niedziela, 22 kwietnia 2018

Miraculum: Rozdział 17

Przepraszam za porę, ale niedawno wróciłem i trochę mi zajęły poprawki. Rozdział dla mnie średni, jak na niego patrzyłem. Liczę, że mi powiecie, czy mam rację lub czy jest lepiej, czy gorzej. Bardzo by mnie to ucieszyło. Mimo wszystko zapraszam was do czytania. Życzę niezmarnowanego czasu!!! :D


Rozdział 17

Na zewnątrz zapadał już zmrok, jednak na dachu koło domu Marinette od kilku godzin siedział Czarny Kot, który nieustannie obserwował mieszkanie przyjaciółki. Chłopak chciał porozmawiać z nią na osobności, jednak dziewczyna cały ten czas spędzała ze swoimi rodzicami. Adrien więc odwołał ochroniarza, co nie było takie proste, jednak po dłuższym czasie udało mu się to, dzięki czemu nie musiał się bać, że ktoś mu nie będzie przeszkadzał.

Tak więc chłopak cierpliwie czekał na okazję, aby złożyć ciemnowłosej wizytę. A czas na tym spędzony nie grał dla niego roli. Mimo wszystko Adrien nie nudził się, lecz przygotowywał się do rozmowy, która go czekała. Nie chciał w żaden sposób pogorszyć ani sytuacji, ani tym bardziej relacji, jaka łączyła Czarnego Kota i Marinette. Nie miał on jednak żadnego pomysłu, jak takową rozmowę poprowadzić, więc pozostało mu jedynie liczyć na łut szczęścia podczas spotkania i własną improwizację.

Siedząc tak samotnie na dachu, jedynym zajęciem Adrien’a było obserwowanie rodziny Dupein-Cheng. Patrząc jednak na nich, chłopak widział coś, co już wcześniej znał, ale teraz bardzo mu tego brakowało. Radość, szczęście, miłość. Te trzy emocje wręcz promieniowały z rodziny Marinette. Te uśmiechy i śmiechy, żywe rozmowy i wspólne zabawy. Obraz wręcz idealnej rodziny. Widział, jak wspólnie oglądają film, przygotowują i spożywają razem obiad, jak ze śmiechem ganiają się po domu. Na ten widok na twarzy Adrien’a nieustannie gościł uśmiech. Mógł szczerze przed sobą powiedzieć, że jej zazdrościł. Nie kierował się jednak nienawiścią, ale radością. Wiedział, że Marinette jest właśnie taka dobra dzięki swoim rodzicom, i chociaż jemu tego brakowało, to uważał, że dziewczyna w pełni zasługuje na taką rodzinę.

Jednak w tym czasie to wszystko byłoby zbyt piękne, gdyby było prawdziwe. Adrien wyłapał kilka chwil, kiedy to uśmiech niemal znikał z twarzy ciemnowłosej. Dziewczyna to maskowała, jednak dla chłopaka było to dość jasne, że ciemnowłosą nieustannie coś gryzie. Chłopak zdawał sobie sprawę, że to on namieszał w życiu przyjaciółki. Że nawet czas z rodzicami nie pozwala jej się całkowicie odprężyć. Adrien musiał to naprawić. Za wszelką cenę!

Kot siedział tam do wieczora, i właśnie wtedy nadarzyła się dla niego odpowiednia okazja. Marinette zamknęła się w pokoju, zaś jej rodzice położyli się na kanapie, oglądając we dwójkę film. Chłopak już nie mógł dalej czekać.

- „Muszę to naprawić.” – ta myśl nieustannie się odbijała po jego głowie. Adrien wziął rozbieg i skoczył na odpowiedni budynek. Cicho, nie wydając żadnego dźwięku, blondyn przesunął się po ścianie w stronę okna salonu. Zaglądnął na chwilę, upewniając się tylko, czy państwo Dupein-Cheng nadal przebywają w salonie. Na ich widok Adrien poczuł, że szczęście lub los mu sprzyja. Na kanapie spali sobie smacznie rodzice Marinette, widocznie po ciężkim dniu, a telewizor wciąż był zapalony. Teraz chłopak mógł być pewny, że nic mu nie przeszkodzi w rozmowie z nastolatką.

Po wdrapaniu się na dach, Adrien skierował się w stronę najbliższego okna. Był już raz w tym domu i doskonale pamiętał, w którą stronę jest skierowane to okno. Ostrożnie i powoli, Adrien zajrzał do pokoju przyjaciółki, pamiętając o tzw. „przestrzeni osobistej”. Nie zamierzał jeszcze bardziej się pogrążać, widząc dziewczynę w dyskretnej sytuacji.

Adrien rzucił szybko okiem na pokój Marinette. Wszędzie panował półmrok, i tylko lampka na biurku świeciła słabym światłem. Na krześle siedziała ciemnowłosa, pochylona nad jakimiś książkami. Kot był gotowy uznać, że dziewczyna śpi, jednak zauważył lekki ruch. Nastolatka drżała co parę chwil, a ramionami otulała swoje ciało, jakby z zimna. Nie wyglądało to dobrze, a Adrien nie mógł już zwlekać. Każda chwila zawahania, to dodatkowy ból w ciele jego przyjaciółki. Zacisnął zęby i stuknął cicho w szybę.

* * *

Marinette wzdrygnęła się, usłyszawszy nagle cichy stukot. Przestraszona spojrzała w okno, jednak nic tam nie mogła dojrzeć.

- „C-co się dzieje? Mam jakieś urojenia?” – zadała sobie pytanie, wytarła szybko nos, po czym podeszła do okna. Jeszcze raz się rozejrzała, jednak gdy ponownie nic nie zobaczyła, uchyliła szybę, chcąc się upewnić. – „Zaczynam wariować?”

- Dobry wieczór, Marinette. – usłyszała znikąd głos, na który dziewczyna podskoczyła w miejscu, przerażona. Mimo szoku poznała jednak jego właściciela, dlatego też otworzyła okno i spojrzała na lewo, w stronę źródła.

- Czarny Kot?

- To ja. Mogę wejść na chwilę i porozmawiać? – spytał chłopak, dziwiąc dziewczynę tym pytaniem.

- Kocie, to nie jest odpowiednia… - chciała w jakiś sposób odgonić chłopaka, jednak gdy na niego spojrzała, zawahała się. Chłopak się nie uśmiechał jak to miał w zwyczaju, zwisał spokojnie, a na jego twarzy widać było powagę i skupienie. Taką postawę przyjmował blondyn, kiedy sprawa, jaka go drażniła, była naprawdę ważna. – Dobrze. Wejdź proszę.

- Dziękuję, Marinette. – posłał jej miły uśmiech, po czym wskoczył do pokoju, a dziewczyna zamknęła za nim okno. Po tej czynności ruszyła na swoje krzesło, jednak Kot stał w miejscu, nie wiedząc, co ma zrobić. Gdy dziewczyna to zauważyła, odezwała się tylko:

- Możesz usiąść na moim łóżku. Nie krępuj się.

- D-dziękuję. – odpowiedział z wahaniem, po czym usadowił się wygodnie na pościeli. – „Jej głos… tak obojętny.” – zauważył chłopak, coraz bardziej się stresując. To nie wróżyło dobrze ich rozmowie.

Na kilka minut między nimi zapanowała cisza. Każde patrzyło w inny kąt pokoju, nie wiedząc jak zacząć. To dotyczyło przede wszystkim Kota, ale też i Marinette. Dziewczyna tylko z zewnątrz była chłodna, jednak wewnątrz bała się strasznie. Czarny Kot przyszedł tak niezapowiedzianie, że aż ją to przeraziło. Tak samo jak ich pierwszy taniec na szkolnym balu.

- „To s-się nie dzieje. Dlaczego przyszedł? Dlaczego TERAZ?! To tylko wszystko komplikuje! Jak mogę myśleć o Adrien’ie, kiedy ON jest w pobliżu? Dlaczego? Dlaczego tak na mnie działasz?!” – niemal krzyczała w swojej głowie, jednak na zewnątrz starała się utrzymać poważny, czy obojętny wyraz twarzy. Nie chciała zdradzić, co się w środku niej dzieje. Za to Adrien tylko urywkami patrzył na przyjaciółkę. Widział w niej powagę, niemal surowość, ale mim tego nie zamierzał stąd wychodzić. Nie po tym, że jednak go zaprosiła. Tylko by się tym zbłaźnił.

- „Koniec z tym! Jestem mężczyzną, czy nie? Ja to zacząłem, więc ja to naprawię!”

- Marinette… - zaczął powoli chłopak.

- Słucham.

- Widzisz, przyszedłem tutaj, ponieważ chciałem z tobą porozmawiać…

- To już wiem. – odpowiedziała obojętnie dziewczyna, zachowując powagę.

- …na temat tego, co się stało na imprezie,… parę dni temu. – i cała powaga odeszła jak za dotknięciem magicznej różdżki. Twarz natychmiast przybrała przerażony wyraz, dlatego też dziewczyna szybko odwróciła głowę, starając się to ukryć przed chłopakiem. Jednak to wszystko nie umknęło czujnemu wzroku Czarnego Kota.

- „Czy ona… była przerażona? Jestem niemal pewny, że to widziałem. A jednak! Ten temat ją przeraża. A to wszystko moja wina.”

- Posłuchaj…, Czarny Kocie… - odezwała się nagle Marinette, otrzeźwiając natychmiast Adrien’a. - …to, co się stało… na imprezie,… było… niespodziewane. Nie wiem,… co o tym myśleć. – mówiła powoli, z przerwami, starając się dobrze dobierać słowa. Próbowała przy tym zachować powagę, jednak czuła ona, jak z każdym kolejnym zdaniem jej głos zaczynał się łamać. Nie była przygotowana na TAKĄ rozmowę. – „Co mam mu powiedzieć? Co mam mu powiedzieć?! A co, jeśli przyszedł tu z nadzieją? Może na coś liczy? Że mnie oczarował?! Przecież nie będzie chciał tego tak zostawić! Nie chcę go urazić, ale też nie mogę z nim… . Ohhhh! Co ja mam zrobić?!!!” – krzyczała w głowie ciemnowłosa, powoli się załamując.

- Marinette, słuchaj…

- Nie możemy być razem. – dziewczyna ponownie się odezwała, tym razem nie zaskakując, ale wręcz szokując blondyna. Postanowiła grać jednak w otwarte karty.

- C-c-co… - zająknął się Adrien, nie rozumiejąc kompletnie jej słów.

- To, co słyszałeś. Nie możemy być razem.

- Marinette, ale ja nie…

- Twoje słowa niczego nie zmienią! – podniosła drżący głos, tracąc powoli opanowanie.

- Nie, Marinette, posłuchaj…

- NIE, to ty posłuchaj, Czarny Kocie! – krzyknęła rozpaczliwie ciemnowłosa, już nie wytrzymując napięcia, a w jej oczach pojawiły się łzy. – Nie możemy być razem! Jesteś bohaterem i nie możesz z nikim chodzić! Bo jak mogłoby to przetrwać?! Nie wiem, kim jesteś, gdzie mieszkasz i jaki jesteś! Przecież nie możemy od tak sobie spacerować, jeść gdzieś publicznie, czy oglądać wspólnie kino! To nie miałoby żadnego sensu! Więc… proszę,… nie komplikuj nic więcej. Nie… utrudniaj… tego… wszystkiego. – Marinette już się nie powstrzymywała i szlochała cicho, zakrywając twarz dłońmi. Po chwili dotarło do niej, jak mocno podniosła głos i zaczęła nasłuchiwać dźwięków z salonu. Nie usłyszała jednak niczego, więc mogła trochę spokojniej stwierdzić, że jej rodzice śpią. Mimo tego dziewczyna bała się podnieść głowę i spojrzeć chłopakowi prosto w oczy.

Adrien siedział wciąż na łóżku, całkowicie sparaliżowany tą wypowiedzią. Nie miał pojęcia, że aż tak namieszał w życiu uczuciowym dziewczyny, doprowadzając ją niemal do załamania nerwowego. Nie czekał więc na ruch dziewczyny, tylko sam wstał i podszedł do niej szybko, klękając przed nią.

- Marinette… - odezwał się cicho, spokojnie, jednak ciemnowłosa nie ruszyła się w żaden sposób. Chłopak chwycił delikatnie jej dłonie i zaczął je powoli opuszczać, odsłaniając twarz przyjaciółki. – Marinette, posłuchaj… przepraszam. – rzekł w jej stronę, a dziewczyna spojrzała na niego zapłakanymi oczami. – Przepraszam! Tylko tyle mogę dla ciebie zrobić: przeprosić. Wybacz mi, że przeze mnie tak się czułaś. Wiem, że to wszystko moja wina. Nie chciałem tego. Nigdy bym nie pozwolił, żebyś przeze mnie płakała. Proszę, nie płacz, bo to rani moje serce. Proszę,… Marinette. – mówił cicho, delikatnie, nie przestając patrzeć jej prosto w oczy. Dziewczyna zaś opuściła wzrok i spojrzała na jego dłonie, masujące lekko jej skórę. Dzięki temu czuła rosnącą ulgę, dodatkowo powoli się uspokajając. Pociągnęła kilka razy nosem, zabrała jedną dłoń z rąk Kota i zaczęła grzebać kieszeniach spodni.

- Tego szukasz? – usłyszała pytanie, a gdy spojrzała na chłopaka, ujrzała w jego dłoni białą chusteczkę. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko na ten widok.

- Nawet chusteczki masz przy sobie?

- Przygotowany bohater to dobry bohater. – odpowiedział wesoło, wywołując śmiech u Marinette. Ta przyjęła chusteczkę, wytarła oczy i przeczyściła trochę nos.

- Bardzo ci dziękuję, Kocie.

- Zawsze do usług, Marinette.

Między nastolatkami ponownie zapanował cisza, jednak tym razem znacznie różniła się z tą na początku. Teraz czuć było wokół ulgę i uspokojenie, a zawdzięczali to szczerej rozmowie. Marinette czuła się o wiele lepiej, a na jej twarzy panował lekki uśmiech.

- Czarny Kocie?

- Tak?

- Chciałabym cię przeprosić za moje ostatnie słowa. Że na ciebie krzyczałam i nie dopuszczałam do słowa. Byłam głupia. Gdybym tylko…

- Nic nie szkodzi, Marinette. Nie masz za co przepraszać. Wszystko jest dla mnie zrozumiałe. Tak samo, jak ty, też nie wiedziałem, co mam począć. Dlatego chciałem z tobą porozmawiać.

- Bardzo ci za tą rozmowę dziękuję. – odrzekła z wdzięcznością Marinette, a chłopak posłał jej radosny uśmiech.

- Przyjaciele? – spytał Kot, podnosząc w jej stronę swoją dłoń, a dziewczyna ją uścisnęła, odpowiadając z lekkim śmiechem.

- Przyjaciele!

Po zabraniu swojej ręki, Adrien popatrzył się na zegarek, znajdujący się na biurku Marinette. Dochodziła już powoli godzina 21.00, a to znaczy, że mocno się zasiedział w jej mieszkaniu. Ale nawet groźba surowej nagany i wykładu jego ojca nie mogła równać się z radością i ulgą, którą odzyskał dzięki tej szczerej rozmowie. Domyślał się jednak, że Marinette musi być wycieńczona dzisiejszymi przeżyciami, dlatego też wstał i rzekł w jej stronę.

- Zrobiło się już późno, więc będę się zbierał. Nie chcę ci niepotrzebnie zawracać głowy.

- Nic takiego nie pomyślałam, Czarny Kocie. Naprawdę bardzo ci dziękuję za rozmowę.

- Ja powinienem tobie podziękować. Nie jestem w tych sprawach dobry. Ogólnie takie sprawy załatwiam sam.

- Jeśli cię to pocieszy, to ze mną możesz zawsze porozmawiać. Moje drzwi są otwarte, czy raczej okno. – odpowiedziała ze śmiechem Marinette, a Kot również się zaśmiał.

- Tak więc,… dobranoc, Marinette.

- Miłej nocy, Kocie.

Po tych słowach blondyn otworzył okno i wyskoczył z pokoju przyjaciółki. Ta, gdy zamykała za nim, widziała, jak chłopak wdrapał się na niedaleki dach. Gdy stanął na szczycie, chłopak odwrócił się i pomachał dziewczynie z uśmiechem, po czym oddalił się w swoją stronę. Marinette uśmiechnęła się na ten gest i zasłoniła żaluzjami okno. Niemal natychmiast dziewczyna poczuła się senna, tak więc przebrała się w piżamę i położyła się do łóżka. W tej samej chwili spod kołdry wyłoniła się uśmiechnięta Tikki i nic się nie odzywając, przytuliła się do ciemnowłosej. Obie wiedziały, że tu już nie potrzeba słów, ale snu. Wtulone więc do siebie przyjaciółki wspólnie oddały się w ręce Morfeusza.

* * *

W tym samym czasie:

- „J-jak?! J-jak t-to się m-mogło s-stać? Dlaczego jakaś tam „Marinette” zdołała odebrać mi Adrien’a? Kim ona jest? Jest zwykłą, nic nie znaczącą dziewczyną! Gdyby nie ona, Adrien już dawno by mnie zapragnął! To JA jestem niezwykła! To ja jestem kimś! I jeszcze ta Biedronka! To ona również pokrzyżowała moje plany! W końcu obie mnie popamiętają! To mi najbardziej zależy na Adrien’ie! Żadna Chloe, czy Marinette się nie liczą, bo tylko Ja prawdziwie go kocham!... Więc d-dlaczego? D-dlaczego to mnie spotyka?! D-dlaczego…, dlaczego… o-on… mnie… nie… k-k-kocha!” – dziewczyna już nie wytrzymała, po czym zaczęła głośno szlochać. Błąkała się tak po Paryżu już kilka godzin, nie mogąc się uspokoić. Była wcześniej w domu, potem wybrała się do restauracji i kina. Nic jednak nie mogło jej pomóc i dziewczyna wciąż widziała ten obraz, kiedy to Adrien pobiegł za załamaną Marinette. To nie było normalne u blondyna, dlatego też nastolatka sama wysunęła wniosek. Jej rude włosy zwisały już w lekkim nieładzie, ale ona nawet na to nie patrzyła. Teraz nic ją nie obchodziło, oprócz jednego chłopaka: zielonookiego Adrien’a.

- „Dlaczego…, dlaczego…? – szeptała zduszonym głosem, niemal że upadając na najbliższą ławkę i zasłaniając twarz rękami. Z tego wszystkiego nie zauważyła, jak coś przeleciało blisko jej ciała.

- „O moja droga, ja ci powiem, „dlaczego”. A nawet więcej, powiem ci…, JAK to zmienić.” – odezwał się znikąd głos, którego właściciel uśmiechał się chytrze, szykując w głowie plan, który w niedalekim czasie wstrząśnie całym Paryżem.

* * *

W ciemnym salonie stał wyprostowany Shadow, wpatrując się w krajobraz Paryża, oświetlanego niezliczonymi światłami na tle czarnej nocy. Również w tym samym pokoju leżał na kanapie niski staruszek, pogrążony w głębokim śnie. Po chwili jednak wzdrygnął się, otworzył oczy i podniósł z aktualnego miejsca spania.

- Już nie śpisz? – usłyszał pytanie od strony okna, na które odpowiedział.

- A ty jeszcze nie? Młodzi powinni dużo spać.

- Tak samo starsi ludzie. Pamiętaj jednak, że ja nie jestem tylko „młodym” człowiekiem.

- Dobrze wiem, kim jesteś. Nie musisz mi cały czas tego przypominać. – odrzekł ponurym głosem, po czym stanął na nogi i ruszył w stronę czajnika z wodą. Postanowił zaparzyć sobie rumianku, który pomógłby mu ponownie położyć się do snu. W czasie czekania na wrzątek ukradkiem obserwował chłopaka. Wciąż był nieruchomy i spokojny, zupełnie jak posąg. Fu był niemal pewny, że Shadow się zamyślił. Miał jedynie nadzieję, że nie chodzi mu o młodych bohaterów.

Gdy wrócił na kanapę z kubkiem w ręku, ponownie usłyszał głos.

- Wiesz co, Fu? Myślałem nad czymś.

- A o czym, jeśli mogę spytać. – odpowiedział podejrzliwie staruszek, skupiając swój wzrok na chłopaku.

- O Biedronce. Jak udowodniłem ostatnio, popełnia ona poważne błędy, które mimo wszystko wypływają z chęci niesienia pomocy. Ale musi iść to w parze z rozsądkiem. A poleganie tylko na rozsądku też może być zgubne. Domyślam się, że nasza bohaterka wyciągnie podobne wnioski.

- Do czego zmierzasz? – spytał Fu, jednak odpowiedź nie przyszła od razu. Po chwili jednak Shadow odwrócił się, a mistrz spojrzał wprost w „oczy” przeciwnika.

- Powiedz mi, czy Biedronka potrafi przebaczać? – zadał pytanie, zaskakując nim staruszka. – Czy ta dziewczyna, słynąca z dobroci, potrafi zaufać osobie, która ją… skrzywdziła?

- O czym ty mówisz? – Fu kompletnie nie rozumiał znaczenia słów chłopaka. Po chwili jednak Shadow odwrócił głowę i spojrzał na coś, co leżało pod ścianą. Gdy staruszek spojrzał na to miejsce, ujrzał swój stary gramofon.

- „Gramofon?... Szkatułka?... O co tu cho…?” – zastanawiał się mistrz, jednak gdy tylko w jego umyśle pojawił się obraz malutkiej skrzyneczki, doznał olśnienia. Ale w żaden sposób go to nie uradowało. Spojrzał ponownie na chłopaka, po czym stwierdził, że ten przez chwilę go obserwował. – Czy ty chcesz,… żebym…

- Zgadza się, Fu. Dokładnie tego chcę. Nadszedł już czas, aby nastąpił kolejny… twój wybór. – przerwał mu Shadow, a staruszek niemal czuł po głosie, że pod maską chłopaka pojawił się chytry, drwiący uśmiech.


1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    a tak liczyłam na slowa Marinette skierowane do Czarnego Kota że kocha Adriena... jaki kolejny wybór czy nowi bohaterowie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń