Rozdział 17
Na zewnątrz zapadał już
zmrok, jednak na dachu koło domu Marinette od kilku godzin siedział Czarny Kot,
który nieustannie obserwował mieszkanie przyjaciółki. Chłopak chciał
porozmawiać z nią na osobności, jednak dziewczyna cały ten czas spędzała ze
swoimi rodzicami. Adrien więc odwołał ochroniarza, co nie było takie proste,
jednak po dłuższym czasie udało mu się to, dzięki czemu nie musiał się bać, że
ktoś mu nie będzie przeszkadzał.
Tak więc chłopak
cierpliwie czekał na okazję, aby złożyć ciemnowłosej wizytę. A czas na tym
spędzony nie grał dla niego roli. Mimo wszystko Adrien nie nudził się, lecz
przygotowywał się do rozmowy, która go czekała. Nie chciał w żaden sposób
pogorszyć ani sytuacji, ani tym bardziej relacji, jaka łączyła Czarnego Kota i
Marinette. Nie miał on jednak żadnego pomysłu, jak takową rozmowę poprowadzić,
więc pozostało mu jedynie liczyć na łut szczęścia podczas spotkania i własną
improwizację.
Siedząc tak samotnie na
dachu, jedynym zajęciem Adrien’a było obserwowanie rodziny Dupein-Cheng.
Patrząc jednak na nich, chłopak widział coś, co już wcześniej znał, ale teraz
bardzo mu tego brakowało. Radość, szczęście, miłość. Te trzy emocje wręcz
promieniowały z rodziny Marinette. Te uśmiechy i śmiechy, żywe rozmowy i
wspólne zabawy. Obraz wręcz idealnej rodziny. Widział, jak wspólnie oglądają
film, przygotowują i spożywają razem obiad, jak ze śmiechem ganiają się po
domu. Na ten widok na twarzy Adrien’a nieustannie gościł uśmiech. Mógł szczerze
przed sobą powiedzieć, że jej zazdrościł. Nie kierował się jednak nienawiścią,
ale radością. Wiedział, że Marinette jest właśnie taka dobra dzięki swoim
rodzicom, i chociaż jemu tego brakowało, to uważał, że dziewczyna w pełni
zasługuje na taką rodzinę.
Jednak w tym czasie to
wszystko byłoby zbyt piękne, gdyby było prawdziwe. Adrien wyłapał kilka chwil,
kiedy to uśmiech niemal znikał z twarzy ciemnowłosej. Dziewczyna to maskowała,
jednak dla chłopaka było to dość jasne, że ciemnowłosą nieustannie coś gryzie.
Chłopak zdawał sobie sprawę, że to on namieszał w życiu przyjaciółki. Że nawet
czas z rodzicami nie pozwala jej się całkowicie odprężyć. Adrien musiał to
naprawić. Za wszelką cenę!
Kot siedział tam do
wieczora, i właśnie wtedy nadarzyła się dla niego odpowiednia okazja. Marinette
zamknęła się w pokoju, zaś jej rodzice położyli się na kanapie, oglądając we
dwójkę film. Chłopak już nie mógł dalej czekać.
- „Muszę to naprawić.” – ta myśl nieustannie się odbijała po jego
głowie. Adrien wziął rozbieg i skoczył na odpowiedni budynek. Cicho, nie
wydając żadnego dźwięku, blondyn przesunął się po ścianie w stronę okna salonu.
Zaglądnął na chwilę, upewniając się tylko, czy państwo Dupein-Cheng nadal
przebywają w salonie. Na ich widok Adrien poczuł, że szczęście lub los mu
sprzyja. Na kanapie spali sobie smacznie rodzice Marinette, widocznie po
ciężkim dniu, a telewizor wciąż był zapalony. Teraz chłopak mógł być pewny, że
nic mu nie przeszkodzi w rozmowie z nastolatką.
Po wdrapaniu się na dach,
Adrien skierował się w stronę najbliższego okna. Był już raz w tym domu i
doskonale pamiętał, w którą stronę jest skierowane to okno. Ostrożnie i powoli,
Adrien zajrzał do pokoju przyjaciółki, pamiętając o tzw. „przestrzeni
osobistej”. Nie zamierzał jeszcze bardziej się pogrążać, widząc dziewczynę w
dyskretnej sytuacji.
Adrien rzucił szybko okiem
na pokój Marinette. Wszędzie panował półmrok, i tylko lampka na biurku świeciła
słabym światłem. Na krześle siedziała ciemnowłosa, pochylona nad jakimiś
książkami. Kot był gotowy uznać, że dziewczyna śpi, jednak zauważył lekki ruch.
Nastolatka drżała co parę chwil, a ramionami otulała swoje ciało, jakby z
zimna. Nie wyglądało to dobrze, a Adrien nie mógł już zwlekać. Każda chwila
zawahania, to dodatkowy ból w ciele jego przyjaciółki. Zacisnął zęby i stuknął
cicho w szybę.
* * *
Marinette wzdrygnęła się,
usłyszawszy nagle cichy stukot. Przestraszona spojrzała w okno, jednak nic tam
nie mogła dojrzeć.
- „C-co się dzieje? Mam jakieś urojenia?” – zadała sobie pytanie,
wytarła szybko nos, po czym podeszła do okna. Jeszcze raz się rozejrzała,
jednak gdy ponownie nic nie zobaczyła, uchyliła szybę, chcąc się upewnić. – „Zaczynam wariować?”
- Dobry wieczór,
Marinette. – usłyszała znikąd głos, na który dziewczyna podskoczyła w miejscu,
przerażona. Mimo szoku poznała jednak jego właściciela, dlatego też otworzyła
okno i spojrzała na lewo, w stronę źródła.
- Czarny Kot?
- To ja. Mogę wejść na chwilę
i porozmawiać? – spytał chłopak, dziwiąc dziewczynę tym pytaniem.
- Kocie, to nie jest
odpowiednia… - chciała w jakiś sposób odgonić chłopaka, jednak gdy na niego
spojrzała, zawahała się. Chłopak się nie uśmiechał jak to miał w zwyczaju,
zwisał spokojnie, a na jego twarzy widać było powagę i skupienie. Taką postawę
przyjmował blondyn, kiedy sprawa, jaka go drażniła, była naprawdę ważna. –
Dobrze. Wejdź proszę.
- Dziękuję, Marinette. –
posłał jej miły uśmiech, po czym wskoczył do pokoju, a dziewczyna zamknęła za
nim okno. Po tej czynności ruszyła na swoje krzesło, jednak Kot stał w miejscu,
nie wiedząc, co ma zrobić. Gdy dziewczyna to zauważyła, odezwała się tylko:
- Możesz usiąść na moim
łóżku. Nie krępuj się.
- D-dziękuję. –
odpowiedział z wahaniem, po czym usadowił się wygodnie na pościeli. – „Jej głos… tak obojętny.” – zauważył
chłopak, coraz bardziej się stresując. To nie wróżyło dobrze ich rozmowie.
Na kilka minut między nimi
zapanowała cisza. Każde patrzyło w inny kąt pokoju, nie wiedząc jak zacząć. To
dotyczyło przede wszystkim Kota, ale też i Marinette. Dziewczyna tylko z
zewnątrz była chłodna, jednak wewnątrz bała się strasznie. Czarny Kot przyszedł
tak niezapowiedzianie, że aż ją to przeraziło. Tak samo jak ich pierwszy taniec
na szkolnym balu.
- „To s-się nie dzieje. Dlaczego przyszedł? Dlaczego TERAZ?! To tylko
wszystko komplikuje! Jak mogę myśleć o Adrien’ie, kiedy ON jest w pobliżu?
Dlaczego? Dlaczego tak na mnie działasz?!” – niemal krzyczała w swojej
głowie, jednak na zewnątrz starała się utrzymać poważny, czy obojętny wyraz
twarzy. Nie chciała zdradzić, co się w środku niej dzieje. Za to Adrien tylko
urywkami patrzył na przyjaciółkę. Widział w niej powagę, niemal surowość, ale
mim tego nie zamierzał stąd wychodzić. Nie po tym, że jednak go zaprosiła.
Tylko by się tym zbłaźnił.
- „Koniec z tym! Jestem mężczyzną, czy nie? Ja to zacząłem, więc ja to
naprawię!”
- Marinette… - zaczął
powoli chłopak.
- Słucham.
- Widzisz, przyszedłem
tutaj, ponieważ chciałem z tobą porozmawiać…
- To już wiem. – odpowiedziała
obojętnie dziewczyna, zachowując powagę.
- …na temat tego, co się
stało na imprezie,… parę dni temu. – i cała powaga odeszła jak za dotknięciem
magicznej różdżki. Twarz natychmiast przybrała przerażony wyraz, dlatego też
dziewczyna szybko odwróciła głowę, starając się to ukryć przed chłopakiem.
Jednak to wszystko nie umknęło czujnemu wzroku Czarnego Kota.
- „Czy ona… była przerażona? Jestem niemal pewny, że to widziałem. A
jednak! Ten temat ją przeraża. A to wszystko moja wina.”
- Posłuchaj…, Czarny
Kocie… - odezwała się nagle Marinette, otrzeźwiając natychmiast Adrien’a. -
…to, co się stało… na imprezie,… było… niespodziewane. Nie wiem,… co o tym
myśleć. – mówiła powoli, z przerwami, starając się dobrze dobierać słowa.
Próbowała przy tym zachować powagę, jednak czuła ona, jak z każdym kolejnym
zdaniem jej głos zaczynał się łamać. Nie była przygotowana na TAKĄ rozmowę. – „Co mam mu powiedzieć? Co mam mu
powiedzieć?! A co, jeśli przyszedł tu z nadzieją? Może na coś liczy? Że mnie
oczarował?! Przecież nie będzie chciał tego tak zostawić! Nie chcę go urazić,
ale też nie mogę z nim… . Ohhhh! Co ja mam zrobić?!!!” – krzyczała w głowie
ciemnowłosa, powoli się załamując.
- Marinette, słuchaj…
- Nie możemy być razem. –
dziewczyna ponownie się odezwała, tym razem nie zaskakując, ale wręcz szokując
blondyna. Postanowiła grać jednak w otwarte karty.
- C-c-co… - zająknął się
Adrien, nie rozumiejąc kompletnie jej słów.
- To, co słyszałeś. Nie
możemy być razem.
- Marinette, ale ja nie…
- Twoje słowa niczego nie zmienią!
– podniosła drżący głos, tracąc powoli opanowanie.
- Nie, Marinette,
posłuchaj…
- NIE, to ty posłuchaj,
Czarny Kocie! – krzyknęła rozpaczliwie ciemnowłosa, już nie wytrzymując
napięcia, a w jej oczach pojawiły się łzy. – Nie możemy być razem! Jesteś
bohaterem i nie możesz z nikim chodzić! Bo jak mogłoby to przetrwać?! Nie wiem,
kim jesteś, gdzie mieszkasz i jaki jesteś! Przecież nie możemy od tak sobie
spacerować, jeść gdzieś publicznie, czy oglądać wspólnie kino! To nie miałoby
żadnego sensu! Więc… proszę,… nie komplikuj nic więcej. Nie… utrudniaj… tego…
wszystkiego. – Marinette już się nie powstrzymywała i szlochała cicho,
zakrywając twarz dłońmi. Po chwili dotarło do niej, jak mocno podniosła głos i
zaczęła nasłuchiwać dźwięków z salonu. Nie usłyszała jednak niczego, więc mogła
trochę spokojniej stwierdzić, że jej rodzice śpią. Mimo tego dziewczyna bała
się podnieść głowę i spojrzeć chłopakowi prosto w oczy.
Adrien siedział wciąż na
łóżku, całkowicie sparaliżowany tą wypowiedzią. Nie miał pojęcia, że aż tak
namieszał w życiu uczuciowym dziewczyny, doprowadzając ją niemal do załamania
nerwowego. Nie czekał więc na ruch dziewczyny, tylko sam wstał i podszedł do
niej szybko, klękając przed nią.
- Marinette… - odezwał się
cicho, spokojnie, jednak ciemnowłosa nie ruszyła się w żaden sposób. Chłopak
chwycił delikatnie jej dłonie i zaczął je powoli opuszczać, odsłaniając twarz
przyjaciółki. – Marinette, posłuchaj… przepraszam. – rzekł w jej stronę, a
dziewczyna spojrzała na niego zapłakanymi oczami. – Przepraszam! Tylko tyle
mogę dla ciebie zrobić: przeprosić. Wybacz mi, że przeze mnie tak się czułaś.
Wiem, że to wszystko moja wina. Nie chciałem tego. Nigdy bym nie pozwolił,
żebyś przeze mnie płakała. Proszę, nie płacz, bo to rani moje serce. Proszę,…
Marinette. – mówił cicho, delikatnie, nie przestając patrzeć jej prosto w oczy.
Dziewczyna zaś opuściła wzrok i spojrzała na jego dłonie, masujące lekko jej
skórę. Dzięki temu czuła rosnącą ulgę, dodatkowo powoli się uspokajając.
Pociągnęła kilka razy nosem, zabrała jedną dłoń z rąk Kota i zaczęła grzebać
kieszeniach spodni.
- Tego szukasz? – usłyszała
pytanie, a gdy spojrzała na chłopaka, ujrzała w jego dłoni białą chusteczkę.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko na ten widok.
- Nawet chusteczki masz
przy sobie?
- Przygotowany bohater to
dobry bohater. – odpowiedział wesoło, wywołując śmiech u Marinette. Ta przyjęła
chusteczkę, wytarła oczy i przeczyściła trochę nos.
- Bardzo ci dziękuję,
Kocie.
- Zawsze do usług,
Marinette.
Między nastolatkami
ponownie zapanował cisza, jednak tym razem znacznie różniła się z tą na
początku. Teraz czuć było wokół ulgę i uspokojenie, a zawdzięczali to szczerej
rozmowie. Marinette czuła się o wiele lepiej, a na jej twarzy panował lekki
uśmiech.
- Czarny Kocie?
- Tak?
- Chciałabym cię
przeprosić za moje ostatnie słowa. Że na ciebie krzyczałam i nie dopuszczałam
do słowa. Byłam głupia. Gdybym tylko…
- Nic nie szkodzi,
Marinette. Nie masz za co przepraszać. Wszystko jest dla mnie zrozumiałe. Tak
samo, jak ty, też nie wiedziałem, co mam począć. Dlatego chciałem z tobą
porozmawiać.
- Bardzo ci za tą rozmowę
dziękuję. – odrzekła z wdzięcznością Marinette, a chłopak posłał jej radosny
uśmiech.
- Przyjaciele? – spytał
Kot, podnosząc w jej stronę swoją dłoń, a dziewczyna ją uścisnęła, odpowiadając
z lekkim śmiechem.
- Przyjaciele!
Po zabraniu swojej ręki,
Adrien popatrzył się na zegarek, znajdujący się na biurku Marinette. Dochodziła
już powoli godzina 21.00, a to znaczy, że mocno się zasiedział w jej
mieszkaniu. Ale nawet groźba surowej nagany i wykładu jego ojca nie mogła
równać się z radością i ulgą, którą odzyskał dzięki tej szczerej rozmowie.
Domyślał się jednak, że Marinette musi być wycieńczona dzisiejszymi
przeżyciami, dlatego też wstał i rzekł w jej stronę.
- Zrobiło się już późno,
więc będę się zbierał. Nie chcę ci niepotrzebnie zawracać głowy.
- Nic takiego nie
pomyślałam, Czarny Kocie. Naprawdę bardzo ci dziękuję za rozmowę.
- Ja powinienem tobie
podziękować. Nie jestem w tych sprawach dobry. Ogólnie takie sprawy załatwiam
sam.
- Jeśli cię to pocieszy,
to ze mną możesz zawsze porozmawiać. Moje drzwi są otwarte, czy raczej okno. –
odpowiedziała ze śmiechem Marinette, a Kot również się zaśmiał.
- Tak więc,… dobranoc,
Marinette.
- Miłej nocy, Kocie.
Po tych słowach blondyn
otworzył okno i wyskoczył z pokoju przyjaciółki. Ta, gdy zamykała za nim,
widziała, jak chłopak wdrapał się na niedaleki dach. Gdy stanął na szczycie,
chłopak odwrócił się i pomachał dziewczynie z uśmiechem, po czym oddalił się w
swoją stronę. Marinette uśmiechnęła się na ten gest i zasłoniła żaluzjami okno.
Niemal natychmiast dziewczyna poczuła się senna, tak więc przebrała się w
piżamę i położyła się do łóżka. W tej samej chwili spod kołdry wyłoniła się
uśmiechnięta Tikki i nic się nie odzywając, przytuliła się do ciemnowłosej.
Obie wiedziały, że tu już nie potrzeba słów, ale snu. Wtulone więc do siebie
przyjaciółki wspólnie oddały się w ręce Morfeusza.
* * *
W tym samym czasie:
- „J-jak?! J-jak t-to się m-mogło s-stać? Dlaczego jakaś tam „Marinette”
zdołała odebrać mi Adrien’a? Kim ona jest? Jest zwykłą, nic nie znaczącą
dziewczyną! Gdyby nie ona, Adrien już dawno by mnie zapragnął! To JA jestem
niezwykła! To ja jestem kimś! I jeszcze ta Biedronka! To ona również
pokrzyżowała moje plany! W końcu obie mnie popamiętają! To mi najbardziej
zależy na Adrien’ie! Żadna Chloe, czy Marinette się nie liczą, bo tylko Ja
prawdziwie go kocham!... Więc d-dlaczego? D-dlaczego to mnie spotyka?!
D-dlaczego…, dlaczego… o-on… mnie… nie… k-k-kocha!” – dziewczyna już nie
wytrzymała, po czym zaczęła głośno szlochać. Błąkała się tak po Paryżu już
kilka godzin, nie mogąc się uspokoić. Była wcześniej w domu, potem wybrała się
do restauracji i kina. Nic jednak nie mogło jej pomóc i dziewczyna wciąż
widziała ten obraz, kiedy to Adrien pobiegł za załamaną Marinette. To nie było
normalne u blondyna, dlatego też nastolatka sama wysunęła wniosek. Jej rude
włosy zwisały już w lekkim nieładzie, ale ona nawet na to nie patrzyła. Teraz
nic ją nie obchodziło, oprócz jednego chłopaka: zielonookiego Adrien’a.
- „Dlaczego…, dlaczego…? – szeptała zduszonym głosem, niemal że upadając
na najbliższą ławkę i zasłaniając twarz rękami. Z tego wszystkiego nie
zauważyła, jak coś przeleciało blisko jej ciała.
- „O moja droga, ja ci powiem, „dlaczego”. A nawet więcej, powiem ci…,
JAK to zmienić.” – odezwał się znikąd głos, którego właściciel uśmiechał
się chytrze, szykując w głowie plan, który w niedalekim czasie wstrząśnie całym
Paryżem.
* * *
W ciemnym salonie stał
wyprostowany Shadow, wpatrując się w krajobraz Paryża, oświetlanego
niezliczonymi światłami na tle czarnej nocy. Również w tym samym pokoju leżał
na kanapie niski staruszek, pogrążony w głębokim śnie. Po chwili jednak
wzdrygnął się, otworzył oczy i podniósł z aktualnego miejsca spania.
- Już nie śpisz? –
usłyszał pytanie od strony okna, na które odpowiedział.
- A ty jeszcze nie? Młodzi
powinni dużo spać.
- Tak samo starsi ludzie.
Pamiętaj jednak, że ja nie jestem tylko „młodym” człowiekiem.
- Dobrze wiem, kim jesteś.
Nie musisz mi cały czas tego przypominać. – odrzekł
ponurym głosem, po czym stanął na nogi i ruszył w stronę czajnika z wodą.
Postanowił zaparzyć sobie rumianku, który pomógłby mu ponownie położyć się do
snu. W czasie czekania na wrzątek ukradkiem obserwował chłopaka. Wciąż był
nieruchomy i spokojny, zupełnie jak posąg. Fu był niemal pewny, że Shadow się
zamyślił. Miał jedynie nadzieję, że nie chodzi mu o młodych bohaterów.
Gdy wrócił na kanapę z
kubkiem w ręku, ponownie usłyszał głos.
- Wiesz co, Fu? Myślałem
nad czymś.
- A o czym, jeśli mogę
spytać. – odpowiedział podejrzliwie staruszek, skupiając swój wzrok na chłopaku.
- O Biedronce. Jak
udowodniłem ostatnio, popełnia ona poważne błędy, które mimo wszystko wypływają
z chęci niesienia pomocy. Ale musi iść to w parze z rozsądkiem. A poleganie
tylko na rozsądku też może być zgubne. Domyślam się, że nasza bohaterka
wyciągnie podobne wnioski.
- Do czego zmierzasz? –
spytał Fu, jednak odpowiedź nie przyszła od razu. Po chwili jednak Shadow
odwrócił się, a mistrz spojrzał wprost w „oczy” przeciwnika.
- Powiedz mi, czy
Biedronka potrafi przebaczać? – zadał pytanie, zaskakując nim staruszka. – Czy
ta dziewczyna, słynąca z dobroci, potrafi zaufać osobie, która ją… skrzywdziła?
- O czym ty mówisz? – Fu
kompletnie nie rozumiał znaczenia słów chłopaka. Po chwili jednak Shadow
odwrócił głowę i spojrzał na coś, co leżało pod ścianą. Gdy staruszek spojrzał
na to miejsce, ujrzał swój stary gramofon.
- „Gramofon?... Szkatułka?... O co tu cho…?” – zastanawiał się
mistrz, jednak gdy tylko w jego umyśle pojawił się obraz malutkiej skrzyneczki,
doznał olśnienia. Ale w żaden sposób go to nie uradowało. Spojrzał ponownie na
chłopaka, po czym stwierdził, że ten przez chwilę go obserwował. – Czy ty
chcesz,… żebym…
- Zgadza się, Fu.
Dokładnie tego chcę. Nadszedł już czas, aby nastąpił kolejny… twój wybór. –
przerwał mu Shadow, a staruszek niemal czuł po głosie, że pod maską chłopaka
pojawił się chytry, drwiący uśmiech.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńa tak liczyłam na slowa Marinette skierowane do Czarnego Kota że kocha Adriena... jaki kolejny wybór czy nowi bohaterowie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza