Rozdział 22
Tego samego dnia, wieczór:
Po
pomieszczeniu w kształcie półkuli maszerował wysoki mężczyzna w masce i
fioletowym garniturze. Niedaleko niego stała wyprostowana i wyraźnie wyluzowana
brunetka, ubrana w pomarańczowy kostium, która w tej chwili patrzyła na swoje
paznokcie z pewnym siebie uśmiechem.
- Postąpiłaś
wbrew moim rozkazom, Volpino. Dokładnie ci rozkazałem, abyś zdobyła za wszelką
cenę Miracula Biedronki i Czarnego Kota. Miałaś ku temu najlepszą sposobność,
ale jej nie wykorzystałaś. Zdołasz mi wytłumaczyć, dlaczego mnie nie
posłuchałaś?! – zapytał groźnie, zwracając się surowo do dziewczyny, na co
machnęła ona lekceważąco dłonią i odpowiedziała.
- Ehh, ale
ty jesteś nudny, Władco Ciem. Ciągle tylko Miraculum to, Miraculum siamto, ble
ble ble! Naprawdę, tylko o tym potrafisz gadać?
- Nie
przeginaj struny, małolato. – rzekł ostrzegawczo mężczyzna, podnosząc dłoń w
stronę nastolatki.
- Ejj,
spokojnie, spokojnie! Czemu od razu musisz się na mnie wyżywać? – zapytała z
drwiącym uśmiechem.
- Daj mi
jeden powód, dlaczego bym nie mógł…
- Wszystko dokładnie przemyślałam, Władco Ciem.
Gdybyśmy wtedy z Portusem zabrali się za Miracula, zdążyłaby do nas dotrzeć
prawdziwa Volpina, a jej pojawienie się zepsułoby całą naszą szopkę, którą
przygotowaliśmy.
- Hmm…, mów
dalej. – rzekł mężczyzna, obniżając lekko dłoń, jednak wciąż miał ją
wyciągniętą. Uśmiech na twarzy brunetki się poszerzył, a zadowolona ciągnęła
dalej.
- Nie
twierdzę, że mogłaby nam przeszkodzić, ale Biedronka i Kot uwierzyliby jej
słowom, dzięki czemu ponownie zyskaliby swojego sojusznika. A tak obydwoje jej
nie ufają, a ona nie może w żaden sposób udowodnić tego, że to ja wszystkich
oszukałam. Nie zapominajmy też, że gdzieś się tam kręci ten Shadow. – zwróciła
na to uwagę, a Władca zmarszczył brwi na samo wspomnienie tego chłopaka. – Co
by się stało, gdyby się tam pojawił? Musiałby się nim zająć Portus, a ja
zostałabym sama przeciwko Volpinie oraz rannym Biedronce i Czarnego Kota.
Ryzyko było zbyt wielkie, dlatego też zostawiliśmy to tak, jak jest. A skoro
nikt nie wie o naszym istnieniu, możemy wciąż rujnować reputację Volpiny, przez
co nawet mieszkańcy ją znienawidzą, a ona już nigdy nie wysunie nosa poza swój
dom, aby spróbować kogoś uratować. A wtedy już więcej nie będzie nam
przeszkadzać. – zakończyła przemowę Lila, czekając na odpowiedź Władcy Ciem.
Ten stał wciąż nieruchomo i tylko obserwował dziewczynę czujnym wzrokiem. Po
chwili opuścił swoją dłoń i odwrócił się w stronę okna ze wzorem ćmy.
- Niech
będzie, przekonałaś mnie. Działaj tak dalej, ale nie każ mi zbyt długo czekać
na wyniki, Volpino. Ja chcę te Miracula i jeśli chcesz, abym dotrzymał umowy,
masz mi je jak najszybciej przynieść. Rozumiemy się?
-
Oczywiście, Władco Ciem. Umowa to umowa, i ty też o tym nie zapominaj.
- To zależy
wyłącznie od ciebie. – odpowiedział chłodno, a po chwili odwrócił się w jej
stronę i zapytał. – Kiedy zamierzasz działać?
- Jutro po
południu. Jak tylko wyjdę ze szkoły.
* * *
Następnego dnia:
Gdy na
zegarze wybiła godzina 07.50, a na dziedzińcu szkolnym pełno było uczniów,
gadających między sobą na różne tematy, przez drzwi budynku przeszła wolno
rudowłosa Alya. Szła ona powoli, z pochyloną głową, omijając każdego na swojej
drodze bez słowa. Tu i uwdzie słychać było radosne powitania czy pozdrowienia w
jej stronę, ale witający dziwili się tylko, nie słysząc żadnej odpowiedzi. Alya
dosłownie sunęła się przez dziedziniec, kierując się w stronę najbliższej
damskiej ubikacji. Gdy zamknęła za sobą drzwi, rudowłosa wkroczyła w pierwszą
wolną kabinę, a gdy była już kompletnie sama, wybuchła gwałtownym szlochem.
Dziewczyna
płakała i płakała, nie mogąc przestać nawet na chwilę, a jej łzy powoli zaczęły
kapać na podłogę. Siedziała ona na klozecie, a rękami zasłoniła swoje oczy,
pogrążając się w „całkowitej” ciemności. Bo to właśnie czuła w sobie
dziewczyna: mrok, płacz i rozpacz.
Do niedawna
Alya mogła się tytułować „najszczęśliwszą dziewczyną na świecie”, gdyż właśnie
zaczęło spełniać się jej marzenie. Doznała chwili, o której śniła niejednej
nocy: była bohaterką, osobą dbającą o spokój i bezpieczeństwo wszystkich ludzi,
którzy mieszkali w Paryżu. A co najważniejsze, stała się towarzyszką Biedronki
i Czarnego Kota - tej wspaniałej dwójki, którą podziwiała i szanowała, od kiedy
ich ujrzała.
Ta
świadomość była dla Alya’i wszystkim, jednak wystarczył jeden dzień, dosłownie
jeden wieczór, aby to „wszystko” stracić. Już nie traktowano ją jak bohaterkę.
Postać Volpiny ponownie budziła zawahanie i nieufność, choć rudowłosa nie miała
z tym nic wspólnego. Tą, która odpowiadała za ten stan nastolatki, była osoba,
którą najmniej się po tym spodziewała.
- „Dlaczego…? Dlaczego…? Dlaczego to mnie
spotkało? To było moje marzenie…, marzyłam o tym, a ty mi to odebrałaś.
Dlaczego, LILA?! Dlaczego mi to zrobiłaś?! Dlaczego znowu dałaś się otumanić
Władcy Ciem?! Wszystkich tylko tym ranisz, i po co?! Dla Adrien’a?! Nie
pojmujesz, że tym sposobem go nie zdobędziesz, a tylko bardziej stracisz?! A
może sprawia ci to radość?! Dlaczego to robisz? DLACZEGO, LILA?!!!” –
krzyczała w myślach zrozpaczona dziewczyna, szukając odpowiedzi na te pytania,
jednak nie mogła nic wymyśleć. Lila od zawsze była skryta, z nikim się nie
kumplowała, tylko cały czas rywalizowała z innymi dziewczynami o względy
Adrien’a. Jednak Alya nie rozumiała, dlaczego to robiła. Przecież jako Volpina
nie mogła się zalecać do blondyna, a jej wczorajsza intryga była nie skierowana
chociażby w Chloe, czy nawet Marinette, tylko w Biedronkę i Czarnego Kota. – „A może to odwet za wcześniejszą przegraną?
Przecież to ostatnio Lila próbowała nawet uprowadzić Adrien’a, a przeszkodzili
jej właśnie Biedronka i Kot. To bardzo możliwe, ale wciąż nie związane z
Adrien’em. O co tu chodzi? A może pomagając Władcy Ciem w pokonaniu Biedronki
zyska pomoc w zdobyciu Adrien’a? Nie wiem, nie wiem.” – zastanawiała się
Alya, powoli się uspokajając i zbierając myśli. Dziewczyna chciała zrozumieć,
dlaczego akurat teraz pojawiła się zła Volpina i ponownie zaczęła walczyć z
Biedronką i Czarnym Kotem. Przecież zawsze jest jakiś powód, który wykorzystuje
Władca Ciem, by zdobyć kolejnych sługusów, więc coś musiało się niedawno stać.
Jednak
dłuższe rozmyślenia Alya’i niczego nie przyniosły, gdyż żaden pomysł, ani nawet
delikatny przebłysk myśli nie wpadł do głowy dziewczyny. Oprócz tego rudowłosa
usłyszała znajomy dźwięk dzwonka, zapowiadający rozpoczęcie się zajęć. Nie
myśląc o tym więcej, dziewczyna otarła oczy, nałożyła szybki makijaż, aby ukryć
ślady łez, po czym pobiegła do swojej klasy.
* * *
Gdy
dziewczyna dotarła na miejsce, w sali nie było jeszcze nauczyciela, dlatego też
jej znajomi rozmawiali radośnie, wykorzystując nieobecność dorosłego. Alya
zauważyła już siedzącą przy ławce Marinette, która pomachała jej lekko na
powitanie. Rudowłosa odwzajemniła gest, ruszając w jej stronę, patrząc jeszcze
przelotnie na obecnych. Po chwili jednak stanęła jak wryta, nie oddalając się
od drzwi nawet o pięć kroków. Na najwyżej stojącej ławce, obok jak zwykle
spokojnego i uśmiechniętego Gerarda, siedziała LILA we własnej osobie, ubrana w
swoje codzienne ciuchy i w skupieniu coś przeglądała na komórce.
Jej obecność
zszokowała Alyę, co więcej, nie spodziewała się, że ujrzy gdziekolwiek „zwykłą”
Lilę. Przecież ostatnio była ona poddaną Władcy Ciem i powinna poruszać się
cały czas w kostiumie, który od niego otrzymała. Jakim więc cudem siedziała
sobie spokojnie tutaj w klasie, skoro zbiegła wczoraj przed Biedronką i nie dała
się złapać? Rudowłosa nie miała zielonego pojęcia.
Jednak gdy
pierwszy szok minął, wewnątrz Alyi błyskawicznie się zagotowało. Wściekła
dziewczyna ruszyła szybkim krokiem w górę sali, mijając po drodze zaskoczoną
przyjaciółkę. Jednak w połowie schodów nastolatka się zatrzymała, odzyskawszy
rezon i opamiętując się.
- „Nie, tylko bym się tak zdradziła! Nikt
oprócz Volpiny nie wie, że to ona maczała palce we wczorajszym zamieszaniu. O
to przecież jej chodziło. Aby nikt nie wiedział o jej powrocie, dzięki czemu
mogła mnie wrobić w to wszystko.” – zdała sobie z tego sprawę Alya i tylko
obserwowała przez chwilę Lilę z widoczną niechęcią. Jej obecność sprawiła, że
nawet Gerard popatrzył zdziwiony na nią i brunetkę obok siebie. W końcu sama
Lila oderwała swój wzrok od urządzenia i podniosła oczy na stojącą niedaleko
rudowłosą.
- Cześć,
Alya! Co tak stoisz i się na mnie patrzysz? Stało się coś? – zapytała brunetka,
patrząc z widocznym zawahaniem na Alyę, a ta wzruszyła obojętnie ramionami,
uspokajając się szybko i łagodząc w jednej chwili swoją twarz, aby nie wzbudzić
jakichkolwiek podejrzeń.
- A nic się
nie stało, Lila. Tak po prostu chciałam się spytać, czemu cię nie było przez
kilka dni w szkole. Przecież bardzo pilnie chodziłaś na każde zajęcia, nie
tracąc żadnej obecności. – odpowiedziała już „wyluzowana” nastolatka,
obserwując jednak z uwagą brunetkę.
- Aaa,
widzisz, nie czułam się ostatnio dobrze i nawet lekarz zakazał mi uczestnictwa
w zajęciach. Chciałam to jakoś zmienić, ale nie zezwolił mi na to. Poza tym
miałam też… inne sprawy na głowie. – odrzekła Lila, uśmiechając się
przyjacielsko do Alyi. Ta jednak odniosła wrażenie, że w jej oczach nie widzi
całkowitej szczerości i kłamie dziewczynie prosto w twarz. Rudowłosa wiedziała,
że to prawda, ale nie wiedziała, czy to tylko z uwagi na wczorajsze wydarzenia,
czy też naprawdę to zauważyła w jej spojrzeniu.
- Zapewne,
niejedno miałaś wtedy na głowie. – odpowiedziała już nieco chłodnym tonem, a
Lila spojrzała na nią zdziwiona.
- Co masz na
myśli?
- A nic,
nic! Tak tylko mówię do siebie na głos! Nie zwracaj na to uwagi. – odezwała się
przepraszająco Alya, po czym dodała. – No nic, wracam już do swojej ławki. Na
razie, Lila! – po czym zaczęła schodzić na dół, a jej twarz ponownie
spoważniała. – „Te twoje inne sprawy
zniszczyły wszystko, co mnie łączyło z Biedronką. Odpowiesz mi za to, Volpino!”
– rzekła jeszcze twardo w myślach, a gdy usiadła koło swojej przyjaciółki,
ponownie się uśmiechnęła i przywitała się z Marinette.
- Dzień
dobry, Marinette!
- Witaj,
Alya! – rzekły obie naraz, po czym uścisnęły się czule.
- Co u
ciebie, dziewczyno? Nie odezwałaś się do mnie wieczorem. Co porabiałaś? A może
ponownie odwiedził cię pewien przystojniak w masce, co? – mówiła z drwiącym
uśmiechem rudowłosa, a Marinette wyprostowała się zaskoczona, po czym zaczęła
zaprzeczać.
- Nie, nie!
No coś ty! Nie mów takich rzeczy, Alya. Tamto to było… jednorazowe, poza tym
musieliśmy sobie coś wyjaśnić. A tak Czarny Kot nie ma powodu mnie odwiedzać.
- Eee tam,
kłamiesz. Już samo spotkanie z tobą jest bardzo zachęcające. Dziewczyno, masz
twarz, włosy i usta w porządku, więc zacznij z tego korzystać!
- C-co t-ty
mówisz, Alya?! – rzekła już lekko przerażona ciemnowłosa, gdy nagle jej przyjaciółka
zaczęła się głośno śmiać.
- Haha, nic,
nic! Tak się tylko droczę, ale gdybyś tylko mogła zobaczyć swoją minę! Haha!
- T-to nie
było w-wcale zabawne, Alya! – odpowiedziała lekko zawstydzona nastolatka.
- Ależ było,
było. Uuuu, no dobra. Teraz na poważnie, co u ciebie?
- A nic
szczególnego, wszystko po staremu. – odpowiedziała już spokojnie Marinette,
chociaż wciąż lekko urażona żartami przyjaciółki. – Ale powiedź mi lepiej,
dlaczego podeszłaś przed chwilą do Lily? Wyglądałaś, jakby cię ona czymś wkurzyła.
– zadała pytanie, na które Alya rozszerzyła oczy ze zdumienia, po czym
odwróciła wzrok, wyraźnie zaniepokojona.
- Aaa, to
nic takiego, Marinette! Po prostu trochę się zapędziłam myślami i pomyliłam z
kimś Lilę. Drobna pomyłka, nic więcej.
- Aha. – rzekła
tylko ciemnowłosa, nie rozumiejąc nic z tej wypowiedzi przyjaciółki. Alya
wykorzystała chwilę, że Marinette nie odpowiadała i szybko się odezwała.
- Marinette,
chciałabym cię prosić o opinię w pewnej sprawie.
- Ooo! Ok, o
co chodzi? – spytała zaskoczona dziewczyna, czekając ze skupieniem na
rozszerzenie myśli przez przyjaciółkę.
- Bo
widzisz, oglądałam wczoraj wiadomości i pokazywali akurat to, co się wydarzyło
za dnia na jednym ze skrzyżowań. Mówili o Biedronce, Czarnym Kocie i Volpinie.
Nie mogłam tam wtedy być, co dzisiaj żałuję, jednak została nagrana rozmowa
między Biedronką i Volpiną. I wiesz, nie chcę w to wierzyć, ale według
Biedronki Volpina ich zdradziła, próbując wykraść ich Miracula. Jednak ona
twierdziła, że to ta „zła” Volpina za tym stała, próbując ją tym wrobić. I
wiesz,… to stąd ten mój mały napad złości na Lilę. Po prostu nie mogę uwierzyć
w to, że to „nowa” Volpina ich zdradziła. Bardziej wydaje mi się prawdopodobne,
że to właśnie prowokacja i knowania Władcy Ciem za tym stoją. – Alya skończyła
tłumaczyć i czekała na odpowiedź Marinette. Osobiście, to trudno jej się
wyjaśniało to wszystko z tym podziałem na „dobrą” i „złą” Volpinę. Czuła się
wtedy, jakby to sama siebie oskarżała i obrażała. – „Muszę coś w tym zmienić.” – stwierdziła rudowłosa w myślach,
skupiając jednak uwagę na swojej przyjaciółce, która po jej wypowiedzi miała
nietęgą minę.
- Eeeemm… -
ciemnowłosa nie wiedziała, co na to wszystko odpowiedzieć. – Wiesz, Alya, też
oglądałam te wiadomości, i… nie wydaje ci się, że to jednak prawda, co mówiła
wtedy Biedronka? – rzekła z wahaniem, a widząc rosnący szok w oczach
rudowłosej, szybko kontynuowała myśl. – Zastanów się nad tym, Alya! Przecież
nie było żadnych dowodów na potwierdzenie tego, o czym mówiła Volpina. Z trudem
to mówię, ale gdyby wtedy nie kłamała, to Lila raczej by dzisiaj nie przyszła
do szkoły. A siedzi przecież teraz całkiem normalna, bez żadnych najmniejszych
śladów Akumy. Alya, myślę, że wczoraj Volpina próbowała się jakoś wytłumaczyć z
tego, co zrobiła, jednak tak naprawdę to ona była winna.
- A-ale, to
się nie trzyma kupy. – jąkała się lekko Alya, próbując jakoś obronić samą
siebie. – Przecież gdyby naprawdę była zła, to raczej by się nie tłumaczyła
zaraz po tym, jak się zdradziła przed Biedronką i Czarnym Kotem. Jaką miałaby z
tego korzyść?
- Nie wiem,
Alya. Może chciała tylko bardziej namieszać nam w głowie? Przecież to Volpina,
oszustka i kłamczyni, co się chowa za nieprawdą i iluzjami. Alya, spójrz
prawdzie w oczy.
- N-nie,
Marinette! Ja w to nie wierzę! To wszystko manipulacja Władcy Ciem. To on
próbuje skłócić Biedronkę i Czarnego Kota z Volpiną. Wie przecież, że razem są
o wiele silniejszy i mogą mu się łatwiej przeciwstawić. Musi tak być, nie ma
innej opcji!
- Alya,
przejrzyj wreszcie na oczy. Mówiłam ci już, że to od początku może być tylko
szopka. Oszustwo i kłamstwo, wykonane przez sługę Władcy Ciem. Taka jest
prawda, Alya. – mówiła twardo Marinette, a rudowłosa nie mogła w te słowa
uwierzyć. Zwłaszcza, że wypowiadała je jej najlepsza przyjaciółka.
- Nie. To
nie jest prawda. Mylisz się,… Marinette. – odpowiedziała krótko Alya, nie mogąc
już dłużej tego słuchać. Ciemnowłosa chciała jeszcze coś do niej powiedzieć,
ale w tej samej chwili do klasy wszedł ich nauczyciel. Zaprzestała więc,
obserwując już tylko rudowłosą kątem oka. Zdawała sobie sprawę, że swoimi
słowami uraziła poważnie przyjaciółkę, ale nastolatka nie chciała, aby Alya
wierzyła w kłamstwa Volpiny. Ufała ona, że im szybciej zda sobie ona z tego
sprawę, tym mniej będzie cierpiała z tego powodu.
Alya zaś
ponownie czuła strach i przerażenie, tak samo jak wczorajszego wieczora. Wtedy
to Biedronka nie wierzyła w jej słowa, a teraz dziewczyna straciła poparcie
nawet u swojej najlepszej przyjaciółki. Brak wsparcia od tych osób, które
najwięcej znaczyły w jej życiu, załamało całkowicie dziewczynę.
- „Skoro nawet one mi nie wierzą, czy jest
ktokolwiek, kto mi wierzy? Czy jest ktoś, kto wie, że nie zdradziłam Paryża?
C-czy k-ktokolwiek w Paryżu w-wierzy, ż-że n-nie jestem z-zła?!” – mówiła
załamana Alya w głowie, czując ponownie łzy w swoich oczach. Powstrzymała je
jednak, nie chcąc zwrócić na siebie teraz uwagi nauczyciela. Siedziała więc
spokojnie, pogrążona w swoich myślach, starając się ujrzeć w tej sytuacji
jakąkolwiek nadzieję lub szansę. Jednak w jej głowie nie widziała takowej.
I chociaż
większość osób nie słyszała rozmowy, którą przeprowadziły przyjaciółki, to w
całej klasie przynajmniej jedna osoba obserwowała je w skrycie, wyraźnie
zaintrygowana ich dyskusją. Czy może raczej – dwie osoby.
* * *
Po skończonych
zajęciach Marinette wyszła sama z klasy, udając się w stronę wyjścia ze szkoły.
Dziewczyna jeszcze kilka chwil wcześniej chciała ponownie porozmawiać ze swoją
przyjaciółką, jednak rudowłosa minęła ją szybko przy ławce, jak tylko rozległ
się dźwięk dzwonka. Nastolatka jej nie zatrzymywała, gdyż tym samym tylko
pogorszyłaby tą sytuację, która i tak była już mocno napięta. I choć sprawiało
to ból u Marinette, to dziewczyna nie zamierzała przyznać rację Alyi, gdyż
prawdopodobnie ona jej nie miała. Ciemnowłosa wierzyła w słuszność swojej
myśli, dlatego też chciała jak najszybciej odwieźć przyjaciółkę od błędu, mając
na uwadze wyłącznie jej dobro. Prawda jest najczęściej bolesna i to właśnie
Marinette postanowiła uzmysłowić Alyi.
Gdy
ciemnowłosa powzięła ten zamiar, w chwili przekraczania drzwi szkolnych
usłyszała nagle, jak ktoś mówi:
-
Przyjacielska kłótnia? – pytanie to było krótkie, jednak z oczywisty powodów
dziewczyna uznała, że to do niej właśnie jest ono kierowane. Zatrzymała się
raptownie, odwracając się w stronę źródła głosu. Oparty o potężne drzwi, z
plecakiem przewieszonym na jednym barku, stał wyraźnie wyluzowany Gerard, z
ledwo widocznym uśmiechem na ustach. Na jego widok dziewczyna momentalnie się
skrzywiła, po czym ponownie skierowała się do wyjścia.
- Nie mam
ochoty z tobą gadać!
- Bo idziesz
właśnie szukać Alyi? – padło kolejne pytanie, a ciemnowłosa ponownie się
zatrzymała, z wyraźnym zaskoczeniem patrząc przed siebie. – Jak się
pośpieszysz, to może ją jeszcze dogonisz. Chociaż nie wiem, czy to w
jakikolwiek sposób wam pomoże. – ciągnął dalej chłopak, a u dziewczyny
zaskoczenie powoli przemieniało się w złość. – Bo wiesz, w takich sprawach
najlepszym lekarstwem jest czas. A patrząc na waszą relację, sądzę, że już
tylko to wam pozostało. – w ostatnim zdaniu usłyszała już wyraźną drwinę, która
zdołała przelać czarę goryczy. Marinette odwróciła się napięcie i ruszyła na
chłopaka, ściskając obie dłonie w pięści. Gerard uśmiechał się drwiąco na ten
widok, z wyraźnym zainteresowaniem na kolejny ruch dziewczyny. Gdy nastolatka
się do niego zbliżyła, bez wahania złapała go za kurtkę i pociągnęła do siebie.
- Posłuchaj,
ty wredny…! – nie dokończyła jednak, tylko rozejrzała się szybko dookoła.
Dziedziniec szkoły powoli zapełniał się uczniami, kierującymi się właśnie do
wyjścia z budynku, z czego Marinette i Gerard stali im na drodze. Jako
przewodnicząca klasy i członkini samorządu, dziewczyna nie chciała w tym
miejscu zaczynać dosłownie „zażartej” dyskusji z chłopakiem, dlatego też
puściła jego kurtkę, złapała go za nadgarstek, ciągnąc go w stronę najbliższej
toalety. Idąc między uczniami, widziała u niektórych zdziwienie na jej
poczynania, jednak dziewczyna to zignorowała, prosząc tylko, aby nikt ich nie
zatrzymywał. Gdy doszła ona do drzwi, otworzyła je szybko, wpychając do środka
wyraźnie rozbawionego chłopaka, po czym zamknęła je za sobą.
- Hola,
hola! Czy to trochę nie za szybko? Przecież dopiero zaliczyliśmy etap
„trzymania się za ręce”!
- Milcz,
Gerard! – krzyknęła już mocno rozwścieczona Marinette, a chłopak umilkł
posłusznie, chichocząc jedynie pod nosem. – Od kiedy tu jesteś, nieustannie
mnie prowokujesz i irytujesz! Kiedy się ode mnie wreszcie odczepisz?! Nie masz
lepszych zajęć od uprzykrzania mi życia?!
- Ojj
Marinette, nie przeceniaj swojego udziału w moim życiu. Wierz mi, mam wiele
ciekawszych zajęć od rozmów z tobą. Poza tym, kiedy niby uprzykrzam ci życie?
Ja tylko i wyłącznie chodzę z tobą do klasy, nic więcej.
- Akurat! Ty
się mnie uczepiłeś jak rzep i tylko czekasz na sposobność, żeby mnie wkurzyć!
Udaje ci się to, gratuluję! Jesteś z siebie zadowolony?!
- Ani
trochę. – odpowiedział Gerard ze spokojem, nadal uśmiechnięty w stronę
Marinette. - Kto ci to w ogóle powiedział, że czerpię przyjemność z wkurzania
ciebie?
-
Oczywiście, że nikt! Ale ty sam pokazujesz, że tak jest!
- Wydaje ci
się. – usłyszała krótką odpowiedź, która tylko bardziej ją wkurzyła, a do tego
dziewczynie coraz trudniej było znieść ten jego spokój.
- Czyli
mówisz, że wcale się moim życiem nie interesujesz? Więc skąd wiesz, że szłam
właśnie szukać teraz Alyi, co? – spytała już bardziej pewnie, mając nadzieję,
że tym pytaniem zmusi chłopaka do tłumaczeń.
- Nie trudno
było się domyśleć, skoro na początku zajęć odbyłyście ze sobą niemałą kłótnię.
– padła szybka odpowiedź, która zaskoczyła nastolatkę. – To, że siedzę w
najwyższej ławce, nie oznacza, że nic tam nie słyszę. A nie musiałem się nawet
skupiać, żeby zrozumieć waszą rozmowę. – wyjaśnił jeszcze z pewnym siebie
uśmiechem, widząc reakcję Marinette na jego poprzednie wyjaśnienie.
- AHA! Czyli
nas podsłuchiwałeś, tak? A kto przed chwilą mówił, że wcale nie interesuje się
moim życiem? – skontrowała dziewczyna pewnie, czując że zaczyna odzyskiwać
grunt.
- No proszę
cię! Nie mów mi, że ty sama nigdy nikogo nie podsłuchiwałaś, kiedy coś
ciekawego się działo? – i Marinette ponownie zamilkła zaskoczona, wyraźnie
zbita z tropu. I jeśli nawet zazwyczaj w podobnej sytuacji dziewczyna czuła
zdziwienie na odpowiedź drugiej osoby, to teraz z każdą sekundą nastolatka była
tym wszystkim coraz bardziej podirytowana. Ten chłopak nieustannie sobie z niej
kpił i, co musiała przyznać z bólem, bardzo dobrze się z tym maskował. I ten
jego spokój, to opanowanie i w końcu te trafne odpowiedzi – skąd on je brał w
tak krótkim czasie? Przecież nawet sama Marinette nad podobnymi zdaniami
musiała się chwile zastanowić, a on jak za pstryknięciem palców miał już
przygotowaną odpowiedź, którą wykładał bez zająknięcia czy zawahania. Mogłaby
powiedzieć, że było to niemal… nieludzkie, czy nawet nadludzkie. A w życiu
Marinette dotąd pojawił się tylko jeden osobnik, z umysłu i inteligencji
podobny do Gerarda.
- Nawet nie
wiesz, jak bardzo się tym zdradziłeś. – odezwała się nagle z wyraźnym
zadowoleniem, a chłopak spojrzał na nią zaskoczony. – Myślisz, że wiesz wszystko?
Być może, ale tym samym zapominasz, że inni też potrafią przysłowiowo „dodać
dwa do dwóch”, panie „pozostać w cieniu”. – dokończyła z drwiącym uśmiechem
Marinette, po czym zaczęła czekać na reakcję rywala. Ten milczał przez chwilę,
obserwując w skupieniu dziewczynę, wyraźnie się nad czymś zastanawiając. Z
każdą sekundą w nastolatkę wsiąkała duma, gdyż to po raz pierwszy udało jej się
tak zagiąć chłopaka. Ten w końcu wzruszył ramionami i ponownie uśmiechnął się
ze spokojem.
- Dlaczego
uważasz, że wiem wszystko? Kiedy niby to powiedziałem? Przeciwnie, dużo rzeczy
nie wiem i wątpię, abym je zdążył poznać w moim i tak krótkim życiu. Ale widzę,
że spodobało ci się moje określenie, skoro je powtarzasz. – mówił ze śmiechem
Gerard, a Marinette, nie wiedząc czemu, zaczęła powoli tracić swoją pewność
siebie. – Jeszcze zacznę brać od ciebie opłaty za prawa autorskie. Jednak
lepiej uważaj z tym całym ocenianiem, Marinette. – spoważniał nagle z wyraźnym
chłodem, powodując u dziewczyny gęsią skórkę. – Masz mnie za jakiegoś
samochwałę, co chodzi na lewo i prawo głosząc, że jest tu najmądrzejszy? Albo
za egoistę, który patrzy tylko na siebie, a na innych już nie? Jesteś w błędzie
i pozwól, że teraz to ja ciebie oświecę: ty też nie jesteś tutaj najmądrzejsza.
Myślisz, że twoje zdanie ma tutaj największą wagę? Że możesz chodzić i oceniać
wszystkich innych, tylko nie siebie? Mylisz się więc i radzę ci zdać sobie z
tego sprawę. Nie znasz mnie, więc lepiej powstrzymaj się od zbędnych komentarzy
na mój czy na innych temat, bo tylko sobie tym na przyszłość zaszkodzisz. Nie
dlatego, że coś ci się z tego powodu stanie, ale dlatego, bo z każdym podobnym
ruchem będziesz coraz bardziej samotna, tracąc nawet tych, na których ci
zależy, a nie dając szansy ty, którzy wyciągają ci rękę. – skończył mówić, a po
chwili milczenia dodał. – Wybacz, ale śpieszy mi się i muszę już iść. Mam
jeszcze kilka rzeczy do zrobienia, a nie chcę się z tym spóźnić. – po tych
słowach odwrócił się i pomaszerował w stronę drzwi, pozostawiając za sobą
nieruchomą Marinette. Gdy otworzył drzwi, spojrzał jeszcze raz na nią, po czym
uśmiechnął się lekko. – I jak się czujesz po tym, jak ktoś ci sugerował coś, co
nie jest prawdą? Wybacz, jeśli w niektórych sprawach przesadziłem, ale
chciałem, byś odczuła, z czym można ludzi pozostawić. Ja tu działam tylko dla
twojego dobra, więc chyba nie jestem takim „złym egoistą”? – zaśmiał się na
chwilę. – Ale bądź co bądź, miło się z tobą rozmawiało. Na razie, Marinette. –
rzekł na pożegnanie, po czym wyszedł i zamknął za sobą drzwi.
Dziewczyna
przez chwilę nie ruszała się z miejsca, wyraźnie zszokowana ostatnią
wypowiedzią chłopaka. Jak to się działo, że za każdym razem, kiedy w pewnym
sensie „wyprowadzała go z równowagi”, on i tak potrafił ją zagiąć i zmusić do
przemyśleń. Bo tak właśnie było i Marinette zaczęła się zastanawiać nad jego
słowami, wyraźnie zaintrygowana niektórymi z nich.
Oczywiście
dziewczyna z początku czuła się urażona jego wypowiedzią na jej temat, gdyż
większość z nich stanowiły jawne oskarżenia w jej stronę, które były dosłownie
wyssane z palca. Mimo tego nastolatka zauważyła w tych słowach pewne
podobieństwo, które również poruszył na końcu Gerard. Marinette zdała sobie
sprawę, że podobne słowa kierowała ona dzisiaj do Alya’i na temat Volpiny.
Tamte oskarżenia miały taką samą formę i były wypowiedziane z równie wyraźną
pewnością siebie, jaką słyszała u Gerarda. Dochodząc do tego wniosku,
ciemnowłosa z wyraźnym smutkiem i wstydem, oczami wyobraźni mogła na miejsce
mówiącego Gerarda postawić siebie, a naprzeciwko ustawić słuchającą Alyę. I
skoro słowa chłopaka tak ją uraziły i, postawmy sprawę jasno, również
zasmuciły, to dziewczyna nie chciała wiedzieć, jak bardzo to ONA musiała
skrzywdzić własną przyjaciółkę.
- „Jak mogłam się tak wobec niej zachować?
Nawet nie chciałam jej wysłuchać, tylko wciąż ciągnęłam swoje przemyślenia, nie
dając jej możliwości głosu. Tak nie zachowuje się najlepsza przyjaciółka.”
– stwierdziła ponuro w myślach Marinette, załamana własnym zachowaniem wobec
Alya’i. Ta świadomość sprawiła, że dziewczyna poczuła się dziwnie osamotniona,
jakby coraz bardziej traciła więź z rudowłosą. W tym samym momencie ciemnowłosa
przypomniała sobie kolejne słowa Gerarda, że „każde takie ocenianie przez nią
sprawi, że zacznie z czasem tracić zarówno bliskie jej osoby oraz te inne,
które mogą takimi się stać”. Z zaskoczeniem Marinette zdała sobie sprawę, że
podobne sytuacja nastąpiły już wcześniej, a działo się to między nią, a Czarnym
Kotem. Wtedy to również oskarżała zarówno siebie, jak i jego, równocześnie czując,
że zaczyna się od niego oddalać. W porę jednak zrozumiała swój błąd i pogodziła
się z przyjacielem, dzięki czemu go nie straciła. Mając na uwadze to
doświadczenie, dziewczyna mogła stwierdzić, że podobne ryzyko pojawiło się
między nią, a Alyą.
- „Nie mogę do tego dopuścić!” –
postanowiła twardo w myślach, po czym ruszyła w stronę wyjścia, planując już
jutro spotkać się z przyjaciółką i poważnie z nią porozmawiać. Nim jednak
wyszła z toalety, w jej głowie ponownie pojawiła się postać Gerarda. Mając na uwadze
jego słowa, dziewczyna nie miała już wątpliwości, że to on jest tym, którego
szukała i, prawdę powiedziawszy, również się bała. Jednak mimo tej świadomości
Marinette wciąż nie mogła pojąć celów, jakie nim kierowały. Czy on właśnie
szkodził jej, gdy przebywała pod postacią Biedronki, a pomagał, gdy była sobą?
Dziewczyna nic z tego nie rozumiała, jednak w żadnym razie nie zamierzała z
tego powodu się zatrzymać. Zdając sobie sprawę z jego przebiegłości, musiała
teraz znaleźć jego słabe strony, aby tym razem to ona zaczęła atakować, a on
się bronić.
* * *
Kilka minut wcześniej:
- „No, no, no. Wygląda na to, że nasza
Marinette zaczęła działać na dwa fronty.” – stwierdziła w myślach
rozbawiona Lila, obserwując z balkonu na szkolnym dziedzińcu, jak ciemnowłosa
prowadzi za rękę uśmiechniętego Gerarda, by po chwili zniknąć razem z nim w
środku damskiej ubikacji. – „Nieładnie
tak się zachowywać wobec Adrien’a, Marinette. Chyba ktoś będzie musiał mu
powiedzieć o tym smutnym fakcie… .” – brunetka spojrzała tęsknie w stronę
sali, gdzie jeszcze przebywał wspomniany blondyn. – „Ale przyjdzie jeszcze na to czas. Teraz mam coś innego do
załatwienia.” – po tych słowach dziewczyna udała się w stronę wyjścia ze
szkoły, a po przekroczeniu progu szkolnych wrót, w jej głowie odezwał się głos.
- „Kiedy zaczniesz działać, Volpino?”
- „Już jestem gotowa, Władco Ciem. Za kilka
minut przywołaj do mnie Portusa. Mam już gotowy pomysł, jak doszczętnie
pogrążyć naszą dobrą Volpinę.” – w tej samej chwili na twarzy Lily pojawił
się złowrogi uśmiech, z dziewczyna pewnym krokiem ruszyła w stronę najbliższego
zaułka.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, to przykre że tak Marinette reaguje.. nie dopuszcza do siebie innej opcji... Gerard ma całkowitą rację więc może zmieni swoje podejście...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza