Dobrej nocy Wam! Zgodnie z obietnica wrzucam kolejny rozdział historii Marinette i Adriena. Nie mam weny na wstępy, a tym bardziej do chapterów, więc powiem tylko jedno ;):
ZAPRASZAM!!!
Rozdział 16
Następnego
dnia, w jednej z paryskich szkół, między większością z tamtejszych uczniów
podczas rozmów krążył jeden, wspólny temat: wczorajszy bal Haloween’owy. Całe
przedsięwzięcie zakończyło się pełnym sukcesem, a każdy, który był tam wtedy
obecny, utrwali to wydarzenie w głowie na długo. Nastolatki komentowały
tamtejsze kreacje i przebrania,
rozchwytywały chłopców (a przede wszystkim jednego), z którymi tańczyły
lub rozmawiały, a niektóre już teraz chwaliły się swoim przyjaciółkom, że są
zaproszone na randkę z nowopoznanymi chłopakami z imprezy. Zaś męskie grono
uczniów nie przykładało do tego większej uwagi, tylko rozmawiali ze sobą na
swoje tematy, gdzieniegdzie tylko któryś się chwalił, z jaką to niezłą
dziewczyną tańczył podczas nocnego balu.
Po szkolny
dziedzińcu między uczniami przechadzał się Adrien, czekając na rozpoczęcie
lekcji. Tu i ówdzie przysłuchiwał się rozmowom mijanych osób, coraz bardziej
upewniając się w tym, że wspólnie z samorządem uczniowskim wykonali kawał
dobrej roboty. Każde dobre słowo, które wypowiadali uczniowie, sprawiało, że
czuł w ciele przyjemne ciepło. Pierwszy raz zaangażował się w coś wielkiego,
starając się z całych sił, aby wszystko wyszło doskonale. Dla niego ten sukces
znaczył bardzo wiele, a sam chłopak nie mógł przestać być z siebie dumny.
Jedynie, co
miał sobie do zarzucenia, było to, że nie zjawił się tam jako „Adrien”. Pod
koniec tego wydarzenia wszyscy uczniowie podziękowali samorządowi za
zorganizowanie tego balu, a przewodniczący chcieli przede wszystkim uhonorować
JEGO za zaangażowanie i pomoc. Jako Czarny Kot widział, jak wielu chciało mu
podziękować, dlatego czuł się trochę źle, że ich wszystkich zawiódł. Mimo tego
nie żałował, że przyszedł tam w stroju bohatera. To, co się wydarzyło w tamtym
czasie, było czymś, czego się nigdy w życiu nie spodziewał.
Od samego
rana chłopaka dręczyło dziwne uczucie, i to za każdym razem, kiedy pomyślał o
swojej ciemnowłosej przyjaciółce. Nie mógł ukryć, że jego stosunek do niej
uległ widocznej zmianie. Głównym tego powodem była sytuacja, kiedy z chwilą
uniesienia o mało jej nie pocałował podczas tańcu. Adrien zdawał sobie sprawę,
że jako Czarny Kot był flirciarzem i lekkim podrywaczem, ale zawsze wypowiadał
się w celach humorystycznych, z czego do wyjątku należała Biedronka. Wtedy
każde jego słowo było wypowiedziane, według niego, z serca. Najwidoczniej
ciemnowłosa bohaterka tego nie widziała i uważała, że tylko się z nią droczy,
ale mimo tego blondyn nie zamierzał przestać próbować. Tak właśnie było, do
czasu ostatniej imprezy.
Adrien
chodził po szkole, dziwiąc się sam do siebie, ponieważ przed jego oczami wciąż
ukazywała mu się postać Marinette. Widział ją, w tej białej, niemal śnieżnej
sukni. Jej włosy opadały wolne na jej plecy. Z twarzy nie znikał promienisty
uśmiech, taki sam, jakim go obdarzała w czasie tańca. Ten wyraz uśmiechającej
się dziewczyny działał na chłopaka jak magnez. Pierwszy raz ją taką widział, i
nie mógł zaprzeczyć, że mógłby ją widzieć taką codziennie.
Adrien
otrząsnął się, będąc już lekko przerażonym swoim tokiem myślenia.
- „Weź się uspokój, chłopie. Wdech i wydech,
wdech… i wydech…” – mówił do siebie w myślach, starając się uspokoić. – „Uff…, dobrze. To tylko moja przyjaciółka.
Myślę o niej jak o przyjaciółce, nic więcej. Przecież to normalne, co nie?”
– uśmiechnął się do siebie Adrien, całkowicie osiągając spokój. Po chwili
jednak chłopak ponownie się zamyślił, zdawając sobie z czegoś sprawę. – „Przecież to prawda! Po raz pierwszy
widziałem ten uśmiech u Marinette. Mało tego, rozmawiała ze mną płynnie i bez
zacinek, jak podczas akcji z Ilustrachorem. Ale dlaczego tak jest? Czemu zawsze, kiedy
jestem „Adrien’em”, Marinette się jąka i uśmiecha dziwnie. Dlaczego przy
Czarnym Kocie zachowuje się zupełnie inaczej? A może… to ze mną jest coś nie
tak?” – Adrien kompletnie tego nie rozumiał i nie mógł poznać przyczyny
zachowania ciemnowłosej. Jego rozmyślanie przerwał dźwięk dzwonka, więc chłopak
ruszył w stronę swojej klasy, planując później to wszystko przemyśleć.
* * *
Gdy na
dziedziniec szkolny wkroczyła dziarskim krokiem Marinette, dziewczyna
rozejrzała się dookoła, a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Wszystko
było na swoim miejscu: stoły na przekąski zostały zabrane, ozdoby i dekoracje
zdjęte, a głośniki i wszelkie przyrządy nagłaśniające zniknęły wraz z DJ’em.
Ogólne porządki odbyły się późno w nocy, tuż po zakończeniu imprezy. Nastolatka
była dumna ze swoich przyjaciół i znajomych ze szkoły, gdyż prawie wszyscy
zostali i pomagali w chowaniu wszystkiego. Dzięki temu Marinette zdołała wrócić
do domu przed trzecią, gdzie niemal natychmiast położyła się spać.
Dziewczyna
była zaskoczona, ponieważ spała dość krótko tej nocy, a czuła się całkowicie
wyspana, i… jakby weselsza. A jeszcze bardziej dziwił ją fakt, że dość często
myślała o Czarnym Kocie, z którym spędziła ostatnio trochę czasu. Na
wczorajszej imprezie Marinette ujrzała go w zupełnie innej wersji. Przedtem
uważała go za wesołka i niepohamowanego podrywacza, jednak mimo wszystko
traktowała go jak przyjaciela, gdyż był honorowy i wierny mieszkańcom Paryża. A
teraz widziała go jako wrażliwego i uczuciowego chłopaka, który potrzebował w
tamtym czasie kogoś bliskiego. Dzięki rozmowie z nim, ciemnowłosa mogła poczuć,
jak blondyn ostatnio cierpiał, zamartwiając się o Biedronkę. O osobę, która od
niedawna go omijała, odrzucając jego pomocną dłoń. Zarówno wtedy, jak i teraz
nastolatka czuła się z tym źle. Nie chciała go krzywdzić, a przez swój egoizm i
zamknięcie się w sobie niemal zniszczyła więź, jaka ją z nim łączyła. I tutaj
sprawa zaczęła się komplikować, ponieważ od rana Marinette miała wrażenie, że
ta „więź” powoli przestaje być tylko przyjacielska.
Sama nie
mogła w to uwierzyć, ale zaczęła inaczej spoglądać na Czarnego Kota. Nie byłoby
w tym nic złego, gdyby nie fakt, że jak tylko pojawiał się on w jej głowie,
czuła w sobie dziwne ciepło. Bała się tego, ponieważ dotąd czuła się tak tylko
wtedy, kiedy myślała o Adrien’ie. A teraz to uczucie jakby zbladło. Z blondynem
Marinette spędziła tylko raz wspólny czas, kiedy trenowali do turnieju gier, a
oprócz tego nie było nic. Zaś z Czarnym Kotem spędzała czas nie tylko jako
„Biedronka”, ale miejscami też jako „Marinette”. Jednak to wszystko nie
podziałało na nastolatkę tak, jak jej wczorajsze spotkanie i wspólny taniec z
zamaskowanym chłopakiem.
Rozmyślając
nad tym wszystkim, dziewczyna przypomniała sobie coś jeszcze: ten szczególny
moment, kiedy to omal nie pocałowała kogoś pierwszy raz. I to taką osobę,
której się nigdy nie spodziewała. Dziewczyna nie rozumiała, jak to się mogło
stać. Z tego wszystkiego pamiętała tylko, jak drżały jej wtedy nogi. Kiedy to
wręcz zatonęła w zielonych oczach Czarnego Kota. I ciemnowłosa sama nie mogła
uwierzyć, ale czekała na to, co miało się wtedy stać. To właśnie najbardziej
przerażało dziewczynę. Że gdyby nie zawahanie Kota, to zrobiłaby to –
pocałowałaby go!
Ta
świadomość sprawiała, że Marinette zaczęła się gubić w swoim życiu uczuciowym.
Teraz oprócz Adrien’a, w jej głowie pojawił się również Czarny Kot. Ilekroć
myślała o swoim koledze ze szkoły, tuż obok niego, niczym cień zjawiał się jej
partner.
- „Dlaczego tak się dzieje? Przecież ja
spędziłam z nim tylko jeden wieczór! To niemożliwe, żebym zaczęła go
k-ko-kochać. Ja kocham Adrien’a i tylko jego!” – utwierdzała Marinette tą
myśl, nie starając się nawet dopuszczać innej możliwości.
Nagle
przypomniała sobie moment, kiedy to właśnie po raz pierwszy mocniej zabiło jej
serce w stronę Adrien’a. Pamiętała to tak, jakby to było wczoraj. To spojrzenie
pełne dobroci i ciepła, bijące z jego zielonych oczu. I ta chwila, kiedy
dotknęła jego dłoń, a po jej ciele przeszły ciarki. Nastolatka uśmiechnęła się
na to wspomnienie, jednak ta wizja nagle zniknęła, a pojawiło się inne
wspomnienie. Dziewczyna ponownie ujrzała utkwione w niej spojrzenie zielonych
oczu, jednak należały one do innego chłopaka. Mimo wszystko, w nich również
Marinette widziała coś, co sprawiało, że czuła drżenie nóg i dłoni. Zaufanie,
dobro i… coś jeszcze. Nie wiedziała jednak „co”, ale na pewno „coś” było.
Z tego
wszystkiego Marinette miała mieszane uczucia. To powoli zaczęło ją przerastać i
dziewczyna nie czuła się z tym najlepiej. W tej samej chwili nastolatka
usłyszała dźwięk szkolnego dzwonka, tak więc ruszyła w stronę sali, a
przemyślenia pozostawiła na inną okazję.
* * *
Adrien nie
potrafił się kompletnie skupić na zajęciach. Niemal czuł oddech Marinette na
swoich plecach, a sam nie mógł się za często obracać w jej stronę, aby nie
wzbudzić jakiś podejrzeń, oraz żeby nie zostać przyłapanym przez nauczycielkę.
Blondyn zaczął się powoli zastanawiać, czy z nim jest wszystko w porządku. Czy
przypadkiem nie dostał jakiejś obsesji na punkcie ciemnowłosej, bo jego myśli
nie mogły być normalne. Postanowił z tym skończyć i załatwić szybko tą sprawę.
Teraz trwała ich ostatnia lekcja tego dnia, dlatego też Adrien zamierzał porozmawiać
z Marinette tuż po wyjściu z klasy.
Gdy w końcu
chłopak usłyszał upragniony dzwonek, a nauczycielka napisała na tablicy treść
zadania domowego, blondyn ją przepisał i w szybkim tempie opuścił salę. Stanął
niedaleko wyjścia i obserwował wychodzących przyjaciół, czekając na
ciemnowłosą. Wyszła ostatnia, i to w towarzystwie Alya’i. To komplikowało
trochę sprawę, jednak Adrien nie zamierzał się wycofać.
- „Po prostu powiem, że muszę porozmawiać z
Marinette przez minutę na osobności. Alya na pewno to uszanuje, chociaż pewnie
z wahaniem. Jest bardzo ciekawska, ale to zrozumiałe, skoro prowadzi bloga.
Automatycznie szuka informacji.” – rzekł z uśmiechem w myślach chłopak, po
czym ruszył w stronę dziewczyn.
Gdy był już
bardzo blisko, podniósł rękę, po czym krzyknął:
- Cześć,
dziew…!
- Adrien!
Jak miło cię widzieć! Możemy porozmawiać? – spytała radośnie Lila, pojawiając
się nagle znikąd pomiędzy Adrien’em, a Marinette i Alyą. Nastolatek spojrzał na
nią zaskoczony, po czym na chwilę zerknął z wahaniem na ciemnowłosą, która
patrzyła się na nich ze zdziwieniem.
- Ooo!
Cześć, Lila. Słuchaj, a czy możemy kiedy indziej porozmawiać? Teraz akurat
muszę coś ważnego załatwić.
- Ale ja też
chcę porozmawiać z tobą o czymś ważnym. Proszę cię, Adrien! To zajmie chwilę,
obiecuję! – prosiła z błaganiem w oczach brunetka, a na ten widok Adrien czuł
się jak zwykły cham i debil. Przecież nie chciałby nigdy sprawiać komukolwiek
przykrości.
- No dobrze,
Lila. Możemy porozmawiać. Tylko naprawdę chwilę, bo się śpieszę. Zgoda? –
spytał przepraszająco blondyn, a dziewczyna od razu się rozpromieniła.
-
Oczywiście, Adrien! Góra 5 minut, nie więcej. To chodźmy! – krzyknęła radośnie,
łapiąc chłopaka za rękę, ciągnąc go w niewiadomym kierunku. Adrien zdołał tylko
zerknąć Marinette, która patrzyła na nich z dziwną obojętnością. Wiedział jedno
- ten wzrok mu się nie spodobał.
* * *
W końcu
brunetka otworzyła drzwi prowadzące do szatni, popchnęła do środka chłopaka, po
czym weszła za nim, zamykając za sobą wejście. Adrien tylko patrzył zdziwiony,
jak dziewczyna chodzi po pomieszczeniu, patrząc w każdy kąt, szukając jakby
podsłuchu. Dziwne było już to, że nie chciała z nim porozmawiać na dziedzińcu,
tylko w takim ustronnym miejscu. I to wszystko dla jednej rozmowy?
- Eee, Lila?
To o czym chciałaś ze mną porozmawiać? – spytał Adrien, czując się przez to
wszystko trochę nieswojo, a brunetka odwróciła się w jego stronę, posyłając mu
sympatyczny uśmiech.
- O czymś
dla mnie ważnym, dlatego nie chcę, aby ktokolwiek nas podsłuchał. –
odpowiedziała spokojnie, wracając do sprawdzania terenu. Po chwili wróciła na
środek i stanęła naprzeciw Adrien’a.
- Naprawdę?
A czy ja na pewno jestem odpowiednią osobą do tej rozmowy? – zapytał zaskoczony
blondyn, a dziewczyna spojrzała na niego ze zdziwieniem. – Po prostu to
pierwsza taka moja sytuacja i nie wiem, czy dobrze wybrałaś.
- Wybrałam
doskonale, ponieważ to dotyczy też ciebie. – rzekła z uśmiechem, a Adrien’a
zaskoczyły jej słowa.
- „To dotyczy też mnie?” – a na głos już
powiedział: – No dobrze, Lila. To o co chodzi?
- Bo wiesz,
Adrien… - zaczęła wolno dziewczyna, a blondyn ujrzał na jej twarzy nagłe
zawahanie. - …już od dłuższego czasu chciałam z tobą o tym porozmawiać. Ale
przez te wybory, potem przygotowania do imprezy jakoś nie mogłam do ciebie
podejść. Widziałam, jak się angażowałeś w to wszystko i byłam pod wielkim
wrażeniem. Wiedziałam, że masz dobre i miłe serce, ale ostatnie wydarzeniami
pokazały mi, że jesteś jeszcze lepszy. Naprawdę Adrien, ten widok sprawiał, że
szybciej biło mi serce. – mówiła w jego stronę, patrząc prosto w jego oczy, a
chłopak nie mógł wyjść ze zdziwienia. Głos Lily był spokojny, ale blondyn
niemal czuł, jak jej ton drżał, pełny emocji. Zaś ona sama uśmiechała się do
niego ze wzruszeniem i…, jakby z uwielbieniem.
- „Naprawdę aż tak ona to przeżywała?! To… po
prostu… nie wiem, co powiedzieć.”
- I już nie
mogłam dłużej wytrzymać, Adrien. – kontynuowała Lila. – Twoja pewność siebie
była dla mnie znakiem i drogowskazem, abym też tak postąpiła. Dlatego miałam
nadzieję, że porozmawiamy już na imprezie, jednak się na niej nie zjawiłeś. –
na jej twarzy pojawił się smutek, na który widok Adrien poczuł się źle. Już
chciał jej tą sytuację wytłumaczyć, gdy nagle ponownie się uśmiechnęła i
rzekła. – Spokojnie. Słyszałam o twojej chorobie, tak więc nie jestem zła. Nie
mogłabym się na ciebie gniewać.
- Bardzo
mnie to cieszy, Lila. Naprawdę, nie wiem, co powiedzieć. – odpowiedział z
uśmiechem Adrien, ale po chwili zadał nurtującego go pytanie. – Ale chyba nie
dlatego chciałaś ze mną porozmawiać.
- A tak!
Wybacz, zapomniałam o najważniejszym! – krzyknęła wesoło, ale zaraz potem jej
uśmiech przygasł, a pojawiła się niepewność. – To wszystko jest ze sobą
powiązane, Adrien. Ja… po prostu… chciałam ci powiedzieć… - zawahała się, ale momentalnie
się zawzięła i wyznała. - …że cię kocham.
Adrien
zaniemówił. Zwyczajnie…, chłopak był w takim szoku, że przez kilka sekund stał
całkowicie sparaliżowany i tylko patrzył przed siebie błędnym wzrokiem. „Kocham
cię” – tych słów Adrien się całkowicie nie spodziewał usłyszeć. Niby dwa zwykłe
wyrazy, a znaczyły tak wiele. Świadomość, że ktoś mógł go „kochać”, była dla
chłopaka tak niespodziewana, że aż niedorzeczna.
Adrien
mrugnął kilka razy, odzyskując przytomność umysłu, po czym zniżył wzrok i
spojrzał Lily w oczy. Co w nich widział? Oczekiwanie, skupienie, czy też…
nadzieję? Uczucie? Nie mógł jednoznacznie stwierdzić.
- „Ona… mnie… kocha?” – zadał sobie to
pytanie, zastanawiając się nad znaczeniem. Co dla niego znaczyło: „kochać”?
Błyskawicznie w jego głowie pojawiły się wspomnienia, które zawsze wywoływały u
niego zarówno radość, jak i smutek. Ujrzał te niezwykłe w jego życiu chwile,
które dzielił z bardzo ważną dla niego osobą – swoją mamą. Jak razem spędzali
ze sobą czas, grając wspólnie, jedząc rodzinne posiłki, wygłupiając się również
z ojcem. Pamiętał, jak była przy nim, kiedy miał przed sobą pierwszą sesję
zdjęciową. Jak mu pomagała i wspierała, ale przede wszystkim „była”.
Całość
trwała może 2-3 sekundy, jednak dla Adrien’a trwało to znacznie dłużej. Jego
mama była właśnie tą osobą, do której mógł bez wahania powiedzieć: „kocham
cię”. Co on wtedy czuł? Radość na widok tej osoby, szczęście ze wspólnie
spędzonego czasu, pragnienie bycia z tą osobą, chęć pomocy we wszystkim i
udzielenie wsparcia. To wszystko łączyło się w jednym, prostym słowie, bardzo
ważnym dla Adrien’a i tak samo potrzebnym.
„Miłość”.
Czuł miłość do tej osoby. Te wszystkie cechy były dla niego znakiem, że może do
kogoś powiedzieć: „kocham cię”. Jednak kiedy tak patrzył on w oczy Lily, nie
mógł się doszukać w sobie tych cech. Lubił ją, mimo tego, że była kiedyś po
stronie Władcy Ciem, jak nie jeden w tej szkole. Wierzył, że stara się być miła
i dobra dla innych.
- Adrien…? –
jej nagły głos wyrwał chłopaka z tego całego myślenia. Dał się ponieść, przez co za długo milczał. A
ona czekała na odpowiedź. Ponownie skupił na niej swój wzrok, myśląc nad tym
wszystkim. Czy ona była tą osoba, którą on kocha? I niemal w tym samym momencie
Adrien ujrzał w głowie dwie inne dziewczyny, całkowicie nieobojętne dla niego.
Nie potrzebował dużo czasu, aby zdecydować i poznać swoje zdanie. Choć
wiedział, że to może ją zranić, to nie chciał jej oszukiwać.
- Emm,
posłuchaj, Lila. Bardzo mi miło, że aż tak ci na mnie zależy. Jestem z tego
bardzo rad… - na twarzy dziewczyny pojawił się radosny uśmiech. - …, ale
wybacz, nie czuję tego samego. – dokończył smutno, a uśmiech zniknął tak
szybko, jak się pojawił.
- A-ale
j-jak to? Przecież ja… otworzyłam się przed tobą.
- Lila,
zrozum proszę. Jesteś dla mnie jak dobra znajoma. Lubię cię, jednak… - chłopak
nie mógł dokończyć, a z oczu dziewczyny zaczęły powoli lecieć łzy.
- A-ale
dlaczego, Adrien? Przecież świetnie nam się rozmawia. Mamy wiele wspólnych
zainteresowań. Gdybyśmy spróbowali… - mówiła lekko zapłakanym głosem, ale
chłopak jej przerwał.
- To nie
miałoby sensu, Lila. Tylko bym cię tym krzywdził, a tego nie chcę. Na pewno
jest ktoś lepszy ode mnie i…
- Nie ma
lepszego, Adrien! – krzyknęła ze łzami w oczach. – Ja chcę CIEBIE, nie „kogoś
innego”! Proszę…, Adrien, spróbujmy… . Naprawdę wierzę, że może nam się udać.
Nie skreślaj mnie, proszę. – błagała już cicho, niemal szeptem, a Adrien
kompletnie nie wiedział, co ma zrobić. Sam ledwo stał na nogach, poruszony tym
wyznaniem koleżanki. Z wielu sytuacji chłopak wychodził cało i bez szwanku, ale
teraz to jest chyba najtrudniejsze wyzwanie w jego życiu. Adrien domyślał się,
że wystarczy jedno słowo za dużo lub za mało, aby całkowicie złamać serce
brunetki.
- Lila,
posłuchaj. – zaczął cicho, podchodząc powoli do niej z wyciągniętymi dłońmi. –
Naprawdę bardzo mi z tego powodu przykro. Nie mogę sobie wyobrazić, jak musisz
się czuć. Ale zrozum proszę, nie jestem tobie przeznaczony. Inna dziewczyna
skradła moje serce i to jej chcę pozostać wierny. Chociaż jeszcze o tym nie
wie. – rzekł lekko rozbawiony, mając nadzieję, że takim żarcikiem polepszy jej
humor. Nie pomogło, więc ponownie spoważniał i przytulił do siebie dziewczynę.
Lila po chwili oddała uścisk, a chłopak słyszał jej lekkie pociągnięcia nosem.
– Lila, w żadnym razie nie zamierzam zmieniać relacji, jakie nas łączą. Chcę
nadal z tobą rozmawiać, śmiać się i bawić. Jesteś moją dobrą znajomą i nie chcę
tego stracić. – skończył mówić, głaszcząc dziewczynę delikatnie po głowie.
Stali tak przez minutę, aż Lila nagle się odsunęła, wytarła rękawem łzy i
spojrzała na Adrien’a z lekkim uśmiechem.
- Już
dobrze, Adrien. Rozumiem, że nie mogę cię do czegoś takiego zmusić. To nie
miałoby sensu. Nadal możemy się przyjaźnić. – na usłyszane zdanie chłopak
uśmiechnął się pogodnie.
- Dziękuję,
Lila. Bardzo mnie to cieszy. Wybacz mi teraz, ale muszę szybko iść i załatwić
pewną sprawę, a nie chcę się na to spóźnić.
- Spokojnie,
rozumiem. I tak już zbyt długo cię tu trzymałam. – odpowiedziała z uśmiechem, a
chłopak odwrócił się i otworzył drzwi. – Aaa, Adrien! – zawołała jeszcze
brunetka, a blondyn spojrzał na nią ponownie. – A która to szczęściara skradła
twoje serce? – zadała szybko pytanie, dziwiąc tym Adrien’a. Milczał przez chwilę, analizując jej słowa.
- „Dlaczego ona chce to wiedzieć?” –
spytał sam siebie, skupiając wzrok na koleżance. Coś mu nie pasowało w tym, że
dziewczyna zainteresowała się tą, która mu się spodobała. Ostatecznie po jej
niedawnym wyznaniu chłopak mógł zrozumieć jej pytanie, jednak to, co widział na
twarzy Lily, wzbudzało w nim pewne podejrzenie.
Dziewczyna
uśmiechała się ciepło, jednak patrząc teraz na nią Adrien widział pewne
upozorowanie, czy też… sztuczność. Ten uśmiech nie był u Lily normalny, a to
już przekonywało chłopaka do nie mówienia jej prawdy.
- Aaa,
wybacz, ale wolę, żeby pozostało to tajemnicą. Wiesz,… tak będzie lepiej.
Jeszcze nic nie jest pewne. – odpowiedział Adrien, uśmiechając się niepewnie,
po czym wyszedł szybko z pokoju z obawy na kolejne pytanie ze strony brunetki.
Lila zaś patrzyła zaskoczona na znikającego chłopaka, jednak po chwili
spoważniała, mając w głowie pewien plan.
* * *
Przy
schodach, prowadzących do szkoły, stały razem Marinette i Alya. Dziewczyny
postanowiły jeszcze ze sobą porozmawiać przed rozejściem się do swoich domów.
Rudowłosa wypytywała nieustannie przyjaciółkę, jak spędziła czas podczas
imprezy. Obie nie widziały się przez większość tamtego czasu, ale też Alya nie
miała wtedy pojęcia, o której Marinette wyszła ze szkoły. Ciemnowłosa jednak
odpowiadała z uśmiechem, że dobrze się tam bawiła, rozmawiając i bawiąc się z
innymi przyjaciółmi. Zataiła jednak fakt, że pewien czas spędziła wspólnie z
samym Czarnym Kotem. Ciemnowłosa nie wiedziała, jak mogłaby zareagować na tą
informację Alya. Byłaby to niezła podstawa do tworzenia przez rudowłosą teorii
na ich temat, czego ciemnowłosa chciała uniknąć. Jednak głównym powodem jej
milczenia było zagubienie się dziewczyny w życiu uczuciowym. Marinette wciąż
nie wiedziała, co ma o „tamtej” sytuacji myśleć, dlatego też nie zamierzała
nikomu nic mówić, dopóki sama się z tym nie upora.
Gdy
dziewczyny zaczęły się już żegnać, nagle ze szkoły wybiegł lekko zdyszany
Adrien. Chłopak przystanął na progu wejścia, po czym rozejrzał się szybko
dookoła. Na widok swoich przyjaciółek blondyn uśmiechnął się lekko, po czym
westchnął z ulgą.
- „Uff, zdążyłem je złapać.” – rzekł w
myślach, łapiąc oddech. – „Chyba
zaniedbałem trochę trening.” – skwitował swój stan, już planując jakieś
biegi treningowe.
Adrien
podszedł do szczytu schodów, obserwując poczynania dziewczyn. Zauważył, że
dziewczyny powoli się rozchodzą, a to było mu bardzo na rękę. Jakoś nie miał
ochoty rozmawiać z Marinette przy świadkach. Wciąż nie wiedział, na czym on
stoi i czy przypadkiem coś się nie zmieniło w jego relacjach z ciemnowłosą.
Blondyn również spostrzegł swojego ochroniarza, czekającego przy limuzynie jego
ojca. To już trochę krzyżowało plany chłopaka, gdyż będzie miał bardzo mało
czasu.
W końcu
Marinette pożegnała się z Alyą i ruszyła w stronę swojego domu. Adrien zszedł
szybko ze schodów i ruszył za nią, machając jeszcze w stronę ochroniarza, aby
poczekał jeszcze 5 minut. Ten tylko zmrużył groźnie oczy, ale wciąż stał na
swoim miejscu. Adrien podziękował mu z uśmiechem, po czym skupił się na swoim
zadaniu.
- Cześć,
Marinette. – przywitał się wesoło blondyn, a Marinette podskoczyła w górę,
lekko przestraszona. Nie spodziewała się mieć kogoś tuż za plecami.
- Och!
W-witaj, Adrien. – odpowiedziała cicho, ponownie lekko zarumieniona. Nie uszło
to przed czujnym wzrokiem blondyna.
- Co tam u
ciebie? Wszystko jest w porządku? – pytał z uśmiechem chłopak, próbując jakoś
zachować kontakt z dziewczyną.
- N-nic
nowego. Wszystko się jakoś układa. – odrzekła spokojnie, lecz wciąż lekko
zawstydzona Marinette.
I na tym
właśnie zakończyła się ich rozmowa. Oboje stali tylko naprzeciw siebie, nie
wiedząc, co mają zrobić lub czy mogą zabrać głos. Jednak tematy rozmów z
niewiadomych przyczyn zniknęły w magiczny sposób. Adrien pluł sobie w brodę za
to, co właśnie się działo. Chciał normalnie i przyjaźnie porozmawiać sobie z
Marinette, ale sam nie upilnował przebiegu rozmowy. A patrząc na wyraz twarzy
dziewczyny nie trzeba było być jasnowidzem, aby zauważyć, że jest ona zagubiona
i nie wie, co się dzieje. Chłopak musiał coś z tym zrobić.
- Wiesz,
Marinette… - zaczął powoli, przykuwając tym uwagę dziewczyny. – …chciałbym
poznać twoje zdanie na temat wczorajszej imprezy. – dokończył szybko Adrien,
dziwiąc tym zdaniem ciemnowłosą.
- Ale nie
rozumiem…
- Po prostu
proszę o szczerą opinię. Wszyscy mówią, że było ekstra i że dobrze się bawili,
ale mnie to nie przekonuje. A wiem, że ty jesteś szczera, więc możesz mi
powiedzieć prawdę. Czy, na przykład ty, dobrze się bawiłaś? – wyjaśnił i
zapytał, a ciemnowłosa zamyśliła się na chwilę. Co miała mu powiedzieć? Że było
świetnie, że miło spędziła tam czas? Czy że gdyby nie Czarny Kot to wcale by
się dobrze nie bawiła? Oczywiście Marinette w życiu by czegoś takiego nie
powiedziała. Nie mogła oceniać imprezy tylko na podstawie swoich własnych
odczuć. Ciemnowłosa była świadoma tego, że takie spotkania są dla niej nowością
i zawsze początki nie są udane. Ale to nie oznacza, że nic nie widziała, co
działo się wczorajszej nocy. Poza tym zaproszenie Czarnego Kota było
zaplanowane, więc jego udział w odczuciu Marinette, co do imprezy jest jak
najbardziej odpowiedni.
-
Adrien, jeśli miałabym ci powiedzieć
prawdę, musiałabym powtórzyć te wszystkie słowa, jakie zapewne powiedzieli ci
inni. Ta impreza wyszła bardzo dobrze i wszyscy znakomicie się na niej bawili.
Naprawdę, Adrien! I dlatego każdy chciał ci za to pogratulować. Za wykonanie i
pracę, jaką włożyłeś w to całe przygotowanie. Widać było, że ci bardzo na tym
zależało i starałeś się zrobić to jak najlepiej. Co mogę więcej powiedzieć?
Bardzo dobra robota, Adrien. – skończyła mówić, a blondyn zamarł zaskoczony jej
przemową. Raz – to zdziwił go fakt, że ciemnowłosa nie jąkała się ani razu
podczas rozmawiania z nim. A to już była nowość! Dwa – Adrien pierwszy raz
słyszał, żeby ktokolwiek go tak chwalił i gratulował. Jego znajomi mówili tylko
do niego, że: „świetna impreza”, „genialna muza”, itd. A nie chodziło mu tylko
o tej potańcówce, ale też o inne sytuacje. O jego ojcu nie trzeba było nawet
wspominać. Jednak to na jej słowa Adrien poczuł w sobie miłe ciepło, dzięki
któremu czuł się szczęśliwszy. Na żadne inne słowa tak nie reagował. Już po raz
drugi chłopak czuł się tak przez obecność Marinette. To go zmuszało do jeszcze
głębszych przemyśleń.
- A co z
tobą? Dobrze się bawiłaś? Może…, nie wiem,… stało się wczoraj coś niezwykłego?
– zadał kolejne pytania, zaprzestając teraz swoich przemyśleń. Teraz jednak
Marinette była całkowicie zaskoczona tą dociekliwością Adrien’a. Bo dlaczego
akurat teraz zaczął się tym tak interesować? Przecież wcześniej chłopak jakoś
nie dociekał tak niczego, więc czemu teraz to się zmieniło? Poza tym skąd to
pytanie o „coś niezwykłego”? Zupełnie jakby coś o tym… wiedział.
Jednak,
kiedy Marinette zastanawiała się nad tym pytaniem, ponownie nawiedziły ją
wcześniejsze wątpliwości. Tuż przed nią stał ten, któremu już dawno temu oddała
swoje serce, ale właśnie to on teraz spytał się o sytuację, kiedy to w jej
życiu ktoś inny zaczął się pojawiać. Kolejny chłopak, wcześniej brany tylko za
dobrego przyjaciela. Było ich dwóch: Adrien i Czarny Kot.
Patrząc
jednak teraz na blondyna przed nią, Marinette dziwnie się czuła. Patrzyła w
jego oczy, a nawet z nim rozmawiała. Od tak dawna tego chciała, ale dlaczego
akurat teraz jej się to udało? Przecież jeszcze kilka dni temu trudno jej było
spleść dwa zdania w jego obecności, więc czemu? Marinette jednak zdawała sobie
sprawę, dlaczego.
Ta
świadomość sprawiała, że dziewczynę ogarniała rozpacz. Przecież wierzyła, i
wciąż wierzy, że Adrien jest tym jedynym, jednak jej serce jakby zwróciło się w
stronę kogoś innego. Do tego, z którym to jeden wspólnie spędzony wieczór mógł
wszystko zmienić. Czy dziewczyna mogła aż tak się pomylić w swoim życiu?
- Adrien…,
wybacz, ale… n-nie mogę odpowiedzieć n-na t-to pytanie. – zwróciła się w jego
stronę, a Adrien z przerażeniem ujrzał, jak z oczu dziewczyny zaczęły lecieć
łzy, a jej głos się łamał. – P-przepraszam, a-ale… muszę już iść! Śpieszę się!
– oświadczyła nagle, po czym odwróciła się napięcie.
- Marinette,
co się…?
- Nic,
Adrien! Po prostu się śpieszę! – krzyknęła coraz bardziej załamana dziewczyna,
nawet się nie odwracając. Chłopak mógł tylko stać i patrzeć, jak ciemnowłosa
się oddala i nawet stąd widział, jak drży. Szok całkowicie Adrien’a
unieruchomił.
- „M-marinette? D-dlaczego? C-czy to… p-przeze
mnie?” – blondyn nie wiedział, co o tym myśleć. Jego cały plan legł w
gruzach. Chciał tylko się dowiedzieć od dziewczyny, co myśli o wczorajszej
nocy, ale chyba tylko pogorszył sprawę. Nie spodziewał się, że ta jedna
sytuacja może tak zadziałać na Marinette, a był pewny, że o to właśnie chodzi.
A nawet jeśli nie, to i tak musiał to naprawić ze swojej strony. – „Nie mogę pozwolić, aby przeze mnie tak się
czuła. Nie zniosę tego!” – postanowił twardo, ruszają w ślad za dziewczyną.
Poczeka, aż zniknie w swoim domu, po czym złoży jej wizytę jako osoba, przez
którą to wszystko się zaczęło.
* * *
- A więc… to ona mi cię odebrała. –
stwierdziła cicho Lila, obserwując tą całą scenę zza wejścia do szkoły. Nie
słyszała, o czym mówili, ale doskonale widziała ich twarze, dzięki czemu mogła stwierdzić,
z jakim nastawieniem ze sobą rozmawiali. U Adrien’a widać było powagę i
skupienie, więc rozmawiał z nią o czymś ważnym. Marinette raz wyglądała na
zaskoczona, raz na zamyśloną, ale ostatecznie brunetka ujrzała niedowierzanie,
smutek i rozpacz. To dawało jej pewną ulgę, ale zachowanie jej ukochanego
wszystko psuło. Chłopak pobiegł za ciemnowłosą, mimo tego, że odeszła ze łzami
w oczach.
Gdy Adrien
zniknął za rogiem, Lila wyszła ze szkoły i udała się w niewiadomym kierunku. Na
podstawie tego, co ujrzała, dziewczyna była niemal pewna, że to Marinette jest
tą, którą blondyn kocha. I chociaż z jakiegoś powodu ciemnowłosa uciekła
stamtąd zapłakana, to Adrien zapewne nie chciał się poddać, więc za nią
pobiegł. To już całkowicie dziewczynie wystarczyło. Coraz bardziej tym
załamana, brunetka ruszyła w głąb Paryża.
Gdy jednak
się oddaliła, zza jednej z kolumn na balkonie szkoły wyszedł pewien chłopak.
Już od pewnego czasu tam stał i widział wszystko, co się działo przed szkołą,
jak i w środku, dodatkowo słysząc słowa wypowiedziane przez Lilę. Obserwował
przez chwilę jeszcze widoczną brunetkę, a gdy zniknęła mu z oczu, na jego
twarzy pojawił się chytry uśmiech.
- „No no, zapowiada się ciekawie.” –
skomentował w myślach, po czym zeskoczył z balkonu i wylądował gładko na
dziedzińcu. Takie wysokości to był dla niego pryszcz, a że szkoła była o tej
porze już pusta, to mógł sobie na to pozwolić. Ale jak to mówią, nie zawsze ma
się rację.
Gdy chłopak
się wyprostował, ze zdziwieniem zauważył Rose, która właśnie wyszła z toalety
dla dziewczyn i patrzyła się na niego z przerażeniem.
- „Szlag.” – skomentował swoje położenie z
zażenowaną miną.
- J-ja-jak
t- ty…?
- Cicho! –
rzekł twardo, wykonując szybkie machnięcie dłoni. Blondynka momentalnie
umilkła, prostując się, a jej wzrok jakby zmętniał. – Jesteś tu sama? – spytał
poważnie, nie spuszczając z niej wzroku.
- Tak,
panie. – odpowiedziała mętnie, po czym spojrzała uważniej na chłopaka. –
W-widzę, że pana rozgniewałam. Proszę mi wybaczyć.
- Nic się
nie stało, Rose. To się zdarza. – odrzekł już z uśmiechem, po czym zadał
kolejne pytanie. – Skoro jesteś tu sama, to nikt na ciebie też nie czeka?
- Juleka
wyszła niedawno i umówiłyśmy się na wspólne kino.
- Bardzo
dobrze to słyszeć. Skoro tak, to mam dla ciebie zadanie.
- Zrobię
wszystko, panie! – wyznała z entuzjazmem Rose, składając ręce w błagalnym
geście.
- Przestań,
to nie jest potrzebne. – zaczął chłopak, rozbawiony jej zachowaniem. –
Wyjdziesz teraz ze szkoły i udasz się na spotkanie z Juleką. Pamiętasz, w
którym kinie się umówiłyście? – spytał, a Rose pokiwała twierdząco głową. –
Dobrze. Gdy się spotkacie, zapomnisz o tym, co się tu stało. Zapamiętasz tylko
to, że wyszłaś z toalety i ruszyłaś bez przeszkód do swojej drogiej
przyjaciółki. Zrozumiałaś wszystko?
- Tak, panie!
Nie zawiedziesz się! – odpowiedziała z podskokiem, po czym wzięła swoją torebkę
z łazienki i pobiegła w stronę wyjścia ze szkoły. Chłopak obserwował ją
spokojnie, uśmiechając się przy tym pogodnie.
- Jestem
tego pewny, Rose. – rzekł cicho, po czym on sam wyszedł z budynku i ruszył w
tylko sobie znanym kierunku. – Ta
umiejętność jest bardzo przydatna na takie sytuacje. – dodał jeszcze cicho
ze śmiechem.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, boję się tego co chce zrobić Layla, ciekawe jak długo będą krążyć wokół siebie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza