niedziela, 11 marca 2018

Miraculum: Rozdział 14

Dobry wieczór! Zgodnie z planem wrzucam Wam kolejny rozdział z historii Biedronki i Czarnego Kota. mam nadzieje, że spełni Wasze wymagania i miło spędzicie czas, czytając lub przynajmniej próbując. :D Następny rozdział będzie nieprzerwaną kontynuacją, więc liczę, że jednak nie zawiedziecie się. Zapraszam!!!




Rozdział 14


W jednej ze szkół licealnych w Paryżu rozbrzmiewała muzyka i świeciły się kolorowe światła. Na środku dziedzińca tańczyły liczne pary w rytm muzyki, na ścianach wisiały reflektory i głośniki, a dookoła parkietu ustawione były stoły z jedzeniem. Przy wejściu do szkoły stało dwóch nauczycieli, w tym pani Bustier, która sprawdzała wchodzących uczniów i ewentualnie ich przeszukiwała z drugim nauczycielem. Większość się nie sprzeciwiała, ale byli i tacy, którzy za nic nie chcieli być przeszukani. Szybko się okazało, że każdy z nich próbował przeszmuglować kilka butelek alkoholu na szkolną imprezę. Na dodatek już wśród pierwszych gości, którzy przyszli na bal, znajdowali się tacy, którzy nie uczęszczali do tej szkoły, a starali się prześlizgnąć na zabawę. Tak więc nauczyciele mieli pełne ręce roboty, a uczniowie mogli skupić się na tańcowaniu z innymi i dobrej zabawie.


Na imprezie znajdowała się już prawie cała klasa Marinette i Adrien’a. Większość miała na sobie różne kostiumy, od strasznych zombii po piękne anielice, jednak znalazły się wśród nich również wyjątki. Przy jednym ze stołów stał wielki i straszliwy Ivan Frankenstein, razem z ładniejszą i łagodniejszą wersją Igora, za którego przebrana była Milen. Na parkiecie już znajdował się energiczny Kim, przebrany za groźnego wilkołaka, i również niemniej aktywna Alix, przebrana po prostu „za siebie”. Skoro groziło jej przyjście w jakiś odświętnych i sztywnych ciuchach, to postanowiła przebrać się w najprostszy sposób: za samą siebie, czyli spodnie zdarte w klanach, kolorowa bluza, wygodne buty, a do całości dodała kilka ochraniaczy. Ta dwójka wręcz szalała na parkiecie, rozkręcając tańce na najwyższe obroty. Nie robili jednak tego razem, tylko każdy osobno na przeciwległych krawędziach dziedzińca.


Przy jednej ze ścian stały razem Rose i Juleka, z czego blondynka zwracała się właśnie do swojej przyjaciółki, zapewne coś tłumacząc. Sama dziewczyna ubrana była w białego, wręcz słodkiego anioła. Miała na sobie białą sukienkę do kolan, tego samego koloru pantofelki oraz duże skrzydła, zamocowane na plecach. Na głowie zaś przyczepiła do włosów złotą aureolę. A skoro już w codziennym życiu obie przyjaciółki wyglądają razem jak ogień i woda, to czemuż nie miałoby teraz tak być? Skoro Rose przebrała się za niebieskiego posłańca, to Juleka poszła w zupełnie innym kierunku.  Jej cały kostium składał się jednak tylko z pary dużych, czerwonych rogów, które zamocowała sobie na głowie, zaś resztę ciała zasłaniał jej codzienny strój. Sama dziewczyna, mimo tego iż odważyła się założyć przynajmniej tą część kostiumu, to nie czuła się ani grama bardziej pewnie. Dlatego też trzymała się z daleka od parkietu, całkowicie zapominając o wspólnej zabawie z przyjaciółmi. Rose zaś nie zamierzała tego tak zostawić i postanowiła spełnić swój niebiański obowiązek. Dlatego też nie opuściła przyjaciółki, tylko wspierała ją i dodawała odwagi, aby mogła przełamać swój lęk. Noc była jeszcze młoda, a impreza dopiero się zaczęła.


* * *


Niedaleko głównego wejścia na teren szkoły stali Nino i Alya. Oboje czekali na przyjście swoich najlepszych przyjaciół, jednak mimo upływającego czasu żądane osoby się nie zjawiały. Rudowłosy chłopak ubrany był w szeroką, ciemną pelerynę, niebieską koszulę z krótkim rękawkiem, czarne dżinsy i codzienne buty. Na brzuchu zaś znajdował się stary pas, na którym dorobiono miejsca na przechowywanie różnych probówek i kolb, pełnych kolorowymi napojami. Nino był święcie przekonany, że wygląda jak prawdziwy alchemik. Jednak przedłużająca nieobecność jego przyjaciela coraz bardziej go irytowała.


- No gdzie jest ten Adrien?! Miał tu być już wieki temu! Ja rozumiem, że jest modelem, no ale bez przesady! Przecież to jest nasz ziom, a nie baba!


- Masz coś do „babskiego przebierania”,… Nino? – odezwała się groźnie dziewczyna, mrużąc wściekle oczy, na co Nino momentalnie się przeraził. Lęk ten wynikał głównie przez pewną miotłę, którą dzierżyła młoda reporterka. Całe zaś przebranie Alya’i składało się z fioletowej spódnicy do kolan, czarnej koszuli, jak i również fioletowej kamizelki. Na nogach zaś miała długie skarpety w czarno-fioletowe paski oraz wysokie buty. Głowa zaś ozdobiona była szpiczastym kapeluszem, godnym prawdziwej wiedźmy bądź czarownicy.


- N-n-nie, nie, skądże! Przecież wy wręcz znakomicie się przebieracie. Zupełnie jak mistrzynie! Ja tylko tak…


- Ha ha ha! Spokojnie, cykorze. Tylko tak sobie żartuję. – odpowiedziała rozbawionym głosem Alya, a Nino przetarł ręką czoło, wyraźnie uspokojony.


- Nigdy więcej sobie tak nie żartuj, Alya.


- To zależy tylko i wyłącznie od tego, czy mnie do tego zmusisz. – rzekła ze złośliwym uśmiechem rudowłosa.


Mijały jednak minuty, a Marinette i Adrien’a jak nie było, tak nie ma. Teraz jednak cierpliwość tracił nie tylko Nino, ale i sama Alya.


- Co się dzieje z tą dziewczyną?! Czy ona musi zawsze się na każde spotkania tak spóźniać? Mam nadzieję, że przynajmniej jest już w drodze do szkoły, bo jeśli nie, to nie ręczę za siebie! Jeśli ta dziewczyna ponownie zamierza nie przyjść pod byle jakim pretekstem, to przysięgam, że… - Nino już dalej nie słuchał słów przyjaciółki, bo tym samym momencie zawibrował jego telefon. Gdy spojrzał na ekran, ujrzał wiadomość od Adrien’a. Po chwili przeczytał krótki tekst.


- „Nino, bardzo cię przepraszam, ale niestety nie będzie mnie na imprezie. Od wieczora jakoś źle się czuję. Mimo wszystko bardzo chciałem tam pójść, jednak ojciec zauważył mój stan i zabronił mi się ruszać z domu. Znasz mojego ojca i wiesz, że gdybym próbował się wyślizgnąć, to tylko pogorszyłbym swoją sytuację. Mam nadzieję, że się nie gniewasz. Bardzo przepraszam.” – przeczytał w myślach nastolatek, wzdychając przy tym ze zrezygnowaniem. Mógł się domyślić, że ojciec Adrien’a znajdzie byle jaki pretekst, aby utrzymać syna w domu. Nie mógł jednak zainterweniować, gdyż wciąż miał w pamięci ostatni moment, kiedy zakwestionował decyzję pana Agrest’a. Nie skończyło się to dobrze.


- Adrien jednak nie przyjdzie. – rzekł Nino w stronę Alya’i, uciszając ją i odpisując w tym samym czasie na wiadomość przyjaciela.


- Co?! Ale jak to? Dlaczego?


- Jego ojciec stwierdził, że Adrien się źle czuje i nie może „w tym stanie” pójść na imprezę. Zabronił mu wyjść z domu.


- Ehh, naprawdę miejscami współczuję Adrien’owi. Ja wiem, że jego ojciec jest nadopiekuńczy, ale momentami przesadza. To źle wpływa na Adrien’a.


- Ja wiem, ale nic nie uda nam się wskórać. A już myślałem, że miło spędzimy wspólny czas. – mówił zawiedziony chłopak.


- Wieeesz, zawsze możesz z nami miło spędzić czas. – rzekła przeciągle Alya, nagle cichym i jakby niepewnym głosem. Gdy zdziwiony Nino na nią spojrzał, ujrzał wyraźny rumieniec na jej twarzy. Sam po chwili zrozumiał aluzję i też poczuł żar na swoich policzkach. Podejrzewał, że jego twarz była wręcz szkarłatna.


- Nooo, nie chodziło mi o to, że nie będę się dobrze z wami bawił. Po prostu,… eee, miałem na myśli, eee…, Marinette! Tak! Po prostu pomyślałem, że Marinette będzie bardzo szczęśliwa, jeśli spędzi ten czas z Adrien’em! Wiesz…, jako dobrzy przyjaciele, co nie?!


- Hehe, powiedźmy, że ci wierzę. – zaśmiała się lekko Alya na zachowanie swojego „przyjaciela”. A czy aby na pewno tak o nim myślała? Nino uśmiechnął się zawstydzony, wpatrując się w oczy rudowłosej, co również czyniła Alya, patrząc w stronę Nino.


Gdy tak stali przez małą chwilę, nastolatka zauważyła jakąś postać za plecami chłopaka. Gdy ta osoba weszła w snop światła, Alya musiała aż przetarć oczy, gdyż tego widoku się nie spodziewała. Zdziwiony postępowaniem dziewczyny, Nino odwrócił się, aby spojrzeć na to, co tak zaskoczyło dziewczynę. Po chwili i on nie mógł wyjść z szoku.


Tuż przed nimi stała długo wyczekiwana Marinette. Nastolatka uśmiechała się do nich promiennie, jednak dało się zauważyć lekkie zawstydzenie w jej oczach, z pewnością powodowane przez to wyjątkowe obserwowanie przez jej przyjaciół. A powód był dosyć jasny.


Ciemnowłosa miała na sobie niezwykłą sukienkę. Była olśniewająco biała, prosta, a materiał sięgał do kostek dziewczyny. Na same zaś stopy nałożyła tego samego koloru pantofelki na małym obcasie. Górna część sukni sięgała aż pod samą głowę dziewczyny. Materiał okrywał fragment jej szyi, dekolt miała całkowicie zasłonięty, zaś na ramiona  i dłonie nałożyła długie, białe rękawiczki. Cała suknia zapierała aż dech w piersiach, jednak nie tylko ona przykuwała wzrok nastolatków. Alya’ę i Nino zaskoczyło również nowe uczesanie Marinette. Zamiast swoich standardowych kucyków, włosy dziewczyny luźno opadały jej z tyłu głowy, gdzie na szczycie błyszczał srebrny diadem, z niebieskim kamieniem w centrum.


To wszystko sprawiło, że ani Alya, ani Nino nie potrafili się zupełnie wysłowić. Rudowłosa, gdy przeżyła już pierwszy szok, odwróciła się w stronę przyjaciela, aby upewnić się, czy widzi on to samo, co ona. Jednak na jego widok momentalnie parsknęła śmiechem. Jej wcześniejsze zaskoczenie było w stosunku do Nino niczym, gdyż chłopakowi całkowicie opadła kopara i tylko wlepiał w Marinette swoje szeroko otwarte oczy.


- Czy ja śnię, czy przede mną stanęła prawdziwa księżniczka? – spytał wolno rudowłosy, z trudem poruszając ustami. Po jego słowach ciemnowłosa nie wytrzymała i zaśmiała się głośno razem z przyjaciółką.


- Aż tak was zaskoczyłam? Myślałam, że w tym stroju będę wyglądać… śmiesznie. – odpowiedziała zawstydzona nastolatka.


- Śmiesznie?! Co ty mówisz?! Dziewczyno, ty wyglądasz OBŁĘDNIE!!! Szykuj się na zmianę nazwiska, ponieważ po tej nocy nie będziesz się mogła odpędzić od adoratorów! – krzyczała zachwycona Alya, wywołując u Marinette tylko większe zawstydzenie i pokaźny rumieniec na twarzy.


- Alya, przestań. Przesadzasz…


- Ja przesadzam? To ty przesadziłaś, przychodząc do szkoły w tej sukni. Już nie mogę się doczekać, jak zaczną na ciebie mówić: „Zdobywczyni Męskich Serc”! Spójrz tylko na Nino!


- ALYA!


- No dobrze już dobrze. Przestanę, ale tobie się należy. Naprawdę wyglądasz przepięknie w tej sukni.


- Dobra, dziewczyny. Koniec tych pogaduszek! – odezwał się nagle wzbudzony Nino, po czym mrugnął do Marinette. – Alya wcale nie przesadza, Marinette.


- Dziękuję, Nino. – odpowiedziała z wdzięcznym uśmiechem ciemnowłosa.


- No, ale nie ma co tracić czasu! Lecimy podbić imprezę! – krzyknęła z uniesioną pięścią Alya.


- O TAK!!!


* * *


Z dachu na dach przeskakiwała szybko pewna postać. Niczym duch przemieszczał się w stronę budynku, z którego dochodziła głośna muzyka, oświetlonego również kolorowymi reflektorami. Gdy ta osoba wskoczyła na swój cel, z uśmiechem popatrzyła na bawiącą się w dole młodzież.


- Chyba się aż tak bardzo nie spóźniłem. – stwierdził na głos, po raz ostatni patrząc na swój ubiór. Biały garnitur, który miał na sobie, nie wyglądał na uszkodzony, choć dość poważnie przeszkadzał mu przy gwałtownym poruszaniu, np. w trakcie skakania. Ale jakiś cudem udało mu się dotrzeć na miejsce i mimo trudności był odpowiednio ubrany na imprezę. Przezornie jeszcze przygładził swoje jasne włosy, poprawił czarną maskę, po czym przyszykował się do skoku.


- Czas zrobić wielkie wejście. – rzekł z uśmiechem blondyn, zeskakują z dachu na sam środek dziedzińca.


Gdy Czarny Kot wylądował na ziemi, dookoła niego zaległa chwilowa cisza. Jednak jak się pojawiła, tak też zniknęła, zagłuszona przez głośne brawa oraz wiwaty. W następnej chwili chłopak został otoczony przez uczniów, którzy go witali, krzyczeli i próbowali w jakiś sposób się do niego zbliżyć. Dodatkowo kilka dziewczyn już na wstępie chciało rzucić mu się w ramiona i ucałować w te jego pociągające usta. Pierwszej się udało, korzystając z elementu zaskoczenia, ale już kolejne musiały odejść z niczym, gdyż chłopak był już czujny i przygotowany na takie i podobnego typu wyskoki. Gdzie tylko kierował swój wzrok, Czarny Kot widział roześmiane i wesołe twarze, których właściciele nieustannie go otaczali. Jednak on szukał w tłumie kogoś szczególnego, kogo bardzo chciał tutaj spotkać. Mimo wszystko musiał po chwili stwierdzić, że w tym tłumie nie widzi znanej mu ciemnowłosej dziewczyny, której twarz zasłaniała czerwono-czarna maska.


* * *


2 godziny później:


Na zewnątrz księżyc już wysoko świecił na niebie, jednak w jednej z paryskich szkół obecni uczniowie nie zamierzali teraz iść spać. Impreza trwała już jakiś czas i nie zapowiadało się, że skończy się szybko. Rada pedagogiczna już dawno zostawiła uczniów samych sobie, a nauczyciele rozeszli się do swoich domów lub do pobliskich barów na osobne i spokojne spędzenie tego czasu. Muzyka nieustannie grała, a wynajęty DJ nie pozwalał ludziom odpoczywać. Parkiet nie pustoszał ani na chwilę. Jak ktoś schodził, to zawsze znalazły się osoby, które wchodziły na jego miejsce. Nie wszystkich jednak to dotyczyło.


Między rozmawiającymi ze sobą uczniami przeciskała się nieśmiało Marinette. Jej celem był jeden ze stolików z przekąskami, gdyż dziewczynę dopadł nagły głód. Nie pierwszy dzisiaj, zresztą. Ciemnowłosa dość często zjawiała się przy takich stołach, brała do ręki kilka przysmaków, po czym spacerowała sobie po szkole, najczęściej obserwując tańczące ze sobą pary lub grupki przyjaciół. Sama również, kiedy spotykała jakiegoś znajomego, przystawała i rozmawiała na różne tematy. Jednak żadna rozmowa nie trwała dłużej niż 20 minut, po których Marinette wracała do swojej rutyny. Prawda była taka, że dziewczyna w ogóle nie miała ochoty na zabawę. Osobiście czuła smutek i zawód. Specjalnie przyszła na tą imprezę, aby spróbować spędzić ten czas z Adrien’em. Jednak w końcu Nino wyznał jej, że blondyn nie przybędzie, gdyż jego stan na to nie pozwalał. Ta jedna informacja wystarczyła, aby całkowicie popsuć humor dziewczynie.


Tak więc z tego powodu dziewczyna chodziła po dziedzińcu ze spuszczoną głową, co jakiś czas patrząc na parkiet. Oddałaby niemal wszystko, aby być tam w środku, w towarzystwie tego, którego kochała. Ta myśl sprawiała, że Marinette uśmiechała się lekko pod nosem, jednak potem dochodziła świadomość, że ona w ogóle jeszcze z nikim nie tańczyła, więc jej taniec tylko by go zapewne spłoszył. Z tego też powodu humor ciemnowłosej wahał się zupełnie jak waga.


W czasie, kiedy Marinette spacerowała wokół parkietu, na chwilę postanowiła oprzeć się o jedną ze ścian i poobserwować na spokojnie tańce innych. Zamierzała zapamiętać jak najwięcej ruchów, aby być może w przyszłości zaprosić Adrien’a na podobną potańcówkę. Jednak, kiedy tak stała i patrzyła, nagle obok siebie usłyszała dobrze jej znany głos.


- Ooo, kogo ja widzę? Toż to nasza droga Marinette! – rzekła niespodziewanie ta osoba. Dziewczyna odwróciła się w jej stronę, a na jej twarzy nie widać było ani grama uśmiechu.


- Czego chcesz? – zwróciła się ostro do Gerarda, który obserwował ją z małym uśmieszkiem. Sam nastolatek ubrany był bardzo oficjalnie, w czarny garnitur, tego samego koloru spodnie oraz białą koszulę, z dodatkiem czerwonego krawatu. Choć ogólnie szatyn wzbudzał obrzydzenie u ciemnowłosej, to ta musiała jednak przyznać, że teraz wyglądał niemal pociągająco.


- Nic od ciebie nie chcę. Po prostu zobaczyłem, że chodzisz taka samotna, to postanowiłem się przywitać.


- Dzięki za troskę. Była zupełnie zbędna. – odpowiedziała bez ceregieli Marinette, ani trochę nie zmieniając tonu.


- Co tak ostro? Przecież nie mówię niczego złego. – odrzekł wciąż uśmiechnięty Gerard, wprowadzając dziewczynę w tylko większe zirytowanie. – Ale wracając do tematu, czemu jesteś sama? Gdzie się podziała Alya, czy też Nino?


- Nie wiem, wiesz?! Nie jestem ich przyzwoitką, mogą chodzić, gdzie chcą! Nie będę im przecież kazać iść cały czas przy mnie, ok.?! – spytała trochę głośniej, nie przykuwając jednak żadnej uwagi wśród innych uczniów, gdyż muzyka stłumiła jej głos. Brunet natomiast słyszał ją doskonale.


- Skoro tak mówisz. A co się stało… z Adrien’em? - spytał po przerwie Gerard, a Marinette momentalnie się zasmuciła. Nieobecność jej ukochanego dobijała ją lekko, a to przecież głównie dla niego się tak postarała ze strojem i przygotowaniami. Jej mina musiała co nie co zdradzić, ponieważ po chwili usłyszała, jak chłopak zadaje pytanie. – Ooo, czyżbym trafił w czuły punkt? – jednak nie otrzymał odpowiedzi. Oprócz tego Marinette spojrzała na niego groźnie, a w jej oczach błysnęły łzy.


- Nie mam zamiaru się przed tobą tłumaczyć! Czy to jasne?! – rzekła już mocno wkurzona dziewczyna, a chłopak obserwował ją uważnie. Marinette nic nie mogła wyczytać z jego twarzy. Sprawiał wrażenie, jakby wwiercał się w jej serce lub duszę, poznając przy tym wszystkie jej sekrety. Po chwili jednak podniósł wzrok i rozejrzał się po sali, a na jego twarzy pojawił się niewielki uśmiech. Gdy dziewczyna spojrzała w tamtą stronę, ujrzała Czarnego Kota, tańczącego z kolejną już, zapewne, partnerką.


- Ciekawe, że Czarny Kot znalazł czas, aby się zabawić tej nocy, a Biedronka najwyraźniej nie, skoro jej nie ma. Czyżby była aż tak zajętą osobą, że nie może pozwolić sobie na chwilę relaksu? – mówił cicho Gerard, zmieniając nagle temat, a Marinette z każdym kolejnym jego słowem nie mogła go dłużej słuchać. Nie była pewna, czy zwraca się on do niej, ale nie zważała na to. Musiała bronić „swojego” honoru.


- Ona chroni nas ze wszystkich sił i poświęca się, abyśmy spali spokojnie, nie będąc zagrożonymi przez Władcę Ciem. Może miała ważny powód, dlaczego się nie zjawiła. A Czarny Kot… - wskazała na blondyna - … jest lekkoduchem i nie przepuści żadnej okazji, aby poflirtować sobie z dziewczynami. – mówiła stanowczo ciemnowłosa, a gdy skończyła, brunet spojrzał na nią z uprzejmym zdziwieniem.


- Takie słowa z twoich słów? Słyszałem, że się kolegujesz z Czarnym Kotem. Skąd takie myślenie na jego temat?


- On po prostu taki jest. Każdy o tym wie. – rzuciła dumnie, a Gerard ucichł, wciąż ją czujnie obserwując. Stali tak przez chwilę, nic nie mówiąc, aż chłopak podniósł głowę i rzekł.


- Skoro tak uważasz. – Gerard rzucił na nią krótkie spojrzenie, a ta przyjęła niezadowoloną minę. – To już sobie pójdę, bo po „takiej” rozmowie nie będziesz pewnie chciała ze mną zatańczyć. – dopowiedział jeszcze z drwiącym uśmiechem, a Marinette wzdrygnęła się lekko.


- Nawet bez niej bym z tobą nie zatańczyła. – odpowiedziała poważnie dziewczyna, prostując się dumnie.


- Wierzę. Ale nie szkodzi. Już znalazłem odpowiednią osobę. – odrzekł złośliwie chłopak, odchodząc od ciemnowłosej. Ta odprowadzała go wzrokiem, zgrzytając zębami. Gerard przeszedł przez cały parkiet i kierował się w stronę grupki dziewczyn, które stały trochę z boku, a każda była tak wystrojona i wymalowana, że aż dreszcze przeszły po plecach Marinette. Kiedy zauważyły zbliżającego się chłopaka, wszystkie zaczęły uśmiechać się do niego prowokacyjnie.


- „Ciągnie swój do swego.” – rzekła mściwie w myślach, gdy nagle otworzyła zaskoczona oczy. Gerard minął te dziewczyny, nie zaszczycając je nawet spojrzeniem. Zamiast tego stanął przy siedzącej samotnie nastolatce, znajdującej się tuż za tamtejszą grupką. Ona sama ubrana była w prostą sukienkę i prawdopodobnie nie uchodziła tutaj za piękność. Mimo wszystko chłopak wyciągnął w jej stronę rękę, uśmiechając się przy tym tak, że Marinette zamrugała ze zdziwienia. 
Choć widziała go tylko z profilu, to ten uśmiech był tak spokojny, piękny, czy wręcz „dobry”, że dziewczyna nie mogła uwierzyć, że chłopak potrafi tak się uśmiechać. Jednak to nic w porównaniu z miną tamtej dziewczyny, która nie mogła wręcz uwierzyć własnym oczom, zapewne nie spodziewając się, że jakikolwiek chłopak zaprosi ją do tańca. Mimo tego podała drżącą lekko rękę Gerard’owi, a chłopak pociągnął ją na parkiet, nie przestając uśmiechać się pokrzepiająco.


Po kilku minutach Marinette musiała przed sobą przyznać, że chłopak jest znakomitym tancerzem. Choć widać było, że jego partnerka ledwo stoi na nogach i nie wie, jak się poruszać, to on z cierpliwością i spokojem obracał ją w tańcu, nieustannie mówiąc coś w jej stronę. I tak, po kilku minutach to oni zaczęli szaleć na parkiecie, a inne grupy się im przyglądały z podziwem.


- „Co jest nie tak z tym gościem?” – zastanawiała się Marinette, po raz kolejny nie wiedząc, co ma myśleć o tym chłopaku.


1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    no i czarny kot znalazł sie na tej imprezce, ciekawa jestem czy zauważył Marinette swoją droga pięknie się wystroiła,  no tylko szkoda że nie ma Aidena ale i czarny kot przybył dla biedronki, ktorej także nie ma...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń