Rozdział trochę dłuższy, ale coś mi śmierdzi, że jakość przez to upadła. Starałem się go poprawić i to, co wyszło macie tutaj. Ufam jednak, że miło będzie się czytało. Koniec wyjaśnień i wymówek. Zapraszam!!!
Rozdział 12
Przez kilka
kolejnych dni Marinette nie mogła przestać myśleć o tym, co usłyszała od Mistrza
Fu. Choć staruszek przyznał, że nie zna pochodzenia tego przestępcy, to
dziewczyna miała przeczucie, że to „tajemnicze Miraculum” jest z nim mocno
powiązane. Co lekko wkurzało i dołowało zarazem nastolatkę, zarówno ona jak i
Czarny Kot nie dowiedzieli się niczego o zdolnościach Shadow’a. Podczas tych
wszystkich starć chłopak nie pokazał żadnych, powiedzmy, unikalnych zdolności,
dzięki których mogliby poznać naturę jego Miraculum. Bo dziewczyna była już
pewna, że skoro Władca Ciem działa za pomocą Miraculum, to Shadow tym bardziej.
Władca Ciem
to drugi najczęstszy temat w głowie Marinette. Świadomość, że ten podlec zmusza
niewinną istotę do czynienia zła, napełniała ją wściekłością. Obiecała zarówno
sobie, jak i Mistrzowi Fu, że uratuje kwami Motyla i zamierzała dotrzymać
słowa. Przy pierwszej nadarzającej się okazji.
* * *
Przez ten
ostatni czas nastolatka ponownie musiała zmagać się z wymaganiami jej szkoły.
Ale to wszystko było niczym w porównaniu ze wściekłą Alya’ą, która dorwała
ciemnowłosą już pierwszego dnia od jej porwania. Przez kilka ładnych minut
rudowłosa ubliżała przyjaciółce, nazywając ją od najgorszych i bezdusznych osób
w klasie, którym nie zależy na emocjach jej skromnej osoby. Oczywiście na
wstępie uściskała Marinette, ciesząc się, że nic jej nie jest, jednak nie
przeszkodziło jej to udzielić ciemnowłosej małej reprymendy. Ogólnie to Alya
dała przyjaciółce do zrozumienia, że bardzo się martwiła i ma ona nadzieję, że
Marinette już więcej jej do tego stanu nie doprowadzi. Finałem tego spotkania
był długi, serdeczny przytulas, po którym obie dziewczyny miały łzy w oczach.
Alya z radości i ulgi, Marinette ze wzruszenia i podziękowania.
Jednak dla
ciemnowłosej nie był to koniec szkolnych problemów. Oprócz lekkich zaległości
związanych z zajęciami, Marinette zdała sobie sprawę, że od kilku dni ktoś ją
obserwuje. Na każdych zajęciach dziewczyna czuła dziwne mrowienie na plecach,
świadczące o czyimś wzroku, skupionym na jej osobie. Po kilku lekcjach udało
jej się dostrzec, że tym obserwatorem jest Gerard. Co zdziwiło dziewczynę,
chłopak nawet nie krył się z tym, że ją obserwował. Kiedy nastolatka
przyłapywała go na obserwacji, Gerard wciąż na nią patrzył w skupieniu, by po
chwili uśmiechnąć się drwiąco i wrócić do lekcji. Ciemnowłosa nie miała pojęcia,
na czym polegają te „podchody”, ale nie zamierzała tego tak zostawić. W końcu
postanowiła porozmawiać z chłopakiem w cztery oczy.
* * *
Okazja
nadarzyła się kilka dni później. Klasa Marinette skończyła właśnie ostatnią
tego dnia lekcję i wszyscy kierowali się w stronę wyjścia ze szkoły. Wszyscy,
oprócz jednej osoby. Nastolatka zauważyła, jak Gerard odłącza się od reszty i
rusza w kierunku toalety. Marinette ujrzała w tym swoją szansę.
- Poczekaj
na mnie na zewnątrz, Alya. Muszę coś załatwić. – odezwała się w stronę
przyjaciółki, obserwując chłopaka wchodzącego do łazienki. Rudowłosa chciała
coś odpowiedzieć, jednak ciemnowłosa już ruszyła w swoim kierunku, nie
oglądając się za siebie.
Gdy Gerard
załatwił potrzebę i wyszedł z toalety, niemal natychmiast został pchnięty na
drzwi od łazienki, po czym poczuł, jak ktoś opiera rękę o jego bark. Cała ta
sytuacja zdziwiła chłopaka, ale gdy ujrzał sprawcę, jego zaskoczenie się lekko
powiększyło.
- No dobra,
Gerard. – usłyszał poważny i „groźny” głos. – Nie zamierzam bawić się w te
twoje gierki. Powiem wprost: dlaczego cały czas mnie obserwujesz? – zadała
pytanie Marinette, robiąc „złą” minę.
- A co? To
już nie można patrzeć na koleżankę z klasy? – spytał z szyderczym uśmiechem,
irytując tym trochę dziewczynę.
- Można,
jeśli nie gapi się na nią przez większość czasu jak sroka w gnat.
- Wydaje ci
się. – odrzekł spokojnym tonem, próbując ominąć ciemnowłosą. Jednak powtórnie
poczuł ból z tyłu głowy, ponownie pchnięty przez nastolatkę.
- Jeszcze
nie skończyłam. – odezwała się groźnie, po czym kontynuowała. – Mam do ciebie
jeszcze jedno pytanie.
- Kolejne?
Wiesz, że trochę niewygodnie się odpowiada w takiej pozycji?
- Dlaczego
na mnie zagłosowałeś? – zapytała Gerarda, nie zwracając uwagi na jego
komentarz.
- „Dlaczego
na ciebie zagłosowałem”? O co ci chodzi? – odpowiedział zdziwiony chłopak,
jednak Marinette zauważyła, że tylko udaje zaskoczonego. Wystarczyło spojrzeć w
jego oczy, aby ujrzeć to typowe rozbawienie. Nastolatka miała już tego dość,
dlatego zamierzała wyjaśnić mu to tak, że będzie musiał jej odpowiedzieć.
- Dlaczego
zagłosowałeś na mnie w pierwszej turze wyborów do samorządu? Popytałam
wszystkich i okazuje się, że bez twojego głosu nie mogłabym rywalizować z
Kim’em.
- A skąd
wiesz, że to byłem akurat ja? Może to inni nie powiedzieli ci prawdy, na kogo
głosowali.
- Ufam im.
To są moi przyjaciele i wiem, że mnie by nie okłamali. – odpowiedziała pewnie
Marinette, cały czas obserwując Gerarda. Miała nadzieję ujrzeć jakiś znak, zawahanie,
które by świadczyło o jej przewadze nad nim. Jednak chłopak wciąż uśmiechał się
spokojnie, całkowicie rozluźniony.
- Zaufanie
to bardzo piękna rzecz. Ale, niestety,
jest też równie zdradziecka. Wystarczy zaufać nieodpowiedniej osobie, a może cię
spotkać koniec.
- Dlatego
nigdy tobie nie zaufam. – rzekła z drwiącym uśmiechem, jednak Gerard nie
zmienił wyrazu twarzy.
- To prawda.
Za mało się znamy, żebyś mi zaufała. A może masz ochotę to zmienić? – spytał z
flirciarskim uśmiechem, zbijając dziewczynę z tropu. Po chwili jednak ponownie
przybrała surowy wyraz twarzy.
- Żartujesz
sobie ze mnie?!
-
Oczywiście, że tak! Nie masz poczucia humoru? – spytał z rozbawionym uśmiechem
i, nie czekając na odpowiedź, kontynuował. – No, skoro odpowiedziałem na twoje
pytanie, to chyba sobie już pójdę. – skończył mówić, wymijając dziewczynę.
- O nie!
Wcale mi nie odpo…! – krzyknęła Marinette, powtórnie próbując przytrzymać
chłopaka. Jednak tym razem się przeliczyła.
Gerard
złapał ją szybko lewą ręką za bark, prawą za ramię, którym popychała go na
ścianę i, korzystając z elementu zaskoczenia, obrócił dziewczynę w stronę
toalety. Ostatecznie to role się odwróciły. Teraz to nastolatka stała oparta o
drzwi, przytrzymywana przez chłopaka.
- Aż tak
bardzo cię to interesuje, dlaczego na ciebie zagłosowałem? Ponieważ chciałem,
abyście oboje udowodnili, że nadajecie się na przewodniczącego i członka rady.
Pierwsza tura była za krótka i nic ciekawego nie pokazaliście. A wystarczyło
tylko popytać naszych znajomych, aby dowiedzieć się, na kogo głosują. Nie
powiedzieli tego wprost, ale po ich wypowiedział można było się tego domyślić.
To wszystko. Oto cała tajemnica. – zakończył przemowę, zaskakując tym samym
dziewczynę. Jednak po chwili nastolatkę również ogarnęła złość.
- A ty to kto,
jakiś sędzia, że tak się bawisz naszym kosztem? Kto ci dał prawo, żeby tak
oceniać innych? To dlaczego sam nie kandydowałeś, skoro z ciebie taki spec od
tych spraw?
- Już to
mówiłem. Bo mnie to nie interesuje. Ja tam wolę, jak to mówią,… pozostać w cieniu.
– odpowiedział z powagą, a Marinette momentalnie rozszerzyła oczy z szoku.
- „Pozostać w cieniu?”
- Teraz to
już naprawdę skończyliśmy. – odezwał się nagle Gerard, otrzeźwiając tym
dziewczynę. – Chyba, że jednak naprawdę chcesz poznać mnie bliżej. – dodał
jeszcze z rozbawionym uśmiechem, ale nie doczekał się odpowiedzi, gdyż
Marinette wciąż stała nieruchomo w miejscu i patrzyła na niego, nie mogąc nawet
drgnąć. Chłopak się tym nie przejął, tylko puścił nastolatkę, po czym sam
ruszył w stronę wyjścia. Gdy powoli znikał jej z oczu, w głowie Marinette
pojawiła się pewna teoria.
- „Pozostać w cieniu? Czy to naprawdę może
być…?” – nie dokończyła, gdyż nagle dosięgną ją nagły wstrząs, przewracając
ją tym samym na ziemię. – „Trzęsienie
ziemi?! Tutaj?!” – pytała siebie zszokowana dziewczyna. Nie było jednak
czasu na myślenie o tym. Ten wstrząs mógłby być naturalny, ale mógł też zostać
wywołany sztucznie. Na scenę powinna wskoczyć teraz Biedronka.
Gdy
Marinette w końcu wstała, pojawił się kolejny wstrząs, a po nim następny i
następny. Zupełnie jakby coś ogromnego uderzało o ziemię. Nastolatka poczekała,
aż nastąpi przerwa w wstrząsach, a gdy takowa nastąpiła, wstała szybko i
wbiegła w najbliższe pomieszczenie.
- Czas na
przemianę. – rzekła w stronę torebki, z której wyleciało radośnie czerwone
kwami. – Tikki, kropkuj! – krzyknęła Marinette, a po chwili, na miejscu zwykłej
dziewczyny, pojawiła się paryska bohaterka.
Nie czekając
ani chwili dłużej, Biedronka wybiegła z pokoju, a zaraz potem z budynku,
rozglądając się za Alya’ą. Martwiła się o nią, ponieważ prosiła ją, aby została
przed wejściem do szkoły. Nie było jej jednak w okolicy, więc ciemnowłosa
domyśliła się, że musiała pobiec w stronę źródła wstrząsów, zaopatrzona w swoją
wierną komórkę, aby zdać relację na Biedroblog. Marinette westchnęła z
politowaniem na ten wniosek. Ale taka właśnie była Alya.
Oprócz tego
nastolatkę zdziwił fakt, że w okolicy nie ma też Gerarda. Przecież raptem
minutę temu stąd wyszedł, więc powinna go przynajmniej zobaczyć na końcu dowolnej
ulicy. Do tego dochodzą też wstrząsy, które powinny go dodatkowo spowolnić. A
tu ani widu, ani słychu po nim. Dla dziewczyny było to bardzo podejrzane. Nie
mogła jednak czekać, dlatego też ruszyła w stronę, skąd pochodziły wstrząsy.
* * *
Na jeden z budynków
skoczył właśnie młody Czarny Kot, który z uwagą patrzył na dzielnicę, z której
dochodziły wstrząsy i głośne huki. Aktualnie był on w złym humorze, bo niedawno
siedział w barze i zamierzał właśnie zjeść swojego ulubionego burgera, kiedy
nagle zaczęły się te trzęsienia. Wtedy to właśnie jego burger i cała zawartość
wylądowała na jego twarzy. Dla Adrien’a była to już sprawa osobista.
- Długo na
mnie czekasz, Kocie? – usłyszał za sobą miły głos, który wszędzie by rozpoznał.
Obrócił głowę i z szarmanckim uśmiechem odpowiedział ukochanej.
- Na ciebie
mógłbym czekać całą wieczność. I jeden dzień dłużej.
- Tylko
jeden dzień? Myślałam, że bardziej ci na mnie zależy.
- Wystarczy
słowo, Moja Pani. – Kot ukłonił się ekstrawagancko, a Biedronka zachichotała
lekko.
- Dobra,
koniec tych żartów. Mieszkańcy Paryża nas potrzebują.
- Ja nigdy
nie żartuję z takich spraw, Biedronsiu. – rzekł jeszcze pochylony Adrien,
jednak gdy podniósł głowę, przed nim nikogo nie było. Za to dobiegł go śmiech
Biedronki, która skakała już po budynkach w stronę źródła wstrząsów. Blondyn
zaśmiał się cicho, po czym ruszył za nią w pogoń.
* * *
Gdy
bohaterowie dotarli na miejsce, ujrzeli przed sobą ruiny niegdyś ładnej
dzielnicy. Teraz wszędzie walały się gruzy i kamienie, dookoła unosił się gęsty
kurz, a ludzie uciekali z tamtego miejsca, prowadząc bliskich i rannych. W
końcu młodzież ujrzała sprawcę tego zamieszania. Był to postawny, szeroki w
barach mężczyzna. Ubiór złoczyńcy świadczył, że pracował on w budownictwie,
ponieważ miał na sobie ciemną kurtkę roboczą, czerwoną kamizelkę ze znaczkiem
ćmy na piersi, ciężkie buty i czarne spodnie, a na głowie znajdował się
ciemnożółty kask ochronny, również ze znaczkiem ćmy. W rękach zaś dzierżył dość
dużą kulę wyburzeniową, zawieszoną na długim łańcuchu.
Biedronka i
Czarny Kot obserwowali przez chwilę swojego przeciwnika, po czym Biedronka
odezwała się do przyjaciela.
- No dobrze,
Kocie. Jeszcze nas nie zobaczył, więc możemy wykorzystać element zaskoczenia.
Myślę, że Akuma znajduje się w jego kasku, więc musimy go jakoś przechwycić.
Spróbuj może odwrócić jego uwagę, a ja postaram się zabrać mu kask. –
przedstawiła swój plan, a blondyn odpowiedział z uśmiechem.
- Dobry
pomysł, Moja Pani! Jak mówiłem, potrafię odwrócić czyjąś uwagę.
- Tak,
pamiętam. Skup się na zadaniu, a resztę zostaw mnie.
- Ciągle
mnie to zastanawia, dlaczego on pozwala ci się tak rządzić, mała Biedronko. –
usłyszeli nagle głos, który sprawił, że dreszcz przeszedł im po plecach. W
swoim życiu słyszeli go tylko raz i myśleli, że trochę czasu minie, zanim
ponownie go usłyszą. Jak na komendę odwrócili głowy w stronę źródła głosu. Na
sąsiednim budynku, wyższym od tego, na którym stali, znajdował się nie kto
inny, jak Władca Ciem. Choć jeszcze nigdy go nie widzieli, to instynktownie
poznali, że to był jednak on. Ubrany w ciemno-fioletową koszulę i
fioletowy garnitur z czarnym kołnierzem, a prawie cała twarz była zasłonięta
srebrną maską.
Młodzież nie
mogła wyjść z szoku, że widzą teraz swojego największego wroga, który dotąd tylko
wysyłał na nich swoje Akumy. Pierwsza otrząsnęła się Biedronka, gdyż
przypomniała sobie swoją ostatnią wizytę u Mistrza Fuu i poznane tam fakty na
temat Władcy Ciem. W jednej chwili jej zaskoczenie zmieniło się w wściekłość.
- Jak
możesz?! – spytała podniesionym głosem, zaskakując tym Kota, który popatrzył na
nią zdziwiony. – Jak możesz to robić swojemu kwami? Nie rozumiesz, że to piękne
istoty, które dają innym dobro i radość? Jak ty możesz tak traktować swojego
towarzysza? Masz pojęcie, jak musi się ono czuć, krzywdząc innych, a tym samym
siebie?
- „Jak
mogę”? – odezwał się pewnym siebie głosem. – Mogę, ponieważ każde Miraculum ma
służyć i być posłuszne swojemu właścicielowi. Takie jest ich zadanie. Bez nas nie
mogą zrobić nic, dlatego też powinny być nam wdzięczne, że dajemy im możliwość
posługiwania się swoją mocą. A jeśli są one „istotami dobra”, to dlaczego
potrafię posługiwać tak się jej zdolnościami? Przecież według twoich słów nie
powinienem mieć takiej możliwości. – mówił prowokująco, uśmiechając się przy
tym wrednie. Z każdym jego słowem Marinette była bliska wybuchu.
- I ty
śmiesz nazywać się jej „właścicielem”?! Jesteś TYRANEM!!! Co jest tak ważne, że
krzywdzisz zarówno swoje kwami, jak i innych mieszkańców Paryża?! Nasze
Miracula?! Czy one naprawdę są tego warte?!
- Oj, uwierz
mi. Są warte nawet więcej. – odezwał się poważnie, po czym ponownie uśmiechnął
się z wyższością. – No, ale na mnie już czas. Chciałem osobiście was spotkać i
poznać, ale nie wywarliście na mnie dobrego wrażenia. Jak zresztą się
spodziewałem. Moja kolejna ofiara niedługo się wami zajmie. – po tych słowach
odwrócił się i zaczął się oddalać od młodych bohaterów. Marinette nie
zamierzała pozwolić mu uciec.
- Nie
pozwolę ci na to!!! Kocie, za mną!!! – krzyknęła do przyjaciela. Jednak, gdy
ten szykował się do skoku, z dołu dobiegł go czyjś krzyk. Spod zawalonego
budynku próbowała wydostać się mała dziewczynka, która krzyczała głośno, pewnie
z bólu. Równocześnie w jej stronę szedł złoczyńca, który uśmiechnął się do niej
szyderczo. To całkowicie zatrzymało chłopaka na miejscu.
- Moja Pani,
nie możemy za nim iść! Tam wciąż są ludzie! Musimy im pomóc.
- Władca
Ciem jest ważniejszy! Nie możemy pozwolić mu uciec! – odkrzyknęła wściekle
dziewczyna, nawet się nie zatrzymując. Po chwili Adrien ruszył za Biedronką, by
zaraz ją dogonić i zatrzymać.
- Co ty
mówisz, Biedronko? Przecież oni nas potrzebują! Nie możemy ich tak zostawić! –
próbował ją przekonać Kot, jednak dziewczyna zaprzeczyła głową, wyraźnie
zirytowana.
- Nie
rozumiesz, Kocie?! To on jest temu wszystkiemu winien! Jeśli go teraz pokonamy
i złapiemy, uwolnimy tego człowieka spod władzy Władcy Ciem. Wszystko wróci do
normy i już nikt nie będzie cierpiał z tego powodu. Zwłaszcza jego kwami! Masz
pojęcie, jak musi się ona czuć, działając niezgodnie ze swoją naturą Miraculum?
– mówiła podniesionym głosem, szokując tym samym chłopaka. Nie miał pojęcia,
skąd ona o tym wie, ale w tej chwili wiedział jedno: nie może się odwrócić od
krzywdy innych.
- Moja Pani,
wiem, że jest to trudne, ale nie możemy zostawić tych, których mamy bronić.
Zanim go złapiemy, to ten złoczyńca może zdążyć kogoś skrzywdzić. I co wtedy
zrobimy? Jak będziemy się z tym czuć? Mamy jeszcze czas. Złapiemy Władcę Ciem
innym razem. Najważniejsze jest bezpieczeństwo innych. – próbował jej wyjaśnić
blondyn, kładąc pocieszająco rękę na jej ramieniu. Na jego słowa Marinette
otworzyła szeroko oczy, po czym zastanowiła się przez chwilę. Jednak po minucie
przybrała surowy wyraz twarzy, odtrąciła rękę Kota, po czym rzekła zawiedziona.
- Rób to, co
uważasz za słuszne, Kocie. Ja zaś zrobię to, co mamy obowiązek wykonać. –
odezwała się do blondyna i, wykorzystając jego zawahanie, minęła go i ruszyła w
pogoń za Władcą Ciem. Adrien stał w miejscu, nie mogąc uwierzyć w to, czego był
świadkiem.
- „Biedronko…”
Po chwili
jednak ponownie usłyszał krzyk, więc ostatni raz popatrzył na dziewczynę, po
czym zeskoczył z budynku na ulicę, naprzeciwko swojego przeciwnika.
* * *
Marinette
nie przestawała biec i skakać. W oddali widziała postać swojego wroga, który
momentami znikał za ścianami budynków. Jednak dziewczyna stwierdziła z
zadowoleniem, że mimo odległości zaczyna go doganiać. Pościg trwał już
kilkanaście minut, a Władca Ciem był niemal na wyciągnięcie ręki. Biedronka już
przygotowywała się do rzucenia w niego jo-jo’em, gdy nagle stało się coś
dziwnego. Mężczyzna wskoczył z niższego budynku na wyższy, po czym zatrzymał
się i odwrócił. Biedronka wskoczyła akurat na sąsiadujący dach.
- Jestem
zaskoczony, że tak długo za mną biegłaś. – rzekł z szyderczym uśmiechem.
- Będę cię
ścigać, dopóki cię nie pokonam i nie uwolnię kwami Motyla od ciebie! Nie
zamierzam jej zostawić. Dbam o dobro wszystkich kwami! – odpowiedziała wściekle
dziewczyna, szykując się do ataku.
- Ooo,
bardzo to szlachetne. Powiedź mi jednak jedną rzecz: dlaczego inni ludzie są
dla ciebie obojętni? – na usłyszane zdanie Marinette zaniemówiła, ale szybko
się otrząsnęła i odrzekła poważnie.
- Właśnie
robię to przede wszystkim dla nich. Kiedy cię pokonam, nikt już nie będzie im
zagrażał.
- „Kiedy
mnie pokonasz?” – spytał rozbawiony mężczyzna, irytując tym dziewczynę. – Aż
tak jesteś pewna siebie, że myślisz, że łatwo zwyciężysz? Nie dziwię się.
Dziecko zawsze będzie żyć marzeniami.
Biedronka w
końcu nie wytrzymała i zaatakowała Władcę Ciem. Jego ostatnie zdanie wręcz
rozpaliło w niej ogień czystej wściekłości, który od jakiegoś czasu próbowała
powstrzymać. Teraz nie miało to dla niej znaczenia. Dziewczyna wskoczyła na
budynek, gdzie stał mężczyzna i nie czekając, rzuciła się na niego. Chciała go
uderzyć pięścią w twarz, jednak się uchylił. Zaraz potem zaatakowała go nogą,
ale w ostatniej chwili odskoczył.
Walka trwała
już kilka minut. Dziewczyna bez przerwy obsypywała wroga gradem ciosów, jednak
żaden nie dosięgną celu. Władca Ciem był na tyle zdolny, że unikał, bądź
parował wszystkie uderzenia swoją laską, wyprowadzając w odpowiednim momencie
celne kontry. Dla Biedronki trudno było unikać jego ataków, jednak dziewczyna
nie zamierzała się poddać i satysfakcją również nie dała się trafić.
- Dość. –
odezwał się nagle mężczyzna, odskakując od Marinette. Dziewczyna była
zaskoczona jego ruchem.
- Co?! Znowu
zamierzasz uciekać?! – krzyknęła prowokująco, uśmiechając się pewnie.
- Nie. Po
prostu zrobiłem to, co chciałem, więc nie muszę się już tobą zajmować.
- O czym ty
mówisz?!
- Jeszcze
tego nie zauważyłaś? – spytał „niewinnie” Władca Ciem, tym mocniej dziwiąc
dziewczynę. Rozejrzała się dookoła, szukając, o czym mówi mężczyzna. Znajdowali
się na skraju Paryża, na jednym z
ostatnich bloków miejskich. Zaś w oddali, na drugim końcu miasta ujrzała chmury
dymu i usłyszała głośne wstrząsy. Po chwili spojrzała ponownie na Władcę Ciem.
– Tak za mną biegłaś, że nie zauważyłaś, jak daleko zostawiasz za sobą zarówno
Kota i tamtejszych mieszkańców. A taka z ciebie jest szlachetna bohaterka.
- Dosyć! Nie
będziesz mnie więcej obrażał! Tu i teraz cię pokonam, oczyszczę kwami Motyla i
uratuję tym samym wszystkich od twoich manipulacji! Nikogo więcej nie skrzywdzisz!!!
– krzyczała głośno Biedronka, przygotowując się do ataku. Z twarzy Władcy Ciem
nie znikał szyderczy uśmieszek.
- Jesteś
tego pewna?
Po jego
słowach Biedronka rozszerzyła oczy ze zdziwienia. Najpierw stopy, potem nogi
zaczęły znikać, rozpływając się w stadzie białych motyli. Nastolatka nie mogła
się ruszyć, kompletnie nie wiedząc, co się dzieje.
- Naprawdę
myślałaś, że jesteś w stanie mnie pokonać? Twa pycha i pewność siebie jest jak
dziecko, które myśli, że wszystko się mu w życiu uda. Ale prawda prędzej, czy
później go uświadomi. Jak ciebie… teraz. – po tych słowach zniknął, zostawiając
osłupiałą Marinette. Jego słowa odbijały się echem w jej głowie, a ciemnowłosa
zdała sobie sprawę, jak bardzo dała się sprowokować i zmanipulować.
- „ Co ja zrobiłam?!” – zadała sobie
pytanie, gdy nagły wybuch ją otrząsnął. W jednej chwili ruszyła w stronę źródła
hałasu, jednocześnie nie mogąc uwierzyć, że zostawiła swojego przyjaciela na
pastwę groźnej Akumy.
* * *
W jednej z
uliczek paryża pojawiły się znikąd białe motyle. Wszystkie zaczęły formować się
w jeden kształt, z którego wyszedł wysoki mężczyzna. Na jego twarzy wciąż
malował się szyderczy uśmiech.
- Wszystko
poszło zgodnie z planem,… „Władco Ciem”. – w jednej chwili buchnął pomarańczowy
dym, a z niego wyszła już postać w ciemnym stroju i masce. – „Nasza Biedroneczka pokazała swoją prawdziwą
twarz. A teraz czas wbić gwóźdź… do JEJ trumny.”
Po tych
słowach wszedł w kolejny zaułek i zniknął.
* * *
Czarny Kot z
dużą siłą wleciał w ścianę, po czym jęknął boleśnie. Gdy zsunął się na ziemię,
przykucnął, oddychając ciężko. Po chwili podniósł głowę i spojrzał na drugi
koniec ulicy. Jego przeciwnik był mocny, to musiał przyznać, ale i blondyn nie
pozostał mu dłużny. Czerwona kamizelka leżała gdzieś z boku, z nosa mężczyzny
ciekła krew, a zarówno na nogach, jak i rękach widoczne były dziury w ubiorze i
pokaźne siniaki.
Śmieszne,
dawniej Kot w życiu by nie pomyślał, że taki łomot będzie mógł sprzedawać złoczyńcom.
Wcześniej to tylko zwracał na siebie uwagę i pozwalał działać Biedronce, ale
teraz to on powstrzymywał Akumę przed większą rozwałką. Aktualna siła blondyna
zaskakiwała nawet jego.
Czarny Kot
wstał na nogi akurat, kiedy z daleka nadlatywał kolejny już atak. Mężczyzna z
szaleńczym śmiechem rzucił swoją kulę prosto w blondyna, który błyskawicznie
zbadał swoją sytuację. Na dowolny unik było już za późno, a dodatkowo
całkowicie by się odsłonił na kolejny cios. Dlatego też chłopak pewniej chwycił
swój koci kij, podbiegł szybko do przodu na niewielką odległość i przygotował
się na spotkanie z ciężkim kawałkiem metalu. Kot zablokował atak, trzymając
swoją broń oburącz i ustawiając jedną nogę z tyłu. Siła jednak była zbyt duża i
chłopak został odepchnięty w stronę ściany, ale mimo to wciąż napierał na kulę.
Gdy zbliżał się do budynku, Kot zebrał wszystkie siły i zatrzymał cios,
zatrzymując się z nogą prawie że na ścianie. Do zaskoczonych należał nie tylko
Kot, ale też i złoczyńca.
Adrien
wykorzystał zawahanie przeciwnika, odepchnął kulę i pobiegł szybko w stronę
mężczyzny. Ten jednak otrząsnął się na widok zbliżającego się chłopaka, dlatego
pociągnął za łańcuch, przywołując do siebie kulę. Przedmiot minął Kota, a gdy
doleciał do właściciela, ten zamachnął się i ponownie rzucił nim w blondyna.
Ten jednak przewidział podobny atak, dlatego uskoczył z obrotem i, korzystając
z tego, że był już blisko przeciwnika, przedłużył swój kij i potężnym zamachem
walnął mężczyznę prosto w twarz. Sam chłopak się skrzywił na ten widok,
wyobrażając sobie, ile to on by stracił zębów po takim ciosie. Złoczyńca z dużą
siłą wpadł na najbliższą ścianę, przebijając się zapewne w głąb budynku.
Adrien miał
krótki czas na chwilowy odpoczynek, na którym rozejrzał się uważnie dookoła.
Chłopak miał nadzieję, że jego ostatni atak ściągnął z głowy przeciwnika kask,
w którym mogła znajdować się Akuma, jednak się przeliczył. Nie mógł znaleźć
takowego, dlatego też stracił szansę na spokojne odczekanie na przybycie
Biedronki.
Jednak po
krótkiej chwili nastąpiła niezapowiedziana niespodzianka. Gdy złoczyńca wyszedł
przez dziurę w ścianie, z dachu budynku zeskoczyła Biedronka, która wylądowała
gładko koło przyjaciela. Jej nagłe pojawienie się zaskoczyło zarówno Kota, jak
i złoczyńcę, jednak to chłopak okazał dodatkowo radość z tego powodu.
- Biedronko!
Wróciłaś, Moja Pani! Martwiłem się o cie… - nie dokończył, ponieważ zachowanie
jego przyjaciółki mocno go zdziwiło. Dziewczyna nic mu nie odpowiedziała, tylko
rozglądała się dookoła ze smutkiem na twarzy. Chłopak widział, jak ciemnowłosa
patrzy na uciekających ludzi, jak spod gruzów wciąż wyjmowano rannych i
zanoszono ich w bezpieczne miejsce. Kot niemal dostrzegał łzy w oczach
Biedronki.
- Moja
Pani…, co się stało? – spytał cicho, jednak dziewczyna tylko potrząsnęła głową
w wyrazie sprzeciwu.
- To proste.
Po prostu widzi konsekwencje swoich decyzji. – usłyszeli nagle głos, a gdy
spojrzeli w odpowiednim kierunku, ujrzeli na jednym z budynków Shadow’a. Nim
blondyn zdążył coś odkrzyknąć, jego wypowiedź przerwał krzyk ich przeciwnika.
- To ty!!!
Władca Ciem kazał mi się ciebie pozbyć, jak cię tylko spotkam! Już kilka razy
uratowałeś tą dwójkę przed jego potęgą i za to wszystko zapłacisz! Koniec z
tobą!!! – krzyczał wściekłym głosem, po czym z obrotu cisnął w niego swoją
kulą. Po chwili nastąpił wybuch, a miejsce, gdzie znajdował się chłopak,
rozpadło się na ulicę.
- To właśnie
był twój koniec. – rzekł szyderczo mężczyzna, gdy nagle rozległ się głos.
- Jesteś
tego pewny?
Z twarzy
przestępcy zniknął uśmiech, kiedy spojrzał on na swoją kulę. Trzymając się za
łańcuch, znajdował się na niej chłopak, obserwując uważnie przeciwnika. Po
chwili złoczyńca ponownie się uśmiechnął i odpowiedział.
- A jestem,
ponieważ sam pogorszyłeś swoją sytuację. – po tych słowach pociągnął za
łańcuch, aby za pomocą kuli cisnąć chłopakiem w najbliższą przeszkodę. Tak się
jednak nie stało.
Nim
przeciwnik zdążył pociągnąć za przedmiot, Shadow wyciągnął miecz i szybkim
ruchem przeciął łańcuch tuż przy kuli i równo z szarpnięciem, odbił się od niej
w stronę złoczyńcy. Czyn chłopaka wręcz zszokował mężczyznę, jednak nie mógł
już z tym nic zrobić. Z ogromną prędkością Shadow zbliżył się do przeciwnika i
z obrotu kopnął go prosto w twarz. Siła ciosu wręcz zdmuchnęła złoczyńcę prosto
na koniec ulicy.
Całą tą
akcję z niedowierzaniem obserwowali Biedronka i Kot. Blondyn szybko się
otrząsnął, ponieważ przyzwyczaił się do tego widoku, jednak z nastolatką było
inaczej.
- „Jak my mamy go pokonać?!” – zapytała
siebie zrozpaczonym głosem, nie mogąc przestać wpatrywać się w chłopaka.
Odrodził się dawny lęk i strach, a powód był jej dobrze znany. Jego siła i moc,
ale i również jej nieodpowiedzialność i błędy w decyzjach. To właśnie
sprawiało, że dziewczyna czuła głęboki respekt do Shadow’a.
Shadow
dotarł do leżącego przeciwnika i przez chwilę obserwował czujnie jego stan. Po
ostatnim ciosie mężczyzna zdołał jedynie otworzyć oczy i spojrzeć z wyraźnym
strachem na chłopaka. Ten się schylił i szepnął.
- Powtórzę pytanie: jesteś tego pewny? –
po tych słowach wyciągnął miecz i wykonał szybkie cięcie. Kask złoczyńcy
rozpadł się na pół, a z jego szczątków wyleciała mała Akuma.
- Dalej,
Biedronko. – rzekł w stronę bohaterów, zaskakując ich tym samym. – Jest twoja.
Przecież musisz jakoś zasłużyć na ich wybaczenie, prawda? – rzucił szyderczo,
po czym wszedł w najbliższą uliczkę, znikając im z oczu. Niemal machinalnie,
Biedronka wyciągnęła jo-jo i rzuciła nim w odlatującego motyla. Gdy go złapała,
po chwili go wypuściła, całkowicie już oczyszczonego. W
czasie tych czynności nie odezwała się jednak ani słowem.
- Biedronko…
- zaczął powoli Kot, jednak ucichł, kiedy nastolatka na niego spojrzała. W jej
oczach było widać rozpacz i żal.
- Kocie…,
wybacz mi. – rzekła cicho, po czym wskoczyła na najbliższy budynek i pognała
przed siebie. Chłopak stał ciągle na swoim miejscu, nie mogąc się ruszyć i mógł
tylko obserwować, jak jego przyjaciółka znika w oddali.
- Biedronko…
- powtórzył cicho Kot, patrząc z żalem w stronę odejścia dziewczyny. Ale z
zaskoczeniem stwierdził, że to nie wszystko. Oprócz smutku i żalu, Czarny Kot
czuł jeszcze… zawód. Tak…, był on zawiedziony.
* * *
Mistrz Fu
wyłączył telewizor, a pilot odłożył na kredens. Widział przed chwilą akcję
Kota, jak i dłuższą nieobecność Biedronki, przez co zrozpaczony staruszek
musiał przyznać się do błędu.
- „Jak to się mogło stać?”
Nagle otworzyły się drzwi do jego mieszkania,
a za nimi pojawił się Shadow. Wszedł on do pomieszczenia, podszedł do Fu, po
czym przyklęknął przed nim, obserwując mężczyznę przez szczeliny maski.
- A nie
mówiłem? – spytał cicho, poważnie, a Mistrz spojrzał mu w oczy, nie kryjąc żalu
i smutku.
- Tak,…
miałeś rację.
No tego to się nie spodziewałam. Biedronka chciała dobrze, ale źle się do tego zabrała. Czarny Kot zachował zdrowy rozsądek, ale ona niestety dała się ponieść chwili. Za pewne teraz się naprawi i już więcej tak nie postąpi, pytanie tylko czy Shadow da wiarę temu, że ona nie jest taka, jak on zakłada i potrafi podejmować właściwe decyzje. W każdym razie dobrze wyszło. Kotek dowiedział się, że ma w sobie więcej siły niż zakładał i miał okazję się podszkolić trochę. Ja trochę na to czekam, żeby się podszkolili i stali się silniejsi.
OdpowiedzUsuńWeny i chęci do pisania.
Wielkie dzięki za komentarz! Mam nadzieję, że akcja (mimo jakości) wzbudza zainteresowanie. Pozdrawiam i nawzajem życzę!
UsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, no właśnie gdyby Biedronka nie pognała za władcą Ciem szybciej pozbyli by się problemu jak i nie było by tak wielkich zniszczeń, cz to Gerard był tym który udawał władcę?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza