niedziela, 8 kwietnia 2018

Miraculum: Rozdział 16


Dobrej nocy Wam! Zgodnie z obietnica wrzucam kolejny rozdział historii Marinette i Adriena. Nie mam weny na wstępy, a tym bardziej do chapterów, więc powiem tylko jedno ;): 
ZAPRASZAM!!!

Rozdział 16


Następnego dnia, w jednej z paryskich szkół, między większością z tamtejszych uczniów podczas rozmów krążył jeden, wspólny temat: wczorajszy bal Haloween’owy. Całe przedsięwzięcie zakończyło się pełnym sukcesem, a każdy, który był tam wtedy obecny, utrwali to wydarzenie w głowie na długo. Nastolatki komentowały tamtejsze kreacje i przebrania,  rozchwytywały chłopców (a przede wszystkim jednego), z którymi tańczyły lub rozmawiały, a niektóre już teraz chwaliły się swoim przyjaciółkom, że są zaproszone na randkę z nowopoznanymi chłopakami z imprezy. Zaś męskie grono uczniów nie przykładało do tego większej uwagi, tylko rozmawiali ze sobą na swoje tematy, gdzieniegdzie tylko któryś się chwalił, z jaką to niezłą dziewczyną tańczył podczas nocnego balu.


Po szkolny dziedzińcu między uczniami przechadzał się Adrien, czekając na rozpoczęcie lekcji. Tu i ówdzie przysłuchiwał się rozmowom mijanych osób, coraz bardziej upewniając się w tym, że wspólnie z samorządem uczniowskim wykonali kawał dobrej roboty. Każde dobre słowo, które wypowiadali uczniowie, sprawiało, że czuł w ciele przyjemne ciepło. Pierwszy raz zaangażował się w coś wielkiego, starając się z całych sił, aby wszystko wyszło doskonale. Dla niego ten sukces znaczył bardzo wiele, a sam chłopak nie mógł przestać być z siebie dumny.


Jedynie, co miał sobie do zarzucenia, było to, że nie zjawił się tam jako „Adrien”. Pod koniec tego wydarzenia wszyscy uczniowie podziękowali samorządowi za zorganizowanie tego balu, a przewodniczący chcieli przede wszystkim uhonorować JEGO za zaangażowanie i pomoc. Jako Czarny Kot widział, jak wielu chciało mu podziękować, dlatego czuł się trochę źle, że ich wszystkich zawiódł. Mimo tego nie żałował, że przyszedł tam w stroju bohatera. To, co się wydarzyło w tamtym czasie, było czymś, czego się nigdy w życiu nie spodziewał.


Od samego rana chłopaka dręczyło dziwne uczucie, i to za każdym razem, kiedy pomyślał o swojej ciemnowłosej przyjaciółce. Nie mógł ukryć, że jego stosunek do niej uległ widocznej zmianie. Głównym tego powodem była sytuacja, kiedy z chwilą uniesienia o mało jej nie pocałował podczas tańcu. Adrien zdawał sobie sprawę, że jako Czarny Kot był flirciarzem i lekkim podrywaczem, ale zawsze wypowiadał się w celach humorystycznych, z czego do wyjątku należała Biedronka. Wtedy każde jego słowo było wypowiedziane, według niego, z serca. Najwidoczniej ciemnowłosa bohaterka tego nie widziała i uważała, że tylko się z nią droczy, ale mimo tego blondyn nie zamierzał przestać próbować. Tak właśnie było, do czasu ostatniej imprezy.


Adrien chodził po szkole, dziwiąc się sam do siebie, ponieważ przed jego oczami wciąż ukazywała mu się postać Marinette. Widział ją, w tej białej, niemal śnieżnej sukni. Jej włosy opadały wolne na jej plecy. Z twarzy nie znikał promienisty uśmiech, taki sam, jakim go obdarzała w czasie tańca. Ten wyraz uśmiechającej się dziewczyny działał na chłopaka jak magnez. Pierwszy raz ją taką widział, i nie mógł zaprzeczyć, że mógłby ją widzieć taką codziennie.


Adrien otrząsnął się, będąc już lekko przerażonym swoim tokiem myślenia.


- „Weź się uspokój, chłopie. Wdech i wydech, wdech… i wydech…” – mówił do siebie w myślach, starając się uspokoić. – „Uff…, dobrze. To tylko moja przyjaciółka. Myślę o niej jak o przyjaciółce, nic więcej. Przecież to normalne, co nie?” – uśmiechnął się do siebie Adrien, całkowicie osiągając spokój. Po chwili jednak chłopak ponownie się zamyślił, zdawając sobie z czegoś sprawę. – „Przecież to prawda! Po raz pierwszy widziałem ten uśmiech u Marinette. Mało tego, rozmawiała ze mną płynnie i bez zacinek, jak podczas akcji z Ilustrachorem.  Ale dlaczego tak jest? Czemu zawsze, kiedy jestem „Adrien’em”, Marinette się jąka i uśmiecha dziwnie. Dlaczego przy Czarnym Kocie zachowuje się zupełnie inaczej? A może… to ze mną jest coś nie tak?” – Adrien kompletnie tego nie rozumiał i nie mógł poznać przyczyny zachowania ciemnowłosej. Jego rozmyślanie przerwał dźwięk dzwonka, więc chłopak ruszył w stronę swojej klasy, planując później to wszystko przemyśleć.


* * *


Gdy na dziedziniec szkolny wkroczyła dziarskim krokiem Marinette, dziewczyna rozejrzała się dookoła, a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Wszystko było na swoim miejscu: stoły na przekąski zostały zabrane, ozdoby i dekoracje zdjęte, a głośniki i wszelkie przyrządy nagłaśniające zniknęły wraz z DJ’em. Ogólne porządki odbyły się późno w nocy, tuż po zakończeniu imprezy. Nastolatka była dumna ze swoich przyjaciół i znajomych ze szkoły, gdyż prawie wszyscy zostali i pomagali w chowaniu wszystkiego. Dzięki temu Marinette zdołała wrócić do domu przed trzecią, gdzie niemal natychmiast położyła się spać.


Dziewczyna była zaskoczona, ponieważ spała dość krótko tej nocy, a czuła się całkowicie wyspana, i… jakby weselsza. A jeszcze bardziej dziwił ją fakt, że dość często myślała o Czarnym Kocie, z którym spędziła ostatnio trochę czasu. Na wczorajszej imprezie Marinette ujrzała go w zupełnie innej wersji. Przedtem uważała go za wesołka i niepohamowanego podrywacza, jednak mimo wszystko traktowała go jak przyjaciela, gdyż był honorowy i wierny mieszkańcom Paryża. A teraz widziała go jako wrażliwego i uczuciowego chłopaka, który potrzebował w tamtym czasie kogoś bliskiego. Dzięki rozmowie z nim, ciemnowłosa mogła poczuć, jak blondyn ostatnio cierpiał, zamartwiając się o Biedronkę. O osobę, która od niedawna go omijała, odrzucając jego pomocną dłoń. Zarówno wtedy, jak i teraz nastolatka czuła się z tym źle. Nie chciała go krzywdzić, a przez swój egoizm i zamknięcie się w sobie niemal zniszczyła więź, jaka ją z nim łączyła. I tutaj sprawa zaczęła się komplikować, ponieważ od rana Marinette miała wrażenie, że ta „więź” powoli przestaje być tylko przyjacielska.


Sama nie mogła w to uwierzyć, ale zaczęła inaczej spoglądać na Czarnego Kota. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że jak tylko pojawiał się on w jej głowie, czuła w sobie dziwne ciepło. Bała się tego, ponieważ dotąd czuła się tak tylko wtedy, kiedy myślała o Adrien’ie. A teraz to uczucie jakby zbladło. Z blondynem Marinette spędziła tylko raz wspólny czas, kiedy trenowali do turnieju gier, a oprócz tego nie było nic. Zaś z Czarnym Kotem spędzała czas nie tylko jako „Biedronka”, ale miejscami też jako „Marinette”. Jednak to wszystko nie podziałało na nastolatkę tak, jak jej wczorajsze spotkanie i wspólny taniec z zamaskowanym chłopakiem.


Rozmyślając nad tym wszystkim, dziewczyna przypomniała sobie coś jeszcze: ten szczególny moment, kiedy to omal nie pocałowała kogoś pierwszy raz. I to taką osobę, której się nigdy nie spodziewała. Dziewczyna nie rozumiała, jak to się mogło stać. Z tego wszystkiego pamiętała tylko, jak drżały jej wtedy nogi. Kiedy to wręcz zatonęła w zielonych oczach Czarnego Kota. I ciemnowłosa sama nie mogła uwierzyć, ale czekała na to, co miało się wtedy stać. To właśnie najbardziej przerażało dziewczynę. Że gdyby nie zawahanie Kota, to zrobiłaby to – pocałowałaby go!


Ta świadomość sprawiała, że Marinette zaczęła się gubić w swoim życiu uczuciowym. Teraz oprócz Adrien’a, w jej głowie pojawił się również Czarny Kot. Ilekroć myślała o swoim koledze ze szkoły, tuż obok niego, niczym cień zjawiał się jej partner.


- „Dlaczego tak się dzieje? Przecież ja spędziłam z nim tylko jeden wieczór! To niemożliwe, żebym zaczęła go k-ko-kochać. Ja kocham Adrien’a i tylko jego!” – utwierdzała Marinette tą myśl, nie starając się nawet dopuszczać innej możliwości.


Nagle przypomniała sobie moment, kiedy to właśnie po raz pierwszy mocniej zabiło jej serce w stronę Adrien’a. Pamiętała to tak, jakby to było wczoraj. To spojrzenie pełne dobroci i ciepła, bijące z jego zielonych oczu. I ta chwila, kiedy dotknęła jego dłoń, a po jej ciele przeszły ciarki. Nastolatka uśmiechnęła się na to wspomnienie, jednak ta wizja nagle zniknęła, a pojawiło się inne wspomnienie. Dziewczyna ponownie ujrzała utkwione w niej spojrzenie zielonych oczu, jednak należały one do innego chłopaka. Mimo wszystko, w nich również Marinette widziała coś, co sprawiało, że czuła drżenie nóg i dłoni. Zaufanie, dobro i… coś jeszcze. Nie wiedziała jednak „co”, ale na pewno „coś” było.


Z tego wszystkiego Marinette miała mieszane uczucia. To powoli zaczęło ją przerastać i dziewczyna nie czuła się z tym najlepiej. W tej samej chwili nastolatka usłyszała dźwięk szkolnego dzwonka, tak więc ruszyła w stronę sali, a przemyślenia pozostawiła na inną okazję.


* * *


Adrien nie potrafił się kompletnie skupić na zajęciach. Niemal czuł oddech Marinette na swoich plecach, a sam nie mógł się za często obracać w jej stronę, aby nie wzbudzić jakiś podejrzeń, oraz żeby nie zostać przyłapanym przez nauczycielkę. Blondyn zaczął się powoli zastanawiać, czy z nim jest wszystko w porządku. Czy przypadkiem nie dostał jakiejś obsesji na punkcie ciemnowłosej, bo jego myśli nie mogły być normalne. Postanowił z tym skończyć i załatwić szybko tą sprawę. Teraz trwała ich ostatnia lekcja tego dnia, dlatego też Adrien zamierzał porozmawiać z Marinette tuż po wyjściu z klasy.


Gdy w końcu chłopak usłyszał upragniony dzwonek, a nauczycielka napisała na tablicy treść zadania domowego, blondyn ją przepisał i w szybkim tempie opuścił salę. Stanął niedaleko wyjścia i obserwował wychodzących przyjaciół, czekając na ciemnowłosą. Wyszła ostatnia, i to w towarzystwie Alya’i. To komplikowało trochę sprawę, jednak Adrien nie zamierzał się wycofać.


- „Po prostu powiem, że muszę porozmawiać z Marinette przez minutę na osobności. Alya na pewno to uszanuje, chociaż pewnie z wahaniem. Jest bardzo ciekawska, ale to zrozumiałe, skoro prowadzi bloga. Automatycznie szuka informacji.” – rzekł z uśmiechem w myślach chłopak, po czym ruszył w stronę dziewczyn.


Gdy był już bardzo blisko, podniósł rękę, po czym krzyknął:


- Cześć, dziew…!


- Adrien! Jak miło cię widzieć! Możemy porozmawiać? – spytała radośnie Lila, pojawiając się nagle znikąd pomiędzy Adrien’em, a Marinette i Alyą. Nastolatek spojrzał na nią zaskoczony, po czym na chwilę zerknął z wahaniem na ciemnowłosą, która patrzyła się na nich ze zdziwieniem.


- Ooo! Cześć, Lila. Słuchaj, a czy możemy kiedy indziej porozmawiać? Teraz akurat muszę coś ważnego załatwić.


- Ale ja też chcę porozmawiać z tobą o czymś ważnym. Proszę cię, Adrien! To zajmie chwilę, obiecuję! – prosiła z błaganiem w oczach brunetka, a na ten widok Adrien czuł się jak zwykły cham i debil. Przecież nie chciałby nigdy sprawiać komukolwiek przykrości.


- No dobrze, Lila. Możemy porozmawiać. Tylko naprawdę chwilę, bo się śpieszę. Zgoda? – spytał przepraszająco blondyn, a dziewczyna od razu się rozpromieniła.


- Oczywiście, Adrien! Góra 5 minut, nie więcej. To chodźmy! – krzyknęła radośnie, łapiąc chłopaka za rękę, ciągnąc go w niewiadomym kierunku. Adrien zdołał tylko zerknąć Marinette, która patrzyła na nich z dziwną obojętnością. Wiedział jedno - ten wzrok mu się nie spodobał.


* * *


W końcu brunetka otworzyła drzwi prowadzące do szatni, popchnęła do środka chłopaka, po czym weszła za nim, zamykając za sobą wejście. Adrien tylko patrzył zdziwiony, jak dziewczyna chodzi po pomieszczeniu, patrząc w każdy kąt, szukając jakby podsłuchu. Dziwne było już to, że nie chciała z nim porozmawiać na dziedzińcu, tylko w takim ustronnym miejscu. I to wszystko dla jednej rozmowy?


- Eee, Lila? To o czym chciałaś ze mną porozmawiać? – spytał Adrien, czując się przez to wszystko trochę nieswojo, a brunetka odwróciła się w jego stronę, posyłając mu sympatyczny uśmiech.


- O czymś dla mnie ważnym, dlatego nie chcę, aby ktokolwiek nas podsłuchał. – odpowiedziała spokojnie, wracając do sprawdzania terenu. Po chwili wróciła na środek i stanęła naprzeciw Adrien’a.


- Naprawdę? A czy ja na pewno jestem odpowiednią osobą do tej rozmowy? – zapytał zaskoczony blondyn, a dziewczyna spojrzała na niego ze zdziwieniem. – Po prostu to pierwsza taka moja sytuacja i nie wiem, czy dobrze wybrałaś.


- Wybrałam doskonale, ponieważ to dotyczy też ciebie. – rzekła z uśmiechem, a Adrien’a zaskoczyły jej słowa.


- „To dotyczy też mnie?” – a na głos już powiedział: – No dobrze, Lila. To o co chodzi?


- Bo wiesz, Adrien… - zaczęła wolno dziewczyna, a blondyn ujrzał na jej twarzy nagłe zawahanie. - …już od dłuższego czasu chciałam z tobą o tym porozmawiać. Ale przez te wybory, potem przygotowania do imprezy jakoś nie mogłam do ciebie podejść. Widziałam, jak się angażowałeś w to wszystko i byłam pod wielkim wrażeniem. Wiedziałam, że masz dobre i miłe serce, ale ostatnie wydarzeniami pokazały mi, że jesteś jeszcze lepszy. Naprawdę Adrien, ten widok sprawiał, że szybciej biło mi serce. – mówiła w jego stronę, patrząc prosto w jego oczy, a chłopak nie mógł wyjść ze zdziwienia. Głos Lily był spokojny, ale blondyn niemal czuł, jak jej ton drżał, pełny emocji. Zaś ona sama uśmiechała się do niego ze wzruszeniem i…, jakby z uwielbieniem.


- „Naprawdę aż tak ona to przeżywała?! To… po prostu… nie wiem, co powiedzieć.”


- I już nie mogłam dłużej wytrzymać, Adrien. – kontynuowała Lila. – Twoja pewność siebie była dla mnie znakiem i drogowskazem, abym też tak postąpiła. Dlatego miałam nadzieję, że porozmawiamy już na imprezie, jednak się na niej nie zjawiłeś. – na jej twarzy pojawił się smutek, na który widok Adrien poczuł się źle. Już chciał jej tą sytuację wytłumaczyć, gdy nagle ponownie się uśmiechnęła i rzekła. – Spokojnie. Słyszałam o twojej chorobie, tak więc nie jestem zła. Nie mogłabym się na ciebie gniewać.


- Bardzo mnie to cieszy, Lila. Naprawdę, nie wiem, co powiedzieć. – odpowiedział z uśmiechem Adrien, ale po chwili zadał nurtującego go pytanie. – Ale chyba nie dlatego chciałaś ze mną porozmawiać.


- A tak! Wybacz, zapomniałam o najważniejszym! – krzyknęła wesoło, ale zaraz potem jej uśmiech przygasł, a pojawiła się niepewność. – To wszystko jest ze sobą powiązane, Adrien. Ja… po prostu… chciałam ci powiedzieć… - zawahała się, ale momentalnie się zawzięła i wyznała. - …że cię kocham.

Adrien zaniemówił. Zwyczajnie…, chłopak był w takim szoku, że przez kilka sekund stał całkowicie sparaliżowany i tylko patrzył przed siebie błędnym wzrokiem. „Kocham cię” – tych słów Adrien się całkowicie nie spodziewał usłyszeć. Niby dwa zwykłe wyrazy, a znaczyły tak wiele. Świadomość, że ktoś mógł go „kochać”, była dla chłopaka tak niespodziewana, że aż niedorzeczna.


Adrien mrugnął kilka razy, odzyskując przytomność umysłu, po czym zniżył wzrok i spojrzał Lily w oczy. Co w nich widział? Oczekiwanie, skupienie, czy też… nadzieję? Uczucie? Nie mógł jednoznacznie stwierdzić.


- „Ona… mnie… kocha?” – zadał sobie to pytanie, zastanawiając się nad znaczeniem. Co dla niego znaczyło: „kochać”? Błyskawicznie w jego głowie pojawiły się wspomnienia, które zawsze wywoływały u niego zarówno radość, jak i smutek. Ujrzał te niezwykłe w jego życiu chwile, które dzielił z bardzo ważną dla niego osobą – swoją mamą. Jak razem spędzali ze sobą czas, grając wspólnie, jedząc rodzinne posiłki, wygłupiając się również z ojcem. Pamiętał, jak była przy nim, kiedy miał przed sobą pierwszą sesję zdjęciową. Jak mu pomagała i wspierała, ale przede wszystkim „była”.


Całość trwała może 2-3 sekundy, jednak dla Adrien’a trwało to znacznie dłużej. Jego mama była właśnie tą osobą, do której mógł bez wahania powiedzieć: „kocham cię”. Co on wtedy czuł? Radość na widok tej osoby, szczęście ze wspólnie spędzonego czasu, pragnienie bycia z tą osobą, chęć pomocy we wszystkim i udzielenie wsparcia. To wszystko łączyło się w jednym, prostym słowie, bardzo ważnym dla Adrien’a i tak samo potrzebnym.


„Miłość”. Czuł miłość do tej osoby. Te wszystkie cechy były dla niego znakiem, że może do kogoś powiedzieć: „kocham cię”. Jednak kiedy tak patrzył on w oczy Lily, nie mógł się doszukać w sobie tych cech. Lubił ją, mimo tego, że była kiedyś po stronie Władcy Ciem, jak nie jeden w tej szkole. Wierzył, że stara się być miła i dobra dla innych.


- Adrien…? – jej nagły głos wyrwał chłopaka z tego całego myślenia.  Dał się ponieść, przez co za długo milczał. A ona czekała na odpowiedź. Ponownie skupił na niej swój wzrok, myśląc nad tym wszystkim. Czy ona była tą osoba, którą on kocha? I niemal w tym samym momencie Adrien ujrzał w głowie dwie inne dziewczyny, całkowicie nieobojętne dla niego. Nie potrzebował dużo czasu, aby zdecydować i poznać swoje zdanie. Choć wiedział, że to może ją zranić, to nie chciał jej oszukiwać.


- Emm, posłuchaj, Lila. Bardzo mi miło, że aż tak ci na mnie zależy. Jestem z tego bardzo rad… - na twarzy dziewczyny pojawił się radosny uśmiech. - …, ale wybacz, nie czuję tego samego. – dokończył smutno, a uśmiech zniknął tak szybko, jak się pojawił.


- A-ale j-jak to? Przecież ja… otworzyłam się przed tobą.


- Lila, zrozum proszę. Jesteś dla mnie jak dobra znajoma. Lubię cię, jednak… - chłopak nie mógł dokończyć, a z oczu dziewczyny zaczęły powoli lecieć łzy.


- A-ale dlaczego, Adrien? Przecież świetnie nam się rozmawia. Mamy wiele wspólnych zainteresowań. Gdybyśmy spróbowali… - mówiła lekko zapłakanym głosem, ale chłopak jej przerwał.


- To nie miałoby sensu, Lila. Tylko bym cię tym krzywdził, a tego nie chcę. Na pewno jest ktoś lepszy ode mnie i…


- Nie ma lepszego, Adrien! – krzyknęła ze łzami w oczach. – Ja chcę CIEBIE, nie „kogoś innego”! Proszę…, Adrien, spróbujmy… . Naprawdę wierzę, że może nam się udać. Nie skreślaj mnie, proszę. – błagała już cicho, niemal szeptem, a Adrien kompletnie nie wiedział, co ma zrobić. Sam ledwo stał na nogach, poruszony tym wyznaniem koleżanki. Z wielu sytuacji chłopak wychodził cało i bez szwanku, ale teraz to jest chyba najtrudniejsze wyzwanie w jego życiu. Adrien domyślał się, że wystarczy jedno słowo za dużo lub za mało, aby całkowicie złamać serce brunetki.


- Lila, posłuchaj. – zaczął cicho, podchodząc powoli do niej z wyciągniętymi dłońmi. – Naprawdę bardzo mi z tego powodu przykro. Nie mogę sobie wyobrazić, jak musisz się czuć. Ale zrozum proszę, nie jestem tobie przeznaczony. Inna dziewczyna skradła moje serce i to jej chcę pozostać wierny. Chociaż jeszcze o tym nie wie. – rzekł lekko rozbawiony, mając nadzieję, że takim żarcikiem polepszy jej humor. Nie pomogło, więc ponownie spoważniał i przytulił do siebie dziewczynę. Lila po chwili oddała uścisk, a chłopak słyszał jej lekkie pociągnięcia nosem. – Lila, w żadnym razie nie zamierzam zmieniać relacji, jakie nas łączą. Chcę nadal z tobą rozmawiać, śmiać się i bawić. Jesteś moją dobrą znajomą i nie chcę tego stracić. – skończył mówić, głaszcząc dziewczynę delikatnie po głowie. Stali tak przez minutę, aż Lila nagle się odsunęła, wytarła rękawem łzy i spojrzała na Adrien’a z lekkim uśmiechem.


- Już dobrze, Adrien. Rozumiem, że nie mogę cię do czegoś takiego zmusić. To nie miałoby sensu. Nadal możemy się przyjaźnić. – na usłyszane zdanie chłopak uśmiechnął się pogodnie.


- Dziękuję, Lila. Bardzo mnie to cieszy. Wybacz mi teraz, ale muszę szybko iść i załatwić pewną sprawę, a nie chcę się na to spóźnić.


- Spokojnie, rozumiem. I tak już zbyt długo cię tu trzymałam. – odpowiedziała z uśmiechem, a chłopak odwrócił się i otworzył drzwi. – Aaa, Adrien! – zawołała jeszcze brunetka, a blondyn spojrzał na nią ponownie. – A która to szczęściara skradła twoje serce? – zadała szybko pytanie, dziwiąc tym Adrien’a.  Milczał przez chwilę, analizując jej słowa.


- „Dlaczego ona chce to wiedzieć?” – spytał sam siebie, skupiając wzrok na koleżance. Coś mu nie pasowało w tym, że dziewczyna zainteresowała się tą, która mu się spodobała. Ostatecznie po jej niedawnym wyznaniu chłopak mógł zrozumieć jej pytanie, jednak to, co widział na twarzy Lily, wzbudzało w nim pewne podejrzenie.


Dziewczyna uśmiechała się ciepło, jednak patrząc teraz na nią Adrien widział pewne upozorowanie, czy też… sztuczność. Ten uśmiech nie był u Lily normalny, a to już przekonywało chłopaka do nie mówienia jej prawdy.


- Aaa, wybacz, ale wolę, żeby pozostało to tajemnicą. Wiesz,… tak będzie lepiej. Jeszcze nic nie jest pewne. – odpowiedział Adrien, uśmiechając się niepewnie, po czym wyszedł szybko z pokoju z obawy na kolejne pytanie ze strony brunetki. Lila zaś patrzyła zaskoczona na znikającego chłopaka, jednak po chwili spoważniała, mając w głowie pewien plan.


* * *


Przy schodach, prowadzących do szkoły, stały razem Marinette i Alya. Dziewczyny postanowiły jeszcze ze sobą porozmawiać przed rozejściem się do swoich domów. Rudowłosa wypytywała nieustannie przyjaciółkę, jak spędziła czas podczas imprezy. Obie nie widziały się przez większość tamtego czasu, ale też Alya nie miała wtedy pojęcia, o której Marinette wyszła ze szkoły. Ciemnowłosa jednak odpowiadała z uśmiechem, że dobrze się tam bawiła, rozmawiając i bawiąc się z innymi przyjaciółmi. Zataiła jednak fakt, że pewien czas spędziła wspólnie z samym Czarnym Kotem. Ciemnowłosa nie wiedziała, jak mogłaby zareagować na tą informację Alya. Byłaby to niezła podstawa do tworzenia przez rudowłosą teorii na ich temat, czego ciemnowłosa chciała uniknąć. Jednak głównym powodem jej milczenia było zagubienie się dziewczyny w życiu uczuciowym. Marinette wciąż nie wiedziała, co ma o „tamtej” sytuacji myśleć, dlatego też nie zamierzała nikomu nic mówić, dopóki sama się z tym nie upora.


Gdy dziewczyny zaczęły się już żegnać, nagle ze szkoły wybiegł lekko zdyszany Adrien. Chłopak przystanął na progu wejścia, po czym rozejrzał się szybko dookoła. Na widok swoich przyjaciółek blondyn uśmiechnął się lekko, po czym westchnął z ulgą.


- „Uff, zdążyłem je złapać.” – rzekł w myślach, łapiąc oddech. – „Chyba zaniedbałem trochę trening.” – skwitował swój stan, już planując jakieś biegi treningowe.


Adrien podszedł do szczytu schodów, obserwując poczynania dziewczyn. Zauważył, że dziewczyny powoli się rozchodzą, a to było mu bardzo na rękę. Jakoś nie miał ochoty rozmawiać z Marinette przy świadkach. Wciąż nie wiedział, na czym on stoi i czy przypadkiem coś się nie zmieniło w jego relacjach z ciemnowłosą. Blondyn również spostrzegł swojego ochroniarza, czekającego przy limuzynie jego ojca. To już trochę krzyżowało plany chłopaka, gdyż będzie miał bardzo mało czasu.


W końcu Marinette pożegnała się z Alyą i ruszyła w stronę swojego domu. Adrien zszedł szybko ze schodów i ruszył za nią, machając jeszcze w stronę ochroniarza, aby poczekał jeszcze 5 minut. Ten tylko zmrużył groźnie oczy, ale wciąż stał na swoim miejscu. Adrien podziękował mu z uśmiechem, po czym skupił się na swoim zadaniu.


- Cześć, Marinette. – przywitał się wesoło blondyn, a Marinette podskoczyła w górę, lekko przestraszona. Nie spodziewała się mieć kogoś tuż za plecami.


- Och! W-witaj, Adrien. – odpowiedziała cicho, ponownie lekko zarumieniona. Nie uszło to przed czujnym wzrokiem blondyna.


- Co tam u ciebie? Wszystko jest w porządku? – pytał z uśmiechem chłopak, próbując jakoś zachować kontakt z dziewczyną.


- N-nic nowego. Wszystko się jakoś układa. – odrzekła spokojnie, lecz wciąż lekko zawstydzona Marinette.


I na tym właśnie zakończyła się ich rozmowa. Oboje stali tylko naprzeciw siebie, nie wiedząc, co mają zrobić lub czy mogą zabrać głos. Jednak tematy rozmów z niewiadomych przyczyn zniknęły w magiczny sposób. Adrien pluł sobie w brodę za to, co właśnie się działo. Chciał normalnie i przyjaźnie porozmawiać sobie z Marinette, ale sam nie upilnował przebiegu rozmowy. A patrząc na wyraz twarzy dziewczyny nie trzeba było być jasnowidzem, aby zauważyć, że jest ona zagubiona i nie wie, co się dzieje. Chłopak musiał coś z tym zrobić.


- Wiesz, Marinette… - zaczął powoli, przykuwając tym uwagę dziewczyny. – …chciałbym poznać twoje zdanie na temat wczorajszej imprezy. – dokończył szybko Adrien, dziwiąc tym zdaniem ciemnowłosą.


- Ale nie rozumiem…


- Po prostu proszę o szczerą opinię. Wszyscy mówią, że było ekstra i że dobrze się bawili, ale mnie to nie przekonuje. A wiem, że ty jesteś szczera, więc możesz mi powiedzieć prawdę. Czy, na przykład ty, dobrze się bawiłaś? – wyjaśnił i zapytał, a ciemnowłosa zamyśliła się na chwilę. Co miała mu powiedzieć? Że było świetnie, że miło spędziła tam czas? Czy że gdyby nie Czarny Kot to wcale by się dobrze nie bawiła? Oczywiście Marinette w życiu by czegoś takiego nie powiedziała. Nie mogła oceniać imprezy tylko na podstawie swoich własnych odczuć. Ciemnowłosa była świadoma tego, że takie spotkania są dla niej nowością i zawsze początki nie są udane. Ale to nie oznacza, że nic nie widziała, co działo się wczorajszej nocy. Poza tym zaproszenie Czarnego Kota było zaplanowane, więc jego udział w odczuciu Marinette, co do imprezy jest jak najbardziej odpowiedni.


- Adrien,  jeśli miałabym ci powiedzieć prawdę, musiałabym powtórzyć te wszystkie słowa, jakie zapewne powiedzieli ci inni. Ta impreza wyszła bardzo dobrze i wszyscy znakomicie się na niej bawili. Naprawdę, Adrien! I dlatego każdy chciał ci za to pogratulować. Za wykonanie i pracę, jaką włożyłeś w to całe przygotowanie. Widać było, że ci bardzo na tym zależało i starałeś się zrobić to jak najlepiej. Co mogę więcej powiedzieć? Bardzo dobra robota, Adrien. – skończyła mówić, a blondyn zamarł zaskoczony jej przemową. Raz – to zdziwił go fakt, że ciemnowłosa nie jąkała się ani razu podczas rozmawiania z nim. A to już była nowość! Dwa – Adrien pierwszy raz słyszał, żeby ktokolwiek go tak chwalił i gratulował. Jego znajomi mówili tylko do niego, że: „świetna impreza”, „genialna muza”, itd. A nie chodziło mu tylko o tej potańcówce, ale też o inne sytuacje. O jego ojcu nie trzeba było nawet wspominać. Jednak to na jej słowa Adrien poczuł w sobie miłe ciepło, dzięki któremu czuł się szczęśliwszy. Na żadne inne słowa tak nie reagował. Już po raz drugi chłopak czuł się tak przez obecność Marinette. To go zmuszało do jeszcze głębszych przemyśleń.


- A co z tobą? Dobrze się bawiłaś? Może…, nie wiem,… stało się wczoraj coś niezwykłego? – zadał kolejne pytania, zaprzestając teraz swoich przemyśleń. Teraz jednak Marinette była całkowicie zaskoczona tą dociekliwością Adrien’a. Bo dlaczego akurat teraz zaczął się tym tak interesować? Przecież wcześniej chłopak jakoś nie dociekał tak niczego, więc czemu teraz to się zmieniło? Poza tym skąd to pytanie o „coś niezwykłego”? Zupełnie jakby coś o tym… wiedział.


Jednak, kiedy Marinette zastanawiała się nad tym pytaniem, ponownie nawiedziły ją wcześniejsze wątpliwości. Tuż przed nią stał ten, któremu już dawno temu oddała swoje serce, ale właśnie to on teraz spytał się o sytuację, kiedy to w jej życiu ktoś inny zaczął się pojawiać. Kolejny chłopak, wcześniej brany tylko za dobrego przyjaciela. Było ich dwóch: Adrien i Czarny Kot.


Patrząc jednak teraz na blondyna przed nią, Marinette dziwnie się czuła. Patrzyła w jego oczy, a nawet z nim rozmawiała. Od tak dawna tego chciała, ale dlaczego akurat teraz jej się to udało? Przecież jeszcze kilka dni temu trudno jej było spleść dwa zdania w jego obecności, więc czemu? Marinette jednak zdawała sobie sprawę, dlaczego.


Ta świadomość sprawiała, że dziewczynę ogarniała rozpacz. Przecież wierzyła, i wciąż wierzy, że Adrien jest tym jedynym, jednak jej serce jakby zwróciło się w stronę kogoś innego. Do tego, z którym to jeden wspólnie spędzony wieczór mógł wszystko zmienić. Czy dziewczyna mogła aż tak się pomylić w swoim życiu?


- Adrien…, wybacz, ale… n-nie mogę odpowiedzieć n-na t-to pytanie. – zwróciła się w jego stronę, a Adrien z przerażeniem ujrzał, jak z oczu dziewczyny zaczęły lecieć łzy, a jej głos się łamał. – P-przepraszam, a-ale… muszę już iść! Śpieszę się! – oświadczyła nagle, po czym odwróciła się napięcie.


- Marinette, co się…?


- Nic, Adrien! Po prostu się śpieszę! – krzyknęła coraz bardziej załamana dziewczyna, nawet się nie odwracając. Chłopak mógł tylko stać i patrzeć, jak ciemnowłosa się oddala i nawet stąd widział, jak drży. Szok całkowicie Adrien’a unieruchomił.


- „M-marinette? D-dlaczego? C-czy to… p-przeze mnie?” – blondyn nie wiedział, co o tym myśleć. Jego cały plan legł w gruzach. Chciał tylko się dowiedzieć od dziewczyny, co myśli o wczorajszej nocy, ale chyba tylko pogorszył sprawę. Nie spodziewał się, że ta jedna sytuacja może tak zadziałać na Marinette, a był pewny, że o to właśnie chodzi. A nawet jeśli nie, to i tak musiał to naprawić ze swojej strony. – „Nie mogę pozwolić, aby przeze mnie tak się czuła. Nie zniosę tego!” – postanowił twardo, ruszają w ślad za dziewczyną. Poczeka, aż zniknie w swoim domu, po czym złoży jej wizytę jako osoba, przez którą to wszystko się zaczęło.


* * *


- A więc… to ona mi cię odebrała. – stwierdziła cicho Lila, obserwując tą całą scenę zza wejścia do szkoły. Nie słyszała, o czym mówili, ale doskonale widziała ich twarze, dzięki czemu mogła stwierdzić, z jakim nastawieniem ze sobą rozmawiali. U Adrien’a widać było powagę i skupienie, więc rozmawiał z nią o czymś ważnym. Marinette raz wyglądała na zaskoczona, raz na zamyśloną, ale ostatecznie brunetka ujrzała niedowierzanie, smutek i rozpacz. To dawało jej pewną ulgę, ale zachowanie jej ukochanego wszystko psuło. Chłopak pobiegł za ciemnowłosą, mimo tego, że odeszła ze łzami w oczach.


Gdy Adrien zniknął za rogiem, Lila wyszła ze szkoły i udała się w niewiadomym kierunku. Na podstawie tego, co ujrzała, dziewczyna była niemal pewna, że to Marinette jest tą, którą blondyn kocha. I chociaż z jakiegoś powodu ciemnowłosa uciekła stamtąd zapłakana, to Adrien zapewne nie chciał się poddać, więc za nią pobiegł. To już całkowicie dziewczynie wystarczyło. Coraz bardziej tym załamana, brunetka ruszyła w głąb Paryża.


Gdy jednak się oddaliła, zza jednej z kolumn na balkonie szkoły wyszedł pewien chłopak. Już od pewnego czasu tam stał i widział wszystko, co się działo przed szkołą, jak i w środku, dodatkowo słysząc słowa wypowiedziane przez Lilę. Obserwował przez chwilę jeszcze widoczną brunetkę, a gdy zniknęła mu z oczu, na jego twarzy pojawił się chytry uśmiech.


- „No no, zapowiada się ciekawie.” – skomentował w myślach, po czym zeskoczył z balkonu i wylądował gładko na dziedzińcu. Takie wysokości to był dla niego pryszcz, a że szkoła była o tej porze już pusta, to mógł sobie na to pozwolić. Ale jak to mówią, nie zawsze ma się rację.


Gdy chłopak się wyprostował, ze zdziwieniem zauważył Rose, która właśnie wyszła z toalety dla dziewczyn i patrzyła się na niego z przerażeniem.


- „Szlag.” – skomentował swoje położenie z zażenowaną miną.


- J-ja-jak t- ty…?


- Cicho! – rzekł twardo, wykonując szybkie machnięcie dłoni. Blondynka momentalnie umilkła, prostując się, a jej wzrok jakby zmętniał. – Jesteś tu sama? – spytał poważnie, nie spuszczając z niej wzroku.


- Tak, panie. – odpowiedziała mętnie, po czym spojrzała uważniej na chłopaka. – W-widzę, że pana rozgniewałam. Proszę mi wybaczyć.


- Nic się nie stało, Rose. To się zdarza. – odrzekł już z uśmiechem, po czym zadał kolejne pytanie. – Skoro jesteś tu sama, to nikt na ciebie też nie czeka?


- Juleka wyszła niedawno i umówiłyśmy się na wspólne kino.


- Bardzo dobrze to słyszeć. Skoro tak, to mam dla ciebie zadanie.


- Zrobię wszystko, panie! – wyznała z entuzjazmem Rose, składając ręce w błagalnym geście.


- Przestań, to nie jest potrzebne. – zaczął chłopak, rozbawiony jej zachowaniem. – Wyjdziesz teraz ze szkoły i udasz się na spotkanie z Juleką. Pamiętasz, w którym kinie się umówiłyście? – spytał, a Rose pokiwała twierdząco głową. – Dobrze. Gdy się spotkacie, zapomnisz o tym, co się tu stało. Zapamiętasz tylko to, że wyszłaś z toalety i ruszyłaś bez przeszkód do swojej drogiej przyjaciółki. Zrozumiałaś wszystko?


- Tak, panie! Nie zawiedziesz się! – odpowiedziała z podskokiem, po czym wzięła swoją torebkę z łazienki i pobiegła w stronę wyjścia ze szkoły. Chłopak obserwował ją spokojnie, uśmiechając się przy tym pogodnie.


- Jestem tego pewny, Rose. – rzekł cicho, po czym on sam wyszedł z budynku i ruszył w tylko sobie znanym kierunku. – Ta umiejętność jest bardzo przydatna na takie sytuacje. – dodał jeszcze cicho ze śmiechem.




1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, boję się tego co chce zrobić Layla, ciekawe jak długo będą krążyć wokół siebie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń