poniedziałek, 2 lipca 2018

Miraculum: Rozdział 22

Przepraszam za spóźnienie, ale zmęczony byłem w niedziele i zapomniałem wrzucić. Mam nadzieje, że Wam ten rozdział to wynagrodzi. Już wakacje, koniec nauki i tylko czysty relaks - może przynajmniej u was ;). Koniec gadania - ZAPRASZAM!!!


Rozdział 22

Tego samego dnia, wieczór:

Po pomieszczeniu w kształcie półkuli maszerował wysoki mężczyzna w masce i fioletowym garniturze. Niedaleko niego stała wyprostowana i wyraźnie wyluzowana brunetka, ubrana w pomarańczowy kostium, która w tej chwili patrzyła na swoje paznokcie z pewnym siebie uśmiechem.

- Postąpiłaś wbrew moim rozkazom, Volpino. Dokładnie ci rozkazałem, abyś zdobyła za wszelką cenę Miracula Biedronki i Czarnego Kota. Miałaś ku temu najlepszą sposobność, ale jej nie wykorzystałaś. Zdołasz mi wytłumaczyć, dlaczego mnie nie posłuchałaś?! – zapytał groźnie, zwracając się surowo do dziewczyny, na co machnęła ona lekceważąco dłonią i odpowiedziała.

- Ehh, ale ty jesteś nudny, Władco Ciem. Ciągle tylko Miraculum to, Miraculum siamto, ble ble ble! Naprawdę, tylko o tym potrafisz gadać?

- Nie przeginaj struny, małolato. – rzekł ostrzegawczo mężczyzna, podnosząc dłoń w stronę nastolatki.

- Ejj, spokojnie, spokojnie! Czemu od razu musisz się na mnie wyżywać? – zapytała z drwiącym uśmiechem.

- Daj mi jeden powód, dlaczego bym nie mógł…

-  Wszystko dokładnie przemyślałam, Władco Ciem. Gdybyśmy wtedy z Portusem zabrali się za Miracula, zdążyłaby do nas dotrzeć prawdziwa Volpina, a jej pojawienie się zepsułoby całą naszą szopkę, którą przygotowaliśmy.

- Hmm…, mów dalej. – rzekł mężczyzna, obniżając lekko dłoń, jednak wciąż miał ją wyciągniętą. Uśmiech na twarzy brunetki się poszerzył, a zadowolona ciągnęła dalej.

- Nie twierdzę, że mogłaby nam przeszkodzić, ale Biedronka i Kot uwierzyliby jej słowom, dzięki czemu ponownie zyskaliby swojego sojusznika. A tak obydwoje jej nie ufają, a ona nie może w żaden sposób udowodnić tego, że to ja wszystkich oszukałam. Nie zapominajmy też, że gdzieś się tam kręci ten Shadow. – zwróciła na to uwagę, a Władca zmarszczył brwi na samo wspomnienie tego chłopaka. – Co by się stało, gdyby się tam pojawił? Musiałby się nim zająć Portus, a ja zostałabym sama przeciwko Volpinie oraz rannym Biedronce i Czarnego Kota. Ryzyko było zbyt wielkie, dlatego też zostawiliśmy to tak, jak jest. A skoro nikt nie wie o naszym istnieniu, możemy wciąż rujnować reputację Volpiny, przez co nawet mieszkańcy ją znienawidzą, a ona już nigdy nie wysunie nosa poza swój dom, aby spróbować kogoś uratować. A wtedy już więcej nie będzie nam przeszkadzać. – zakończyła przemowę Lila, czekając na odpowiedź Władcy Ciem. Ten stał wciąż nieruchomo i tylko obserwował dziewczynę czujnym wzrokiem. Po chwili opuścił swoją dłoń i odwrócił się w stronę okna ze wzorem ćmy.

- Niech będzie, przekonałaś mnie. Działaj tak dalej, ale nie każ mi zbyt długo czekać na wyniki, Volpino. Ja chcę te Miracula i jeśli chcesz, abym dotrzymał umowy, masz mi je jak najszybciej przynieść. Rozumiemy się?

- Oczywiście, Władco Ciem. Umowa to umowa, i ty też o tym nie zapominaj.

- To zależy wyłącznie od ciebie. – odpowiedział chłodno, a po chwili odwrócił się w jej stronę i zapytał. – Kiedy zamierzasz działać?

- Jutro po południu. Jak tylko wyjdę ze szkoły.

* * *

Następnego dnia:

Gdy na zegarze wybiła godzina 07.50, a na dziedzińcu szkolnym pełno było uczniów, gadających między sobą na różne tematy, przez drzwi budynku przeszła wolno rudowłosa Alya. Szła ona powoli, z pochyloną głową, omijając każdego na swojej drodze bez słowa. Tu i uwdzie słychać było radosne powitania czy pozdrowienia w jej stronę, ale witający dziwili się tylko, nie słysząc żadnej odpowiedzi. Alya dosłownie sunęła się przez dziedziniec, kierując się w stronę najbliższej damskiej ubikacji. Gdy zamknęła za sobą drzwi, rudowłosa wkroczyła w pierwszą wolną kabinę, a gdy była już kompletnie sama, wybuchła gwałtownym szlochem.

Dziewczyna płakała i płakała, nie mogąc przestać nawet na chwilę, a jej łzy powoli zaczęły kapać na podłogę. Siedziała ona na klozecie, a rękami zasłoniła swoje oczy, pogrążając się w „całkowitej” ciemności. Bo to właśnie czuła w sobie dziewczyna: mrok, płacz i rozpacz.

Do niedawna Alya mogła się tytułować „najszczęśliwszą dziewczyną na świecie”, gdyż właśnie zaczęło spełniać się jej marzenie. Doznała chwili, o której śniła niejednej nocy: była bohaterką, osobą dbającą o spokój i bezpieczeństwo wszystkich ludzi, którzy mieszkali w Paryżu. A co najważniejsze, stała się towarzyszką Biedronki i Czarnego Kota - tej wspaniałej dwójki, którą podziwiała i szanowała, od kiedy ich ujrzała.

Ta świadomość była dla Alya’i wszystkim, jednak wystarczył jeden dzień, dosłownie jeden wieczór, aby to „wszystko” stracić. Już nie traktowano ją jak bohaterkę. Postać Volpiny ponownie budziła zawahanie i nieufność, choć rudowłosa nie miała z tym nic wspólnego. Tą, która odpowiadała za ten stan nastolatki, była osoba, którą najmniej się po tym spodziewała.

- „Dlaczego…? Dlaczego…? Dlaczego to mnie spotkało? To było moje marzenie…, marzyłam o tym, a ty mi to odebrałaś. Dlaczego, LILA?! Dlaczego mi to zrobiłaś?! Dlaczego znowu dałaś się otumanić Władcy Ciem?! Wszystkich tylko tym ranisz, i po co?! Dla Adrien’a?! Nie pojmujesz, że tym sposobem go nie zdobędziesz, a tylko bardziej stracisz?! A może sprawia ci to radość?! Dlaczego to robisz? DLACZEGO, LILA?!!!” – krzyczała w myślach zrozpaczona dziewczyna, szukając odpowiedzi na te pytania, jednak nie mogła nic wymyśleć. Lila od zawsze była skryta, z nikim się nie kumplowała, tylko cały czas rywalizowała z innymi dziewczynami o względy Adrien’a. Jednak Alya nie rozumiała, dlaczego to robiła. Przecież jako Volpina nie mogła się zalecać do blondyna, a jej wczorajsza intryga była nie skierowana chociażby w Chloe, czy nawet Marinette, tylko w Biedronkę i Czarnego Kota. – „A może to odwet za wcześniejszą przegraną? Przecież to ostatnio Lila próbowała nawet uprowadzić Adrien’a, a przeszkodzili jej właśnie Biedronka i Kot. To bardzo możliwe, ale wciąż nie związane z Adrien’em. O co tu chodzi? A może pomagając Władcy Ciem w pokonaniu Biedronki zyska pomoc w zdobyciu Adrien’a? Nie wiem, nie wiem.” – zastanawiała się Alya, powoli się uspokajając i zbierając myśli. Dziewczyna chciała zrozumieć, dlaczego akurat teraz pojawiła się zła Volpina i ponownie zaczęła walczyć z Biedronką i Czarnym Kotem. Przecież zawsze jest jakiś powód, który wykorzystuje Władca Ciem, by zdobyć kolejnych sługusów, więc coś musiało się niedawno stać.

Jednak dłuższe rozmyślenia Alya’i niczego nie przyniosły, gdyż żaden pomysł, ani nawet delikatny przebłysk myśli nie wpadł do głowy dziewczyny. Oprócz tego rudowłosa usłyszała znajomy dźwięk dzwonka, zapowiadający rozpoczęcie się zajęć. Nie myśląc o tym więcej, dziewczyna otarła oczy, nałożyła szybki makijaż, aby ukryć ślady łez, po czym pobiegła do swojej klasy.

* * *

Gdy dziewczyna dotarła na miejsce, w sali nie było jeszcze nauczyciela, dlatego też jej znajomi rozmawiali radośnie, wykorzystując nieobecność dorosłego. Alya zauważyła już siedzącą przy ławce Marinette, która pomachała jej lekko na powitanie. Rudowłosa odwzajemniła gest, ruszając w jej stronę, patrząc jeszcze przelotnie na obecnych. Po chwili jednak stanęła jak wryta, nie oddalając się od drzwi nawet o pięć kroków. Na najwyżej stojącej ławce, obok jak zwykle spokojnego i uśmiechniętego Gerarda, siedziała LILA we własnej osobie, ubrana w swoje codzienne ciuchy i w skupieniu coś przeglądała na komórce.

Jej obecność zszokowała Alyę, co więcej, nie spodziewała się, że ujrzy gdziekolwiek „zwykłą” Lilę. Przecież ostatnio była ona poddaną Władcy Ciem i powinna poruszać się cały czas w kostiumie, który od niego otrzymała. Jakim więc cudem siedziała sobie spokojnie tutaj w klasie, skoro zbiegła wczoraj przed Biedronką i nie dała się złapać? Rudowłosa nie miała zielonego pojęcia.

Jednak gdy pierwszy szok minął, wewnątrz Alyi błyskawicznie się zagotowało. Wściekła dziewczyna ruszyła szybkim krokiem w górę sali, mijając po drodze zaskoczoną przyjaciółkę. Jednak w połowie schodów nastolatka się zatrzymała, odzyskawszy rezon i opamiętując się.

- „Nie, tylko bym się tak zdradziła! Nikt oprócz Volpiny nie wie, że to ona maczała palce we wczorajszym zamieszaniu. O to przecież jej chodziło. Aby nikt nie wiedział o jej powrocie, dzięki czemu mogła mnie wrobić w to wszystko.” – zdała sobie z tego sprawę Alya i tylko obserwowała przez chwilę Lilę z widoczną niechęcią. Jej obecność sprawiła, że nawet Gerard popatrzył zdziwiony na nią i brunetkę obok siebie. W końcu sama Lila oderwała swój wzrok od urządzenia i podniosła oczy na stojącą niedaleko rudowłosą.

- Cześć, Alya! Co tak stoisz i się na mnie patrzysz? Stało się coś? – zapytała brunetka, patrząc z widocznym zawahaniem na Alyę, a ta wzruszyła obojętnie ramionami, uspokajając się szybko i łagodząc w jednej chwili swoją twarz, aby nie wzbudzić jakichkolwiek podejrzeń.

- A nic się nie stało, Lila. Tak po prostu chciałam się spytać, czemu cię nie było przez kilka dni w szkole. Przecież bardzo pilnie chodziłaś na każde zajęcia, nie tracąc żadnej obecności. – odpowiedziała już „wyluzowana” nastolatka, obserwując jednak z uwagą brunetkę.

- Aaa, widzisz, nie czułam się ostatnio dobrze i nawet lekarz zakazał mi uczestnictwa w zajęciach. Chciałam to jakoś zmienić, ale nie zezwolił mi na to. Poza tym miałam też… inne sprawy na głowie. – odrzekła Lila, uśmiechając się przyjacielsko do Alyi. Ta jednak odniosła wrażenie, że w jej oczach nie widzi całkowitej szczerości i kłamie dziewczynie prosto w twarz. Rudowłosa wiedziała, że to prawda, ale nie wiedziała, czy to tylko z uwagi na wczorajsze wydarzenia, czy też naprawdę to zauważyła w jej spojrzeniu.

- Zapewne, niejedno miałaś wtedy na głowie. – odpowiedziała już nieco chłodnym tonem, a Lila spojrzała na nią zdziwiona.

- Co masz na myśli?

- A nic, nic! Tak tylko mówię do siebie na głos! Nie zwracaj na to uwagi. – odezwała się przepraszająco Alya, po czym dodała. – No nic, wracam już do swojej ławki. Na razie, Lila! – po czym zaczęła schodzić na dół, a jej twarz ponownie spoważniała. – „Te twoje inne sprawy zniszczyły wszystko, co mnie łączyło z Biedronką. Odpowiesz mi za to, Volpino!” – rzekła jeszcze twardo w myślach, a gdy usiadła koło swojej przyjaciółki, ponownie się uśmiechnęła i przywitała się z Marinette.

- Dzień dobry, Marinette!

- Witaj, Alya! – rzekły obie naraz, po czym uścisnęły się czule.

- Co u ciebie, dziewczyno? Nie odezwałaś się do mnie wieczorem. Co porabiałaś? A może ponownie odwiedził cię pewien przystojniak w masce, co? – mówiła z drwiącym uśmiechem rudowłosa, a Marinette wyprostowała się zaskoczona, po czym zaczęła zaprzeczać.

- Nie, nie! No coś ty! Nie mów takich rzeczy, Alya. Tamto to było… jednorazowe, poza tym musieliśmy sobie coś wyjaśnić. A tak Czarny Kot nie ma powodu mnie odwiedzać.

- Eee tam, kłamiesz. Już samo spotkanie z tobą jest bardzo zachęcające. Dziewczyno, masz twarz, włosy i usta w porządku, więc zacznij z tego korzystać!

- C-co t-ty mówisz, Alya?! – rzekła już lekko przerażona ciemnowłosa, gdy nagle jej przyjaciółka zaczęła się głośno śmiać.

- Haha, nic, nic! Tak się tylko droczę, ale gdybyś tylko mogła zobaczyć swoją minę! Haha!

- T-to nie było w-wcale zabawne, Alya! – odpowiedziała lekko zawstydzona nastolatka.

- Ależ było, było. Uuuu, no dobra. Teraz na poważnie, co u ciebie?

- A nic szczególnego, wszystko po staremu. – odpowiedziała już spokojnie Marinette, chociaż wciąż lekko urażona żartami przyjaciółki. – Ale powiedź mi lepiej, dlaczego podeszłaś przed chwilą do Lily? Wyglądałaś, jakby cię ona czymś wkurzyła. – zadała pytanie, na które Alya rozszerzyła oczy ze zdumienia, po czym odwróciła wzrok, wyraźnie zaniepokojona.

- Aaa, to nic takiego, Marinette! Po prostu trochę się zapędziłam myślami i pomyliłam z kimś Lilę. Drobna pomyłka, nic więcej.

- Aha. – rzekła tylko ciemnowłosa, nie rozumiejąc nic z tej wypowiedzi przyjaciółki. Alya wykorzystała chwilę, że Marinette nie odpowiadała i szybko się odezwała.

- Marinette, chciałabym cię prosić o opinię w pewnej sprawie.

- Ooo! Ok, o co chodzi? – spytała zaskoczona dziewczyna, czekając ze skupieniem na rozszerzenie myśli przez przyjaciółkę.

- Bo widzisz, oglądałam wczoraj wiadomości i pokazywali akurat to, co się wydarzyło za dnia na jednym ze skrzyżowań. Mówili o Biedronce, Czarnym Kocie i Volpinie. Nie mogłam tam wtedy być, co dzisiaj żałuję, jednak została nagrana rozmowa między Biedronką i Volpiną. I wiesz, nie chcę w to wierzyć, ale według Biedronki Volpina ich zdradziła, próbując wykraść ich Miracula. Jednak ona twierdziła, że to ta „zła” Volpina za tym stała, próbując ją tym wrobić. I wiesz,… to stąd ten mój mały napad złości na Lilę. Po prostu nie mogę uwierzyć w to, że to „nowa” Volpina ich zdradziła. Bardziej wydaje mi się prawdopodobne, że to właśnie prowokacja i knowania Władcy Ciem za tym stoją. – Alya skończyła tłumaczyć i czekała na odpowiedź Marinette. Osobiście, to trudno jej się wyjaśniało to wszystko z tym podziałem na „dobrą” i „złą” Volpinę. Czuła się wtedy, jakby to sama siebie oskarżała i obrażała. – „Muszę coś w tym zmienić.” – stwierdziła rudowłosa w myślach, skupiając jednak uwagę na swojej przyjaciółce, która po jej wypowiedzi miała nietęgą minę.

- Eeeemm… - ciemnowłosa nie wiedziała, co na to wszystko odpowiedzieć. – Wiesz, Alya, też oglądałam te wiadomości, i… nie wydaje ci się, że to jednak prawda, co mówiła wtedy Biedronka? – rzekła z wahaniem, a widząc rosnący szok w oczach rudowłosej, szybko kontynuowała myśl. – Zastanów się nad tym, Alya! Przecież nie było żadnych dowodów na potwierdzenie tego, o czym mówiła Volpina. Z trudem to mówię, ale gdyby wtedy nie kłamała, to Lila raczej by dzisiaj nie przyszła do szkoły. A siedzi przecież teraz całkiem normalna, bez żadnych najmniejszych śladów Akumy. Alya, myślę, że wczoraj Volpina próbowała się jakoś wytłumaczyć z tego, co zrobiła, jednak tak naprawdę to ona była winna.

- A-ale, to się nie trzyma kupy. – jąkała się lekko Alya, próbując jakoś obronić samą siebie. – Przecież gdyby naprawdę była zła, to raczej by się nie tłumaczyła zaraz po tym, jak się zdradziła przed Biedronką i Czarnym Kotem. Jaką miałaby z tego korzyść?

- Nie wiem, Alya. Może chciała tylko bardziej namieszać nam w głowie? Przecież to Volpina, oszustka i kłamczyni, co się chowa za nieprawdą i iluzjami. Alya, spójrz prawdzie w oczy.

- N-nie, Marinette! Ja w to nie wierzę! To wszystko manipulacja Władcy Ciem. To on próbuje skłócić Biedronkę i Czarnego Kota z Volpiną. Wie przecież, że razem są o wiele silniejszy i mogą mu się łatwiej przeciwstawić. Musi tak być, nie ma innej opcji!

- Alya, przejrzyj wreszcie na oczy. Mówiłam ci już, że to od początku może być tylko szopka. Oszustwo i kłamstwo, wykonane przez sługę Władcy Ciem. Taka jest prawda, Alya. – mówiła twardo Marinette, a rudowłosa nie mogła w te słowa uwierzyć. Zwłaszcza, że wypowiadała je jej najlepsza przyjaciółka.

- Nie. To nie jest prawda. Mylisz się,… Marinette. – odpowiedziała krótko Alya, nie mogąc już dłużej tego słuchać. Ciemnowłosa chciała jeszcze coś do niej powiedzieć, ale w tej samej chwili do klasy wszedł ich nauczyciel. Zaprzestała więc, obserwując już tylko rudowłosą kątem oka. Zdawała sobie sprawę, że swoimi słowami uraziła poważnie przyjaciółkę, ale nastolatka nie chciała, aby Alya wierzyła w kłamstwa Volpiny. Ufała ona, że im szybciej zda sobie ona z tego sprawę, tym mniej będzie cierpiała z tego powodu.

Alya zaś ponownie czuła strach i przerażenie, tak samo jak wczorajszego wieczora. Wtedy to Biedronka nie wierzyła w jej słowa, a teraz dziewczyna straciła poparcie nawet u swojej najlepszej przyjaciółki. Brak wsparcia od tych osób, które najwięcej znaczyły w jej życiu, załamało całkowicie dziewczynę.

- „Skoro nawet one mi nie wierzą, czy jest ktokolwiek, kto mi wierzy? Czy jest ktoś, kto wie, że nie zdradziłam Paryża? C-czy k-ktokolwiek w Paryżu w-wierzy, ż-że n-nie jestem z-zła?!” – mówiła załamana Alya w głowie, czując ponownie łzy w swoich oczach. Powstrzymała je jednak, nie chcąc zwrócić na siebie teraz uwagi nauczyciela. Siedziała więc spokojnie, pogrążona w swoich myślach, starając się ujrzeć w tej sytuacji jakąkolwiek nadzieję lub szansę. Jednak w jej głowie nie widziała takowej.

I chociaż większość osób nie słyszała rozmowy, którą przeprowadziły przyjaciółki, to w całej klasie przynajmniej jedna osoba obserwowała je w skrycie, wyraźnie zaintrygowana ich dyskusją. Czy może raczej – dwie osoby.

* * *

Po skończonych zajęciach Marinette wyszła sama z klasy, udając się w stronę wyjścia ze szkoły. Dziewczyna jeszcze kilka chwil wcześniej chciała ponownie porozmawiać ze swoją przyjaciółką, jednak rudowłosa minęła ją szybko przy ławce, jak tylko rozległ się dźwięk dzwonka. Nastolatka jej nie zatrzymywała, gdyż tym samym tylko pogorszyłaby tą sytuację, która i tak była już mocno napięta. I choć sprawiało to ból u Marinette, to dziewczyna nie zamierzała przyznać rację Alyi, gdyż prawdopodobnie ona jej nie miała. Ciemnowłosa wierzyła w słuszność swojej myśli, dlatego też chciała jak najszybciej odwieźć przyjaciółkę od błędu, mając na uwadze wyłącznie jej dobro. Prawda jest najczęściej bolesna i to właśnie Marinette postanowiła uzmysłowić Alyi.

Gdy ciemnowłosa powzięła ten zamiar, w chwili przekraczania drzwi szkolnych usłyszała nagle, jak ktoś mówi:

- Przyjacielska kłótnia? – pytanie to było krótkie, jednak z oczywisty powodów dziewczyna uznała, że to do niej właśnie jest ono kierowane. Zatrzymała się raptownie, odwracając się w stronę źródła głosu. Oparty o potężne drzwi, z plecakiem przewieszonym na jednym barku, stał wyraźnie wyluzowany Gerard, z ledwo widocznym uśmiechem na ustach. Na jego widok dziewczyna momentalnie się skrzywiła, po czym ponownie skierowała się do wyjścia.

- Nie mam ochoty z tobą gadać!

- Bo idziesz właśnie szukać Alyi? – padło kolejne pytanie, a ciemnowłosa ponownie się zatrzymała, z wyraźnym zaskoczeniem patrząc przed siebie. – Jak się pośpieszysz, to może ją jeszcze dogonisz. Chociaż nie wiem, czy to w jakikolwiek sposób wam pomoże. – ciągnął dalej chłopak, a u dziewczyny zaskoczenie powoli przemieniało się w złość. – Bo wiesz, w takich sprawach najlepszym lekarstwem jest czas. A patrząc na waszą relację, sądzę, że już tylko to wam pozostało. – w ostatnim zdaniu usłyszała już wyraźną drwinę, która zdołała przelać czarę goryczy. Marinette odwróciła się napięcie i ruszyła na chłopaka, ściskając obie dłonie w pięści. Gerard uśmiechał się drwiąco na ten widok, z wyraźnym zainteresowaniem na kolejny ruch dziewczyny. Gdy nastolatka się do niego zbliżyła, bez wahania złapała go za kurtkę i pociągnęła do siebie.

- Posłuchaj, ty wredny…! – nie dokończyła jednak, tylko rozejrzała się szybko dookoła. Dziedziniec szkoły powoli zapełniał się uczniami, kierującymi się właśnie do wyjścia z budynku, z czego Marinette i Gerard stali im na drodze. Jako przewodnicząca klasy i członkini samorządu, dziewczyna nie chciała w tym miejscu zaczynać dosłownie „zażartej” dyskusji z chłopakiem, dlatego też puściła jego kurtkę, złapała go za nadgarstek, ciągnąc go w stronę najbliższej toalety. Idąc między uczniami, widziała u niektórych zdziwienie na jej poczynania, jednak dziewczyna to zignorowała, prosząc tylko, aby nikt ich nie zatrzymywał. Gdy doszła ona do drzwi, otworzyła je szybko, wpychając do środka wyraźnie rozbawionego chłopaka, po czym zamknęła je za sobą.

- Hola, hola! Czy to trochę nie za szybko? Przecież dopiero zaliczyliśmy etap „trzymania się za ręce”!

- Milcz, Gerard! – krzyknęła już mocno rozwścieczona Marinette, a chłopak umilkł posłusznie, chichocząc jedynie pod nosem. – Od kiedy tu jesteś, nieustannie mnie prowokujesz i irytujesz! Kiedy się ode mnie wreszcie odczepisz?! Nie masz lepszych zajęć od uprzykrzania mi życia?!

- Ojj Marinette, nie przeceniaj swojego udziału w moim życiu. Wierz mi, mam wiele ciekawszych zajęć od rozmów z tobą. Poza tym, kiedy niby uprzykrzam ci życie? Ja tylko i wyłącznie chodzę z tobą do klasy, nic więcej.

- Akurat! Ty się mnie uczepiłeś jak rzep i tylko czekasz na sposobność, żeby mnie wkurzyć! Udaje ci się to, gratuluję! Jesteś z siebie zadowolony?!

- Ani trochę. – odpowiedział Gerard ze spokojem, nadal uśmiechnięty w stronę Marinette. - Kto ci to w ogóle powiedział, że czerpię przyjemność z wkurzania ciebie?

- Oczywiście, że nikt! Ale ty sam pokazujesz, że tak jest!

- Wydaje ci się. – usłyszała krótką odpowiedź, która tylko bardziej ją wkurzyła, a do tego dziewczynie coraz trudniej było znieść ten jego spokój.

- Czyli mówisz, że wcale się moim życiem nie interesujesz? Więc skąd wiesz, że szłam właśnie szukać teraz Alyi, co? – spytała już bardziej pewnie, mając nadzieję, że tym pytaniem zmusi chłopaka do tłumaczeń.

- Nie trudno było się domyśleć, skoro na początku zajęć odbyłyście ze sobą niemałą kłótnię. – padła szybka odpowiedź, która zaskoczyła nastolatkę. – To, że siedzę w najwyższej ławce, nie oznacza, że nic tam nie słyszę. A nie musiałem się nawet skupiać, żeby zrozumieć waszą rozmowę. – wyjaśnił jeszcze z pewnym siebie uśmiechem, widząc reakcję Marinette na jego poprzednie wyjaśnienie.

- AHA! Czyli nas podsłuchiwałeś, tak? A kto przed chwilą mówił, że wcale nie interesuje się moim życiem? – skontrowała dziewczyna pewnie, czując że zaczyna odzyskiwać grunt.

- No proszę cię! Nie mów mi, że ty sama nigdy nikogo nie podsłuchiwałaś, kiedy coś ciekawego się działo? – i Marinette ponownie zamilkła zaskoczona, wyraźnie zbita z tropu. I jeśli nawet zazwyczaj w podobnej sytuacji dziewczyna czuła zdziwienie na odpowiedź drugiej osoby, to teraz z każdą sekundą nastolatka była tym wszystkim coraz bardziej podirytowana. Ten chłopak nieustannie sobie z niej kpił i, co musiała przyznać z bólem, bardzo dobrze się z tym maskował. I ten jego spokój, to opanowanie i w końcu te trafne odpowiedzi – skąd on je brał w tak krótkim czasie? Przecież nawet sama Marinette nad podobnymi zdaniami musiała się chwile zastanowić, a on jak za pstryknięciem palców miał już przygotowaną odpowiedź, którą wykładał bez zająknięcia czy zawahania. Mogłaby powiedzieć, że było to niemal… nieludzkie, czy nawet nadludzkie. A w życiu Marinette dotąd pojawił się tylko jeden osobnik, z umysłu i inteligencji podobny do Gerarda.

- Nawet nie wiesz, jak bardzo się tym zdradziłeś. – odezwała się nagle z wyraźnym zadowoleniem, a chłopak spojrzał na nią zaskoczony. – Myślisz, że wiesz wszystko? Być może, ale tym samym zapominasz, że inni też potrafią przysłowiowo „dodać dwa do dwóch”, panie „pozostać w cieniu”. – dokończyła z drwiącym uśmiechem Marinette, po czym zaczęła czekać na reakcję rywala. Ten milczał przez chwilę, obserwując w skupieniu dziewczynę, wyraźnie się nad czymś zastanawiając. Z każdą sekundą w nastolatkę wsiąkała duma, gdyż to po raz pierwszy udało jej się tak zagiąć chłopaka. Ten w końcu wzruszył ramionami i ponownie uśmiechnął się ze spokojem.

- Dlaczego uważasz, że wiem wszystko? Kiedy niby to powiedziałem? Przeciwnie, dużo rzeczy nie wiem i wątpię, abym je zdążył poznać w moim i tak krótkim życiu. Ale widzę, że spodobało ci się moje określenie, skoro je powtarzasz. – mówił ze śmiechem Gerard, a Marinette, nie wiedząc czemu, zaczęła powoli tracić swoją pewność siebie. – Jeszcze zacznę brać od ciebie opłaty za prawa autorskie. Jednak lepiej uważaj z tym całym ocenianiem, Marinette. – spoważniał nagle z wyraźnym chłodem, powodując u dziewczyny gęsią skórkę. – Masz mnie za jakiegoś samochwałę, co chodzi na lewo i prawo głosząc, że jest tu najmądrzejszy? Albo za egoistę, który patrzy tylko na siebie, a na innych już nie? Jesteś w błędzie i pozwól, że teraz to ja ciebie oświecę: ty też nie jesteś tutaj najmądrzejsza. Myślisz, że twoje zdanie ma tutaj największą wagę? Że możesz chodzić i oceniać wszystkich innych, tylko nie siebie? Mylisz się więc i radzę ci zdać sobie z tego sprawę. Nie znasz mnie, więc lepiej powstrzymaj się od zbędnych komentarzy na mój czy na innych temat, bo tylko sobie tym na przyszłość zaszkodzisz. Nie dlatego, że coś ci się z tego powodu stanie, ale dlatego, bo z każdym podobnym ruchem będziesz coraz bardziej samotna, tracąc nawet tych, na których ci zależy, a nie dając szansy ty, którzy wyciągają ci rękę. – skończył mówić, a po chwili milczenia dodał. – Wybacz, ale śpieszy mi się i muszę już iść. Mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia, a nie chcę się z tym spóźnić. – po tych słowach odwrócił się i pomaszerował w stronę drzwi, pozostawiając za sobą nieruchomą Marinette. Gdy otworzył drzwi, spojrzał jeszcze raz na nią, po czym uśmiechnął się lekko. – I jak się czujesz po tym, jak ktoś ci sugerował coś, co nie jest prawdą? Wybacz, jeśli w niektórych sprawach przesadziłem, ale chciałem, byś odczuła, z czym można ludzi pozostawić. Ja tu działam tylko dla twojego dobra, więc chyba nie jestem takim „złym egoistą”? – zaśmiał się na chwilę. – Ale bądź co bądź, miło się z tobą rozmawiało. Na razie, Marinette. – rzekł na pożegnanie, po czym wyszedł i zamknął za sobą drzwi.

Dziewczyna przez chwilę nie ruszała się z miejsca, wyraźnie zszokowana ostatnią wypowiedzią chłopaka. Jak to się działo, że za każdym razem, kiedy w pewnym sensie „wyprowadzała go z równowagi”, on i tak potrafił ją zagiąć i zmusić do przemyśleń. Bo tak właśnie było i Marinette zaczęła się zastanawiać nad jego słowami, wyraźnie zaintrygowana niektórymi z nich.

Oczywiście dziewczyna z początku czuła się urażona jego wypowiedzią na jej temat, gdyż większość z nich stanowiły jawne oskarżenia w jej stronę, które były dosłownie wyssane z palca. Mimo tego nastolatka zauważyła w tych słowach pewne podobieństwo, które również poruszył na końcu Gerard. Marinette zdała sobie sprawę, że podobne słowa kierowała ona dzisiaj do Alya’i na temat Volpiny. Tamte oskarżenia miały taką samą formę i były wypowiedziane z równie wyraźną pewnością siebie, jaką słyszała u Gerarda. Dochodząc do tego wniosku, ciemnowłosa z wyraźnym smutkiem i wstydem, oczami wyobraźni mogła na miejsce mówiącego Gerarda postawić siebie, a naprzeciwko ustawić słuchającą Alyę. I skoro słowa chłopaka tak ją uraziły i, postawmy sprawę jasno, również zasmuciły, to dziewczyna nie chciała wiedzieć, jak bardzo to ONA musiała skrzywdzić własną przyjaciółkę.

- „Jak mogłam się tak wobec niej zachować? Nawet nie chciałam jej wysłuchać, tylko wciąż ciągnęłam swoje przemyślenia, nie dając jej możliwości głosu. Tak nie zachowuje się najlepsza przyjaciółka.” – stwierdziła ponuro w myślach Marinette, załamana własnym zachowaniem wobec Alya’i. Ta świadomość sprawiła, że dziewczyna poczuła się dziwnie osamotniona, jakby coraz bardziej traciła więź z rudowłosą. W tym samym momencie ciemnowłosa przypomniała sobie kolejne słowa Gerarda, że „każde takie ocenianie przez nią sprawi, że zacznie z czasem tracić zarówno bliskie jej osoby oraz te inne, które mogą takimi się stać”. Z zaskoczeniem Marinette zdała sobie sprawę, że podobne sytuacja nastąpiły już wcześniej, a działo się to między nią, a Czarnym Kotem. Wtedy to również oskarżała zarówno siebie, jak i jego, równocześnie czując, że zaczyna się od niego oddalać. W porę jednak zrozumiała swój błąd i pogodziła się z przyjacielem, dzięki czemu go nie straciła. Mając na uwadze to doświadczenie, dziewczyna mogła stwierdzić, że podobne ryzyko pojawiło się między nią, a Alyą.

- „Nie mogę do tego dopuścić!” – postanowiła twardo w myślach, po czym ruszyła w stronę wyjścia, planując już jutro spotkać się z przyjaciółką i poważnie z nią porozmawiać. Nim jednak wyszła z toalety, w jej głowie ponownie pojawiła się postać Gerarda. Mając na uwadze jego słowa, dziewczyna nie miała już wątpliwości, że to on jest tym, którego szukała i, prawdę powiedziawszy, również się bała. Jednak mimo tej świadomości Marinette wciąż nie mogła pojąć celów, jakie nim kierowały. Czy on właśnie szkodził jej, gdy przebywała pod postacią Biedronki, a pomagał, gdy była sobą? Dziewczyna nic z tego nie rozumiała, jednak w żadnym razie nie zamierzała z tego powodu się zatrzymać. Zdając sobie sprawę z jego przebiegłości, musiała teraz znaleźć jego słabe strony, aby tym razem to ona zaczęła atakować, a on się bronić.

* * *

Kilka minut wcześniej:

- „No, no, no. Wygląda na to, że nasza Marinette zaczęła działać na dwa fronty.” – stwierdziła w myślach rozbawiona Lila, obserwując z balkonu na szkolnym dziedzińcu, jak ciemnowłosa prowadzi za rękę uśmiechniętego Gerarda, by po chwili zniknąć razem z nim w środku damskiej ubikacji. – „Nieładnie tak się zachowywać wobec Adrien’a, Marinette. Chyba ktoś będzie musiał mu powiedzieć o tym smutnym fakcie… .” – brunetka spojrzała tęsknie w stronę sali, gdzie jeszcze przebywał wspomniany blondyn. – „Ale przyjdzie jeszcze na to czas. Teraz mam coś innego do załatwienia.” – po tych słowach dziewczyna udała się w stronę wyjścia ze szkoły, a po przekroczeniu progu szkolnych wrót, w jej głowie odezwał się głos.

- „Kiedy zaczniesz działać, Volpino?”

- „Już jestem gotowa, Władco Ciem. Za kilka minut przywołaj do mnie Portusa. Mam już gotowy pomysł, jak doszczętnie pogrążyć naszą dobrą Volpinę.” – w tej samej chwili na twarzy Lily pojawił się złowrogi uśmiech, z dziewczyna pewnym krokiem ruszyła w stronę najbliższego zaułka.



1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniale, to przykre że tak Marinette reaguje.. nie dopuszcza do siebie innej opcji... Gerard ma całkowitą rację więc może zmieni swoje podejście...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń