Rozdział 14
W jednej ze
szkół licealnych w Paryżu rozbrzmiewała muzyka i świeciły się kolorowe światła.
Na środku dziedzińca tańczyły liczne pary w rytm muzyki, na ścianach wisiały
reflektory i głośniki, a dookoła parkietu ustawione były stoły z jedzeniem.
Przy wejściu do szkoły stało dwóch nauczycieli, w tym pani Bustier, która
sprawdzała wchodzących uczniów i ewentualnie ich przeszukiwała z drugim
nauczycielem. Większość się nie sprzeciwiała, ale byli i tacy, którzy za nic
nie chcieli być przeszukani. Szybko się okazało, że każdy z nich próbował
przeszmuglować kilka butelek alkoholu na szkolną imprezę. Na dodatek już wśród
pierwszych gości, którzy przyszli na bal, znajdowali się tacy, którzy nie
uczęszczali do tej szkoły, a starali się prześlizgnąć na zabawę. Tak więc
nauczyciele mieli pełne ręce roboty, a uczniowie mogli skupić się na tańcowaniu
z innymi i dobrej zabawie.
Na imprezie
znajdowała się już prawie cała klasa Marinette i Adrien’a. Większość miała na
sobie różne kostiumy, od strasznych zombii po piękne anielice, jednak znalazły
się wśród nich również wyjątki. Przy jednym ze stołów stał wielki i straszliwy
Ivan Frankenstein, razem z ładniejszą i łagodniejszą wersją Igora, za którego
przebrana była Milen. Na parkiecie już znajdował się energiczny Kim, przebrany
za groźnego wilkołaka, i również niemniej aktywna Alix, przebrana po prostu „za
siebie”. Skoro groziło jej przyjście w jakiś odświętnych i sztywnych ciuchach,
to postanowiła przebrać się w najprostszy sposób: za samą siebie, czyli spodnie
zdarte w klanach, kolorowa bluza, wygodne buty, a do całości dodała kilka
ochraniaczy. Ta dwójka wręcz szalała na parkiecie, rozkręcając tańce na
najwyższe obroty. Nie robili jednak tego razem, tylko każdy osobno na
przeciwległych krawędziach dziedzińca.
Przy jednej
ze ścian stały razem Rose i Juleka, z czego blondynka zwracała się właśnie do
swojej przyjaciółki, zapewne coś tłumacząc. Sama dziewczyna ubrana była w
białego, wręcz słodkiego anioła. Miała na sobie białą sukienkę do kolan, tego
samego koloru pantofelki oraz duże skrzydła, zamocowane na plecach. Na głowie
zaś przyczepiła do włosów złotą aureolę. A skoro już w codziennym życiu obie
przyjaciółki wyglądają razem jak ogień i woda, to czemuż nie miałoby teraz tak
być? Skoro Rose przebrała się za niebieskiego posłańca, to Juleka poszła w
zupełnie innym kierunku. Jej cały
kostium składał się jednak tylko z pary dużych, czerwonych rogów, które
zamocowała sobie na głowie, zaś resztę ciała zasłaniał jej codzienny strój.
Sama dziewczyna, mimo tego iż odważyła się założyć przynajmniej tą część
kostiumu, to nie czuła się ani grama bardziej pewnie. Dlatego też trzymała się
z daleka od parkietu, całkowicie zapominając o wspólnej zabawie z przyjaciółmi.
Rose zaś nie zamierzała tego tak zostawić i postanowiła spełnić swój niebiański
obowiązek. Dlatego też nie opuściła przyjaciółki, tylko wspierała ją i dodawała
odwagi, aby mogła przełamać swój lęk. Noc była jeszcze młoda, a impreza dopiero
się zaczęła.
* * *
Niedaleko
głównego wejścia na teren szkoły stali Nino i Alya. Oboje czekali na przyjście
swoich najlepszych przyjaciół, jednak mimo upływającego czasu żądane osoby się
nie zjawiały. Rudowłosy chłopak ubrany był w szeroką, ciemną pelerynę,
niebieską koszulę z krótkim rękawkiem, czarne dżinsy i codzienne buty. Na brzuchu
zaś znajdował się stary pas, na którym dorobiono miejsca na przechowywanie
różnych probówek i kolb, pełnych kolorowymi napojami. Nino był święcie
przekonany, że wygląda jak prawdziwy alchemik. Jednak przedłużająca nieobecność
jego przyjaciela coraz bardziej go irytowała.
- No gdzie
jest ten Adrien?! Miał tu być już wieki temu! Ja rozumiem, że jest modelem, no
ale bez przesady! Przecież to jest nasz ziom, a nie baba!
- Masz coś
do „babskiego przebierania”,… Nino? – odezwała się groźnie dziewczyna, mrużąc
wściekle oczy, na co Nino momentalnie się przeraził. Lęk ten wynikał głównie
przez pewną miotłę, którą dzierżyła młoda reporterka. Całe zaś przebranie
Alya’i składało się z fioletowej spódnicy do kolan, czarnej koszuli, jak i
również fioletowej kamizelki. Na nogach zaś miała długie skarpety w
czarno-fioletowe paski oraz wysokie buty. Głowa zaś ozdobiona była szpiczastym
kapeluszem, godnym prawdziwej wiedźmy bądź czarownicy.
- N-n-nie,
nie, skądże! Przecież wy wręcz znakomicie się przebieracie. Zupełnie jak
mistrzynie! Ja tylko tak…
- Ha ha ha!
Spokojnie, cykorze. Tylko tak sobie żartuję. – odpowiedziała rozbawionym głosem
Alya, a Nino przetarł ręką czoło, wyraźnie uspokojony.
- Nigdy
więcej sobie tak nie żartuj, Alya.
- To zależy
tylko i wyłącznie od tego, czy mnie do tego zmusisz. – rzekła ze złośliwym
uśmiechem rudowłosa.
Mijały
jednak minuty, a Marinette i Adrien’a jak nie było, tak nie ma. Teraz jednak
cierpliwość tracił nie tylko Nino, ale i sama Alya.
- Co się
dzieje z tą dziewczyną?! Czy ona musi zawsze się na każde spotkania tak
spóźniać? Mam nadzieję, że przynajmniej jest już w drodze do szkoły, bo jeśli
nie, to nie ręczę za siebie! Jeśli ta dziewczyna ponownie zamierza nie przyjść
pod byle jakim pretekstem, to przysięgam, że… - Nino już dalej nie słuchał słów
przyjaciółki, bo tym samym momencie zawibrował jego telefon. Gdy spojrzał na
ekran, ujrzał wiadomość od Adrien’a. Po chwili przeczytał krótki tekst.
- „Nino, bardzo cię przepraszam, ale niestety
nie będzie mnie na imprezie. Od wieczora jakoś źle się czuję. Mimo wszystko
bardzo chciałem tam pójść, jednak ojciec zauważył mój stan i zabronił mi się
ruszać z domu. Znasz mojego ojca i wiesz, że gdybym próbował się wyślizgnąć, to
tylko pogorszyłbym swoją sytuację. Mam nadzieję, że się nie gniewasz. Bardzo
przepraszam.” – przeczytał w myślach nastolatek, wzdychając przy tym ze
zrezygnowaniem. Mógł się domyślić, że ojciec Adrien’a znajdzie byle jaki
pretekst, aby utrzymać syna w domu. Nie mógł jednak zainterweniować, gdyż wciąż
miał w pamięci ostatni moment, kiedy zakwestionował decyzję pana Agrest’a. Nie
skończyło się to dobrze.
- Adrien
jednak nie przyjdzie. – rzekł Nino w stronę Alya’i, uciszając ją i odpisując w
tym samym czasie na wiadomość przyjaciela.
- Co?! Ale
jak to? Dlaczego?
- Jego
ojciec stwierdził, że Adrien się źle czuje i nie może „w tym stanie” pójść na
imprezę. Zabronił mu wyjść z domu.
- Ehh,
naprawdę miejscami współczuję Adrien’owi. Ja wiem, że jego ojciec jest
nadopiekuńczy, ale momentami przesadza. To źle wpływa na Adrien’a.
- Ja wiem, ale
nic nie uda nam się wskórać. A już myślałem, że miło spędzimy wspólny czas. –
mówił zawiedziony chłopak.
- Wieeesz,
zawsze możesz z nami miło spędzić czas. – rzekła przeciągle Alya, nagle cichym
i jakby niepewnym głosem. Gdy zdziwiony Nino na nią spojrzał, ujrzał wyraźny
rumieniec na jej twarzy. Sam po chwili zrozumiał aluzję i też poczuł żar na
swoich policzkach. Podejrzewał, że jego twarz była wręcz szkarłatna.
- Nooo, nie
chodziło mi o to, że nie będę się dobrze z wami bawił. Po prostu,… eee, miałem
na myśli, eee…, Marinette! Tak! Po prostu pomyślałem, że Marinette będzie
bardzo szczęśliwa, jeśli spędzi ten czas z Adrien’em! Wiesz…, jako dobrzy
przyjaciele, co nie?!
- Hehe,
powiedźmy, że ci wierzę. – zaśmiała się lekko Alya na zachowanie swojego
„przyjaciela”. A czy aby na pewno tak o nim myślała? Nino uśmiechnął się
zawstydzony, wpatrując się w oczy rudowłosej, co również czyniła Alya, patrząc
w stronę Nino.
Gdy tak
stali przez małą chwilę, nastolatka zauważyła jakąś postać za plecami chłopaka.
Gdy ta osoba weszła w snop światła, Alya musiała aż przetarć oczy, gdyż tego
widoku się nie spodziewała. Zdziwiony postępowaniem dziewczyny, Nino odwrócił
się, aby spojrzeć na to, co tak zaskoczyło dziewczynę. Po chwili i on nie mógł
wyjść z szoku.
Tuż przed
nimi stała długo wyczekiwana Marinette. Nastolatka uśmiechała się do nich
promiennie, jednak dało się zauważyć lekkie zawstydzenie w jej oczach, z
pewnością powodowane przez to wyjątkowe obserwowanie przez jej przyjaciół. A
powód był dosyć jasny.
Ciemnowłosa
miała na sobie niezwykłą sukienkę. Była olśniewająco biała, prosta, a materiał
sięgał do kostek dziewczyny. Na same zaś stopy nałożyła tego samego koloru
pantofelki na małym obcasie. Górna część sukni sięgała aż pod samą głowę
dziewczyny. Materiał okrywał fragment jej szyi, dekolt miała całkowicie
zasłonięty, zaś na ramiona i dłonie
nałożyła długie, białe rękawiczki. Cała suknia zapierała aż dech w piersiach,
jednak nie tylko ona przykuwała wzrok nastolatków. Alya’ę i Nino zaskoczyło
również nowe uczesanie Marinette. Zamiast swoich standardowych kucyków, włosy
dziewczyny luźno opadały jej z tyłu głowy, gdzie na szczycie błyszczał srebrny
diadem, z niebieskim kamieniem w centrum.
To wszystko
sprawiło, że ani Alya, ani Nino nie potrafili się zupełnie wysłowić. Rudowłosa,
gdy przeżyła już pierwszy szok, odwróciła się w stronę przyjaciela, aby upewnić
się, czy widzi on to samo, co ona. Jednak na jego widok momentalnie parsknęła
śmiechem. Jej wcześniejsze zaskoczenie było w stosunku do Nino niczym, gdyż
chłopakowi całkowicie opadła kopara i tylko wlepiał w Marinette swoje szeroko
otwarte oczy.
- Czy ja
śnię, czy przede mną stanęła prawdziwa księżniczka? – spytał wolno rudowłosy, z
trudem poruszając ustami. Po jego słowach ciemnowłosa nie wytrzymała i zaśmiała
się głośno razem z przyjaciółką.
- Aż tak was
zaskoczyłam? Myślałam, że w tym stroju będę wyglądać… śmiesznie. –
odpowiedziała zawstydzona nastolatka.
-
Śmiesznie?! Co ty mówisz?! Dziewczyno, ty wyglądasz OBŁĘDNIE!!! Szykuj się na
zmianę nazwiska, ponieważ po tej nocy nie będziesz się mogła odpędzić od
adoratorów! – krzyczała zachwycona Alya, wywołując u Marinette tylko większe
zawstydzenie i pokaźny rumieniec na twarzy.
- Alya,
przestań. Przesadzasz…
- Ja
przesadzam? To ty przesadziłaś, przychodząc do szkoły w tej sukni. Już nie mogę
się doczekać, jak zaczną na ciebie mówić: „Zdobywczyni Męskich Serc”! Spójrz
tylko na Nino!
- ALYA!
- No dobrze
już dobrze. Przestanę, ale tobie się należy. Naprawdę wyglądasz przepięknie w
tej sukni.
- Dobra,
dziewczyny. Koniec tych pogaduszek! – odezwał się nagle wzbudzony Nino, po czym
mrugnął do Marinette. – Alya wcale nie przesadza, Marinette.
- Dziękuję,
Nino. – odpowiedziała z wdzięcznym uśmiechem ciemnowłosa.
- No, ale
nie ma co tracić czasu! Lecimy podbić imprezę! – krzyknęła z uniesioną pięścią
Alya.
- O TAK!!!
* * *
Z dachu na
dach przeskakiwała szybko pewna postać. Niczym duch przemieszczał się w stronę
budynku, z którego dochodziła głośna muzyka, oświetlonego również kolorowymi
reflektorami. Gdy ta osoba wskoczyła na swój cel, z uśmiechem popatrzyła na
bawiącą się w dole młodzież.
- Chyba się
aż tak bardzo nie spóźniłem. – stwierdził na głos, po raz ostatni patrząc na
swój ubiór. Biały garnitur, który miał na sobie, nie wyglądał na uszkodzony,
choć dość poważnie przeszkadzał mu przy gwałtownym poruszaniu, np. w trakcie
skakania. Ale jakiś cudem udało mu się dotrzeć na miejsce i mimo trudności był
odpowiednio ubrany na imprezę. Przezornie jeszcze przygładził swoje jasne
włosy, poprawił czarną maskę, po czym przyszykował się do skoku.
- Czas
zrobić wielkie wejście. – rzekł z uśmiechem blondyn, zeskakują z dachu na sam
środek dziedzińca.
Gdy Czarny
Kot wylądował na ziemi, dookoła niego zaległa chwilowa cisza. Jednak jak się
pojawiła, tak też zniknęła, zagłuszona przez głośne brawa oraz wiwaty. W
następnej chwili chłopak został otoczony przez uczniów, którzy go witali,
krzyczeli i próbowali w jakiś sposób się do niego zbliżyć. Dodatkowo kilka
dziewczyn już na wstępie chciało rzucić mu się w ramiona i ucałować w te jego
pociągające usta. Pierwszej się udało, korzystając z elementu zaskoczenia, ale
już kolejne musiały odejść z niczym, gdyż chłopak był już czujny i przygotowany
na takie i podobnego typu wyskoki. Gdzie tylko kierował swój wzrok, Czarny Kot
widział roześmiane i wesołe twarze, których właściciele nieustannie go
otaczali. Jednak on szukał w tłumie kogoś szczególnego, kogo bardzo chciał
tutaj spotkać. Mimo wszystko musiał po chwili stwierdzić, że w tym tłumie nie
widzi znanej mu ciemnowłosej dziewczyny, której twarz zasłaniała
czerwono-czarna maska.
* * *
2 godziny później:
Na zewnątrz
księżyc już wysoko świecił na niebie, jednak w jednej z paryskich szkół obecni
uczniowie nie zamierzali teraz iść spać. Impreza trwała już jakiś czas i nie
zapowiadało się, że skończy się szybko. Rada pedagogiczna już dawno zostawiła
uczniów samych sobie, a nauczyciele rozeszli się do swoich domów lub do
pobliskich barów na osobne i spokojne spędzenie tego czasu. Muzyka nieustannie
grała, a wynajęty DJ nie pozwalał ludziom odpoczywać. Parkiet nie pustoszał ani
na chwilę. Jak ktoś schodził, to zawsze znalazły się osoby, które wchodziły na
jego miejsce. Nie wszystkich jednak to dotyczyło.
Między
rozmawiającymi ze sobą uczniami przeciskała się nieśmiało Marinette. Jej celem
był jeden ze stolików z przekąskami, gdyż dziewczynę dopadł nagły głód. Nie
pierwszy dzisiaj, zresztą. Ciemnowłosa dość często zjawiała się przy takich
stołach, brała do ręki kilka przysmaków, po czym spacerowała sobie po szkole,
najczęściej obserwując tańczące ze sobą pary lub grupki przyjaciół. Sama
również, kiedy spotykała jakiegoś znajomego, przystawała i rozmawiała na różne
tematy. Jednak żadna rozmowa nie trwała dłużej niż 20 minut, po których Marinette
wracała do swojej rutyny. Prawda była taka, że dziewczyna w ogóle nie miała ochoty
na zabawę. Osobiście czuła smutek i zawód. Specjalnie przyszła na tą imprezę,
aby spróbować spędzić ten czas z Adrien’em. Jednak w końcu Nino wyznał jej, że
blondyn nie przybędzie, gdyż jego stan na to nie pozwalał. Ta jedna informacja
wystarczyła, aby całkowicie popsuć humor dziewczynie.
Tak więc z
tego powodu dziewczyna chodziła po dziedzińcu ze spuszczoną głową, co jakiś
czas patrząc na parkiet. Oddałaby niemal wszystko, aby być tam w środku, w
towarzystwie tego, którego kochała. Ta myśl sprawiała, że Marinette uśmiechała
się lekko pod nosem, jednak potem dochodziła świadomość, że ona w ogóle jeszcze
z nikim nie tańczyła, więc jej taniec tylko by go zapewne spłoszył. Z tego też
powodu humor ciemnowłosej wahał się zupełnie jak waga.
W czasie,
kiedy Marinette spacerowała wokół parkietu, na chwilę postanowiła oprzeć się o
jedną ze ścian i poobserwować na spokojnie tańce innych. Zamierzała zapamiętać
jak najwięcej ruchów, aby być może w przyszłości zaprosić Adrien’a na podobną
potańcówkę. Jednak, kiedy tak stała i patrzyła, nagle obok siebie usłyszała
dobrze jej znany głos.
- Ooo, kogo
ja widzę? Toż to nasza droga Marinette! – rzekła niespodziewanie ta osoba. Dziewczyna
odwróciła się w jej stronę, a na jej twarzy nie widać było ani grama uśmiechu.
- Czego
chcesz? – zwróciła się ostro do Gerarda, który obserwował ją z małym
uśmieszkiem. Sam nastolatek ubrany był bardzo oficjalnie, w czarny garnitur,
tego samego koloru spodnie oraz białą koszulę, z dodatkiem czerwonego krawatu.
Choć ogólnie szatyn wzbudzał obrzydzenie u ciemnowłosej, to ta musiała jednak
przyznać, że teraz wyglądał niemal pociągająco.
- Nic od
ciebie nie chcę. Po prostu zobaczyłem, że chodzisz taka samotna, to
postanowiłem się przywitać.
- Dzięki za
troskę. Była zupełnie zbędna. – odpowiedziała bez ceregieli Marinette, ani
trochę nie zmieniając tonu.
- Co tak
ostro? Przecież nie mówię niczego złego. – odrzekł wciąż uśmiechnięty Gerard,
wprowadzając dziewczynę w tylko większe zirytowanie. – Ale wracając do tematu,
czemu jesteś sama? Gdzie się podziała Alya, czy też Nino?
- Nie wiem,
wiesz?! Nie jestem ich przyzwoitką, mogą chodzić, gdzie chcą! Nie będę im
przecież kazać iść cały czas przy mnie, ok.?! – spytała trochę głośniej, nie
przykuwając jednak żadnej uwagi wśród innych uczniów, gdyż muzyka stłumiła jej
głos. Brunet natomiast słyszał ją doskonale.
- Skoro tak
mówisz. A co się stało… z Adrien’em? - spytał po przerwie Gerard, a Marinette
momentalnie się zasmuciła. Nieobecność jej ukochanego dobijała ją lekko, a to
przecież głównie dla niego się tak postarała ze strojem i przygotowaniami. Jej
mina musiała co nie co zdradzić, ponieważ po chwili usłyszała, jak chłopak
zadaje pytanie. – Ooo, czyżbym trafił w czuły punkt? – jednak nie otrzymał
odpowiedzi. Oprócz tego Marinette spojrzała na niego groźnie, a w jej oczach
błysnęły łzy.
- Nie mam
zamiaru się przed tobą tłumaczyć! Czy to jasne?! – rzekła już mocno wkurzona
dziewczyna, a chłopak obserwował ją uważnie. Marinette nic nie mogła wyczytać z
jego twarzy. Sprawiał wrażenie, jakby wwiercał się w jej serce lub duszę,
poznając przy tym wszystkie jej sekrety. Po chwili jednak podniósł wzrok i
rozejrzał się po sali, a na jego twarzy pojawił się niewielki uśmiech. Gdy
dziewczyna spojrzała w tamtą stronę, ujrzała Czarnego Kota, tańczącego z
kolejną już, zapewne, partnerką.
- Ciekawe,
że Czarny Kot znalazł czas, aby się zabawić tej nocy, a Biedronka najwyraźniej
nie, skoro jej nie ma. Czyżby była aż tak zajętą osobą, że nie może pozwolić
sobie na chwilę relaksu? – mówił cicho Gerard, zmieniając nagle temat, a
Marinette z każdym kolejnym jego słowem nie mogła go dłużej słuchać. Nie była
pewna, czy zwraca się on do niej, ale nie zważała na to. Musiała bronić
„swojego” honoru.
- Ona chroni
nas ze wszystkich sił i poświęca się, abyśmy spali spokojnie, nie będąc
zagrożonymi przez Władcę Ciem. Może miała ważny powód, dlaczego się nie
zjawiła. A Czarny Kot… - wskazała na blondyna - … jest lekkoduchem i nie przepuści
żadnej okazji, aby poflirtować sobie z dziewczynami. – mówiła stanowczo
ciemnowłosa, a gdy skończyła, brunet spojrzał na nią z uprzejmym zdziwieniem.
- Takie
słowa z twoich słów? Słyszałem, że się kolegujesz z Czarnym Kotem. Skąd takie
myślenie na jego temat?
- On po
prostu taki jest. Każdy o tym wie. – rzuciła dumnie, a Gerard ucichł, wciąż ją
czujnie obserwując. Stali tak przez chwilę, nic nie mówiąc, aż chłopak podniósł
głowę i rzekł.
- Skoro tak
uważasz. – Gerard rzucił na nią krótkie spojrzenie, a ta przyjęła niezadowoloną
minę. – To już sobie pójdę, bo po „takiej” rozmowie nie będziesz pewnie chciała
ze mną zatańczyć. – dopowiedział jeszcze z drwiącym uśmiechem, a Marinette
wzdrygnęła się lekko.
- Nawet bez
niej bym z tobą nie zatańczyła. – odpowiedziała poważnie dziewczyna, prostując
się dumnie.
- Wierzę.
Ale nie szkodzi. Już znalazłem odpowiednią osobę. – odrzekł złośliwie chłopak,
odchodząc od ciemnowłosej. Ta odprowadzała go wzrokiem, zgrzytając zębami.
Gerard przeszedł przez cały parkiet i kierował się w stronę grupki dziewczyn,
które stały trochę z boku, a każda była tak wystrojona i wymalowana, że aż
dreszcze przeszły po plecach Marinette. Kiedy zauważyły zbliżającego się
chłopaka, wszystkie zaczęły uśmiechać się do niego prowokacyjnie.
- „Ciągnie swój do swego.” – rzekła mściwie
w myślach, gdy nagle otworzyła zaskoczona oczy. Gerard minął te dziewczyny, nie
zaszczycając je nawet spojrzeniem. Zamiast tego stanął przy siedzącej samotnie
nastolatce, znajdującej się tuż za tamtejszą grupką. Ona sama ubrana była w
prostą sukienkę i prawdopodobnie nie uchodziła tutaj za piękność. Mimo wszystko
chłopak wyciągnął w jej stronę rękę, uśmiechając się przy tym tak, że Marinette
zamrugała ze zdziwienia.
Choć widziała go tylko z profilu, to ten uśmiech był tak
spokojny, piękny, czy wręcz „dobry”, że dziewczyna nie mogła uwierzyć, że
chłopak potrafi tak się uśmiechać. Jednak to nic w porównaniu z miną tamtej
dziewczyny, która nie mogła wręcz uwierzyć własnym oczom, zapewne nie
spodziewając się, że jakikolwiek chłopak zaprosi ją do tańca. Mimo tego podała
drżącą lekko rękę Gerard’owi, a chłopak pociągnął ją na parkiet, nie przestając
uśmiechać się pokrzepiająco.
Po kilku
minutach Marinette musiała przed sobą przyznać, że chłopak jest znakomitym
tancerzem. Choć widać było, że jego partnerka ledwo stoi na nogach i nie wie,
jak się poruszać, to on z cierpliwością i spokojem obracał ją w tańcu,
nieustannie mówiąc coś w jej stronę. I tak, po kilku minutach to oni zaczęli
szaleć na parkiecie, a inne grupy się im przyglądały z podziwem.
- „Co jest nie tak z tym gościem?” –
zastanawiała się Marinette, po raz kolejny nie wiedząc, co ma myśleć o tym
chłopaku.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńno i czarny kot znalazł sie na tej imprezce, ciekawa jestem czy zauważył Marinette swoją droga pięknie się wystroiła, no tylko szkoda że nie ma Aidena ale i czarny kot przybył dla biedronki, ktorej także nie ma...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza