środa, 29 sierpnia 2018

Miraculum: Rozdział 25

Witam Was! Jak zapewne widzicie, serwuje Wam kolejny rozdział z mojej powieści. Stało się to, ponieważ wyjeżdżam na dwa tygodnie w góry i nie będę mógł tam wstawić rozdziału. Dlatego też ruszyłem swoje cztery litery i napisałem własnie TO. bez poprawek, więc za wszelkie błędy przepraszam. postaram się to naprawić po moim powrocie. Uznajmy wie, że macie rozdział na czas, a kolejny pojawi się za miesiąc od normalnego terminu. Zapraszam!!!

Ps. Szkoda mi wszystkich, co muszą iść do szkoły, ale niestety takie jest życie. Musicie to przeboleć. Powodzenia! ;D


Rozdział 25

Gdy nastał świt, ze snu wybudziła się wypoczęta i zadowolona Marinette. Wczorajszej nocy do późna rozmawiała ze swoim przyjacielem, Czarny Kotem i mimo, że późno położyła się spać, to rozmowa z chłopakiem podziałała na nią bardzo relaksująco. Tego właśnie potrzebowała w tamtej chwili. O dziwo dziewczyna była zaskoczona, jak przyjemnie jej się spędzało czas z Kotem. Ta rozmowa różniła się od tej sprzed kilku dni, kiedy to Kot przyszedł przeprosić za sytuację na imprezie halloween. Teraz to spotkanie było bardziej towarzyskie, mimo iż spowodowane pożarem w Paryżu. Dla dziewczyny ta rozmowa stanowiła miłą odmianę, ponieważ ostatnio tylko z Alyą prowadziła podobne rozmowy. A Czarny Kot… był chyba pierwszym chłopakiem, z którym Marinette tak rozmawiała.

Nie myśląc nad tym dłużej, ciemnowłosa wstała z łóżka, rozciągnęła się, po czym ruszyła żwawym krokiem do łazienki. Po kilku minutach wykonała ona wszystkie potrzebne czynności, aby nie wyglądać jak poranne zombi, po czym ubrała się w swój codzienny strój, a następnie zeszła po schodach do kuchni.

- Dzień dobry! –krzyknęła na wstępie, zwracając na siebie uwagę rodziców.

- Widzę, że ktoś dzisiaj jest pełny energii. – skomentowała ze śmiechem matka dziewczyny, zanosząc kawę swojemu mężowi, siedzącemu na kanapie przed telewizorem.

- Hehe, sama jestem tym zaskoczona. Ale muszę przyznać, że obudziłam się dzisiaj bardzo wypoczęta i zadowolona.

- A nie jest to spowodowane wczorajszą rozmową z Czarnym Kotem? – spytał z pewnym siebie uśmieszkiem ojciec dziewczyny, a po jego słowach Marinette dosłownie znieruchomiała, patrząc na rodziców z szokiem i lekkim przerażeniem.

- C-c-co?! O c-czym tato mówisz?

- A o niczym. – odrzekł od niechcenia mężczyzna, jednak nastolatka zauważyła, jak mrugał on porozumiewawczo do jej matki.

- Co wy teraz knujecie? – spytała podejrzliwie.

- Córko, tu nie chodzi o to, co My teraz knujemy, ale co Ty knułaś wczoraj z Czarnym Kotem. – odpowiedziała uśmiechnięta Sabrine, a córka spojrzała na nią z rosnącym zaskoczeniem i szokiem.

- S-skąd wy to…?

- Nie zachowywaliście się dostatecznie cicho. Miejscami nawet nie musieliśmy podsłuchiwać.

- Tom! – zwróciła mężowi uwagę jego żona, który wzruszył tylko ramionami.

- P-przepraszam… - odezwała się cicho Marinette. – J-ja… mogę to wyjaśnić…

- Ależ nie musisz przepraszać, córeczko. To było miłe z twojej strony, że zaopiekowałaś się wczoraj Czarnym Kotem. Widocznie bardzo tego potrzebował. – rzekła ze słodkim uśmiechem Sabrine, a Marinette uśmiechnęła się szczęśliwa i z widoczną ulgą.

- Dziękuję, mamo.

- No, ale mamy ci za złe, że wprowadziłaś do naszego domu młodego chłopaka bez naszej zgody.

- Tom!

- No co? Ja tylko chronię naszą córką, Sabrine. Nie zapominaj, że na razie to ja jestem tu jedynym mężczyzną. – stwierdził dumnie pan Dupein-Cheng, prezentując swoje mięśnie. W następnej chwili cała rodzina roześmiała się głośno, po czym ciemnowłosa spojrzała na zegarek, utwierdzając się w przekonaniu, że ma już mało czasu. Pożegnała się więc szybko, ucałowując matkę i uściskając ojca, po czym wybiegła pośpiesznie z domu. Rodzice Marinette tylko się zaśmiali i wrócili do swoich obowiązków.

* * *

Przekraczając próg budynku, ciemnowłosa ruszyła niezwłocznie w stronę swojej klasy. Miała ona bardzo mało czasu, a chciała jeszcze przed zajęciami spróbować porozmawiać z Alyą. Wczoraj jej się nie udało, a ciemnowłosa czuła, że im dłużej zwleka, tym sprawa jest coraz bardziej napięta. Musiała wię jak najszybciej dotrzeć do Alya’i i z nią pomówić. Jeśli by straciła przez to swoją przyjaciółkę… Marinette nie chciała nawet sobie tego wyobrażać.

Nastolatka pośpiesznie weszła do sali i rozejrzała się dookoła. Byli już wszyscy jej znajomi, a nauczyciel jeszcze nie przyszedł. Z ulgą ujrzała siedzącą Alyę przy ich ławce, jednak jej smutne spojrzenie na ciemnowłosą ją otrzeźwiło. Rudowłosa wciąż miała za złe przyjaciółce, że jej nie wierzyła, a widoczny ból w oczach dziewczyny tylko Marinette upewnił w tej myśli. Cała pewność i stanowczość prysły od tego spojrzenia, a ciemnowłosa ruszyła powoli na swoje miejsce. Jej odwagę zastąpił strach, a wiara ustąpiła miejsca zawahaniu. W końcu usiadła ona na krześle, wyjęła zeszyty i podręczniki, po czym utkwiła swój wzrok na tablicy. Nastąpiło milczenie, które z każdą sekundą zwiększało lęk u ciemnowłosej. Czas uciekał, a ona nie miała odwagi zacząć rozmowę. Dodatkowo Alya całkowicie odwróciła od niej głowę, utrudniając tym jakąkolwiek komunikacje. Marinette jednak musiała spróbować. Po prostu… musiała!

- Alya… - zaczęła cicho dziewczyna, jednak rudowłosa w żaden sposób nie zareagowała. – Alya…, chcę z tobą porozmawiać. – dalej zero reakcji. – Alya, proszę, nie gniewaj się na mnie. Spójrz na mnie, proszę. – błagała cicho Marinette, ale Alya wciąż nie zwracała na nią uwagi. Marinette, czując coraz większą rozpacz, niemal ze łzami w oczach rzekła.

- Alya, proszę! Ja… - jednak przerwał jej dźwięk dzwonka i przybycie ich nauczyciela. Zanim zdążył on zacząć lekcje, ciemnowłosa szepnęła szybko do przyjaciółki. – Ja… chciałam cię przeprosić, Alya. – po czym spojrzała na tablicę, załamana brakiem uwagi swojej przyjaciółki. Przez następną godzinę ciemnowłosa ukradkiem spoglądała na Alyę, starając się jakoś wyłapać jej spojrzenie. Jednak twarz rudowłosej albo to znikała za czytaną książką, albo zasłaniana była długimi włosami dziewczyny. Marinette nie zdawała sobie sprawy, że Alya specjalnie odwraca wzrok, gdyż jej oczy całe były zaszklone, a rudowłosa z trudem powstrzymywała się od płaczu. I choć sama też chciała porozmawiać z przyjaciółką, to jednak bolesny zawód jej na to nie pozwalał. Czuła, jak między nią a Marinette powstał niewidzialny mur.

Gdy lekcja dobiegła końca, a w całym budynku rozległ się dźwięk dzwonka, część klasy Marinette zaczęła wychodzić z sali. Dziewczyna patrzyła, jak Chloe i Sabrine opuszczają pomieszczenie, a za nimi wyszedł też Kim, Max oraz Alix, a nawet Lila. Zrozpaczona ciemnowłosa obróciła głowę i utkwiła wzrok w przyjaciółce. Po chwili jednak dziewczyna poczuła się być obserwowana. Gdy spojrzała w drugą stronę, natychmiast odkryła, kto ją obserwował. Obok niej przechodził właśnie Gerald, który utkwił na niej swój wzrok, a gdy ciemnowłosa odwzajemniła spojrzenie, ten zerknął chwilowo na Alyę, a na koniec obrzucił Marinette chłodnym wzrokiem, wychodząc w tej samej chwili z sali. Dziewczyna zrozumiała, że było to swego rodzaju ostrzeżenie i tym razem się z nim zgodziła. Jeśli teraz tego nie zrobi, zaprzepaści jedyną szansę.

Z nową siłą Marinette spojrzała na przyjaciółkę i spostrzegła, jak ta podnosi się z krzesła z zamiarem wyjścia. Nie chcąc na to pozwolić ciemnowłosa złapała nastolatkę za rękę, a gdy ta odwróciła się zaskoczona, Marinette zwróciła się do niej.

- Poczekaj, Alya! Musimy porozmawiać.

- Nie mamy o czym, Marinette. – odpowiedziała chłodno rudowłosa, wyszarpując dłoń i ruszyła w stronę drzwi.

- Czekaj! – krzyknęła ciemnowłosa, wstając na nogi i biegnąc za przyjaciółkę. Dogoniła ją dopiero przy schodach prowadzących na dziedziniec. Złapała ona przyjaciółkę za ramiona, odwróciła ją w jej stronę, krzycząc w jej twarz.

- Właśnie, że mamy! Proszę cię, Alya, chociaż mnie wysłuchaj.

- Nie mam zamiaru. – odrzekła wściekła rudowłosa, próbując się wyszarpać z uścisku dziewczyny. – Puść mnie, Marinette!

- Nie, Alya! Nie zrobię tego, dopóki mnie nie wysłuchasz. – odpowiedziała twardo ciemnowłosa, jeszcze mocniej przytrzymując Alyę. Ta wierciła się przez chwilę, a gdy nie udało jej się uwolnić, uspokoiła się i zwróciła z wyraźną złością do Marinette.

- No dobrze. Co takiego chcesz mi powiedzieć? – spytała lodowato, a na jej ton ciemnowłosa zadrżała delikatnie. Otrząsnęła się szybko i ze spokojem spoglądała na obrażona przyjaciółkę.

- Alya, chcę cię przeprosić. Ja… nie zachowałam się wobec ciebie dobrze.

- Miło, że to zauważyłaś.

- Proszę, przestań! Wiem, że jako twoja przyjaciółka powinnam cię wpierać we wszystkim i być przy tobie, a nie się sprzeciwiać. Zawaliłam sprawę.

- Daruj sobie te miłe słówka, Marinette, bo mnie nie przekonują. Mówisz tak, bo chcesz się pogodzić, a tak naprawdę wciąż mi nie wierzysz. – stwierdziła chłodno rudowłosa, szokując tym nastolatkę.

- To nieprawda! Naprawdę zrozumiałam swój błąd i chcę cię przeprosić.

- To wyjaśnij mi, jak tak szybko zmieniłaś zdanie? Przecież już wczoraj mi nie wierzyłaś o niewinności Volpiny i uparcie stałaś przy swoim. Jak więc po jednym dniu zmieniłaś tak diametralnie stronę?! – pytała coraz bardziej zirytowana Alya, a w jej oczach powoli pojawiały się łzy. Marinette na chwilę zaniemówiła, jednak szybko wzięła się w garść i zaczęła przyciszonym głosem.

- Ktoś mi w tym pomógł. Wyjaśnił, że źle postępuję wobec ciebie. Kompletnie jak nieprzyjaciółka. Ostrzegł mnie…, że mogę cię tak stracić. A tego nie chcę. – mówiła coraz bardziej załamanym głosem, a z jej oczu zaczęły spływać łzy. – Nigdy bym tego nie chciała! Nasza przyjaźń jest dla mnie wszystkim. Zrozumiałam swój błąd i wiem, że cię zawiodłam. Proszę cię, Alya, wybacz mi. Wybacz mi…, błagam. – szeptała zrozpaczona dziewczyna, nie patrząc ze wstydu na przyjaciółkę. Ta stała przed nią w kompletnym szoku, a gdy doszła do siebie, również ze łzami w oczach odpowiedziała.

- Marinette…, ja… - TRZASK!!!

Niespodziewany hałas zagłuszył rudowłosą, która wraz z Marinette instynktownie pochyliła się szybko do ziemi. Uderzenia i trzaski rozlegały się chyba w całym budynku, jednak najgłośniejszy harmider dobiegał spod drzwi wejściowych na dziedziniec szkolny. Gdy obie popatrzyły w tamtą stronę, z dziwieniem ujrzały, jak coraz to w kolejnych błyskach wrota są zasypywane przez pojawiające się znikąd szafeczki szkolne.

Nagle na samym środku dziedzica pojawiła się Volpina i z pewną siebie pozą rozglądała się dookoła. Z racji tego, że wciąż trwała przerwa, tamto miejsce przepełnione było uczniami, którzy patrzyli ze strachem na nieprzyjaciółkę. Ta uśmiechnęła się drwiąco, po czym zawołała, a jej głos rozniósł się po całej szkole.

- Uwaga, moi mali uczniowie! Mam dla was wspaniałą wiadomość! Otóż od teraz wszyscy w tym budynku zostają moimi zakładnikami! Macie się słuchać moich poleceń i nie próbować żadnych sztuczek. Możecie dzwonić na policję, wojsko, do rodziców, czy co tam chcecie. Na nic wam się to nie zda. Mój przyjaciel zadbał, aby każde wyjście stąd było zablokowane, chyba że chcecie zaryzykować zeskokiem z bardzo wysoka i złamaniem czegoś. Możecie próbować, wtedy przynajmniej nie będziecie mogli się ruszać. – mówiła wrednie i z szaleńczym uśmiechem, aż każdy zadrżał z lękiem na jej głos. – Jeśli będziecie się sprzeciwiać i nie słuchać moich poleceń, to sami sobie zaszkodzicie, a mój przyjaciel zaserwuje tutaj taki pożar, że będzie to nauczka dla całego miasta. – zatrzymała się na chwilę, widząc z zadowoleniem, jak młodzież z coraz to większym przerażeniem patrzyli na nią. Niektóre dziewczyny zaczęły nawet mdleć ze stresu.

- Ale mam też dla was dobrą informację. Nic wam się nie stanie, jeśli tylko Biedronka i Czarny Kot się poddadzą i oddadzą mi swoje Miracula. Wtedy odejdziemy, nie robiąc wam żadnej krzywdy, a ci niedoszli bohaterowie was ocalą. Odejście od nich było chyba najlepsze, co w życiu zrobiłam! Hahaha! – zaśmiała się głośno dziewczyna, po czym zniknęła w nagłym błysku. Zaczęła się ogólna panika. Jedni ruszyli do okien i drzwi, próbując znaleźć jakąś drogę ucieczki. Inni zaczęli dzwonić do rodziców, czy na policję, mała część uspokajała tych, którzy zaczęli gwałtownie panikować.

Marinette i Alya wciąż stały na szkolnym balkonie, obserwując to wszystko z przerażeniem. Ciemnowłosa wzięła się szybko w garść, chcąc jak najszybciej stanąć naprzeciw Volpinie. Gdy jednak spojrzała na swoją przyjaciółkę, ujrzała w jej oczach szok i rozpacz, kiedy to spoglądała na miejsce, gdzie chwilę temu znajdowała się Volpina.

- T-to… nieprawda. Kłamstwo… i oszustwo. On nie jest… prawdziwą Volpiną. – szeptała rudowłosa nieprzytomnie. Marinette nie wiedziała, co ma jej odpowiedzieć. Ponownie zaczęły targać ją wątpliwości i podejrzenia, jednak po chwili odgoniła je i z determinacją spojrzała na przyjaciółkę. Chwyciła ją za dłonie i zwróciła na siebie jej uwagę.

- Wszystko się ułoży, Alya. Nie martw się. Musimy zaufać Biedronce i Czarnemu Kotu. Oni to rozwiążą i wszystko się naprawi. Musimy wierzyć w nich, Alya. – mówiła uspokajająco, uśmiechając się lekko. Rudowłosa słuchała ją w milczeniu, a po jej policzkach spływały łzy. Otarła je szybko, pociągnęła nosem i spojrzała z wdzięcznością na ciemnowłosą.

- Masz rację. Musimy zaufać. – odpowiedziała już ze spokojem, po czym przytuliła czule przyjaciółkę. Gdy się odsunęły, z zewnątrz dobiegł je głos Volpiny, wzywającą Biedronkę i Czarnego Kota, aby się zjawili przed szkołą. Wspomniała też o zakładnikach, przetrzymywanych w szkole i zagroziła, że jeśli się nie zjawią, to skrzywdzą uczniów. Po tym nastąpiła cisza.

- Teraz wszystko w rękach naszych bohaterów. Z pewnością to naprawią.

- Tak, masz rację. Ale też i w rękach prawdziwej Volpiny. – odpowiedziała cicho Alya, patrząc nieprzytomnie w podłogę. Po chwili spojrzała ponownie na Marinette i rzekła. – Muszę się uspokoić, Marinette. Pójdę na chwilę do toalety i doprowadzę się do porządku.

- Dobrze, Alya. Ja jeszcze pójdę do klasy i sprawdzę, co u reszty. Martwię się o wszystkich.

- Za chwilę się widzimy. – odrzekła rudowłosa, po czym obie ruszyły pośpiesznie w swoje strony. Marinette nie poszła do swojej sali. Za to weszła do pierwszego wolnego pokoju, a gdy się upewniła, że jest sama, otworzyła torebkę, z której wyleciała mała Tikki.

- Musimy powstrzymać Volpinę, zanim zrobi coś złego wszystkim uczniom. Nie możemy ich zawieść.

- A co z Alyą?

- Poradzi sobie. Ja zaś muszę rozmówić się z Volpiną. Dla Alya’i.

- Zgoda! Na co więc czekamy? – spytała ochoczo Tikki, a Marinette uśmiechnęła się szeroko.

- Tikki, kropkuj!

* * *

Kilka minut wcześniej:

Podczas przerwy Adrien rozmawiał wesoło z Nino na różne tematy, gdy nagle usłyszeli dobiegający z całej szkoły głośny hałas. Obaj byli tym zdziwieni i zastanawiali się, co się mogło stać. W końcu doszedł do nich głos Volpiny, która zaczęła przemawiać do wszystkich zebranych w szkole. Rzucili się obaj do drzwi i wyjrzeli przez nie, widząc większość uczniów na dziedzińcu, gdzie stała również rudowłosa. Po jej zniknięciu powstała istna panika, a przyjaciele cofnęli się do klasy, wyraźnie zszokowani. Nino zaczął panikować, ale Adrie n zachował zimną krew.

- Musimy stąd uciekać, Adrien! Jeśli tu zostaniemy, to będziemy zdani na jej łaskę. Nie możemy tu zostać!

- Uspokój się, Nino! Jeśli uciekniemy, to tylko pogorszymy naszą sytuację. Wszystkie wejścia są zablokowane, okna też, tylko nie te na najwyższych piętrach. A jak będziemy skakać, to na pewno sobie coś zrobimy i guzik wyjdzie z naszej ucieczki. Musimy się jej słuchać, to jedyna opcja.

- Ale jeśli…

- Nic się nie stanie, Nino. Biedronka i Czarny Kot pokonają Volpinę i nas ocalą. I my musimy zrobić, co w naszej mocy, aby pomóc wszystkim tutaj. Ale do tego potrzebujemy spokoju. – przekonywał przyjaciela blondyn, powoli go uspokajając. W końcu ponownie zaczął mówić. – Dobrze, Nino. Musimy sprawdzić, czy ktoś nie potrzebuje naszej pomocy. Ja zejdę na dziedziniec i rozejrzę się, a ty możesz zacząć szukać czegoś, co ewentualnie pomoże nam uciec bez przeszkód. Jakieś narzędzia, czy coś.

- Zrobi się, Adrien! – krzyknął oficersko Nino, rzucając się do najbliższych szafek, prosząc jeszcze o pomoc tych, którzy byli obecni w klasie. Adrien zaś wyszedł szybko z pomieszczenia i rozejrzał się za miejscem, gdzie mógłby się przemienić. Niedaleko ujrzał, jak Marinette przytula i rozmawia z Alyą, wyraźnie chcąc się nawzajem uspokoić. Uśmiechnął się na ten widok, jednak niemal natychmiast się od tego odwrócił, schodząc inną klatką schodową na dziedziniec. Musiał się szybko przemienić, aby móc walczyć w jej i innych obronie.

Przechodząc między uczniami Adrien skierował swe kroki do toalety, mając nadzieję, że nikogo tam nie zastanie. Gdy wszedł do środka, sprawdził dokładnie pomieszczenie, po czym schował się blisko okna. Odgiął koszulę, spod której wychyliła się głowa jego przyjaciela, Plagg’a.

- Paryż nas potrzebuje!

- Powiedźmy sobie szczerze, twoi przyjaciele cię potrzebują oraz Marinette. Nie rozumiem, dlaczego tak nagle zacząłeś się nią interesować. Ser jest o wiele ciekawszy.

- I na pewno nigdy tego nie zrozumiesz, skoro żywisz uczucia tylko do sera. – odpowiedział rozbawiony Adrien, wyciągając przed siebie pierścień.

- O niee…

- Plagg, wysywaj pazury!

* * *

Na placu przed szkołą stała wyprostowana Volpina i rozglądała się dookoła. Oczekiwała na przybycie Biedronki i Czarnego Kota, którzy już za niedługo powinni się tu zjawić. Dziewczyna z pewnym siebie uśmiechem przygotowywała się na spotkanie i była przekonana, że to będzie już ich ostatni raz, kiedy włożą na siebie stroje bohaterów.

- „Już nikt ich nie ocali. Zniszczyłam kompletnie tą do-brą Volpinę i całkowicie oczerniłam ją w oczach Paryża. Nie ośmieli się wyjść z ukrycia ze wstydu i nie będzie próbowała się usprawiedliwiać. Jej czas się skończył. A jeśli zjawi się ten Shadow, to nie zdoła mi przeszkodzić. Nawet jeśli jest imponujący pod względem walki, to Portus’a nie pokona. Nikt nie jest tak szybki jak on. Nasze zwycięstwo jest nieuniknione” – stwierdziła zadowolona w myślach, a w tej samej chwili z dwóch stron budynku szkoły zeskoczyli na plac Biedronka i Czarny Kot. Oboje spojrzeli na siebie z lekkim uśmiechem, po czym z powagą odwrócili się w stronę Volpiny.

- Cześć, Biedronko i Kocie. Dawnośmy się nie widzieli. – przywitała się „uprzejmie”, choć z wyczuwalną drwiną rudowłosa. Biedronka obserwowała nieprzyjaciółkę z niezadowoloną miną, ale gdy w jej głowie pojawiła się postać Alya’i, westchnęła cicho, po czym zwróciła się do dziewczyny.

- Musimy porozmawiać, Volpino.

* * *

W tej samej chwili:

W pustej toalecie siedziała samotnie Alya, opierając się o ścianę i chowając twarz w dłoniach. Tuż przy niej lewitowała mała Trixx i spoglądała smutno na dziewczynę, chcąc w jakiś sposób ją pocieszyć.

- Alya, proszę, przestań się zamartwiać. Wszystko się ułoży. Teraz jednak musimy ruszać i pomóc Biedronce i Czarnemu Kotu.

- To bez sensu, Trixx! Nawet jeśli tam pójdę, to nic to nie zmieni. Lila wciąż będzie kłamała i oszukiwała, a Biedronka i Kot mi nie ufają! Nie chcę ponownie widzieć tą wrogość i nieufność w ich oczach! Ja… tego nie wytrzymam! – mówiła zrozpaczonym głosem, płacząc głośno i ze łzami w oczach patrząc na przyjaciółkę.

- To nieprawda! Oni na pewno ci uwierzą, tylko musisz wyjść im na spotkanie! Jeśli się nie zjawisz, tylko utwierdzisz wszystkim w tym, że to „ty” jesteś tą złą. Musisz im pokazać, że to tamta jest oszustką, a żeby to zrobić, to musisz wstać i tam pójść! Nie możesz się poddać, Alya!

- Ja… nie mogę, Trixx. Tak… tak bardzo się boję. Nie wiem…, czy dam radę. – szeptała cicho Alya, nie będąc pewna, co ma zrobić. Kwami popatrzyło na nią ze smutkiem, po czym przybliżyła się i ujęła twarz dziewczyny w swoje drobne łapki.

- Nie martw się, Alya. Jak mówiła Marinette: „Wszystko się ułoży. Musisz tylko zaufać Biedronce i Czarnemu Kotu”. Ale musisz przede wszystkim zaufać „sobie”. To jest najważniejsze, a bez tego nic nie może nam się udać. Uwierz w siebie, a nic nie będzie w stanie cię powstrzymać. – mówiła pokrzepiająco Trixx, a Alya spojrzała na nią zapłakanym wzrokiem. Po chwili wytarła ręką łzy i uśmiechnęła się w stronę kwami. Trixx miała rację, a nastolatka najwidoczniej o tym zapomniała. Przez intrygi Lily Alya straciła wiarę w samą siebie, ale dzięki swojej małej przyjaciółce mogła ją odzyskać.

- Dziękuję ci, Trixx’i. Nie wiem, co ja bym bez ciebie zrobiła. Nawet jeśli ja przestałam w siebie wierzyć, ty nie przestałaś wierzyć we mnie.

- To oczywiste. Bo ja wiem, że jesteś w stanie to zrobić.  – odpowiedziała z uśmiechem kwami, po czym przytuliła się czule do przyjaciółki. Ta odwzajemniła uścisk, po chwili wstała na nogi podniosła wysoko rękę.

- W takim razie ruszajmy, Trixx! W końcu my też jesteśmy bohaterkami Paryża!

- Taak!!!

- Trixx, nastrosz ogon!

* * *

- Porozmawiać? Nie mamy o czym, Biedronko. – odpowiedziała drwiąco Volpina, wpatrując się z wyraźną uciechą na ciemnowłosą.

- A właśnie, że mamy! Powiedź, dlaczego ty nam to robisz? Co się takiego stało, że nawet ty ponownie działasz dla Władcy Ciem?

- Czy to nie oczywiste? Po prostu Władca Ciem oferuje mi większe możliwości, niż ta dziecinna zabawa w bohatera. Dzięki niemu zdobędę to, na czym najbardziej mi zależy. Ja zrozumiałam, po której stanąć stronie i radziłabym wam zrobić to samo.

- Być po stronie Władcy Ciem?! Jemu nie zależy na niczym, oprócz naszych Miraculów! I zrobi wszystko, aby je zdobyć! On cię oszuka, tak samo jak oszukuje wszystkich!

- Nie sądzę, Biedronko. Mam z nim umowę i zanim spełnię swój warunek, dopilnuję, aby i on spełnił swój.

- Warunek? Jaki?

- A to już nie wasza sprawa. – odrzekła chytrze rudowłosa, irytując tym bardziej Biedronkę. Teraz jednak Kot wysunął się przed przyjaciółkę i zwrócił się do Volpiny.

- Przecież ty nie jesteś zła, Volpino. Władca Ciem chce cię omamić swoimi obietnicami, a tak naprawdę nic dla niego nie znaczysz. Przecież byłaś z nami, pamiętasz? Pomogłaś nam ocalić Paryż przed jego Akumą.

- To była chwila słabości. Myślałam, że pomagając wam, odkryje to „coś” w sobie. Ale dopiero dzięki Władcy Ciem czuję, że wiem, gdzie moje miejsce. On mi daje więcej, niż wy dwoje możecie mi zaoferować. – mówiła drwiąco rudowłosa, w duszy śmiejąc się ze swojej przebiegłości. Ta dwójka kupowała każdy jej tekst, powoli wierząc w to, że ona nigdy nie była „dobra”. W ten sposób prawdziwa Volpina traciła doszczętnie zaufaniu u bohaterów Paryża. Jej cel był niemal osiągnięty.

- Volpino, proszę. Wysłuchaj nas…

- Już dość czasu na was straciłam. Władca Ciem zrobił się bardzo niecierpliwy i chce, abym jak najszybciej zdobyła dla niego wasze Miracula. Tak więc wybaczcie, ale dzisiaj widzimy się po raz ostatni. – zakończyła z zimnym uśmiechem. Bohaterowie popatrzyli na siebie smutno, po czym ponownie zwrócili się do przeciwniczki.

- A więc taką drogę wybierasz?

- Oczywiście. A wy czego się spodziewaliście od Miraculum Lisa? To, co nas wyróżnia, to iluzja i oszustwo.

- NIEPRAWDA!!! - nagle dało się słyszeć głośny krzyk, a w następnej chwili obok całej trójki wylądowała i wyprostowała się dumnie VOLPINA. To, że Biedronka i Kot byli zaskoczeni, to mało powiedziane. Ścięło ich przysłowiowo z nóg, głos ugrzązł w gardle, a błąkały się nieprzytomnie po postaci rudowłosej. – To Miraculum oznacza spryt, który służy w obronie przyjaciół. Nie pozwolę, abyś to zniszczyła! – podeszła ona do sobowtóra i krzyknęła jej prosto w twarz. Przez chwilę Lila wyglądała na równie zaskoczoną co Biedronka i Czarny Kot, ale szybko przywróciła swój wcześniejszy wyraz twarzy.

- Oj, przestań, Volpino. Przyznaj w końcu, że nigdy nie chciałaś być z nimi związana. Nie mydl ich oczu. – odpowiedziała z drwiącym uśmieszkiem, a Alya patrzyła na nią, nic nie rozumiejąc z jej słów.

Choć Lile zaskoczyło nagłe pojawienie się bohaterki, to szybko opracowała plan awaryjny. Zamiast próbować przekonać Biedronkę i Kota, że ta druga jest oszustką, postanowiła ciągnąc tę grę. Oskarżając ją o oszustko tylko by się zdradziła, a tak wprowadzi jeszcze większy chaos u pozostałej dwójki.

I miała rację. Biedronka nie wiedziała, co ma o tym myśleć. Z dwóch stron stały takie same Volpiny, identyczne pod względem wyglądu, ale czuć było dwie różne osobowości. Dokładnie, jak mówił jej to Czarny Kot. Jednak spotkanie tych dwóch osób tylko mocniej zamąciło jej w głowie. Czuła się w tym znacznie bardziej zabłąkana.

- Ty wstrętna oszustko! To ty jesteś winna tego wszystkiego, co nas spotkało! Wszystko przez twoje kłamstwa i oszustwa.

- Takie naprawdę jesteśmy, Volpino. Złe, zdradzieckie i przewrotne. Spełniam po prostu nasze zadanie.

- To nieprawda! Prawdziwa Volpina jest bohaterką, a nie przestępczynią! Pomaga, a nie krzywdzi!

- To już twoje zdanie. Ja poznałam prawdę i się nie oszukuję jak ty. – mówiła z drwiącym uśmiechem Lila, doprowadzając tym Alyę powoli do rozpaczy. Spojrzała ona na Biedronkę i Czarnego Kota, szukając u nich pomocy czy wsparcia, ale wciąż widziała w ich oczach nieufność. Ciemnowłosa spoglądała na nią z widocznym zawahaniem, a chłopak obserwował ją uważnie. Jakby ją kontrolował lub sprawdzał. Rudowłosa zrozumiała, że to jej ostatnia szansa.

- Proszę,… uwierzcie mi. Nigdy nie skrzywdziłabym was, czy kogokolwiek innego. Jedynie czego chcę, to żebyście mnie zaakceptowali i przyjęli do siebie. Jako przyjaciółkę. – mówiła cicho nastolatka, a w jej oczach pojawiły się łzy. – Kiedyś mi ufaliście i jeszcze raz możecie mi zaufać. Wasza wiara dodawała mi sił, dzięki czemu bardziej pragnęłam pomagać innym, jak wy. Ale przez Władce Ciem i tą oszustkę to się zmieniło. Chcieli zniszczyć naszą więź i prawie im się udało. To przez nich straciłam nawet wiarę w samą siebie. Ale dzięki mojej przyjaciółce ponownie odzyskałam tą wiarę i teraz proszę, abyście i wy we mnie uwierzyli. Błagam! Uwierzcie mi,… błagam! – szeptała zrozpaczona dziewczyna, nie myśląc nawet o ścieraniu płynących łez. Usłyszała, jak ktoś do niej podchodzi i szepcze do ucha.

- To nic nie da. Oni ci nie uwierzą. Dopilnowałam tego. – rzekła pewna siebie Lila, jednak Alya ją zignorowała. Patrzyła z nadzieją na dwójkę bohaterów, szukając w nich wsparcia. Jednak z każdą następną sekundą dziewczyna traciła wiarę, a powiększała się rozpacz. W końcu ujrzała, jak Czarny Kot wyszedł przed Biedronkę i w kilku krokach podszedł do rudowłosej. Stanął przed nią, a po krótkiej chwili podniósł rękę i położył ją na jej ramieniu. Gdy ta spojrzała mu w oczy, uśmiechnął się lekko i rzekł.

- Ja ci wierzę.

To jedno zdanie wystarczyło, aby Alya poczuła w sobie nową energię. Z niedowierzaniem wpatrywała się w twarz chłopaka, a jej uśmiech coraz bardziej się powiększał. Patrząc na nią, chłopak utwierdzał się w swojej decyzji. Ta dziewczyna byłą inna od tej „złej” Volpiny. Nie widział w niej kłamstwa czy oszustwa. Widział dobrą osobę, przejmującą się losem innych i dbającą o najbliższe jej osoby. Wierzył, że to ona jest tą prawdziwą Volpiną, bohaterką Paryża i ich towarzyszką

- Ja też ci wierzę! – usłyszeli z tyłu głos Biedronki, która też podeszła do rudowłosej i stanęła ramię w ramię z Czarnym Kotem. Choć ciemnowłosa z początku miała wątpliwości, to akt decyzji i zaufania jej przyjaciela otworzył jej oczy. Trzeba dawać innym szansę, zwłaszcza, jeśli są tylko ofiarami kłamstw i oszustw tych, co chcą im zaszkodzić. Marinette zrozumiała, że to jej upór i nieufność odpychały Volpinę od niej, skazując ją na to nieszczęście, aż rudowłosa sama przestała w siebie wierzyć. To mogło sprawić, że na zawsze by straciła nową przyjaciółkę.

- Oj, proszę was! Naprawdę wierzycie w jej…

- Aaa, zamknij się wreszcie! – krzyknęła wściekła Alya i zanim reszta zareagowała, odwróciła się i uderzyła z zamachem zaskoczoną oszustkę. Siła ciosu i zaskoczenie sprawiło, że dziewczyna zwaliła się z nóg, odepchnięta uderzeniem na ziemię. Gdy upadła, nagle cała jej postać okryła się pomarańczowym dymem, a gdy się rozwiał, nie widzieli już tej samej dziewczyny, ale ich niedawną przeciwniczkę.

- LILA! – krzyknął początkowo zdziwiony, ale po chwili wściekły Kot. Biedronka również początkowo była zaskoczona, ale też spoważniała, wychodząc stając tuż Alya’i. Brunetka pomasowała lekko miejsce uderzenia, zwracając się do rudowłosej.

- Niezły cios. Wykorzystałaś moją nieuwagę, gratuluję. – rzekła z wyraźną drwiną, wstając powoli na nogi.

- To za wszystkie kłamstwa, przez które cały Paryż uważał mnie za przestępczynię! To jednak i tak za mało, aby wyrównać z tobą rachunki!

- Z pewnością, ale szczerze wątpię, aby udało ci się je wyrównać. – odpowiedziała spokojnie Lila, prostując się i stając naprzeciw bohaterom. – Miałam nadzieję, że się nie zjawisz i Biedronka z Kotem poddadzą się bez walki. Jednak twoje przybycie zrujnowało tą szansę. Chciałam po dobroci, ale będzie po złości. – zakończyła złowrogo dziewczyna, po czym rzekła w myślach. – „Władco, przyślij do mnie Portus’a”

- Co ty… - nie zdążyła dokończyć Biedronka, gdy nagle pomiędzy nimi, a Lilą pojawił się w błysku kolejny złoczyńca, zwany przez nią „Portus’em”. Cała trójka cofnęła się ostrożnie i przyjęła pozycje bojowe. Znali oni możliwości tej osoby, dlatego z najwyższą czujnością i ostrożnością obserwowali przeciwników.

- Chcieliście walki, to będziecie ją mieli. Trzeba było się nie zjawiać, Volpino. Teraz jednak jest już dla ciebie za późno. Portusie, zajmij się tą dwójką, a Volpinę zostaw mnie!


1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniale, no i wyjaśniło się tak brawo Alya zawalczyłaś i w końcu czarny kot jak i biedronka zaufali ci...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń