niedziela, 20 maja 2018

Miraculum: Rozdział 19

Jestem po ciężkim tygodniu, i choć przez ten weekend odpocząłem, to nie mam weny na napisanie wstępu zachęcającego do czytania. Pozwólcie, że napiszę tylko: ZAPRASZAM (standardowe)!!! :D



Rozdział 19

Gdy Alya znalazła się przed wejściem do szkoły, była zaskoczona widokiem, który zastała. Otaczała ją głucha cisza, nie słychać było samochodów, ludzi, czy co najważniejsze, odgłosów walki. Mało tego, wszystko wydawało się być na swoim miejscu i nie było żadnych śladów, świadczących o niedawnej bójce, która się tu rozegrała.

- „O co tu chodzi? Gdzie się podziała Biedronka i Czarny Kot?” – zastanawiała się przez chwilę dziewczyna, gdy nagle usłyszała warkot silnika. Zza najbliższego zakrętu wyjechały trzy van’y, na których namalowane były loga najpopularniejszych telewizji w Paryżu. Ich zjawienie się tylko popsuło humor dziewczyny. – „No tak, wyszłam za późno.” – skomentowała w myślach.

 Tymczasem kilka ekip telewizyjnych zdążyło wysiąść już z pojazdów, uzbrojonych w kamery, mikrofony, słuchawki, czy wzmacniacze dźwięku. W końcu odezwała się jedna z tamtejszych prowadzących.

- Co tu się dzieje?! Gdzie oni się podziali? Przecież według informacji powinni tutaj walczyć.

- Ja też tego nie rozumiem. To właściwy adres. – odpowiedział jej jeden z towarzyszy, rozglądając się dookoła. Po chwili zauważył on stojącą niedaleko Alya’ę.

- Hej, dziewczynko! Widziałaś może gdzieś tutaj Biedronkę i Czarnego Kota?

- Nie, nie widziałam, ale też ich szukam. – odrzekła rudowłosa, dziwiąc tym mężczyznę.

 - Ty? Nie wiesz, dziecko, że to zbyt niebezpieczne dla ciebie?

- Reporter zawsze musi być na miejscu, aby pokazać ludziom prawdę. – odpowiedziała dumnie Alya, a jej słowa zaskoczyły mężczyznę.

- Jaki znowu „reporter”? Nie mówisz chyba o sobie? – odrzekł lekko rozbawiony, a dziewczyna poczuła się urażona jego tonem głosu.

- Zostaw ją, wiem, kto to jest. To ta młoda bloger’ka, która prowadzi ten cały „Biedroblog”, a teraz myśli, że jest już prawdziwym reportem. – wyjaśnił jeden z kamerzystów, uśmiechając się złośliwie do Alya’i. Ta oburzyła się na jego słowa.

- Proszę tak o mnie nie mówić! Wkładam w ten blog wiele pracy i wysiłku!

- I co? Myślisz, że po jednym filmiku z Biedronką możesz się nazywać „reporterem”? Nie rozśmieszaj mnie, dziecko!

- Może to tylko jeden filmik, ale nie przypominam sobie, żeby wasza telewizja wyświetliła jakikolwiek podobny wywiad z Biedronką. – odrzekła z cwanym uśmiechem, uciszając tym mężczyznę, który początkowo był zaskoczony, ale po chwili na jego twarzy pojawiła się wściekłość.

- Ożesz ty, mała…!

- Uspokój się, Alan! Nie mamy teraz czasu na twoje sprzeczki. Musimy znaleźć Biedronkę. Po to tu przyjechaliśmy, pamiętaj o tym. – jedna z reporterów zwróciła się srogo do mężczyzny, który ucichł, rzucając tylko Alya’i wściekłe spojrzenie, na które dziewczyna wyprostowała się dumnie.

- Ejj, patrzcie! Tam ktoś jest! – krzyknął jeden z odpowiedzialnych za nagłośnienie, a wszyscy obecni ujrzeli po drugiej stronie budynku jakiegoś staruszka w hawajskiej koszuli, maszerującego z laską w ręce. – Może on coś widział!

- Dobry pomysł, Danielu. Musimy to sprawdzić. – odpowiedział kolejny reporter, po czym ich drużyna pognała w stronę staruszka, a tuż za nimi biegła reszta osób, wśród których znalazła się też Alya.

- Przepraszam, proszę się zatrzymać! – krzyknęła reporterka, a mężczyzna zatrzymał się, patrząc zdziwiony na ten tabun osób, zmierzający w jego stronę. – Dzień dobry! Tu Clara Contard, z programu TVi! Możemy zając chwilę?

- Oczywiście, moja droga. Chcielibyście mnie o coś zapytać?

- Zgadza się. Czy widział pan może w okolicy naszych bohaterów, Biedronkę i Czarnego Kota?

- Hmm, zdaje mi się, że przed chwilą ich gdzieś widziałem. – odpowiedział zamyślony staruszek, a reporterka kiwnęła głową w stronę kamerzysty, by ten włączył sprzęt i zaczął nagrywać. Reszta też to zrobiła, a miedzy nimi stanęła Alya, trzymając w dłoniach swój wierny telefon.

- Może nam pan opowiedzieć, gdzie pan ich widział? – dopytywała się Clara.

- Hmm, nie jestem pewny. Jestem na spacerze już jakiś czas, a pamięć już nie ta, co kiedyś. – odpowiedział staruszek, gasząc entuzjazm zgromadzonych.

- Czyli nie pamięta pan?

- Nie, nie, spokojnie. Na pewno wiem, że ich widziałem, tylko potrzebuję chwili, aby sobie przypomnieć. Czekajcie…, zacząłem spacer od parku, tego blisko rzeki. Potem poszedłem w stronęęęę… tego naszego wielkiego kościoła. Przepraszam, ale zapomniałem nazwy.

- Chodzi o katedrę Notre Dam?

- Zgadza się! No więc, później zacząłem się kierować w stronę tej oto szkoły. To wspaniały budynek, bardzo mi się podoba. – mówił dalej staruszek, uśmiechając się pogodnie. Reporterzy natomiast zaczęli słuchać go z większą uwagą, czekając na informacje, które wręcz pragnęli. – Taak, i wtedy ich zobaczyłem. Walczyli z jakimś śmierdzącym facetem. Pamiętam, że jego zapach był nie do zniesienia dla mojego nosa.

- Nie obchodzi nas to! Gdzie dokładnie pan ich widział?! – spytał gwałtownie kamerzysta Alan, zniecierpliwiony już relacjami staruszka.

- Aaa, jeśli o to chodzi, to było to przy jakimś sklepie, koło którego stałem. Nie wchodziłem do środka, ale wydaje mi się, że sprzedawali tam mięso i wędliny.

- Wiem, gdzie to jest! To dwie ulice stąd! – krzyknął jeden ze zgromadzonych, napełniając wszystkich euforią. Już zaczęli się zbierać do odejścia, gdy nagle usłyszeli ponownie głos staruszka.

- Ale nie, przepraszam! Pomyliło mi się trochę. Przy sklepie mięsnym widziałem ich w zeszłą środę. Wtedy to byłem jednak na zakupach. – rzekł w ich stronę zawstydzony mężczyzna, drapiąc się z tyłu głowy.

- Co pan powiedział?! – krzyknął wściekle Alan, tracąc już niemal cierpliwość. Reszta ekip też nie wyglądała na zadowolonych.

- Naprawdę państwa przepraszam. Bardzo chcę wam pomóc, więc teraz na pewno sobie przypo… - staruszek nie dokończył, uciszony nagłym, odległym grzmotem. Wydawałoby się, jakby coś ciężkiego uderzało o ziemię, powodując lekkie wstrząsy i hałas. Po chwili wszyscy obecni ujrzeli, jak zza kilku budynków, po drugiej stronie szkoły, unosi się szary dym.

- Patrzcie! To tam walczą! Szybko, musimy jechać zanim znów ich zgubimy! – krzyknęła Clara. Cała reszta nie potrzebowała niczego więcej, tylko ruszyli wszyscy w stronę swoich van’ów. Alya również zaczęła biec, kiedy nagle usłyszała za sobą odgłos, jakby ktoś jęknął. Gdy się odwróciła, zobaczyła przewróconego staruszka, nad którym stał wściekły Alan.

- Na nic nam się nie przydałeś, staruchu! Przez twoje gadanie prawie byśmy pobiegli w inną stronę, niż trzeba! Najlepiej w ogóle nie pomagaj, bo tylko pogarszasz sytuację! Zapamiętaj to sobie!

- Ejjj, co ty wyrabiasz?! Zostaw go, ale już! – krzyknęła głośno Alya, zawracając i biegnąc w stronę agresora. Ten już chciał coś odkrzyknąć, ale zauważył, jak reszta ekipy zaczęła ładować się do ich pojazdu, więc tylko rzucił jej wściekłe spojrzenie i pobiegł za swoimi ludźmi. Po drodze jeszcze wykopał laskę, którą podpierał się staruszek, jak najdalej od niego.

- Pff, co za cham! – skomentowała głośno Alya, obserwując, jak kamerzysta zniknął w samochodzie, który ruszył za innymi w stronę ulatującego dymu. Odwróciła się jednak od tego widoku, po czym pobiegła szybko po odrzuconą laskę, by po chwili pomóc staruszkowi wstać i podać potrzebny przyrząd. – Nic się panu nie stało? Może trzeba pana odprowadzić, czy zadzwonić na pogotowie?

- Ależ nie, spokojnie, moje dziecko. Nie jestem jeszcze taki stary, chociaż mam małe problemy z chodzeniem. Po to przecież mam ze sobą swoją laskę. – odpowiedział z uśmiechem, który pojawił się również na twarzy rudowłosej. – Dziękuję za pomoc. Masz bardzo czyste serce, moja droga.

- Pan przesadza, naprawdę. – odrzekła lekko zawstydzona dziewczyna. – To nie było nic wielkiego.

- Dla mnie owszem, było. Ale powiedź mi, co teraz zamierzasz zrobisz?

- Nie wiem. Mogę spróbować pobiec za nimi, żeby nagrać Biedronkę, ale pewnie już na to nie zdążę. A tak chciałam, żeby mój reportaż był pierwszym w sieci. – odpowiedziała smutno Alya. Staruszek zaś obserwował ją przez chwilę w zadumie, po czym uśmiechnął się serdecznie i rzekł:

- Może nie wszystko stracone.

- Jak to? Przecież ja jestem w tyle, a pewnie mam szmat drogi przed sobą.

- To raczej nie jest takie pewne. Coś ci zdradzę, moja droga. Na twoim miejscu udałbym się w tamtą stronę. – rzekł cicho mężczyzna, wskazując na drogę, ciągnącą się obok szkoły nastolatki. Dziewczyna popatrzyła tam ze zdziwieniem, by po chwili ponownie spojrzeć na staruszka.

- Ale dlaczego akurat tam? Przecież…

- Nie wszystko jest takie, jak się wyda… - ponownie nie mógł dokończyć, ale tym razem przez głośniejszy grzmot i hałas. Zszokowana Alya rozejrzała się dookoła, gdy nagle na końcu ulicy, którą wskazał staruszek, ujrzała przebiegającą Biedronkę i Czarnego Kota. Na ich widok dziewczyna oniemiała.

- A-ale p-przecież oni mieli być tam! – krzyknęła, będąc wciąż w szoku i wskazując na wcześniejsze miejsce, gdzie widoczny był dym, który, jak teraz zauważyła rudowłosa, zniknął jej z oczu. – Co?! Jak to się stało?! Gdzie…?! J-ja nie r-rozumiem.

- Nie ma tu nic do rozumienia. Ale lepiej już idź, bo jeszcze tamci wrócą i cię uprzedzą. – rzekł w jej stronę staruszek, a Alya spojrzała na niego wciąż oniemiała.

- Ale dlaczego pan nie powiedział nam tego wcześniej?

- Bo jako jedyna na to zasłużyłaś, moje dziecko. – oznajmił z serdecznym uśmiechem, po którym nastolatka się rozpromieniła i rzuciła się zaskoczonemu staruszkowi w ramiona.

- Dziękuję panu bardzo! Bardzo dziękuję!

- Nie ma za co. A teraz leć już. – rzekł mężczyzna na pożegnanie, a Alya ruszyła biegiem w stronę miejsca walki, machając jeszcze ręką do staruszka. Po krótkiej chwili dziewczyna zniknęła mu z oczu za rogiem.

- „Jaka dobra, uczciwa dziewczyna. I dążąca przede wszystkim do prawdy.” – skomentował pogodnie Fu, jednak zaraz potem przestał się on uśmiechać, poważniejąc błyskawicznie i podnosząc wzrok na dach szkoły. Na krawędzi stał wyprostowany Shadow, z czarną kataną w dłoni, który obserwował z góry staruszka. Kiwnął on głową w jego stronę, po czym zatoczył ostrzem okrąg.

Nagle wokół mistrza zaszumiało, a okolica zaczęła dziwnie, zdawałoby się, falować. Fu obserwował ze spokojem, jak przed nim pojawiały się znikąd rozrzucone samochody. Przed szkołą pokazała się niemałej wielkości dziura, spowodowana przez chłopaka w walce z Akumą. Jedyne miejsce, gdzie nic się nie zmieniło, była droga, w którą wbiegła Alya. Gdy wszystko się uspokoiło, a mistrz ponownie podniósł wzrok, na szczycie budynku nie widział już nikogo.

- „Zadanie wykonane, Shadow. Twoja gra wciąż trwa.” – rzekł w myślach zimno Fu, a gdy się rozejrzał, w jego głowie pojawiła się inna myśl, napawająca go lekkim lękiem i przejęciem. – „Zdołał objąć swoją mocą taki obszar? Jak bardzo on może się wzmocnić?”

* * *

Kilka godzin później, wieczór:

- AHH! To był bardzo udany dzień! – skomentowała radośnie Alya, wchodząc do swego pokoju i zamykając za sobą drzwi. Postawiła ona swoją torbę na biurku, a sama skoczyła ze śmiechem na łóżko, wyciągając po chwili z kieszeni telefon. Z szerokim uśmiechem dziewczyna odpaliła swojego bloga i popatrzyła na ilość wyświetleń jej ostatniego materiału. Dzisiejszy odcinek przebił odsłonami nawet jej wywiad z Biedronką, więc rudowłosa była z siebie bardzo dumna. Osobiście dziękowała za uprzejmość spotkanego staruszka, gdyż dzięki temu jako pierwsza dotarła na miejsce walki i nagrywała z zapartym tchem to, jak Biedronka i Czarny Kot pokonują wspólnie złoczyńcę. Co zdziwiło wtedy dziewczynę, podczas starcia nie pojawił się ponownie Shadow, mimo że to on na początku próbował powstrzymać Akumę. Mało tego, ten złoczyńca ewidentnie go wtedy ścigał, więc dlaczego nie chciał tego załatwić osobiście? Alya nie miała żadnego pomysłu na ten temat.

- „Ahh, bycie super bohaterką musi być czadowe. Ile bym dała, aby stanąć ramię w ramię z Biedronką. Czuwać nad spokojem Paryża, łapać złoczyńców, pomagać ludziom w potrzebie. Ale przede wszystkim poznać Biedronkę osobiście, moją idolkę. Marzę o tym, ale chyba raczej się to nie spełni.” – stwierdziła w myślach, uśmiechając się smutno, jednak nie dawała się ponieść emocjom. Teraz też dużo robiła, pokazując, jak bohaterka Paryża walczy ze swoim towarzyszem o dobro miasta. – „To mi całkowicie wystarczy.” – podsumowała.

Po kilku minutach leżenia, rudowłosa wstała z łóżka, po czym włączyła swój komputer. Miała na jutro zadane parę zadań, a nie zamierzała przyjść do szkoły nieprzygotowana. Nie chciała psuć opinii, jaką miała wśród nauczycieli. Usiadła więc na swoim krześle i chwyciła torebkę, w celu odstawienia jej na podłogę. Po chwili jednak przedmiot wyślizgnął się jej z rąk, a cała zawartość wylądowała równocześnie na podłodze.

- No nie wierzę! – krzyknęła poirytowana, schylając się, by pozbierać porozrzucane rzeczy. Jednak niemal natychmiast się wstrzymała, dostrzegając wśród tych przedmiotów coś, co z pewnością nie należało do niej. Było to niewielkie, sześciokątne pudełeczko, całe czarne z zewnątrz, z namalowanymi czerwonymi wzorkami. Alya nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziała. – A co to takiego? – szepnęła cicho, sięgając ostrożnie po przedmiot. Chwyciła go w dłoń, po czym postawiła przed sobą na biurku.

- Skąd to się mogło znaleźć w mojej torbie? Przecież miałam ją praktycznie cały czas przy sobie, a nikt nie podchodził do mnie, ani nie próbował czegoś przy moich rzeczach. Więc jak? – zastanawiała się dziewczyna, oglądając pudełko ze wszystkich stron. – Cóż, nie dowiem się niczego więcej, jeśli tego nie otworzę. – stwierdziła, po czym podniosła powoli wieczko.

W środku ujrzała piękny i niezwykły naszyjnik. Na długim sznurku zawieszona była mała ozdóbka w kształcie ogona, a że posiadał on kolory biały i pomarańczowy, przypominał dla niej lisią kitę.

- „Jaki piękny naszyjnik! Pewnie musiał kogoś sporo kosztować. Kto mógł dla mnie coś takiego kupić?” – myślała przez chwilę, aż nagle w głowie pojawiła się pewna myśl. – „Może to był… Nino? Nieee, nie sądzę, aby mógł mi coś takiego kupić. Nie śpi przecież na pieniądzach.” – parsknęła śmiechem na tą myśl. – „Ale jednak ucieszyłabym się, gdyby to było jednak od niego. Jutro się spytam, czy coś o tym wie. Ale żeby nie mógł zgrywać głupa, to założę ten naszyjnik, aby dobrze go widział i się nie wykręcał. Poza tym coś czuję, że mi tego naszyjnika będzie zazdrościć nawet Chloe.” – postanowiła w myślach Alya, po czym wzięła przedmiot do ręki i założyła go na szyję.

Wtem nagle zajaśniało w pokoju, a naszyjnik zaczął błyszczeć, oślepiając całkowicie Alya’ę. W powietrzu przed nią wytworzyła się olśniewająca, pomarańczowa kula, która po chwili zniknęła, odsłaniając małą, dziwną istotę, unoszącą się przed jej twarzą.

Alya patrzyła z przerażeniem, jak istotka drgnęła nagle, po czym podniosła się do pozycji stojącej, otwierając małe, fioletowe oczy ze szparkami. Była ona biało-pomarańczowa, posiadała małe, szpiczaste uszy, drobne łapki i nóżki, oraz trochę dłuższy od niej lisi ogon. Między nimi zapanowała cisza, dziewczyna wgapiała się w postać, co również czyniła mała istotka, tylko z tą różnicą, że u rudowłosej widać było przerażenie, zaś u drugiej zainteresowanie. W końcu Alya postanowiła przerwać to milczenie i spytała się drżącym głosem.

- K-kim t-ty jesteś? – na usłyszane pytanie istotka zaśmiała się delikatnie, by potem ponownie utkwić wzrok w dziewczynie.

- Nie musisz się mnie tak bać. Jestem mniejsza od ciebie, więc raczej nie mogę tobie nic zrobić.

- Przezorność to bardzo dobra cecha. – odpowiedziała już mniej przerażona Alya, ponownie wywołując śmiech u „gościa”. – Z czego się tak śmiejesz? Nie jestem śmieszna! – rzekła już bardziej bojowo, a istotka tylko uśmiechnęła się do niej przyjaźnie.

- Dobrze, już dobrze, przestanę. – uniosła łapki w pokojowym geście. – Po prostu chcę cię trochę bardziej poznać.

- A to niby dlaczego? Poza tym, kim ty w ogóle jesteś?! Skąd się tutaj wzięłaś?! Wcześniej cię nie było i nagle PUUF, jesteś! O co tu chodzi?! – pytała rozgniewana Alya, zapominając już o swoim przerażeniu tą sytuacją. Skoro przełamały „pierwsze lody”, dziewczyna miała prawo zażądać od tej istoty wyjaśnień. Po chwili jednak rudowłosa zauważyła, że ona w ogóle jej nie słucha. Odwróciła jedynie główkę i wpatrywała się w biurko dziewczyny. Znajdowały się tam różne zdjęcia i plakaty Biedronki, jej idol’ki. Alya momentalnie poczuła się zawstydzona, jednak zaraz potem istotka ponownie na nią spojrzała, uśmiechając się promiennie.

- Jesteś jej fanką, prawda? Zachwyca cię jej odwaga i chęć pomocy innym?

- A jeśli tak, to co?

- Nic. Ale wiem, że bardzo chcesz stać się jak ona. Pomagać innym, bronić mieszkańców Paryża przed niebezpieczeństwami, ale przede wszystkim stanąć z Biedronką ramię w ramię.

- Skąd o tym wiesz? – spytała całkowicie zaskoczona Alya, a istotka zachichotała lekko i rzekła.

- Ponieważ przyszłam pomóc ci spełnić to marzenie. Nazywam się Trixx, a gdy współpracujemy ze sobą, jesteśmy Volpiną!

* * *

W tym samym czasie:

- Ahh, Tikki! Ale dzisiaj był ciężki dzień. Jestem wykończona! – stwierdziła wyczerpana Marinette, upadając ciężko na łóżko. Tuż obok niej przeleciała jej mała, czerwona przyjaciółka, która zatrzymała się nad twarzą dziewczyny, śmiejąc się cicho.

- Ohh, Marinette. Ale musisz przyznać, że świetnie sobie dzisiaj ze wszystkim poradziłaś, więc nie było chyba aż tak źle.

- Może masz rację, Tikki. Ale chyba najtrudniejszym dzisiaj dla mnie zadaniem była rozmowa z Alyą. Strasznie się wtedy bałam, nie wiedząc, co mogę jej powiedzieć. I tu właśnie to ja zawiniłam. Alya jest moją prawdziwą przyjaciółką, jakiej nigdy w życiu nie miałam. Zapomniałam, że mogę jej powiedzieć wszystko, co leży mi na sercu, a ona to wysłucha. Zwłaszcza teraz, skoro martwiła się o mnie. Muszę jej to wynagrodzić.

- Świetny pomysł, Marinette! Może umów się z nią na spotkanie w kawiarni, czy w parku. Lub nawet zaproś ją do siebie! Urządziłybyście sobie jakieś piżama-party. – zaproponowała Tikki, a na twarzy ciemnowłosej pojawił się szeroki uśmiech.

- To wspaniały pomysł, Tikki! Alya na pewno się zgodzi! – cieszyła się Marinette, równocześnie przytulając do siebie małe kwami.

- A więc plany na jutro już masz, Marinette!

Gdy przyjaciółki w końcu się od siebie odkleiły, Marinette ziewnęła potężnie, przypominając sobie, jak bardzo jest wyczerpana. Mimo że pora nie należała do późnych, to dziewczyna postanowiła położyć się już do łóżka. Ostatnie wydarzenia mocno ją zmęczyły, dodając do tego jeszcze sytuację przed rozmową z Czarnym Kotem. Marinette z radością stwierdziła, że jej relacja z przyjacielem nie uległa zmianie. Mało tego, ponownie się z nim śmiała, rozmawiała, a w czasie walki doskonale ze sobą współpracowali. Dodatkowo odniosła też lekkie wrażenie, że Kot jakby przestał się nią trochę interesować po względem wybranki serca. Wciąż ją podrywał i próbował z nią flirtować, ale czuła pewną, niewielką różnicę.

- „A może to tylko efekt zmęczenia, a już od jutra ponownie będzie mnie swoimi tekstami wkurzał.” – stwierdziła w myślach z uśmiechem, kierując się w stronę toalety.

Gdy z niej wyszła, przebrana w piżamę, ujrzała już drzemiącą smacznie Tikki na poduszce.

- „Zapewne jej też udzieliło się moje zmęczenie.” – skomentowała, po czym udała się w stronę biurka. Chciała jeszcze przed snem uporządkować swoje rzeczy, które zostały z imprezy, czyli wszelkie kosmetyki, czy też inne przedmioty, niezwiązane z balem. Gdy zaczęła wszystko układać na miejsce, w jej głowie ponownie zaświtała ta piękna i miła melodia, którą nuciła kilka dni temu przed imprezą. Nawet nie zauważyła, jak ponownie się jej oddała, mrucząc coraz głośniej i głośniej, skupiając się już tylko i wyłącznie na tym utworze. Nie zorientowała się, że zdołała tym wybudzić ze snu zaspaną Tikki.

- Pasuje ta melodia do ciebie, Marinette. – odezwała się cicho, odrywając dziewczynę z transu. Odwróciła się zaskoczona, że wyrwała tym ze snu kwami, ale niemal od razu uśmiechnęła się delikatnie do przyjaciółki.

- Nie wiem dlaczego, ale ta piosenka strasznie mnie przyciąga. Taka spokojna i łagodna… . Ale wiesz, co zauważyłam? – spytała ciemnowłosa, a istotka spojrzała na nią ze zdziwieniem. – Zawsze zaczynam ją nucić, kiedy jestem… szczęśliwa. Przed imprezą bardzo się cieszyłam na możliwość spotkania z Adrien’em. Szansa była bardzo duża i ja o tym wiedziałam. A teraz jestem szczęśliwa, bo wszystko zaczyna się ponownie układać. Porozmawiałam z Alyą, ponownie udało mi się pomóc mieszkańcom Paryża, ale też dlatego, że pogodziłam się z Czarnym Kotem, i to zarówno jako Biedronka i Marinette. I tak dzięki temu…, tak po prostu…, nucę sobie. – dokończyła z nieśmiałym uśmiechem. Tikki słuchała ją z uwagą, rozumiejąc całkowicie dziewczynę. Ostatnio tyle się działo w jej życiu, że Marinette naprawdę czuła się ciężko. Wszystko jednak się ułożyło i dziewczyna miała prawo być szczęśliwa. Naprawdę jej się to należało.

- A więc jest to twoja „szczęśliwa piosenka”. – skomentowała ze śmiechem kwami, do której dołączyła się Marinette. – A nie myślałaś może, żeby ułożyć do niej jakieś słowa? Skoro tak na ciebie działa, to jestem niemal pewna, że mogłabyś stworzyć coś ładnego.

- Ja?! No nie wiem, Tikki. Nie jestem przecież specjalnie uzdolniona. Poza tym nie mam na to czasu.

- Ojj, Marinette. Niepotrzebnie się tłumaczysz i próbujesz od tego odejść. Jesteś projektantką, czyli masz w sobie twórczość. Po prostu musisz zamienić nici w słowa. – rzekła zachęcająco kwami, a ciemnowłosa się zamyśliła, zastanawiając się nad słowami przyjaciółki.

- No nie wiem, Tikki. Może mogłabym spróbować… . Ale pozwól, że tą decyzję zostawię na jutro, ok? Jestem padnięta i chce mi się spać. – odpowiedziała z uśmiechem, ziewając szeroko na samo wspomnienie snu.

- Oczywiście, Marinette! Jak się wyśpisz, to szybciej przyznasz mi rację. – stwierdziła kwami, a dziewczyna posłała jej drwiące spojrzenie. Marinette dokończyła porządki, po czym wlazła pod kołdrę, a Tikki położyła się na poduszce naprzeciw jej głowy. Nie minęło dużo czasu, jak obie zaczęły smacznie chrapać.

* * *

Do ciemnego mieszkania wszedł właśnie niski staruszek, wracając dopiero teraz po jego dzisiejszym zadaniu. Gdy zamknął za sobą drzwi i spojrzał na wnętrze salonu, nie zdziwił go widok stojącego przy oknie chłopaka.

- Wykonałem zadanie, jak chciałeś. – rzekł poważnie, kierując się w stronę stolika z herbatą.

- I jestem z tego bardzo zadowolony. Mimo lat twoja gra aktorska i zręczność nie wyszły z wprawy, co? – spytał prowokacyjnie, ale mistrz Fu to przemilczał. Takie zadania wykonywał już nie raz, ale zawsze z własnej woli. Chociaż, bądź co bądź, sam mistrz zastanawiał się niedawno nad wyborem kolejnego bohatera i spotkana dzisiaj dziewczyna była na jego liście. Czuł, że Trixx znalazła się w dobrych rękach.

- Shadow. – rzekł nagle staruszek, stojąc przy dzbanku z wrzącą wodą.

- O co chodzi?

- Ale nadal mi nie powiedziałeś, co konkretnie planujesz wobec Volpiny i Biedronki. Musisz zdawać sobie sprawę z tego, że Biedronka nie będzie rozpamiętywać przestępstw fałszywej Volpiny, jeśli zobaczy, że ta prawdziwa działa dla dobra Paryża. – przestawił swój punkt widzenia, uśmiechając się przy tym lekko. Fu domyślał się, że taki szczegół mógł umknąć chłopakowi, dzięki czemu jego plan pogrążenia bohaterki prawdopodobnie by się nie udał. Staruszek był tego niemal pewny, ale gdy nagle usłyszał głośny śmiech Shadow’a, jego pewność siebie momentalnie osłabła.

- HAHAHA! Masz całkowita rację, Fu. Biedronka prędzej czy później zaufałaby nowej Volpinie, przez co mój plan mógłby się nie udać. Jesteś jak zawsze spostrzegawczy. – mówił zadowolonym głosem, a staruszek skrzywił się, czując się przez niego urażony. – Ale odpowiedź mi, Fu… – rzekł nagle cicho, poważnie, a na jego głos po plecach mistrza przeszły ciarki. - …co się stanie z twoją ukochaną Biedronką, kiedy stanie ona w sytuacji, w której nie będzie wiedziała, komu może zaufać? Co ona zrobi, jeśli stwierdzi, że ta nowa znajomość to tylko… iluzja? – zwrócił się Shadow do Fu, który umilkł na te pytania. Nie umiał on na nie odpowiedzieć, bo nie potrafił odgadnąć, o czym właściwie mówił ten chłopak. Ale jedno wiedział na pewno: plany tego człowieka im bardziej były zawiłe, tym gorsze i dotkliwsze skutki przynosiły, jeśli wszystko szło jak w zegarku. A z uwagi na to, że wykonanie leżało w rękach Shadow’a, prawdopodobieństwo powodzenia tylko się zwiększało.


1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    cudowny rozdział, no i Alya została nowa bohaterką Paryża, widać że Shadow jest bardzo potężny...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń