Rozdział 20
Nastąpiło uderzenie, po którym bezwładne ciało wgniotło
się w ścianę, a dziewczyna jęknęła boleśnie. Osunęła się obolała na chodnik,
oddychając głęboko i rozmasowując bolące miejsce.
- Jest silniejszy,
niż nam się wydawało. – skomentowała cicho nastolatka, podnosząc głowę na
tyle, aby obserwować trwającą walkę. Niedaleko niej Czarny Kot właśnie podniósł
swój kij nad sobą, blokując cios przeciwnika, a korzystając z sytuacji
oponenta, chłopak przedłużył swoją broń, odpychając agresora kawałek przed
siebie. Blondyn rozejrzał się szybko, a widząc swoją przyjaciółkę całą,
odetchnął z wyraźną ulgą. Chciał się upewnić, czy nic jej nie jest, jednak
przerwało mu kolejne uderzenie, tym razem zmierzające prosto w jego brzuch. Kot
ponownie zablokował atak, zatrzymując drewnianą laskę tuż przy swojej wątrobie.
Tak, jego przeciwnik walczył długą, drewnianą laską, jednak chłopak już
wiedział swoje, że to nie mogło być zwykłe drewno. Wcześniej, gdy dostał tym
narzędziem prosto w żebra, Adrien był całkowicie pewny, że złoczyńca mu coś
wtedy złamał. Na szczęście się mylił, jednak po tym uderzeniu musiał odczekać
chwilę, zostawiając przeciwnika Biedronce. Wstał akurat w momencie, kiedy to
dziewczyna została odrzucona przez oponenta na najbliższą ścianę.
Kot odepchnął laskę, podskoczył na bezpieczną odległość,
po czym przyjrzał się ponownie swojemu przeciwnikowi. Był to staruszek, w wieku
ok. 60 lat, ubrany codziennie w czarne, poszarpane spodnie, brązową koszulę, a
na to miał założony zielony, podniszczony płaszcz. Adrien wiedział o tym,
ponieważ kojarzył tego mężczyznę z parku, gdzie przesiadywał większość czasu,
prosząc o kilka funtów jałmużny. U chłopaka wzbudzał on większy żal od innych
żebraków, ponieważ był on ślepy, a w życiu pomagała mu tylko jego stara,
drewniana laska. W tamtym czasie należał do osób cierpliwych, spokojnych i mimo
wszystko radosnych. Z każdym mógł porozmawiać, popytać lub też wspomóc radą
dzięki swojemu doświadczeniu. Pokazywał tym Adrien’owi, że nigdy nie warto się
poddawać.
Teraz jednak ten człowiek wyglądał inaczej. Z jego twarzy
zniknął uśmiech, a zastąpił go obojętny wyraz. Jego strój składał się z
długiego płaszcza, zakrywającego całe jego ciało, ciężkich rękawic i butów z
wysokim profilem. Wszystko miało kolor czarny, z dodatkiem jasnej purpury. Oczy
zaś zakrywał fioletowy materiał, przewiązany wokół głowy, na którym widać było
znak Władcy Ciem.
- Proszę się uspokoić! Nie jest pan sobą! – wołał głośno
Kot, próbując w jakiś sposób otrząsnąć mężczyznę.
- Co ty możesz wiedzieć, kim jestem naprawdę, chłopcze? –
odpowiedział groźnie, przyjmując pozycję gotową do ataku. – Mam już dość tego,
jak wszyscy mnie obrażają i się za mnie śmieją. Myślą sobie, że skoro jestem
ślepy, to równocześnie całkowicie bezbronny. Że mogą się ze mnie śmiać, lżyć i okradać
ze wszystkiego, czego i tak mam niewiele. Znosiłem to, próbując jakoś ich do siebie przekonać, ale dość
już tego. Ludzie niczego się nie nauczą! Mają się za lepszych, bo mają oczy,
które nie stracili w czasie wojny! Teraz im pokażę, że wcale taki bezbronny nie
jestem i gorzko pożałują tego, jak wobec mnie postępowali. A ty, chłopcze, nie
przeszkodzisz mi w tym. – dokończył złowrogo, skacząc w stronę Kota i atakując
go w brzuch. Adrien zablokował uderzenie, odbił broń i wykonał kontrę, jednak
złoczyńca uchylił się przed atakiem i z obrotu wyprowadził szybki cios w twarz
Adrien’a. Ten nie zdołał się obronić i przyjął uderzenie, odskakując po nim
kilka metrów od przeciwnika. Gdy się wyprostował, wytarł strużkę krwi z ust i
pewniej chwycił kij. Nie chciał skrzywdzić tego staruszka, ale też nie
zamierzał się dać tak po prostu lać. Poza tym, jeśli mieli zamiar go oczyścić
wraz z Biedronką, to musieli go w jakiś sposób unieszkodliwić, a najlepiej
byłoby zacząć od zabrania mu laski.
Mając w głowie pewien plan, Kot zaczął biec w stronę
przeciwnika, który przyjął pozycję i czekał na spotkanie. Chłopak jednak tuż
przed złoczyńcą skoczył w bok na budynek, odbił się od niego, po czym natarł z
góry na staruszka, biorąc zamach swoim kijem. Chłopak domyślał się, że skoro
jego przeciwnik nie widział, to musiał posługiwać się słuchem, żeby móc
zlokalizować Kota. Będąc jednak w powietrzu, nie wytwarzał żadnego dźwięku, tak
więc powinien z łatwością go unieszkodliwić.
Nagle złoczyńca wykonał odwrót i z rozmachem uderzył laską w
zaskoczonego blondyna, który kompletnie nie spodziewał się tego ruchu u mężczyzny. Kot wręcz
odleciał na najbliższy budynek, uderzył w niego z dużą siłą, po czym zsunął się
oszołomiony na ziemię.
- Naprawdę myślałeś, że w ten sposób mnie podejdziesz? –
odezwał się drwiąco ślepiec, zmierzając wolno w stronę Kota. – Może przed moją
przemianą ten sposób by zadziałał, jednak teraz niczym nie możesz mnie
zaskoczyć. Potrafię usłyszeć każdy, chociażby najmniejszy szmer, jak również
wszelkie załamanie powietrza. Każdy twój ruch przecina powietrze, którego
dźwięk słyszę i wiem, gdzie się w tym momencie znajdujesz. Czuję każdą zmianę
kierunku wiatru, wiedząc dzięki temu, z której strony chcesz mnie zaatakować.
Niepotrzebne są mi oczy, aby widzieć przeciwnika. Dzięki moim zmysłom
dostrzegam wokół siebie wszystko, a nawet więcej, niż zwykły człowiek może
ujrzeć. Nie masz najmniejszych szans, żeby mnie pokonać! – mówił pewnym siebie
głosem, a Czarny Kot słuchał go, przygryzając usta. Widząc jego umiejętności,
jak i jego dostrzeganie rzeczy wokół, Adrien mógł się z nim po części zgodzić.
Nie zamierzał jednak się poddać, tylko mimo bólu stanął na nogi, po czym
spojrzał na mężczyznę poważnym wzrokiem.
- Osobno, może i masz racje, ale nie zapominaj, że my
dwoje działamy wspólnie. – Czarny Kot usłyszał za plecami pewien głos, a gdy
się odwrócił, ujrzał Biedronkę, która zbliżała się do nich pewnym krokiem. Gdy
się zrównali, dziewczyna posłała chłopakowi miły uśmiech, podnosząc go tym
lekko na duchu.
Blondyn również się uśmiechnął, dziękując Bogu, że jego
relacja z dziewczyną nie ucierpiała przez te ostatnie tygodnie. Czarny Kot był
szczęśliwy, ponieważ jak dawniej mógł rozmawiać i współgrać z Biedronką,
patrząc przede wszystkim na ich wczorajszą walkę z Akumą. Od dziewczyny
ponownie biła radość i dobroć, do tego też ponownie widział na twarzy Biedronki
ten jej piękny uśmiech. Czarny Kot mógł swobodnie stwierdzić, że udało mu się
odzyskać jego dawną przyjaciółkę.
Po wymienieniu ciepłego spojrzenia, dwójka bohaterów
ponownie spojrzała na swojego przeciwnika, poważniejąc w jednej chwili i
przyjmując pozycję bojową.
- Przygotuj się na porażkę! – krzyknęli wspólnie i rzucili
się na przeciwnika, który również stanął w gotowości, czekając na ich atak.
Ponownie rozgorzała walka, w
której to młodzi bohaterowie starali się wszelkimi sposobami zbliżyć do
złoczyńcy. Czarny Kot walczył w zwarciu, kij w kij, próbując zdobyć przewagę
nad przeciwnikiem. Mężczyzna jednak stawiał ciężki opór, będąc tak samo biegły
w sztuce walki co Kot. W tym samym czasie Biedronka starała się ich okrążyć, by
zaraz potem rzucić swoim jo-jo’em w plecy złoczyńcy. Ten jednak w tej samej
chwili odrzucił blondyna od siebie, po czym odwrócił się i odbił przedmiot z
powrotem do nadawcy. Zszokowana dziewczyna uchyliła się przed jo-jo’em, a gdy
się wyprostowała, błyskawicznie zrobiła unik przed szybkim ciosem przeciwnika.
Ten jednak bez zatrzymania odwrócił się na pięcie i zamachnął się potężnie w
stronę zaskoczonej Biedronki, niespodziewającej się po nim tego ruchu.
Dziewczyna zdołała jedynie zasłonić rękami swoje ciało, przyjmując uderzenie,
które dosłownie zmiotło ją na najbliższy samochód.
- Naprawdę myślałaś, że ci się
to uda? Mnie nie da się zasko… - pewny siebie mężczyzna nie dokończył. Na jego
twarzy pojawiło się zaskoczenie, by następnie uchylić się dosłownie w ostatniej
chwili przed nadciągającym atakiem Kota. Chłopak prychnął lekko, niemal czując,
jak jego kij muska włosy przeciwnika, nie trafiając jednak w cel. Blondyn nie
zatrzymał się, odwrócił szybko plecami do mężczyzny, po czym pchnął kijem w
złoczyńcę zza pleców. Ten nie zdołał tego uniknąć, a siła ciosu odrzuciła go
kawałek dalej od Kota.
Adrien wykorzystał chwilę
przerwy, by podbiec szybko do swojej przyjaciółki. Zjawił się przy niej w
chwili, kiedy to obolała dziewczyna podnosiła się z trudem na nogi.
-
Wszystko w porządku,
Biedronko? – spytał przejętym głosem Kot, a dziewczyna uśmiechnęła się z trudem
w jego stronę.
- Spokojnie, to nie było
najmocniejsze uderzenie, z jakim kiedykolwiek się spotkałam. – odpowiedziała z
trudem. – Ale dziękuję bardzo za troskę, Czarny Kocie.
- Zawsze do usług, Biedronko. –
odrzekł z uśmiechem, kłaniając się lekko. Chłopak odrzucił swój zwyczaj, w
którym mówił do niej „Biedronsiu”, gdyż ostatnie przeżyte tygodnie dały mu nieźle do
myślenia. Tak bardzo wtedy był bliski utracenia jej, że od teraz w żaden sposób
nie chciał dopuścić do tego, żeby z głupiego wręcz powodu się na niego
gniewała. Poza tym sam zauważył, że jednak taki zwrot naprawdę zaczął ją już
irytować. Dodatkowo też chłopak osobiście nie czuł potrzeby zwracania się do
przyjaciółki w ten sposób, co akurat stwierdził z zaskoczeniem. Dziewczyna zaś,
nawet jeśli podobne zwroty były charakterystyczne u Kota, to wcale za nimi nie
tęskniła. Teraz w wypowiedzi chłopaka słyszała prawdziwą powagę i troskliwość o
jej stan, dzięki czemu Marinette czuła się znacznie lepiej.
Po tych słowach dziewczyna
spoważniała i wraz z Czarny Kotem popatrzyła na podnoszącego się z ziemi
przeciwnika.
- Ten człowiek nie jest prosty
do pokonania, jednak musimy w jakiś sposób się do niego zbliżyć, aby zabrać i
oczyścić Akumę.
- Ale jak mamy to zrobić? Nawet
nie wiemy, w czym przebywa Akuma. – trafnie zauważył Kot.
- Myślę, że chodzi tu o jego
laskę. Patrząc na waszą walkę widziałam, jak nie pozwalał ci się do niej
zbliżyć. Poza tym ten człowiek jest biedny i nie widzi, tak więc to jedyna
rzecz, jaką pewnie posiada. – wyjaśniła swój punkt widzenia, a chłopak
uśmiechnął się do niej szeroko.
- Oczywiście! Masz całkowitą
rację, Biedronko. Teraz to wszystko trzyma się kupy. – chwalił dziewczynę,
która nie wiedzieć czemu zarumieniła się lekko na jego słowa. – Ale w jaki
sposób mamy mu ją odebrać? Jeśli nawet nas nie widzi, to wszystko wokół siebie
słyszy doskonale, przez co nie możemy go podejść. – mówił niezachęcająco Kot,
jednak zanim ciemnowłosa zdołała mu odpowiedzieć, nagle na twarzy chłopaka
pojawił się najpierw szok, potem zamyślenie, a na koniec radosne zrozumienie.
- Już wiem, Biedronko! – rzekł
zduszonym głosem, ściszając jednak ton, by przeciwnik nie usłyszał ich rozmowy.
– Mi się udało go podejść! Kiedy do
ciebie mówił, był całkowicie na tym skupiony, przez co dopiero w ostatniej chwili zdążył mnie
wychwycić i zareagować. Musimy go czymś zająć, i to tak, aby poświęcił temu całkowitą uwagę.
– mówił z przejęciem Kot, a Marinette uśmiechnęła się ze zrozumieniem,
podziwiając spostrzegawczość towarzysza.
- Masz rację! To jest jego
słaby punkt. Bez ciebie bym tego nie zauważyła. – pochwaliła serdecznie
chłopaka, który skłonił się w geście podziękowania. – W takim razie naszym
zadaniem jest odwrócenie jego uwagi…
- …Z czego to ja mogę się tym
zająć. – dokończył za nią Kot, mrugając przy tym z rozbawieniem. Dziewczyna
zaśmiała się na ten gest, po czym stanęli wspólnie w pozycjach bojowych, by po
chwili ruszyć jednocześnie na przeciwnika. Mężczyzna zaś przygotował się na ich
nadejście, jednak zanim młodzież do niego dotarła, na jego twarzy pojawił się
cwany uśmieszek.
- „Dobry macie plan, jednak na niewiele wam się zda.”
Nastąpiło kolejne już starcie,
w którym to młodzi bohaterowie nieustannie atakowali przeciwnika ze wszystkich
stron. Kot zajął się odwracaniem uwagi przez ciągłe i nieprzerwane ciosy, które
wymierzał w mężczyznę, zaś Biedronka biegała i skakała wokół nich, by w
odpowiednim momencie pomóc przyjacielowi w walce przez rzuty w przeciwnika
swoim jo-jo’em, bądź zbliżaniem się do nich i wyprowadzaniem własnych uderzeń.
Walczyli tak przez kilka minut, czekając na odpowiednią chwilę, by spełnić
oczekiwany plan.
W pewnym momencie, gdy
Marinette po raz kolejny rzuciła jo-jo’em w złoczyńcę, ten zdołał ponownie go
odbić w jej stronę, po czym doskoczył szybko do dziewczyny, biorąc zamach swoją
laską. Zanim jednak atak dosięgną przerażoną nastolatkę, między nimi pojawił
się nagle Czarny Kot, który zablokował cios swoim kijem, dodatkowo odpychając
lekko dziewczynę. Zaraz po bloku chłopak wykonał szybkie pchnięcie, jednak
przeciwnik uniknął cios, wykonując zwinny obrót. Nim jednak stanął
wyprostowany, korzystając z nieuwagi Kota złapał rękojeścią laski jego nogę, po
czym pociągnął mocno i ściągnął zszokowanego Adrien’a z nóg. Mężczyzna
błyskawicznie cofnął broń, by z szybkim zamachem uderzyć Kota w brzuch,
wgniatając go dodatkowo w ziemię. Uderzenie było tak bolesne, że blondyn jęknął
głośno, wypluwając z ust stróżkę krwi.
- I co wy na to? Nadal
myślicie, że zdołacie mnie pokonać? – odezwał się kpiąco mężczyzna, gdy nagle
znikąd za nim pojawiła się Biedronka.
- „TERAZ!”
- „Uda ci się, Biedronko!”
Dziewczyna rzuciła mocno w
przeciwnika swoim jo-jo’em, jednak niemal natychmiast zesztywniała z szoku i
przerażenia. Złoczyńca nie oberwał, tylko odwrócił się na pięcie, chwytając
zwinnie okrągły przedmiot. Z cwanym uśmiechem pociągnął za linkę, przyciągając
nastolatkę do siebie, po czym pchnął ją mocno laską w brzuch, zupełnie jakby chciał ją
nadziać na patyk. Ciemnowłosa stęknęła boleśnie, a po chwili została rzucona na
ścianę najbliższego budynku. Po uderzeniu, gdy się zsunęła na ziemię, koło niej
wylądował obolały Kot.
- HAHA! To wszystko, na co was
stać?! Plan mieliście całkiem dobry, jednak nie przewidzieliście jednego małego
szczegółu. Ja słyszę wszystko, co się dzieje wokół mnie tak do 20 metrów. Nawet
jeśli szeptaliście między sobą, to udało mi się poznać wasz genialny plan.
Przyznaję, znaleźliście mój słaby punkt, ale teraz na nic wam się on nie
przyda. Nie zdołacie mnie niczym zaskoczyć, ani czymkolwiek odwrócić moją uwagę. Gdy się
skupię, potrafię się przypilnować, a skoro jest was tylko dwójka, to na
spokojnie mogę się przed wami bronić. – wyjaśnił drwiąco mężczyzna,
utwierdzając bohaterów w tym, że ich plan całkowicie spalił na panewce. Ani Biedronka,
ani Kot nie byli z tego zadowoleni.
- „Szlag! A było tak blisko! Że też nie wzięliśmy pod uwagę to, że może
on usłyszeć naszą rozmowę. Jeszcze wiele musimy się nauczyć.” –
skomentowała smutno dziewczyna, przypominając sobie obraz ich największego rywala
– Shadow’a, kiedy to wypomniał im, jak daleko są od bycia prawdziwymi
bohaterami. Otrząsnęła się jednak z tej myśli, skupiając się na obecnej
sytuacji. – „Nie mogę teraz o tym myśleć!
Teraz muszę pokonać wraz z Kotem tego człowieka. Ale jak to zrobić? Jest nas
tylko dwójka. Brakuje nam kogoś do pomocy.” – myślała gorączkowo
ciemnowłosa, szukając jakiegoś wyjście z tej sytuacji. Po chwili jednak
ponownie usłyszała głos ich przeciwnika.
- No, skoro wyjaśniliśmy sobie
wasze położenie, nie pozostaje mi nic innego, jak zakończyć to nasze spotkanie
i zabrać wam wasze miracula. – rzekł na zakończenie, rzucając się w ich stronę,
równocześnie biorąc potężny zamach swoją laską. Przerażona Biedronka i Czarny
Kot próbowali uniknąć ciosu, gdy nagle usłyszeli za złoczyńcą jakiś głos.
- Mylisz się, łotrze! Nie
jesteśmy sami! – krzyknęła jakaś postać, a gdy bohaterowie popatrzyli w tamtą
stronę, ogarnął ich taki szok, że przez chwilę wyłączyli się ze świata
zewnętrznego. Po drugiej stronie ulicy stała BIEDRONKA i CZARNY KOT! Oboje
wyprostowani, uśmiechnięci, wypoczęci i wyraźnie gotowi na walkę. Marinette i
Adrien myśleli, że mają zwidy, jednak zaskoczenie ich przeciwnika przekonało
nastolatków, że to dzieje się naprawdę.
- Co jest?! Skąd wy się tam
znaleźliście?! Przecież przed chwilą leżeliście… - nie dokończył, gdyż nagle z
najbliższego dachu zleciała na niego rudowłosa dziewczyna, która z bojowym
okrzykiem uderzyła zaskoczonego mężczyznę prosto w twarz, odrzucając go w
najbliższe samochody
Nowoprzybyła z pięknym saltem w tył wylądowała przed
zdziwionymi bohaterami, prostując się dumnie i podpierając ręką o biodro. Było
ona ubrana w pomarańczowo-biały kombinezon, na głowie posiadała krótkie,
szpiczaste uszy, a z dołu pleców zwisał puszysty, lisi ogon. W dłoni zaś dzierżyła
długi flet, doskonale znany i charakterystyczny dla Biedronki i Czarnego Kota.
Dla oboje ta postać nie kojarzyła się jednak najlepiej.
- Mam nadzieję, że się nie
spóźniłam! Rzuciła mi się o uszy informacja, że ktoś tutaj prosi się o guza!
Strzeż się, gdyż oto właśnie przybyła ta, która ci dokopie: wspaniała Volpina!
– krzyknęła z pewnym siebie uśmiechem rudowłosa, prezentując się dumnie. Widząc
jednak, że jej przeciwnik ma niemałe kłopoty z wygrzebaniem się z tego
rumowiska pojazdów, spoczęła lekko, tracąc nieco wątek. Po chwili jednak
odwróciła się w stronę leżących bohaterów, po czym wyciągnęła do nich obie
dłonie, uśmiechając się serdecznie.
- Cześć wam! Przepraszam za
spóźnienie, ale nie oswoiłam się jeszcze ze swoimi zdolnościami i miałam
niemałe trudności. Postaram się to nadrobić. – rzekła radośnie, a wciąż
zaskoczeni nastolatkowie przyjęli jej pomoc, podnosząc się z ziemi.
- A-ale ty jesteś… - Biedronka
nie mogła się wysłowić, a rudowłosa ukłoniła się lekko, po czym dopowiedziała:
- Jestem Volpina, nowa
bohaterka Paryża! Mam nadzieję na owocną współpracę! – oznajmiła dziewczyna,
prostując się i salutując z uśmiechem. Gdy jednak ponownie na nich spojrzała,
ze zdziwieniem ujrzała u nich nie radość, lecz zawahanie, czy nawet nieufność.
Opuściła więc rękę, tracąc powoli swoją pewność siebie. – Co się stało?
Dlaczego się tak na mnie patrzycie? – zapytała już z lekką obawą.
- Wiesz… Volpina,… po prostu
nie mamy pewności, czy ty jesteś… - zaczął Czarny Kot, a dziewczyna w mig
zrozumiała, do czego on zmierza.
- Aaa, o to chodzi. Słuchajcie,
wiem że moja reputacja została zszargana przez nieprawdziwą Volpinę, ale ja nie
jestem nią. Naprawdę otrzymałam Miraculum i chcę wraz z wami chronić i pomagać
innym ludziom. Proszę! Dajcie mi szanse, a was nigdy nie zawiodę. Proszę tylko
o to, żebyście mi zaufali… - wręcz dziewczyna, składając razem ręce w stronę
Biedronki i Kota. Ci patrzyli na nią przez chwilę, nie wiedząc, co mają zrobić.
- „Brzmi ona tak, jakby naprawdę mówiła prawdę. Ale już raz daliśmy się
nabrać i omal nie straciłam wtedy Tikki. Nie mogę mieć stuprocentowej pewności,
że nas nie oszuka.” – myślała Marinette, obserwując rudowłosą z lekkim
podejrzeniem. I chodź ciemnowłosa nie była do końca przekonana, to blondyn
podszedł do Volpiny, zanim Biedronka zdołała cokolwiek powiedzieć, po czym
wyciągnął w jej stronę dłoń, uśmiechając się przy tym serdecznie.
- W takim razie, witamy w
drużynie, Volpino. – rzekł do niej, a dziewczyna spojrzała na niego z
niedowierzaniem, po czym rozpromieniona rzuciła się na niego, tuląc z radości
zaskoczonego chłopaka.
- Tak, tak, TAK! Dziękuję,
dziękuję! Nie zawiedziecie się, obiecuję!
- W-wie-rzę, wierzę. –
odpowiedział z trudem chłopak, tracąc powoli oddech. Ta szybko go puściła,
dzięki czemu mógł ponownie oddychać spokojnie. Zaś Biedronka tylko stała i
patrzyła się na nich, wciąż mając pewne wątpliwości. Dodatkowo widok
ściskającej się dwójki lekko ją denerwował, choć dziewczyna nie miała pojęcia,
dlaczego.
- „Nie pozwalaj sobie na za dużo.” – rzekła w myślach, zgrzytając niezadowolona
zębami.
W tej samej chwili cała trójka
usłyszała wściekły głos, a gdy spojrzeli w stronę źródła, ujrzeli stojącego już
na nogach złoczyńcę, wyraźnie rozgniewanego i gotowego do ataku.
- Zapłacisz mi za ten cios,
dziewuszko! Może dałem się wtedy zaskoczyć, ale teraz podobny numer ci się nie
uda. Doskonale znam twoją moc, słyszałem o niej w wiadomościach. Twoje iluzje
nie są w stanie mi nic zrobić. – zakończył z demonicznym uśmiechem, zaś
młodzież przyjęła poważne oblicze, obserwując go ze skupieniem. Po chwili
odpowiedziała mu uśmiechająca się rudowłosa.
- Jesteś tego pewny? Na pewno
zdołasz na nas wszystkich się skupić? – po tych słowach do dziewczyny
doskoczyły klony Biedronki i Czarnego Kota, a rudowłosa podniosła swój flet do
ust i zagrała krótką melodią. W tej samej chwili wokół niej pojawiła się
kolejna para bohaterów i jedna iluzja Volpiny. Równocześnie rozległo się małe
piknięcie, dochodzące z naszyjnika dziewczyny. Ogon lisa składał się z pięciu
białych końcówek, z czego jeden zamigał dwukrotnie, po czym zmienił kolor na
pomarańczowy.
- Volpino! Twoje Miraculum! –
krzyknął Kot, a rudowłosa popatrzyła na nie z zaskoczeniem, a po chwili
zastanowienia rzekła.
- Hmm, wygląda na to, że mam
limit iluzji. Chyba każde pięć zużywa jedną kitkę. Muszę uważać, aby nie
przesadzić. – a gdy wszyscy ponownie spojrzeli na przeciwnika, ujrzeli
poszerzający się u niego uśmiech. – Szlag,
musiał to usłyszeć. – dopowiedziała już ciszej, a reszta mruknęła wspólnie
na zgodę.
Nie czekając na ruch mężczyzny,
bohaterowie ruszyli razem do ataku. Dobiegli do niego szybko, po czym Kot
pierwszy uderzył, jednak ich przeciwnik zablokował cios. Blondyn odskoczył, a w
jego miejsce pojawiła się Biedronka, chcąc zadać cios nogą w bok mężczyzny,
lecz ten uniknął ataku, po czym wykonał pchnięcie swoją laską, ale tym razem to
dziewczyna umknęła przed ciosem, odbijając się rękami od ziemi i robiąc
przewrót w powietrzu, oddalając się tym samym od przeciwnika. Ten chciał za nią
podążyć, gdy nagle za sobą usłyszał kolejne już kroki, które należały do
Czarnego Kota i Volpiny, z czego oboje chcieli zaatakować go wspólnie.
Złoczyńca odwrócił się na pięcie, biorąc równocześnie mocny zamach, po czym
uderzył dwójkę nastolatków. Zdziwiony jednak poczuł, jakby jego laska
przelatywała przez powietrze, chociaż był całkowicie pewny, że powinien trafić
w ich ciała. Zdenerwowany plunął cicho, domyślając się, że były to iluzje
Volpiny.
- „Grr, ta dziewczyna zaczyna mi działać na nerwy.” – rzekł w
myślach, po czym skupił się całkowicie, próbując namierzyć prawdziwą rudowłosą.
Słyszał i wiedział, gdzie znajdują się bohaterowie i ich klony, jednak w żaden
sposób nie mógł ich od siebie odróżnić. Klony skakały, tupały i hałasowały,
przez co myliły jego zmysły, dając nastolatkom szanse na wygraną. Nie był z
tego faktu zadowolony.
Jego przemyślenia przerwał
ponowny atak ze strony młodych bohaterów. W całej tej walce mężczyzna starał
się odpierać lub unikać uderzeń, jednak przez ciągłe trafianie w iluzje tracił
na chwilę czujność, przez co nastolatkom w końcu udawało się go uderzyć.
Walka ta trwała już jakiś czas,
w której to młodzież stopniowo osłabiała mężczyznę, lecz mimo tego przeciwnik
nie pozwalał się podejść na tyle, aby odebrać mu laskę. Za to u nastolatków
pojawił się pewien problem. W czasie tego starcia Volpina musiała tworzyć coraz
więcej iluzji, zbliżając się powoli do kresu swojej wytrzymałości. Na jej
naszyjniku świeciła na biało już tylko jedna lisia kitka, a tuż przy niej stały
ostatnie dwa klony Czarnego Kota. Rudowłosa zdawała sobie sprawę, że jeśli
wytworzy jeszcze jedną iluzję, na oczach swoich nowych towarzyszy powróci ona
do normalnej postaci.
- To już moja ostatnia szansa!
Nie mogę więcej was wspomóc moimi iluzjami. Musimy go jak najszybciej pokonać.
– zwróciła się do Biedronki i Czarnego Kota, którzy kiwnęli jednocześnie
głowami, a odpowiedział jej Kot.
- Już czas, abyśmy to my
skorzystali z własnych mocy.
- Zgadzam się, Kocie. – po tych
słowach oboje krzyknęli.
- Szczęśliwy traf!
- Kotaklizm!
Volpina patrzyła z zachwytem,
jak ciemnowłosa wypuszcza ze swojego jo-jo’a stado czerwonych, błyszczących
motyli, a w dłoni Czarnego Kota pojawia się czarna, niszczycielska esencja.
- „UUAAAŁŁŁ! To wygląda jeszcze lepiej niż w telewizji!” –
skomentowała wniebowzięta rudowłosa. W tej samej chwili na dłonie zaskoczonej
Biedronki spadła mała buteleczka z wetkniętą u szczytu trąbką.
- Coo? Fanfara? Dlaczego akurat
to się pojawiło? – zastanawiała się dziewczyna na głos, a po chwili myślenia
uśmiechnęła się do reszty porozumiewawczo, sygnalizując im powstały w jej
głowie nowy plan. – Kocie, mógłbyś trochę tu pohałasować? – spytała z niewinnym
uśmiechem, a lampka zrozumienia zapaliła się nad chłopakiem.
- Oczywiście! To moja
specjalność. – odpowiedział wesoło, po czym wykonał jeden szybki skok w stronę
najbliższego auta. Gdy z rozbiegu blondyn uderzył w karoserię pojazdu, po
okolicy rozległ się głośny, niemalże zniewalający hałas. Dla zwykłego człowieka
tu już było nie do wytrzymania, a co dopiero dla kogoś, kto ma bardzo wyczulony
słuch. Złoczyńca gwałtownie zatkał uszy rękami, niemal zdjęty z nóg przez ten
dźwięk. Gdy w okolicy ucichło, mężczyzna zabrał szybko dłonie, a w następnej
chwili odskoczył na bok, unikając ataku Kota i, zapewne, Biedronki.
- „Uff, mało brakowało. Szczeniaki próbowały mnie oszołomić.” – rzekł
wściekły w myślach, odbijając się od ziemi i wyprowadzając cios w stronę Kota.
Ten odbił uderzenie, po czym niemal błyskawicznie uchylił się przed szybką
kontrą przeciwnika. W tej samej chwili złoczyńca usłyszał, jak za nim zbliża
się do niego Biedronka. - „Chce mnie
podejść, aby użyć swojej trąbki! O nie, drugi raz się na to nie nabiorę.” –
po czym odwrócił się na pięcie i pchnął laską zaskoczoną ciemnowłosą w brzuch,
odrzucając ją kawałek dalej.
Mężczyzna był zadowolony ze
swojego sprytu, gdy nagle z góry runęła na niego Volpina. Zablokował jej cios,
jednak dziewczyna śliznęła się swoim fletem o jego broń, lądując gładko na
ziemi, po czym kopnęła go mocno w pierś, blokując swoim ruchem jego laskę,
przez co przeciwnik nie miał jak się bronić. Mężczyzna wykonał przewrót w tył,
dzięki czemu stanął z powrotem na nogi, jednak za nim błyskawicznie pojawiła
się rudowłosa, chcąc go uderzyć swoim fletem. Ten zdołał zablokować cios, gdy
nagle poczuł zaskoczony, jak dziewczyna przykłada mu rękę koło jego głowy,
dodatkowo trzymając „coś” w swojej dłoni. Przerażony mężczyzna domyślił się,
„co”.
- „O ni…!” – nie zdążył nawet pomyśleć, kiedy to Volpina nacisnęła
przedmiot, a do uszu złoczyńcy dobiegł głośny dźwięk trąbki. Wściekły odepchnął
od siebie dziewczynę, starając się ze wszystkich sił skupić, jednak wciąż czuł
się lekko skołowany przez tamten dźwięk. Gdy odzyskał zmysły, usłyszał, jak w
jego stronę biegną trzy identyczne postacie.
- „To Czarny Kot i jego klony. Ten szczeniak wspominał, że już tylko
takie jej zostały. I dobrze, już więcej nie będzie starała się mnie oszukać.”
– stwierdził w myślach, szykując się na odparcie ataku. Zauważył on jednak, że
nie jest w stanie wyśledzić, który Kot jest prawdziwy, a to wszystko przez to
chwilowe ogłuszenie. Nie słyszał jednak wokół siebie żadnych innych odgłosów,
co go utwierdziło w tym, że ma tylko Czarnego Kota przed sobą. Gdy trójka
blondynów zbliżyła się do niego, odbili się jednocześnie od ziemi i w ten sam
sposób zamierzali uderzyć go ciosem zza głowy. Mężczyzna uśmiechnął się kpiącą.
– „Dziecinny błąd.” – skomentował, po
czym podniósł swoją laskę, blokując tym na raz potrójne uderzenie. Usłyszał
mały szum, a Koty po prawej i po lewej stronie zniknęły, pozostawiając jednego
naprzeciw mężczyzny.
- Tutaj się schowałeś! –
krzyknął zwycięsko, gdy nagle chłopak oparł obie nogi o laskę złoczyńcy, po
czym odbił się mocno w tył, wytrącając przeciwnika z równowagi, a tuż zza
pleców blondyna wystrzeliło czerwone jo-jo, oplatając broń mężczyzny. Dodatkowo
Czarny Kot przyłożył swoją dłoń na podłożu przed ślepcem, wlewając zniszczenie
w grunt, przez co przeciwnik zapadł się lekko pod ziemię. Ten zdezorientowany
zareagował na to wszystko za późno, a Biedronka nie zamierzała zmarnować tej szansy.
Szarpnęła mocno za linkę, a laska wyrwała się z rąk przeciwnika, lądując na
wyciągniętej dłoni nastolatki. Nie czekając na reakcję złoczyńcy, dziewczyny
uderzyła drewnem o ziemię, łamiąc ją tym samym w pół. A gdy ze szczątków
wyleciała mała Akuma, ciemnowłosa pochwyciła ją szybko, by po chwili wypuścić
całkowicie oczyszczonego motyla.
- Pa pa, miły motylku.
Niezwykła Biedronka!!! – krzyknęła radośnie, a jej magia zrobiła swoje,
odbudowując wszystko dookoła i oczyszczając nieszczęsnego ślepca. Dziewczyna
odwróciła się w stronę Kota, by wspólnie przybić sobie żółwika.
- Zaliczone!
- Jeeeej!!! – krzyknęła
rozpromieniona Volpina, doskakując i przytulając zaskoczoną Biedronkę, a po
niej również Czarnego Kota. – Udało się nam, udało się! Boże, jestem taka szczęśliwa!
Mam swojego pierwszego, pokonanego złoczyńcę!
- Moje gratulacje. Świetnie się
spisałaś. – pochwalił ją z uśmiechem chłopak, a rudowłosa uśmiechnęła się do
niego wdzięcznie.
- Dziękuję, przystojniaku. –
rzekła „zadziornie”, zaskakując czy wręcz oszałamiając tym zdaniem obecnych.
- Eee, słucham? – Adrien nie
wiedział, co ma na to odpowiedzieć, a tylko to pytanie wydawało mu się
odpowiednie. Na jego słowa Volpina wykrzywiła się zaskoczona, otrząsnęła się
lekko, po czym rzekła.
- Aaa, nie, nie! Przepraszam,
nie to chciałam powiedzieć! Nie wiem, co mnie napadło! – przepraszała głośno
rudowłosa.
- T-to pewnie z emocji, zdarza
się. – odpowiedział uspokajająco chłopak, z lekką ulgą, mając nadzieję, że to
naprawdę byłą pomyłka. Całą tą rozmowę obserwowała zszokowana Biedronka, która
oprócz tego na słowa rudowłosej poczuła się lekko wkurzona.
- „Jak ona do niego mówi?! Przecież się ledwo znają, a ta już się zaleca?!
Nie podoba mi się to.” – rzekła niezadowolona w myślach, a dopiero po
chwili doszło do niej, co właśnie teraz pomyślała. – „Co jest? Dlaczego ja się tak tym przejmuję? Przecież to Czarny Kot,
może być tak nazywany. Ja nie powinnam mieć z tym problemu. Ehh, może to ze
zmęczenia i z emocji.” – stwierdziła z niedowierzaniem dziewczyna,
trzymając się za głowę. Po chwili wszyscy usłyszeli pikanie swoich Miraculów,
otrzeźwiając całe towarzystwo.
- Ojej, muszę już lecieć!
Jeszcze raz bardzo dziękuję! Obiecuję, że się nie zawiedziecie! – krzyknęła na
pożegnanie Volpina, machając do nich wesoło, po czym odbiła się do ziemi i
zniknęła za budynkiem.
- Ja też już muszę znikać.
Dzięki za współpracę, Biedronko. – rzekł do przyjaciółki Kot, a ta uśmiechnęła
się ciepło.
- Cała przyjemność po mojej
stronie, Kocie. – odpowiedziała z wdzięcznością, a chłopak posłał jej ostatni
uśmiech, po czym sam skoczył na inny budynek, znikając na jej z oczu. – „Do
zobaczenia”
Po chwili patrzenia Marinette
odwróciła wzrok, myśląc nad tym, co się dziś wydarzyło. Pojawienie się Volpiny
bardzo ją zaskoczyło, ale też lekko przeraziło. Choć teraz im pomogła w walce,
to ciemnowłosa nie miała całkowitej pewności, że nowa bohaterka jest po ich
stronie.
- „A co jeśli ponownie Władca Ciem z nas sobie pogrywa? Że to tylko
fortel, żeby uśpić naszą czujność? Już raz nas tak oszukała Lila, więc może się
to powtórzyć.” – myślała intensywnie, mając w głowie wydarzenia sprzed paru
miesięcy. Jednak zaraz po tym ujrzała oczami wyobraźni „ostatnią” Volpinę. Jak
stała wyprostowana, z radosnym uśmiechem, a w jej oczach widać było szczęście i
podziw, ale też i zaufanie - całkowitą ufność. Na ten widok wszystkie obawy
dziewczyny zbladły, a sama Biedronka nie wiedziała, co ma o tym myśleć.
Patrzyła się tylko w miejsce, gdzie po raz ostatni widziała rudowłosą bohaterkę.
– A może się mylę? – szepnęła cicho,
mając mieszane uczucia na tą sytuację. Gdy jednak usłyszała ponownie
ostrzegawcze pikanie, wskoczyła na dach budynku, kierując się w stronę swojego
domu, postanawiając zostawić te przemyślenia na później. Teraz już tylko
chciała cieszyć się z udanej walki i kolejnym wspólnym sukcesie z Czarnym
Kotem.
* * *
Na opuszczonej ulicy panowała cisza i spokój. Zewsząd nie
dochodził żaden dźwięk, tylko ciche, odległe trąbienie samochodów. Cała ta
atmosfera sprawiała wrażenie, jakby coś miało nadejść. Słońce świeciło wysoko
na niebie, a jego promienie padały na budynki i samochody, tworząc szerokie i
rozległe cienie. Nagle w jednym takim miejscu zafalowało, a z mroku wyłoniła
się wysoka, zamaskowana postać. Wyszła ona z cienia, rozglądając się po okolicy
uważnie, by po chwili jego wzrok odwrócił się w stronę jeszcze widocznej
Biedronki. Gdy po sekundzie i ona zniknęła zza budynkami, na ustach tej osoby
pojawił się pewny siebie uśmiech.
- Nie mylisz się,
Biedronko. Twoje obawy są słuszne, z tą tylko różnicą, czy będą one dotyczyły
odpowiedniej… „Volpiny”. – odezwał się cicho Shadow, wnikając powoli w
ziemię, a nim całkowicie zniknął, rzekł jeszcze do siebie w myślach. – „W najbliższym czasie się okaże, czy uraza,
którą trzymasz w sobie, przeszkodzi ci w zaufaniu odpowiedniej osobie.”
* * *
- Co się stało?! Skąd wzięła
się ta Volpina?! Czyżby kolejne Miraculum doszukało się właściciela? To jest po
prostu niemożliwe! Dlaczego zawsze, kiedy jestem bliski zdobycia miraculów
Biedronki i Czarnego Kota, ktoś musi mi w tym przeszkodzić, ratując te dwójkę
przed moja mocą? To niedorzeczne! – grzmiał wściekły z porażki Władca Ciem, a
po całym pokoju latały pobudzone motyle.
- Nie wściekaj się tak,
staruszku. Tak się składa, że ta nowa w żaden sposób nie pokrzyżuje twoich
planów. – rozległ się za jego plecami głos, a mężczyzna uśmiechnął się chytrze.
- Masz rację, moja droga. A
nawet jej obecność może być dla nas korzystna. Czy może raczej,… dla ciebie. –
zwrócił się do stojącej za nim nastolatki, a gdy ta wkroczyła w zasięg światła,
ujrzał dziewczynę w biało-pomarańczowym stroju, z lisim ogonem na plecach,
dzierżąc w swojej dłoni długi flet. Zaś z jej twarzy, zakrytej niewielka maska,
nie znikał drwiący uśmiech.
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, walka ciężka ale się udało, oby tylko Marinette zaufala tej właściwej lisicy...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza