niedziela, 7 października 2018

WoW: Prawdziwy Honor, cz.1

Czołem wszystkim! Dawno się nie odzywałem, wykorzystują ostanie chwile wolnego na bezmyślnym byczeniu przez cały dzień. Nadszedł jednak ten straszliwy czas, czyli nowy rok studencki. A wcześniej jeszcze nowy rok szkolny. Współczuję nam i wam wszystkim. :( Ale mimo tego wciąż trzymam się swoich planów i obietnic, dlatego też starałem się pisać co nieco dla was. jak pewnie już zauważyliście, nie jest to kolejna część przygód Biedronki i Czarnego Kota. Otóż jest to projekt, który miałem w głowie już od wielu miesięcy. Chciałem go opublikować przed wyjściem dodatku do tej gry, ale się nie udało. Zawyżyłem planowany rozmiar tej historii. :D Co mogę zapewnić, starałem się jak w najmniejszy sposób powoływać się na grę, jednak Youtube wszystko zepsuł. Poznane fakty wpisałem, by zachować kanon, ale to wciąż jest mój pomysł i moja idea tej historii. Piszę tak, żeby potem nie było komentarzy: "Plagiat!", "Oddawaj pieniądze!". Ale jesli chcece, to nie bronię. To wlony kraj. ;)
mam nadzieję, że cała historia wam się spodoba. Podzielę to na trzy części, które będę wrzucał teraz co tydzień, skoro mam już to na ukończeniu. Zachęcam do komentowania, gdyż dzięki temu wiem, czy mam coś poprawić. Co ja piszę, zawsze muszę coś poprawić. Bez dalszego ględzenia... ZAPRASZAM!!!


PRAWDZIWY HONOR:


Kap, kap, kap.
Po pomieszczeniu roznosił się nieustanny odgłos kapiącej wody. Ciemne, grube, kamienne ściany otaczały pokój, oddzielając to miejsce od zewnętrznego świata. Ze skał zwisały ciężkie, żelazne łańcuchy i kajdany, brzęczące na najmniejszy wywołany ruch. W skalnym suficie wydrążony był szyb, z którego dochodziły nikłe odgłosy mieszkańców, sprzedawców reklamujących towar, czy ogólny hałas codziennego życia w Stormwind, stolicy Przymierza. Całe pomieszczenie okrywał mrok, nie dochodziło tutaj ani jeden promyk jaśniejącego na dworze słońca.

Tylko jeden punkt rozświetlał okoliczny mrok: mała świeca, stojąca na stołku po środku celi, płonęła jasnym, przyjemnym światłem. Nieustannie oświetlała wielką postać o zielonej skórze, siedzącą nieruchomo i wpatrzoną w tańczący płomyk. Z jej głowy wyrastały długie, siwe, uplecione w warkocze włosy, twarz zdobiły wystające kły oraz czujne, płonące oczy. Ciało okrywała ciężka, metalowa zbroja, ozdobiona licznymi kolcami, dodatkowo oplatana szerokim, grubym pasem, z wszytymi do niego czaszkami. Tą osobą był nie kto inny, jak sam Varok Saurfang, ork i czempion Hordy, jeden z najznamienitszych wojowników w Azeroth.
Co więc taki bohater robił w tym miejscu? W wiezieniu Przymierza, ich stolicy, bardzo oddalonej od jego domu?

Na Azeroth szalała aktualnie wojna. Po wypędzeniu stąd Legionu i pozbyciu się zagrożenia z ich strony, życie na planecie stanęło przed nowym, niewiele mniejszym konfliktem. Przymierze i Horda rozpoczęli wielką walkę o dominację, władzę i wpływy, a jednym z głównych powodów było coś, co pojawiło się niedawno i skrywało w sobie wielką tajemnicę.

Azurite – nieznany surowiec, zaczął wydobywać się z głębin Azeroth. Nikt nie wiedział, dlaczego tak się dzieje, chociaż powód najpewniej był znany. Miecz Sargerasa, który Upadły Tytan wbił w planetę, oddziałowywał mocno na uśpionego tytana, skrywającego się w jądrze planety – Azeroth, gdyż tak miała właśnie na imię owa tytanka.

Azurit był nazywany: „Krwią Azeroth”, gdyż pochodził najpewniej z jej jądra. Skrywał on w sobie wielką moc, potężniejszą od wszystkiego, co znano na tym świecie. Obie potęgi - Horda i Przymierze – zaczęły o ten surowiec walczyć, rozdrapując przy okazji inne, stare rany, zaostrzając tym samym konflikt. Jednym z takich urazów był utracony przez Przymierze Lordaeron, Upadłe Królestwo, które wiele lat temu należało do Sojuszu, ale aktualnie znajdowało się pod władzą Sylvanas Windrunner – liderki nieumarłych „Forsaken’ów” oraz przywódczyni Hordy.

Niedługo po rozpoczęciu wojny, główne siły Anduin’a Wrynn’a, króla i lidera Przymierza, ruszyły na Lordaeron w celu odzyskania dawnego królestwa i wydarcia go z rąk Hordy. Obroną twierdzy dowodziła sama Sylvanas, a towarzyszył jej Wielki Wódz, Saurfang. Pod murami toczyła się zażarta bitwa, w której to obie strony ponosiły liczne straty. Gdy szala zwycięstwa zaczęła przechylać się ku Przymierzu, Sylvanas postanowiła użyć swojej tajnej broni – Nowej Plagi. Nieumarli zaczęli rozprzestrzeniać po polu bitwy trujące opary, które były w stanie w kilka sekund zabić dowolną żywą istotę. Varok chciał odwieść Warchef’a od tej decyzji, gdyż z powodu Plagi umrzeć mieli również żołnierze Hordy, walczący pod murami z wrogiem. Sylvanas jednak go nie słuchała i kontynuowała, a gdy liczna ilość wojsk Przymierza i Hordy zginęła od trucizny, Królowa Banshee wskrzesiła ich jako swoich niewolników i wysłała do dalszej walki.

Mimo jednak przeważających sił wroga, Przymierze parło dalej, przebijając się w stronę twierdzy. Niespodziewanie na polu bitwy pojawił się potężny mag lodu - Jaina Proudmoore, która dołączyła do wojsk Anduin’a. Z jej to pomocą Przymierze zneutralizowało Plagę i przebiło się przez mury twierdzy. W trakcie odbijania miasta Sylvanas spotkała się z Anduin’em, jednak nie doszło między nimi do konfrontacji. Nieumarła zbiegła, pozwalając wojskom króla przejąć miasto, mając jednak przygotowany plan awaryjny. Przygotowała pułapkę, polegającą na zaminowaniu miasta bombami Plagi. Oddaliwszy się, Sylvanas odpaliła mechanizm, w jednej chwili ogarniając Lordaeron śmiercionośną Plagą. Król zdołała się wycofać, jednak reszta jego wojsk, wraz z żołnierzami Hordy, zginęła w środku miasta.

Zanim jednak to nastąpiło, między murami twierdzy pozostał już tylko Saurfang, który chciał ocalić jak największą ilość swoich żołnierzy przed śmiercią. Sam jednak nie zdołał uciec, gdyż został otoczony przez wojska Anduin’a. Mimo tego wojownik walczył z siłami Przymierza, w końcu jednak upadł pod ich naporem. I choć wielu z obecnych żądało natychmiastowej egzekucji Varok’a, Anduin stanowczo nakazał, aby Saurfang’a uwięzić w Stormwind, nie pozwalając nikomu wyrządzić mu żadnej krzywdy. Zanim jednak go zabrali, Anduin na koniec zwrócił się do niego w ten sposób:

- Nie umrzesz, Saurfang. Przynajmniej dopóki mi nie wyjaśnisz, co to znaczy: „Prawdziwy Honor”.

* * *

Od tamtej pory Varok przebywał w swojej celi w Stormwind, a jego jedynym towarzyszem była wszechobecna cisza. Siedział tutaj już wiele dni i wcale nie zapowiadało się, aby w najbliższym czasie miał się stąd ruszać. Ani razu nie został wezwany, ani nikt go nie odwiedzał oprócz tych, którzy byli na niego skazani, a tym kimś byli tylko strażnicy.
 
Jednak kilka dni wcześniej wydarzyło się coś, czego Saurfang nigdy się nie spodziewał. Mała grupa agentów Hordy wdarła się do więzienia w celu uratowania kogoś ważnego dla frakcji. Wśród nich przebywał również bohater Hordy, który w ostatnim czasie przysłużył się znacznie, mając pełny udział w sukcesie pokonania Płonącego Legionu. On wraz z innymi przebijał się powoli przez więzienie w poszukiwaniu „przesyłki”, dotarłszy niespodziewanie do Saurfang’a. Początkowo myśleli, że to właśnie Varok jest tym, kogo szukali, jednak sam ork przyznał się, że to nie o niego chodzi. Odmówił też przyłączenia się do nich i ucieczki wraz z nimi z tego miejsca, gdyż postanowił, że dopóki Sylvanas stoi na czele Hordy, nie ma tam dla niego miejsca.

Pozwolił więc swoim towarzyszom kontynuować misje, a sam domagał się w ten czas spotkania z królem, jednak nie został on dopuszczony do Anduin’a, który to osobiście ruszył na poszukiwanie zbiegłych z więzienia oraz tych, którzy pomogli im uciec. Gdy Saurfang został odeskortowany z powrotem do celi, jeszcze przez większość nocy słyszał hałas dobiegający z zewnątrz, świadczący o nieustannych poszukiwaniach zbiegów. Gdy jednak dźwięk pościgu zmienił się na krzyki przerażenia, a do nosa orka wdarł się zapach dymu i ognia, Saurfang z lekkim uśmiechem mógł stwierdzić, że jego przyjaciołom udało się zbiec spod ręki Przymierza.

* * *

Tydzień później:
Po ucieczce agentów Hordy, Saurfang wciąż przebywał w swojej celi, przez większość czasu wpatrując się w płomień świecy. Jego myśli nieustannie krążyły wokół wojny i tego, jak ona przebiega: czy na korzyść Przymierza, czy zwycięsko dla Hordy. Nikt jednak nie chciał mu o tym mówić, ale tego akurat się spodziewał. Nikt nie dzieli się informacjami wojennymi z więźniem z przeciwnej frakcji. Tak więc Varok żył w niewiedzy w swoich czterech ścianach, a ten dzień zapowiadał się taki sam, jak pozostałe.

Niespodziewanie dźwięk zamka i skrzypnięcie drzwi utwierdziło Saurfang’a, że coś się jednak zmieniło. Siedząc tyłem do wejścia słyszał, jak co najmniej 4 żołnierzy staje za nim, a spod wrót odzywa się najpewniej dowódca.

- Wstawaj, ork’u. Król cię wzywa. – rzekł szorstko, a dwóch strażników złapało Varok’a za ramiona, ciągnąc go do góry. Nie mieli jednak większych szans, aby unieść ogromnego i dobrze zbudowanego Saurfang’a, a udało im się tylko dlatego, ponieważ sam ork tak chciał. Varok wstał więc na nogi, po czym odwrócił się w stronę żołnierzy. Górował nad wszystkimi wzrostem, a surowe oblicze dodawał mu obojętny, acz groźny wyraz twarzy. Dopiero po upływie chwili podszedł do niego jeden ze strażników, trzymając w dłoniach dużej wielkości łańcuchy.

- Nie ruszaj się, ork’u. – rzekł krótko, a Saurfang’owi drgnęła niebezpiecznie jedna brew. Stał jednak spokojnie, pozwalając się zakuć, by zaraz później maszerować przez różne korytarze, będąc eskortowanym i nieustannie obserwowanym przez żołnierzy.

Gdy wyszli z więzienia, szli niemały kawałek w stronę zamku, dotarłszy w końcu pod wrota sali tronowej. Po drodze zaś zostali oni zauważeniu przez mieszkańców Stormwind, którzy w dużej ilości śledzili ich trasę, patrząc na Varok’a z nieukrywanym lękiem. Dowódca zapukał głośno w drzwi, a te stanęły przed nimi otworem, a panująca wewnątrz wrzawa momentalnie ucichła. Nowoprzybyli wkroczyli do środka i poprowadzili więźnia środkiem przez salę, a za nimi rozległ się dźwięk zamykanych wrót.

Przed nimi znajdował się marmurowy, bogato zdobiony tron, na którym to siedział wyprostowany młody król, Anduin Wrynn. Po jego bokach stali Genn Greymane, władca Gilneas, będący królewskim doradcą oraz Velen, przywódca dreanei, nauczyciel i mentor Anduin’a. Cała zaś sala tronowa zapełniona była licznie przez szlachciców i możnych Stormwind, mających pewne prawo głosu w sprawach dotyczących królestwa. Oprócz nich Saurfang nie zauważył tutaj nikogo więcej z pozostałych liderów Przymierza.

- Panie, nasz królu. – odezwał się dowódca eskorty, klękając tym samym w stronę Anduin’a. – Melduję przybycie więźnia, którego oczekiwałeś.

- Dziękuję ci, kapitanie. Możecie odejść. – odpowiedział poważnie i z godnością król, a mężczyzna wstał, ukłonił się jeszcze, po czym ruszył wraz z czwórką żołnierzy w stronę bocznych drzwi, przekazując jeszcze jednemu ze strażników klucz do kajdan Saurfang’a. Na moment zapadła głęboka cisza, w trakcie której Varok i Anduin nie spuszczali z siebie wzroku, aż w końcu król opuścił wzrok na łańcuchy oplatające ork’a, by po chwili rzec: - Zdejmijcie mu kajdany.

- A-ale, wasza wysokość…, czy to nie jest…

- To rozkaz, żołnierzu. – przerwał mu tonem nieznoszącym sprzeciwu, na który to Varok uśmiechnął się lekko pod nosem.

- „Ten ton do ciebie nie pasuje, dzieciaku.”

Strażnik się nie sprzeciwiał, tylko ostrożnie podszedł do więźnia, a gdy ciężkie łańcuchy uderzyły o podłogę, oddalił się szybko na swoje miejsce. Saurfang nie podziękował, tylko w milczeniu potarł lekko ręce, obserwując uważnie Anduin’a.

- Tak jest lepiej? – spytał młodzieniec, a ork wzruszył ramionami, nawet na chwilę nie zmieniając wyrazu twarzy.

- Powiedźmy. – odpowiedział krótko, po czym wyprostował się dumnie, wpatrując się w króla. Na ten ruch Anduin się lekko zawahał, tracąc jakby pewność siebie. Ponownie jednak spojrzał na więźnia wyniośle i odezwał się władczo.

- Varok’u, czy wiesz, dlaczego tu jesteś? – spytał władczo, a Saurfang omal nie parsknął śmiechem na dźwięk jego „władczego” głosu.

- Zmień ton, młody, bo do króla ci daleko. – odpowiedział z małym uśmieszkiem, a chłopak wzdrygnął się lekko, wyraźnie dotknięty.

- Zważaj na słowa, Saurfang! Stoisz przed królem Przymierza, więc masz się zwracać do niego z szacunkiem! – rzekł nagle Genn, wychodząc przed tron i patrząc surowo na ork’a. Ten zerknął na niego z wyraźną niechęcią, po czym odpowiedział.

- Zwracam się z szacunkiem do tych, którzy na to zasłużyli, a nie na młodzika, któremu się to stanowisko należało.

Po tych słowach mężczyzna chciał mu jeszcze coś odpowiedzieć, ale powstrzymał go głos Anduin’a.

- Wystarczy, Genn. Nic się nie stało. Dziękuję ci. – rzekł spokojnie król, a siwowłosy wrócił na miejsce, nie spuszczając Varok’a z oka. – A więc uważasz, że nie zasłużyłem na twój szacunek, Saurfang?

- Jednostkę ocenia się po jej wyczynach i walce, nie stanowisku.

- A jak ocenisz nasze zwycięstwo w Lordaeron’ie?

- Jedno zwycięstwo nie czyni z ciebie króla, młodziku. Przywódcę nie określa ilość jego zwycięstw. Udało wam się zdobyć twierdzę, to prawda, ale to wciąż jest za mało, by móc nazywać cię „królem”. Poza tym ciężko to nazywać „zwycięstwem”. Przez pułapkę Sylvanas ani wy, ani Horda nie mają dostępu do miasta. – odrzekł sucho Varok, ponownie uciszając zaskoczonego Anduin’a. – Skończmy już te podchody, Anduin. Powiedź w końcu, po co mnie tu sprowadziłeś. – dodał dobitnie ork, a młody król wyprostował się na tronie, wyraźnie poważniejąc.

- Niech będzie, Saurfang. – odpowiedział Wrynn, po czym wstał z miejsca, a w całej sali zaległa martwa cisza. Podszedł on do ork’a, a za nim podążyli Genn oraz Velen. – Sprowadziłem cię do Stormwind w jednym celu. Abyś mi wyjaśnił, co dla ciebie i dla całej Hordy znaczą słowa: „prawdziwy honor”. – oznajmił mężczyzna, zaskakując tym wszystkich obecnych w sali, w tym samego ork’a.

Saurfang milczał i zastanawiał się nad znaczeniem tego pytania. Przypomniał sobie, że już w Lordaeron’ie Anduin o tym wspomniał, jednak nie spodziewał się, że naprawdę dla czegoś takiego go oszczędził. Przynajmniej na razie.

- Dlaczego chcesz wiedzieć, co dla nas znaczy „prawdziwy honor”? Skąd to zainteresowanie i dlaczego jest ono takie ważne, skoro dla tego pytania mnie oszczędziłeś, choć wielu chciało, bym zginął w Lordaeron’ie? – pytał podejrzliwie ork, krzyżując ręce na piersiach.

- To ważne, ponieważ według waszych tradycji, „honor” to najważniejsza i najcenniejsza wartość dla Hordy, a już przede wszystkim dla ork’ów. A ostatnio wydaje mi się, że zaczęliście tylko udawać, że wam na tym zależy, a tak naprawdę gardzicie tym, pragnąc wygrać tę wojnę nie zważając na cenę życia.

- Uważaj, chłopcze. Teraz to ty zważaj na słowa. To, że jesteś królem, nie daje ci prawa oceniać innych na podstawie domysłów. Horda zawsze była i zawsze będzie szła za honorem. – odpowiedział srogo i dobitnie, a na ten ton Anduin wzdrygnął się niezauważalnie.

- „Horda zawsze była i zawsze będzie szła za honorem”? – powtórzył z niedowierzaniem i rosnącym gniewem Greymane, występując przed króla i podchodząc do Varok’a. – Gdzie był wasz „honor”, kiedy Horda zatruła całe miasto Plagą?! Gdzie kierowaliście się „honorem”, kiedy wasze wojska zniszczyły doszczętnie Gilneas, mój dom?! A kiedy wyrżnęliście prawie wszystkich dreanei na Dreanorze, gdzie był w tym „honor”?!! – Genn wskazał ręką na Velen’a, który zmrużył lekko oczy, nie przestając obserwować uważnie Saurfang’a.

- Genn…

- Horda kieruje się tylko krwią i walką! Nie ma u was miejsca na honor!

- Genn, wystarczy…!

- Horda nigdy nie miała „honoru”!!!

- MILCZ!!! – odbił się od ścian potężny ryk. Anduin stał z otwartymi ustami, chcąc napomnieć mężczyznę, jednak ktoś go uprzedził. Większość osób patrzyło z lękiem na ork’a, wyprostowanego, z widoczną na twarzy zimną furią. Oddychał ciężko, a jego dłonie co rusz zaciskały się w pięści. Patrzył on rozwścieczony na siwowłosego, po czym zrobił krok, stając dosłownie twarzą w twarz z Greymane’em. – Nie rozumiesz, co dla nas oznacza „honor”. To dla nas wszystko, główny fundament, na którym stoi Horda. Horda… to HONOR!

- Nie próbuj bronić się tym, że nie wiemy, na czym stoi Horda, Saurfang! Ja doskonale wiem, kim jesteście. Mordercami! Na własne oczy widziałem, jak Horda wyrzyna mój lud. Jak niszczy mój dom!

- To nie Horda odpowiada za zniszczenie Gilneas!

- Zasłaniasz się pięknymi słówkami, ale my doskonale wiemy, kim jesteście: POMIOTAMI DEMONÓW!

- Greymane!

- Ty…

- HORDA NIE MA HONORU!!!

- RRRRRRAAAAAAAUUUUUUUU!!! – rozszedł się po sali potworny ryk, po którym to Saurfang stanął z zaciśniętymi pięściami, gotowy do walki, a Genn w jednej chwili przemienił się w worgen’a. W następnej chwili obaj rzucili się na siebie, rycząc zajadle.

- Genn, przestań! – dało się słyszeć rozkazy Anduin’a, jednak siwowłosy go nie słuchał. Ork i worgen walczyli zażarcie, tak samo jak podczas bitwy o Lordaeron, której to wtedy nie dokończyli. Greymane atakował niczym wściekłe zwierzę, drapiąc i gryząc przeciwnika, jednak na nic to się przydało wobec wielkiego i umięśnionego orka. Varok zasłaniał się przed atakami worgen’a, przy czym on sam również wyprowadzał potężne ciosy, a przy każdym uderzeniu jego siła oszałamiała lekko Greymane’a. Mężczyzna zaczął unikać zwinnie każdy cios, biegając wokół Varok’a i atakując go ze wszystkich stron. Po dłuższym czasie Saurfang poczuł zmęczenie, które wykorzystał worgen. W dwóch skokach zbliżył się do ork’a i silnym drapnięciem ranił go w twarz, zwalając go z nóg. Mężczyzna stanął na chwilę w miejscu, a gdy ujrzał, jak Varok zaczyna się podnosić, skoczył w jego stronę, niczym drapieżnik na swoją ofiarę.

- GENN, STÓJ!!! – krzyknął Anduin, jednak było już za późno. Wszyscy obserwowali, jak worgen zbliża się do ork’a, chcąc mu zadać ostateczny cios.

Nagle Varok ryknął głośno, wstał szybko na nogi i, korzystając z chwilowego zaskoczenia u przeciwnika, odwrócił się i wyprowadził cios między ramionami worgen’a, uderzając szarżującego mężczyznę mocno w twarz, odrzucając go na ziemię. Nim zdążył się otrząsnąć, Varok złapał go za nogi i z rykiem okręcił się wokół siebie, by na koniec cisnąć przeciwnikiem przez salę. Anduin i Velen odskoczyli szybko, by uniknąć lecącego Greymane’a, który ogromną siłą grzmotną w ścianę tuż nad tronem, a następnie spadł boleśnie na posadzę.

- Genn! – krzyknął Anduin, podbiegając szybko do doradcy. Siwowłosy zdążył już wrócić do swojej ludzkiej postaci, leżąc nieruchomo i oddychając ciężko. Król pochylił się nad nim i wyciągnął w jego stronę rękę, przywołując magię światłości. Skierował ją na ciało mężczyzny, lecząc na nim wszystkie rany i złamania. Po krótkiej chwili Greymane oddychał już spokojniej, a gdy Anduin się wyprostował, siwowłosy z trudem zaczął otwierać oczy.

- Nigdy nie pozwolę, żeby ktokolwiek obrażał prawdziwą Hordę. – król usłyszał za plecami głos Varok’a, a gdy się odwrócił, ujrzał go stojącego dumnie, z kilkunastoma strażnikami wokół siebie. – Oceniacie wszystkich po czynach jednostek, skupiając się tylko na sprawach, kiedy to zadaliśmy wam ból. To Sylvanas użyła Plagi, nie Horda! Ani ja, ani nikt inny z przywódców nie znał jej planów, tylko ona i jej sługusy. Żaden z nas nie zgodziłby się na coś takiego. Gilneas, twój dom, Greymane, zostało niszczone na rozkaz Garosha Hellsream’a, a Sylvanas była tego wykonawcą. Garosh jako jeden z ork’ów znał pojęcie „honoru”, jednak zwiodła go żądza mocy i władzy, przez co zapomniał, czym Horda się kierowała. Zszargał nasze imię, o które później walczył Voljin. – na twarzy Saurfang’a pojawił się widoczny smutek, jednak zniknął on błyskawicznie, a na jego miejsce powróciła powaga. – On nie zdążył tego dokonać, ale zrobił co mógł jako Warchef. Zaś dreanei na Dreanor’ze zostali wybici z powodu kłamstwa i zwodzenia mojego ludu przez Płonący Legion. Sny o potędze i mocy zaślepiły nas, pogrążając wszystkich w furii i żądzy krwi. Nie wiecie, co to za uczucie i jak trudno się jemu oprzeć. Nasze grzechy są tak liczne, że na zawsze będzie to najczarniejszy okres dla nas. Tkwiliśmy w tym stanie przez lata, aż w końcu nadszedł ktoś, kto wyzwolił nas z tego stanu i przypomniał, co dla całej Hordy oznacza „prawdziwy honor”: Thrall, prawdziwy Warchef, następca woli Orgima Doomhammer’a! – wykrzyczał głośno, a jego głos wstrząsnął obecnymi, w tym samego króla oraz Velen’a i Greymane’a. Po krótkiej chwili Varok spoczął lekko, rozluźniając ciało i dłonie, jednak bez przerwy biła od niego duma i godność czempiona Hordy. – Taka jest właśnie prawdziwa Horda. W jej imieniu mogę umrzeć, walcząc honorowo i jej bronić. Jednak nie po to mnie oszczędziłeś, Anduin, żebym mówił o Hordzie i o naszym postępowaniu. To mógłby ci powiedzieć każdy. Dlaczego to mnie właśnie oszczędziłeś? Czym się różnię od innych bohaterów Hordy? – pytał poważnie Varok, obserwując w skupieniu młodego króla. Ten milczał przez chwilę, wyraźnie zamyślony, aż w końcu podszedł on do ork’a i stanął naprzeciwko niego, patrząc prosto w jego oczy. Saurfang wytrzymał ze spokojem to spojrzenie, aż Anduin westchnął cicho, po czym skinął głową na strażników wokół, aby odeszli. Gdy tak się stało, zaczął on mówić.

- Mój ojciec twierdził, że jesteś honorowym wojownikiem, Varok’u. Pamiętam dzień, w którym to właśnie przyznał. Kiedy razem z Hordą oblegaliśmy Cytadelę Lodowego Tronu. – na wspomnienie ojca chłopak zawiesił na chwilę głos, a Saurfang spiął się na przypomnienie wojny z Plagą. – Podczas walki w cytadeli, na naszej drodze spotkaliśmy Dranosh’a, twojego syna. Był pod kontrolą Króla Lich’a i bronił dostępu w głąb twierdzy. Bohaterowie Przymierza i Hordy zdołali go pokonać, i wtedy to właśnie nadszedłeś ty. – kiwnął głową w stronę Varok’a, ten jednak patrzył w ziemię, pogrążony we wspomnieniach. Doskonale to pamiętał. Ten czas, tą chwilę. Kiedy to ujrzał na ciemnej posadzce lodowate ciało swojego jedynego syna. – Nasi wojownicy chcieli cię zatrzymać, jednak król cię przepuścił. Pozwolił ci zabrać ciało twego syna, twierdząc, że jesteś honorowym wojownikiem. To dlatego…

- Doskonale wiem, co się wtedy wydarzyło. – przerwał mu nagle ork, a Anduin spojrzał na niego zaskoczony. – Nie musisz mi o tym mówić. Pamiętam, co Varian mi powiedział i na co mi pozwolił. Czy tylko z uwagi na tamten moment tu jestem? Czy dlatego mnie tu sprowadziłeś, bo twój ojciec powiedział, że jestem „honorowy”? – pytał coraz bardziej srogo, a całe pomieszczenie przepełniło się grozą. Gdy Varok podniósł wzrok, Anduin i reszta ujrzeli to przepełnione goryczą spojrzenie, skrywające zarówno żal, jak i złość. Król wpatrywał się w niego z lekiem, jednak po chwili się otrząsnął i starał uspokoić.

- Chcę po prostu wiedzieć, co takiego mój ojciec w tobie widział? Tylko ciebie nazwał „honorowym”, nikogo więcej z Hordy nie. Dlaczego tylko ciebie…

- Nie wiem, co twój ojciec wtedy we mnie widział, ale z całą pewnością nie dojrzałeś do tej wiedzy, chłopcze. – ponownie przerwał mu ork, patrząc na Anduin’a z wyższością. – Chcesz wiedzieć, co Varian zobaczył? To musisz się stać takim jak on. Starasz się dojrzeć do bycia królem, jednak wciąż się wahasz i zastanawiasz się, czy podołasz w tym zadaniu. Widzę twoją niepewność na spotkaniu ze mną, ponieważ uważasz, że stoi przed tobą ktoś bardziej doświadczony życiem niż ty. Choć jestem twoim przeciwnikiem, to zdajesz sobie sprawę z legend i opowieści na mój temat, przez co tracisz swoją pewność siebie, mimo iż jesteś „królem”. Varian taki nie był. On dorósł do tej funkcji i stał się królem, którego potrzebowało Przymierze. Dopóki ty sam tego nie zrobisz, nie dorównasz ojcu i nie zrozumiesz tego, co on sam na temat „honoru”. – zakończył ork dobitnie, a po jego słowach w całej sali zaległa cisza. Wszyscy patrzyli się to na Varok’a, to na Anduin’a, czekając, jak zareaguje król na jego wypowiedź. Ten jednak stał nieruchomo przed ork’iem, dosłownie wbity w ziemię na słowa Saurfang’a. Varok obserwował go przez chwile, po czym odwrócił się i rzekł.

- To koniec na dzisiaj, chłopcze. Spójrz prawdzie w oczy. Nie jesteś twoim ojcem. – po tych słowach ruszył w stronę wrót, otrzeźwiając tym ruchem młodego Wrynn’a. Zdał sobie sprawę, że zbyt mocno przejął się słowami Varok’a, jednak teraz było już za późno, by go zawrócić. Wyprostował się zatem, starając się zachować, jak na króla przystało.

- Jak sobie życzysz. Straże, odeskortujcie więźnia do jego celi! – wydał rozkaz, a grupa rycerzy przystąpiła do wojownika, a jeden z nich zagrodził mu drogę, wyciągając kajdany.

- Stój, ork’u! Masz być… - jednak nie dane mu było dokończyć, ponieważ w następnej chwili ciężka pięść uderzyła go prosto w twarz, a siła uderzenia wyrzuciła mężczyznę prosto w drzwi. Wszyscy obecni dobyli broni i już mieli się rzucić na Varok’a, jednak powstrzymał ich król, wyciągając przed siebie rękę, krzycząc.

- Wstrzymajcie się! – po czym ze wszystkimi obserwował poczynania ork’a. Nie zważając na Anduin’a i strażników, orczy wojownik zbliżył się do żołnierza, który starał się właśnie podźwignąć na nogi. Saurfang złapał go mocno za mundur i podniósł bez problemu, tak że nogi mężczyzny dyndały nad ziemią, a cała jego twarz zalana była krwią, wytryskująca z nosa i z ust.

- Już na zbyt dużo sobie pozwalałeś, głupcze. To, że jesteś człowiekiem, nie daje ci prawa uważania innych ras za gorsze od siebie. To uczucie zdradzałeś, gdy tylko odzywałeś się w moją stronę. Zapamiętaj sobie, nie jestem tylko „ork’iem”. Ani ja, ani reszta z moich braci i sióstr. Tak samo jaki wy mamy imiona, z których jesteśmy dumni, a moje brzmi: Varok Saurfang. Wbij to sobie w pamięć, bo kolejnej szansy ode mnie nie dostaniesz. – zakończył złowrogo wojownik, patrząc groźnie na szamoczącego się mężczyznę, całkowicie przerażonego słowami ork’a. Varok wypuścił strażnika, zrzucając go boleśnie na ziemię, po czym odwrócił się jeszcze w stronę króla.

- Wojownik honoru broni swojej godności i walczy z każdym, kto próbuje zszargać jego imię. Tak czyni Horda. – rzekł do Anduin’a, po czym ruszył do wyjścia, dodając. – Nie kłopocz się, chłopcze. Znam drogę.

Gdy ciężkie wrota zamknęły się za Saurfang’iem i eskortą żołnierzy, Anduin powrócił na tron i pogrążył się w myślach. W między czasie stanął przed nim Greymane, który klęknął przed nim z pokorą i rzekł.

- Proszę o wybaczenie, wasza wysokość. Moje zachowanie… było dla ciebie hańbiące. Przepraszam.

- Nic się nie stało, Genn. – odpowiedział król, uśmiechając się lekko. – Ważne, że przy tym nikomu się nic nie stało. Ostatecznie muszę ci za to podziękować. – a gdy mężczyzna spojrzał na niego zaskoczony, Anduin podniósł wzrok, wpatrując się w nieznany punkt i rzekł zamyślony.

- Dzięki temu ujrzałem… jego siłę wiary w honor Hordy.


4 komentarze:

  1. Całkiem niezłe - choć nie znam światu z opowiadania, dobrze mi się to czytało.
    Pozdrawiam, Anonimowa 2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam po dłuższej przerwie! :D Cieszę się, że mimo braku zainteresowania to przeczytałaś. Zawsze miło jest widzieć komentarz pod świeżym rozdziałem. Jeśli cię to pocieszy, to za jakiś czas powinno się pojawić coś, co ciebie już zainteresuje. ;)
      Pozdrawiam!!!

      Usuń
  2. To się cieszę i czekam cierpliwie.
    Pozdrawiam, Anonimowa 2

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, naprawę potrafisz wprowadzić w ten swiat, może nie znam tych podstaw, ale jak kolwiek nie przeszkadza mi to w czytaniu... podobała mi się ta audiencji, a w szczególności te słowa Varoka "koniec na dzisiaj chlopcze" to tak jakby bylo na odwrot ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń