę ci na to!!! Kocie, za mną!!! – krzyknęła do przyjaciela. Jednak, gdy ten szykował się do skoku, z dołu dobiegł go czyjś krzyk. Spod zawalonego budynku próbowała wydostać się mała dziewczynka, która krzyczała głośno, pewnie z bólu. Równocześnie w jej stronę szedł złoczyńca, który uśmiechnął się do niej szyderczo. To całkowicie zatrzymało chłopaka na miejscu.

- Moja Pani, nie możemy za nim iść! Tam wciąż są ludzie! Musimy im pomóc.

- Władca Ciem jest ważniejszy! Nie możemy pozwolić mu uciec! – odkrzyknęła wściekle dziewczyna, nawet się nie zatrzymując. Po chwili Adrien ruszył za Biedronką, by zaraz ją dogonić i zatrzymać.

- Co ty mówisz, Biedronko? Przecież oni nas potrzebują! Nie możemy ich tak zostawić! – próbował ją przekonać Kot, jednak dziewczyna zaprzeczyła głową, wyraźnie zirytowana.

- Nie rozumiesz, Kocie?! To on jest temu wszystkiemu winien! Jeśli go teraz pokonamy i złapiemy, uwolnimy tego człowieka spod władzy Władcy Ciem. Wszystko wróci do normy i już nikt nie będzie cierpiał z tego powodu. Zwłaszcza jego kwami! Masz pojęcie, jak musi się ona czuć, działając niezgodnie ze swoją naturą Miraculum? – mówiła podniesionym głosem, szokując tym samym chłopaka. Nie miał pojęcia, skąd ona o tym wie, ale w tej chwili wiedział jedno: nie może się odwrócić od krzywdy innych.

- Moja Pani, wiem, że jest to trudne, ale nie możemy zostawić tych, których mamy bronić. Zanim go złapiemy, to ten złoczyńca może zdążyć kogoś skrzywdzić. I co wtedy zrobimy? Jak będziemy się z tym czuć? Mamy jeszcze czas. Złapiemy Władcę Ciem innym razem. Najważniejsze jest bezpieczeństwo innych. – próbował jej wyjaśnić blondyn, kładąc pocieszająco rękę na jej ramieniu. Na jego słowa Marinette otworzyła szeroko oczy, po czym zastanowiła się przez chwilę. Jednak po minucie przybrała surowy wyraz twarzy, odtrąciła rękę Kota, po czym rzekła zawiedziona.

- Rób to, co uważasz za słuszne, Kocie. Ja zaś zrobię to, co mamy obowiązek wykonać. – odezwała się do blondyna i, wykorzystając jego zawahanie, minęła go i ruszyła w pogoń za Władcą Ciem. Adrien stał w miejscu, nie mogąc uwierzyć w to, czego był świadkiem.

- „Biedronko…”

Po chwili jednak ponownie usłyszał krzyk, więc ostatni raz popatrzył na dziewczynę, po czym zeskoczył z budynku na ulicę, naprzeciwko swojego przeciwnika.

* * *

Marinette nie przestawała biec i skakać. W oddali widziała postać swojego wroga, który momentami znikał za ścianami budynków. Jednak dziewczyna stwierdziła z zadowoleniem, że mimo odległości zaczyna go doganiać. Pościg trwał już kilkanaście minut, a Władca Ciem był niemal na wyciągnięcie ręki. Biedronka już przygotowywała się do rzucenia w niego jo-jo’em, gdy nagle stało się coś dziwnego. Mężczyzna wskoczył z niższego budynku na wyższy, po czym zatrzymał się i odwrócił. Biedronka wskoczyła akurat na sąsiadujący dach.

- Jestem zaskoczony, że tak długo za mną biegłaś. – rzekł z szyderczym uśmiechem.

- Będę cię ścigać, dopóki cię nie pokonam i nie uwolnię kwami Motyla od ciebie! Nie zamierzam jej zostawić. Dbam o dobro wszystkich kwami! – odpowiedziała wściekle dziewczyna, szykując się do ataku.

- Ooo, bardzo to szlachetne. Powiedź mi jednak jedną rzecz: dlaczego inni ludzie są dla ciebie obojętni? – na usłyszane zdanie Marinette zaniemówiła, ale szybko się otrząsnęła i odrzekła poważnie.

- Właśnie robię to przede wszystkim dla nich. Kiedy cię pokonam, nikt już nie będzie im zagrażał.

- „Kiedy mnie pokonasz?” – spytał rozbawiony mężczyzna, irytując tym dziewczynę. – Aż tak jesteś pewna siebie, że myślisz, że łatwo zwyciężysz? Nie dziwię się. Dziecko zawsze będzie żyć marzeniami.

Biedronka w końcu nie wytrzymała i zaatakowała Władcę Ciem. Jego ostatnie zdanie wręcz rozpaliło w niej ogień czystej wściekłości, który od jakiegoś czasu próbowała powstrzymać. Teraz nie miało to dla niej znaczenia. Dziewczyna wskoczyła na budynek, gdzie stał mężczyzna i nie czekając, rzuciła się na niego. Chciała go uderzyć pięścią w twarz, jednak się uchylił. Zaraz potem zaatakowała go nogą, ale w ostatniej chwili odskoczył.

Walka trwała już kilka minut. Dziewczyna bez przerwy obsypywała wroga gradem ciosów, jednak żaden nie dosięgną celu. Władca Ciem był na tyle zdolny, że unikał, bądź parował wszystkie uderzenia swoją laską, wyprowadzając w odpowiednim momencie celne kontry. Dla Biedronki trudno było unikać jego ataków, jednak dziewczyna nie zamierzała się poddać i satysfakcją również nie dała się trafić.

- Dość. – odezwał się nagle mężczyzna, odskakując od Marinette. Dziewczyna była zaskoczona jego ruchem.

- Co?! Znowu zamierzasz uciekać?! – krzyknęła prowokująco, uśmiechając się pewnie.

- Nie. Po prostu zrobiłem to, co chciałem, więc nie muszę się już tobą zajmować.

- O czym ty mówisz?!

- Jeszcze tego nie zauważyłaś? – spytał „niewinnie” Władca Ciem, tym mocniej dziwiąc dziewczynę. Rozejrzała się dookoła, szukając, o czym mówi mężczyzna. Znajdowali się na skraju Paryża, na jednym  z ostatnich bloków miejskich. Zaś w oddali, na drugim końcu miasta ujrzała chmury dymu i usłyszała głośne wstrząsy. Po chwili spojrzała ponownie na Władcę Ciem. – Tak za mną biegłaś, że nie zauważyłaś, jak daleko zostawiasz za sobą zarówno Kota i tamtejszych mieszkańców. A taka z ciebie jest szlachetna bohaterka.

- Dosyć! Nie będziesz mnie więcej obrażał! Tu i teraz cię pokonam, oczyszczę kwami Motyla i uratuję tym samym wszystkich od twoich manipulacji! Nikogo więcej nie skrzywdzisz!!! – krzyczała głośno Biedronka, przygotowując się do ataku. Z twarzy Władcy Ciem nie znikał szyderczy uśmieszek.

- Jesteś tego pewna?

Po jego słowach Biedronka rozszerzyła oczy ze zdziwienia. Najpierw stopy, potem nogi zaczęły znikać, rozpływając się w stadzie białych motyli. Nastolatka nie mogła się ruszyć, kompletnie nie wiedząc, co się dzieje.

- Naprawdę myślałaś, że jesteś w stanie mnie pokonać? Twa pycha i pewność siebie jest jak dziecko, które myśli, że wszystko się mu w życiu uda. Ale prawda prędzej, czy później go uświadomi. Jak ciebie… teraz. – po tych słowach zniknął, zostawiając osłupiałą Marinette. Jego słowa odbijały się echem w jej głowie, a ciemnowłosa zdała sobie sprawę, jak bardzo dała się sprowokować i zmanipulować.

- „ Co ja zrobiłam?!” – zadała sobie pytanie, gdy nagły wybuch ją otrząsnął. W jednej chwili ruszyła w stronę źródła hałasu, jednocześnie nie mogąc uwierzyć, że zostawiła swojego przyjaciela na pastwę groźnej Akumy.

* * *

W jednej z uliczek paryża pojawiły się znikąd białe motyle. Wszystkie zaczęły formować się w jeden kształt, z którego wyszedł wysoki mężczyzna. Na jego twarzy wciąż malował się szyderczy uśmiech.

- Wszystko poszło zgodnie z planem,… „Władco Ciem”. – w jednej chwili buchnął pomarańczowy dym, a z niego wyszła już postać w ciemnym stroju i masce. – „Nasza Biedroneczka pokazała swoją prawdziwą twarz. A teraz czas wbić gwóźdź… do JEJ trumny.”
Po tych słowach wszedł w kolejny zaułek i zniknął.

* * *

Czarny Kot z dużą siłą wleciał w ścianę, po czym jęknął boleśnie. Gdy zsunął się na ziemię, przykucnął, oddychając ciężko. Po chwili podniósł głowę i spojrzał na drugi koniec ulicy. Jego przeciwnik był mocny, to musiał przyznać, ale i blondyn nie pozostał mu dłużny. Czerwona kamizelka leżała gdzieś z boku, z nosa mężczyzny ciekła krew, a zarówno na nogach, jak i rękach widoczne były dziury w ubiorze i pokaźne siniaki.

Śmieszne, dawniej Kot w życiu by nie pomyślał, że taki łomot będzie mógł sprzedawać złoczyńcom. Wcześniej to tylko zwracał na siebie uwagę i pozwalał działać Biedronce, ale teraz to on powstrzymywał Akumę przed większą rozwałką. Aktualna siła blondyna zaskakiwała nawet jego.
Czarny Kot wstał na nogi akurat, kiedy z daleka nadlatywał kolejny już atak. Mężczyzna z szaleńczym śmiechem rzucił swoją kulę prosto w blondyna, który błyskawicznie zbadał swoją sytuację. Na dowolny unik było już za późno, a dodatkowo całkowicie by się odsłonił na kolejny cios. Dlatego też chłopak pewniej chwycił swój koci kij, podbiegł szybko do przodu na niewielką odległość i przygotował się na spotkanie z ciężkim kawałkiem metalu. Kot zablokował atak, trzymając swoją broń oburącz i ustawiając jedną nogę z tyłu. Siła jednak była zbyt duża i chłopak został odepchnięty w stronę ściany, ale mimo to wciąż napierał na kulę. Gdy zbliżał się do budynku, Kot zebrał wszystkie siły i zatrzymał cios, zatrzymując się z nogą prawie że na ścianie. Do zaskoczonych należał nie tylko Kot, ale też i złoczyńca.

Adrien wykorzystał zawahanie przeciwnika, odepchnął kulę i pobiegł szybko w stronę mężczyzny. Ten jednak otrząsnął się na widok zbliżającego się chłopaka, dlatego pociągnął za łańcuch, przywołując do siebie kulę. Przedmiot minął Kota, a gdy doleciał do właściciela, ten zamachnął się i ponownie rzucił nim w blondyna. Ten jednak przewidział podobny atak, dlatego uskoczył z obrotem i, korzystając z tego, że był już blisko przeciwnika, przedłużył swój kij i potężnym zamachem walnął mężczyznę prosto w twarz. Sam chłopak się skrzywił na ten widok, wyobrażając sobie, ile to on by stracił zębów po takim ciosie. Złoczyńca z dużą siłą wpadł na najbliższą ścianę, przebijając się zapewne w głąb budynku.

Adrien miał krótki czas na chwilowy odpoczynek, na którym rozejrzał się uważnie dookoła. Chłopak miał nadzieję, że jego ostatni atak ściągnął z głowy przeciwnika kask, w którym mogła znajdować się Akuma, jednak się przeliczył. Nie mógł znaleźć takowego, dlatego też stracił szansę na spokojne odczekanie na przybycie Biedronki.

Jednak po krótkiej chwili nastąpiła niezapowiedziana niespodzianka. Gdy złoczyńca wyszedł przez dziurę w ścianie, z dachu budynku zeskoczyła Biedronka, która wylądowała gładko koło przyjaciela. Jej nagłe pojawienie się zaskoczyło zarówno Kota, jak i złoczyńcę, jednak to chłopak okazał dodatkowo radość z tego powodu.

- Biedronko! Wróciłaś, Moja Pani! Martwiłem się o cie… - nie dokończył, ponieważ zachowanie jego przyjaciółki mocno go zdziwiło. Dziewczyna nic mu nie odpowiedziała, tylko rozglądała się dookoła ze smutkiem na twarzy. Chłopak widział, jak ciemnowłosa patrzy na uciekających ludzi, jak spod gruzów wciąż wyjmowano rannych i zanoszono ich w bezpieczne miejsce. Kot niemal dostrzegał łzy w oczach Biedronki.

- Moja Pani…, co się stało? – spytał cicho, jednak dziewczyna tylko potrząsnęła głową w wyrazie sprzeciwu.

- To proste. Po prostu widzi konsekwencje swoich decyzji. – usłyszeli nagle głos, a gdy spojrzeli w odpowiednim kierunku, ujrzeli na jednym z budynków Shadow’a. Nim blondyn zdążył coś odkrzyknąć, jego wypowiedź przerwał krzyk ich przeciwnika.

- To ty!!! Władca Ciem kazał mi się ciebie pozbyć, jak cię tylko spotkam! Już kilka razy uratowałeś tą dwójkę przed jego potęgą i za to wszystko zapłacisz! Koniec z tobą!!! – krzyczał wściekłym głosem, po czym z obrotu cisnął w niego swoją kulą. Po chwili nastąpił wybuch, a miejsce, gdzie znajdował się chłopak, rozpadło się na ulicę.

- To właśnie był twój koniec. – rzekł szyderczo mężczyzna, gdy nagle rozległ się głos.

- Jesteś tego pewny?

Z twarzy przestępcy zniknął uśmiech, kiedy spojrzał on na swoją kulę. Trzymając się za łańcuch, znajdował się na niej chłopak, obserwując uważnie przeciwnika. Po chwili złoczyńca ponownie się uśmiechnął i odpowiedział.

- A jestem, ponieważ sam pogorszyłeś swoją sytuację. – po tych słowach pociągnął za łańcuch, aby za pomocą kuli cisnąć chłopakiem w najbliższą przeszkodę. Tak się jednak nie stało.

Nim przeciwnik zdążył pociągnąć za przedmiot, Shadow wyciągnął miecz i szybkim ruchem przeciął łańcuch tuż przy kuli i równo z szarpnięciem, odbił się od niej w stronę złoczyńcy. Czyn chłopaka wręcz zszokował mężczyznę, jednak nie mógł już z tym nic zrobić. Z ogromną prędkością Shadow zbliżył się do przeciwnika i z obrotu kopnął go prosto w twarz. Siła ciosu wręcz zdmuchnęła złoczyńcę prosto na koniec ulicy.

Całą tą akcję z niedowierzaniem obserwowali Biedronka i Kot. Blondyn szybko się otrząsnął, ponieważ przyzwyczaił się do tego widoku, jednak z nastolatką było inaczej.

- „Jak my mamy go pokonać?!” – zapytała siebie zrozpaczonym głosem, nie mogąc przestać wpatrywać się w chłopaka. Odrodził się dawny lęk i strach, a powód był jej dobrze znany. Jego siła i moc, ale i również jej nieodpowiedzialność i błędy w decyzjach. To właśnie sprawiało, że dziewczyna czuła głęboki respekt do Shadow’a.

Shadow dotarł do leżącego przeciwnika i przez chwilę obserwował czujnie jego stan. Po ostatnim ciosie mężczyzna zdołał jedynie otworzyć oczy i spojrzeć z wyraźnym strachem na chłopaka. Ten się schylił i szepnął.

- Powtórzę pytanie: jesteś tego pewny? – po tych słowach wyciągnął miecz i wykonał szybkie cięcie. Kask złoczyńcy rozpadł się na pół, a z jego szczątków wyleciała mała Akuma.

- Dalej, Biedronko. – rzekł w stronę bohaterów, zaskakując ich tym samym. – Jest twoja. Przecież musisz jakoś zasłużyć na ich wybaczenie, prawda? – rzucił szyderczo, po czym wszedł w najbliższą uliczkę, znikając im z oczu. Niemal machinalnie, Biedronka wyciągnęła jo-jo i rzuciła nim w odlatującego motyla. Gdy go złapała, po chwili go wypuściła, całkowicie już oczyszczonego. W czasie tych czynności nie odezwała się jednak ani słowem.

- Biedronko… - zaczął powoli Kot, jednak ucichł, kiedy nastolatka na niego spojrzała. W jej oczach było widać rozpacz i żal.

- Kocie…, wybacz mi. – rzekła cicho, po czym wskoczyła na najbliższy budynek i pognała przed siebie. Chłopak stał ciągle na swoim miejscu, nie mogąc się ruszyć i mógł tylko obserwować, jak jego przyjaciółka znika w oddali.

- Biedronko… - powtórzył cicho Kot, patrząc z żalem w stronę odejścia dziewczyny. Ale z zaskoczeniem stwierdził, że to nie wszystko. Oprócz smutku i żalu, Czarny Kot czuł jeszcze… zawód. Tak…, był on zawiedziony.

* * *

Mistrz Fu wyłączył telewizor, a pilot odłożył na kredens. Widział przed chwilą akcję Kota, jak i dłuższą nieobecność Biedronki, przez co zrozpaczony staruszek musiał przyznać się do błędu.

- „Jak to się mogło stać?”

 Nagle otworzyły się drzwi do jego mieszkania, a za nimi pojawił się Shadow. Wszedł on do pomieszczenia, podszedł do Fu, po czym przyklęknął przed nim, obserwując mężczyznę przez szczeliny maski.

- A nie mówiłem? – spytał cicho, poważnie, a Mistrz spojrzał mu w oczy, nie kryjąc żalu i smutku.

- Tak,… miałeś rację.
 

3 komentarze:

  1. No tego to się nie spodziewałam. Biedronka chciała dobrze, ale źle się do tego zabrała. Czarny Kot zachował zdrowy rozsądek, ale ona niestety dała się ponieść chwili. Za pewne teraz się naprawi i już więcej tak nie postąpi, pytanie tylko czy Shadow da wiarę temu, że ona nie jest taka, jak on zakłada i potrafi podejmować właściwe decyzje. W każdym razie dobrze wyszło. Kotek dowiedział się, że ma w sobie więcej siły niż zakładał i miał okazję się podszkolić trochę. Ja trochę na to czekam, żeby się podszkolili i stali się silniejsi.
    Weny i chęci do pisania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie dzięki za komentarz! Mam nadzieję, że akcja (mimo jakości) wzbudza zainteresowanie. Pozdrawiam i nawzajem życzę!

      Usuń
  2. Hejeczka,
    wspaniale, no właśnie gdyby Biedronka nie pognała za władcą Ciem szybciej pozbyli by się problemu jak i nie było by tak wielkich zniszczeń, cz to Gerard był tym który udawał władcę?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń